Przypuszczam, że większość z Was, czytając komentarze do tego posta, miała już możliwość zapoznania się z próbką twórczości Kate, czytelniczki
tego bloga. Jednak ja nie chciałam, aby to z czym podzieliła się z nami Kate zginęło w
czeluściach komentarzy, a i Kate była tak miła, że zgodziła się, aby umieścić
jej fanfika w dzisiejszym poście. I oto w całości fanfik jej autorstwa. Miłej
lektury. :-)
Weszła do domu cicho, niezauważona. Powinna być o tej porze w pracy, lecz w południe padła cała sieć komputerowa i nijak nie można było tego naprawić od ręki. Cieszyła się, bo bardzo tęskniła za mężczyzną, który jakiś czas temu cudownie odmienił jej życie i ubarwił je po latach nudnej egzystencji i czekania na niemożliwe. A jednak, niemożliwe stało się możliwe i teraz dzieliła swój świat z Nim. Gdy przekroczyła próg domu, czuła jego obecność. Czuła jego zapach, trudny do opisania, ale tak bardzo działający na jej zmysły, sprawiający że przestawała myśleć racjonalnie. A przecież w pracy, poza domem była twardo stąpającą po ziemi kobietą, realistką… Kiedy jednak był obok niej, ulegała magii jego hipnotyzującego spojrzenia i marzyła tylko o tym, by wcielił się w jedną ze swoich ekranowych ról i zrobił z nią, czego tylko zapragnie…
Stała teraz w drzwiach pokoju, w których zwykł przygotowywać się do pracy. Bycie aktorem nie jest łatwe, ale bycie Z aktorem bywa jeszcze trudniejsze. Ciągła nieobecność, przejmująca tęsknota w momentach, kiedy był daleko od niej na planie filmowym, i ta nieznośna myśl o otaczających go pięknych kobietach, które nie raz musiał zgodnie ze scenariuszem dotykać, całować, wyznawać miłość… Starała się o tym nie myśleć, poza tym wiedziała że tak naprawdę pragnie i kocha tylko ją. Wiedziała też to w tym momencie, kiedy patrzyła jak w skupieniu czyta pokaźny plik kartek, mrucząc coś pod nosem. Dobre kilka minut spędziła wpatrując się w tył jego głowy, patrząc na jego lśniące włosy i marząc o tym, by zanurzyć w nich swoje palce i wdychać ich zapach. Ten mężczyzna był spełnieniem jej największych marzeń, a teraz był na wyciągnięcie ręki… Na palcach podeszła do niego bezszelestnie i ucałowała go w czubek głowy. Mężczyzna drgnął, trochę przestraszony – nie spodziewał się nikogo w tym momencie.
- Witaj, kochanie – szepnęła, uśmiechając się lekko – Przeszkadzam?
- Ty? Nigdy – odparł, chwytając jej dłoń i składając na niej pocałunek – Długo jesteś?
- Jakieś 7 minut.
- Znowu to robisz…
-Co?
- Patrzysz na mnie, kiedy nie widzę!
- Richard, nie potrafię inaczej – roześmiała się – Patrzę na ciebie, kiedy czytasz, budzę się przed tobą i patrzę, jak śpisz, patrzę jak jesz, patrzę przez okno jak wychodzisz do sklepu po bułki i nie odchodzę od okna póki nie znikniesz mi z horyzontu, patrzę jak rozmawiasz przez telefon, patrzę jak jesteś seksowny w każdej prozaicznej czynności. Nie patrzyłam na ciebie jeszcze tylko w toalecie.
- Może tak jest lepiej – mężczyzna przekonująco udał gniew – Nie mam przez ciebie ani odrobiny prywatności!
- Masz rację… Uwielbiam podziwiać też twoje ciało przez drzwi od prysznica…
- Jesteś gorsza niż wszystkie plagi egipskie! Co mogę zrobić, żebyś się ode mnie oderwała i spojrzała choć raz na kogoś innego!?
- Hmmm… Może załatw mi randkę z jednym z twoich siostrzeńców, Królu spod Góry?
- Czekaj, miałem gdzieś numer do Bombura, na początek powinien ci wystarczyć.
- Wolę już chyba Robin Hooda.
- To Sir Guy ci nie wystarcza? – Richard zmienił ton i jego twarz ściągnął grymas powagi, by po chwili pojawił się na niej charakterystyczny ironiczny uśmieszek i błysk w oku.
- Cóż… Dziś wolę Thorina i jego Arcyklejnot – wyszeptała, ledwie łapiąc oddech pod presją jego nieziemsko seksownego spojrzenia.
- Arcyklejnot jest bardzo, bardzo głęboko schowany… - mężczyzna pociągnął swą ukochaną by usiadła tuż obok niego – Co powiesz na… Wędrówkę do Samotnej Góry?
Nie czekając na jej odpowiedź, chwycił jej stopy i postawił tuż obok siebie. Powolnym ruchem przesuwał swe dłonie wzdłuż jej nóg, patrząc jej głęboko w oczy. To było trudne doświadczenie, bo bardzo chciała zachować powagę i spokój, jednak jego spojrzenie było przeszywające jak strzała, czasami bywało zimne jak stal miecza ale też i gorące jak ogień. Ten człowiek był wielką zagadką, ale tak bardzo uwielbiała jego setki twarzy, jego wszystkie role w które wcielał się całym sobą, i które potrafił również odgrywać w domu, tylko przy niej i tylko dla niej… Teraz był tuż obok i patrzył na nią wzrokiem pełnym dumy, jego twarz była pełna majestatu i dostojności. Tak, zdecydowania podniecał ją Thorin Dębowa Tarcza, i mimo braku długich, falujących włosów oczyma wyobraźni widziała go takim właśnie. Jej osobisty król… Król jej serca. Richard patrzył uparcie w jej oczy, po czym zjechał wzrokiem niżej, jednocześnie kierując swe piękne dłonie w górę jej nóg.
- Erebor – mruknął niskim głosem, patrząc na jej podbrzusze. Dostrzegł, że pod cienkim materiałem sukienki kobieta cała się trzęsie – Mój dom…
Prawie odpłynęła, słysząc te słowa wypowiedziane w tak zmysłowy sposób. Zawrót głowy skutecznie odwrócił jej uwagę od jego dłoni, które już dotarły pod sukienkę. Jego długie, szczupłe palce już miały kontynuować wędrówkę, kiedy kobieta na moment odzyskała świadomość i odepchnęła ręce ukochanego, który spojrzał na nią z nieskrywanym zdziwieniem.
- Co jest? – zapytał groźnie.
- You have no right to enter that mountain – wyrecytowała z pamięci kwestię Barda, usiłując złapać oddech i brzmieć poważnie. Na nic się to nie zdało, bo jej głos drżał pod wpływem jego dotyku. Richard uśmiechnął się pod nosem, po czym spoważniał, spojrzał na nią spod brwi i twardo odparł:
- I have the only right…Dostrzegł, że jego słowa działają na nią niesamowicie, toteż mówił dalej, rozpoczynając od nowa wędrówkę dłoni do celu:
- Muszę dotrzeć do Góry, by zniszczyć smoka… Odnaleźć Arcyklejnot, odzyskać tron, odzyskać królestwo, które odebrano mojemu dziadkowi i ojcu… Jestem prawowitym Królem pod Górą, władcą Ereboru, potomkiem Durina…
- Boże, co ty ze mną robisz – usłyszał nagle. Uśmiechnął się szeroko.
- Odbieram to, co mi się słusznie należy – odparł – Na brodę Durina, dziadek nie mówił mi że władza tak działa na kobiety…
- To TY działasz, Rysiu, i jeśli zaraz nie zdobędziesz Ereboru, to na wszystkie świętości, na koronę Thranduila, na laskę Gandalfa, na gniazdo pająków, na głowę Azoga przysięgam ci, że dokona tego twój własny siostrzeniec!
- Który? – Richard przekrzywił głowę z rozbawieniem – Kili to dzieciak, a Fili… No cóż, myślałem że nie lubisz blondynów.
- Mam słabość do wszystkich potomków Durina – odparła przekornie.
- No proszę… Myślałem, że pragniesz MOJEGO Arcyklejnotu…
- Tylko ciebie pragnę królu – zawołała w końcu rozpaczliwie – Ciebie, twojego Arcyklejnotu, twojego Orkrista, twojego spojrzenia i głosu… Rób ze mną, co zechcesz, tylko mów do mnie cały czas…
Mężczyzna ponownie uśmiechnął się. Zdecydowanie podobała mu się władza, jaką miał nad tą piękną kobietą. Dla niej mógł być wszystkim i każdym, mógł wcielać się w każdą rolę, robić to, czego ona pragnie, czego potrzebuje. Uwielbiał doprowadzać ją do szaleństwa i naprawdę polubił to domowe wcielanie się w swoje ekranowe postacie. Choć tak naprawdę wiedział, że przede wszystkim kocha jego samego – nie Thorina, nie Guya czy inne fikcyjne postacie – tylko jego, Richarda. To jego uśmiech zawładnął jej sercem i wiedział, po prostu czuł, że ta kobieta zrobi dla niego wszystko.
O, czyli jestem zamieszczona :)
OdpowiedzUsuńKorzystając z tego, że mój jakże skromny fanfik jest umieszczony w osobnym poście (dziękuję Aniu) to szybko tutaj odpowiem na komentarze spod poprzedniego posta, żeby nie rozwlekać się tam, gdzie toczyć się powinna przecież dyskusja o nakryciach głowy:
Rebecco, czytanie o Ryśku/myślenie o Ryśku - tego się nie da zrobić "po cichutku, chyłkiem, boczkiem, aby nikt mojego uśmieszku nie zauważył" :) Przyznam Wam się szczerze, że w niedzielę będąc w kościele (niech mi Bóg wybaczy) odruchowo miałam w głowie Ryśka w postaci Thorina i Sir Guya, i w momencie, kiedy ludzie skupiali się na Sakramencie, ja... powstrzymywałam uśmiech rozmarzenia. Wiem, tak się nie robi. Ale to silniejsze ode mnie! I oczyma wyobraźni widziałam Thorina w sytuacji... no, takiej, że w każdym razie nie powinien tego robić kiedy siostrzeńcy są tuż obok ;) A potem widziałam ten cudowny uśmiech Sir Guya i nie wiem, czy ktoś obok to zauważył, ale trochę odpłynęłam. No cóż, wypadek przy pracy. Choć przyznam Wam się, że to w kościele miewam najwięcej dzikich pomysłów odnośnie mojego pisarstwa. Mniejsza z tym - odpowiadając Eve powiem, że mnie Thorin i wszystko, co z nim związane, ZAWSZE kojarzyło się dość specyficznie, tzn z nutką erotyki. No tak działa na mnie nasz Król, więc skojarzenia z Arcyklejnotem i Orkristem to dla mnie norma ;) I "Dębowa Tarcza" też w jakiś niejasny sposób kojarzy mi się podobnie... A pomysł Ani z opisaniem "przygody w górach" jest świetny, choć ostatnio błąka mi się po głowie Thorin, konkretnie Thorin podczas wędrówki do Ereboru. Powiedzcie, chciałybyście, żeby po drodze (np po walce olbrzymów w górach z 1 części) Thorin znalazł sobie jakąś niezłą laskę? I żeby poszły iskry, był płacz, rozstania, emocje, oczywiście nieustępliwa duma Thorina, ale całkowicie inny od książkowego happy end? Mały "baby boom" i potomek rodu Durina w brzuchu ukochanej? Plus wątek poboczny - mezalians Kiliego z Tauriel :D Wiem, może mnie poniosło, ale tak pytam o opinię. Mam natchnienie na Thorina i muszę je wykorzystać ;)
Dzięki Kate za zgodę na zamieszczenie tutaj Twojego opowiadania:)
UsuńW bardzo ciekawych miejscach wena Cię dopada:) Ale najważniejsze, że ją masz, więc pisz! I jeśli wygodniej Ci pisać o Thorinie i jego walecznym sercu:) to nie powinnaś zmuszać się go innej RA postaci. A jak widzę, my tu bardzo chętnie Twoje opowiadania przeczytamy:)
Jak to Dębowa Tarcza kojarzy się podobnie, lecz niejasno? Wszakże Dębowa Tarcza to przydomek klaty i kaloryferka Thorina, twardej, szerokiej i odpornej. Ha!
UsuńKate, myślę, że wyrażam tu opinię Zrysiowanego ogółu: masz pełne błogosławieństwo.
OdpowiedzUsuńCo do myśli "nie na miejscu" w Kościele - nie przejmuj się, u mnie to norma. Im większe święto - tym myśli mniej święte.Taka równowaga wewnętrzna. Na temat Dębowej Tarczy i Orkrista to toczyły się tu na blogu ogniste dyskusje (krasnoludzki kalendarz - co Ryś miał umieszczone strategicznie: Dębową Tarczę czy Orkrist? Kwestia proporcji, rozumiesz).
Kate, Zosiu, zgadzam się z Wami w zupełności. W kościele zazwyczaj miewam myśli "nieodpowiednie":), i zdarza mi się odpłynąć. Dyskusję o krasnoludzkim kalendarzu pamiętam, podobnie jak Rysiową minę, gdy o nim opowiadał. Co też takiego mu po tej pięknej głowie chodziło?:)
OdpowiedzUsuńJa przyznaję, że ZAWSZE miałam jednoznaczne skojarzenia z Orkristem i myślę Kate, że dobrze to rozumiesz.
A są w ogóle jakieś inne możliwe skojarzenia z Orkristem? ...
UsuńKate, "chyłkiem boczkiem" dotyczy czytania w pracy - wszak nie mogę się tak wyszczerzać i wywracać oczami, gdy inni marszczą sie poważnie nad swymi laptopami. Rozumiem, że Twego fanfiku o Thorinie - z uwagi na ..częste wywijanie Orkristem właśnie - już kompletnie nie można bedzie czytać w pracy. I dobrze! Czekam z niecierpliwością. Aż żal, by sie tak urodziwy krasnolud jak Thorin marnował w celibacie. Tylko skąd ta laska sie weźmie w górach, po walce olbrzymów? Zdaje się, że zaraz potem Thorin z całą ferajną wpadli do groty goblinów. A nie sądzę, abyś przeznaczyła mu nawet najatrakcyjniejszą predstawicielkę tego własnie gatunku. :))
Dziewczyny, jak ja Was kocham za to, że też kochacie Orkrista :)
UsuńA co do laski to nie wiem, skąd ją wytrzasnę (może Thorin uratuje ją z oślizgłych łap goblinów?), ale gorzej będzie z jej rasą: elficą być nie może ani człowiekiem, bo majestat Thorina niby wielki ale sam rozmiar zainteresowanego (mówimy o wzroście a nie wymiarach Orkrista żeby była jasność) imponujący nie jest, więc jego, jak już wspomniałam, majestat nie zniósłby chyba stawania na krześle by pocałować ukochaną. A i dziewczyna doznałaby urazu kręgosłupa od ciągłego schylania się. Hobbicica z kolei odpada ze względu na mało estetyczne stopy, prawda? No bo wyobraźcie sobie, Thorin budzi się rano a spod kołderki wystaje ogromna, owłosiona stopa w rozmiarze 48... So romantic ;) Krasnoludka z zarostem na twarzy... Chyba też porzucę ten pomysł. Reszta mieszkańców Śródziemia (jak orkowie czy gobliny) raczej do seksownych nie należą i wątpię by podbiły serce Thorina. Jedyne wyjście, to mieszanka hobbita z człowiekiem - rozmiar hobbita a stopy jak najbardziej ludzkie. Myślę że to by Thorinowi odpowiadało ;)
Droga Kate, ja zdecydowanie optuję za ludzką kobietą - kiedyś już rozmawiałyśmy o tym na blogu - między Thorinem a np. mną jest tylko 13cm różnicy - Thorin nosi głowę wysoko, ja kręgosłup mam wprawdzie krzywy ale za to wyćwiczony i giętki. Obyło by się bez krzesła. Zgadzam się z Tobą, że zarośnięta krasnoludka absolutnie nie, elfka zdecydowanie za wysoka, wizja owłosionych stóp splątanych ze stopami Thorina trochę przerażająca. Drogą eliminacji wychodzi na prowadzenie kobieta rodzaju ludzkiego - wzrost i stopień owłosienia optymalny. Ponadto mądra kobieta wiedziałaby jak sprawić, żeby Thorin czuł się górą i miał poczucie władzy absolutnej. Jego królewskie ego by nie ucierpiało a wręcz przeciwnie - byłoby mile połechtane.
UsuńCo do kwestii: skąd by się ta kobieta tam wzięła? No, cóż niezbadane są wyroki boskie, a jak się jeszcze biała i czarna magia w to wmiesza, to wszystko może się zdarzyć.
Kate, znowu podczytuję Twój fanfik...
UsuńMam coś dla Ciebie - http://www.youtube.com/watch?v=T3y1STNZsM8.
Spójrz na 7.45 do 7.53 Nie wiem "how strong your English is", ale akurat w tym momencie Ryś w taki sposób odpowiada na pojawiajace sie na ekranie pytanie, jak im sie podobało granie postaci z Hobbita, że... wymiękam po prostu.
Raptem mówi cztery słowa ("immensely, we still are", co wolnym tłumaczeniu zabrzmiałoby w stylu "ogromnie, ciągle nam się podoba").... ten uśmiech, to spojrzenie, ten tembr głosu... diabelnie seksowny. Nie sposób mi było nie skojarzyć jego odpowiedzi z Twoim fanfikiem :))).
Masz rację Rebecco, ton odpowiedzi jak z kosmosu. Idealnie pasuje do fanfika Kate. Z takim głosem i spojrzeniem Ryś nawet czytając książkę telefoniczną może doprowadzić człowieka do stanu galaretki (całej drżącej).
UsuńAha, przepraszam Rebecco, że nie odpowiedziałam wczoraj na Twoje pytanie, ale musiałam Johna parę razy namydlić i spłukać, namydlić i spłukać,....więc sama rozumiesz. Trochę to potrwało.
UsuńO tak, zapach owiec trwały jest :)
UsuńZaraz potem Bilbo zaczyna swoją wypowiedź - i to w jakim nie byłaby języku ! - przy tych krótkich, diablo męskich słowach Ryśka, wydaje się ona szczebiotaniem przedszkolaka.
Całkowicie się z Tobą zgadzam Rebecco. Zestawienie głosów jest zabójcze dla Bilba:) A Rysio brzmi...Jak Rysio. Tak męsko, że aż ciarki chodzą. Choć moim ulubionym "głosowym momentem" jest ostatnio scena odjazdu Margaret po śmierci ojca. Tego "look back, look back at me" mogłabym słuchać na okrągło.
UsuńIstotnie, roześmiałam się jak się MF odezwał. Po prawdzie, bynajmniej nie ujmując mu talentu, bo jako Bilbo jest doskonały, to przy RA wygląda trochę jak przedszkolaczek- szczególnie w tych pastelowych ubrańkach i kapelusikach. Facet ma do siebie dystans i olbrzymie poczucie humoru. No, ale dla nas przy Ryśku każdy schodzi na dalszy plan, jakim by nie był extra facetem. Trafiłam niedawno na świetne zdjęcie obu panów:ubrani w podobnej kolorystyce, Martin obejmuje Ryśka i trzyma rękę na jego ramieniu - widać przyjacielsko/kumplowskie/ludzkie porozumienie. Dwóch bardzo różnych a w jakiś sposób jednak podobnych do siebie facetów. Niestety jestem nierozgarnięta w pewnych dziedzinach i umieścić zdjęcia na blogu nie potrafię.
UsuńEve, wszystko z zestawieniu z Rysiem jest zabójcze dla Bilba niestety - to, Ryś jak siedzi, jak operuje dłońmi, jak przekrzywia zgrabnie ostrzyżoną głowę, jak mu się bary rysują pod koszulą...
UsuńA "look back" też uwielbiam :))
Przy "look back, look back at me" zawszę płaczę rzewnymi łzami - ból w oczach Johna w połączeniu z intonacją wypowiedzi jest zabójczym połączeniem.
Usuńwitam,nie mogę przejść obojętnie nad doborem rasy uratowanej przez Thorina kandydatki do ognistego romansu...od TH jest to dla mnie i tu poproszę o wyrozumiałość Te które na genetyce nie obgryzały paznokci z nudów-hobbitka,która wśród protoplastów miała ...elfkę,dzięki czemu Jej uszy są lekko spiczaste a stopy nieowłosione i w dodatku w rozmiarze góra 39,co krasnoludowi na pewno nie przeszkadzałoby,z uwagi na wielkość Jego stóp,od roku mam w głowie całą Ich historię-Thorina i Brandenwilli-nie ich stóp,a ZRYSIOWANE odwiedzam chyba od kwietnia,pozdrawiam.Badyl
OdpowiedzUsuńHa, każdy w końcu trafia na blogu na coś, wobec czego musi zareagować. Witaj! Pomysł dobry, tylko, że niestety już mnie Kasieńka kiedyś uświadomiła, że w żadnych źródłach nie ma najmniejszej wzmianki o łączeniu się ras. Fakt, Arwena zrezygnowała ze swej elfiej nieśmiertelności, żeby móc być z Aragornem. Ja jednak optuję za wersją ludzkiej kobiety dla Thorina.
UsuńAnonimowa alias Badyl zapraszamy, zapraszamy, częściej niż za kolejne 10 miesięcy :))
UsuńJa skłaniam sie do Twojej opcji, Zosiu,.. niechThorin spotka jakąś filgranową kobietkę, drobniutką a kształtną niczym Baśka Wołodyjowska. Moze być równie waleczna. I nam będzie raźniej, że to przedstawicielka właśnie naszego gatunku wtula sie w futro na jego barach podczas zimnych nocy wędrówki.
Gdzie Kate? Czy już pisze? :)))
Pamiętam wyjaśnienia Kasieńki,ale połączenie rasy ludzkiej i krasnoludzkiej wobec powyższego też bardzo możliwe nie jest,dlatego zostanę przy swoim stanowisku,tym bardziej,że moja Billa-zdrobnienie od Brandenwilli-towarzyszy Thorinowi od początku wyprawy jest po prostu siostrą Bilba,która wybrała się z krasnoludami na tą wyprawę zamiast Niego-coś jak sytuacja z filmu dla dzieci sprzed lat wielu,bodajże Dziewczyna i chłopak' się to nazywało,brat udawał siostrę i odwrotnie.Billa ma przechlapane,bo nie dość że jak każdy normalny hobbit nie jest przesadnie łapczwa przygód,to jeszcze musi przed krasnoludami grać swojego brata,powołanego przez Gandalfa na wyprawę,dzięki temu poznaje Thorina dokładniej,Jego smutną historię,obserwuje zmiany jakie w Nim zachodzą podczas wspólnej wędrówki pod Samotną Górę i zakochuje się w dumnym krasnoludzie.To jest moja bajka. Badyl
UsuńI co? I co dalej? :))))
UsuńNo cóż,bazuję na tym co P.J.zrobił na ekranie z powiastki Mistrza,moja wersja NIEOCZEKIWANEJ PODRÓŻY kończy się na skale gdzie Thorinowi po bratersko przyjacielskim objęciu Bilba(my wiemy ze to Billa)nie zgadzają się jako że uścisk jest szczery,kształty napierające na Jego tors dumny,a szeroki,Thorin przypomina sobie jaki był zdziwiony niewielką wagą hobbita którym rzucił w niego troll,pamięta,jak w czasie walki skalnych olbrzymów,omal nie zleciał ze skały ratując wiszącego hobbita,bo źle przewidział jego ciężar,a teraz w dodatku w miejscu gdzie hobbit powinien być płaski wyczuwalnie taki nie jest...nachyla się Billi do ucha i dyskretnie pyta:kim ty właściwie jesteś?
UsuńMyślę, że p. Hanna Ożogowska nie miałaby nic przeciwko wykorzystaniu jej pomysłu w tak zbożnym celu jak uszczęśliwienie Thorina. Ponadto pełny tytuł książki brzmi:"Dziewczyna i chłopak czyli heca na 14 fajerek" a Billa zamiast Bilba to rzeczywiście byłaby heca i to nie tylko na 14 fajerek.Czy jest szansa na przeczytanie całej opowieści?
UsuńO dzięki wam bogowie za internet w telefonie!
UsuńDzięki Wam, drogie zrysiowane przetrwałam dwie godziny zebrania w szkole i przypomniałam sobie jak czyta się pod ławką:)
Witam Cię serdecznie Anonimowa Badyl, tym bardziej, że ja tu też jestem nowa:)
Widzę, że dyskusja poszła już dalej, ale chciałam jeszcze wrócić do zestawienia naturalnie eleganckiego ulubieńca z, nazwijmy to nonszalanckim Bilbem, bo podczas rzeczonego zebrania przypomniałem sobie niebieskie sandałki Martina Freemana, takiż kapelusik i koszulę przypominającą mi przedwojenne mundurki z żeńskich szkół. (Co ta szkoła tak za mną chodzi?:). Potem jednak lekko odpłynęłam, bo przyszło mi do głowy stwierdzenie mojego dziadka, że niektórzy mogą i worek po ziemniakach na siebie założyć a i tak będą wyglądać świetnie. No cóż... worek, uniesiona lewa brew i ten lekko ironiczny uśmiech...
Witam bardzo serdecznie w tym miejscu Badyl:) Jak miło, że zdecydowałaś się odezwać:) Muszę przyznać, że bardzo podoba mi się Twoja „bajka”. I wzrusza mnie kiedy słyszę, że Thorin był tym który przyciągnął Cię do RA. W pewnym sensie zazdroszczę poznawania jego ról, bo to najfajniejsze w zrysiowaniu. :-)
Usuńzapomniałam się podpisać,Badyl,rzecz jasna.
OdpowiedzUsuńBadyl, zarejstruj się, przecież już na kilometr widać, że jesteś zrysiowana:)) Strasznie tu fajnie na Ani blogu...a właśnie, Ania nam znowy zanikła. Aniu, jak sie czujesz? Czy to dalej choróbsko Cię trzyma czy odsłuchałaś wywiad na 7.50 i wymiękłaś?
UsuńBardzo lubię ten wywiad Rebecco:) Widać, że panowie tworzyli fajną zgraną grupę, a Ryś miał jeszcze ten bardzo niski, ciężko wypracowany Thorinowy głos<3
UsuńDzięki za troskę, czuję się już lepiej:*
Nie wykluczam takiej możliwości,jak dotąd nie zapisywałam swoich pomysłów,nie pisałam też nigdzie nigdy-masło maślane-żadnych komentarzy,to jest mój debiut,nie określę siebie jako podglądacza,bo od dawna wiem,że do Was drogie Panie dołączę czynnie,wtrącając swoje 5 groszy na piśmie,tylko kurczę blade,sierota informatyczna jestem straszna i dziś kiedy poniosło mnie,żeby w końcu ujawnić się w tym przeuroczo-przesympatycznym gronie...20minut walczyłam wpisując literki-w końcu wiem o czym któraś z Was kiedyś pisała-to ochrona bloga przed spamem,no i w końcu sukces,dałam radę!Badyl
OdpowiedzUsuńBadyl, rozumiem doskonale, co to znaczy być "inteligentną inaczej" w kwestiach informatycznych - dziewczyny cuda potrafią, ja tylko podziwiam. Czasem, jak się ma szczęście to do wpisania są cyferki - taki gift od siły wyższej netowej, a literki im pora późniejsza tym są gorsze - nawet jak pogadujemy przy zielonej herbatce a nie napojach procentowych, więc to nie upojenie alkoholowe tylko złośliwość netowa. Chyba że, to upojenie Ryśkiem rzuca nam się na percepcję - co jest całkiem możliwe.
UsuńCyferki pojawiają się stosunkowo późno - to znaczy, trzeba trochę komentarzy to nawypisywać, pozgadywać, czy dany bazgroł to "d" czy "a", nim wreszcie blogger łaskawie zaawansowanej użytkowniczce zrobi prezent i da odpocząć przy cyferkach.
UsuńWniosek: pisać komentarze, dużo komentarzy, a nagroda na pewno Cię nie minie.
Zofio S jak miła jest świadomość że nie samotnie człowiek boryka się z własną nidoskonałością-gdybym pisała wyłącznie o sobie byłoby tępotą -internetową,dzięki za wsparcie!Przychylam się również do Twojej teorii upojenia Ryśkiem,chociaż ja jestem głównie zauroczona Thorinem,oczywiście Pan R.A.robi na mnie wrażenie jako aktor z najwyższej półki,dopiero poznaję Jego inne postaci filmowe i podpisuję się pod Waszymi zachwytami,jednak to krasnolud zawrócił mi w głowie,dzięki T.H.trafiłam na tego bloga szukając na Filmwebie czegokolwiek o R.A i przepadłam,poznałam zespół MUSE którym zaraziłam mojego prywatnego krasnoluda-oboje z uporem maniaka słuchamy tej muzyki,odkryłam Sherlocka-tutaj kłania się Martin Freeman,no i oczywiście"poznałam"przesympatyczne ZRYSIOWANE.Badyl
UsuńBadyl, tu większość debiutuje w ten czy inny sposób, jesteś między swymi. Sama jeszcze nie tak dawno uznałabym się za stukniętą, gdybym sobie powiedziała, że otowkrótce zarejestruję sie blogu i będę z wypiekami na twarzy wystukiwać kolejne komentarze niczym nastolatka. A jednak...
UsuńA Twoja historia ma rumieńce, nie powiem! Aż nie śmiem pytać dalej...
Nareszcie udało mi się usiąść przy laptopie w samotności i Was odwiedzić :)
OdpowiedzUsuńNo to tak Zosiu, rzeczywiście pomysł z ludzką kobietą jest dobry - w sumie nie każda musi być wysoka. Zrobimy ją rozmiaru Thorina, a niech jest. Widzę ją tak: piękna, szczupła, drobniutka i delikatna, cera alabastrowa, do tego miękkie, falowane półdługie włosy koloru... może jasnorudy? Jak jesienne liście. Pasuje mi to do takiej zwiewnej, delikatnej bladej dziewczyny. Jeżeli inaczej widzicie ewentualną matkę dzieci Thorina - piszcie. Wiadomo, każda z nas chciałaby żeby ta szczęściara miała nasz wygląd, i była nami, ale każdego nie zadowolimy a ja myślę, że taka istotka królowi by się spodobała.
Rebecca, cóż Ty mi zrobiłaś teraz... Ja uwielbiam głos Rysia, uwielbiam to nawet mało powiedziane... To jest coś, czego nie potrafię opisać słowami. I taki, idealnie właśnie taki głos słyszałam w głowie, gdy pisałam fanfika. Wyobraźcie sobie wypowiedziane TYM tonem słowa "I have the only right"... Jakbym słyszała głos Boga. Nie wyobrażam sobie, by ktoś miał na świecie piękniejszy głos niż Richard. I mam to samo co Eve w momencie "look back, look back at me", mogłabym słuchać na okrągło, kiedy pierwszy raz to zobaczyłam i usłyszałam to nie wierzyłam, że ktoś może tak wczuć się w rolę. Ja naprawdę uwierzyłam, że Rysiek cierpi... Zresztą jako aktor Ryś jest jedyną osobą, której wierzę we wszystko. Rzadko się spotyka aż takie wczucie się w rolę - spójrzcie jak wiele diametralnie różnych postaci grał! Chociażby wspomniany wyżej dumny Thorin, a z drugiej strony totalne przeciwieństwo - Gisborne, który jest po prostu niezłym kawałem drania (to zresztą mało powiedziane). Są momenty, kiedy oglądając Robina wręcz myślę sobie "hej, ten gość naprawdę nie ma serca" a potem widzę jak patrzy na Marian i... wymiękam. Nie no naprawdę nie wierzę, że można być aż tak cholernie dobrym aktorem. No ale to przecież Ryś ;)
Dziewczyny, zaczynam dziś pisać, życzcie powodzenia :)
Kate, pisz jak Ci serce dyktuje a Ryś - Muz niech Cię natchnie.
UsuńŻyczę powodzenia i trzymam kciuki! Niech wena będzie z Tobą, Kate.
UsuńCo do bohaterki, niska ludzka kobieta/dziewczyna - jak najbardziej. Jeśli mogę coś zasugerować, to za bardzo drobniutka być raczej nie powinna. Nie zniosłaby trudów podróży - w większości pieszej. Poza tym krasnoludy to plemię zbudowane dość solidnie - krzepę mają większą od ludzi. Żeby Thorin jej w przypływie namiętności krzywdy jakiejś nie zrobił ;-)
Kate, ja sam nie wiem, co zrobiłam, i Tobie, i sobie....najpewniej obrałam najkrótszą drogę do bycia wywaloną z pracy, jeśli tak dalej pójdzie. Ten zmysłowy kawałek przewinęłem chyba z 15 razy... czy ten facet w ogóle zdaje sobie sprawę ze swego czaru?
UsuńNie wiem, jak dużo już widziałaś RH, ale nie chcę Cię martwić - z wymiękaniem będzie tylko gorzej.Ja jestem kompletnie omotana przez sir Guy'a, bez względu na jego draństwo.
Powodzenia w pisaniu! Niech duchy wielkich pisarzy nad Tobą czuwają :))
Trzymam kciuki Kate!
UsuńRebecca, co do pracy to wiem o czym mówisz - ja w mojej pracy robiłam, czytałam i pisałam różne rzeczy :) Tak, w godzinach pracy tworzyłam sobie sceny erotyczne na komputerze służbowym. Takie tam hobby ;) Prócz tego czytałam książki, również nasycone erotyzmem. Dobrze że szefostwo nie wiedziało...
UsuńA jeśli mogę tak zupełnie off topowo napomknąć o Sir Guy'u... nie wydaje Ci się, że ten skórzany strój jest bardzo wymowny? Plus jego dzikie, ostre spojrzenie, ten cudowny, drwiący uśmieszek, jego dłonie i... zamykamy oczy, wyobrażamy sobie w jego rękach jakieś słodkie narzędzie tortur. Czy tylko ja mam takowe myśli, patrząc na niego? Boże, nie powinnam tego mówić publicznie, ale nie protestowałabym, gdyby taki Guy zechciał mnie nieco sponiewierać... A jak wiemy, chłopak ma siłę i nie waha się jej użyć nawet w stosunku do kobiet :)
*na mojej twarzy maluje się kompletne rozmarzenie i radość nie z tej ziemi*
Muszę przyznać, że Sir Guy często wywołuje we mnie mieszane uczucia, i łapię się na tym, że próbuję dostrzec w nim coś dobrego niż patrzeć tak wprost,jako na złego sługę Szeryfa. I owszem lubię patrzeć na jego w tym skórzanym wdzianku jednak, aż tak „sponiewieraną” przez niego nie chciałabym być.
UsuńNie no zakładam że ta jego porywczość i brutalność to jedno, ale mimo wszystko widzę w nim dobroć i delikatność (szczególnie myślę tu o stosunku do kobiety którą by kochał). Może jestem dziwna, nie wiem, ale ja patrząc na niego widzę z jednej strony złego, bezwzględnego człowieka, ale druga część mnie mówi "spójrz w jego oczy, on ma dobre serce i sumienie". Jest to pierwsza negatywna postać (bo nie oszukujmy się, jest prawdziwie czarnym charakterem), która trafia do mnie i czasami jednak zamiast kibicować Robinowi, kibicuję Guy'owi. Wiem, to dziwne. Choć lubię patrzeć na jego bezbronność, kiedy przez Robina zostaje pokonany :)
UsuńNo i niestety mój osobisty stosunek do niego jest taki, że oprócz krasnoludzkich królów od zawsze kręcili mnie tacy ludzie, jak Gisborne właśnie - bezwzględni dranie. Matko, muszę coś zmienić w moim życiu bo źle skończę.
W mojej wyobraźni wszystkie "sam na sam" z Guyem zaczynałyby się od wspólnego przerzucania siłą argumentów i argumentami siły (czytaj: poniewieranie, choć absolutnie nic skrajnego, aż tak zwichrowana nie jestem), a gdy już emocje weszłyby na najwyższy poziom, do głosu doszłaby namiętność, łagodząca stopniowo obustronne wariactwo - to łagodzenie oczywiście trwałoby całą noc aż do rana. Wczesny wieczór to paznokcie wbite w plecy i siniaki na nadgarstkach, a nad ranem powolne, leniwe i bardzo czułe kochanie (ze wszystkimi słodkimi słówkami, jakie podsunie wyobraźnia).
UsuńKate, to "kręcenie" to normalna rzecz. Fizjologia. Testosteronu się zachciewa w wersji "de luxe". Gorzej, gdyby chcieć się związać z kimś takim na dobre i na złe - nie wiem, czy w takim związku dałoby się przeżyć w pełni zdrowia fizycznego i psychicznego. Ale intensywny a ognisty romans - czemu nie?
Kasieńko droga, czy ja mogę przeczytać Twą wypowiedź ze 100 razy, póki się jej nie nauczę na pamięć? To piękne, co opisałaś :) Wiesz, ja jestem idealistką, i sądzę, że gdybym zetknęła się z Guyem w swoim życiu, to poświęciłabym wszystko, żeby go zmienić. Oczywiście chciałabym, żeby cząstka jego draniowatej osobowości została (czasem się przydaje, w różnych sytuacjach). A romans to za mało, ten facet jest jak heroina - nie da się krótko i intensywnie.
UsuńA czytaj, ile razy chcesz - bardzo mi miło :)
UsuńWiesz, przypominają mi się od razu te wszystkie kobiety z podbitymi oczami i uszczuplonym stanem uzębienia, które chciały "zmienić" swojego słodkiego drania.
Ideałem byłby mężczyzna, który byłby draniowaty dla tych, którzy chcieliby nam zagrozić (nie ma nic piękniejszego niż mężczyzna stający w obronie swojej kobiety), ale wobec nas - ideał średniowiecznego rycerza. No dobrze, w łóżku może i powinien od czasu do czasu być niegrzeczny ;-)
No własnie z heroiną to tylko krótko (bo śmierć już zaciera kościste łapska) i intensywnie (bo podobno odloty są niesamowite). Pisałam, że romans ma być intensywny a ognisty - wcale nie mówiłam, że krótki ;-D
No tak, tu masz rację. Ja na szczęście nie jestem typem osoby, która dałaby sobie podbijać codziennie oczy - facet w końcu również skończyłby na intensywnej terapii, jakkolwiek bym gada nie kochała. Z jednej strony lubię jak ktoś ma nade mną władzę, mówię o mężczyźnie, przy którym można poczuć się jak mała dziewczynka, a z drugiej strony nadmiar władzy mnie irytuje i potrafię pokazać charakterek, bo sama chciałabym trochę dominować. Guy nie miałby ze mną łatwo. I chyba przywiązałabym go do drzewa, tak jak Robin w jednym z odcinków kiedy dowiedział się że to Guy chciał zabić króla, i wtedy miałabym pewność, ze romans krótki wcale nie będzie. Okrutne to strasznie. Swoją drogą Guy przywiązany do drzewa - brzmi obiecująco ;)
UsuńNie wiem, ile masz wzrostu, ale chyba większość z nas czułaby się przy Guyu jak mała dziewczynka - Bozia wzrostu Ryśkowi nie poskąpiła.
UsuńBiedny Guy nie wiedziałby, czy w danym momencie ma zgrywać twardziela i macho, czy ustąpić dla własnego dobra. Przywiązanie do drzewa - dobra rzecz. Można by było wtedy robić z nim wszystko, co tylko fantazja podpowie.
A fantazja jest niczym nieograniczona...
UsuńSwoją drogą już sam wzrost Ryśka jest czymś, co mnie niesamowicie kręci. To cudowne. Te jego nogi... Przy moim 168 jestem dla niego jak laleczka (co mi wcale nie przeszkadza). Pomarzyć - dobra rzecz...
Miłe siostry, dopadła mnie wczoraj proza życia, i , jak widzę, ominęłam interesującą dyskusję o sir Guy'u. Nie da się niestety odpowiedzieć na wszystkie Wasze mądre myśli naraz; zresztą odczucia na temat sir Guy's chyba nigdy nie są proste i jednoznaczne. To jak odwieczny dylemat naszych przodkiń i ...potomkiń zresztą też, kobiet po prostu - dylemat między dobrym, kochajacym, dającym poczucie bezpieczeństwa partnerem a szalonym, ognistym, niebezpiecznym kochankiem. Sir Guy to prostu archetyp wcielony.
Usuń"Sponiewierana" nie chciałabym być, podobnie jak Ty Aniu, zresztą, nie jestem typem który w ogóle się da sponiewierać. Myślę, że siła i hardość Guy'a znalazłyby tak czy owak ujście w alkowie, bez pomocy narzędzi tortur, by zaraz potem ustąpić miejsca temu, co widać w jego oczach gdy mówi do Marian slynne "Stay..."
Zdecydowanie, też uczę sie Twojej wypowiedzi na pamięć, Kasieńko. Jest w niej wszystko :))
A gdy Guy wyjeżdża z zamku na koniu wprost w zachodzace słońce, mówi swoją obłędna kwestię, i zaraz potem wraca by bronić Nottingham, zastanawiam sie, czy to aby na pewno serial "Robin Hood"? Czy reżyserowi coś się pokitrało? Przecież "ten zły" nie może - po pierwsze prezentować się jak młody bóg, a po drugie wspinać na szczyty szlachetności i męstwa. Coś tu nie "halo". Dlatego też nie mam żadnych oporów przed kibicowaniem sir Guy'owi.
Miłego dnia, zrysiowane. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz wrócimy do sir Guy'a. Od samego pisania mam zawroty głowy.
I mam tylko 162 cm wzrostu. W mojej rodzinie wszyscy są niscy. Dlatego czasem staje przy prawie dwumetrowej kuchennej szafce i myślę sobie "oto Sir Guy".
UsuńPowodzenia Kate. Czekam z niecierpliwością na dalsze dzieje Thorina.
OdpowiedzUsuńA mnie może nareszcie uda się wpisać komentarz w miejscu, gdzie planuję:) I może bogowie internetu dadzą cyferki, bo ostatnio pojawiło mi się "nervous". To doprawdy nieładnie tak drwić ze "sprawnych inaczej w necie" :)
OdpowiedzUsuńI nie udało się :)
Usuńchyba coś odkryłam-ja też wolę cyferki-jak są tylko litery to zamiast wpisywać głowiąc się czy a to faktycznie a kliknij na takie kółeczko na końcu ramki-wtedy zmienia się tekst do wpisania i po którymś kliknięciu z liter robią się cyfry.Badyl
UsuńBlogger bywa bardzo ironiczny - nastaw się na różne dziwne komentarze od niego przy zatwierdzaniu wpisów.
UsuńCzasem jednak i jemu udziela się zrysiowanie - a to podczas dyskusji Spooksach kazał mi zatwierdzić wpis słowem "Lucas", a to sugeruje różne: "love", "desire" itp. adekwatne słówka. Sztuczna inteligencja, psiakostka :)
Dziękuję Rebecce the Witch za zaproszenie-oczywiście że jestem Zrysiowana,oczywiście że się zarejestruję tylko do tego potrzebuję albo mojego informatycznego krasnoluda-który niestety nie umie po ludzku tłumaczyć tego co w lapie robi,albo mojej córki która z racji wieku oblatana jest w te klocki świetnie,robi wszystko na skróty,które nawet ja rozumiem,ale rzadko razem bywamy w domu.Badyl
UsuńZ pewnością wszystkie siostry równie serdecznie Cię zapraszają :))) tak jak i nasza nieobecna gospodyni, która gdzieś się zapodziała.
UsuńWitam Wszystkich! Mam wyrzuty, że zostawianie komentarzy jest dla Was tak uciążliwe, na pocieszenie dodam, że i ja mam z tym problem i nie wiem jak go rozwiązać. Wciskając przycisk „dodaj komentarz” całość przesuwa się na samą górę i znów muszę szukać gdzie to miałam wstawić komentarz. Ech…
UsuńAleż siekanina międzypiętrowa z tego wyszła,nie będę wbijała się w kolejne piętra żeby podziękować każdej w miejscu gdzie się do mnie odezwała bo zginę,więc w Wasze ręce,po kolei Aniu,gospodyni nasza przemiła-dziękuję za serdeczne przyjęcie,skoro bajka moja jest akceptowalna przez Ciebie,zacznę jednak pisać...tym bardziej że Zofia S,wytłumaczyła mnie przed p.Ożogowską,a Rebecca the Witch też wyraziła chęć przeczytania tego co wymyśliłam dla Billi i Thorina,rzecz jasna nie będę się udzielać literacko dziś bo jutro dzień ciężki w pracy,ale niebawem coś umieszczę.Aniu zdrowiej jak najszybciej!Badyl
UsuńMnie też się ciężko połapać w tych piętrach ;) Trzeba rozwijać swoje talenty Badyl, więc pisz!
UsuńAniu, to dobrze że czujesz się już lepiej.
OdpowiedzUsuńBadyl, niech dobre duchy Cię prowadzą przez historię Billi i Thorina.
Dziękuję!Na razie to złe duchy wykopały mnie na mróz srogi na spacer z właściwym Badylem,a za chwilę wykopię się sama do łóżka,bo w zasadzie to już dziś bladym świtem będę musiała się zerwać żeby odskrobać zamarznięte szyby i ruszyć do pracy.Tak więc żegnam miłe ZRYSIOWANE,Ani jeszcze raz życzę zdrowia a Kate natchnienia!Pozdrawiam!Badyl.
OdpowiedzUsuńBadyl, dziękuję i ja Tobie również życzę natchnienia, bo to co napisałaś powyżej strasznie mi się podoba. Moment z Thorinem pytającym "kim ty właściwie jesteś" już mam przed oczami. Świetny pomysł :)
UsuńBadyl, pomysł jest znakomity. Powodzenia!
UsuńRzeczywiście "siekanina międzypiętrowa" się wczoraj/dzisiaj zrobiła totalna - mój internet się w ogóle zbuntował (złośliwa małpa). Nasz blog obfituje w "Złote Myśli" - pomyślałam kilka dni temu, że chyba założę jakoś nowy folderek w folderze "RYŚ" i będę tam umieszczać co ciekawsze, trafione, pikantne i zwariowane spostrzeżenia naszych wybitnych umysłów. Tym bardziej, że mam wreszcie trochę czasu: mój organizm od wielu lat wie, że czasem działają na mnie tylko rozwiązania siłowe, gdy wysyła mi sygnały, że jest przemęczony i powinnam zwolnić a ja nie reaguję (bo przecież ciągle mam poczucie, że muszę, że powinnam - znacie to, prawda?), to wtedy atakuje mnie jakimś wrednym choróbskiem, które rozkłada mnie na amen, i wtedy już nic nie muszę, bo nic nie mogę. Teraz podobnież - byłam głucha na wewnętrzny głos a teraz jestem kulawa: zapalenie stawu skokowego (prawdopodobnie, bo lekarz nie potrafi mnie zdiagnozować, a dostanie się do ortopedy nawet prywatnie wymaga czasu) i tak sobie teraz kuśtykam po domu. Ale oczywiście ma to swoje dobre strony: nadrabiam zaległości w czytaniu, oglądaniu - po prostu: nielimitowany czas przyjemności Ryśkowych. (Gdyby tylko ta noga tak nie bolała).
UsuńCo do Guya: to, że robił złe rzeczy nie znaczy, że jest złym człowiekiem - jest po prostu zagubiony, nigdy nie czuł się kochany, akceptowany i to poprzestawiało mu priorytety. Nie jestem aż tak naiwna, żeby wierzyć, że Guy przy kochającej kobiecie pozbyłby się mrocznej strony swej natury, ale nie byłaby dominująca. Jak się obejrzy wszystkie 3 sezony, to można zrozumieć jego postępowanie. Nie oszukujmy się - wybaczyłybyśmy mu wszystko (nie tylko ze względu na skórzane wdzianko).
Aniu, nie przejmuj się uciążliwością wpisywania literek: po pierwsze: to coś na co nie masz wpływu, po drugie: przypomnij sobie "Dziady" Mickiewicza - w każdym szczęściu musi być ziarnko gorczycy - a Twój/Nasz blog naszym szczęściem jest.
Zdaje mi się, że będzie co czytać. Mogłaby jeszcze Kasieńka coś napisać.
No tak, rzeczywiście, też się pogubiłam w tej "siekaninie" i zaczęłam odpisywać gdzieś hen w środku. Zosiu miła- wypoczywaj i ciesz się wolnym czasem :)) a o nóżkę dbaj. Jakby Ci przyszło kiedyś wędrować z królewskim krasnoludem,to sprawna musi być.
UsuńDziewczyny, jak Wy to robicie? Jakbyście siedziały w mojej głowie i nadawały kształt temu, co samej trudno mi ubrać w błyskotliwą wypowiedź:)
UsuńOd wczoraj sir Guy nie chce mnie opuścić, choć, nad czym ubolewam szczerze, nasza znajomość jest dość powierzchowna. Zdążyłam się jednak zorientować, że to niezły drań, ale naszło mnie skojarzenie z panem Thorntonem i jego wybuchem furii na początku filmu. I jakoś nie chce mi się wierzyć, że Guy jest zły do szpiku kości. Może tylko samotny, nieszczęśliwy i pragnie by ktoś go oswoił. (To kusząca wizja:)
Jako ilustrację mojego wywodu polecam filmik "Guy of Gisborne-Confession"(http://www.youtube.com/watch?v=UEWo0RMnfKw), choć pewnie go znacie.
Zosiu, nie przeciążaj kostki, będzie Ci jeszcze potrzebna:) Moja babcia mówi, że dobre są liście kapusty, lub ugotowane łupy z ziemniaków, ale ja nie wiem, czy to działa:)
Eve, to jest ten słynny RA-gen, który się nagle pojawił w którejś z 23 par chromosomów - taka aberracja genowa. Wprawdzie "aberracja" tłumaczy się jako "zabłąkanie, zbłądzenie, odchylenie, zboczenie" ale w tym przypadku nie ma to zastosowania. Ja mam wrażenie odwrotne: odkąd poznałam Rysia, to się wreszcie odnalazłam, jeśli czasem się gubię to na krócej niż dawniej, nigdy nie czułam się bardziej normalna (wg normy naszej blogowej oczywiście). A fantazjowania na temat RA postaci też nie nazwałabym zboczeniem a wręcz przeciwnie ( tzn., że poziom libido jest OK).
UsuńOj, tam zaraz drań. Problem z Guyem polega na tym, że serial Robin Hood jest trudny do oglądnięcia, a przynajmniej pierwszym razem musi się oglądnąć całość. Następnym razem można już oglądać tylko sceny z Guyem.
Filmiku nie widziałam - jest piękny, i jeszcze Josh Groban do kompletu- lubię go bardzo.
UsuńLiście kapusty są dobre ale nie na wszystko.
Eve, ja widziałam RH tyle razy, że nie zliczę - oczywiście kolejne razy już sposobem Zosi, przewijajac nudne kawałki z mdłym Robinem na rzecz tych ekscytujących z Guy'em. I za każdym razem odkrywam coś nowego w tej postaci i w grze Ryśka - a gra naprawdę niesamowicie. Czasem zaledwie jednym jedynym gestem - schyleniem głowy, zwężeniem oczu, nieznacznym grymasem ust pokazuje emocje, jakich nie dałoby się spisać w sążnistym wypracowaniu. Zupełnie jakby sam Guy powtarzał mi przekornie to co mówił do Marian w 11 odcinku II serii. "You don't know me as well as you think"... Więc oglądaj, oglądaj, a naprawdę nie pożałujesz :))
UsuńWidzę Zosiu, że mamy ten sam problem z Robin Hoodem. Ja pamiętam jeszcze ten starszy serial a Michaelem Praed'em i jakoś nie mogę się przyzwyczaić do nowszej wersji tej historii. Ale dla Rysia wszystko :) Może nawet "Kapitan Ameryka", choć to KOMPLETNIE NIE MOJA bajka :)
UsuńAleż ja ogląnę Rebecco, tylko doba ma niestety 24 godziny a ja takie zaległości z Ryśkologii
UsuńFilmik jest przepiękny, znam go i uwielbiam. "Kapitana" też nie widzialam - również nie moja bajka, jakoś sobie tam wcale Rysia nie mogę wyobrazić. Ale w końcu to nadrobię na pewno.
UsuńEve, pomysł na nowszą wersję realizatorzy mieli dobry, tylko, że chyba talentu nie starczyło - poziom serialu (realia historyczne żadne, dialogi - katastrofa) jest żenujący - trudno uwierzyć, że BBC wypuściło coś takiego. A po za tym, a może przede wszystkim: realizatorzy nie przewidzieli, że Ryś zrobi coś takiego z rolą Guya, że większość oglądających będzie miała w nosie Robin Hooda i będzie się koncentrować tylko na Guyu. He, he.
UsuńZarywanie nocy przez Ryśka to norma - albo się ogląda Ryśka albo siedzi na blogu - ja dopiero teraz, jak jestem na zwolnieniu to odrobinę nadrabiam zaległości w spaniu.
Po prostu na początku chciałoby się Ryśka dużą łyżka zjeść, potem powoli człowiek się przestawia na delektowanie się Ryśkiem przy użyciu małej łyżeczki.
Właśnie to robinhoodowe "średniowiecze" najbardziej mnie złości. Historię uwielbiam, a już średniowieczną szczególnie (swego czasu nawet "czynnie" ...turnieje rycerskie, i takie tam:)) . Te zbroiczki jak z bajki dla dzieci i hippisowskie spódnico-spodnie Marian niesamowicie mnie drażnią. Fakt, ten " stary" Robin Hood z Pread'em był o niebo lepszy jeśli chodzi o wierność historyczną i realizm ... wiecie co, chyba i ten z Errolem Flynnem i Olivią de Havilland z lat trzydziestych też był lepszy pod tym kątem! Ale serial BBC ogląda się dla Guy'a. Zosia ma rację - Ryś wywrócił tę rolę do góry nogami, już nigdy Gisborne nie będzie lepszy niż w jego wydaniu.
UsuńI to jest prawdziwy talent RA, że szuka dobrych cech w złych postaciach i a w złych dobrych jej cech. Tak też stało się z sir Guy’em. I jak to już zostało tu gdzieś powiedziane, myślę, że właśnie to co zrobił RA z tą postacią nakierowało scenarzystów do takiego a nie innego zakończenia. Do zakończenia w którym Sir Guy miał szansę odkupić swoje winy.
UsuńWitajcie Dziewczyny:-) Widzę, że dyskusja objęła wiele RAwątków ;) W spawie Sir Guy polecam zajrzeć do „Etykiet” ( na pasku bocznym) i kliknąć „Guy Day” tam jest kopalnia myśli Dziewczyn tu zaglądających.
OdpowiedzUsuńDzięki Eve za linka, prawdę mówiąc to fanwideo umieściłam w osobnym poście, link tutaj.
http://zrysiowana.blogspot.com/2013/07/happy-guy-day-i-jedno-przepiekne-fan.html
Aniu, wybacz moje zacofanie :) Lubię Josha Grobana i jakoś tak wyszło. Obiecuję poprawę:)
OdpowiedzUsuńRebecco, cieszę się, że dostrzegasz tą groteskowość robinhoodowskich dekoracji i kostiumów. Przy pierwszym podejściu do oglądania od razu przyszło mi do głowy, że coś tu nie pasuje do zwykłego poziomy produkcji BBC. Ale Ryś powala :) i chyba "ukradł" ten film Robinowi.
Nie masz za co przepraszać Eve, podałam linka abyś mogła zobaczyć co o tej piosence i nie tylko już mówiłyśmy :)
UsuńI masz absolutną rację, Ryś ukradł ten serial, a przynajmniej w naszych oczach. Dla mnie jedynym Robi Hoodem będzie ten z twarzą Michaela Praeda
Aniu, dzięki za wyrozumiałość:)
UsuńNo właśnie, BBC robiło przeciez kilka doskonałych seriali kostiumowych i zgodność detali z różnych epok była zawsze na najwyższym poziomie (np; "Arystokraci", znacie?). A tu???
UsuńAniu, a będzie jeszcze jakiś Guy Day? To może cykliczna impreza?
Ba! Od poczatku nie było łatwo Robinowi brylować w starciu z Guy'em, bo raz że wygladał przy nim zawsze jak chłoptaś przy mężczyźnie, a dwa.. sam Robin też nie jest chodzącym ideałem - bywa zarozumiały, uwielbia sie popisywać, no i sorry, ale to jego zostawienie ukochanej na kilka lat aby pohulać na krucjacie ? Wybaczcie, trudno to zrozumieć. MUSIAŁ mieć świadomość, że zastanie Marian zameżną / w klasztorze/ ewnetualnie nieżywą. To w końcu średniowiecze!
UsuńWidać, że kryzys dopadł BBC podczas kręcenia „Robin Hooda” ;) Jeśli chodzi o Guy Day, Rebecco to niczego nie wykluczam, jednak teraz zdecydowałam nabrać troszkę dystansu do sir Guy’a.
Usuń