środa, 17 czerwca 2015

"Czarny anioł", fanfik autorstwa Kate. Część siedemnasta.

Richard Armitage jako sir Guy w serialu BBC "Robin Hood".
Źródło zdjęcia
Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści na Wattpad. Prace Kate znajdziecie tutaj. Opowieść, "Czarny anioł" zainspirowana jest postacią Sir Guy'a Gisborne granego przez Richarda Armitage'a w serialu BBC " Robin Hood" i nie ma na celu naruszenia praw autorskich.


***

Poprzednia, szesnasta część tutaj.


Guy wpadł do zamku niczym burza. Dawno nie był już tak szczęśliwy. Marian w końcu uległa mu i zgodziła się na ślub, nie czekając na powrót króla! Coś w niej pękło i w końcu musiała przyznać, że kocha go i nie potrafi bez niego żyć. Jej oczy… widział, że bała się, ale nie oczekiwał innej reakcji – wszak była cnotliwą panienką i miała prawo obawiać się małżeństwa i pierwszej wspólnej nocy. Zaślepiony euforią nie dostrzegał w niej odrazy, buntu, fałszu, z którym wymawiała te piękne słowa…
- Kocham cię – szepnął, przypominając sobie jej wyznanie – Moja Marian…
Od razu poszedł do Joan. Przecież tak ważna sprawa, jak wesele, nie mogła czekać! Mieli tylko tydzień, musieli już zacząć przygotowania!
- Joan! – krzyknął radośnie – Joan, gdzie jesteś?
- Witaj, panie – kobieta wyłoniła się z zacienionego rogu kuchni – Czym mogę służyć?
- Joan, żenię się! – chwycił ją za ramiona – Zaczynaj przygotowania!
Służki zwróciły się w jego stronę, uważnie obserwując i nasłuchując. Jak to? Sir Guy żeni się tak nagle? Po kuchni przeszedł szept zdziwienia.
- Mój panie, to wspaniała wiadomość! Lady Marian zgodziła się?
- Joan, ślub odbędzie się za tydzień.
- To cudownie! – ucieszyła się kobieta, jednak kątem oka dostrzegła kogoś, kto wydawał się być niezbyt zadowolony z nowiny.
- Niech wszyscy wiedzą – zarządził Guy – Ogłoś to wszystkim! Za tydzień lady Marian w końcu zostanie lady Gisborne!
Joan nie słuchała rycerza; zerkała na Anastazję, która stała tuż za nim z otwartymi w niedowierzaniu ustami, kręciła głową, jakby nie wierzyła. W sekundzie z jej oczu popłynęły łzy.
- Panie… - szepnęła Joan, delikatnie wskazując głową na postać stojącą z tyłu.

Kiedy Guy obrócił się, Anastazja wybiegała właśnie z kuchni. Biegła korytarzem, nie mogąc złapać tchu. Niemal nic nie widziała… Łzy i żal przesłoniły jej wszystko. Prawdę mówiąc pogubiła się już w rozległych korytarzach i nie wiedziała, gdzie jest. Wpadła na kogoś.
- Hej, co robisz?
To był Alan. Trzymał ją i patrzył na nią, zmartwiony.
- Anastazja, dlaczego płaczesz?
- Alan, zrób coś – łkała – Guy żeni się…
- Nie chcę być zabawny, ale żeni się dopiero kiedy wróci król. Nie spodziewałbym się, że zobaczymy go prędzej niż za pół roku…
- On żeni się za tydzień.
- Co ty mówisz!? Przecież Marian…
- Podobno ta kłamliwa żmija zgodziła się! Alan, musimy zrobić wszystko, żeby do tego nie dopuścić… Błagam, pomóż!
- Spokojnie – pogłaskał ją po głowie – Nie płacz. Marian nie zgodziłaby się ot tak. Robin na pewno ma jakiś plan…
- A jeśli nie ma? – wyrwała mu się ze złością – Albo jeśli zawiedzie i nie zdąży na czas, a Guy poślubi tą…
- Zrobię, co w mojej mocy. Isabella zresztą też nie chce dopuścić do tego małżeństwa.
- Isabella…? – Rusinka spojrzała na Alana z nadzieją.
- Tak. Gdyby szeryf miał ochotę, też na pewno odwiódłby go od tego związku… Podobno od dawna próbuje odsunąć Marian od Guy’a, ale bezskutecznie. Ale w zniszczenie im ślubu nie będzie chciał się bawić. To podła kanalia, będzie brylował na weselu, a potem zatruje Gisborne’om życie.
- Co robić, Alan? Przecież to największy błąd jego życia… On nie wie, w co się pakuje!
- A najgorsze jest to, że nie chce słyszeć ni słowa o jakiejkolwiek wadzie Marian. Jest kompletnie zaślepiony. Ale uspokój się, nie płacz. Mamy cały tydzień na opracowanie planu. Pójdę do Isabelli, a ty wróć do swoich zajęć.
Guy wyszedł z kuchni, rozglądając się. Nigdzie nie widział Anastazji… Co za głupia dziewka! Jak śmiała wybuchnąć płaczem przy wszystkich na wieść o jego ślubie! Przecież dobrze wiedziała, że to nastąpi. Przygotowywał ją na to i podkreślał, że to Marian jest miłością jego życia. Dlaczego tego nie rozumiała? Nie wystarczało jej, że była jedyną w jego alkowie? Że tylko z nią przebywał, rozmawiał, troszczył się, prawił komplementy i…
- O nie… co ja narobiłem!
Poczuł wyrzuty sumienia. Zrozumiał, że sam doprowadził do tego, że Anastazja przywiązała się do niego, zakochała i miała prawo czuć się źle z informacją o ślubie. Ale przecież obiecywał jej, że będzie służyć mu w Locksley, że nie przestanie być jego kochanką… Dlaczego jej to nie wystarczało? Czego chciała, czy naprawdę myślała że on – możny szlachcic, pułkownik w służbie szeryfa z Nottingham, ożeni się z nią – ruską niewolnicą? Że zostawi Marian – najcudowniejszą, najuczciwszą osobę pod słońcem, dla służącej?
- Do diabła! Co za głupia gęś! Jak nie Annie, to Anastazja!
Zobaczył ją, jak powoli idzie w jego stronę. Ulżyło mu, choć jednocześnie był na nią zły. Nie wiedział, jak się zachować – choć powinien dla przykładu wtrącić ją do lochu, by przestała mieć o sobie tak wysokie mniemanie. Z drugiej strony jednak był świadom tego, że sam do tego doprowadził. Gdyby jej nie faworyzował i nie hołubił, nie doszłoby do tego.
- Panie – skłoniła się pokornie – Masz jakieś życzenia?
- Anastazjo, co ty wyprawiasz? – zapytał oschle, splatając ręce za plecami – Za kogo ty się masz?
- Za twoją sługę, panie, nic więcej – odparła – Jestem tu, by służyć ci i zadowalać cię, mój panie.
- Dobrze, bo od tego jesteś. Jutro zastanowię się, co zrobić z tobą po ślubie.
- Jak to… - spojrzała na niego pytająco.
Guy uśmiechnął się złośliwie.
- Nie chciałbym, żebyś była tak zaborcza i kłuła moją ukochaną żonę w oczy swoją zazdrością i płaczem. Więc albo zobaczę, że nareszcie znasz swoje miejsce, albo wydam cię bez mrugnięcia okiem za jakiegoś starego wdowca. Rozumiesz, moja piękna?
- Panie, obiecywałeś mi…
- A ty twierdziłaś, że znasz swoje miejsce i wiesz, że jesteś TYLKO nałożnicą, jakich mógłbym mieć wiele. Nie uprzedzałaś, że zamierzasz wybuchnąć histerią po usłyszeniu, że za tydzień się żenię.
- Wybacz mi, panie, nie wiem, dlaczego to zrobiłam…
- Posunęłaś się za daleko – wycedził powoli – Teraz cała służba plotkuje, że dałem ci palec, a ty zabrałaś mi całą rękę! Że owinęłaś mnie sobie wokół palca!
- Nie zrobiłam niczego, na co byś nie pozwalał, panie!
Przyszpilił ją do ściany i zacisnął lekko dłoń na jej szyi. Patrzył na nią ze złością, a jednocześnie niesamowitym pożądaniem. Był wściekły na siebie, że pozwolił, by zwykła nałożnica tak na niego działała! Przeklinał dzień, w którym zamienił Mary na Anastazję…
- Powinienem już dawno cię wyrzucić, ale…
- Sir Guy, to boli… - załkała cicho.
Puścił ją. Osunęła się na podłogę. Patrzył w jej zapłakane, przerażone oczy i… sam był przerażony tym, jak ją potraktował. Przecież czuł się przy niej tak dobrze, swobodnie, ktoś w końcu go rozumiał i kochał bezwarunkowo – to nie zdarzyło się od czasu, gdy stracił matkę! A teraz odpłacał jej w ten sposób…
- Anastazjo, wstań – podał jej dłoń – Chodź ze mną.
- Nie chcę od ciebie niczego, panie – nie zważała na jego słowa – Chcę tylko, by…
- Chodź ze mną – powtórzył.
Pociągnął ją za sobą do swojej komnaty. Dokładnie zamknął wrota, by nikt nie mógł wejść do środka. Posadził Rusinkę na swym łożu, sam zajmując miejsce tuż przy niej i patrzył na nią łagodnym wzrokiem, gładząc jej policzek.
- Nastya, spójrz na mnie – poprosił – Posłuchaj mnie. Gdyby nie ty, do tego ślubu może by nie doszło. Dzięki tobie zmieniłem się, jestem inny, wiem, co to troskliwość, czułość, wiem, co to rozmowa, co to oddanie, otwartość… Nigdy nie łączyła mnie z nikim taka relacja, jak z tobą. Stałaś się moim powiernikiem, odskocznią od tego wszystkiego, od tego burdelu, w który codziennie wpycha mnie Vasey. Jesteś moja, i nie wyobrażam sobie dalszego życia bez ciebie.
- Nie wyobrażasz sobie życia bez lady Marian, panie – odparła – To z nią się żenisz.
- Nastenko, to coś innego. To miłość. Kocham Marian i nie poradzę nic na to. Ale ty jesteś dla mnie kimś wyjątkowym. Sprawiasz, że z jednej strony miotają mną sprzeczne emocje, ale z drugiej… koisz mnie, jak tylko ty potrafisz, i jak robiła to kiedyś moja matka.
- Sir Guy…
- Poczekaj – położył jej palec na ustach – Moja matka zwykła mówić, że jeśli zrobiło się komuś krzywdę lub zmartwiło go, należy schować dumę i zaoferować mu przyjaźń. Jeśli ten ktoś odrzuci ją, należy zaoferować drugi i trzeci raz, dopóki jej nie przyjmie. I tak właśnie będę czynił z tobą.
Obserwował ją wyczekującym wzrokiem, ona zaś nie miała pojęcia, dlaczego jej to mówi. Miała już dość. W jednej chwili pomiata nią na korytarzu, w drugiej – jest tak czuły i delikatny, jakby nigdy nic się między nimi złego nie stało… Teraz nagle chciał, by była jego przyjaciółką? Czy w ogóle był świadom tego, co mówił? Miała mętlik w głowie. Chciała wyjść, zaczerpnąć świeżego powietrza, odsunąć się od niego…
- Anastazjo – zwrócił jej twarz w swoim kierunku – Co ci jest?
- Nic, nie rozumiem tego, co do mnie mówisz, panie. Jak możesz chcieć, bym była twoją przyjaciółką? Ja, zwykła sługa i nałożnica, gorszy rodzaj człowieka. Nie jestem w stanie spełnić twego życzenia.
- Jesteś moją przyjaciółką, odkąd się pojawiłaś. Nie mówię ci tego nigdy, bo… nie chciałem, żebyś za mocno się przywiązała.
- Wiesz, że i tak przywiązałam się za mocno – przymknęła oczy, czując na policzku jego delikatny dotyk – Nie wiem, co bez ciebie zrobię.
- Nic nie będziesz musiała robić. Nie zostawię cię.
- Guy, żenisz się, nie mydl mi oczu…
- Żenię się, ale to nie znaczy, że nie będę potrzebował przyjacielskiego wsparcia… Jesteś dla mnie ważna, dobrze o tym wiesz, choć ci o tym nie mówię. Pomyśl, gdybyś była mi obojętna, czy trzymałbym cię tak blisko siebie przez tak długi czas? Nadal cię potrzebuję.
- Jestem twoją służącą, nie mogę ci odmówić – uśmiechnęła się blado, jakby z przymusu.
Guy nie poznawał jej. Zawsze była inna, radosna… Zaczynał mieć poważne wyrzuty sumienia – co irytowało go niezmiernie, bo przecież nigdy ich nie miewał!
- Gdzie moje iskierki w oczach? – zapytał, sunąc kciukiem po jej ustach – Gdzie moja roześmiana róża?
- Może już zwiędła…?
Gdyby to był ktoś inny, dawno już wyrzuciłby ją za drzwi, tracąc cierpliwość. Ale to była Anastazja, nie mógł zrobić niczego takiego, nie mógł się gniewać. Lekko pchnął ją, by położyła się na plecach, i powoli, subtelnie całował jej rumiane policzki, a ona z każdą chwilą rozluźniała się. Guy bez pośpiechu zdejmował z niej suknię i podziwiał jej ciało, które tak uwielbiał… Uśmiechnął się szeroko, patrząc na nią.
- Chyba ktoś ma zwiększony apetyt – pocałował jej brzuch – Widzę, że Joan nieźle karmi was w tej kuchni!
- Większość posiłków jadam z tobą, panie – odparła, nieco rozbawiona – Więc to twoja wina.
- Anastazjo, a widzisz, żebym i ja przytył?
- Masz więcej ruchu niż ja, dlatego nie tyjesz!
- Moja kochana… Widzisz? Już się śmiejesz!
Roześmiali się oboje. Guy przytulił Anastazję, czule całując ją w nos.
- Będziesz mi się podobała nawet gruba. Jedz do woli.
Udało mu się do niej znowu trafić. Zadziwiające dla niego samego było to, że tak bardzo przejmował się nią – ale przecież sam przed chwilą przyznał, że nie jest dla niego tylko kochanką, że jest przyjaciółką, a to znaczyło wiele. Nie chciał jej ranić, bo czuł do niej ogromną wdzięczność – przede wszystkim za to, że swoją nie nachalną obecnością poczyniła tak wielkie zmiany w jego życiu i charakterze. Początkowo myślał, że kiedy Anastazja przestanie być mu potrzebna, czyli po ślubie, wyrzuci ją z zamku i będzie po sprawie. Teraz nie wyobrażał sobie już niczego bez niej. Wprawdzie kochał Marian, ale Anastazja była niesamowitą, czułą kochanką, która przywracała w nim uczucia, dobre cechy – dotąd uśpione, i dawała mu poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa. Co prawda Marian też mogła mu to ofiarować, ale… Za bardzo przyzwyczaił się do obecności Anastazji. Jego ukochana wcale nie musi wiedzieć, że zdarza mu się sypiać ze służącą! A z tego Guy nie potrafił zrezygnować. Uważał zresztą to za normalne i ani myślał się komukolwiek z tego tłumaczyć – kochanka jest dla mężczyzny sprawą naturalną i każda żona to akceptuje. Był o tym przekonany.
- Nastenko – szepnął, czule całując jej pachnące włosy – Alan pojedzie jutro z tobą do rodziców.
- Naprawdę? – ucieszyła się; przytuliła go i całym swoim nagim ciałem przywarła do niego, chcąc czuć go każdym milimetrem skóry – Ale… Guy, chciałabym pojechać z tobą.
- To niemożliwe. Mam dużo pracy.
- Guy, błagam… Nie czuję się bezpieczna przy nikim, oprócz ciebie.
- Nastya, ufam Alanowi. Nic ci się nie stanie. Muszę zacząć przygotowania do ślubu.
- Ucieknę Alanowi – odparła poważnie – Nie poradzi sobie ze mną.
- Anastazjo! – Gisborne zmarszczył brwi i spojrzał na nią z góry – Jak śmiesz mi grozić?
- Naprawdę znaczę dla ciebie tak mało, że nie jesteś w stanie podarować mi zaledwie jednego dnia? Nie możesz pojechać ze mną i spędzić ze mną choć kilku godzin sam na sam, w lesie, z daleka od tego wszystkiego? Zatrzymalibyśmy się gdzieś na słonecznej polanie i…
- I co? – świdrował ją wzrokiem; uwielbiał, kiedy składała mu słodkie, nie do końca powiedziane obietnice, kiedy czuł, że ma na myśli coś zdrożnego, patrząc na niego swoimi niewinnymi oczętami.
- Przysięgam, że nie będziesz żałował, kochanie – pocałowała go gorąco, sprawnymi dłońmi zsuwając mu spodnie – Po ślubie takie wspólne wyjazdy nie będą możliwe…
- Będziesz w izbie obok, Anastazjo. Będę przychodził, kiedy tylko będę miał ochotę.
- A może przestaniesz mieć ochotę? Może twoja żona wystarczy ci za wszystko?
- Może… Nastenko, to ja jestem mężczyzną i ja rządzę w domu, jeśli będę miał na to ochotę, mogę cię nawet zabierać na przejażdżki konne. Nic nikomu do tego.
- Tak? I co powiedzą ludzie, kiedy będą widzieć cię, prowadzącego się ze służbą, podczas gdy twoja żona będzie czekała w domu? Pomyślałeś, jak ją tym poniżysz?
Gisborne zawsze cenił w Rusince szczerość, ale teraz, gdy dotykała bezpośrednio Marian, coś się w nim buntowało. Zdenerwował się, bo czuł, że Anastazja go szantażuje, że każe mu wybierać między nią a Marian.
- Posłuchaj mnie, głupia – warknął, ściskając jej nadgarstki nad jej głową – Jeśli będę musiał wybierać między tobą a Marian, nie będę się wahał. Przestań więc podpuszczać mnie i prowokować, bo źle to się dla ciebie skończy. Myślisz, że bez ciebie nie ma dla mnie życia? Za tydzień będę miał żonę, która chętnie będzie oddawała mi się co noc, a oprócz niej mogę mieć zastęp służących, wśród których nie będzie ciebie, jeśli za chwilę nie zamkniesz się i nie przestaniesz mącić, bezczelna!
- Guy…
- Szeryf miał rację, że takich ruskich jak ty jest pełno – dodał lodowatym tonem, co mocno zabolało Anastazję – Nie jesteś mi potrzebna.
- Dlaczego kłamiesz? Dlaczego przed chwilą mówiłeś, że nie wyobrażasz sobie beze mnie życia i że jestem twoją przyjaciółką!? Guy, co ty mi robisz, dlaczego tak bardzo chcesz mnie zranić?
Patrzyli na siebie w napięciu. On – wściekły, ona – rozczarowana. Z jednej strony żadne z nich nie chciało oddalać się od siebie, a z drugiej – byli w takim stanie, że najchętniej wyszliby, uciekli od tej drugiej osoby. Bolesne sprzeczności targały nimi w środku, a na twarzach obu była zaciętość – tego Guy jeszcze nie widział. Patrzył na nią i czuł, że pożąda jej mocniej niż dotąd. Jej nagie, bezbronne ciało tuż pod nim tylko czekało na jego ruch. Zetknęli się lekko podbrzuszami, Anastazja jęknęła, rozchylając uda. Kiedy czuła go na sobie, traciła rozum, zapominała o poniżeniu, o przykrych słowach – pragnęła go całym ciałem i umysłem. Wyrwała mu nadgarstek z silnego uścisku i gwałtownie przyciągnęła do siebie jego głowę, namiętnie całując jego suche usta. Guy przez moment jakby próbował stawiać opór, ale uległ jej całkowicie. Anastazja pchnęła go na łoże, górując teraz nad nim. Tym razem to ona trzymała jego nadgarstki nad jego głową, a on był jej całkowicie poddany. Kiedy poczuł ją na sobie, stracił głowę i pozwolił jej na wszystko. Patrzył na nią z dołu i marzył tylko o tym, by ta chwila nigdy się nie kończyła. By jego cudowna kochanka już zawsze była z nim… Pomyślał też, co niezmiernie go zdumiało, że nie chciałby chyba widzieć Marian w takiej sytuacji. Chciałby zawsze widzieć ją czystą, nieskalaną, i nie potrafiłby chyba jej wykorzystać. Mogła być jego żoną, ale… tylko żoną – troskliwą, kochającą, oddaną, mógłby patrzeć na nią godzinami i dziękować Bogu, że zesłał mu anioła. Anioła, którego nie poważyłby się skalać. Od tego była, jakkolwiek brutalnie to dla niego samego zabrzmiało, Anastazja. Zrozumiał teraz, że nigdy nie będzie pożądał Marian tak mocno, jak Anastazji. Marian była od kochania i dbania o nią, a Anastazja – od cielesnego spełnienia. Nie mógłby się nigdy zdecydować na jedną z nich. Potrzebował obu.
- Anastazjo!
Opadła na niego, ciężko oddychając. Nie chciała rozdzielać ich złączonych ciał, pragnęła by tak mogło być zawsze. Przynajmniej ocaliłaby go od Marian. Gdyby mogła go porwać, wywieźć w nieznane mu miejsce i tam bardzo dokładnie wytłumaczyć, że tylko ona jest mu potrzebna do życia, że tylko ona jest jego powietrzem…
- Kocham cię, Guy – delikatnie ssała jego wargę, puszczając jego dłonie, by mogły swobodnie wędrować po jej drżącym ciele – Pragnę tylko twojego szczęścia.
- Więc pozwól mi się ożenić – pocałunek przybrał na intensywności, Guy rzucał pojedynczymi wyrazami tylko w krótkich przerwach na oddech – To mnie uszczęśliwi. Ona i… ty.
- To nie jest normalne, Guy – powiedziała Rusinka. Nie rozumiała go kompletnie.
- Nie pytaj o nic i nie protestuj. Może kiedyś zrozumiesz.
Najbardziej na świecie bała się go stracić. Gdyby jeszcze chciał żenić się z porządną panną, ale on pchał się w związek z dwulicową żmiją! I najgorsze było to, że miał fałszywy obraz Marian w głowie. Był głuchy i ślepy na wszystko. Gdyby tylko zechciał z nią jechać do rodziców… Mogłaby zadbać o to, by po drodze „przypadkiem” ujrzał coś, co zniszczyłoby jego ślepą wiarę w uczciwość panny Knighton… Jej plan był bardzo dobry, potrzebowała tylko jego chęci do realizacji. Byle tylko zechciał…
- Będzie, jak sobie życzysz – odezwał się Gisborne po dłuższej ciszy – Pojadę z tobą do rodziców. Przynajmniej zobaczę osobiście, czy niczego im nie brakuje.
Rusinka nie posiadała się ze szczęścia. Przytuliła rycerza z całych sił, ciesząc się, że być może jutro o tej porze lady Marian nie będzie już w jego życiu…

***
Alan krążył nerwowo po komnacie. Isabella intensywnie zastanawiała się nad tym, co robić, ale jego irytujące tupanie absolutnie jej nie pomagało.
- Możesz przestać i usiąść? – syknęła.
- Nie mogę! Jestem zdenerwowany!
- Ja też – chwyciła go za rękę i patrzyła na niego łagodnie – Usiądź. Musimy ustalić, co robimy.
- Ale co!? – Alan opadł na fotel obok – Nie da się go zawrócić z tej drogi.
- Musimy zdemaskować Marian. Tylko ty możesz pomóc, znasz ją najlepiej…
- Znam też możliwości Guy’a, gdy jest wściekły. Isabella, ja jestem za młody, żeby zawisnąć!
- Przestań!
Usłyszeli pukanie, a po chwili do komnaty zajrzała Anastazja. Wyglądała na przejętą. Miała włosy w nieładzie i niedbale założone ubranie.
- Mogę?
- Wchodź! – Isabella ucieszyła się na jej widok – Coś się stało?
- Mam tylko chwilę, Guy śpi, ale wolałabym wrócić do niego… Kiedy ostatnio wyszłam z jego komnaty, gdy spał, zrobił mi straszną awanturę.
- Drań!
- Posłuchajcie, udało mi się. Ubłagałam go, żeby pojechał ze mną do rodziców i spędził ze mną dzień na polanie, z daleka od wszystkiego. To nasza jedyna szansa.
- Co masz na myśli?
- Alan, wiem, że Robin ci nie ufa, ale jeśli powołasz się na Marian, powinien posłuchać. Powiesz mu, że o umówionej godzinie będzie czekała na niego. Isabella, ty zajmiesz się Marian, udasz że chcesz się z nią zaprzyjaźnić, że chcesz ją lepiej poznać. Zabierzesz ją na przejażdżkę konną. W pewnym momencie wy dwie spotkacie się z czekającym na nią Robinem… Powoli się wycofasz i zostawisz ich samych. Wtedy, gdy będą sobie gruchać, nadejdzie Guy…
- Poczekaj – przerwała Isabella – Plan sam w sobie jest świetny, ale Hood nigdy nie uwierzy w moje czyste intencje.
- Dlaczego? Przecież nie wie o twoim pogodzeniu się z Guy’em. Poza tym… posłuchajcie, okazja jest idealna i możemy ryzykować. Będziesz konno, kiedy spotkacie się z Robinem, po prostu szybko uciekniesz. Albo udasz wroga Guy’a, wmówisz Hoodowi że chcesz się z nim sprzymierzyć, by zemścić się na bracie. On wierzy we wszystko, co jest wymierzone przeciw Guy’owi. Błagam was, zgódźcie się i pomóżcie mi!
Nastała cisza. Alan niepewnie zerkał na Isabellę, która tylko kiwnęła głową. Tak… zgodzili się. Anastazja uśmiechnęła się z wdzięcznością i wróciła do ukochanego, który słodko spał.
- Będzie dobrze, kochanie – przytuliła się do niego – Jutro uwolnię cię od niej raz na zawsze.

16 komentarzy:

  1. Guy to prawdziwy "łaskawca". Czy on przypadkiem nie pobierał nauk u Paula Vitti? On też, jak na "przyzwoitego" mafioso przystało wielbił żonę, która dała mu dzieci, a wolny czas spędzał "przyjemnie" w towarzystwie chętnych pań.:) Dziś Guy'a nie lubię. I chętnie zdzieliłabym go nie tylko w głowę i nie tylko ścierką Joan. Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto mnie wyręczy. Plan Anastazji jest dobry, tylko dlaczego mam przeczucie, ze coś pójdzie nie tak?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubisz Guy'a? Oj jaka szkoda. Przecież na koniec się poprawił :) Dobra dobra, nie prowokuję bo jeszcze napiszesz wprost co sądzisz :)
      Owszem, znajdzie się ktoś, kto Cię wyręczy. Tylko nie za tydzień i nie siłą - zrobi Guy'owi takie kuku, że się chłop miesiącami nie pozbiera :)

      Usuń
    2. Poprawił? Drań jeden (o, to przesada, bo ten zaszczytny tytuł przysługuje innej RApostaci :), zatem ... łajdak jeden próbuje uspokoić swoje sumienie (całe szczęście, że je ma:) i zmanipulować Anastazję. I TO ma być "poprawa"?:) Może lepiej więcej nie nie napiszę, bo Ania wystawi mi czerwoną kartkę za język, inwektywy i brak odpowiedzialności za tych, którzy tu zaglądają.:)
      Ktoś mnie wyręczy? To BARDZO dobrze. Guy'owi należy się porządny kopniak w ... kostkę. I skoro to będzie spektakularne "kuku", to sobie spokojnie poczekam.:) Mówisz, że miesiącami nie będzie mógł się pozbierać? Hmm ... interesujące ...:)

      Usuń
    3. A to o miesiącach to tak sobie tylko powiedziałam. Ja po takim kuku, jakie planuję dla Guy'a, zbierałabym się z pół roku, ale kto go tam wie - może on otrząśnie się po tygodniu :)

      A dbałość o język i kulturę oraz odpowiedzialność bardzo Ci się chwali. Oby inni brali z Ciebie przykład :)

      Usuń
    4. W sumie po Guy'u, można spodziewać się wszystkiego.:) Ale za dzisiejsze pomysły należy mu się porządna nauczka..:) I aż zarumieniłam się.:)

      Usuń
  2. Oj coś mi się wydaje, że ten brzuszek to nie od jedzenia. Intryga obu pań może się powieść.
    Dzięki Kate za uprzyjemnienie wieczoru.
    Guy nie jest wcale zły tylko zagubiony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, zaraz że nie od jedzenia, Anastazja przy Guy'u zwyczajnie rozkwitła, wyluzowała sięi pofolgowała, to całkiem normalne. Nie dostała nagle wielkiego brzucha, Guy po prostu zauważył że zaokrągliła się, co mu się spodobało. Przynajmniej zauważa jakiekolwiek zmiany w wyglądzie kobiety, bo niektórzy faceci nie widzą nic :)
      Czy intryga się powiedzie tego nie zdradzę, ale może być ciekawie.

      Usuń
  3. Ciekawe czy intryga się uda ;) Coś mi się wydaje, że Kate za jakiś czas zafunduje nam wielki przewrót i zwrot akcji. Będzie się duuużo działo, prawda Kate? :D Lubie taką cisze przed burzą ;] Moemi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak Ty mnie dobrze znasz :) Oczywiście, że będzie się działo. I przewrót istotnie będzie spory :) Poczekaj tylko jeszcze troszkę na burzę.

      Usuń
  4. W końcu Guy zaczął traktować Anastazję jak należy. Ma swoje dni :). Powinien cały czas ją tak traktować, to teraz nie miałby problemu. Swoją drogą jego uczucie do Marian to mogłoby być coś pięknego. On widzi w niej swoją przyszłą żonę, a nie obiekt do zaspokajania się. To wspaniałe, jak ją postrzega i jak o niej myśli, każdy mężczyzna powinien tak właśnie patrzeć na kobietę, swoją miłość. Szkoda, że jej serce wybrało innego, byliby z Guy'em świetną parą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówimy o tej samej Marian?

      Usuń
    2. A ile jest Marian w tym fanfiku?

      Usuń
    3. Cha cha! :D
      Robin

      Usuń
    4. Chyba jednak mówisz o innej, a nie o tej, którą ja opisuję.

      Usuń
    5. Właściwie najsamprzód należałoby zauważyć, że pisałam o Guy'u; o tym, jak Guy postrzega Marian, a nie o tym, jaka jest Marian. Taka subtelna różnica ;)
      Ale skoro już o Marian mowa, to powiem Ci, że Twoją Marian lubię nawet ciut bardziej niż tą serialową :). I w zasadzie to chyba lubię ją najbardziej z postaci kobiecych w tym fanfiku :). Oczywiście wiem, że ona prześpi się z Robinem, ale to nawet nie o to chodzi, że lubię ją, bo jest czysta, nieskalana czy inne takie ;)

      Usuń
  5. Chciałabym usłyszeć jak by to opowiadanie skomentował Cejrowski, he he.

    Jak to "tylko żoną- czystą i nieskalaną"?? No przecież żona jest właśnie po to by chodzić z nią do łóżka :DDD
    Robin

    OdpowiedzUsuń

Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.