środa, 3 czerwca 2015

"Czarny anioł", fanfik autorstwa Kate. Część piętnasta.

Richard Armitage jako sir Guy w serialu BBC "Robin Hood".
Screen Kate. 
Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści na Wattpad. Prace Kate znajdziecietutaj. Opowieść, "Czarny anioł" zainspirowana jest postacią Sir Guy'a Gisborne granego przez Richarda Armitage'a w serialu BBC" Robin Hood" i nie ma na celu naruszenia praw autorskich.

***

Poprzednia, czternasta część tutaj

Najgorsze minęło. Z każdym dniem w Guy’a wstępowało więcej siły, rana nie dokuczała już tak mocno, choć Anastazja nadal pielęgnowała ją i troskliwie się nim opiekowała. Był jej za to niewymownie wdzięczny, pragnął wynagrodzić jej jakoś te chwile, kiedy krzyczał na nią, był niemiły i kapryśny – a zdarzało mu się to podczas rekonwalescencji bardzo często. Ona jednak trwała przy nim wiernie, nie przejmując się docinkami z jego strony i ciągłymi żądaniami rzeczy wręcz niemożliwych. Tego ranka, gdy w identyczny jak zawsze sposób, tymi samymi ruchami palców smarowała jego ranę maścią, patrzył na nią czułym wzrokiem.
- Nastenko – połaskotał ją delikatnie za uchem – Dlaczego jesteś taka poważna?
- Wydaje ci się, panie – westchnęła ciężko.
Guy zaniepokoił się.
- Nastya, co się stało? – skierował jej twarz w swoją stronę – Zaczynam się martwić.
- O mnie?
- A o kogo, niemądra! – uśmiechnął się – Powiedz, co cię trapi.
- Jestem zmęczona, panie. Tylko tyle.
- Spałaś?
Zaprzeczyła. Nie spodobało mu się to. Widział, że jest blada, ma podkrążone oczy, ale nie pomyślał, że to zmęczenie z powodu nieprzespanej nocy!
- Anastazjo – chwycił jej dłoń i lekko ucałował – Dlaczego nie spałaś?
- Czuwałam przy tobie, panie – odparła cichutko – Cały czas wydawało mi się, że coś złego się dzieje. Nie chciałam, by stało ci się coś, podczas gdy spałam, mój panie.
- Ale… Nie spałaś więcej, niż jedną noc?
Przytaknęła. Guy poczuł wyrzuty sumienia. Co prawda Anastazja była nadal jego służącą i miała obowiązek się nim opiekować, ale na Boga, nie za cenę nieprzespanych nocy!
- Chodź do mnie – przyciągnął ją do siebie, tuląc mocno – Jak mogłaś być tak nieodpowiedzialna? Możesz się pochorować!
- Panie…
- Nie mów do mnie: panie! Ustaliliśmy to już dawno. Dlaczego to robisz?
- Wybacz, ja po prostu…
Naprawdę nie czuła się dobrze. Zmęczenie przytłaczało ją, i gdyby nie to, że musiała opiekować się swoim ukochanym, natychmiast zaszyłaby się gdzieś w cichym, ciemnym kącie, otuliła pledem i zasnęła twardo. Jego karcące spojrzenie wcale jej nie pomagało.
- Ile nocy nie spałaś?
- Odkąd jesteś ranny – mruknęła niechętnie – Pierwszej nocy przespałam tylko zaledwie chwilę, a potem… Prawdę mówiąc… najbardziej obawiałam się nocnej wizyty Hooda. Alan powiedział mi o planie banitów, postanowiłam więc nie dać się zaskoczyć. Nie mogłam spać, wiedząc, że on może wrócić…
- Anastazjo! – krzyknął Guy – Jesteś nieodpowiedzialna! Jak mogłaś mi nie powiedzieć, że się zamartwiasz!?
- Wybacz, robiłam to dla ciebie…
- Jesteś uparta i niemądra! – kontynuował – Nigdy, przenigdy już tego nie rób…

Przyciągnął ją do siebie i z całej siły pocałował. Był jej niezmiernie wdzięczny za ten dowód miłości. Czuwała przy nim przez kilka długich, bezsennych nocy, chcąc go chronić… Kto inny zdobyłby się wobec niego na taki gest?
- Guy – szepnęła, odrywając usta od jego zachłannych warg – Wybacz, jeśli zrobiłam coś źle…
- Nastenko, moja wschodnia różo – położył jej palec na ustach – Nikt się dla mnie tak nie poświęcił. Zasługujesz na wszystko, co najlepsze. Co mogę dla ciebie zrobić?
Nie odpowiedziała. Objęła go ramionami dookoła szyi i gorąco pocałowała. Jej usta namiętnie pieściły go, był zdumiony jej nagłą inicjatywą, ale również i bardzo usatysfakcjonowany… Kiedy w końcu oderwali się od siebie, z rozczuleniem spojrzał na jej bladą, umęczoną twarz, podkrążone oczy,  w których jednak migotała iskierka radości. Ta kobieta była wyjątkowa… Guy czuł, że coraz bardziej uzależnia się od niej i wyzwala w nim całkiem nowe nieznane dotąd uczucia. Czyżby to było coś… poważniejszego? Nie, to bzdura.
- Alan! – krzyknął Gisborne, a ten natychmiast pojawił się w komnacie.
- Coś się stało, Guy? – usiłował odwrócić wzrok od przytulonej do Guy’ Anastazji, by nie wprawić jej w zakłopotanie.
- Zabierzesz pannę Anastazję do Locksley. Zadbasz o nią. Rozpalisz jej w kominku, tak żeby szybko nie wygasło, zapewnisz jedzenie i wrócisz tu do mnie. A ty, Nastenko – przejechał nieznacznie czubkiem języka po jej wargach – Położysz się i będziesz odpoczywała. Alan, zaryglujesz wszystkie wrota i okiennice, nie chcę by cokolwiek jej się stało, rozumiesz? Ma spać w spokoju.
- Ależ… Guy, jak to… mam jechać bez ciebie? – zdziwiła się – Nie chcę…
- To rozkaz, kochanie. Nie obchodzi mnie, czego nie chcesz.
- Guy, musisz wiedzieć, że…  Locksley… - zająknął się Alan, ale Gisborne nie chciał go słuchać.
- Nie obchodzi mnie to – przerwał mu ostro – Zabieraj ją daleko stąd. Przygotuj się, Nastenko, przyjadę do ciebie o zmierzchu.
- W tym stanie?
- Czuję się świetnie. No już, znikajcie oboje. Do zobaczenia, piękna.
Czule pocałował ją w czoło i wypchnął z łoża. Alan bez słowa sprzeciwu zabrał dziewkę do Locksley, choć bał się, co będzie, gdy Guy odkryje jego tajemnicę.
***
Robin od kilku dni miotał się wściekle, zraniony do żywego nielojalnością Alana. Ufał mu, wierzył mu we wszystko, a nagle okazało się, że może to wszystko było już od dawna zaplanowaną intrygą Gisborne’a! Hood nie rozumiał, jak Alan w ogóle mógł przyłączyć się do tego bezwzględnego drania, jak to możliwe, że nagle poczuł, że zło jest tym, co chce czynić! Prawdę mówiąc kochał Alana jak własnego brata, był mu bliski, niesamowicie bliski…
- Mówiłem – mruknął Will do Djaq – Wściekł się wtedy na nas! A teraz… od trzech dni w ogóle nie ma z nim kontaktu. Wszystko przez tego idiotę!
- Też nie mogę się z tym pogodzić – odparła – Co mu się stało? Czym mu zawiniliśmy, że zamienił nas na tego bezdusznego potwora?
- Obawiam się, że od początku taki był. Interesowny i nieuczciwy. Na co dzień grał, a teraz dopiero pokazał nam swoją prawdziwą twarz. Gisborne kupił go za kilka srebrnych monet… To w gruncie rzeczy smutne, że sprzedał się za bezcen.
- Nie wracajmy już do tego – westchnął Much – Co nam to da? Alan był, Alana nie ma. My musimy działać.
- Działać? – odezwał się Robin – Jakie: działać!? Jak mam działać z kimś, o kim nie wiem nic? Jaką mam pewność, że kolejny z was zaraz nie okaże się szpiegiem!?
Przyjaciele popatrzyli na Hooda jak na zjawę. Jak mógł w ogóle pomyśleć o czymś takim!? Ból po stracie Alana kompletnie przesłonił mu rozum. Wszyscy rozumieli jego cierpienie, im też nie było łatwo pogodzić się z tym, ale żadnemu nie przyszło do głowy oczerniać pozostałych przyjaciół!
- Uważaj, Robin – warknął John – Kroczysz po grząskim gruncie.
- Mam to gdzieś!
- Robin! – Will potrząsnął przyjacielem – Naprawdę chcesz stracić wszystkich? Myślisz, że nas nie boli to, co zrobił Alan?
- Nie obchodzi mnie to!
- Ach tak… Nie obchodzi go. Słyszeliście.
Nie mogli uwierzyć w takie zachowanie Robina. Wszyscy jak jeden odwrócili się i odeszli. Nikt nie został w kryjówce. Robin Hood w końcu został sam jak palec…
***
Guy nie spodziewał się, co może zastać w Locksley. Myślał, że kiedy wejdzie do środka, ujrzy śpiącą słodko Anastazję, że przytuli ją i spędzą cudowny wieczór razem. Tylko we dwoje. Był bardzo zadowolony i naprawdę nie chciał, by cokolwiek zepsuło mu te plany. Ostatnimi czasy jakby mniej myślał o Marian, ale wcale nie tęsknił za nią jakoś mocno. Wystarczało mu to, co miał, czyli jego piękna kochanka, do której z każdym dniem przywiązywał się coraz silniej… Właściwie już nie wyobrażał sobie życia bez niej, bo to, co ich łączyło, dawno już przestało być tylko relacją pana ze służącą. Guy otworzył się przed nią i pozwalał jej na wiele, a ona skrupulatnie to wykorzystywała. Głębiej i głębiej wchodziła w jego duszę, serce i umysł, pragnąc być jedyną w jego życiu, pragnąc nade wszystko, by zapomniał o nieuczciwej Marian i pokochał tylko ją. Chciała, by przestał być mrocznym, niebezpiecznym draniem, który czynił zło z zimną krwią. Zależało jej, by odkryć w nim dobro i wrażliwość, by sam to dostrzegł – bo ona widziała to w nim niemal od początku. Rzeczywiście, Guy zauważył, że odkąd Rusinka zagościła w jego życiu, wszystko się zmieniło. Wolał spędzać czas z nią, niż jeździć po okolicznych wioskach, karząc wieśniaków. Wolał rozmawiać z Anastazją, niż polować na Hooda, wreszcie zaczął czuć, że to, co dotąd czynił, było złe. Zaczynało odzywać się w nim sumienie. Kiedy szeryf rozkazał mu ściąć jednego z nieudacznych strażników, Gisborne kilka razy zastanawiał się, jak tego uniknąć. Śmierć nie sprawiała mu już przyjemności, podobnie jak torturowanie innych – co prawda uważał to czasem za nieuniknione, ale… Coś w nim pękło. Dzięki Anastazji. Dostrzegał to i właściwie czasem był na nią zły, że tak na niego wpływa. Tego dnia jednak chciał ją przytulić i podziękować.
- Nastenko! – zawołał, wchodząc do dworku – Gdzie jesteś?
Nikt nie odpowiedział. Słyszał jakiś hałas na piętrze, więc poszedł tam bez namysłu. Spodziewał się zastać ją samą, bo któż mógłby jej towarzyszyć w jego posiadłości, i to o tej porze?
- Różyczko – uśmiechnięty wpadł do izby i… stanął jak wryty. Nie tego się spodziewał.
- Guy – szepnęła Rusinka – My…
- Nic nie mów – warknął, oszołomiony – Jak mogłaś…
Patrzył na siedzącą przy Anastazji Isabellę i nie rozumiał. Jak się tu znalazła? Po co!?
- Witaj, bracie – kobieta wstała z krzesła i podeszła do niego powoli – Podobno czujesz się lepiej?
- Anastazjo, co ona tu robi?
- Guy, nie wiedziałam o tym. Kiedy przyszłam tu rano, była tu, mieszka tu od kilku dni. Alan…
- Alan – powtórzył rycerz – Ten zdrajca! Jak ten śmieć mógł rządzić się i…
- Guy, to twoja siostra!
- A ty jesteś służącą, więc zamknij się!!!
Żadna z nich nie wiedziała, co robić. Jak zareagować na gniew Gisborne’a. Był dosłownie wściekły do granic możliwości, gdyby mógł, wzrokiem zabiłby obie. Zacisnął pięści i z całych sił starał się uspokoić, ale niewiele to dawało. Wewnątrz aż kipiał.
- Nie traktuj jej tak – zaprotestowała niespodziewanie Isabella – Dlaczego to robisz?
- Wracaj do lasu, skoro tak ci tam dobrze. A my sobie porozmawiamy.
Szarpnął Anastazję za ramię i wyciągnął ją z pomieszczenia. Isabella przestraszyła się, choć miała niejasne przeczucie, że jej brat nie skrzywdzi swej kochanki – mimo, że wyglądało to naprawdę groźnie. Podeszła do drzwi i nasłuchiwała.
- Jak możesz? – krzyczał Guy – Co ty sobie wyobrażasz?!
- Nic nie zrobiłam!
- Jeszcze śmiesz się wypierać! Od kiedy to moi wrogowie są twoimi przyjaciółmi!?
Patrzyła na niego z niedowierzaniem i wyrzutem. Uwierało go to, więc atakował dalej:
- Może też pobiegniesz do Hooda, co? Leć! Na co czekasz!? Ten bezmózgi idiota też już pewnie tam wrócił! Wszyscy biegnijcie do Sherwood!!!
- A ty? – Anastazja nie wytrzymała – Idź do Knighton! Zapytaj swojej ukochanej, dlaczego rozmawia z banitami!
Tego było dla Guy’a za wiele. Zatrząsł się z wściekłości i zacisnął dłoń na rękojeści miecza. Rusinka przeraziła się nie na żarty, wiedziała, że balansuje na granicy. Nie mogła jednak siedzieć cicho w takiej sytuacji, choć akurat od tej aluzji mogła się powstrzymać. Pomyślała o tym dopiero, gdy już to powiedziała.
- Życie ci niemiłe? – wycedził Guy przez zaciśnięte zęby – Jak śmiesz oczerniać lady Marian!
- Nie oczerniam nikogo. Nie wierzę tylko, że skoro ufasz jej, gdy miałeś dowody na to że może cię zdradzać, nie chcesz ufać mnie, która nie robię NICZEGO bez twojej wiedzy i zgody, jestem ci oddana do końca. Wiesz o tym. Alan poświęcił się, by służyć tobie, naraził się na niebezpieczeństwo, rozumiesz? Nie wróciłby do banitów, bo zlinczowaliby go! Guy, jesteśmy ci bardziej wierni, niż mógłbyś sobie wyobrażać, a ty… Dlaczego mnie ranisz?
- Spiskujesz z tą żmiją! – krzyknął.
- Guy… To twoja siostra – łagodnie odparła Rusinka – Jest tu dla ciebie.
- Chciała mnie zabić razem z Hoodem!
- Guy…
Nie przestając patrzeć mu w oczy, powoli sięgnęła ręką przed siebie. Rozluźniła uścisk jego palców, zaciśniętych na rękojeści miecza, i gładziła spokojnie jego dłoń. O tak… powoli udawało jej się trafiać do niego. Objęła go za szyję i przycisnęła do siebie, czując, jak cały drży. Pocałowała go lekko w szyję i głaskała po włosach. Był rozedrgany, przede wszystkim potrzebował teraz spokoju – ale jak mu go zapewnić, gdy czekała go trudna rozmowa z siostrą?
- Guy, kochanie – spojrzała mu w oczy – Zrób coś dla mnie. Błagam…
- Nie szantażuj mnie – westchnął, rozkojarzony – Nie próbuj na mnie tych swoich gierek…
- Nie gram. Chcę tylko, żebyś z nią porozmawiał. Guy, musisz coś wiedzieć, Isabella… ona była w Nottingham tej nocy, gdy leżałeś ranny i walczyłeś o życie. Nie, nie denerwuj się, proszę…
- Jak mogłaś, Anastazjo? – odsunął się od niej, zdenerwowany – I masz czelność mówić mi, że jesteś mi wierna? Nie powiedziałaś mi o tym…
- Uwierz, że chciałam. Ale za każdym razem albo byłeś zbyt słaby i nie chciałam cię denerwować, albo… unikałeś rozmów, chcąc tylko jednego. Bałam się i wolałam, żeby powiedziała ci to sama, jeśli kiedyś się spotkacie. Guy, myślisz że życie z tobą jest łatwe, a ja boję się twojego gniewu, boję się odtrącenia, boję się ciebie czasami, kiedy tracisz nad sobą kontrolę!
- Skoro jest tak trudno, odejdź – syknął, odwracając się plecami.
Anastazja powoli podeszła do niego i objęła go od tyłu, wtulając twarz w jego plecy.
- Nie, ponieważ cię kocham. Ale przestań mieć mi wszystko za złe, przestań mieć pretensje, krzyczeć na mnie… Próbuję cię chronić.
- Przed czym?
- Przed tobą samym.
Odwrócił się i popatrzył na nią z ciekawością. Gniew odpuścił. Nie umiał się na nią złościć, bo wiedział, że robi to wszystko dla niego. Czasami jednak zastanawiał się, jaka jest granica ich relacji – czy jest coś, czego nie byłby w stanie Anastazji darować, lub za co mógłby ją srogo ukarać? Jednego był pewien – próba pogodzenia go z siostrą nie mogła być uznana za zdradę. Chciała dobrze.
- Idź do Nottingham i odszukaj Alana – powiedział spokojnie – Ja zostanę tutaj.
- Porozmawiasz z Isabellą?
- Nie próbuj – położył jej palec na ustach – Dość już namieszałaś. Rozprawię się z nią po mojemu.
- Guy, proszę, nie zrób niczego, co…
- Nie wtrącaj się – przerwał jej – Sprowadź mi tutaj tą ofermę.
Wypuścił ją z ramion i podszedł do drzwi. Doskonale wiedział, że będzie to najtrudniejszy moment w jego życiu. Nic dotąd nie było gorsze niż konieczność stanięcia twarzą w twarz z siostrą, której nie widziało się tyle lat, i która, w jego mniemaniu, usiłowała go skrzywdzić. Wszedł tam powoli. Isabella czekała na niego, wiedziała, że przyjdzie. Uważnie zmierzyła go wzrokiem i uśmiechnęła się kpiąco.
- Wyładniałeś – rzuciła niby żartem, choć tak naprawdę była zdenerwowana – Nie dziwię się, że kobiety za tobą biegają.
- Powiedz mi, czego ty chcesz? – Guy przeszedł od razu do konkretów – Zniszczyć mnie? Zemścić się? Za co?
- Uspokój się, nie będziemy tak rozmawiać…
- W ogóle nie musimy! – krzyknął – Bratasz się z Hoodem, patrzysz spokojnie na to jak próbuje mnie zabić, a teraz bezczelnie przychodzisz tu i mieszkasz w MOJEJ posiadłości!!! Jakim prawem!?
- Po pierwsze, Alan mnie tu przyprowadził, a po drugie, ten gamoń Hood nie potrafiłby zabić nawet królika! A nie reagowałam, owszem, bo byłam i nadal jestem na ciebie wściekła!
- Ty? Na mnie? – Guy roześmiał się – Oświeć mnie, bo nie rozumiem, za co?
- Za lata upokorzeń, znęcania się, gwałtów, bicia… Mam wymieniać dalej?
W oczach siostry rycerz ujrzał łzy. Coś w nim pękło. Podszedł do niej bez słowa i patrzył przez chwilę, miotając się sam ze sobą i swoimi uczuciami, ale w końcu… złapał ją za ręce. Usiedli, a wtedy… wtedy Isabella wraz ze łzami wyrzuciła z siebie wszystko. To, co kilka dni wcześniej opowiadała Anastazji, co gnębiło ją od lat, to przez co cierpiała… Guy nie miał o niczym pojęcia. Był przekonany, że jego siostra jest szczęśliwa. Rzeczy, których musiał teraz wysłuchiwać, przyprawiały go o gęsią skórkę. Jak ktokolwiek mógł podnieść rękę na JEGO siostrę!?
- Isabella! Gdybyś choć dała znać… - szepnął, gdy wysłuchał całej historii. Był zdruzgotany.
- Sam też się mną nie interesowałeś!
- Bo nie chciałem, żebyś miała ze mną kontakt! – krzyknął – Byłaś zawsze dobra, wrażliwa, nie chciałem, żebyś widziała, że twój brat stał się… Nieważne. Myślałem, że beze mnie będzie ci w życiu lepiej.
- Guy, przez twoje „myślenie” cierpiałam latami! – płakała kobieta – A najbardziej przez to, że nie było cię obok! Kochałam cię zawsze, ale kiedy ten potwór skatował mnie po raz trzeci, zaczęłam cię nienawidzić. Obwiniałam cię, bo to ty wepchnąłeś go w moje życie! Chciałam się zemścić… I z każdym pobiciem, których na przestrzeni tych lat były setki, nienawidziłam cię coraz bardziej. Czasami śniło mi się, że… że to ty każesz temu potworowi bić mnie do krwi. Budziłam się z płaczem, Guy, byłam przerażona.
- Isabella… Ja…
Nie wiedział, co może jej powiedzieć. Wszystko w tej sytuacji wydawało mu się być nieodpowiednie. Nawet słowo „przepraszam”. Naprawdę żałował, miał ogromne wyrzuty sumienia – ale co mógł teraz zrobić?
- Kocham cię – szepnął drżącym głosem – I przysięgam, że nigdy nikt cię nie skrzywdzi.
Nieśmiało objął ją ramionami i czekał na jej reakcję – dla niej ten moment był jak zbawienie. Wtuliła się w niego po raz pierwszy od lat. Wreszcie czuła się bezpiecznie i spokojnie. Guy otoczył ją ramionami mocno, jakby nie chciał jej wypuścić. Znowu odzyskał swoją małą siostrzyczkę… Nigdy nie przestał jej kochać. A gdyby wcześniej dowiedział się, że ktoś śmie ją krzywdzić…
- Gdzie on teraz jest? – zapytał, całując siostrę w czubek głowy.
- Mam nadzieję, że sąsiedzi znaleźli już truchło. Nie mówmy o tym.
- Zabiłaś go…!?
- Inaczej nie uciekłabym.
- Moja krew – uśmiechnął się – Moja mała siostrzyczka… Dzielna panna Gisborne.
Rozmawiali jeszcze długo. Nie zauważyli, jak zapadła noc. Guy powtórzył siostrze wszystko, co już zdążyła opowiedzieć jej o nim Anastazja. Zrozumiała, że tak naprawdę i on był pokrzywdzony przez życie, i przypadkiem skrzywdził ją, chcąc jej szczęścia. Nie wiedziała, czy może mu wybaczyć, ale starała się zrozumieć. Właściwie to… sama nie wiedziała, co czuje. Patrzyła mu w twarz bez obrzydzenia i nienawiści – czy to znaczyło, że…
- Wybaczyłam ci, Guy – powiedziała nagle – Ale trudno mi będzie zapomnieć.
- Nawet nie chcę cię o to prosić, bo wiem, że to niemożliwe – odparł – Tak samo ja nigdy nie zapomnę o tym, co Locksley’owie zrobili naszej rodzinie. Ale jemu akurat nie wybaczę.
- Dobrze, nie mówmy już o nim. To nie czas na to. Powiedz mi lepiej… Anastazja, to dobra dziewczyna. Kocha cię całym sercem.
- Tak, jest cudowna. Nigdy się tak przy nikim nie czułem, i nikt nie potrafił tak na mnie wpłynąć, tak mocno mnie zmienić…
- Zależy ci na niej?
- Bardzo – uśmiechnął się – To tylko moja nałożnica, nigdy jej nikomu nie oddam. Służy tylko mnie.
- Poczekaj, Guy… Nałożnica? Myślałam, że jest kimś więcej…
- Tak, to moja przyjaciółka i powiernica. Nigdy nie myślałem, że tak bardzo otworzę się przed służącą…
- To kiedy ślub?
Guy spojrzał na Isabellę ze zdziwieniem. No tak… Mogła o tym pomyśleć! Przecież wyglądało na to, że to Anastazja jest kobietą jego życia – musiał wyprowadzić siostrę z błędu.
- To nie do końca tak, Nastya jest moją kochanką. Dobrze mi z nią. Ale nie ożenię się z nią. Nie kocham jej.
- Guy… w co ty grasz? – Isabella spojrzała na niego z ukosa.
- Moją miłością jest lady Marian of Knighton. To z nią ożenię się, gdy król Ryszard powróci do kraju.
Tak… Teraz przypomniało jej się, że gdy Guy leżał półżywy, Anastazja wspominała coś o tej kobiecie, która rzekomo była miłością jej brata. Myślała jednak, że to przeszłość, a jego serce teraz należy w całości do Anastazji, której przesłonił cały świat, i która jest gotowa umrzeć za niego!
- Guy, ale… Masz przy sobie diament. Ta dziewczyna…
- Kocham lady Marian – powtórzył – Anastazja dobrze wie, że jest tylko nałożnicą. Nigdy nie obiecywałem jej niczego innego. Nam obojgu jest dobrze tak, jak jest. Jutro poznam cię z moją ukochaną, zobaczysz, jaka to wspaniała kobieta.
- Dobrze, bracie.
Isabella nie chciała drążyć tematu, bojąc się, że zepsuje nowe, dopiero co naprawione relacje między nimi. Postanowiła, że sama dojdzie do prawdy – najpierw wysłucha Anastazji, a potem… potem poobserwuje tą całą lady Marian. Skoro już pogodziła się z bratem, to ma prawo wiedzieć, co dzieje się w jego życiu, i trochę w nim namieszać!
- Anastazja jeszcze nie wróciła? – odezwała się po chwili milczenia – Miała tylko pójść po Alana.
- Boże, masz rację! Jest strasznie późno…
- Poszukajmy ich.
Zbiegli na dół, przestraszeni, ale… całkiem niepotrzebnie. Anastazja wraz z Alanem kończyli przygotowywać wieczerzę. Nakryli stół dla dwóch osób. Isabella uśmiechnęła się szeroko, widząc zdziwioną minę Alana – chyba nie spodziewał się, że zobaczy ją i Guy’a w tak dobrych relacjach. Gisborne bez zastanowienia podszedł do niego i uderzył go w twarz. Kobiety przeraziły się, widząc, że Alan upadł na podłogę.
- Guy! – krzyknęła Isabella – Co mu robisz!?
- To za to, że rozporządzasz MOIM domem i pozwalasz tu mieszkać obcym – powiedział spokojnie, po czym wyciągnął do niego dłoń – A teraz wstań.
Alan posłusznie spełnił rozkaz, nie rozumiejąc zachowania Guy’a. Przecież nie zrobił nic złego!
- A teraz chcę ci podziękować za to, że zaopiekowałeś się moją siostrą. Gdyby nie ty… Sherwood najpewniej wchłonęłoby ją bezpowrotnie.
- Ależ Guy…
- Jestem ci naprawdę wdzięczny – Gisborne uśmiechnął się – Co nie zmienia faktu, że należało obić ci gębę.
- Jestem doprawdy równie wdzięczny, mój panie – odparł z sarkazmem Alan, rozcierając obolały policzek.
- Chodź, ucałuję, żeby nie bolało – zażartowała Isabella – A potem mój brat poprawi z drugiej strony, skoro ci się należy.
- Zejdźcie ze mnie! Zajmijcie się sobą!
Guy i Isabella spojrzeli na siebie porozumiewawczo i roześmiali się. Anastazja z satysfakcją patrzyła na rodzeństwo, które pogodziło się. Wyglądało na to, że wszystko już zmierza ku dobremu…
- Przygotowałam wam wieczerzę, mój panie – skłoniła się pokornie – Życzę smacznego.
Cofnęła się i skierowała do drzwi. Alan również zrobił krok w jej stronę, lecz Guy zastąpił im drogę.
- Nie rozumiem – powiedział, lustrując oboje – Gdzie idziecie?
- Do… stajni, nakarmić konie – odparła Rusinka – Jeśli będziesz miał życzenia, panie, daj znać.
- Mam życzenie – chwycił ją za łokieć i zawrócił – Alan natychmiast dostawi dwa nakrycia.
- Ależ… to nie wypada, by służba…
- Nie bądź hipokrytką – szepnął jej do ucha – Jeśli proszę cię, żebyś została, to tego chcę.
- Myślałam, że chcesz zostać sam z siostrą.
- Nie myśl, Nastenko – uśmiechnął się uroczo – Ostatnio ci to nie wychodzi najlepiej.
- Okropny jak zawsze, nie słuchaj go – odezwała się Isabella – Alan, no już, dostawiaj dwa nakrycia, jesteśmy chyba wszyscy głodni!
Z rozbawieniem pomagała mu, ale również kątem oka patrzyła, jak Guy pożera wzrokiem swą kochankę. Oczy lśniły mu na jej widok – doskonale wiedziała, że nie ma możliwości, by kochał tamtą, o której mówił! Nie znała jej, ale z tego, co zdążyła opowiedzieć jej Anastazja, była dość fałszywą i wyrachowaną osóbką, kryjącą się pod pozorami słodkości. Ciekawe… Kim jest kobieta na punkcie której oszalał jej brat tak mocno, by nie dostrzegać tego, że tak naprawdę zależy mu na innej?
- Guy – przerwała im nagle – Siadajcie do stołu.
- Już – mężczyzna subtelnie pocałował usta swej pięknej służącej – Później sobie porozmawiamy.
Mimo tego, że zawsze w obecności Guy’a czuła się cudownie i swobodnie, nie krępowała się niczego, a i zdążyła polubić jego siostrę, to jednak czuła się nieco nieswojo. Bądź co bądź była nadal służącą i kochanką rycerza, a teraz uczestniczyła w… rodzinnej wieczerzy! Krępowało ją to trochę, i wcale nie pomagał jej fakt, że widziała, iż Alan nie przejmował się niczym i czuł się jak ryba w wodzie. Prawdę mówiąc w hierarchii był wyżej, niż ona. Z jednej strony czuła się wyróżniona, że siedzi przy jednym stole z ukochanym i jego siostrą, ale z drugiej zdawała sobie sprawę, że jest tam jako… jego zabawka. Że tak naprawdę Guy wolałby mieć u swego boku Marian. Że…
- Nastenko – pocałował ją w płatek ucha – Martwisz się czymś?
Otrząsnęła się momentalnie. Czym się martwiła… Co za pytanie! Nieustannie tym samym!
- Jestem szczęśliwa, widząc was razem – odparła – To najlepsze, co mogło się przydarzyć.
W odpowiedzi Guy uśmiechnął się tylko i spojrzał w stronę swej siostry, która żywo rozmawiała o czymś z Alanem. Nie zwrócił uwagi na to, że jego nowy przyjaciel z zachwytem spogląda na Isabellę – liczyło się tylko to, że znowu widzi ją uśmiechniętą i szczęśliwą. Brakowało mu tego przez ostatnie lata… Obiecał sobie, że już nigdy jej nie skrzywdzi, jak i nie pozwoli, by ktokolwiek sprawił jej ból.
Po wieczerzy Guy osobiście zaprowadził siostrę do izby, w której mieszkała przez ostatnie kilka dni – pomimo tego, że było to jego prywatne pomieszczenie, gdzie zwykle sypiał on sam wraz z Anastazją. Nie chciał, żeby czegokolwiek jej zabrakło, łącznie z wygodą, i rozkazał Alanowi dbać o nią jak najlepiej – ten zaś, wziąwszy sobie rozkaz do serca, zajął przylegającą, małą izdebkę, by mieć ją jak najbliżej. Po rozlokowaniu gości Guy powoli zszedł na dół. Przystanął na środku schodów, obserwując krzątającą się po kuchni Anastazję. Miał jej do powiedzenia tyle rzeczy… Prawdę mówiąc, gdyby była kimś innym, powinien ją ukarać. Ukrywała przed nim spotkanie i rozmowę z Isabellą przez tyle dni!
-  Anastazjo – odezwał się groźnie; odłożyła ścierkę i odwróciła się w jego stronę.
- Tak… panie?
- Nie jestem zadowolony – mówił, powoli krocząc w jej stronę – Zawiodłaś mnie…
Nieznośnie podniecająco poruszał biodrami, co jasno sugerowało jego zamiary, a raczej to, na co miałby ochotę, gdyby nie fakt, że był na nią najwidoczniej zły. Anastazja nabrała powietrza i cofnęła się. Nie mogła oderwać wzroku od jego silnych ud… Poczerwieniała, czując, że chciałaby, żeby przygniotły ją bezwstydnie do podłogi, by obręcz jego silnych ramion unieruchomiła ją…
- Milczysz – westchnął głośno, zbliżając się do niej – Czyżbyś bała się czegoś?
- Boję się, jak zechcesz mnie ukarać za zawód, jaki ci rzekomo sprawiłam – odparła ledwo słyszalnie.
- Cóż… znam wiele sposobów – mruknął wprost do jej ucha, zaciskając dłonie na jej nadgarstkach – Ale nie tutaj.
Pociągnął ją za sobą do małej, przylegającej do kuchni izdebki dla służby. Nie było tam prawie nic, oprócz dwóch wąskich, niewygodnych łóżek. Pchnął Anastazję na jedno z nich i natychmiast przygniótł ją swym ciężarem. Jęknęła zduszonym głosem. Oddychała coraz szybciej, nerwowo błądząc dłońmi po zapięciu kaftana Guy’a. On jednak drażnił ją, odsuwając od siebie jej palce.
- Powinienem cię zabić za nieposłuszeństwo – wyszeptał złowrogo wprost w jej twarz – Za to, że okłamywałaś mnie. Nikt nigdy się na to nie poważył. Spiskowałaś z Isabellą, mimo że wiedziałaś, że jej nienawidzę. Knułaś i spiskowałaś, ty mała, ruska żmijko…
- Guy, proszę – musnęła jego wargi, ledwo mogąc je dosięgnąć – Zapomnij o tym. Błagam, zrób coś ze mną w końcu…
- No, w końcu zachowujesz się jak prawdziwa, rozpustna wywłoka, którą powinnaś być. Nie udajesz świętej anielicy, bo nigdy nią nie byłaś – uśmiechnął się złośliwie – Jesteś tu tylko po to, by mnie zaspokajać, rozumiesz? Jesteś…
- Jestem tylko twoją nałożnicą, mój panie, i zrobię wszystko, co zechcesz.
Sprawiało jej ból to, co mówił, i to, co sprowokowana przez niego, sama powiedziała. Ale nie widziała innego wyjścia. W tym momencie zresztą nie chciała myśleć, nie chciała zastanawiać się nad uczuciem ich łączącym – wyjątkowo bezwstydnie pragnęła jego ciała, i nie kryła się z tym, co sprawiało mu niekłamaną przyjemność. Guy natomiast chciał sprowadzić Anastazję na ziemię. Chciał, by porzuciła ewentualne nadzieje, bo przecież nazajutrz miał jechać z Isabellą do Knighton, do swojej jedynej ukochanej. Co prawda Anastazja była mu niezmiernie bliska, także duchowo, ale nie chciał pozwolić, by uwierzyła w jakiekolwiek uczucie między nimi. Sam też chciał oddalić od siebie te myśli, które jednak czasem mieszały mu w głowie. NIE! Jego jedyną miłością jest Marian. Anastazja była cudowna, ale… była tylko drogą do szczęścia z inną. Te bolesne słowa, które do niej przed momentem wypowiedział, miały być dla obojga wiadrem zimnej wody – dla niej, by przestała o nim marzyć, a dla niego – by nie pozwolił sobie na słabość i… nie zakochał się w służącej. Próżne jednak były starania, bo im dłużej patrzył w jej oczy, tym bardziej czuł, że ta dziewczyna włada jego sercem…
- Moja piękna – wyszeptał, kiedy pomiędzy szaleńczymi pocałunkami złączył ich ciała w jedność – Bądź przy mnie, kochanie…
- Jestem, mój panie – odparła, pieszcząc jego szyję – Będę twoja nawet, kiedy ożenisz się z lady Marian… Nigdy cię nie zostawię.
- Chcę tylko ciebie…
- Guy, co ty mówisz…
- Tylko ciebie – powtórzył, czując, że odpływa – Nikogo innego…
Poruszył się ostatni raz, a izbę wypełnił zduszony krzyk obojga. Ciało Guy’a przylegało do niej niczym druga skóra, a jego szorstki policzek dotykał jej policzka. Wspierając się na łokciach, nachylał się nad jej twarzą, ich płytkie oddechy mieszały się ze sobą, drżące wargi co chwilę muskały się przypadkiem, a oczy były w siebie wpatrzone…
- Dziękuję ci, Anastazjo – powiedział w końcu – Uratowałaś mnie.
- Przed kim? – zdziwiła się.
- Przede mną samym…
- Guy, ja nic nie zrobiłam…
- Ale jesteś. I… dziękuję ci za Isabellę. Gdyby nie ty i Alan…
- Przestań, to tylko wasza zasługa, twoja i Isabelli.
- Skarbie, dzięki tobie odzyskałem siostrę. Dzięki twoim słowom. Tego ci nigdy nie zapomnę…
Nie wierzyła w swoje szczęście. Wbrew jego wcześniejszym zamiarom, zapomniała o usłyszanych ostrych słowach i uwierzyła, że Guy może rzeczywiście ją pokochać. Nieważne czy teraz, czy za rok – była skłonna czekać nawet całe życie.


13 komentarzy:

  1. Jak to dobrze, że Robin został sam ze swoimi pustymi hasłami na ustach. Jeszcze trochę się postara i nawet Marian nie będzie w stanie tolerować go.:)
    I wiedziałam, że Anastazji przyda się sporo cierpliwości, bo Guy stale miota się i nie chce przyjąć do wiadomości oczywistych faktów. Ale od czego ma siostrę ... Coś mi mówi, że Izabella nie będzie podzielała jego opinii na temat lady Marian.:) Nie pytam. Czekam spokojnie - jak zawsze.:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, że Cię rozczaruję - Marianek zostanie z Robinkiem do samego końca. No cóż, taki typ człowieka :)
      Nie chcę zdradzać za wiele, ale to, że Guy kocha siostrę i cieszy się z jej odzyskania, nie znaczy, że będzie jej od teraz ślepo słuchał. On reaguje alergicznie na KAŻDE negatywne słowo odnośnie Mariana... Myślisz, że teraz będzie inaczej? :)

      Usuń
    2. I właśnie na to liczę! Na alergię Guy'a!:) Bez tego byłoby nudno. Tak samo, gdyby ślepo zaczął słuchać siostry, której przecież nie widział od lat. Poza tym Guy, który słucha kogokolwiek? ... Nie ... nie słucha siebie i Anastazji.:))

      Usuń
    3. Ja to bym powiedziała, że jest osoba, której Guy ślepo słucha, i jest nią... Marian :) Jakikolwiek kit by mu wciskała, to on to kupuje jak świeże bułeczki. I na nią jakoś nie ma alergii :)

      Usuń
    4. Spokojnie, spokojnie ... "nauka" dowodzi, że alergii można się nabawić z wiekiem albo pod wpływem przeżyć.:) Jeszcze trochę i Guy zorientuje się w co pogrywa z nim Marian. Atak alergiczny murowany!:) A jako antyhistaminik pojawi się Anastazja.:))

      Usuń
  2. Kate te dwie sceny rozmowy Guya z Anastazją i z Izabell perfekcyjne bardzo mi się podobały.
    Guy może być odporny na prawdę o Marion do czasu, wierzę ,że coś wspaniałego Kate wymyślisz, może jakaś wspólna intryga Izabell i Anastazji.
    Zielony człowieczek jak zwykle mały móżdżek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Jolu. Tak, dziewczyny już niedługo zaczną kombinować, co tu zrobić, żeby udowodnić nielojalność Marian - i znajdą nieoczekiwanie kolejnego sprzymierzeńca. Ale kogo - to okaże się za tydzień.

      Usuń
    2. Hmm, czyżby szeryf? On również wie, że Marion nie jest świętoszkiem ;D
      Kate, oczekuję kolejnej środy "jak na szpilkach" :* Moemi

      Usuń
    3. Moemi, ja się z Tobą nie przywitałam, więc robię to teraz - miło, że z nami jesteś :)
      Szeryf... Też jej nie lubi, ale to raczej nie ten trop. Może kiedyś też dołączy się do spisku... To by było całkiem ciekawe - Anastazja, Isabella i szeryf intrygujący, by zdemaskować Marian przed Guy'em :)

      Usuń
  3. Anastazja nie spała kilka nocy? Hm, czyli musiała spać w dzień ;). Bo po kilku nieprzespanych nocach objawy byłyby znacznie silniejsze niż tylko zmęczenie :). Zwłaszcza, że ona wykonuje prace fizyczne. Dosypiała sobie po kątach w trakcie pracy ;)
    Już wiem, dlaczego Robin mi się z Tobą skojarzył, Kate! :)) I dzisiaj przyszły mi na myśl jeszcze dwa inne podobieństwa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *po kilku nieprzespanych dobach, nie nocach ;)

      Usuń
    2. A możesz jaśniej? Bo nie wiem, czy mam się już obrażać, że jestem półgłówkiem jak mój fanfikowy Hood?

      Usuń
    3. Nie zadawaj pytań, na które nie chcesz znać odpowiedzi :D. Żartuję ;)
      Heh, rozbawiłaś mnie (w pozytywnym sensie) :). Wiesz no, ja Cię nie znam, także nie wiem, czy jesteś półgłówkiem, ale zakładam, że jednak nie :D. To też żart ;)
      Skojarzył mi się z Tobą ze względu na stylistykę wypowiedzi.
      A tak na marginesie, to nie przesadzaj z tym półgłówkiem ;-)). Ten serialowy był gorszy. Ja nigdy nie lubiłam tej postaci, bo uważam, że jego działania były bezsensowne. No ale scenarzyści w tym wypadku nie mieli wyjścia - Robin Hood nie okradający szeryfa i nie dający biednym nie byłby Hoodem :). U Ciebie Hood chyba jeszcze nie okradł szeryfa, więc w czym niby miałby być półgłówkiem? ;))

      Usuń

Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.