Rysiu świetnie wygląda: wypoczęty (przynajmniej takie sprawia wrażenie), uśmiechnięty, rozluźniony, ubrany na luzie jak lubi, koszula rozpięta jak my bardzo lubimy, ułożenie włosów z lekkim przedziałkiem odmładzające. Po prostu cool - od razu popołudnie niedzielne jest jakieś lepsze i wizja powrotu do pracy po 4 dniach urlopu nie tak przykra. Aniu, dzięki stokrotne. Ps. Dłoń Ryśka na ramieniu Dean'a (zdj.2) bardzo ciepła i przyjacielska.
Dłoń na ramieniu Deana to jedno, ważniejsze, że druga dłoń spoczywa na ramieniu szczęśliwej fanki, która tak się ustawiła (spryciula!) by stać rączka w rączkę, boczek w boczek z ulubieńcem naszym kochanym. Ciekawe, gdzie szczęściara prawą rękę trzyma. Na zdjęciu tak to wygląda, jakby obejmowała Ryśka w pasie. Nie dziwię się i nie potępiam. Chyba bym nie potrafiła w takim ścisku (i takim towarzystwie!!!) trzymać ręki dyndającej smętnie u dołu a'la filet rybny. Wiedziała kobietka, co na siebie założyć. Skórzana czarna kurtka, hmmm :-)) A Ryś rzeczywiście promieniejący i swobodny. Może trochę się już stęsknił za hobbicką ekipą i miło mu jest znów się spotkać w "testosteronowym" gronie (Martin Freeman w dodatkach strasznie podkreślał ten "testosteron" na planie).
Dziewczątko inteligentne jest - tak mu się z lekka wkleiła pod ramię ale nie nachalnie, a objęcie w pasie jak najbardziej naturalne i odruchowe. I tak jestem pełna podziwu dla jej samokontroli. Tak mi się zdaje - po oglądnięciu materiałów dodatkowych i przeczytaniu książek - widać, że oni naprawdę się z sobą zżyli i zaprzyjaźnili. Kierowniczka obsady z Anglii powiedziała: "Bez względu na pochodzenie i moment, w którym dołączyli do naszej ekipy, wszyscy tworzyli rodzinę. Chętnie wżeniłabym się w taką rodzinę, niezłe z nich kąski." I tu się z panią zgadzamy.
Też uważam, że Ryś wygląda na bardzo wypoczętego. Jego twarz aż promienieje i to nie tylko dlatego, że się tak pięknie uśmiecha. A wiesz Zosiu, że nie zauważyłam tej RA-dłoni ( chyba źle ze mną ;-) )
Ciekawa sprawa z tą fanką, Kasieńko;-) Nie lubię tego uczucia, ale troszkę jej zazdroszczę ;-)
Z panią kierowniczką zgadzamy się w zupełności. Kiedy się będzie w filmową rodzinkę wżeniać, niech nas zawoła na pomoc, bo przecież biedna kobieta wszystkim facetom nie uradzi. Chętnie zdejmiemy z jej, że się tak wyrażę, barków, różne obowiązki małżeńskie związane z jednym (i tylko tym jednym!) z licznych mężów. A żeby zlikwidować to uczucie zazdrości, chyba trzeba wreszcie zaprosić Ryśka do Polski na jakiś zjazd. Mam nadzieję, że wtedy udałoby nam się do niego na wspólnych fotkach poprzytulać (szkoda że tylko przez parę sekund). Chociaż mnie najbardziej się marzy nie jakieś strzelone na chybcika wspólne zdjęcie, a sympatyczne i na poły prywatne spotkanie w jakiejś zacisznej kawiarni, pogaduchy nad ciastkami czekoladowymi i winem. Oczywiście mogłyby być one zakończone pamiątkowym zdięciem. Takie wydarzenie zostawiłoby przynajmniej jakiś ślad również w Ryśkowych wspomnieniach, a nie tylko w naszych. Zapamiętałby nas jako osoby, a nie kolejne anonimowe twarze z fanowskiego tłumu, któremu zdjęcia z gwiazdą się zachciało.
Hmmm piękne marzenie Kasieńko, brzmi prawie jak randka ;-) ale z całego serca życzę Ci aby się spełniło, pomimo tego, że Ryś teraz woli USA od Europy….
Może to być randka grupowa - my + Rysiek. Nie będę przecież taka samolubna. Wtedy całe pięterko można by było w kawiarni zarezerwować, by nikt nam nie przeszkadzał. Ryś w Europie pojawia się przecież od czasu do czasu. Zresztą trzeba, by mu wreszcie ktoś powiedział prosto z mostu: "Przestań się, chłopie, bawić w podbijanie Dzikiego Zachodu i wracaj do Europy - tu jest twoje miejsce".
To byłoby całkiem fajne spotkanie :-) I prawdę mówiąc nie sądzę, aby Ryś tak szybko zrezygnował z realizacji swoich marzeń, z kariery w Hollywood. ( o czym już tu kiedyś rozmawiałyśmy). Ale zobaczymy.
Oczywiście, że nie rzuciłby wszystkiego tylko dlatego, że jakaś wtrącająca się w nie swoje sprawy fanka zaczęłaby mu o to wiercić dziurę w brzuchu. Ale co szkodzi uświadomić naszemu milusińskiemu, że za nim tęsknimy i spać po nocach nie możemy, że on tam sam, daleko, na drugiej półkuli... Nie umiem sobie wyobrazić, jaką by minę zrobił, gdyby jakaś dziewczyna rzeczywiście mu powiedziała tak, jak napisałam w swoim poście powyżej. ;-D Słysząc taką bezczelność, pewnie najpierw by pomyślał, że się przesłyszał, a potem po prostu się wkurzył i wyszedł bez pożegnania (lub żegnając się szybko a zdawkowo). A może wreszcie byłybyśmy świadkiem prawdziwej Ryśkowej furii (ta udawana, aktorska, wychodzi mu tak wspaniale, że uff)?
Myślę, że jego determinacji w rozkręcaniu kariery za Wielką Wodą nikt i nic nie jest w stanie powstrzymać. Chociaż mam wrażenie, że pod Twoją prośbą podpisałoby się więcej fanek z naszego kontynentu :-)
A jeśli chodzi o jego ewentualny pokaz furii, hmmm ciekawe jakie ma granice wytrzymałości, chociaż jak sam zauważył w tym wywiadzie ( http://richardarmitagecentral.co.uk/nautilus-magazine-dos-interviews-with-richard-luke-evans-graham-mctavish-and-more/ ) jak do tej pory był przez fanów traktowany „dobrze i uczciwie”.
Jego determinację jest w stanie powstrzymać tylko sama kariera, która albo okaże się nie taka, jak miała być, albo wypnie się na Ryśka, sprawiając tym samym, że wróci on na ojczyzny łono. Tymczasem w wywiadzie, który podlinkowałaś, mówi, że marzy o współpracy z niektórymi reżyserami i wymienia (niestety, niestety) same amerykańskie nazwiska. Zobaczymy, czy marzenia tych panów są zbieżne z Ryśkowymi. Cóż, fanki Ryśka są na ogół (mimo bardzo niegrzecznych myśli) osobami grzecznymi, kulturalnymi i nienachalnymi i chyba znakomitej większości z nich przez gardło by nie przeszła taka odzywka (nie mówiąc o tym, że mało która miała szczęście z Rysiem rozmawiać). Hmm, testowanie Ryśkowych granic wytrzymałości... Na wielu poziomach... Na wiele sposobów... Zosia gdzieś się zmyła, a myślę, że chętnie rozwinęłaby ze mną ten temat ;-)))
Myślę, że celowo wymienił tych amerykańskich twórców; może jego agent poczynił już jakieś starania aby zrealizować jego marzenia. Ale zobaczymy jak ta kariera się mu potoczy.
Na antresolce trzeba by tak spokojnie - nie przesadzać z testowaniem granic - przecież jakiś udźwig taka antresolka ma, więc takie małe teściki powinna wytrzymać.
Czyli na największe szaleństwa będzie sobie można pozwolić na poziomach najniższych - piwnicznych. Solidne, stare fundamenty są w stanie znieść wszystko. A jeśli jest to kawiarnia ulokowana w jakiejś przedwojennej kamienicy - tym lepiej. Stare, ceglano-kamienne mury i łukowate sklepienia dodają klimatu i jakie echa budzą...
Och, człowiek poszedł umyć głowę a Wy z antresolki do piwnicy zeszłyście, doprawdy trudno za Wami nadążyć ;-) ech…więc lepiej będzie jeśli się już pożegnam życząc Wam gorących RAsnów.
To biedne dziecko nie wie, jak ogromnej zazdrości jest teraz obiektem. RAmiona. Thorin jakoś mi się bardziej z łonem natury kojarzy - to chyba te piękne krajobrazy Nowej Zelandii tak na mnie działają. Rysiek w trawie, w kwiatach.
Coś mi zgrzyta w tym jak Richard tu wygląda, może dziwnie jasne włosy, może brak zarostu, szczupłość nieco przesadna?? nie wiem, ale usmiech piekny jak zawsze, czekamy na premiere :)
Po prostu przyzwyczaiłyśmy się do włosów krótszych i ciemniejszych. Tutaj Ryś ma swój naturalny (mniej więcej) kolor, a ponadto dawno już chyba nie miał włosów tak długich, więc w jakikolwiek sposób ich nie zaczesze, będzie to dla nas w pewien sposób nowość. Fakt, dogolił się na to spotkanie. Kiedyś wreszcie musiał. Utrzymywanie zarostu w stanie permanentnie trzydniowym nie jest chyba łatwe (a na pewno swędzące, o czym wiem od znajomych płci męskiej). Mam wrażenie, że RA goli się tak ze dwa razy w tygodniu - a sesje zdjęciowe jakimś trafem wypadają wtedy, kiedy broda odrasta mu już co nieco.
Ryś zawsze był szczupły, Anno, a przy jego wzroście i tu w towarzystwie niższych osób jeszcze bardziej to widać. A włosy, no cóż, ślicznie lśnią swoją bardziej naturalną barwą, jak słusznie zauważyła Kasieńka.
Hm, to zdjęcie jest dla mnie jakieś dziwne. Tak jakby proporcje zaburzone były. Rzęsa Ryśkowa długa rzeczywiście jak nie rzęsa, a wodorost conajmniej, ale i nos (by kontynuować wodny temat) na tym zdjęciu dziwnie mi kaczy dziobek przypomina. Może to kwestia oświetlenia, bo cienie pojawiają się w najdziwniejszych miejscach - m.in. u nasady nosa właśnie. O, i siwizna się panu RA na skroniach sypnęła - ot, takie oszronienie ozdobne, by w bożonarodzeniowy nastrój z wolna nas wprowadzać.
Ryś ma długie rzęsy a przy tym oświetleniu, faktycznie wydają się jeszcze dłuższe. Co do nosa, to myślę, że zdjęcie uchwyciło moment lekkiego poruszenia Rysia. No a włosy, och czysta rozkosz. Tak pięknie połyskują (te siwe też ;-)), i te lekkie loczki z tyłu…że o uśmiechu nie wspomnę…Teraz czekam na oficjalne zdjęcia, które mam nadzieję będą w lepszej jakości.
Tratatatam, stało się!!!! Oto "nadejszła" wiekopomna chwila, kiedy Ania przekonała się do nowych włosów Ryśka! Więcej, jest nimi zachwycona! Rozkoszuje się! Loczki jej się podobają! Zakreślam ten dzień w kalendarzu na czerwono. :)))
No tak - zdjęcie rzeczywiście jest trochę rozmyte, co widać po Ryśkowym lewym policzku. Czekajmy - mam nadzieję, że fotografom przeszła copyrightowa wścieklizna i że się doczekamy.
Ha ha ha a nie mówiłam, że nauczę się je lubić ;-) (ufff, jednak jestem reformowalna ;-)) a w tak zaczesanych Ryś naprawdę wygląda rewelacyjnie, chyba, że to przez tą jego radość emanującą z tego zdjęcia. ;-)
Innymi słowy: czego by Ryś nie zrobił, jakiej fryzury sobie nie wyhodował, wystarczy, że uśmiechnie się promiennie, a już jesteś w stanie wszystko zaakceptować, nieprawdaż?
Witam moje koleżanki. Ja też już zaakceptowałam Ryśkowe długie włosy, ale wydaje mi się że albo w Ameryce jest teraz taka moda na długie zaczesane do tyłu włosy, albo wszyscy panowie grają w tym samym filmie.
I bardzo dobrze - mało jest spraw, w których musimy być obiektywne i kierować się "zdrowym pomyślunkiem"? Przecież dla równowagi musimy mieć jakieś wymykające się kontroli naszego umysłu szaleństwo. Lepszego od RA-manii do tej pory nie znalazłam.
Witaj Jolu, A może to i jedno i drugie;) Co do nowego projektu, to musimy poczekać, aby sprawdzić czy faktycznie potrzebne były Ryśkowi dłuższe włosy, co do męskiej mody nie będę się wypowiadać, zbyt mało o niej wiem.
Co do jego szczupłości Aniu to nie zawsze był taki. Pamiętasz "Dom na wrzosowisku". W tym filmie Rysiek trochę był zaokrąglony.Podobno do Spooksów musiał schudnąć dość dużo (ok 25 kg) by wyglądać na człowieka, który spędził 8 lat w sowieckim więzieniu.Sylwetkę nadal ma nienaganną, trzyma formę.
Jolu, aż 25 kg to on nie zrzucił. Mówił w wywiadzie, że musiał schudnąć "about a stone", czyli ok. 6,35 kg, co przy jego wzroście nie jest aż tak drastyczne: http://www.richardarmitageonline.com/articles/InsideSoap20081021.html Ciekawe, czy w "Domu na wrzosowisku" ta jego misiowatość rzeczywiście była wynikiem odrobiny tłuszczyku, czy tylko młodzieńczej (jeszcze) pyzatości i/lub noszonych warstwowo roboczych ciuchów.
Faktem jest, że w Spooksach nr 7 wyglądał strasznie chudo. Jeśli chodzi o jego Johna Standringa, to myślę, że strój ( gruba koszula, sweter, kurtka) i jego rozczochrane włosy miały wielki wpływ na to jak postrzegamy tą postać.
Telefon mnie oderwał od interesującej dyskusji - Kasieńko, jesteś mistrzynią w nadawaniu słowom nowych znaczeń: testowanie mogłoby być równie interesujące jak majsterkowanie.
Na plan Spooksów wbiegł prosto z "Robin Hooda", a tam, w węgierskich lasach, jazda konna i wymachiwanie białą bronią pozwalało mu trzymać idealną linię, więc kiedy jeszcze dodatkowo się odchudził... to efekt wystających żeber gotowy. Bo twarz to można doskonale odpowiednią charakteryzacją wyszczuplić nie do poznania.
Przyjmuję to, Zosiu, za komplement... Cóż, efekt kilku lat pracowania z erotomanem-gawędziarzem. Po pewnym czasie doszliśmy do takiej biegłości, że każda, najniewinniejsza nawet rozmowa na zupełnie dowolny temat miała drugie dno (ku radości i głupawce pozostałych pracujących w pokoju osób).
Nie sądzę, Zosiu, żeby wczuwał się aż tak. Rysiek lubi sobie zjeść. Więcej - lubi dobrze zjeść, a w dodatku kalorie były mu potrzebne do tej dość wyczerpującej fizycznie roli (i tak je spalał, trzęsąc się na końskim grzbiecie). Mógł ewentualnie nie mieć apetytu ze względu na upał (który był podobno nie do wytrzymania).
Pewnie jest mięsożerny - takie mięśnie potrzebują białka. Wyobraziłam sobie jak Rysiek się trzęsie na końskim grzbiecie i te kalorie tak z niego wypadają. Kasieńko, oczywiście, że komplement. Mam wielu znajomych, dla których wszystko ma wiele znaczeń - rozmowy zawsze są bardzo interesujące.
Tak, z Ryśka jest mięsożerca. Tatarka nawet lubi. Chętnie bym mu przygotowała - taki porządny - z siekanej polędwicy, z cebulką i jajeczkiem. https://www.collarcitybrownstone.com/2013/01/raw-meat-eating-richard-armitage.html Ależ fanki-wegetarianki zawyły, kiedy się o tym dowiedziały! :-D A Zachód szeroko rozumiany też ze zgrozy zamarł, bo jakże to: surowe mięso jeść! Dla nich to niemalże sport ekstremalny. Ale na sushi (rybia surowizna przecież) to już nosami nie kręcą. Ani na prawie surowe steki. Ani na carpaccio.
Otóż to: zamawiają sałatkę z light majonezem ale z boczkiem - u nas zakłamanie kulinarne mniejsze - tym bardziej Rysiek powinien wracać do Europy. Mogłabyś mu tego tatarka na antresolce zapodać dla wzmocnienia albo odzyskania sił.
Trzeba ułożyć dobre menu, by przyjąć u nas Ryśka, jak należy. Tatar na pewno na przystawkę pójdzie. Albo na drugie śniadanie - z chrupiącą bułeczką. Tatara to lepiej po testowaniu, niż przed - mięso lubi między zęby włazić. Do tego jeszcze nawet najłagodniejsza cebulka swój zapaszek zostawia. Chyba że dotrzymamy mu towarzystwa i zjemy to samo, wtedy nic nie będzie czuć.
Oj przepraszam, ale coś mi się pomyliło z tym kilogramami. Zmyliła mnie jego pyzowata twarz. Chociaż w każdym filmie patrzyłam na niego jak ciele na malowane wrota. Dzisiaj zrobiłam sobie krótki przegląd filmów w których grał a które mam na dysku. Zawsze będzie mi się podobał i zły Guy i słodki John.
Rysiek każdemu "swojemu" bohaterowi nadaje jakąś cechę, która nam się podoba (i nie chodzi tylko o jego piękną fizys i resztę zewnętrznej powłoki). Mimo że trudno znaleźć dwie bardziej odmienne charakterologicznie postacie niż Guy i John, to do każdego z nich czuje się wielką sympatię - do Johna, że jest takim z gruntu porządnym człowiekiem, a do Guya, że to typowy "zły chłopak" i mroczny s*syn. John do stałego, spokojnego i ciepłego związku, Guy na krótki a płomienny romans.
Ja naiwnie sądzę, że Guy był jeszcze do uratowania w sensie "duszy" - to ciągle nr one moich fantazji i tak łatwo ich nie porzucę. John zasługiwał na prawdziwą, wielką miłość. Obaj zasługiwali mimo diametralnych różnic.
Był do uratowania, bo sam chciał być uratowany - stąd ta jego desperacka, obsesyjna niemal potrzeba miłości. Szkoda tylko, że skierowana w zupełnie nieodpowiednią stronę. Ale skąd miał, biedny naiwny, wiedzieć, że Marian wodzi go za nos i pogrywa z nim wręcz nieprzyzwoicie? O Guyu to trudno jest NIE fantazjować. Najdziksze myśli same się z podświadomości na wierzch mózgu pchają i przez rozmaślone oczy wylewają na świat. A marzenia o Johnie też mogą być niezłe. Czytałam dwa naprawdę dobre fanfiki, będące właśnie efektem tych marzeń - kawał przyzwoitej prozy, z napięciem budowanym tak, że od monitora nie można się było oderwać.
No, niestety - to było ze strony Marian podłe - dobrze się jej Guy zapytał, czy kiedykolwiek zastanawiała się co on myśli i czuje? Jej śmierć martwiła mnie tylko ze względu na wpływ, jaki to będzie miało na Guy'a. Fanfiki - w języku ojczystym Ryśka, czy naszym? Domyślam się, że to pierwsze, niestety.
No i okazało się, że śmierć Marian miała na Guya wpływ wręcz zbawienny, bo i włosy mu od tego urosły, i stroje bardziej wymyślne zaczął nosić ;-P A na poważnie, ta emocjonalna szarpanina Guya była aż bolesna. Żal mi go było przeokropnie. Dla mnie najlepsze rozwiązanie ostatniego odcinka II serii wyglądałoby następująco: W momencie, kiedy Marian krzyczy Guyowi prosto w twarz, że woli śmierć niż małżeństwo z nim i że kocha Robin Hooda, Guy przez chwilę przyswaja tę informację, odwrzaskuje jej: "A *** mnie to obchodzi!", po czym obezwładnia ją, przerzuca przez grzbiet koński, odjeżdża i siłą poślubia. Popłakałaby i przestała, a Guy, wiedząc, jaka z niej żmijka, nie dawałby się już tak wodzić za nos. Fanfiki oczywiście w języku ojczystym. Nie obiecuję, ale może jak kiedyś pokuszę się o tłumaczenie, to Ci podeślę.
Będę wdzięczna bardzo. Ja wolałabym, gdyby ją sorry za wyrażenie olał totalnie, a na horyzoncie pojawiła się jakaś fantastyczna amazonka i po serii pościgów, bijatyk - w trakcie, których zaczęło by iskrzyć - Guy by zrozumiał, że Marian to było fatalne zauroczenie z okresu,gdy był po złej stronie mocy a dopiero teraz to jest prawdziwa miłość, bo on uwolnił się chociaż z kilku demonów przeszłości i potrafi kochać bez tego demonicznego bagażu.
Wiesz, ja jestem przyzwyczajona do wizji średniowiecza bardziej zgodnej z prawdą historyczną niż to, co pokazane zostało w serialu, więc wszelkie moje fantazje na ten temat troszeczkę poprawiają to, co zostało przez filmowców sknocone. Fantastyczna amazonka jak najbardziej wpisuje się w klimat serialu, ale już raczej nie w historyczny XII w., dlatego moje Guyowe marzenia wyglądają ciut inaczej.
Istnieje też możliwość, że gdyby Meg nie zginęła - to może by coś z tego było. Twórcy tego serialu nie znają chyba pojęcia:prawda historyczna - nawet nie udawali. Szkoda. Mogłyśmy mieć 3 sezony dobrego serialu wypełnionego Ryśkiem. To, co zrobili, to podpada pod paragraf - ma dużą szkodliwość społeczną - można by ich oskarżyć o straty moralne.
Nie wiem dlaczego Rysiek w większości wybiera role nieszczęśliwie zakochanych facetów. Myślę, że tak naprawdę w życiu jest szczęśliwym człowiekiem który kocha i jest kochany, tego mu życzymy.Chociaż nic na ten temat nie mówi, jest skryty i oddziela życie prywatne od zawodowego. Co mu się chwali, ale w Ameryce gwiazda jest celebrytą i jego życie prywatne jest wystawiane na widok publiczny. Nawet N&S powinni scenarzyści bardziej rozwinąć romans Johna i Margaret, a tak widz musi sobie pofantazjować i samemu dopisać zakończenie.
Cóż, ciekawsze są filmy o miłości nieszczęśliwej niż udanej od samego początku. I bohaterowi można współczuć, i taka szarpanina uczuciowa jest wyzwaniem aktorskim dla grających. Mam nadzieję, że Rysiek jest szczęśliwy, i też szczerze mu życzę udanego życia uczuciowego, bo po prostu na nie zasługuje. Jeśli jego kariera w Stanach się rozwinie, to niestety, ciężko mu będzie zachować prywatność i wtedy, chcąc nie chcąc, dowiemy się ze szczegółami, z kim, kiedy i dlaczego. Scenarzyści i tak już ten romans rozwinęli, "ubarwiając" ku naszemu nieustannemu zachwytowi scenę peronową. Ale jakie miłe są te fantazje z "zakończeniami" N&S. Poza tym, co oczywiste, ciekawi mnie też bardzo, jak układały się relacje pomiędzy dwoma paniami Thornton. Obie to kobietki z charakterem - mogło być ciekawie.
Znalazła w necie jeden fafik dotyczący N&S (http://northandsouth2004.com/) tłumaczony (http://translate.google.pl/translate?hl=pl&sl=en&u=http://northandsouth2004.com/%3Fp%3D1438&prev=/search%3Fq%3Dhttp://northandsouth2004.com%26client%3Dopera%26hs%3D0L2
Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.
Rysiu świetnie wygląda: wypoczęty (przynajmniej takie sprawia wrażenie), uśmiechnięty, rozluźniony, ubrany na luzie jak lubi, koszula rozpięta jak my bardzo lubimy, ułożenie włosów z lekkim przedziałkiem odmładzające. Po prostu cool - od razu popołudnie niedzielne jest jakieś lepsze i wizja powrotu do pracy po 4 dniach urlopu nie tak przykra. Aniu, dzięki stokrotne.
OdpowiedzUsuńPs. Dłoń Ryśka na ramieniu Dean'a (zdj.2) bardzo ciepła i przyjacielska.
Dłoń na ramieniu Deana to jedno, ważniejsze, że druga dłoń spoczywa na ramieniu szczęśliwej fanki, która tak się ustawiła (spryciula!) by stać rączka w rączkę, boczek w boczek z ulubieńcem naszym kochanym.
UsuńCiekawe, gdzie szczęściara prawą rękę trzyma. Na zdjęciu tak to wygląda, jakby obejmowała Ryśka w pasie. Nie dziwię się i nie potępiam. Chyba bym nie potrafiła w takim ścisku (i takim towarzystwie!!!) trzymać ręki dyndającej smętnie u dołu a'la filet rybny. Wiedziała kobietka, co na siebie założyć. Skórzana czarna kurtka, hmmm :-))
A Ryś rzeczywiście promieniejący i swobodny. Może trochę się już stęsknił za hobbicką ekipą i miło mu jest znów się spotkać w "testosteronowym" gronie (Martin Freeman w dodatkach strasznie podkreślał ten "testosteron" na planie).
Dziewczątko inteligentne jest - tak mu się z lekka wkleiła pod ramię ale nie nachalnie, a objęcie w pasie jak najbardziej naturalne i odruchowe. I tak jestem pełna podziwu dla jej samokontroli.
UsuńTak mi się zdaje - po oglądnięciu materiałów dodatkowych i przeczytaniu książek - widać, że oni naprawdę się z sobą zżyli i zaprzyjaźnili. Kierowniczka obsady z Anglii powiedziała: "Bez względu na pochodzenie i moment, w którym dołączyli do naszej ekipy, wszyscy tworzyli rodzinę. Chętnie wżeniłabym się w taką rodzinę, niezłe z nich kąski." I tu się z panią zgadzamy.
Też uważam, że Ryś wygląda na bardzo wypoczętego. Jego twarz aż promienieje i to nie tylko dlatego, że się tak pięknie uśmiecha. A wiesz Zosiu, że nie zauważyłam tej RA-dłoni ( chyba źle ze mną ;-) )
UsuńCiekawa sprawa z tą fanką, Kasieńko;-) Nie lubię tego uczucia, ale troszkę jej zazdroszczę ;-)
Z panią kierowniczką zgadzamy się w zupełności. Kiedy się będzie w filmową rodzinkę wżeniać, niech nas zawoła na pomoc, bo przecież biedna kobieta wszystkim facetom nie uradzi. Chętnie zdejmiemy z jej, że się tak wyrażę, barków, różne obowiązki małżeńskie związane z jednym (i tylko tym jednym!) z licznych mężów.
UsuńA żeby zlikwidować to uczucie zazdrości, chyba trzeba wreszcie zaprosić Ryśka do Polski na jakiś zjazd. Mam nadzieję, że wtedy udałoby nam się do niego na wspólnych fotkach poprzytulać (szkoda że tylko przez parę sekund). Chociaż mnie najbardziej się marzy nie jakieś strzelone na chybcika wspólne zdjęcie, a sympatyczne i na poły prywatne spotkanie w jakiejś zacisznej kawiarni, pogaduchy nad ciastkami czekoladowymi i winem. Oczywiście mogłyby być one zakończone pamiątkowym zdięciem. Takie wydarzenie zostawiłoby przynajmniej jakiś ślad również w Ryśkowych wspomnieniach, a nie tylko w naszych. Zapamiętałby nas jako osoby, a nie kolejne anonimowe twarze z fanowskiego tłumu, któremu zdjęcia z gwiazdą się zachciało.
Hmmm piękne marzenie Kasieńko, brzmi prawie jak randka ;-) ale z całego serca życzę Ci aby się spełniło, pomimo tego, że Ryś teraz woli USA od Europy….
UsuńMoże to być randka grupowa - my + Rysiek. Nie będę przecież taka samolubna. Wtedy całe pięterko można by było w kawiarni zarezerwować, by nikt nam nie przeszkadzał.
UsuńRyś w Europie pojawia się przecież od czasu do czasu. Zresztą trzeba, by mu wreszcie ktoś powiedział prosto z mostu: "Przestań się, chłopie, bawić w podbijanie Dzikiego Zachodu i wracaj do Europy - tu jest twoje miejsce".
UsuńTo byłoby całkiem fajne spotkanie :-)
I prawdę mówiąc nie sądzę, aby Ryś tak szybko zrezygnował z realizacji swoich marzeń, z kariery w Hollywood. ( o czym już tu kiedyś rozmawiałyśmy). Ale zobaczymy.
Oczywiście, że nie rzuciłby wszystkiego tylko dlatego, że jakaś wtrącająca się w nie swoje sprawy fanka zaczęłaby mu o to wiercić dziurę w brzuchu. Ale co szkodzi uświadomić naszemu milusińskiemu, że za nim tęsknimy i spać po nocach nie możemy, że on tam sam, daleko, na drugiej półkuli...
UsuńNie umiem sobie wyobrazić, jaką by minę zrobił, gdyby jakaś dziewczyna rzeczywiście mu powiedziała tak, jak napisałam w swoim poście powyżej. ;-D Słysząc taką bezczelność, pewnie najpierw by pomyślał, że się przesłyszał, a potem po prostu się wkurzył i wyszedł bez pożegnania (lub żegnając się szybko a zdawkowo). A może wreszcie byłybyśmy świadkiem prawdziwej Ryśkowej furii (ta udawana, aktorska, wychodzi mu tak wspaniale, że uff)?
Myślę, że jego determinacji w rozkręcaniu kariery za Wielką Wodą nikt i nic nie jest w stanie powstrzymać. Chociaż mam wrażenie, że pod Twoją prośbą podpisałoby się więcej fanek z naszego kontynentu :-)
UsuńA jeśli chodzi o jego ewentualny pokaz furii, hmmm ciekawe jakie ma granice wytrzymałości, chociaż jak sam zauważył w tym wywiadzie ( http://richardarmitagecentral.co.uk/nautilus-magazine-dos-interviews-with-richard-luke-evans-graham-mctavish-and-more/ ) jak do tej pory był przez fanów traktowany „dobrze i uczciwie”.
Jego determinację jest w stanie powstrzymać tylko sama kariera, która albo okaże się nie taka, jak miała być, albo wypnie się na Ryśka, sprawiając tym samym, że wróci on na ojczyzny łono. Tymczasem w wywiadzie, który podlinkowałaś, mówi, że marzy o współpracy z niektórymi reżyserami i wymienia (niestety, niestety) same amerykańskie nazwiska. Zobaczymy, czy marzenia tych panów są zbieżne z Ryśkowymi.
UsuńCóż, fanki Ryśka są na ogół (mimo bardzo niegrzecznych myśli) osobami grzecznymi, kulturalnymi i nienachalnymi i chyba znakomitej większości z nich przez gardło by nie przeszła taka odzywka (nie mówiąc o tym, że mało która miała szczęście z Rysiem rozmawiać).
Hmm, testowanie Ryśkowych granic wytrzymałości... Na wielu poziomach... Na wiele sposobów... Zosia gdzieś się zmyła, a myślę, że chętnie rozwinęłaby ze mną ten temat ;-)))
Myślę, że celowo wymienił tych amerykańskich twórców; może jego agent poczynił już jakieś starania aby zrealizować jego marzenia. Ale zobaczymy jak ta kariera się mu potoczy.
UsuńHmm Kasieńko, …na wielu poziomach powiadasz… hmmm
Wiele poziomów, wiele sposobów - to daje mnóstwo możliwości - jeśli dołożymy do tego doskonałą formę Ryśka - to właściwie nie ma żadnych granic.
UsuńTaaak jest... ;-D Zaczynając od tej antresolki nad kawiarnią.
UsuńA ustronny stoliczek w kawiarni poza ciekawskimi spojrzeniami? Nie ma ryzyka - nie ma zabawy.
UsuńTen ustronny stoliczek właśnie na antresolce stoi. Ryzyko zawsze jest - antresolka może nie wytrzymać. ;-)
UsuńNa antresolce trzeba by tak spokojnie - nie przesadzać z testowaniem granic - przecież jakiś udźwig taka antresolka ma, więc takie małe teściki powinna wytrzymać.
UsuńCzyli na największe szaleństwa będzie sobie można pozwolić na poziomach najniższych - piwnicznych. Solidne, stare fundamenty są w stanie znieść wszystko. A jeśli jest to kawiarnia ulokowana w jakiejś przedwojennej kamienicy - tym lepiej. Stare, ceglano-kamienne mury i łukowate sklepienia dodają klimatu i jakie echa budzą...
UsuńW takim otoczeniu można by realizować fantazje w temacie Guy'a.
UsuńOch, człowiek poszedł umyć głowę a Wy z antresolki do piwnicy zeszłyście, doprawdy trudno za Wami nadążyć ;-) ech…więc lepiej będzie jeśli się już pożegnam życząc Wam gorących RAsnów.
Usuńa może jeszcze jedno zdjęcie wrzucę:
Usuńhttps://twitter.com/CineMovie/status/407021297839779840/photo/1/large
I takiej fance to dopiero można zazdrościć! Cała w Ryśkowych objęciach! :-* <3
UsuńTylko jeszcze za mała, żeby to docenić jak należy :-D
A piwnica w sam raz na Guyowe fantazje. Thorinowe też - prawie jak Erebor.
To biedne dziecko nie wie, jak ogromnej zazdrości jest teraz obiektem. RAmiona.
UsuńThorin jakoś mi się bardziej z łonem natury kojarzy - to chyba te piękne krajobrazy Nowej Zelandii tak na mnie działają. Rysiek w trawie, w kwiatach.
Coś mi zgrzyta w tym jak Richard tu wygląda, może dziwnie jasne włosy, może brak zarostu, szczupłość nieco przesadna?? nie wiem, ale usmiech piekny jak zawsze, czekamy na premiere :)
OdpowiedzUsuńPo prostu przyzwyczaiłyśmy się do włosów krótszych i ciemniejszych. Tutaj Ryś ma swój naturalny (mniej więcej) kolor, a ponadto dawno już chyba nie miał włosów tak długich, więc w jakikolwiek sposób ich nie zaczesze, będzie to dla nas w pewien sposób nowość.
UsuńFakt, dogolił się na to spotkanie. Kiedyś wreszcie musiał. Utrzymywanie zarostu w stanie permanentnie trzydniowym nie jest chyba łatwe (a na pewno swędzące, o czym wiem od znajomych płci męskiej). Mam wrażenie, że RA goli się tak ze dwa razy w tygodniu - a sesje zdjęciowe jakimś trafem wypadają wtedy, kiedy broda odrasta mu już co nieco.
Ryś zawsze był szczupły, Anno, a przy jego wzroście i tu w towarzystwie niższych osób jeszcze bardziej to widać. A włosy, no cóż, ślicznie lśnią swoją bardziej naturalną barwą, jak słusznie zauważyła Kasieńka.
UsuńTo może jeszcze jedno, zachwycające zdjęcie, z wyraźnym wskazaniem na RA rzęsy ;-)
OdpowiedzUsuńhttp://crystalchandlyre.tumblr.com/image/68669093027
Hm, to zdjęcie jest dla mnie jakieś dziwne. Tak jakby proporcje zaburzone były.
UsuńRzęsa Ryśkowa długa rzeczywiście jak nie rzęsa, a wodorost conajmniej, ale i nos (by kontynuować wodny temat) na tym zdjęciu dziwnie mi kaczy dziobek przypomina. Może to kwestia oświetlenia, bo cienie pojawiają się w najdziwniejszych miejscach - m.in. u nasady nosa właśnie.
O, i siwizna się panu RA na skroniach sypnęła - ot, takie oszronienie ozdobne, by w bożonarodzeniowy nastrój z wolna nas wprowadzać.
Ryś ma długie rzęsy a przy tym oświetleniu, faktycznie wydają się jeszcze dłuższe. Co do nosa, to myślę, że zdjęcie uchwyciło moment lekkiego poruszenia Rysia. No a włosy, och czysta rozkosz. Tak pięknie połyskują (te siwe też ;-)), i te lekkie loczki z tyłu…że o uśmiechu nie wspomnę…Teraz czekam na oficjalne zdjęcia, które mam nadzieję będą w lepszej jakości.
UsuńTratatatam, stało się!!!!
UsuńOto "nadejszła" wiekopomna chwila, kiedy Ania przekonała się do nowych włosów Ryśka! Więcej, jest nimi zachwycona! Rozkoszuje się! Loczki jej się podobają! Zakreślam ten dzień w kalendarzu na czerwono. :)))
No tak - zdjęcie rzeczywiście jest trochę rozmyte, co widać po Ryśkowym lewym policzku.
Czekajmy - mam nadzieję, że fotografom przeszła copyrightowa wścieklizna i że się doczekamy.
Ha ha ha a nie mówiłam, że nauczę się je lubić ;-) (ufff, jednak jestem reformowalna ;-)) a w tak zaczesanych Ryś naprawdę wygląda rewelacyjnie, chyba, że to przez tą jego radość emanującą z tego zdjęcia. ;-)
UsuńInnymi słowy: czego by Ryś nie zrobił, jakiej fryzury sobie nie wyhodował, wystarczy, że uśmiechnie się promiennie, a już jesteś w stanie wszystko zaakceptować, nieprawdaż?
UsuńCoś w tym jest Kasieńko. ;-) I czasem, jeśli chodzi o RA, naprawdę jest mi trudno być obiektywną;-)
UsuńWitam moje koleżanki. Ja też już zaakceptowałam Ryśkowe długie włosy, ale wydaje mi się że albo w Ameryce jest teraz taka moda na długie zaczesane do tyłu włosy, albo wszyscy panowie grają w tym samym filmie.
UsuńI bardzo dobrze - mało jest spraw, w których musimy być obiektywne i kierować się "zdrowym pomyślunkiem"? Przecież dla równowagi musimy mieć jakieś wymykające się kontroli naszego umysłu szaleństwo. Lepszego od RA-manii do tej pory nie znalazłam.
UsuńWitaj Jolu,
UsuńA może to i jedno i drugie;) Co do nowego projektu, to musimy poczekać, aby sprawdzić czy faktycznie potrzebne były Ryśkowi dłuższe włosy, co do męskiej mody nie będę się wypowiadać, zbyt mało o niej wiem.
Dziękuję Zosiu za tą „równowagę” :* Też bardzo lubię moją RAobsesję ;-)
UsuńO, witajcie! Właśnie pisałam, Zosiu (patrz wyżej), że gdzieś się zmyłaś.
Usuń(Hm, bardzo treściwy ten mój post, a jak wiele do dyskusji wnosi!)
Co do jego szczupłości Aniu to nie zawsze był taki. Pamiętasz "Dom na wrzosowisku".
UsuńW tym filmie Rysiek trochę był zaokrąglony.Podobno do Spooksów musiał schudnąć dość dużo (ok 25 kg) by wyglądać na człowieka, który spędził 8 lat w sowieckim więzieniu.Sylwetkę nadal ma nienaganną, trzyma formę.
Jolu, aż 25 kg to on nie zrzucił. Mówił w wywiadzie, że musiał schudnąć "about a stone", czyli ok. 6,35 kg, co przy jego wzroście nie jest aż tak drastyczne:
Usuńhttp://www.richardarmitageonline.com/articles/InsideSoap20081021.html
Ciekawe, czy w "Domu na wrzosowisku" ta jego misiowatość rzeczywiście była wynikiem odrobiny tłuszczyku, czy tylko młodzieńczej (jeszcze) pyzatości i/lub noszonych warstwowo roboczych ciuchów.
Faktem jest, że w Spooksach nr 7 wyglądał strasznie chudo. Jeśli chodzi o jego Johna Standringa, to myślę, że strój ( gruba koszula, sweter, kurtka) i jego rozczochrane włosy miały wielki wpływ na to jak postrzegamy tą postać.
UsuńTelefon mnie oderwał od interesującej dyskusji - Kasieńko, jesteś mistrzynią w nadawaniu słowom nowych znaczeń: testowanie mogłoby być równie interesujące jak majsterkowanie.
UsuńNa plan Spooksów wbiegł prosto z "Robin Hooda", a tam, w węgierskich lasach, jazda konna i wymachiwanie białą bronią pozwalało mu trzymać idealną linię, więc kiedy jeszcze dodatkowo się odchudził... to efekt wystających żeber gotowy. Bo twarz to można doskonale odpowiednią charakteryzacją wyszczuplić nie do poznania.
UsuńZresztą, jak się bardzo wczuwał w rolę Guy'a wiecznie nieszczęśliwego to apetytu chyba za bardzo nie miał.
UsuńPrzyjmuję to, Zosiu, za komplement...
UsuńCóż, efekt kilku lat pracowania z erotomanem-gawędziarzem. Po pewnym czasie doszliśmy do takiej biegłości, że każda, najniewinniejsza nawet rozmowa na zupełnie dowolny temat miała drugie dno (ku radości i głupawce pozostałych pracujących w pokoju osób).
Nie sądzę, Zosiu, żeby wczuwał się aż tak. Rysiek lubi sobie zjeść. Więcej - lubi dobrze zjeść, a w dodatku kalorie były mu potrzebne do tej dość wyczerpującej fizycznie roli (i tak je spalał, trzęsąc się na końskim grzbiecie). Mógł ewentualnie nie mieć apetytu ze względu na upał (który był podobno nie do wytrzymania).
UsuńPewnie jest mięsożerny - takie mięśnie potrzebują białka. Wyobraziłam sobie jak Rysiek się trzęsie na końskim grzbiecie i te kalorie tak z niego wypadają.
UsuńKasieńko, oczywiście, że komplement. Mam wielu znajomych, dla których wszystko ma wiele znaczeń - rozmowy zawsze są bardzo interesujące.
Tak, z Ryśka jest mięsożerca. Tatarka nawet lubi. Chętnie bym mu przygotowała - taki porządny - z siekanej polędwicy, z cebulką i jajeczkiem.
Usuńhttps://www.collarcitybrownstone.com/2013/01/raw-meat-eating-richard-armitage.html
Ależ fanki-wegetarianki zawyły, kiedy się o tym dowiedziały! :-D A Zachód szeroko rozumiany też ze zgrozy zamarł, bo jakże to: surowe mięso jeść! Dla nich to niemalże sport ekstremalny.
Ale na sushi (rybia surowizna przecież) to już nosami nie kręcą. Ani na prawie surowe steki. Ani na carpaccio.
Otóż to: zamawiają sałatkę z light majonezem ale z boczkiem - u nas zakłamanie kulinarne mniejsze - tym bardziej Rysiek powinien wracać do Europy. Mogłabyś mu tego tatarka na antresolce zapodać dla wzmocnienia albo odzyskania sił.
UsuńTrzeba ułożyć dobre menu, by przyjąć u nas Ryśka, jak należy. Tatar na pewno na przystawkę pójdzie. Albo na drugie śniadanie - z chrupiącą bułeczką.
UsuńTatara to lepiej po testowaniu, niż przed - mięso lubi między zęby włazić. Do tego jeszcze nawet najłagodniejsza cebulka swój zapaszek zostawia. Chyba że dotrzymamy mu towarzystwa i zjemy to samo, wtedy nic nie będzie czuć.
Kasieńko, przepraszam bardzo czy na tej antresolce to my we troje? No to ona rzeczywiście może nie wytrzymać. A tatar rzeczywiście może lepiej po.
UsuńNo przecież mówiłam (pisałam), że samolubna nie jestem :DD
UsuńDobry z Ciebie człowiek Kasieńko, czułam to od razu. Rzeczywiście - dzięki Ryśkowi doświadcza się ciągle czegoś nowego.
UsuńOj przepraszam, ale coś mi się pomyliło z tym kilogramami. Zmyliła mnie jego pyzowata twarz.
OdpowiedzUsuńChociaż w każdym filmie patrzyłam na niego jak ciele na malowane wrota.
Dzisiaj zrobiłam sobie krótki przegląd filmów w których grał a które mam na dysku.
Zawsze będzie mi się podobał i zły Guy i słodki John.
Rysiek każdemu "swojemu" bohaterowi nadaje jakąś cechę, która nam się podoba (i nie chodzi tylko o jego piękną fizys i resztę zewnętrznej powłoki). Mimo że trudno znaleźć dwie bardziej odmienne charakterologicznie postacie niż Guy i John, to do każdego z nich czuje się wielką sympatię - do Johna, że jest takim z gruntu porządnym człowiekiem, a do Guya, że to typowy "zły chłopak" i mroczny s*syn. John do stałego, spokojnego i ciepłego związku, Guy na krótki a płomienny romans.
UsuńJa naiwnie sądzę, że Guy był jeszcze do uratowania w sensie "duszy" - to ciągle nr one moich fantazji i tak łatwo ich nie porzucę. John zasługiwał na prawdziwą, wielką miłość.
UsuńObaj zasługiwali mimo diametralnych różnic.
Był do uratowania, bo sam chciał być uratowany - stąd ta jego desperacka, obsesyjna niemal potrzeba miłości. Szkoda tylko, że skierowana w zupełnie nieodpowiednią stronę. Ale skąd miał, biedny naiwny, wiedzieć, że Marian wodzi go za nos i pogrywa z nim wręcz nieprzyzwoicie?
UsuńO Guyu to trudno jest NIE fantazjować. Najdziksze myśli same się z podświadomości na wierzch mózgu pchają i przez rozmaślone oczy wylewają na świat.
A marzenia o Johnie też mogą być niezłe. Czytałam dwa naprawdę dobre fanfiki, będące właśnie efektem tych marzeń - kawał przyzwoitej prozy, z napięciem budowanym tak, że od monitora nie można się było oderwać.
No, niestety - to było ze strony Marian podłe - dobrze się jej Guy zapytał, czy kiedykolwiek zastanawiała się co on myśli i czuje? Jej śmierć martwiła mnie tylko ze względu na wpływ, jaki to będzie miało na Guy'a.
UsuńFanfiki - w języku ojczystym Ryśka, czy naszym? Domyślam się, że to pierwsze, niestety.
No i okazało się, że śmierć Marian miała na Guya wpływ wręcz zbawienny, bo i włosy mu od tego urosły, i stroje bardziej wymyślne zaczął nosić ;-P A na poważnie, ta emocjonalna szarpanina Guya była aż bolesna. Żal mi go było przeokropnie. Dla mnie najlepsze rozwiązanie ostatniego odcinka II serii wyglądałoby następująco:
UsuńW momencie, kiedy Marian krzyczy Guyowi prosto w twarz, że woli śmierć niż małżeństwo z nim i że kocha Robin Hooda, Guy przez chwilę przyswaja tę informację, odwrzaskuje jej: "A *** mnie to obchodzi!", po czym obezwładnia ją, przerzuca przez grzbiet koński, odjeżdża i siłą poślubia. Popłakałaby i przestała, a Guy, wiedząc, jaka z niej żmijka, nie dawałby się już tak wodzić za nos.
Fanfiki oczywiście w języku ojczystym. Nie obiecuję, ale może jak kiedyś pokuszę się o tłumaczenie, to Ci podeślę.
Będę wdzięczna bardzo.
UsuńJa wolałabym, gdyby ją sorry za wyrażenie olał totalnie, a na horyzoncie pojawiła się jakaś fantastyczna amazonka i po serii pościgów, bijatyk - w trakcie, których zaczęło by iskrzyć - Guy by zrozumiał, że Marian to było fatalne zauroczenie z okresu,gdy był po złej stronie mocy a dopiero teraz to jest prawdziwa miłość, bo on uwolnił się chociaż z kilku demonów przeszłości i potrafi kochać bez tego demonicznego bagażu.
Wiesz, ja jestem przyzwyczajona do wizji średniowiecza bardziej zgodnej z prawdą historyczną niż to, co pokazane zostało w serialu, więc wszelkie moje fantazje na ten temat troszeczkę poprawiają to, co zostało przez filmowców sknocone. Fantastyczna amazonka jak najbardziej wpisuje się w klimat serialu, ale już raczej nie w historyczny XII w., dlatego moje Guyowe marzenia wyglądają ciut inaczej.
UsuńIstnieje też możliwość, że gdyby Meg nie zginęła - to może by coś z tego było. Twórcy tego serialu nie znają chyba pojęcia:prawda historyczna - nawet nie udawali. Szkoda. Mogłyśmy mieć 3 sezony dobrego serialu wypełnionego Ryśkiem. To, co zrobili, to podpada pod paragraf - ma dużą szkodliwość społeczną - można by ich oskarżyć o straty moralne.
UsuńNie wiem dlaczego Rysiek w większości wybiera role nieszczęśliwie zakochanych facetów.
OdpowiedzUsuńMyślę, że tak naprawdę w życiu jest szczęśliwym człowiekiem który kocha i jest kochany, tego mu życzymy.Chociaż nic na ten temat nie mówi, jest skryty i oddziela życie prywatne od zawodowego.
Co mu się chwali, ale w Ameryce gwiazda jest celebrytą i jego życie prywatne jest wystawiane na widok publiczny.
Nawet N&S powinni scenarzyści bardziej rozwinąć romans Johna i Margaret, a tak widz musi sobie pofantazjować i samemu dopisać zakończenie.
Cóż, ciekawsze są filmy o miłości nieszczęśliwej niż udanej od samego początku. I bohaterowi można współczuć, i taka szarpanina uczuciowa jest wyzwaniem aktorskim dla grających.
UsuńMam nadzieję, że Rysiek jest szczęśliwy, i też szczerze mu życzę udanego życia uczuciowego, bo po prostu na nie zasługuje.
Jeśli jego kariera w Stanach się rozwinie, to niestety, ciężko mu będzie zachować prywatność i wtedy, chcąc nie chcąc, dowiemy się ze szczegółami, z kim, kiedy i dlaczego.
Scenarzyści i tak już ten romans rozwinęli, "ubarwiając" ku naszemu nieustannemu zachwytowi scenę peronową. Ale jakie miłe są te fantazje z "zakończeniami" N&S. Poza tym, co oczywiste, ciekawi mnie też bardzo, jak układały się relacje pomiędzy dwoma paniami Thornton. Obie to kobietki z charakterem - mogło być ciekawie.
Znalazła w necie jeden fafik dotyczący N&S (http://northandsouth2004.com/) tłumaczony (http://translate.google.pl/translate?hl=pl&sl=en&u=http://northandsouth2004.com/%3Fp%3D1438&prev=/search%3Fq%3Dhttp://northandsouth2004.com%26client%3Dopera%26hs%3D0L2
OdpowiedzUsuńDziękuję! Będzie co czytać - już się cieszę!
UsuńTłumaczenie przez wujka Google - ha, no to trochę śmiechu też będzie :DDD
Ja już mówię Ra-Guy snów.
OdpowiedzUsuńDobranoc, Jolu.
OdpowiedzUsuńSama też się chyba pożegnam, bo już poniedziałek :)
No to śpimy. Niech się Wam RA przyśni.
Usuń