sobota, 11 stycznia 2014

Drugi raz widziałam "Hobbit. Pustkowie Smauga".

Jestem Wam winna ( a może bardziej sobie) post o moim drugim obejrzeniu filmu "Hobbit. Pustkowie Smauga" (DoS), chociaż moje emocje z obejrzenia tego filmu przykryły inne mniej fajne emocje. 

Tak więc, w środę po raz drugi obejrzałam DoS, ale co ważniejsze w 3D. Już w zeszłym roku wstępnie umówiłam się z moją młodszą koleżanką ( dla potrzeb tego eseju będę ją tu nazywać Panną A.), że pójdziemy razem do kina na ten film. I o mało co cała ta nasza wyprawa nie doszłaby do skutku. Środa zarówno dla panny A. jak i dla mnie była dość ciężkim dniem w pracy i jak później się okazało, obie myślałyśmy o rezygnacji z tego seansu. Jednak na szczęście udało nam pokonać przeciwności, tym bardziej się cieszyłam, bo był to ostatni pokaz w moim kinie w 3D bez dubbingu. Tuż przed rozpoczęciem emisji spytałam się pannie A. czy boi się pająków (wiem, że być może zrobiłam to troszkę późno ;-)) ale na szczęście okazało się, że panna A. nie boi się takich owadów. Podobnie jak moje ostatnie spotkanie z Thorinem i ten seans był bardzo kameralnym pokazem. Przy sprawdzaniu biletu spytałam się pana biletera czy przypadkiem nie mają jakiś gadżetów z filmów. Okazało się, że niestety takie gifty to mają tylko w większych kinach. Jednak po chwili, ku mojemu zaskoczeniu, pan bileter przyniósł mi małą zawieszkę z Bardem Łucznikiem.

Moje zdjęcie. 







Podziękowałam, choć mimo wszystko wolałabym, aby był to gift z Thorinem. ;-) Kiedy zaczął się film, moje oczy miały problem z dostosowaniem się to 3D. Ale znów uśmiechnęłam się na widok wychodzącego z karczmy ucharakteryzowanego Petera Jacksona. :-) A potem... a potem był Thorin! Tak bardzo blisko, że aż serce zaczęło mi mocniej bić. W pewnym momencie pomyślałam, że gdybym tylko wyciągnęła rękę to mogłabym potrzymać jego Orcrist ( tylko bez skojarzeń ;-)).

A wracając do panny A. i jej wrażeń. Powiedziała mi, że to był jej pierwszy „taki” film, bo generalnie lubi komedie romantyczne i horrory. Ale przyznała, że film bardzo się jej podobał, mimo że nie widziała pierwszej części Hobbita ( i to jest niesamowite, o czym nie zdawałam sobie sprawy wcześniej, że można cieszyć się oglądając drugą część bez znajomości pierwszej części tej trylogii) i że już chciałaby obejrzeć co będzie dalej. Bardzo mnie to ucieszyło. :-) Dodała, że troszkę bała się „tych innych ludzi” chodziło jej o Orków, 


Źródło
oraz, że bardzo podobała się jej Tauriel i wątek miłosny. I przyznam, że myślałam iż chodzi jej o Tauriel i Kili’ego ona jednak stwierdziła, że myślała o Taurieli i Legolasie.

Evangeline Lilly jako Tauriel w "Hobbit. Pustkowie Smauga". Źródło: FilmWeb.pl.

Natomiast, kiedy moje oczy wreszcie przyzwyczaiły się do 3D, to czułam, że dałam ponieść się tej opowieści. Nie przeszkadzało mi już to co przy pierwszym oglądaniu tego filmu, chociaż gdy Legolas ślizgał się przez Mroczną Puszczę, przypomniało mi się to video z zza kulisowymi ujęciami DoS’a (2:31 minuta tego filmu).


Otaczały mnie pszczółki, motylki i Mroczna Puszcza, która okazała się o wiele bardziej wspanialsza niż kiedy widziałam ją pierwszy raz, a Pająki i tym razem nie były takie straszne. :-), miałam też wrażenie, że płynę razem z krasnoludami ;-), a Erebor urzekł mnie ilością komnat i wielkością. Ale były też momenty, które chwytały za serce, takie jak: dialog Thorina z Thranduilem (głos Lee Paca'a jest naprawdę fantastyczny!) i przekleństwo Thorina „Imrid amrad ursul!”,

Richard Armitage jako Thorn Dębowa Tarcza w "Hobbit. Pustkowie Smauga". Źródło





czy moment, kiedy będąc w Mieście nad Jeziorem, Thorin spoglądając przez okno  dostrzegł miotacz strzał; czy odnalezienie przez Bilba dziurki do klucza w drzwiach do Ereboru oraz samo przejście krasnoludów przez te drzwi; jak również troska Balina o Thorina, kiedy zobaczył, że zaczyna dopadać go smocza choroba. 

Pozostało mi jeszcze odnotować, że sceny ze Smokiem w 3D są jeszcze bardziej wyjątkowe i na długo pozostają w pamięci. 

135 komentarzy:

  1. To rzeczywiście bardzo ciekawe posłuchać opinii osoby, która nie dość, że nie czytała "Hobbita", nie dość, że nie oglądała WP, to jeszcze nie była na pierwszej części filmu, a przecież druga część bez pierwszej i bez poprzednich filmów Jacksona wydaje się zupełnie wyjęta z kontekstu - bez początku, bez zakończenia, taka "zapchajdziura" między wspaniałym wstępem a powalającym (mam nadzieję) finałem.
    A co panna A. sądzi o Thorinie? Lub o Ryśku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie udało mi się ją przeciągnąć na zrysiowaną stronę mocy, ale panna A. wie, że RA jest moim ulubionym aktorem. O stopniu tego uwielbienia chyba ( i może na szczęście ;-)) nie ma pojęcia. Myślę, że ona nie zwróciła uwagi na Thorina, bardziej zafascynował ją jak to określiła „ten blondyn” i elfy. No cóż nikt nie jest doskonałym ;-)

      Usuń
    2. To aż dziwne, by po Hobbicie się nie zRYSIOwać. Rysiek w różnych filmach różnie wyglądał (choć we wszystkich atrakcyjnie), ale Thorin jest jednym z najurodziwszych bohaterów, jakich RA miał szczęście grać. Nie mówiąc już o jego charyzmie i majestacie, które powalają na kolana. Cóż, młoda jest, ma czas, by poznać i docenić prawdziwe męskie piękno.
      Elfy są fascynujące, owszem, ale bardziej książkowe niż filmowe. Może dlatego bardzo polubiłam Thranduila, który przypomina mi elfa z "Silmarillionu".

      Usuń
    3. Nie jestem pewna czy na mojej liście najurodziwszych RApostaci Thorin jest na wysokim miejscu, chyba Lucas z Harrym go wyprzedzili ;-) Ale masz rację pannaA jest bardzo młoda i być może jeśliby obejrzała pierwszą część Hobbita to może i doceniłaby bardziej Ryśka.
      Co do elfów, mam wrażenie, że ona jest do nich fizycznie troszkę podobna;-)

      Usuń
    4. No wiesz, Aniu, gusta gustami - grunt, że te wszystkie postaci Rysiek gra, a to jest najważniejsze i o naszym dobrym smaku świadczy :-))) Pannie A. podsuń VoD - chce komedię romantyczną, niech ma.
      Ach, rozumiem - ciągnie swój do swego :-) Co nie znaczy, per analogiam, że jestem podobna do krasnoludki - a przynajmniej mam nadzieję, że nikt mnie do rodowitej mieszkanki Ereboru nigdy nie porówna.

      Usuń
    5. Świetny pomysł z DVD z VoD:-) Chociaż dziewczę woli filmy z dubbingiem :(
      Myślę, że w naszym przypadku ( i też do krasnoludki raczej mi daleko ;-)) nie można stosować analogii. Przecież my, a przynajmniej ja, pokochałam Thorina przez RA i jego interpretację tej postaci.

      Usuń
    6. Szczególnie, że Thorin z filmu właściwie zupełnie nie przypomina Thorina z książki.

      Usuń
    7. Komedia romantyczna z dubbingiem? Nie przypominam sobie, kiedy ostatni raz (o ile w ogóle) oglądałam takie dziwo. Chyba że o kreskówki jej chodzi. ;-P
      Kocham Thorina widzianego wyłącznie poprzez pryzmat RA. Książkowy jest mi najzupełniej obojętny, gorzej, wnerwia mnie niemożliwie - taki z niego zrzędowaty dziadyga. Gdy dowiedziałam się, że tę rolę dostał Rysiek, zdziwiłam się bardzo i pomyślałam sobie: "Oho, warto będzie obejrzeć". A gdy po raz pierwszy pokazano trailer i tę scenę, w której Thorin odwraca się na kucu, oczy mi się same rozmaśliły.

      Usuń
    8. Nie cierpię dubbingu - to okaleczanie filmu. Odebrać Thorinowi głos Ryśka to świętokradztwo.

      Usuń
    9. Reasumując: jesteśmy piękne i smukłe jak elfy ale mentalnie należymy do rasy krasnoludów - i to oczywiście 100% zasługa Ryśka.

      Usuń
    10. Chodziło mi o to, że ogólnie filmy z dubbingiem pannaA lubi i muszę przyznać, że żal mi się jej zrobiło kiedy po zakończeniu filmu zobaczyłam jej czerwone oczy, jak mówiła od nadążania za akcją i czytaniem.
      Kiedy dowiedziałam się, że RA będzie grał Thorina szybko wzięłam książkę do ręki i czytając mój Thorin był troszkę podobny do sir Guy’a ( o czym tu kiedyś pisałam) ale to co z tą postacią zrobił RA ( i Peter Jackson ze swoją ekipą) przeszło moje najśmielsze wyobrażenia.

      Usuń
    11. Zgadzam się Zosiu, żaden głos nie brzmi tak cudownie ( seksownie) jak głos RA.

      Usuń
    12. Nie jestem pewna, czy elfy uznałyby że jestem do nich podobna. ;-)

      Usuń
    13. Dla mnie dubbing dopuszczalny jest tylko w kreskówkach - tam jeszcze pasuje. Natomiast w filmach, w których występują aktorzy jest to przede wszystkim odbieranie postaci jednego z najważniejszych środków wyrazu. Poza tym niezsynchronizowanie ust z wypowiadanymi dźwiękami zawsze mi zgrzyta. Filmowy Hobbit nie jest bajką dla małych dzieci (zbyt straszny, zbyt niezrozumiały), a dla tych starszych, które powinny już dawno umieć czytać. Jeśli nie umieją, to marsz do szkoły, zamiast w kinie przesiadywać.

      Usuń
    14. Nie, do elfa nie jestem fizycznie podobna (ani do Jacksonowskiego, ani do książkowego). Mentalnie trochę bardziej do tych książkowych.
      Mam wrażenie, że panna A. ogólnie za czytaniem nie przepada, jeśli w kinie ma problemy z napisami.

      Usuń
    15. Och nie oceniałabym jej aż tak srogo, po prostu była zmęczona, podobnie jak ja nosi okulary i nie ubrała tych od 3D na swoje. Ważne, że film jej się podobał i chce zobaczyć kolejną część. Czasem trzeba się cieszyć z małych kroczków.

      Usuń
    16. To przyznam Aniu, że nie wiem jak oglądałyście film - rzeczywiście trudno się przyzwyczaić, ja na swoje zakładam te kinowe i jest OK.

      Usuń
    17. Aaa, chyba że tak. Co prawda nie noszę okularów (na szczęście nie muszę), ale wyobrażam sobie, jakim problemem dla osób w okularach jest czytanie napisów bez tej ozdoby nosa (a już tym bardziej w 3D, które dodatkowo męczy wzrok).
      Bierz koleżankę na kolejną część, bierz. Choćby nawet miała iść dla Legolasa ;-) Zobaczy dramatyczną scenę z Thorinem i serce jej zmięknie.

      Usuń
    18. Prędzej mi serce pęknie Kasieńko :( Już na samą myśl o tym co się stanie z Thorinem aż mnie ciarki przechodzą ( a głupie serce podpowiada, a może PJ zmieni zakończenie… )

      Usuń
    19. Co,do potrzymania Orcistra Aniu, to skojarzeń doprawdy nie miałam żadnych. Nie wiem wprawdzie, po co chciałaś go potrzymać ale może to odruch odciążenia/ulżenia Thorina/Ryśkowi.

      Usuń
    20. I wtedy dla koleżanki stanie się jasne jak na dłoni, że Twoje uczucia do tego aktora wykraczają znacznie poza standardowe lubienie. Zdemaskujesz się, Aniu, całkowicie.
      Nie wiem, czy chciałabym, żeby PJ zmieniał zakończenie (chociaż i tak tyle już namącił, że ta zmiana nie byłaby zbyt szokująca). Nastawiam się na chlipanie w kinie i długie szlochanie później w domu. I na czytanie nieskończonych ilości fanfików, w których Thorin przeżywa.

      Usuń
    21. Zosiu, zaraz spadnę z krzesła :DDD

      Usuń
    22. Też bym chciała inne zakończenie. Ja też noszę okulary i te kinowe zakładam na swoje.

      Usuń
    23. Och po co ? po co ? bo był na wyciągniecie ręki ;-) właśnie dlatego Zosiu :-)

      Usuń
    24. No, ale Kasieńko, powiedz sama, czyż nie myślisz podobnie? Bo przecież nie możemy Ani posądzać o lubieżne myśli - to Jej naturalny odruch niesienia pomocy.

      Usuń
    25. Mój rozum wie jakie jest zakończenie, ale serce chciałoby aby Thorin przeżył, cóż na to poradzę.

      Usuń
    26. No tak, jak był w zasięgu ręki, to dlaczego nie potrzymać?

      Usuń
    27. Jak czytałam post Ani, to też pomyślałam, to co Ty pomyślałaś (czyli wbrew intencjom autorki skojarzyłam sobie), ale tylko lekko się uśmiechnęłam pod nosem. Ale kiedy napisałaś o odruchu ulżenia Ryśkowi przy "the biggest sword"...

      Usuń
    28. :D :D :D pobudzę sąsiadów !

      Usuń
    29. Oczywiście, że najlepsze zakończenie przedstawiałoby się następująco:
      Thorin zdrowieje ze smoczej choroby, wygrywa Bitwę Pięciu Armii cały i zdrowy (no, może tylko trochę draśnięty dla zachowania realizmu), po czym triumfalnie zasiada na tronie Ereboru. Gdy już przebrzmią fanfary nasz nowo ukoronowany król wychyla się z ekranu (o 3D cały czas mówimy), łapie za rękę najbardziej rozkochaną fankę na sali kinowej (wiadomo kogo), wciąga ją wprost do sali tronowej i bierze za żonę.
      Podoba się zakończenie?

      Usuń
    30. Widzę, że trzeba będzie zaopatrzyć się w balową suknię ;-)

      A poważnie, niech już będzie jak pan Tolkien chciał

      Usuń
    31. Coś mi się zdaje, że facet z "the biggest sword" ma duży wpływ na rozwój Ani wyobraźni. Aniu, czyżby Ci się krasnoludzki kalendarz przypomniał i nasze dyskusje w kwestii proporcji? Nawet ja myślałam tylko o oczach Thorina tak bliskich a myśl o trzmaniu Orcistra w głowie mi nie powstała. A nasza "grzeczna" Ania? No, proszę.

      Usuń
    32. A po co? I tak ją trzeba będzie niedługo zrzucić :)
      A poważnie, zastanawiam się, jak rozegrają kwestię sukcesji tronu Ereboru. Wg książki królem został Dain, który pod Morią wsławił się bohaterskimi czynami i był bliskim kuzynem Thorina. W filmie Dain wspomniany jest tylko na początku i to w sposób raczej negatywny - wypiął się bowiem na Thorinową wyprawę. Nie ma ani słowa ani o jego udziale w bitwie pod Azanulbizar ani o pokrewieństwie z Thorinem. No i co? Pojawi się taki w trzeciej części Hobbita, trochę powymachuje toporem w bitwie, a po śmierci króla i jego następców zasiądzie na tronie ot tak? Na krzywy ryj? Uzurpator jeden!!!

      Usuń
    33. No wiesz, biała broń jest doprawdy fascynująca.

      Usuń
    34. Chyba, że PJ poświęci Thorina a oszczędzi jego bratanków. Wtedy będzie słychać "tylko" płacz AA, a jeśli uśmierci całe sexowne trio - to będzie płacz i zgrzytanie zębów. Bo wprawdzie "nie dziwi nic" ale nie wierzę, że PJ posunąłby się do pozostawienia Thorina przy życiu. Jeśli Fili i Kili przeżyją to mogą podzielić się władzą- bo w sumie, po co ich zostawił w mieście? Żeby elfy i orki mogły zaszaleć?

      Usuń
    35. Żeby Tauriel mogła sobie poświecić w parodii Arweny ratującej Froda.
      A zresztą zaczną pod Górę ciągnąć armie, to i nasi dzielni następcy tronu się tam znajdą. Pytanie tylko, czy polegną bohatersko w obronie wuja, czy w obronie pewnej rudowłosej elfki.

      Usuń

    36. Taaak, to naprawdę bardzo ciekawe jak PJ zakończy Hobbita. Wydaje mi się, że jedno jest pewne będzie krwawo. I coś mi się wydaje, że Kili i Fili zostaną oszczędzeni.

      Usuń
    37. No niestety, na zaspokojenie naszej ciekawości będzie trzeba jeszcze poczekać i na razie zadowalać się oglądaniem jedynki i dwójki na DVD.
      Poza tym może jeszcze "Into the Storm" na ekrany wejdzie. Co prawda nie mam zbyt wielkich nadziei związanych z tym dziełem, ale wiadomo przecież, dla kogo pójdę do kina.
      Podobno nowy projekt Ryśkowy to sztuka teatralna, ale niestety w Nowym Jorku. Jakby to już w Europie teatrów nie było, doprawdy!

      Usuń
    38. Obawiam się, że w tak małym kinie jak w moim mieście może nie być puszczany Into the Storm, ale czekać będę i to z niecierpliwością. I tak sobie myślę, że skoro premiera tego filmu, jeśli dobrze pamiętam, ma być w sierpniu, to już powoli powinny pojawiać się odpowiednie zwiastuny.

      Tak, czytałam, że ma 16 stycznia ma wystąpić w teatrze w NY

      Usuń
    39. Into the Storm nie jest tak wyczekiwanym filmem jak Hobbit, więc i ze zwiastunami nikt się nie spieszy. Pewnie dadzą na jakiś miesiąc przed premierą.
      A na film najwyżej wybierzesz się do większego miasta - wycieczkę sobie zrobisz.

      I znów nie ma szans, by Ryśka na żywo zobaczyć. Za daleko, cholercia.

      Usuń
    40. Skoro ItS nie jest tak wyczekiwanym jak TH to tym bardziej powinno być więcej zwiastunów. Poczekamy zobaczymy.

      Tak zaiste, marne szanse zobaczyć RA na żywo, skoro Ryś wybrał NY za swój dom.

      Usuń
    41. Aniu, nikt nie mówi, że przeprowadził się tam na wieki wieków. Może mu się odwidzi - czego nam wszystkim szczerze życzę. Pojechał przecież do Stanów robić wielką karierę, a tu na razie cisza. Tymczasem mogą po jakimś czasie spłynąć propozycje od reżyserów europejskich (filmowych i teatralnych). Wtedy RA spakuje manatki i fru!

      Usuń
    42. Mam nadzieję, że tak będzie Kasieńko. Europejskie kino mimo, że mniej opłacane uchodzi za bardziej artystyczne, więc tu RA miałby więcej do zaoferowania.

      Usuń
    43. Gdyby Rysiek wrócił, to poleciałabym do sklepu po wino i:
      a) upiła się do nieprzytomności ze szczęścia;
      b) wierciłabym Wam dziurę w brzuchu, żebyśmy zorganizowały wspólne spotkanie, na którym upiłybyśmy się do nieprzytomności ze szczęścia.

      Usuń
    44. A potem kupiłybyśmy bilety lotnicze i fru do Londynu ( powiedziała tak, która rzadko pije alkohol i nigdy nie latała samolotem ;-))

      Usuń
    45. Wróci Rysiek, wróci. Rozejrzy się co nieco po USA, popróbuje nowości, pobryluje. Rola Thorina daje mu nowe możliwości - tylko, czy te możliwości to jest to, o co chodzi Ryśkowi? Wiadomo, że w byle czym nie zagra.

      Usuń
    46. Tylko musiałybyśmy wiedzieć, gdzie konkretnie Ryśka szukać, by nie kręcić się po Londynie nadaremno. Londyn (podobno) mieścina spora, więc strasznie mogłybyśmy się naganiać - i to bez efektów, bo akurat Rysiek byłby po drugiej stronie miasta, gdy my szukałybyśmy go po przeciwnej.

      Usuń
    47. No to zrobimy dobry research przed wyjazdem ;-)

      Usuń
    48. Jestem za - nawet bez kręcenia dziury w brzuchu (piję często i również nigdy nie latałam samolotem).

      Usuń
    49. Mam nadzieję Zosiu, że RA w końcu uchyli rąbka tajemnicy i zdradzi nam swoje palny :-)

      Usuń
    50. Jako, że dzięki Ryśkowi dużo rzeczy robimy po raz pierwszy, to może i lot samolotem do nich zaliczymy. Tylko ciągle brak konkretów co do Ryśkowego harmonogramu.

      Usuń
    51. Plany to on pewnie ma ambitne, tylko pytanie, co z tych jego planów wychodzi. Może sobie założyć: "zagram w takim to a takim filmie i zgarnę Oskara", ale co z tego, jeśli takiego filmu na razie nikt nie kręci, albo producenci już mają swoje typy do obsady i Ryśka nie chcą, albo jeśli chcą, to Ryśkowi inne warunki nie odpowiadają. Wtedy i z filmu, i z Oskara nici. I co po planach?

      Usuń
    52. No tak, plany służą głównie do rozśmieszania Pana Boga.

      Usuń
    53. Musimy, co jest bardzo trudne, uzbroić się w cierpliwość i czekać czym nas Ryś zaskoczy.

      Usuń
    54. A na razie: na monitorze Rysiek, na kalendarzu domowym Rysiek, na półce Rysiek, na kalendarzu w pracy Rysiek, na torbie Rysiek, na pierścionku Rysiek, w myśli Rysiek, w mowie Rysiek, w sercu Rysiek... Da się żyć. :-)

      Usuń
    55. Na torbie Rysiek? szczegóły proszę:-)

      Usuń
    56. Moja siostra zobaczyła moją "Ryśkową Ściankę" nad łóżkiem i z lekka zamarła. Pomyślałam sobie tylko, że dobrze że nie wie, że całuję Ryśka na zdjęciach na dzień dobry, i przed wyjściem do pracy, i po powrocie z pracy i przed snem, i przed bieganiem jako doping i w dowolnej chwili gdy mam na to ochotę. I mówię do niego na okrągło. Powinnam udać się do specjalisty?

      Usuń

    57. Medykiem nie jestem, ale co jest złego w RA-radości? Jeśli to pozwala na normalne funkcjonowanie czyli uspokaja kiedy chcemy wybuchnąć lub uwalnia endorfiny kiedy chciałoby się usiąść i zapłakać.

      Usuń
    58. Aniu, po prostu wygrałam torbę ze zdjęciem Thorina na aukcji u AgzyM. Jak jej akurat nie używam, to wisi sobie na gałce szafy, tak bym widziała ten szlachetny profil.
      Zosiu, nie idź do specjalisty. Gdyby wszyscy "znormalnieli", to by oznaczało, że świat oszalał. Skoro RA-dość, jak to Ania określiła, ma na Ciebie wyłącznie pozytywny wpływ, to po co się jej pozbywać? A może siostra zamarła porażona Ryśkowym urokiem, tylko nie chce się do tego przyznać, hm?

      Usuń
    59. Dzięki za wyjaśnienie Kasieńko :-) A już myślałam, że masz jakiś RAmedalion lub coś w tym stylu przyczepione do torebki ;-)

      Usuń
    60. Gdzie kończy się RAdość a zaczyna obłęd? Myślę, że dopóki odróżniam świat realny i fikcyjny, to mogę spać spokojnie (wtulona w Ryśkowe zdjęcia). Gdy zacznę się wściekać na Ryśka, że mi nie odpowiada na pytania, to udam się do fachowca od głowy. Na Waszej opinii moje Kochane, to ja polegać nie mogę, bo Wy też jesteście zaRAżone. Ale, biorąc pod uwagę to całe wariactwo dookoła, to TU na blogu odbywa się najlepsza grupowa teRApia.

      Usuń
    61. Nasze pogawędki to trzeba czytać po kilka razy, żeby człowiekowi nic nie umknęło - dopiero dzisiaj wyłapałam Kasieńko Twoją "jajecznicową kreatywność" - określenie cudne. Będę się śmiać teraz przy każdej jajecznicy - oczywiście z patelni, jednorazowe spożycie mikrofalówkowej w celach poznawczych wystarczy.

      Usuń
    62. Zgadzam się Zosiu i czasem ta teRApia przynosi więcej pożytku niż jakakolwiek inna terapia.

      Usuń
    63. Dokładnie tak. Pisząc "teRApia" mam na myśli nie tylko niewiarygodną siłę oddziaływania Rysia ale również miejsca, które stworzyłaś. "Rysiowa strona mocy" - to Twoje słowa. Jesteś wielka! Nie wiem, co było kroplą przepełniającą kielich w fascynacji Rysiem, że założyłaś blog ale chwała tej kropli.

      Usuń
    64. Dziękuję Zosiu. No i teraz przelała się kropla i…i jestem mocno wzruszona…
      Pewnie ktoś pomyśli, że to czyste wariactwo, ale moje zrysiowanie jest prawdziwym wentylem bezpieczeństwa przed właśnie zwariowaniem ( jeśli to ma sens). Prawdę mówiąc to dzięki BccMee ( jej blog jest wciąż na moim pasku bocznym, mimo, że ona zaprzestała jego prowadzenia), która dwa lata temu poprosiła mnie o napisanie paru zdań na swoim blogu i od tego momentu gdzieś z tyłu głowy wciąż krążył myśl „a może samemu spróbować”. I aż trudno uwierzyć, że zakładając bloga 1 kwietnia ( ta data to nie był przypadek;-)) moim założeniem było „tylko powiedzieć” jak bardzo fantastycznym aktorem jest RA, a że wszystko się zmienia, ja się zmieniam i to miejsce się zmienia.

      Usuń
    65. I tak mówisz, Aniu, i mówisz, od prawie dwóch lat.
      Co dziwne, tematyka ta wcale nas nie nudzi, chociaż ktoś z zewnątrz mógłby powiedzieć: "No ile czasu można ględzić, że jakiś facet jest wspaniały, cudowny i ach?!" Odpowiedziałabym wtedy: "Do upojenia i jeszcze dłużej".
      Przyjęło się, że takie zachwyty przystoją raczej nastolatkom niż osobom w "pewnym wieku" i gdyby tak wyznać komuś z najbliższego otoczenia wszystko, co nam w duszy gra na widok Ryśka, to pewnie ten ktoś popukałby się w głowę. Tu możemy dzielić się wszystkimi przeżyciami bez obawy, że ktoś nam zarzuci zdziecinnienie i wyśmieje nasze zauroczenie. Tu się po prostu doskonale rozumiemy, mimo że każda z nas trochę inaczej Ryśka postrzega, inne aspekty jego osoby i osobowości ją fascynują. Jesteśmy po prostu "u siebie". :)

      Usuń
    66. Czasem zastanawiam się co pomyślałoby moje otoczenie gdyby dowiedziało się o tym miejscu. ( a ja pewnie uśmiechnęłabym się jak Ryś podczas kanadyjskiego wywiadu w którym pokazano mu fanvid :-)) Wprawdzie uważam, że nie robię nic złego, ale właśnie czy to ‘przystoi osobie w pewnym wieku’, jak to nazwałaś. No cóż swoje wieku nie cofnę ;-) Zresztą po co, być może wówczas nie dostrzegłabym tego jak niesamowitym utalentowanym facetem jest RA. I bardzo się cieszę, że mogę tu z Wami o nim porozmawiać. I fajnie, że każda jakoś inaczej go postrzega, od siebie nawzajem też się czegoś uczymy, a przynajmniej ja. ( pewnie piszą to znów się dowiem o mojej „ciasnocie umysłu”, ale mam to gdzieś w tym momencie).

      Usuń
    67. Witajcie! Postanowiłam w końcu się odezwać - w końcu, bo od kilku tygodni radośnie skaczę po tym blogu i czytam wszystko, a frajdę mam przy tym taką, jak skacząc dawnymi czasy w gumę na podwórku w sprytną grę "gramy do skuchy a skuchy się nie liczą". Było to lat temu...hm, wiele. I zdanie, które pojawilo sie w poście powyżej "takie zachwyty przystoją raczej nastolatkom niż osobom w "pewnym wieku" ośmieliło mnie do odezwania się do Was, Dziewczyny (a może nie tylko, może jacyś koledzy tu są?). Jestem, ogólnie rzecz biorąc, kobieta dojrzała - przykladna mama, kochajaca żona, solidna pracowniczka, dobra gospodynii i takie tam pitu, pitu, bla, bla, bla...myślałam, więc że mój obłęd na punkcie Ryśka to jakiś ewenement jest, I co? Okazuje się, że żaden ewenement, tylko objaw większej epidemii ;))) . Będę tu do Was zaglądać i pisać, bo ogromnie mi się Twój blog, Aniu zRYSIOwana podoba. Serdecznie pozdrawiam,

      Usuń
    68. Witaj Rebecco! Cieszę się, że się odezwałaś i że podoba Ci się to miejsce:-) Taak wszystkie tu jesteśmy mocno zaRAżone ;-)

      Pozdrawiam :-)

      Usuń
    69. I na to szczepionek nie ma, kurcze blade. Człowiek Bogu ducha winny, wejdzie sobie niby nigdy nic na YT, zobaczy przypadkiem takiego sir Guy'a ... i po ptokach! ZaRAżony na amen, i nie ma zmiłuj. Przeczesuje net niczym w amoku i zamiast białych myszek widzi wszędzie bajecznie błękitne oczy. Potem już tylko terapia i grupa wsparcia. DobRAnoc :)))

      Usuń
    70. Taaak, ale po takim przeszukaniu YT ( i nie tylko ;)) z jakże pięknym uśmiechem na twarzy pozostaje:-)

      Miłych RAsnów Rebecco:)

      Usuń
    71. No i zaRAza się szerzy. Na szczęście. Witaj w klubie Rebecco.

      Usuń
    72. Już widzę miny moich znajomych, gdyby wiedzieli, co ja tu potrafię wypisywać. Tylko, że mam to gdzieś: mogę sobie kochać kogo chcę i nie muszę się nikomu tłumaczyć z moich fascynacji. Ale człowiek musi dzielić się swoim szczęściem, więc dzięki Ci Aniu za naszą kawiarenkę "Pod Ryśkiem", która jest oazą, szalupą bezpieczeństwa i wyjściem ewakuacyjnym.

      Usuń
    73. Ja już widzę potencjalne miny mojego dziecka, gdyby wiedziało, dlaczego tak ochoczo pobiegłam na Hobbita. ...Ilekroć zadygotałam mocniej na widok Thorina, robiłam unik w stylu "skarbie, a nie boisz się orków?" lub "daj łyka coli", hi, hi, hi....Ale co ciekawe, rok temu, przy moim pierszym przypadkowym spotkaniu z RA - na Hobbicie wlaśnie, nie padłam jeszcze ofiarą tej zaRAzy. Owszem, Thorin mi się podobał ogromnie, ale na tym sie skończyło. A wczesną jesienią raz jeszcze obejrzałam to cudo i z miejsca wklepałam sie na amen....a jak poznałam sir Guy'a i pana T. zaraz potem, wiedziałam, że łatwiej byłoby mi uknąć przed czarną dżumą w 1347 niż przed czarem Ryśka w 2013 . No i pięknie - choroba się rozwija. Piszę w pracy!

      Usuń
    74. Witaj, Rebecco, w tym miłym towarzystwie.
      Dziecko podrośnie i samo się w jakąś zarazę (niekoniecznie zaRAzę) wpakuje - taka już kolej rzeczy. A uniki piękne stosowałaś! Pomysłowe bardzo :) Gdy jechałam do kina na II część, to strrrasznie się musiałam bać orków, bo kolana mi dygotały i w ogóle tak się jakoś galaretowato czułam (no bo przecież nie przez perspektywę prawie 3-godzinnego spotkania twarzą w twarz z Thorinem, nie, nie).
      Czy gdzieś w regulaminie pracy masz zapis: "Zabrania się pisania na Ryśkowych blogach"? Masz? No właśnie :) A co nie jest zabronione, jest dozwolone. Poza tym każdemu pracownikowi należy się przerwa. To, jak tę przerwę spędza, to już jego osobista sprawa.
      Przed czarem Ryśka nie da się umknąć, nie da się go uniknąć. On jest jak drapieżnik, a my jak biedne, niewinne sarenki. Żadna z nas nie miała nic do powiedzenia, kiedy Ryśkowy urok wychynął z ekranu i poprzez Ryśka oczy / usta / dłonie / głos / inne walory (niepotrzebne skreślić) zniewolił nas zupełnie. A najgorsze jest to, że jakoś dobrze nam z tym.

      Usuń
    75. Cała przyjemność po mojej stronie Zosiu :*

      Rebecco, podoba mi się Twoja „technika” oglądania TH :)

      Kasieńko, widzę, że będę musiała sprawdzić mój regulamin pracy ;-) I masz absolutną rację, dobrze mi (nam) z tym i nie mam zamiaru leczyć się z tej „RAobsesji”.

      Usuń
    76. Wlaśnie! Regulamin! żadnych zakazów w regulaminie nie ma. I na pewno nie będzie, bo temu zupełnie nieRyśkowatemu kolesiowi który się szefem nazywa, nie przyjdzie nawet do głowy, że istnieje grono zaRAżonych, ""biednych newinnych sarenek" ... i że jego podwładna może do tego grona należeć :))) Aaa, Kasieńko - ja nic nie skreślam z tych wymienionych przez Ciebie walorów RA, a jeszcze dodałabym .... i to pewnie nie bedę oryginalna, bo widziałam tu już pogaduchy o jego dłuuuugich nogach i rozpiętej głęboko koszuli :)).

      Usuń
    77. Och rozpięta Ryśkowa koszula.<3 Jakże to smutne, że tak mało materiału w tym temacie ;-) ech…

      Usuń
    78. Zima w pełni, więc lepiej niech Rysiek chodzi w golfach i moherowych szalikach, a moherek na piersi oszczędzi nam na cieplejsze miesiące.
      Rebecco, ja też absolutnie niczego nie zamierzam skreślać, chociaż jedne rzeczy działają na mnie bardziej, inne mniej, ale nie ma niczego, co by mi się w Ryśku nie podobało. Chodziło mi raczej o to, czym Rysiek na samym początku nas zauroczył. Co spowodowało, że oto "BUM!" i stało się, i życie, jakie do tej pory znałyśmy, przestało istnieć. Mnie na przykład zauroczyło ze szczętem jego spojrzenie - takie na wylot przeszywające, intensywne i wyraziste (spojrzenie sir Guya z pierwszej serii). Inna mogła wpaść na amen widząc uśmiech Ryśkowy itd., itp. A później to już tylko radosne odkrywanie pozostałych uroków RA i zachwyt bezgraniczny nad każdym szczegółem i szczególikiem.

      Usuń
    79. Kasieńko a jak to jest z tą jego klatą właściwie? Zza rozpiętej koszuli coś tam wyglądało, wyglądało... (znaczy sie moherek) ale jako Lucas i Guy (ach, ta wahająca się dłoń Marian na tle płonącego kominka! Bezcenne!) klatę miał gładką. Jak widać nowa tu jestem i chyba nie wszystko jeszcze wiem, może ten temat by juz przerabiany

      Usuń
    80. Za wcześniejszych lat klatę sobie depilował/golił, a teraz tak bardziej na naturę postawił.
      Tylko że ten powrót do natury widać tylko przy rozpiętej koszuli. Pełnego widoku na razie nam Rysiek skąpi.

      Usuń
    81. Rysiek skąpiradło!

      Usuń
    82. Skoro Ryś na skąpi tego widoku, to może małe co nieco co ;-)

      http://imagizer.imageshack.us/v2/800x600q90/35/7ywn.jpg

      całe zdjęcie poniżej

      http://imagizer.imageshack.us/v2/800x600q90/21/cz1h.jpg

      Usuń
  2. Witam "zrysiowane".
    Nie znoszę dubbingu. Dubbing tylko w bajkach dla dzieci na dobranoc w tzw kreskówkach.
    Bo bajki czytane przez Ryśka, to sama rozkosz.
    Filmy z lektorem nie które do przyjęcia, a nie które są do kitu.Kiedyś oglądałam N&S na Filmboxie
    z lektorem, czysta porażka. Głos lektora też ma duże znaczenie, żeby był przyjemny dla ucha, nie męczył widza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Jolu:)
      N&S na Filmboxie nie tylko ze względu na lektora był porażką tłumaczenie też pozostawiało wiele do życzenia

      Usuń
    2. O tak, bajki na CBeebies to majstersztyk aktorstwa i Rysiowego wdzięku - mogę je oglądać w nieskończoność (oczywiście tylko po to, by szkolić sobie akcent, po cóż by innego?).
      Lubię tych lektorów, którzy mają głos "przejrzysty", tzn. słychać przez niego ścieżkę dźwiękową i oryginalne głosy aktorów, a jednocześnie do mózgu dociera czytane przez lektora znaczenie. Wtedy po jakimś czasie wrażenie jest takie, jakby aktorzy mówili po polsku, bo w mózgu jakoś te dwie rzeczy się łączą. Najgorzej jak lektorzy za bardzo wczuwają się w rolę i próbują "grać" zamiast aktorów. Wtedy nie da się takiego filmu oglądać.

      Usuń
    3. Przecież wszystko,co dotyczy Ryśka robimy w celu rozwoju intelektualnego i poszerzania horyzontów , czyż nie? (Jakie by to horyzonty nie były).
      Bardzo lubiłam lektora w serialu "Przystanek Alaska" - miał właśnie taki "przejrzysty"głos.

      Usuń
    4. A w dodatku odkrywamy coraz to nowe możliwości ich poszerzania (choćby jajecznicą z mikrofalówki).
      Z lektorów i tak najbardziej lubię "klasyków", jak panowie Jasieński i Knapik.

      Usuń

    5. Macie rację RA jest bardzo inspirujący :-)

      Usuń
    6. Nigdy wcześniej nie przyszłoby mi do głowy, że można zrobić jajecznicę w mikrofalówce - na parze, na mleku to tak, ale w mikrofalówce? Facet jest naprawdę pomysłowy.

      Usuń
    7. Oj jest a pomysły ma takie, że klękajcie narody ;-)

      Usuń
    8. Pomysłowy? Ja bym powiedziała, że ta jego jajecznicowa kreatywność to raczej z lenistwa wynika.
      Pomysły ma świetne, kiedy gra. Choćby jego autorski projekt dębowej tarczy Thorina czy wzruszenie (zamiast triumfu) przy wejściu do Ereboru.

      Usuń
    9. A może taka jajecznica jest zdrowsza? Wiesz mniej tłuszczu :-)

      Usuń
    10. Tłumacz Ryśka, tłumacz. :-D Tak samo zdrowsza jak "zapominanie" o upraniu ubrań i robienie "kreatywnego bałaganu" w pokoju.

      Usuń
    11. Powiedziała groźnym tonem ;-)

      Usuń
    12. Nie, powiedziała, oddychając z ulgą, że Rysiek nasz kochany nie jest jednak pozbawiony wad. Drobnych, bo drobnych, takich, na które można przymknąć oko, które da się wybaczyć, ale nie jest kryształowym ideałem, bo to by znaczyło, że skoro ideały nie istnieją, to Rysiek nie istnieje. Przerażająca perspektywa!

      Usuń
    13. Rysiek się po prostu nie przejmuje pierdołami - zostawia ubrania w miejscu, w którym z nich wychodzi (pokój mojego siostrzeńca zazwyczaj tak właśnie wygląda) a co do gotowania w mikrofalówce, to gdy w ćwiczeniu z angielskiego natrafiłam na zdanie: "Oh no! I've burnt dinner again" to od razu pomyślałam, że widocznie Ryśkowi się to często przytrafiało więc się przerzucił na mikrofalówkę. A prawda jest taka, że Rysiek jest lazybones.

      Usuń
    14. Nikt nie jest pozbawiony wad, RA też na szczęście i zbyt mało go znamy abyśmy mogły stwierdzić jak bardzo jego wady przeszkadzają w życiu codziennym...

      Usuń
    15. Zosiu, widzę, że Twoja znajomość angielskiego mocno się poszerza. Jeszcze trochę i naprawdę zaprosimy Ryśka na jakiś wywiadzik. Weźmiemy go w krzyżowy ogień pytań.

      Usuń
    16. Podoba mi się perspektywa wzięcia Ryśka w cokolwiek. Moja nauka języka jest może dość niestandardowa - tłumaczenie Ryśka wypowiedzi traktuję jako ćwiczenie - problem polega na tym, że poszczególne słowa rozumiem a całości czasem nie ogarniam. Ale wszystko wymaga czasu - uczę się od niedawna.

      Usuń
    17. Przecież Rysiek jest artystą, a artyści takimi przyziemnymi rzeczami się nie zajmują.
      A ty Zosiu od razu po bandzie "lazybones"

      Usuń
    18. Tak Zosiu wszystko wymaga czasu, zwłaszcza, że Ryś podkręca piłeczkę i często idiomów używa ;-)

      Usuń
    19. No dobrze Jolu, czy określenie "nasz słodki leniuszek" Cię satysfakcjonuje?

      Usuń
    20. A czego spodziewać się po angielszczyźnie Anglika? Wiadomo, że będzie mówił i potocznie, i z idiomami. Gdyby jakiś cudzoziemiec uczący się mozolnie polskiego spróbował sobie nasze dyskusje przetłumaczyć, też by miał ciężki orzech do zgryzienia (ot, i kolejnym idiomem rzuciłam).
      Jolu, Zosia nazwała tylko rzecz po imieniu. Rozrzucanie ubrań po całym mieszkaniu i "zapominanie" o ich upraniu to jednak przejaw koszmarnego lenistwa, niezależnie od tego, jaki zawód wykonuje omawiana osoba (powiedziała ta, która nigdy ubrań po podłodze nie rozrzucała).

      Usuń
    21. Na szczęście Ryś bardzo wyraźnie wymawia słowa czy jak kto woli ma świetny akcent ( i oby przebywając w Stanach go nie zmienił).
      I mocno mnie ciekawi czy ktoś tłumaczy sobie ( chociażby używając „tłumacza” zamieszczonego na bocznym pasku) nasze tu dyskusje.

      Usuń
    22. Nieee, błagam, tylko nie amerykański akcent w pięknej, angielskiej mowie Ryśka. Niestety, jeżeli w filmach zechce grać Amerykanina, to będzie musiał udawać amerykański akcent - i jak wtedy będę go słuchała?
      Nie wiem, czy ktoś sobie tłumaczy nasze wynurzenia. Ciekawe, jakie bzdury mu wychodzą. I co o nas sobie myśli? Chciałoby się, żeby to był nie tyle "ktoś", co raczej "Ktoś", ale ten "Ktoś" chyba rzadko zagląda na blogi.

      Usuń
    23. Każdy ma w sobie trochę lenistwa i bałaganiarstwa. Ja tydzień zabieram się do prasowania a wolę siedzieć w internecie i przeglądać strony z Ryśkiem, jest to z pewnością większa przyjemność. Teraz zbieram się do łóżeczka, życzę Wam dziewczyny RA snów, dzięki za pogaduchy.
      Lubię przychodzić do naszej kawiarenki jak to nazwała Zosia.

      Usuń
    24. Chyba bardzo rzadko ten „Ktoś” zagląda na blogi, chociaż czy ja wiem… kiedyś powiedział, że ma świadomość tumblra ( jeśli dobrze pamiętam). I przyznam, że zerknęłam na dzisiejsze statystyki i całkiem sporo dziś było „wejść” spoza naszego kraju.

      Usuń
    25. Jolu, bo Ty masz poważne podejście do życia: najpierw obowiązki (sprawdzenie Ryśkowych stron), a później ewentualnie przyjemności z udziałem żelazka czy innego sprzętu AGD ;-)
      Miłych snów!
      Kawiarenka "Pod Ryśkiem"... Niezła nazwa.

      Usuń
    26. Spokojnych snów Jolu. Dzięki za dzisiaj :-)

      Usuń
    27. "Pod Ryśkiem"? Idealna nazwa.

      Usuń
    28. Ooo, po tym, co się działo na tumblrze, to lepiej, żeby jednak nie chodził po nim zbyt często. Twój blog, Aniu, jest zdecydowanie lepszym miejscem na wizyty.
      Patrz w statystykach, czy są wejścia ze Stanów. Może kiedyś się przytrafi... A może Rysiek już kiedyś był u Ciebie (przypadkiem bądź nie), tylko oczywiście śladu po sobie nie zostawił. :-)

      Usuń
    29. :D :D (i powtarzam sobie: grzeczna jestem! grzeczna jestem!)

      Usuń
    30. Wiedziałam, Zosiu, że nazwa Ci się bardzo spodoba. :-D

      Usuń
    31. Aniu, Ty jesteś bardzo grzeczna (przynajmniej w głównych wpisach), tylko nam czasem* odbija.
      Życzę Ci, żeby Rysiek rzeczywiście do Ciebie zajrzał (na bloga... albo do domu).

      * niedopowiedzenie wszechczasów

      Usuń
    32. Powiem Ci Kasieńko, że są wejścia ze Stanów ( i to w całkiem sporej ilości, co mnie bardzo dziwi) i Wielkiej Brytanii … chociaż nie sądzę, aby RA tu zajrzał.

      Usuń
    33. Doskonale znasz moje upodobania Kasieńko - "Pod Ryśkiem" brzmi o wiele lepiej niż np. "U Ryśka", prawda?
      Aniu - grzeczność jest przereklamowana. Ponadto gdyby Ktoś przetłumaczył sobie co poniektóre dyskusje, to słowo "grzeczna" nie przyszłoby mu do głowy.

      Usuń
    34. Nie martw się, kiedy w końcu napiszę do niego ten list (no, nie mam kiedy się za niego wziąć ani wymyślić coś mądrego), wspomnę o Twoim blogu, a jakże. Może wtedy zajrzy :)
      Trzeba będzie chyba ocenzurować wpisy :-D

      Usuń
    35. Och dzięki Kasieńko i za życzenia i za wiarę we mnie :-) Ale kiedy Zosia napisała „Pod Ryśkiem” ze znakiem zapytania, to … mam wrażenie, że przeciągnęłyście mnie na tą „weselszą” stronę :-)

      Usuń
    36. A na razie idę już spać, bo wypadałoby nadrobić poranne pobudki po całym tygodniu.
      DobRAnoc

      Usuń
    37. Mimo wszystko myślę, że ten Ktoś tu nie zajrzy Zosiu.

      Usuń
    38. Gorących snów Kasieńko! Dzięki za pogaduchy :*

      Usuń
    39. Aniu, przypomnij sobie co śpiewa AMJ - "...trzeba żyć w zachwycie, marzyć, kochać i śnić..."
      Nie zawsze się udaje, właściwie rzadko się udaje ale trzeba się starać.
      Więc śnijmy! Pod Ryśkiem!
      Rozmarzonych snów!

      Usuń


    40. Tak, masz rację trzeba się starać. Dziękuję za przypomnienie tych słów :*
      Spokojnych RAsnów Zosiu.

      Usuń
  3. Chociaż mam Hobbita w wersji rozszerzonej z lektorem i nawet nieźle się ogląda. Lektor ma taki przyjemny i spokojny głos. Głos aktorów jest wyciszony ,nawet nie przeszkadza w oglądaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba zaryzykuję i puszczę sobie wersję z lektorem - ot, z ciekawości.
      Ciekawie słuchało się węgierskiego dubbingu. To była jazda bez trzymanki!

      Usuń
    2. Ten lektor, którego głos nadaje się do czytania nazywa się Piotr Borowiec.
      Musiałam włączyć końcówkę filmu, wielkie nieba na tej brudnej twarzy te śliczne niebieskie oczęta Ryśka, niesamowity widok.

      Usuń

    3. Hmm…może też powinnam spróbować pooglądać z lektorem.
      Thorin mówiący po węgiersku…:D nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić:D

      Usuń
    4. Dziewczyny a jak Rysiek robi jajecznicę w mikrofalówce, nie mogę sobie tego wyobrazić.

      Usuń
    5. A, tak, pan Piotr Borowiec też ma miły głos. Jolu, piękny ten obrazek na zakończenie dnia / początek nowego.

      Aniu, nie wyobrażaj sobie - po prostu sobie puść. Cóż w tym dziwnego - Rysiek załapał parę węgierskich słówek podczas swojego pobytu w Budapeszcie, więc czemu by nie miał w języku bratanków przemówić?

      Usuń
    6. Spróbuję posłuchać Thorina w tym języku ;-)

      Usuń
  4. Najserdeczniej witam:)
    Długo byłam nieobecna, mam nadzieje, że się poprawię, o ile zwyczajne życie mi na to pozwoli.
    Do rzeczy, wczoraj byłam w kinie, oczywiście na "Hobbicie".
    Film był super, RA był boski. Z kina wyszłam cała w ochach i achach:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Katarzyno :-)
      Bardzo się cieszę, że widziałaś drugą część Hobbita, i że Ci się podobał. To niesamowite, że w większość z nas po obejrzeniu tego filmu wychodziła z wielkim uśmiechem:-)
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. I uśmiech wciąż mam na twarzy:)
      Miłego weekendu życzę Wam wszystkim RAdziewczyny:)))
      Do zobaczenia jutro:)))

      Usuń

Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.