środa, 10 czerwca 2015

"Czarny anioł", fanfik autorstwa Kate. Część szesnasta.

Richard Armitage jako sir Guy i Joe Armstrong jako Alan
 w serialu BBC “Robin Hood”. 

Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści na Wattpad. Prace Kate znajdziecietutaj. Opowieść, "Czarny anioł" zainspirowana jest postacią Sir Guy'a Gisborne granego przez Richarda Armitage'a w serialu BBC" Robin Hood" i nie ma na celu naruszenia praw autorskich.




***

Poprzednia, piętnasta część tutaj


Szeryf z niecierpliwością dreptał po sali, oczekując tajemniczego gościa, o którym poinformował go posłaniec od sir Guy’a. Kogo może chcieć przyprowadzić jego ulubiony rycerz? Nie sądził, iż może być to lady Marian – Gisborne zdawał sobie sprawę z tego, że Vasey nie przepada za nią, choć czasem wbrew niemu przechadzał się z nią po dziedzińcu, kłując go w oczy. Szeryf jednak nie przejmował się tym, wierząc, że Anastazja jest lekiem na przemądrzałą pannę Knighton, która już niedługo zniknie z krajobrazu Nottingham.
- Gdzie ta łachudra? – szeryf szarpnął za ramię jedną ze sług, przynoszącą na stół jedzenie.
- Nie wiem, panie – odparła cichutko.
- Nie wiesz… Żadna z was nigdy niczego nie wie!
- Wybacz, panie.
- Wybacz, wybacz… Nie wybaczę, do diabła! – wydarł się, ale po chwili spojrzał na nią przychylniejszym okiem – Jak ci na imię?
- Veronica.
- Veronica! Pięknie! O zmierzchu widzę cię w mojej komnacie.
Służka z niesmakiem skłoniła się i wyszła. Vasey jeszcze chwilę krążył niespokojnie, ale wreszcie doczekał się: do pomieszczenia wszedł Guy, a za nim… pewna ciemnowłosa piękność. Przez chwilę pomyślał, że zrobił błąd, zapraszając Veronicę do alkowy – przecież Guy sprowadził mu nową kochankę!
- No no no, Gisborne, starasz się, chłopcze – rozpromienił się – Kim jest cudowna towarzyszka?
- Panie, poznaj Isabellę of Gisborne – oznajmił z dumą Guy.
Szeryfowi zrzedła mina.
- Jak to… Ożeniłeś się!?

- Guy, co to za cyrk? – roześmiała się Isabella – Ja twoją żoną? Jeszcze nie upadlam na głowę!
- To moja siostra, panie – wyjaśnił rycerz – Przyjechała w odwiedziny, a w zasadzie to na stałe. Zamieszka w Locksley.
- Siostra… - Vasey powoli podszedł do kobiety i okrążył ją, lustrując wzrokiem – Całuję rączki, droga pani. Nie sądziłem, że Gisborne może mieć tak piękną siostrę.
- Ja też bym nie pomyślała – odparła – Miło mi cię poznać, panie.
Vasey pożądliwie zerkał na Isabellę, co wzbudzało irytację Guy’a, ale jego siostra, która doskonale wiedziała, co się święci, tylko patrzyła pobłażliwie na szeryfa. Niech by spróbował ją tknąć!
- Czy posłałeś po lady Marian? – Guy spojrzał wyczekująco na Alana, gdy zasiedli z Isabellą i szeryfem do stołu.
- Tak, powinna już tu być.
Guy uśmiechnął się, zadowolony. Był przekonany, że siostra polubi jego ukochaną. Tęsknił za nią, nie widział jej od kilku dni, i tak bardzo chciał, by dwie najważniejsze kobiety w jego życiu dogadywały się. Vasey nadal próbował oczarować Isabellę swoją osobą.
- Taka urokliwa kobieta jest samotna? – zapytał, wpatrując się w nią uparcie – Jak to możliwe?
- Jak widać możliwe. Mężowie przychodzą i odchodzą…
- A gdzie jest twój? Co z nim zrobiłaś, piękna?
- Zabiłam – odparła z rozbrajającą szczerością.
Szeryf wytrzeszczył oczy, nie wiedząc, co myśleć. Sytuacja była niezręczna, a Isabella ledwo powstrzymywała się od śmiechu, widząc zakłopotanie Vasey’a.
- Niezłe, prawda? – odezwał się w końcu Guy – Poczucie humoru Gisborne’ów jest nie do przebicia.
- Ach… ach tak! Żart! – wykrzyknął szeryf – Żartowałaś! Ha ha ha!
- Gdzieżbym mogła zabić – śmiała się kobieta, jednocześnie z dziwnym smutkiem patrząc na swego brata.
- Nie mogłaby muchy skrzywdzić – powiedział Guy – To dobra dziewczyna.
Do sali weszła Marian. Rozejrzała się niepewnie dookoła, a Gisborne, widząc ją, poderwał się z krzesła, uradowany. Podszedł do niej i ucałował jej dłoń.
- Moja najdroższa, jesteś w końcu!
- Wybacz spóźnienie, musiałam pomóc ojcu…
- Nie tłumacz się – przerwał jej – Chodź, muszę ci kogoś przedstawić. Poznaj moją siostrę, Isabellę.
Kobieta wstała i podeszła do Marian, patrzącej na nią z zaciekawieniem i lekkim niedowierzaniem.
- Nie mówiłeś, że masz siostrę – uśmiechnęła się niepewnie.
- Guy chyba wszystkim mało mówi o sobie – odparła Isabella – Witaj. Słyszałam, że jesteś ważną osobą dla mojego brata.
- Mamy wziąć ślub – sprecyzował Guy, patrząc wyczekująco na potwierdzenie ze strony ukochanej.
- Kiedy król Ryszard powróci do kraju – dodała – Mam nadzieję, że zaszczycisz nas swą obecnością?
- Nigdzie się stąd nie ruszam. Guy zaproponował mi, bym mieszkała w Locksley, przynajmniej będę miała go na oku. Będę pilnować, by nikt go nie skrzywdził.
- Święte słowa! – szeryf poczuł, że chyba może mieć w Isabelli sprzymierzeńca – Ale dość tych uprzejmości, bo aż niedobrze się robi. Zapraszam do stołu!
Siostra Guy’a uważnie słuchała każdego słowa, które wypowiadała Marian, obserwowała czujnie każdy jej gest, spojrzenie, i to, jak zachowuje się w stosunku do jej brata. Niestety, Ne widziała w niej tego gorącego uczucia, o jakim zapewniał ją Guy. Miała wrażenie, że Marian siedzi przy stole, odgrywając jakąś rolę, nie czując się dobrze i swobodnie w tym towarzystwie. Najchętniej zapewne wyszłaby stąd. Isabella bardzo chciała poznać prawdę – a tej mogła dowiedzieć się, rozmawiając z Anastazją – kobietą, która będąc służącą, tak naprawdę najwięcej wiedziała o Guy’u. Zaraz po skończonym obiedzie poszła więc, poprowadzona przez Alana, do kuchni. Joan, widząc nieznajomą piękność, stanęła w walecznej pozie i lustrowała ją wzrokiem.
- Szukam Anastazji –uśmiechnęła się grzecznie Isabella – Gdzie mogę ją znaleźć?
- A panienka to, przepraszam, kto? Jakaś nowa?
- Proszę wybaczyć, nie przedstawiłam się. Lady Isabella of Gisborne, siostra sir Guy’a.
Joan zbladła. Jak mogła nie rozpoznać kobiety tak podobnej do rycerza? Powinna była się domyślić, że to nie byle kto!
- Wybacz pani, nie wiedziałam – skłoniła pokornie głowę – Sądziłam, że sir Guy znowu sprowadził nowe dziewczęta.
- O tak, sprowadził, ale tylko jedną. Będę mieszkać w Locksley, ale również często chcę być tutaj. Jak ci na imię?
- Joan, moja pani. Jestem zarządczynią służby.
- Dobrze, Joan, powiedz mi więc, gdzie znajdę Anastazję.
Kobieta szła powoli do jednej z komnat, gdzie według słów Joan miała przebywać Rusinka, sprzątając. Sprawa Marian była według niej pilna, więc należało załatwić to niezwłocznie. Zdecydowanie nie podobała jej się ta kobieta, i miała nadzieję, że Anastazja rozwieje jej wątpliwości.
- Mocno zajęta? – zapytała, wchodząc do komnaty, gdzie służka myła podłogę.
- Nie, pani – skłoniła się – W czym mogę pomóc?
- Przestań. Mów mi Isabella, nie widzę powodu, byś mi się kłaniała.
- Jesteś szlachcianką, pani, i siostrą jednego z najważniejszych ludzi w mieście…
- Z którym ty od dawna sypiasz. W jego łożu też kłaniasz mu się i go tytułujesz?
- Ja…
- Widziałam wczoraj, co was łączy. Widziałam, jak na ciebie patrzy, i wiem, że to nie tylko pożądanie. Znam mojego brata. O twoim uczuciu do niego wiem wszystko, także to, że jest beznadziejne, bo jesteś z nim wiedząc, że on chce ożenić się z inną.
- Co mam robić? – zdenerwowała się Rusinka – Nie chcę i nie potrafię bez niego żyć. Guy chce…
- Czego chce ten drań?
- Po ślubie z lady Marian mam być nadal jego kochanką. Chce, bym jako służąca mieszkała z nimi w Locksley i…
- Stop! To jakaś kompletna bzdura! I ty się na to godzisz!?
- Nie godzę się, ale nie potrafię mu się sprzeciwić. Tak mogę go od niej uchronić. Jeśli nie uda mi się teraz, to może po ślubie przejrzy na oczy…
- Zaraz zaraz, poczekaj. Mówisz o Marian, tak?
- Wybacz, powiedziałam za dużo…
- Anastazjo, bądźmy szczere – Isabella postawiła wszystko na jedną kartę – Rozmawiałyśmy już o niej wczoraj, choć nie powiedziałaś mi wiele. Nie podoba mi się ta kobieta. Wcale nie kocha mojego brata. Obserwowałam ją podczas obiadu i… ona rzeczywiście w coś gra. Jeśli cokolwiek wiesz więcej, czego bałaś się powiedzieć wczoraj, powiedz. Guy zrobił mi przypadkiem piekło z życia, ale nie chcę się odgrywać, jeśli jest szansa, że mogę go przed piekłem uratować.
Anastazja przez chwilę wahała się, co zrobić, ale wiedziała, że Isabella jest uczciwa wobec niej. Skoro sama nie dała sobie rady z Marian, może we dwie coś zdziałają!
- Myślę, że Marian może mieć jakiś związek z banitami.
Isabella wyglądała, jakby nie mogła uwierzyć w to, co słyszy.
- To poważne oskarżenie, moja droga.
- Wiem. Ale kiedyś Guy pozwolił mi jechać razem z Marian odwiedzić moich rodziców. Po drodze zaczepił nas Robin Hood… Rozmawiali, i mimo, że sprawiała wrażenie jakby go zbywała, to jednak nie wierzę jej. Powiedziałam o tym Guy’owi bardzo delikatnie, nie oskarżając jej wprost, ale nie zareagował. Nie wierzę w to, że ona go kocha, po prostu bawi się nim, wspierając Hooda i jego bandę. Tylko jak to udowodnić…
- Wiem! Dlaczego o tym nie pomyślałyśmy! Przecież Alan na pewno coś wie!
Rzeczywiście, najprostsze rozwiązanie przyszło im do głów dopiero na koniec. Isabella postanowiła więc wypytać Alana o wszystko, co związane z Marian i Robinem. Nie było wyjścia, żeby nie widział czegoś, co może jej zaszkodzić. Pobiegła szukać go do stajni, gdzie spodziewała się ujrzeć go, pielęgnującego konia Guy’a. Przedtem jednak, przechodząc przez korytarze, usłyszała głos brata. Schowała się za rogiem i zobaczyła Guy’a, przypierającego lekko Marian do ściany.
- Moja słodka, przepiękna ukochana – powiedział, muskając jej wargi – Dlaczego ta nieznośna męka tak długo trwa?
- Guy, bądź cierpliwy – dotknęła dłonią jego policzka – Już niedługo.
- Chcę być z tobą już teraz, moja Marian, chcę całować cię codziennie, tulić cię, a nocami…
- Guy! – zarumieniła się – Przestań! Ktoś usłyszy…
- Marian, nikt się nie dowie. Spędźmy razem noc w Locksley…
- Oszalałeś!? Nie mamy ślubu, nie wolno…
- Przysięgam, że nikt się nie dowie – powtórzył – Ufasz mi, prawda? Nawet twój ojciec nie będzie wiedział.
- Guy, tu nie chodzi o mojego ojca, a o mnie. Nie mogłabym spojrzeć sobie w twarz po nocy z tobą. To niemoralne, choćbym mocno chciała, to nie mogę.
Guy uśmiechnął się czule, odgarniając jej włosy z twarzy.
- Moja słodka i niewinna… Nie znajduję słów, by wyrazić zachwyt tobą. Nie spotkałem nigdy tak czystej i kryształowej osoby. Wszystkie te dziewki, które pracują na zamku, zabijają się o możliwość jednej nocy ze mną, ale ja… czekam na ciebie. Nie jest mi łatwo, ale wiem, że warto czekać, kochanie.
- Dziękuję, Guy, to dla mnie ważne.
- Marian, pozwolisz, że… Pocałuję cię?
Rozejrzała się wokół siebie uważnie. Prawdę mówiąc nadal miała w pamięci ich ostatni pocałunek, i wstyd jej było to przyznać, ale pomimo tego, że kochała Robina, pragnęła to powtórzyć. Coś ciągnęło ją do Guy’a, był przecież niezwykle pięknym mężczyzną, zapierającym dech w piersiach. Nie chciała z nim być – brzydziło ją to, czym Guy się zajmował, to jakim był człowiekiem, ale jeden pocałunek… To jeszcze nic złego! Poza tym musiała grać, musiała jeszcze bardziej zbliżyć się do Gisborne’a, żeby pomóc ukochanemu Robinowi. Uśmiechnęła się lekko i objęła Guy’a za szyję, sprawiając, że pochylił się w jej stronę. Zachęcająco musnęła go tylko ustami, nie chcąc wyjść na łatwą dziewkę, a jednocześnie pragnąc pobudzić go do dalszej inicjatywy. Udało jej się. Podniecony wizją pocałunku z ukochaną Guy mocniej przyparł ją do ściany i wtargnął pomiędzy jej wargi językiem, rozkosznie drapiąc ją swym zarostem. Wbrew przypuszczeniom i ku swojemu zdziwieniu, pocałunek z każdą sekundą przybierał na sile, Marian w niczym nie przypominała mu tej skromnej dziewczyny, którą była przed chwilą. Odwzajemniała jego pieszczotę niezwykle namiętnie; przeraziła się reakcji swego ciała dopiero wtedy, kiedy pomyślała, że tak naprawdę pragnie Guy’a. Że gdyby teraz wziął ją na ręce i zaniósł do swej komnaty, nie sprzeciwiałaby się mu, a oddała bez reszty jego rozkosznym ustom, jego silnym dłoniom, jego ciału… Stop! To niemożliwe! Przecież do szaleństwa kocha Robina, to z nim będzie całe życie, a Guy jest jedynie… pięknym, podniecającym mężczyzną. Wcale go nie chce!
- Guy – oderwała się od niego, dysząc ciężko – Nie powinniśmy. Wystarczy.
Isabella patrzyła na wszystko z niesmakiem. Jej brat naprawdę był obłudnym draniem! Sypiał z Anastazją, traktował ją jak księżniczkę, ale Marian wmawiał, że żyje w celibacie, oczekując na ślub! Poczuła do niego naprawdę duże obrzydzenie.
- Hej – usłyszała za sobą szept Alana, który wyjrzał na korytarz i ujrzał koniec pocałunku Guy’a i Marian – Co tu się do licha dzieje?
- Mój brat pokazuje, jakim jest skończonym bydlakiem.
- Przecież jeśli Robin się dowie…
Isabella spojrzała na Alana z ciekawością. Ten spostrzegł, że powiedział zbyt wiele, ale było już za późno.
- Widzę, że musimy porozmawiać – oznajmiła twardo – Zresztą i tak cię szukałam.
- Poczekaj chwilę.
Guy pocałował Marian w policzek i odszedł. Alan odczekał jeszcze moment, upewniając się, że Gisborne oddalił się, po czym raźnym krokiem podszedł do Marian. Zaskoczył ją swoim nagłym pojawieniem się.
- Co ty wyprawiasz? – krzyknął – Wyjaśnisz to!?
- Nie rozmawiam ze zdrajcami…
- Mógłbym powiedzieć to samo o tobie.
W napięciu patrzyli sobie w oczy. Alan doskonale wiedział, że nie był to zwykły, niewinny pocałunek – Marian mogła zdradzać Robina, którego rzekomo tak mocno kochała!
- Odczep się, albo…
- Albo co?
- Albo zawołam sir Guy’a! – zagroziła.
Alan roześmiał się.
- I co wtedy? Jak sądzisz, komu uwierzy? Posłuchaj mnie uważnie: siedzę cicho, bo dość już namieszałem. Owszem, zdradziłem Robina i nie jestem z tego dumny, ale dotąd lubiłem cię i nie chcę ci zaszkodzić. Nie powiem Guy’owi o twojej zażyłości z Hoodem, nie powiem o tym, że szpiegujesz, ale wiedz, że będę cię od niego powoli odizolowywał. Niedługo Robin straci swoje wtyczki w Nottingham.
- Jesteś podły!
- Ja!? – roześmiał się Alan – Przepraszam, a kto przysięga Robinowi dozgonną miłość, po czym nieprzyzwoicie całuje się z Gisbornem na środku zamku!? Może mi jeszcze powiesz, że cię zmusił! Dobrze wiem, co widziałem!
- Niczego mi nie udowodnisz!
- Nie? – odsunął się od niej – Zobaczymy. Jeśli będę chciał, znajdę świadków. Może nie przekonam Robina ogłupiałego na twoim punkcie, ale przynajmniej zasieję w nim ziarno niepewności…
Marian odwróciła się od niego i pędem wybiegła z zamku. Alan był pewien, że bardzo boi się dekonspiracji. Bał się jednak otwarcie porozmawiać z Guy’em – doskonale wiedział, jak wyczulony jest na punkcie lady Knighton, i że za każde jej oskarżenie jest gotów zabić. Aby ukrócić jej podwójne życie, musiałby użyć podstępu i posłużyć się mocnymi dowodami, by Gisborne w ogóle zechciał go wysłuchać…
- No pięknie – Isabella z uznaniem pokiwała głową – Załatwiłeś ją wzorcowo. Zastanawia mnie tylko, dlaczego milczysz, skoro jesteś jedyną osobą, która może zdemaskować tą żmiję? Przecież jesteś świadkiem tego, że Marian skacze po drzewach z Robinem, zwodząc Guy’a!
- Nie rozumiesz.
- To mnie oświeć, do diabła!
- Guy jest przewrażliwiony na jej punkcie. Uważa ją za najbardziej kryształową osobę na świecie, i że dzięki jej dobru i on może się zmienić. Na każde negatywne słowo o niej reaguje alergicznie. Wbrew pozorom łatwiej byłoby mi oskarżyć Anastazję, niż Marian…
- To podła kreatura! – syknęła Isabella – Już wiem, dlaczego nienawidziłam go przez te lata! Po prostu instynktownie wiedziałam, jakim padalcem jest!
- Żeby Guy zobaczył jej dwulicowość na własne oczy, musielibyśmy uknuć intrygę stulecia.
- To na co czekamy? Chyba jesteś w tym dobry!
- Nie gorszy niż ty – odparował bez namysłu – A poważnie, to… wyobraź sobie, że ten biedak się z nią ożeni, a ona dzień po ślubie pobiegnie do Sherwood. Będzie go okłamywać całe małżeństwo! To się dopiero nazywa podwójne życie, nocami będzie sypiać z Guy’em, a za dnia – donosić Robinowi o niecnych planach własnego męża.
- Parszywa żmija. Alan, jak udowodnimy mu, że Marian go oszukuje?
- Nie wiem… może powinniśmy zaryzykować i jedno z nas… zaprzyjaźniłoby się z Robinem na powrót? – zaproponował nieśmiało.
- Ach tak! Wiem nawet, kogo masz na myśli. Wybij to sobie z głowy!
- Isabella, posłuchaj, będąc przyjaciółką Robina, będziesz u niego bywać, i siłą rzeczy Marian też będzie tam przychodzić. Oswoisz sobie i ją, i jego, a pewnego dnia ja całkiem przypadkiem zabiorę Guy’a na konną przejażdżkę właśnie do Sherwood…
- Masz na myśli, że… tego właśnie dnia ja również przypadkiem mam namówić moją… przyjaciółkę – podkreśliła z obrzydzeniem – na wizytę w lesie?
- Dokładnie tak.
- Ale wtedy Guy wścieknie się na mnie, że to ja spiskuję z Robinem!
- Isabella, wyjaśnimy mu to. Usprawiedliwimy cię jakoś.
- A on usprawiedliwi tą żmiję. Nie, plan musi być inny, lepszy…
- Wymyślaj więc sama! – krzyknął zirytowany Alan – Baby! Kto je wymyślił!
- Ten sam pomyleniec, który stworzył facetów!
- Do diabła z tobą!
Rozstali się w nerwach, ale… Isabelli to nie przeszkadzało. Alan pokazywał temperament, a to było coś, co bardzo jej się podobało. Po latach katorgi z mężem wysnuła sobie wniosek, że najgorszym typem człowieka jest ten, który początkowo wydaje się być cichym, małomównym i dobrym przed ludźmi – a za zamkniętymi drzwiami własnego domu staje się potworem. Ludzie zaś o widocznym temperamencie, tacy jak Alan, są niegroźni, a przy tym niesamowicie interesujący. Jej brat również miał ogromny, ognisty wręcz temperament, a była przekonana, że w swej alkowie nie krzywdzi Anastazji, a wręcz przeciwnie. Alan jednak był całkiem odmienny od Guy’a, i prawdę mówiąc ta odmienność ją w nim intrygowała. Naprawdę go polubiła i miała nadzieję, że będą mieli okazję sprzeczać się częściej.
Tymczasem Alan szukał Guy’a, by omówić z nim plan na najbliższe ściąganie podatków. Miał nadzieję, że Gisborne darzy go na tyle dużym zaufaniem, że pozwoli mu samemu jechać do wiosek. Chciał przekonać się, jak sobie da radę, i czy naprawdę konieczny jest terror i strach, jaki w wieśniakach wzbudzał rycerz, czy wystarczy grzecznie poprosić.
- O, Alan, jesteś! Gdzieś się podziewał?
- Wybacz, Guy, oprowadzałem twoją siostrę.
- Gdzie jest teraz?
- Chciała zwiedzić kuchnię i pomieszczenia służby, zostawiłem ją pod opieką Joan.
- Dobrze – Gisborne był wyjątkowo zadowolony – Jakieś wieści?
- Żadnych, szeryfie!
Guy zmroził go spojrzeniem. Co prawda ten tytuł marzył mu się, ale… niech by tylko ktoś się dowiedział!
- Zamknij się, nieudaczniku! – warknął – Chcesz, żeby Vasey usłyszał?
- Nie, chcę być zabawny, ale to miał być żart…
- Mało zabawny – wysyczał Gisborne – Myślenie nie boli! Na drugi raz ugryź się w język!
- Przepraszam.
- Nie pleć, to nie będziesz musiał przepraszać. Ale do rzeczy. Pojedziesz teraz do Locksley i porozmawiasz sobie z wieśniakami. Mam nadzieję, że nie muszę ci tłumaczyć, jak to robić, razem z całą swoją nieudaczną, leśną bandą podglądałeś mnie już nie raz, więc widziałeś, jak to robię.
- Jasne. Dzięki za zaufanie – uśmiechnął się zadowolony Alan.
- Zaufanie? To raczej próba.
- Guy, a jeżeli pojawi się Robin? Co robić?
- Jak to: co? Uściskasz go radośnie i powitasz w naszych niskich progach.
Alan wywrócił oczami. Guy z głosem ociekającym ironią denerwował go. Do tego spoglądał na niego z wyższością, jak na dziecko potrzebujące pomocy.
- Jesteś jeszcze za słaby, żeby jeździć samemu – oznajmił – Przygotuj mi konia.
- Guy! Miałem jechać sam!
- Wstydzisz się mnie?
- Przestań!
- Nie bój się, nie będę cię trzymał za rękę. Nie poniżę cię w oczach twojego byłego przyjaciela.
- Nie obchodzi mnie, co pomyśli o mnie ten półgłówek! – krzyknął zdenerwowany Alan – Chcę jechać sam i udowodnić, co potrafię!
- To co zrobisz, jeśli ten, jak mówisz, półgłówek pojawi się w Locksley wraz z bandą?
Mężczyźni uparcie i twardo patrzyli sobie w oczy. Pierwszy raz Alan postawił mu się i konfrontowali się w ten sposób – ale był z tego zadowolony. Uświadomił sobie, że dobrze trafił, że ten człowiek ma swoje zdanie i potrafi je wyrazić. Oby tylko się nie ugiął…
- Jeśli tam przyjdzie, przysięgam, że jeszcze przed zmierzchem zobaczysz go tu, w lochu.
Guy popatrzył na niego z uznaniem.
- Brawo. Brawo, naprawdę winszuję odwagi i fantazji. Najodważniejsi próbowali już pojmać tego śliskiego węgorza, który zawsze się wywijał, a tobie ma się udać. Mnie się nie udało, ale tobie ma się udać!
- Zrobię wszystko, co w mojej mocy – gorąco zapewnił Alan – Jeśli nie dotrzymam słowa, możesz mnie ukarać, jak tylko zechcesz.
- Dobrze już, dobrze – Gisborne poklepał przyjaciela po ramieniu – Jedź. Nie narób mi wstydu, w końcu jesteś moim reprezentantem.
- Dziękuję.
- Znajdź mi jeszcze Isabellę i wezwij do mojej komnaty.
Isabella snuła się bez celu po korytarzach zamku. Podobało jej się tam, szczerze mówiąc mogłaby nawet zamieszkać w jednej z przestronnych komnat – czułaby się wtedy jak prawdziwa księżniczka. No i byłaby blisko brata. Z drugiej strony jednak postać szeryfa napawała ją obrzydzeniem – wolała trzymać się od niego z daleka, toteż propozycję mieszkania w dworku w Locksley przyjęła z zadowoleniem. Guy pozwolił jej też wybrać dwie służące z zamku, co też wspólnie z Joan uczyniła. Była gotowa, by rozgościć się w Locksley jak u siebie, ale póki co – poznawała zakątki zamku w Nottingham. Uważała, że na pewno jej się to kiedyś przyda.
- Tu jesteś – usłyszała za sobą nadal obrażony głos Alana – Guy cię wzywa.
- Wzywać to może swoją służbę! Ja, jak będę chciała, to pójdę!
- Uparte babsko!
Odwróciła się dopiero, gdy usłyszała, jak mężczyzna oddala się. Patrzyła na niego z uśmiechem. Lubiła się z nim drażnić. Lubiła go denerwować i rozmawiać z nim. W ogóle go lubiła.
Guy stał przy oknie, wyczekując siostry. Pragnął zobaczyć ją i porozmawiać. Ciekaw był jej przemyśleń po obiedzie, co sądzi na temat szeryfa, Marian…
- Wzywałeś, panie.
Odwrócił się i roześmiał. Isabella stała w drzwiach, kłaniając się i ledwo powstrzymując od śmiechu. Podszedł do niej i chwycił ją za ramiona, całując w czoło.
- Wzywałem. Ktoś musi wymasować mi stopy.
- Może szeryf, panie?
Oboje wybuchnęli śmiechem. Jeszcze kilka dni temu oboje nienawidzili się i życzyli sobie wszystkiego najgorszego. Po szczerej rozmowie zeszłej nocy wszystko się zmieniło i dawna relacja kochającego się rodzeństwa powróciła. Powróciła tak nagle, że oboje nie mogli uwierzyć w to, że dogadują się bez żadnych pretensji. Wiedzieli jednak, że tak naprawdę na tym świecie mają tylko siebie, i nic im tego nie zastąpi.
- Usiądź – Guy wskazał siostrze wygodny fotel, a ta niezwłocznie skorzystała – Jak podobał ci się nasz wspólny obiad?
- Kuchnia zna się na rzeczy, dziczyzna była wyśmienita.
- Pytałem raczej o gości.
- Całkiem do rzeczy, ale dlaczego nie było Anastazji?
Guy pokręcił głową. Albo naprawdę nie rozumiała, albo próbowała grać z nim w jakąś przedziwną grę.
- Służba nie może siedzieć ze mną i szeryfem przy jednym stole. Doskonale o tym wiesz.
- Wczoraj ci to nie przeszkadzało…
- Wczoraj było inaczej. Gdybym wraz z szeryfem miał zwyczaj zapraszać do stołu wszystkie nasze kochanki, to codziennie jadalibyśmy wspólnie z całą służbą, co, jak chyba rozumiesz, jest nie na miejscu.
- To ile z nich miałeś?
- Isabella!
Twarz Guy’a zmieniła się. Zaczynał się denerwować dociekliwością siostry. Dlaczego tak mocno wypytuje go o jedną, zwykłą nałożnicę? Ona z kolei nie rozumiała jego zdenerwowania. Wczoraj wyglądało, jakby poza Rusinką świata nie widział, a dziś irytowało go każde słowo o niej. Kim był ten człowiek i o co mu właściwie chodziło? Nie poznawała swojego ukochanego brata.
- Guy, próbuję pojąć, co siedzi ci w głowie. Nie krzycz na mnie i nie pouczaj. Nie patrz na mnie tym karcącym wzrokiem, bo już to na mnie nie działa!
- Isabella, nie drąż tego tematu – poprosił – Nie chcę się z tobą kłócić.
- Przecież nie dążę do tego. Chcę zrozumieć relację, jaka łączy cię z Anastazją, tylko tyle. Chyba mam do tego prawo.
Guy westchnął ciężko i usiadł naprzeciwko niej. Jak wyjaśnić jej tę zawiłą sprawę? Czy Isabella w ogóle jest w stanie zrozumieć, po co mu potrzebna Anastazja?
- Posłuchaj, kocham Marian. Żenię się z nią, Marian jest jedyną osobą, która może mnie zmienić, która wniesie światło w moje życie. Marian jest moim odkupieniem, jej czysta dusza wymaże wszystkie moje grzechy – wyznał – Ale… Muszę być przygotowany do życia z nią. To cudowna kobieta, najwspanialsza i najczystsza na świecie. Nie chcę, by miała mnie takiego, jakim dotąd byłem. Anastazja… Ona jest inna. Bardzo się do niej przywiązałem, i… dobrze, przyznam ci się. Ma na mnie duży wpływ. Zmieniam się przy niej. Traktuję relację z nią jako przygotowanie do małżeństwa z Marian. Anastazja uczy mnie wrażliwości, okazywania uczuć, otwarcia przed drugą osobą, jest słodka, piękna, i po prostu lubię z nią być. Ale to nie zmienia faktu, że jest tylko kochanką, która dodatkowo dobrowolnie mi się oddała. Nie to co Marian, która jest wstydliwa i porządna, chce spędzić ze mną noc dopiero po ślubie. Nie mógłbym kochać kobiety innej, niż ona. Takiej, która sama mi się oddała bez mrugnięcia okiem.
- Guy, zaszokowałeś mnie… - Isabella wpatrywała się w brata ze zdumieniem – Ale słyszysz, co mówisz? Anastazja oddała ci się z miłości, nie bacząc na to że jest w twoich rękach zabawką, że ranisz ją słowami o miłości do Marian, a ty przez to stawiasz ją w niższej kategorii. Oddała ci wszystko, co ma, i jest gotowa oddać więcej, a ty mówisz, że nie byłbyś w stanie jej pokochać, bo… jest nieczysta? Zbrukana? Tym, że sam się nią zabawiałeś, by sobie ulżyć?
- Isabella!!!
- Nie zrozum mnie źle, szanuję twoją miłość do Marian, choć jej nie znam, ale… Widziałam, jak patrzysz na Anastazję. I twoje dzisiejsze słowa kompletnie temu przeczą.
- Posłuchaj mnie uważnie, siostrzyczko – Guy spoważniał i zmarszczył brwi – Nikt, nawet ty, nie będzie zaglądał mi do łoża. Mam prawo do każdej dziewki w tym zamku. A one mają obowiązek mnie zadowalać. Nie porównuj ich powinności do tego, że… W ogóle o czym ta rozmowa!
- O Anastazji. Ona cię kocha.
- Ale ja kocham Marian – wycedził Guy – A ona mnie. Pobierzemy się, rozumiesz? Po moim ślubie Anastazja zostanie tu, jako służąca. Może odeślę ją do jakiegoś znajomego barona. Może szeryf będzie ją chciał. Nie wiem, mam sporo czasu.
- Guy, jesteś podły!
- A ty wścibska. Lepiej dla ciebie, jeśli po prostu poznasz lepiej moją ukochaną i zaprzyjaźnisz się z nią.
- O niczym innym nie marzę, Guy – odparła aż nadto ironicznie – Na pewno to uczynię.
- I przestań się wtrącać. Nie spoufalaj się też zbytnio ze służbą, bo to nie przystoi mojej siostrze. Jesteś szlachcianką, nie możesz spotykać się po kątach z niewolnicami!
- Mogę chociaż czasem zamienić słowo z Joan?
Guy spojrzał na nią z dezaprobatą.
- Czy to koniec lekcji, panie? – zerwała się z fotela – Wybacz, że marnuję twój cenny czas.
Mężczyzna chciał coś powiedzieć, ale jego siostra wyszła szybko z komnaty. Został sam, bijąc się z myślami. Czy Isabella mogła mieć choć trochę racji…?
Kobieta tymczasem omal nie wpadła na Anastazję. Była zła na brata, a jednocześnie naprawdę współczuła dziewczynie. Niesamowicie ją polubiła i na pewno nie zamierzała stosować się do zakazu kontaktów ze służbą – nikt jej nie będzie dyktował, co ma robić!
- Byłaś u Guy’a? – zapytała Rusinka.
- Tak… niestety.
- Coś się stało?
- Nieważne. Po prostu odwykłam od mojego brata i nie jest łatwo przywyknąć na nowo.
- Czy ja… mogę do niego iść? – zapytała z nadzieją Anastazja.
Isabella przez moment zastanawiała się, co odpowiedzieć. Najchętniej pozbawiłaby tę biedną, zakochaną dziewczynę złudzeń, z drugiej strony jednak doskonale widziała, jak oboje patrzyli na siebie zeszłego wieczoru, jak się dotykali, jak rozmawiali ze sobą, jaka chemia i czułość była między nimi…
- Spróbuj – uśmiechnęła się blado – Może tobie uda się do niego dotrzeć.
- Zawsze mi się udawało.
Rozpromieniona Rusinka pobiegła do komnaty Guy’a. Poprawiła włosy, wyprostowała suknię i… zapukała. Nie chciała wchodzić tam sama, bez zaproszenia, czekała więc chwilę, kiedy usłyszała jego głos, rozkazujący, by wejść. Otworzyła drzwi i podeszła do niego, uśmiechnięta.
- Panie, wybacz że ośmielam się przyjść bez twego rozkazu…
- Coś się stało? – spojrzał na nią beznamiętnie.
- Nic, po prostu… tęskniłam.
Przytuliła się do niego ufnie. Przyjemny dreszcz przeszedł przez jej ciało, kiedy czuła go blisko siebie. Pragnęła poczuć też, jak jego silne ramiona obejmują ją, ale… Guy stał sztywno. Nie ruszał się. Nie dawała za wygraną i wspięła się na palce, całując go namiętnie – jednak on nie odwzajemniał pieszczoty. Nic to jednak, gorąco całowała jego szorstką szyję, nie omijając żadnego miejsca, a kiedy na powrót dotarła do jego warg, on odsunął ją brutalnie od siebie.
- Wyjdź – powiedział oschle.
- Ależ panie… - Anastazja przestraszyła się; czyżby zrobiła coś nie tak?
- Nie mam dziś na ciebie ochoty – odparł lodowatym tonem – Nie zapraszałem cię zresztą. Jadę do Knighton.
Rusinka cofnęła się z niedowierzaniem w oczach. Nie patrzył na nią, ale bił od niego chłód. Pierwszy raz odmówił jej bliskości, wyrzucił ją…
- Kocham cię, Guy – szepnęła – Pamiętaj o tym.
Zanim wyszła, zdążył zauważyć łzy w jej oczach. Nie… nie mógł się tym przejmować! Przecież to zwykła służąca, jego nałożnica, co go obchodziły jej uczucia i łzy! Czym prędzej wybiegł z zamku i popędził do stajni, gdzie dosiadł swego konia i skierował się do Knighton.
Marian tymczasem wraz z Robinem gawędziła w swojej izbie. Była szczęśliwa, mając ukochanego przy sobie. Leżeli na jej łożu i śmieli się z różnych błahostek.
- Więc mówisz, że obiad był przepyszny – Robin wsparł się na łokciu i spoglądał na nią z góry.
- Wyborny! Towarzystwo szeryfa również.
- A Gisborne?
- Co: Gisborne? Jak zwykle, naciska na ślub – Marian spoważniała – Ale jego siostra wydaje się miłą osobą.
- Nie wierz jej, kochanie. Zdążyłem ją poznać.
- Robin, mój najdroższy, nie rozmawiamy o takich bzdurach! Pocałuj mnie lepiej!
Hood czule musnął jej wargi, nie chcąc urazić jej zbytnią nachalnością. Jakież było jego zdziwienie, kiedy Marian przyciągnęła go do siebie i namiętnie wpiła się w jego usta. Była jak wygłodniała, jakby od tego pocałunku zależało jej życie – a tak naprawdę chciała oddalić od siebie wyrzuty sumienia za to, że uległa przez chwilę grzesznym myślom i chciała oddać się Gisborne’owi. Robin, ośmielony jej odwagą, pozwalał sobie na coraz więcej, dotykał jej ciała w bezwstydny sposób – czego nigdy wcześniej nie robił, a ona w ogóle nie protestowała. Miał wrażenie, że Marian pragnie go i nie chce czekać do ślubu. Kiedy wsunęła dłoń pod jego kaftan, miał już pewność, i również powędrował dłońmi pod jej suknię. Emocje między nimi sięgnęły zenitu, kiedy nagle…
- Marian! – sir Edward krzyknął z dołu – Masz gościa!
Robin automatycznie zeskoczył z ukochanej i usiadł na łożu, dysząc ciężko. Dziewczyna szybko poprawiła włosy i opuściła suknię.
- Robin, to może być Guy! – syknęła, ledwo łapiąc oddech – Za okno!
- Chciałem…
- Dokończymy innym razem. Kocham cię.
Pocałowała go krótko, acz niezwykle namiętnie, po czym Robin wyskoczył na dach. Marian otworzyła drzwi i zaprosiła gościa na górę. Guy wparował do jej izby z błędnym wzrokiem. Zatrzasnął za sobą drzwi.
- Marian – szepnął drżącym głosem – Kochasz mnie?
- Guy, co to za pytanie… Nie sądziłam, że mnie odwiedzisz.
- Marian, błagam, odpowiedz. Kochasz mnie, moja piękna?
Zapadła cisza. Gisborne drżał, a dziewczę było pełne sprzecznych emocji. Oczywiście, że go nie kochała! Jedyną jej miłością był Robin Hood, któremu prawie się przed chwilą oddała i, prawdę mówiąc, bez namysłu zrobiłaby znowu to samo. Nie mogła jednak tego powiedzieć Guy’owi.
- Kocham cię, Guy – powiedziała, nie patrząc mu w oczy.
Gisborne zrobił krok w jej kierunku i ścisnął jej ramiona.
- Kochasz mnie?
- Kocham cię całym sercem – wyznała.
- Boże, moja Marian…
- Kocham cię, Guy.
By nie musieć patrzeć mu w oczy, pocałowała go gorąco. Guy czuł, że nie zniesie tego czekania, że musi posiąść Marian jak najszybciej! Nie będzie czekał na ślub aż do powrotu Ryszarda!
- Więc ożenisz się ze mną za tydzień – zawyrokował.
Marian próbowała odsunąć się od niego, ale on wpił się w jej usta, nie pozwalając jej na żaden ruch. Mocno trzymając ją w ramionach, położył na łożu i całował dalej. Nie chciał jej brać gwałtem, ale miał nadzieję, że za chwilę dziewczę rozluźni się i pozwoli mu wziąć to, na co od tak dawna czekał, że odda mu się… Marian poczuła jego podniecenie i poczuła się… dziwnie. Wiedziała, że obserwuje ich Robin, i nie była to dla niej komfortowa sytuacja.
- Guy! – krzyknęła nagle, oderwawszy jego usta od swoich – Poczekaj… Nie rań mnie! Nie kalaj mnie teraz, Guy!
- Pragniesz mnie, kochanie, nie musimy czekać…
- Guy, zacznę krzyczeć!
Gisborne spojrzał na nią, zdumiony, ale odsunął się. Oszołomiony, usiadł na łożu i patrzył na nią rozbieganym wzrokiem.
- Wyjdę za ciebie za tydzień, a wtedy przysięgam, że oddam ci się już na zawsze.
Guy ujął jej dłoń i pocałował. Jakże rozczulała go jej niewinność! Zaczął mieć wyrzuty sumienia, wiedząc, że o mały włos nie zbrukałby jej i nie skrzywdził. Wstał i ukłonił się.
- Wobec tego idę oznajmić twojemu ojcu nowinę.
Odwrócił się i zbiegł po schodach. Marian tymczasem odwróciła się w stronę okna. Robin obserwował ją ze łzami i bólem w oczach. Pokręcił głową i… uciekł.


Aktualizacja 17/06/2015, następna częsć tutaj

21 komentarzy:

  1. Wow!!! Kiedy on w końcu zrozumie Ze to Anastazja jest jemu przeznaczona ;) Nie mogę Sie doczekać co dalej <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest Guy, więc łatwo nie będzie. Uzbrój się w cierpliwość :) Chociaż mogę powiedzieć, że jest już bliżej niż dalej :)

      Usuń
  2. Szeryf siedzi i łapki zaciera.:) Wszystko idzie po jego myśli. Anastazja kocha Guy'a. Guy myśli, że kocha Marian(a). Marian nie może się zdecydować, czy bardziej pociąga ją mężczyzna, czy Robinek, ale kocha tego ostatniego. Robin, co zadziwiające zdaje się kochać kogoś poza sobą i Anglią, ale może sądzi, że to co czuje do Marian, to "miłość". Taaak, szeryf jest bardzo zadowolony.:)
    Guy'a mam ochotę dziś kopnąć w ... kostkę, ale wyjątkowo mu odpuszczę, bo w końcu taki pogubiony jest, że należy mu się trochę czasu, by spojrzał na wszystko we właściwym świetle. Podoba mi się relacja między Alanem a Isabellą (o nic nie pytam:)) i to, ze "święta Marian" wcale taka święta nie jest.:)
    Dzięki Kate, za kolejny odcinek.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację - spełnia się marzenie szeryfa, czyli jeden, wielki harlequin w Nottingham :) Jak tak o tym teraz myślę, to facet ma naprawdę niesamowicie dziwne ciągotki :)
      Guy'a nie kop za szybko, bo on naprawdę pogubiony jest. Odnajdzie się w końcu, ale to trochę potrwa, jestem jednak pewna, że wtedy wybaczysz mu wszystko. Cokolwiek by do tej pory nie zrobił :)
      A Alan i Isabella... Czyżbyś miała jakiś pomysł na tych dwoje? :)

      Usuń
    2. Guy'a dziś oszczędzę, bo mam dzień dobroci dla pogubionych facetów.:) Poza tym jakbym przesadziła, to Anastazja musiałaby pomagać mu jeszcze w poruszaniu się ... to nie byłoby takie głupie: spuchnięta i obolała kostka = niemożność uganiania się za Marianem.:) A na poważnie, to wierzę, że w końcu odnajdzie się i nauczy nazywać to, co czuje. Dziś jednak jest wredny.
      Alan i Isabella? Oczywiście, że mam pomysł - na kolejną słowną potyczkę.:)

      Usuń
  3. No nie! Guy, Ty bawidamku! Ja możesz postępować tak wobec Anastazji. Mam wrażenie, że wszystko w Guy'u wróciło do punktu wyjścia- zanim poznał Anastazję. Nie widział Marian przez 3 ostatnie rozdziały i było dobrze, a teraz to nagle znów wielkie LOVE :P Normalnie jak zabójstwo w afekcie. Zapomniał o wszystkim. Joan powinna go porządnie trzepnąć w twarz wilgotną ścierą i powiedzieć "How dare YOU!" :D Kate błagam, spraw aby Guy jak najszybciej przejrzał na oczy, bo już nie mogę wytrzymać (w pozytywnym tego słowa znaczeniu ;) ) Inaczej przeniosę się w czasie jak Claire w serialu "Outlander", pożyczę od Joan szmatkę i sama go trzepnę ;D Moemi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moemi, muszę Ci podziękować - nie wpadłabym na pomysł dyscyplinowania Guy'a przez Joan. Muszę sobie to zanotować, bo może się przydać :)
      Guy jest tak strasznie rozerwany w środku, że sam nie wie, czego chce. Nie będę spoilerować, ale w następnym rozdziale zobaczysz, że w pewnych kwestiach jedno mówi Isabelli a drugie - Anastazji. Pytanie tylko, kogo okłamuje... najbardziej - bo okłamuje wszystkich, łącznie z sobą.

      Usuń
    2. Hihi :D cieszę się, że mogłam Cię Kate zainspirować. Mam nawet pewną scenę w głowię- Guy już od swojej komnaty wykrzykuje imię 'Anastazjo'!! i zmierza do kuchni, w której krząta się zamyślona Joan. Jest tak zamyślona, że nie zwraca uwagi na krzyki Guy'a. Nagle, kiedy Joan przerzuca sobie ścierke przez ramie, Guy w tym samym momencie podchodzi do niej i podniesionym tonem pyta gdzie jest Rusinka. Joan tak się przestraszyła, że odwracając się raptownie w stronę Guy'a niechcący udeża go z impetem w twarz swoją ścierką, którą przerzucała właśnie przez ramię ;) Guy'a lekko zamroczyło i zaczyna gładzić się po twarzy. Nagle z małej izdebki, trzymając w rękach koszyczek z warzywami, wyłania się Anastazja, w białej, zwiewnej sukience, w której wygląda niewinnie i przeuroczo, a na głowie ma upleciony wianek z polnych kwiatków. Guy przez chwile nie wie co powiedziec, a myśli kotłują mu się pod czaszką. W końcu pada przed nią na kolana, łapie za dłonie, z których wypada koszyk, warzywa turlają się po całej kuchni i w końcu mówi- Boże Nastenko, jak mogłem być taki głupi i ślepy- na co Joan wielce zaskoczona ale pełna euforii, przykłada ścierkę do swoich ust i szpcze do siebie- Nareszcie! ;)
      Aj przepraszam. Poniosło mnie ;) Kate, cokolwiek zrobisz wiem, że będzie dobrze. Z utęsknieniem czekam na kolejną środę ;* Moemi

      Usuń
    3. Pomysł zacny, Moemi. Uśmiałam się :) Choć chyba jednak u mnie będzie to wyglądało nieco mroczniej. Ale dzięki, że podzieliłaś się swoją wizją - dobre pomysły są zawsze mile widziane :)

      Usuń
    4. At your service ;) Moemi

      Usuń
    5. Mroczniej? U Ciebie? Nie wiem, czy się cieszyć, czy bać :P

      Usuń
  4. "Ale to nie zmienia faktu, że jest tylko kochanką, która dodatkowo dobrowolnie mi się oddała. Nie to co Marian, która jest wstydliwa i porządna, chce spędzić ze mną noc dopiero po ślubie. Nie mógłbym kochać kobiety innej, niż ona. Takiej, która sama mi się oddała bez mrugnięcia okiem." - no w końcu ktoś powiedział coś mądrego! Świetnie Guy :). Wiem, że to już nie potrwa długo, ale na razie jeszcze masz rozum gdzie trzeba ;)
    "I przestań się wtrącać. Nie spoufalaj się też zbytnio ze służbą, bo to nie przystoi mojej siostrze. Jesteś szlachcianką, nie możesz spotykać się po kątach z niewolnicami!" - kolejne mądre słowa Guy'a w dniu dzisiejszym :)
    "Anastazja oddała ci się z miłości, nie bacząc na to że jest w twoich rękach zabawką, że ranisz ją słowami o miłości do Marian, a ty przez to stawiasz ją w niższej kategorii. Oddała ci wszystko, co ma, i jest gotowa oddać więcej, a ty mówisz, że nie byłbyś w stanie jej pokochać, bo… jest nieczysta? Zbrukana? Tym, że sam się nią zabawiałeś, by sobie ulżyć?" - tak, właśnie tak, Isabello. Anastazja jest nieczysta, bo oddała się mężczyźnie przed ślubem. Proste jak konstrukcja cepa. Tylko nie wiem, skąd to zdziwienie.
    "Rusinka cofnęła się z niedowierzaniem w oczach. Nie patrzył na nią, ale bił od niego chłód. Pierwszy raz odmówił jej bliskości, wyrzucił ją…" - no skandal! Jak służący śmiał wyrzucić za drzwi swoją panią... Ale zaraz, zaraz - to on jest panem, a ona służącą! Wszystko zatem jest w porządku. Anastazja dołączyła do Isabelli, poszerzając tym samym grono zdziwionych :)
    Guy bezapelacyjnie wygrał ten odcinek, brawa dla niego! :)
    Całkiem spoko odcinek, przynajmniej coś tam się działo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeannette, cieszy mnie niezmiernie, że w końcu coś Ci się spodobało. Wieczór od razu stał się milszy.
      Pozwól tylko, że w jednym się nie zgodzę, cytuję: "Anastazja jest nieczysta, bo oddała się mężczyźnie przed ślubem. Proste jak konstrukcja cepa" - wybacz, ale JAK może być nieczysta dla mężczyzny, który sam ją do tego "stanu" doprowadził? Gdyby dostał "używaną" dziewkę, którą miało pół Nottingham, albo co najmniej jeden szeryf - owszem, byłaby nieczysta, ale Guy nie ma moralnego prawa tak o niej mówić, bo jest jej jedynym mężczyzną jakiego kiedykolwiek miała.

      Usuń
    2. Tylko w jednym się nie zgodzisz? Och, to teraz mój wieczór stał się milszy ;)
      Tak generalnie rzecz ujmując, to nie bardzo mnie obchodzi, czy ktoś sypia z kimś przed ślubem, czy po ślubie, czy w trakcie ;)). Rozumiem zarówno dziewczyny, które czekają z seksem do ślubu, jak i te, które wolą jednak pobyć z mężczyzną zanim się zwiążą na stałe. Ale w komentarzu pisałam do Isabelli i dlatego odniosłam się do jej realiów.
      Ale tak na marginesie, to sądzę, że jeśli mężczyzna nie chce dziewczyny, bo ta nie jest dziewicą, to jest to jego prawo i wola. Nawet jeśli jest jej pierwszym i sypia z nią, a później stwierdzi, że jednak chciałby się ożenić z dziewicą, to trudno - jego decyzja. Podła bo podła, ale to bez znaczenia. To dziewczyna decyduje o swoim dziewictwie i to ona powinna go pilnować, nie facet. Guy nie wziął Anastazji siłą, oddała mu się z własnej woli (i nawet całkiem ochoczo), dlatego uważam, że jeśli uznał, że nie chce takiej dziewki, tylko woli czystą, to jest to jego sprawa.

      Usuń
    3. Dziwna perspektywa patrzenia na kwestię współżycia kobiet - średniowieczna, patriarchalna, wygodna dla mężczyzn, pełna hipokryzji i podwójnych standardów. I w ogóle dziwny sposób oceniania kobiet w kategoriach "nieczystości" - typowy dla patriarchalnej kultury. Patrząc obiektywnie, to nie Anastazja jest "nieczysta". To Guy jest plugawym puszczalskim erotomanem. Nie wiem, co Wam się może podobać w tej postaci - to nie jest prawdziwy mężczyzna, nie ma żadnych ambicji, zainteresowań, żadnej inteligencji, żadnych umiejętności. Jedyne, czym się zajmuje, to kompulsywne uprawianie seksu i pozyskiwanie kolejnych prostytutek dla siebie i szeryfa, od czasu do czasu zabije czy ograbi jakiegoś wieśniaka (a więc istotę słabszą i zależną od siebie). On nie jest mroczny, on jest żałosny. Jego emocjonalność znajduje się na poziomie jakiegoś tępego, niezrównoważonego nastolatka, targanego humorami i hormonami. Żadna szanująca się kobieta nie powinna nawet spojrzeć na takiego typka. A.T.

      Usuń
    4. Jak ktoś coś robi z własnej woli, czyli dajmy na to "bzyka się" a do tego jeszcze jest wierzący i świadomy, że popełnia taki grzech, ale za niego nie żałuje, tylko go z lubością dalej popełnia to jest tak mega nieczysty, że diabełki w piekle już z radości smołę w kotłach grzeją ;D
      Jeannette- bardzo pasjonujące komentarze:)
      Robin

      Usuń
    5. Mam oczywiście na myśli takie bzykanie się przed ślubem;)

      A propos bzykania- z cytacików Misia o Bardzo Małym Rozumku:
      "To bzykanie coś oznacza. Takie bzyczące bzykanie nie bzyka bez powodu. Jeżeli słyszę bzykanie, to znaczy, że ktoś bzyka, a jedyny powód bzykania, jaki znam, to ten, że się jest pszczołą."
      :D :D
      Robin

      Usuń
    6. Hahaha, Robin, jesteś genialna :D. A cytat Kubusia Puchatka to miód na me serce (miód od tych pszczół, co to bzykają :D). Aż sobie włączyłam ten fragment :))

      A.T - oczywiście, że to jest średniowieczna perspektywa, jak inaczej mam patrzeć na kobietę żyjącą w średniowieczu? Przecież nie będę oceniać opowiadania osadzonego w tej epoce pod kątem współczesności, bo byłoby to trochę dziwne ;). Więc zgadzam się w całej rozciągłości - napisałam komentarz z perspektywy średniowiecza :)
      Ale tak prywatnie uważam, że kobieta ma taki sam obowiązek szanowania samej siebie, jak mężczyzna szanowania kobiety. Jeśli dziewczyna chce iść z kimś do łóżka przed ślubem, to nie ma w tym winy faceta. Przecież on nie będzie jej mówił "a co z twoim dziewictwem", to byłoby niedorzeczne. Skoro ona chce, to jej sprawa.
      To, co napisałaś o Guy'u nie do końca w pełni oddaje postać serialową, natomiast świetnie pasuje do tej fanfikowej :). Zwłaszcza fragment o zajmowaniu się tylko kompulsywnym uprawianiem seksu i pozyskiwaniu kolejnych prostytutek :)).
      Ale oczywiście nie zamierzam Cię przekonywać do Guy'a ;). Ja go uwielbiam (tego serialowego), choć sama się czasem zastanawiam, czemu ;). Ale jednocześnie uważam, że potencjał tej postaci nie został do końca wykorzystany, mogła zostać lepiej rozpisana. Zresztą jak wszystko w tym serialu :)

      Usuń
    7. Robin i Jeannette, proszę Was abyście panowały nad językiem i używały bardziej kulturalnych słów.

      Usuń
  5. .Jeannette - to opowiadanie ma ze średniowieczem przecież tylko tyle wspólnego, że odwołuje się do historii o Robin Hoodzie, która jest umiejscowiona w średniowieczu. W moim odczuciu - nic więcej, bo ani stosunki między postaciami, ani realia przedstawione w fanfiku nie odpowiadają tym średniowiecznym. To jakaś "żadna-epoka". Zresztą wydaje się, że nie ma to znaczenia w przypadku tego fanfiku, który skupia się tylko na aspekcie seksualno-emocjonalnym. Akacja równie dobrze mogłaby się dziać w jakimś XX-wiecznym mieście w domu publicznym albo środowisku guasi-mafijnym (Guy jako prawa ręka głównego zbira - szefa mafii, która terroryzuje miasto pod nieobecność prawowitych włodarzy, okradając i mordując mieszkańców oraz kradnąc kobiety, by robić z nich seksualne niewolnice wykorzystywane dodatkowo do harówki w pałacu zbira). Dodatkowo to wrażenie aczasowości wzmacnia język faniku - bardzo kolokwialny, niedbały.

    Pisząc o średniowiecznym spojrzeniu na kwestię współżycia kobieta, odnosiłam się do tego fragmentu:
    "Ale tak na marginesie, to sądzę, że jeśli mężczyzna nie chce dziewczyny, bo ta nie jest dziewicą, to jest to jego prawo i wola. Nawet jeśli jest jej pierwszym i sypia z nią, a później stwierdzi, że jednak chciałby się ożenić z dziewicą, to trudno - jego decyzja. Podła bo podła, ale to bez znaczenia. To dziewczyna decyduje o swoim dziewictwie i to ona powinna go pilnować, nie facet. Guy nie wziął Anastazji siłą, oddała mu się z własnej woli (i nawet całkiem ochoczo), dlatego uważam, że jeśli uznał, że nie chce takiej dziewki, tylko woli czystą, to jest to jego sprawa".
    Nie zmieniam swojego zdania, że świadczy on o patriarchalnym spostrzeganiu tej kwestii, co zresztą potwierdzasz, pisząc, że kobieta ma się troszczyć o swoje dziewictwo, a nie facet. Chodzi mi właśnie o taki sposób myślenia - dlaczego zakłada się, że dziewictwo kobiety jest czymś, o co ma się ona troszczyć, o co ma dbać, jakimś skarbem, którego utrata "uszkadza" kobietę, czyni ją nieczystą, gorszą. A w przypadku mężczyzny - nie, on może współżyć przed ślubem, nie ma to wpływu na ocenę wartości jego osoby, kategoria "czystości" - "nieczystości" nie ma w jego przypadku zastosowania, a więc są to podwójne standardy.

    Pisząc O Guyu miałam na myśli tego fanfikowego. A serial "Robin Hood" oglądałam - tylko dla Ryszarda oczywiście, bo to słaba produkcja. Masz rację, że tamten serialowy Guy ciekawszy, są w nim jeszcze jakieś okruchy szlachetności. Ale myślę, że jesteśmy go w stanie "lubić", bo ma twarz Ryszarda właśnie.
    A.T.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odniosę się do tego dziewictwa - uważam, że tu nie chodzi tylko o dbanie itp, ale przede wszystkim o to, że to kobieta ma decydować. To ma być tylko jej decyzja i tylko jej wola. I wtedy to już nie jest patriarchalne. Tylko że na tym, kto decyduje, spoczywa odpowiedzialność za te decyzje. Ale zgadzam się co do tych podwójnych standardów.

      Usuń

Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.