wtorek, 28 stycznia 2014

Post rozweselający, czyli kręte drogi prowadzą do bloga.

Podobnie jak inni bloggerzy również i ja czasami zaglądam do blogowych statystyk. I dziś chcę się z Wami podzielić wybranymi wpisami zamieszczonymi w różnego rodzaju przeglądarkach, które otworzyły drogę do tego miejsca. Więc oto one (przycięte screeny) w przypadkowej kolejności do których pozwoliłam sobie dodać mój komentarz. 

- chciałbym aby spędził je w naszym kraju,

- nie, będzie żył długo i szczęśliwie ( ale tylko w naszych marzeniach) ;-) 

- ciekawe w którym ;-)

-oficjalnie, ta rola w jego życiu jest jeszcze do obsadzenia ;-)

- prawdopodobnie w opisach RA :-)

- hmm...ciekawe o którą scenę chodzi ;-)

- oczywiście, jego synowie to Kili i Fili :D ( żartowałam) 

- nie dziwię się :-) 

-zastanawiam się o którego "kolesia" chodzi ;-)

- niestety ja takowego nie mam :(

- zawsze wywołuje drżenie mego serca :-) szczególnie ten z drugiego sezonu "Robin Hooda"

- w największym skrócie, to facet z aspiracjami :-)

- nie wiem dlaczego mam ochotę dodać, podczas golenia lub pod prysznicem;-) sorry RA

- wzrost Richarda Armitage'a to 6' 2½" co daje 189 cm wzrostu ( źródło

120 komentarzy:

  1. Ile bym dała, żeby Ryś zawitał do Polski, najlepiej na jakieś spotkanie z fankami. ;)
    No i jaki on wysoki! Wiedziałam, że wzrost ma słuszny, ale nie wiedziałam, że ma prawie 1,90. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym bardzo tego chciała, aby przyjechał na jakieś kameralne spotkanie z nami Lady Lukrecjo :) I tak, Ryś jest dość wysoki, więc nie ma się co dziwić, że na niektórych zdjęciach typu selfie często jest lekko przygarbiony.

      Usuń
    2. Marzy mi się takie spotkanie, w dość niewielkim gronie, bardziej pogaduchy niż promocyjny wywiad. Bez pośpiechu, bez wyznaczonej godziny zakończenia - tak, żebyśmy mogły nagadać się z nim do woli, narobić całą serię przytulanych zdjęć, a potem, w późnych godzinach nocnych lub wczesnych porannych, odprowadziły go do hotelu (przecież śpiący by już był na pewno i może trochę pijany, bo wino na spotkaniu obowiązkowe, więc lepiej nie ryzykować - jeszcze gdzieś się zgubi) i jeszcze raz ucałowały na dobranoc.
      Pomarzyć można.

      Usuń
    3. Można a nawet trzeba pomarzyć Kasieńko:) Takie spotkanie zapadłoby w pamięci na całe życie.

      Usuń
    4. Sztuczna inteligencja bloggera uznała za stosowne, by mój powyższy wpis zatwierdzić słowem "Action". Zupełnie jakby to była zawoalowana sugestia: "No to działaj, dziewczyno, działaj, zamiast marzyć. Organizuj takie spotkanie, bo nikt za Ciebie tego nie zrobi!" Ha, bloggerze drogi, żeby to było takie proste :-)

      Usuń
    5. Och na temat bloggera wolę się nie wypowiadać, bo nie chcę tu zamieszczać niecenzuralnych słów. Ale widzę, że słusznie Ci Kasieńko ta bestia podpowiada:)

      Usuń
  2. Witaj :)
    Hahaha :) wpisy są przezabawne a twoje komentarze świetnie je podsumowują :) Sama czasem jak zaglądam do statystyk mojego bloga to przypominają mi się słowa Kowalskiego z "Pingwinów z Madagarskaru" : Matko cóż ja tam ujrzałem! :)

    Najbardziej rozbawiło mnie zapytanie "Kto to guy gisborne" oraz "jak się nazywa koleś z kapitana ame" hahaha :D

    No i ja też "kocham Thorina" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejka :)
      Mnie też potrzebna była mała dawka uśmiechu :) I mam wrażenie, że zaglądając do tych statystyk czasami, nieświadomie cytuję Kowalskiego z „Pingwinów…”. Wiesz, czasem zastanawiam się kto wpisuje takie hasła do przeglądarek , bo faktycznie jak można nie wiedzieć kim był Guy Gisborne?(!!!) :D

      I absolutnie nie dziwię się, że kochasz Thorina :)

      Usuń
    2. Właśnie.... jak można nie znać Guya? O.o Ignoranci, wszędzie ignoranci :P

      Usuń
    3. Ha ha ha.
      I już nawet nie chodzi o Ryśkowego sir Guy’a, ale czy już naprawdę przestaliśmy wierzyć w legendę o Robin Hoodzie?

      Usuń
    4. Właśnie.... choć wydaje mi się że ostatnimi czasy to właśnie Robin Hood z RA jest dość popularnym nośnikiem tej legendy... a może mi się tylko wydaje, bo żyję zadowolona w RA świecie i nie bardzo widzę co jest poza nim? ;)

      Usuń
    5. Tak, ten z RA jest wiąż w mojej głowie ;) A obiektywnie rzecz ujmując, to Kevin Costner też miał swój udział w rozpowszechnianiu tej legendy, chociaż przyznam się, że najbardziej w tej wersji lubię muzykę Bryana Adamsa :)

      Usuń
  3. "Gdzie Richard Armitage spędzi wakacje?" Przecież to najważniejsze i strategiczne wręcz pytanie, które bardzo by nam ułatwiło planowanie własnych urlopów (i terminów, i miejsca wyjazdu). Tylko dlaczego przeglądarka sądzi, że akurat Ty, Aniu, miałabyś coś na ten temat wiedzieć? Chyba że to my czegoś nie wiemy ;-) No, Aniu, nie bądź taka, zdradź, dokąd się Rysiek wybiera. :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż mój urlop musiałam zaplanować bez znajomości Ryśkowych planów :) I nie mam pojęcia dlaczego to niby ja miałabym to wiedzieć ;) Ale mogę puścić wodze fantazji i stwierdzić, że w tym roku Ryś spędzi urlop w Nowej Zelandii :)

      Usuń
    2. NO post jakby dla mnie :) :D no właśnie wakacje wakacje :) Aniu wyjaw ten sekret :)

      Usuń
    3. ... A tymczasem my, szalony Ryśkowy harem uknujemy tajny plan i pojedziemy za nim. :D

      Usuń
    4. Oczywiście z okrzykiem na ustach „ahoj przygodo!” sprawdzimy rozkład lotów:)

      Usuń
    5. Nowa Zelandia - też coś! To już bliżej nic nie ma?
      Biedny Rysiek - w każdej restauracji czy kafejce, do jakiej by się wybrał, napotykałby ciągle te same spojrzenia urodziwych (niewątpliwie!) dam. Cóż, świat jest mały, Nowa Zelandia też nie za wielka, więc to oczywiście byłby czysty przypadek, że wciąż wpadałby na te same osoby i przy jedzeniu, i na pieszych wycieczkach, i na stokach, i na plaży...

      Usuń
    6. Pewnie, że są i bliższe i może nawet i ciekawsze miejsca na wypoczynek, ale Ryś mówił, że bardzo mu się tam podobało. Ale widzę, że już jest!

      Usuń
    7. Co jest? KTO jest? Gdzie jest?
      Mówisz o tym bliższym miejscu, czy może Rysiek właśnie do Twoich drzwi zadzwonił??? Usadź go na kanapie i nie wypuszczaj - już do Ciebie jadę!!!

      Usuń
    8. Jasne z modrym , jedno słowo mi ucięło i popatrz co się dzieje :D Miało być, „widzę, że plan już jest!” Aż tak mocnych tabletek nie mam żeby go tu na kanapie widzieć :D

      Usuń
    9. Eeee, a już myślałam... :-( Trudno, rozbieram się z tej kurtki, czapki, rękawiczek i butów. Można by poprosić lekarza, by takie RA-tabletki przepisał. Co prawda byłyby to tylko halucynacje, ale jakże przyjemne.

      Usuń
    10. Też żałuję Kasieńko, i nawet nie wiem czego bardziej, czy tego, że RA tu nie ma czy tego, że nie przyjedziesz.

      Usuń
    11. Przecież nawet nie za bardzo wiem, gdzie mieszkasz :) Gdyby Rysiek u Ciebie był, to włączyłabym RAdar i wytropiła go prędzej czy później - nie ukryłby się nawet pod ziemią.

      Usuń
    12. No cóż prawda jest taka, że w mych myślach RA jest ( prawie ) nieustannie. :) A jeśli RA by tu u mnie był (zostawmy tabletki w spokoju) z pewnością nie chowałbym go pod ziemią, chociaż w moim mieście klasztor ma całkiem ciekawe podziemia ;-)

      Usuń
    13. Aniu, Rysiek nie Ofelia - do klasztoru go nie wysyłaj, chociaż rozumiem Twoje pragnienie ukrycia go przed całym światem tylko dla siebie.

      Usuń

    14. Och nie do klasztoru go nie wyślę, tym bardziej, że ten u mnie od lat nie pełni swojej funkcji. Zresztą grzech byłoby chować Rysia przed światem.

      Usuń
    15. Czy mnie się wydaje, czy znowu wracamy do tematów klasztorno-zakonnych?
      Dziewczyny, gratuluję planów wakacyjnych! Czy mogę się tak nieśmiało podłączyć? :)

      Usuń
    16. Pewnie, jeśli nie boisz się latać, Eve. ;-) (a w każdym razie bardziej niż ja ;-))

      Usuń
    17. Latać się nie boję, a Nowa Zelandia piękna... w telewizji i w kinie widziałam :)

      Usuń
    18. Super! Będziesz trzymać mnie za rękę, bo ja straszny cykor jestem ;) I zgadzam się NZ warta jest zobaczenia jej na własne oczy.

      Usuń
    19. Ależ oczywiście! Tylko niech Kasieńka te RA-tabletki zabierze, to (od)lot będzie udany.

      Usuń
    20. Oj, wielki grzech.
      Co do Rysia wakacji - to (moim skromnym zdaniem) powinien popodróżować trochę po Europie, a zacząć od Polski - mogłybyśmy zorganizować mu świetną wycieczkę krajoznawczą - wziąwszy pod uwagę, że pochodzimy z różnych stron Polski, to mamy w ofercie wszystkie walory - naszego kraju, oczywiście: góry, morze, jeziora i Ryśkowi brakłoby urlopu, żeby wszystko dokładnie obejrzeć i się w Polsce rozsmakować. Musiałby spędzić u nas kolejny urlop i kolejny i ciągle miałybyśmy coś nowego mu do pokazania. W NZ się dość nasiedział a u nas widoki nie gorsze - może skala mniejsza ale za to swojsko,serdecznie i miałby blisko do mamy.

      Usuń
    21. Żadnych tabletek Eve, bo mam już ich serdecznie dość. Brr…

      Usuń
    22. Masz rację Zosiu, ugościłybyśmy go należycie. A jako że Ryś ma (raczej )nienormowany czas pracy mógłby tu u nas dość długo zabawić ;)

      Usuń
    23. Witajcie, siostry Rysianki, czy wciąż, jest jeszcze mowa o kąpielówkach Ryśka? Wpadłam jak Filip z konopii i bo pociechy mi się rozłożyły, i latam, od jednej do drugiej z syropkiem, czosnkiem i kamforą, a kupa papierów z pracy czeka, aż spędzę z nimi upojną noc. Dlatego wspomnienie tych kąpielówek jest dla mnie miłym urozmaiceniem..

      Usuń
    24. O matko, posty mi się pomyliły...;)))

      Usuń
    25. Od (lot) to ja mam odkąd Ryśka poznałam - żadne dopalacze nie potrzebne.

      Usuń
    26. Ależ co Ty, Rebecoo - kąpielówki Ryśka wszędzie pasują.

      Usuń
    27. Witaj Rebecco! Skoro to post rozweselający, i skoro kąpielówki Ryśkowe Cię rozweselają, to jak najbardziej tu pasują. I mam nadzieję, że Twoja latorośl szybko wyzdrowieje.

      Usuń
    28. Na ten sajgon w domu i pracy dopalacz w postaci Ryśka kąpielówek Ci się przyda.

      Usuń
    29. Wybaczcie, ja tak z tymi tabletkami, bo po lekarzu jestem. Ale macie rację, odlot zapewniony przez i do Rysia:)

      Usuń
    30. I w końcu uznałby, że najlepiej osiąść u nas na dobre, by już bez ograniczeń móc napawać się wszystkimi walorami... naszego kraju, oczywiście.
      Mamę też można zaprosić - dobre relacje z przyszłą teściową to podstawa ;-) Gdyby jej się spodobało, to mogłaby syna przekonać do przeprowadzki, regularnie wiercąc mu dziurę w brzuchu.
      Taka wycieczka krajoznawcza pod naszym przewodnictwem byłaby naprawdę znakomitym pomysłem. Pamiętacie, jak Rysiek chciał w Nowej Zelandii przekonać kolegów z planu do noclegu pod chmurką, przy ognisku, wzorem wędrownej gromady krasnoludów? Nic z tego pomysłu wtedy nie wyszło. A ja bym bardzo chętnie Ryśkowe marzenie spełniła, organizując mu nocleg pod gwiazdami gdzieś w naszym pięknym polskim krajobrazie - następnego dnia trzeba by mu smarować żelem pogryzione przez komary plecki, albo drapać go delikatnie (też dobra opcja).

      Usuń
    31. Rany Julek, czy jest tu ktoś zdrowy na ciele (bo na umyśle wiadomo, że nie)? Ja byłam u lekarza wczoraj, dzisiaj i idę w czwartek. Jakaś epidemia! Ale po wpisać widać, że nas dobry humor i werwa nie opuszczają.

      Usuń
    32. Spanie przy ognisku pod gołym niebem - cudo - pamiętam takie wyjazdy z wczesnej młodości. Jakby mamusia zobaczyła, jak o Ryśka dbamy to chciałaby wszystkie na synowe.

      Usuń
    33. Kasieńko, ugryzienia komarów najlepiej poślinić - od razu przestaje dokuczać.

      Usuń
    34. I Rysiek przechodziłby z jednych czułych rąk w drugie, równie czułe i stęsknione.
      Dobrze, że nie wie, co my tu wypisujemy, bo zmieniłby swoje ciut wyidealizowane zdanie na temat wiernych fanek.

      Usuń
    35. O, to można by trochę rozminąć się z rzeczywistością, pokazując Ryśkowi, gdzie komarek ugryzł ;-)
      Bo oczywiście leczenie komarowych bąbli byłoby wzajemne.

      Usuń
    36. Nawet jak jeszcze gdzieś nie ugryzł to przecież może - więc lepiej zapobiegać - zwłaszcza, że przy wzajemnej terapii antyuczuleniowej mogą się trochę ubrania poluzować i komary będą miały większy dostęp.

      Usuń
    37. Właśnie byłam zażyć moje prochy, brrr… Podoba mi się pomysł wieczoru przy ognisku z RA, może by coś zamruczał :) mogłoby to być nawet misty mountains..

      Usuń
    38. "Misty mountains" na bieszczadzkich szlakach nabrałoby cudownego brzmienia, zwłaszcza gdyby wieczorem właśnie nachodziła mgła. Wieczór długi, RA mógłby zaśpiewać całą pieśń, nie tylko jedną zwrotkę (jedno z moich marzeń - całe "Misty mountains" w Ryśkowym wykonaniu).
      Swoje prochy też już zażyłam - jak od nich nie padnę, to nic mi już nie zaszkodzi.

      Usuń
    39. Cała pieśń w Ryśka wykonaniu to byłoby piękne - mógłby nagrać i jako prezent w necie umieścić, albo za opłatą "ile łaska" na cele charytatywne. Nazbierałoby się mnóstwo.

      Usuń
    40. To mamy klub lekomana:)
      Wymruczane "Misty mountains" i pięknych okolicznościach przyrody uleczyłoby nas wszystkie od razu. Aż się rozmarzyłam...

      Usuń
    41. hmm na samą myśl, aż ciary przechodzą Kasieńko :)

      Usuń
    42. Ja też nakarmiłam rodzinę prochami, i wysłałam do łóżek, w końcu może dadzą mi chwileczkę sam na sam z pogryzionym przez komary Ryśkiem w kąpielówkach (bo wciąż tkwię w tym klimacie, chociaż, jak widze, wycieczka tymczasem przeniosła sie w Bieszczady).

      Usuń
    43. Taka piosenka bieszczadzka jest: We wtorek w schronisku po sezonie - wyobrażacie to sobie? Z Ryśkiem, bez tłumów, kamer, przaśne schronisko, piękna polska jesień w Bieszczadach, ogień i kartofle w mundurkach - ależ się rozmarzyłam. I Ryśka głos niosący hen, hen ...

      Usuń
    44. Rebecco, jedno drugiego nie wyklucza. Rysiek siedział sobie w kąpielówkach nad brzegiem Soliny (bo sam przecież pływać nie lubi) i patrzył z zaciekawieniem, jak my się pluskamy w wodzie zalewu, a teraz całe towarzystwo, nie przebierając się z kostiumów, tylko wdziewając traperki dla wygody, poszło na połoniny podziwiać zachód słońca i suszyć się przy naprędce rozpalonym ognisku.

      Usuń
    45. Ciekawe są drogi naszych myśli - Ania nam wczoraj zaaplikowała Harry'ego na rozgrzewkę w mroźny dzień a skończyło się na Ryśku w kąpielówkach - widzisz Aniu, co nas naprawdę rozgrzewa? Dzisiaj już mamy lato: kąpielówki, komary, biwakowanie.

      Usuń
    46. Bardzo ciekawe są te drogi a może raczej bezdroża, Zosiu :) I tak sobie myślę, że to co by Was tu naprawdę rozgrzało ja raczej nie umieszczę ;)

      Usuń
    47. Aniu, dosłowność nie jest potrzebna - lepsze niedopowiedzenie, wyobraźnia ma lepszą pożywkę. Jest dobrze właśnie tak jak jest. Silniej działa spojrzenie i głos Rysia niż jego nagi tors.

      Usuń
    48. Aniu, to dawaj na maila :) Musimy się rozgrzewać, by zwalczyć bakcyla, a Zosi na jej obolałą nogę też jakiś ciepły (czy nawet gorący) okład się przyda.
      Rysiek po prostu inspiruje i poszerza horyzonty. Gdy się o nim myśli, ograniczenia nie istnieją i myśl swobodna leci, gdzie ją szczęśliwe wiatry poniosą. A że przy okazji zwiedzamy sobie wirtualnie piękne zakątki naszego kraju (i to w letnio-jesiennej odsłonie) to tylko plus, patrząc na to, co w tej chwili za oknem.

      P.S. Blogger mądrzeje coraz bardziej, teraz z uznaniem stwierdził o Ryśku: "manly" :-D

      Usuń
    49. Zosiu, a może Ania nic dosłownego na myśli nie miała, tylko coś mocno niedopowiedzianego, a tak działającego na zmysły, że hej!

      Usuń
    50. Wspaniały plan, Kasieńko! Bardzi mi sie podoba, tym bardziej, że nad Soliną nie byłam już parę ładnych lat. Pomijam oczywiście to, że budzilibyśmy sensację wśród turystów i kuracjuszy z okolicznych sanatoriów - jeden wysoki chłop, i dookoła, spoooooora gromada wpatrzonych w niego bab.

      Usuń
    51. Istotnie, zaczynam wierzyć w sztuczną inteligencję: ja obok wrednych literek mam dzisiaj same angielskie słówka - taka mała powtórka, a teraz nowe słówko: "manly".
      Traktuję to jako znak, że czeka nas spotkanie z Ryśkiem i powinnam szybciej się uczyć.

      Usuń
    52. Ania miała z pewnością na myśli Gorący Kubek firmy Knorr

      Usuń
    53. no proszę blogger coraz mądrzejszy, a mnie wciąż gdy chcę dodać komentarz odświeża stronę ( co mnie irytuje na maksa!) I myślę, że doskonale wiecie o miałam na myśli mówiąc o „rozgrzewaczu”.

      Usuń
    54. No nie: drugi dzień z rzędu: witch? Zaczynam sama siebie się bać. Solina Soliną, ale najlepsze są górskie potoki, w niektórych woda nawet w środku upalnego lata jest lodowata, a po wyjściu z wody skóra aż parzy. (i ciała ciekawie na tę lodowatość reagują).

      Usuń
    55. Rebecco, kuracjusze popatrzyliby na tego wysokiego chłopa i przestaliby się dziwić, że te baby dookoła takie uchachane - przecież na oczy chyba się nie leczą. No to która pierwsza wysyła Ryśkowi plan wycieczki po Polsce i oficjalne zaproszenie?
      Zosiu, blogger same pożyteczne słówka dziś podrzuca, więc nauka powinna Ci iść jak z płatka.
      Skoro twierdzisz, Aniu, że wiemy, co masz na myśli, to chyba już wiem, o który "rozgrzewacz" Ci chodzi. ;-) Też go mam, a leczę się nim wtedy, gdy trochę dosłowności mi potrzeba.

      Usuń
    56. O widzę, Kasieńko, że też lubisz GoRAcy Kubek :-)

      Usuń
    57. Mnie blogger podsuwa ciągle handsome, choć ostatni było też excited. Mądra bestia!

      Usuń
    58. Oświećcie mnie proszę! Myślicie o filmie (between..) czy o zdjęciu?

      Usuń
    59. Przepraszam bardzo - jestem zdrową (choć w tej chwili ciut przeziębioną) kobietą i wszelkie goRAcości są mi miłe.
      Zosiu, blogger chce, żebyś znów rzeczywistość zaklinała. A co do górskich potoków, to wykąpać się można (później jest pretekst, by się ogrzać), ale nie wiem, czy męskie ciało na lodowatą wodę zareagowałoby w sposób dla nas korzystny.

      Usuń
    60. Myślę o filmie (a raczej o jego wybranych fragmentach).

      Usuń
    61. O Lucasie też trudno zapomnieć ;)

      Usuń
    62. Oj, trudno. Chociaż ten fragment króciutki jest bardzo i trzeba go w zwolnionym tempie (lub klatka po klatce) oglądać, żeby móc w pełni docenić wszystkie apetyczne szczegóły.

      Usuń
    63. Gdyby męskie ciało ujrzało, jak lodowata woda podziałała na niektóre części naszego ciała, to zareagowałoby uniesieniem nie tylko brwi :-), czyli odpowiednio.
      Jak o filmie, to wiem o które fragmenty chodzi.

      Usuń
    64. Rozumiem, że o tatuaż Ci chodzi, czyż nie?;)

      Usuń
    65. Sugar jako hasło było idealne do tematu.

      Usuń
    66. Tylko aby być stuprocentowo pewną reakcji męskiego ciała, trzeba je trzymać z daleka od lodowatych górskich potoków. I nie tylko z tego względu - to jedno ciało musi pozostać ciepłe i rozgrzane, by mogło następnie własnym ciepełkiem ogrzać te, które w wodzie przemarzały. Jejku, co za wizje zobaczyłam! :-)
      Aniu, powiedzmy, że o tatuaż. Bardziej o to, co pod tatuażem. :-P

      Usuń
    67. Wizje roztaczasz Kasieńko piękne, A.M.Jopek do ucha mi szemrze "...nienasycenie płonie we mnie niczym ogień... od zmysłów odejdę, nie znajdą mnie...".
      OK, Rysiek do wody nie wchodzi, siedzi grzecznie na głazie i pilnuje, żebyśmy się nie potopiły.

      Usuń
    68. "Post rozweselajacy, czyli kręte drogi prowadzą do... " jak zwykle, jak zwykle , miłe siostry, do tego samego. Ależ jesteśmy monotematyczne! A ja myślałam, że o jedzeniu tym razem będzie mowa, skoro gorący kubek się pojawił - o takim rozgrzewajacym, w sam raz na zimę.
      I od razu skojarzyły mi się .. "ciepłe lody" .
      Pamiętacie? Takie ni to rurki, ni to pałki, z dużą ilością smietanopodobnej substancji (bo to za PRLu było jeszcze, o prawdziwą śmietanę było trudno)

      Usuń
    69. Rebecco! Błagam! Oblałam się sokiem z czarnej porzeczki, dobrze, że nie na klawiaturę. "Ciepłe lody"!

      Usuń
    70. Na samą myśl, aż mnie wstrząsa Rebecco, ale faktycznie pamiętam „ciepłe lody” bo jako mała dziewczynka wciąż miałam problemy z gardłem i tych „prawdziwych” nie wolno mi było jeść.

      Usuń
    71. Rebecco, musiało Ci się kojarzyć??? Musiało?! Teraz mi się skojarzyło, cholercia. Każde słówko, z tego, co napisałać, mi się kojarzy.

      Usuń
    72. To miał być post rozweselający czy rozgrzewający? :) "Ciepłe lody" no, no... pamiętam, ale gdy je spożywałam nie miałam jeszcze takiej wyobraźni jak teraz. Może i dobrze. :) Jak tak dalej pójdzie, to codzienne czynności będą miał drugie dno. Krzesło i jego oparcie, siadanie nie tylko w kościele, teraz lody... co dalej?

      Usuń
    73. Bardzo dobre pytanie Eve, ale mam nadzieję, że nie wszystko co tu umieszczę będzie zmierzać w te rewiry.

      Usuń
    74. "Śmietanopodobna substancja" skojarzyła mi się z "milky (foot) substance" z wywiadu "60 seconds" z Martinem Freemanem i Ryśkiem. A po tym skojarzeniu to już poszło na całość i dostałam głupawki.
      Bardzo lubię te "drugie dna" - rzeczywistość się robi weselsza.

      Usuń
    75. Aniu, chcesz powiedzieć, że zanadto się rozbrykałyśmy?
      Trudno, przepraszam, już jestem grzeczna i idę spać (z rączkami na kołderce).

      Usuń
    76. Jeju, to maleńka retrospekcja PRL-u tylko!

      A pamiętacie smak? ...
      Jakiś szczególnie słodki to nie był, jak na słodycze :))))))

      Usuń
    77. Wizje Kasieńki nad potokiem, ciepłe lody Rebecci - musiałam zimny prysznic wziąć. Dopiero teraz do mnie dotarło, że Rebecca ma "witch" w nazwie - prawdziwa czarownica! No, już jest nas dwie - kumulacja mocy - Rysiek nam nie umknie.

      Usuń
    78. Kasieńko, mnie to „brykanie” naprawdę nie przeszkadza:)

      Usuń
    79. Ależ ja nie mam nic przeciwko. Trochę humoru i jakby to ująć... seksownej wyobraźni, jeszcze nikomu nie zaszkodziło. :)
      Jestem trochę opóźniona w tej pasjonującej dyskusji, bo blogger mi się zbiesił i nie chce współpracować.

      Usuń
    80. Prawdę mówiąc Rebeco nie pamiętam ich smaku, pamiętam za to mój żal, że wszyscy mogą jeść zimne lody a ja nie.

      Usuń
    81. Obawiam się, że niezależnie od tematu i tak w końcu trafimy na "cudne manowce, cudne manowce". Ale z drugiej strony miejmy nadzieję, że nigdy nie pojawią się przy Rysiu tematy, które by w nas wesołości i rozbrykania nie wywoływały.

      Usuń
    82. Ja też ciągle jadałam ciepłe :( bez przerwy miałam anginy, i nie było mowy żeby mi pozwolono spróbować Hortexu - wtedy to był rarytas!

      Usuń
    83. Nie masz czego żałować, Aniu. Smak i konsystencję miały paskudne:)

      Usuń
    84. Też mam taką nadzieję Zosiu, bo to by o nas naprawdę źle świadczyło

      Usuń
    85. Ciepłe lody to było ohydztwo, w przeciwieństwie do normalnych, które pochłaniam w dużych ilościach niezależnie od pory roku. Lody, to moja druga, zaraz po Ryśku wielka słabość.

      Usuń
    86. Ja już wiem co mnie tak blokuję. W bloggerze pojawił się Richard :))))

      Usuń
    87. No proszę jednak miałyście rację, że blogger to inteligentna bestia :)

      Usuń
    88. Ja też uwielbiam lody, Zosiu, odbijam sobie po latach zmarnowane dzieciństwo z tym cieplym paskudztwm.
      Pora zrobiła sie późnawa, a muszę jeszcze popracować, więc będę się żegnać, siostry Rysianki. Może dzięki "witch" uda mi się nad ranem wyczarować jakieś relaksujace, mruczące Ryśkowo sny dla zapracowanej matki Polki ... DobRAnoc!

      Usuń
  4. Jakbyśmy go ładnie poprosiły, to na pewno by pomruczał po swojemu - zresztą, myślę, że siedząc w tak malowniczym towarzystwie mruczałby cały czas z zadowolenia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Będę już uciekać, bo zmęczenie mnie dopada. Słodkich RAsnów życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Słodko śnij Aniu!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziewczyny umieszczam linka z fragmentem bialowieskich widokow. zapraszamy tam RA ?
    AzB
    http://www.lasy.gov.pl/zubr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za linka AzB hmmm nie wiem czy Ryś chciałby spędzić wakacje z żubrami ( bo link jest właśnie do żubrów na żywo :))

      Usuń
    2. Zawsze możemy do żubrów dołączyć :)) i nie tylko, bo na polanie można i inne stworzenia spotkać. pewnie tylko wilki RA mogłyby odstręczać po niemiłych przejściach z wargami w Hobbicie.
      w każdym razie mógłby do puszczy razem z nami się wypuścić:)
      AzB

      Usuń
    3. Z Rysiem wszędzie AzB :)

      Usuń
    4. Ze Zrysiowanymi też :)))
      AzB

      Usuń
  8. Hej, jestem tu nowa :) Powód - jeden Thorin vel R.A :D Oczywiście mnie też zauroczyła ta postać, chociaż ten książkowy aż tak "cudowny" nie jest ;)
    Co do Robin Hooda z R.A- nie oglądałam tej wersji, tylko kilka scen z R.
    No cóż, mam ciągle sentyment do "Robina z Sherwood" z lat 80tych, chociaż tam Guy G. był raczej fajtłapowaty. No, ale nie grał go R.A. :D
    Ogólnie w ogóle nie wiedziałam kto to ten R.A. dopóki nie obejrzałam "Hobbita". Przyznam się, że "kocham" to za wielkie słowo ;) - ale bardzo polubiłam tego aktora- podoba mi się jego sposób bycia- bardzo "dżentelmeński", zero pozerstwa, no i niezwykła uprzejmość wobec fanów :)
    Natomiast ten sexy Thorin to już inna sprawa. Gdy na niego patrzę, to jestem za klonowaniem! :D Jeden na tyle kobietek nie wystarczyłby! Sądzę, że po tym 2/3 kuli ziemskiej byłoby całkiem "zthorinowane" :D Oj panie Jackson, kto wymyślił do licha ten hot look u krasnoluda??? :D Po Gimlim taki strzał. To nie fair! ;)
    Super ten post- uśmiałam się :D
    A tak a propos- Thorin nie miał ani zony ani dzieci. Czyli obiekt do "uwielbiania" doskonały ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Robin:-) Cieszę się, że się odezwałaś :)
      Fajnie jest móc zobaczyć jak RA przybywa fanów ze względu na jego Thorina. I przyznam się, że też wolę tego filmowego od książkowego. Jeśli chodzi Robin Hooda to dla mnie zawsze nr pierwszym, co już tu niejeden raz mówiłam, ten z twarzą Michaela Preada, tak jak sir Guy jest tylko jeden – ten Ryśkowy :)Mam nadzieję, że jak obejrzysz ( przebrniesz :)) przez wszystkie serie tego serialu dołączysz do grona miłośniczek Sir Guy’a. :)
      I cieszę się, że ten post wywołał Twój uśmiech :)

      Usuń
  9. Aha- no i zginie, zginie, niestety...jak Boromir...niestety....Czemu dwaj najlepsi tolkienowscy faceci giną???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto czytał książkę, ten nie ma złudzeń Robin, jak się losy tych przystojniaków potoczą. A jak przedstawi to Peter Jackson zobaczymy ;)

      Usuń
  10. Ale- niech tylko PJ za bardzo nie przeholuje! Bo jeśli ożeni Kilego a Thorina posadzi na tronie zamiast Daina to mnie za przeproszeniem szlag trafi... Kocham jego wizję Śródziemia, ale szacunek dla powieści i Mistrza musi być!
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że nie ma większego miłośnika Śródziemia niż Peter Jackson i nie sądzę, żeby aż do tak wielkich zmian się posunął. :)

      Usuń
  11. Nawet jesli najlepsi i najbardziej pełnokrwiści giną ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Aby zakończyć temat,proponuję obejrzeć śmieszne errory w windowsie.
    http://w663.wrzuta.pl/film/4CRL2WdJSgz/windows-smieszne_errory

    OdpowiedzUsuń

Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.