środa, 24 czerwca 2015

"Czarny anioł", fanfik autorstwa Kate. Część osiemnasta.

Richard Armitage jako sir Guy w serialu BBC "Robin Hood".
Screen Kate.

Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści na Wattpad. Prace Kate znajdziecie tutaj. Opowieść, "Czarny anioł" zainspirowana jest postacią Sir Guy'a Gisborne granego przez Richarda Armitage'a w serialu BBC " Robin Hood" i nie ma na celu naruszenia praw autorskich.

***

Poprzednia, siedemnasta część tutaj


-Gisborne, ty skończony tępaku! – grzmiał szeryf, usłyszawszy radosną nowinę – Co ty wyprawiasz!?
- Ależ mój panie, nie rozumiem! Po prostu żenię się…
- Bez mojej zgody!?
Guy zmierzył go wściekle wzrokiem. Jego istnienie dokuczało mu coraz bardziej. Gdyby tak się go pozbyć…
- O sypianie z nią też mam cię pytać!? – warknął, wytrącony z równowagi.
- Masz niewolnice, do diabła! Używaj sobie do woli! Masz ruską służącą! Rób z nią co chcesz!
- Owszem, robię, ale chcę ożenić się z Marian, panie…
- Żeń się z Anastazją! Co jest z nią nie tak? Ładna, mądra, zgrabna, czego ty chcesz więcej!?
- Dlaczego tak nie znosisz Marian!?
Szeryf zacisnął pięści, by powstrzymać się od dosadnego wyrażenia, co sądzi o pannie Knighton. Guy był zresztą tak zaślepiony, że w ogóle nie zrozumiałby tego.
- Zresztą Anastazja jest służącą, nie ożenię się przecież z podrzędną niewolnicą – dodał Gisborne, odwracając się od Vasey’a.
- Kto ci broni? – szeryf szarpnął go i odwrócił w swoją stronę – Możesz się ożenić z kimkolwiek chcesz, rozumiesz?
- Więc to właśnie robię!
- Masz Anastazję!!!
- Ale chcę Marian!!!
Szeryf był wściekły, najbardziej na Rusinkę. Przecież miała odciągnąć Guy’a od fałszywej lady Marian, a okazało się coś wręcz przeciwnego – pozwoliła Gisborne’owi na ślub z nią. Nie o to ją prosił! Podarował jej nawet suknię, żeby podobała się rycerzowi, Joan wspierała ją po cichu we wszystkim, a ona zwyczajnie nie wywiązała się z tego, co miała uczynić! Już on sobie z nią porozmawia, ale najpierw – sam spróbuje odwieść Guy’a od fatalnego małżeństwa.
- Gisborne, tracę cierpliwość – Vasey pogłaskał go po policzku – W ogóle do niej nie pasujesz. To dzika, nieokrzesana baba, nadaje się do życia w leśnym szałasie, to nie jest kobieta godna ciebie, Gisborne!
- Mogę z nią zamieszkać wszędzie! Nawet w lesie!

- To już Anastazja, jako służąca, ma więcej klasy i obycia od niej! – szeryf kontynuował swoje wywody, które strasznie irytowały rycerza – Pomyśl, jaką wspaniałą byłaby żoną! Uprałaby ci, ugotowała, zarobiłbyś jeszcze bo nie byłaby ci potrzebna służba, a w nocy… człowieku, gdzie znajdziesz taką kochankę, która ma takie możliwości!?
- Skąd znasz… skąd wiesz!? – krzyknął Guy, chwytając szeryfa za gardło – Miałeś Anastazję!?
- Puszczaj, czarny półgłówku! Nietrudno zgadnąć, skoro trzymasz ją u siebie całe noce, a inne wyrzucałeś po pół godzinie! Zresztą widziałem was, ruska nie próżnowała w twoim łożu!
- Jak śmiesz!
Guy pchnął szeryfa, który upadł. Był czerwony z wściekłości. Jak mógł podglądać ich i mówić takie rzeczy o Anastazji!? Miał ochotę zadźgać tego podłego gada i zostawić go w kałuży krwi!
- Gisborne! – wrzasnął upokorzony Vasey, zrywając się z podłogi – Daruję ci tylko dlatego, że cię lubię, i wiem, że jesteś pogubiony, kretynie! Powinieneś zawisnąć!
- Nie odzywaj się w ten sposób o Anastazji – wycedził rycerz, celując w szeryfa palcem – Zabraniam, rozumiesz?
- Gisborne, a ty rozumiesz że przejmujesz się mocniej nią, niż Marian? Pomyliłeś kierunki! Po diabła żenisz się z tamtą pannicą, skoro zależy ci na służącej?
- To służąca, jak sam powiedziałeś, panie! A Marian kocham.
- Nigdy nie broniłeś jej tak, jak ruskiej!
- Daj mi spokój!
- Nie dam, bo nie pozwolę ożenić ci się z pannicą Knighton!
- To MOJA sprawa!
- Tak? Służysz mi, skowronku, a ja nie chcę podejrzanych ludzi w moim otoczeniu. Pamiętaj, jeśli twoja żonka popełni choć najmniejszy błąd, straci głowę, a ty – posadę i majątek. Stracisz wszystko.
- Panie, nie rozumiem, dlaczego jej tak nienawidzisz – Guy odwrócił się plecami do szeryfa, a ten okrążył go i spojrzał mu w oczy.
- A ja nie rozumiem, dlaczego jej tak ufasz.
Guy nie miał najmniejszej ochoty na dłuższą rozmowę z nim. W ogóle nie rozumiał, dlaczego musiał tłumaczyć się szeryfowi ze swoich prywatnych, życiowych wyborów. Obrzucił go pełnym pogardy wzrokiem i podszedł do drzwi.
- Jadę z Anastazją do Locksley – skłamał bez mrugnięcia okiem – Nie szukaj mnie, panie, wrócimy wieczorem.
- A pewnie! Jedźcie! Masz jeszcze tydzień, może Anastazja poukłada ci w głowie, kretynie!
Gisborne trzasnął drzwiami. Tak bardzo nienawidził szeryfa, a jednocześnie tak bardzo go potrzebował. Bez niego nie osiągnąłby tego, co ma, a pragnął osiągnąć jeszcze więcej. Gdyby wszystko było prostsze i mógł pozbyć się go, a sam zająć jego miejsce… Nie zawahałby się ani chwili. W wyobraźni widział już siebie w jego komnacie, na jego tronie, który ustawił sobie w wielkiej sali gdzie przyjmował gości, widział też Vasey’a wiszącego na środku dziedzińca. Piękne marzenia, ale póki co – nierealne. Musiał czekać cierpliwie.
- Anastazjo – zawołał donośnie, wkraczając do kuchni; dygnęła grzecznie, wychodząc na środek – Masz pięć minut, czekam w stajni.
Wyszedł z grobową miną. Służki zaczęły szeptać między sobą, dociekając, gdzie Gisborne może zabrać Rusinkę. Były zazdrosne o jej zażyłość z rycerzem, ale równocześnie wiedziały przecież o rychłym ślubie z lady Marian.
- Niedługo przestanie nosić głowę wysoko – komentowały głośno – Za tydzień sir Gisborne nie będzie już woził jej po okolicach i skończy się chodzenie do alkowy.
- Pewnie! Wtedy jej pokażemy, gdzie jest jej miejsce!
- Ta głupia ruska pannica jeszcze będzie płakać, szorując na kolanach podłogi, bo tylko do tego się nadaje! Teraz chodzi tylko po korytarzach w pięknych sukniach i wydaje jej się, że nic nie musi!
- Dosyć! – huknęła Joan – Głupie wywłoki! Jakby którakolwiek miała tyle rozumu, co Anastazja, też mogłaby być faworytą sir Guy’a albo szeryfa! Problem w tym, że w waszych głowach hula wiatr! A Anastazja za tydzień przenosi się na służbę do Locksley. Żadnej z was Gisborne nie zabrałby ze sobą!
Dziewki zamilkły, patrząc obrażone na swą przełożoną. Anastazja tymczasem wyszła z przyległej izdebki, przygotowana do wyjazdu. Była uśmiechnięta i rozpromieniona, a to zabolało służące.
- Niedługo lady Marian zmyje ci ten uśmieszek z twarzy – krzyknęła jedna z nich.
Anastazja obróciła się gwałtownie w ich stronę, nie wiedząc jednak, która odważyła się powiedzieć coś takiego. Popatrzyła po twarzach zgromadzonych dziewcząt.
- Jeszcze zobaczymy – powiedziała ze stoickim spokojem, po czym zwróciła się do Joan – Pani, wyjeżdżam z sir Guy’em, prawdopodobnie wrócimy późno. Może dopiero jutro.
Wyszła z kuchni, zostawiając służki poirytowane i zdumione. Nie lubiły jej bardziej niż kiedyś. Jedynie Brigitte nadal była jej przyjaciółką, choć nie miały zbyt wiele okazji by porozmawiać. Co prawda od początku nie była zwolenniczką jej przedziwnej relacji z Gisbornem, to jednak wspierała ją jak mogła, w myślach jednak przeklinając rycerza i to, jak traktuje jej zakochaną w nim po uszy przyjaciółkę.
- A gdzie to się wybierasz, młoda panno!?
Anastazja zadrżała. Zza rogu wyłonił się szeryf, wyraźnie zdenerwowany. Szarpnął ją za ramię i pchnął na ścianę.
- Obiecałaś mi coś, Rusinko. Obiecałaś, że będziesz szeroko rozkładać nogi, tak, by zakleszczyć Gisborne’a między nimi, a tymczasem on żeni się z tamtą flądrą!
- Panie, nie mam na to wpływu – odparła, zalękniona – Próbowałam robić wszystko. Myślisz, że mnie nie zależy na tym, by ją zostawił? Nikomu nie zależy tak mocno!
- To dlaczego ta łachudra się żeni!? Mało tego, miał żenić się za pół roku, gdy wróci król, a on przyspieszył wszystko i żeni się za tydzień! Tak się starałaś!?
- Mam jeszcze tydzień, panie, zrobię wszystko…
- Przysięgam ci, Anastazjo – szeryf chwycił ją za gardło – Jeśli do tego ślubu dojdzie, skończysz w MOJEJ alkowie na kolanach. Zapytaj Brigitte.
- Panie, ja… sir Guy zażądał, bym po ślubie przeniosła się z nim do Locksley. Nadal chce…
Zaczerwieniła się i spuściła wzrok. Szeryf myślał, że to kpiny, ale widząc zmieszanie dziewki pojął, że Gisborne na swój pokręcony sposób naprawdę bardzo ją lubi, chcąc mieć w niej kochankę również po ślubie. W głowie natychmiast narodził mu się nowy plan.
- Dobrze więc – puścił ją – Masz tydzień. Masz zrobić wszystko, co potrafisz, rozumiesz? A jeśli ci się nie uda, dostaniesz trzecią, ostatnią szansę… Wtedy otrzymasz miesiąc na zabicie Marian.
- Panie! – krzyknęła, przerażona.
- Ciszej! Skoro będziesz blisko nich, dolejesz jej silnej trucizny do jedzenia. Nikt się nie zorientuje, wyślemy medyka który stwierdzi jakąś nagłą chorobę. Oczywiście za wykonanie zadania dostaniesz nagrodę, czyli… Gisborne’a. Któż mógłby go pocieszyć lepiej, niż ty? Z biegiem czasu otrząśnie się z żalu i może nawet z tobą się ożeni. A ty pozbędziesz się uporczywej konkurencji. Ma to sens?
- Panie, sens jest, ale… ja nie mogę zabić lady Marian, to okropne, to… niemoralne!
- Głupia! – szeryf uderzył ją w twarz – A jak do moralności ma się to, że kiedy za ścianą będzie spała umiłowana żona Gisborne’a, ty będziesz go zabawiać i zadowalać? Czyż to nie jest ohydne, Anastazjo!?
- Jeśli Guy’a ma to uszczęśliwić, to nie obchodzi mnie, czy to moralne… A jej śmierć na pewno wpędzi go w rozpacz! Nie jestem w stanie nikogo zabić! A tym bardziej nie sprawię, że będzie nieszczęśliwy!
- To twoja sprawa. Masz więc tydzień na odwiedzenie go od małżeństwa, inaczej…
Szeryf przycisnął ją do ściany i pocałował krótko.
- Brigitte była zadowolona. Ty też będziesz.
Pchnął ją i odszedł. Anastazja splunęła na podłogę i otarła usta. Obrzydliwe! Jak mógł ją w ogóle tknąć… Jak śmiał! Byle Guy się nie dowiedział… Albo był gotów zrzucić winę na nią, albo nawet zabić Vasey’a. Obie możliwości przerażały ją. Wolała po prostu zapomnieć o tym ohydnym, odrażającym człowieku i jego nieprzyjemnym oddechu na jej twarzy. Nie pozwoli na to, by ktokolwiek zginął, ale tym bardziej nie pozwoli, by szeryf jeszcze raz tknął ją bez jej zgody.
Popędziła do stajni, gdzie Guy czekał na nią niecierpliwie. Alan kończył siodłać właśnie drugiego konia, którego Gisborne wskazał jej dłonią.
- Guy – szepnęła, chwytając go za rękę – Nie chcę jechać sama. Chcę być z tobą na jednym koniu.
- Anastazjo proszę, nie marudź – odparł oschle – O co ci chodzi?
- Wiesz, że boję się jechać sama, nie jestem przyzwyczajona do koni. Przy tobie czuję się bezpiecznie, i lubię wtulać się w ciebie podczas jazdy… Mówiłeś, że też lubisz czuć mnie obok.
- Zachowujesz się jak dziecko.
„Dobrze, że Marian jest taka dojrzała!” – pomyślała ze złością, choć nie mogła tego okazać. Uśmiechnęła się czule i pocałowała go w policzek.
- Pozwól swojej niewolnicy na odrobinę radości i bliskości…
Uległ jej jak zawsze. W zasadzie sam wolał mieć ją bliżej. Cieszył się na ten wyjazd, bo przynajmniej mógł odciąć się od szeryfa i nie myśleć o nim przez jeden dzień, no i najważniejsze – jechał z Anastazją. Machnął ręką, by Alan wprowadził drugiego konia z powrotem do stajni. Pomógł dziewczęciu wsiąść na wierzchowca, a sam usiadł za nią. Podał jej lejce.
- Musisz w końcu się nauczyć – powiedział – Nie będziesz całe życie zależna ode mnie.
- Ale ja tylko tego chcę – odwróciła się i spojrzała na niego ufnie.
Guy pokręcił głową.
- Bądź dużą dziewczynką. Nie bój się, jestem za tobą, trzymam cię.
- Czuję.
Ruszyli przed siebie. Anastazja coraz pewniej trzymała lejce i panowała nad koniem. Guy był z niej dumny, całą drogę szeptał jej do ucha wiersze. Słuchała go z rozmarzeniem.
- Pięknaś jak kwiat róży, przybyła z daleka; czy to wielka miłość? Co mnie z tobą czeka? Wschodnia ma piękności, chylę tobie czoła, uwodzą twe oczy, iskra w nich wesoła – recytował jej wprost do ucha, muskając je delikatnie.
- Guy, to piękne – westchnęła – Kto jest autorem?
- Twe usta jak płatki, miękkie i rozkoszne, bez twych pocałunków, co ja biedny pocznę? Warkocz twój słoneczny pachnie latem ciepłym, a gdy wdycham zapach twojej jasnej skóry… Tracę kontrolę, moja wschodnia różo, twoja obecność jest jak dar od Boga.
- Kochany – zatrzymała konia i odwróciła się ze łzami w oczach – Guy…
- Wymyśliłem to na poczekaniu – szepnął – Twój zapach tak na mnie działa. Napisałem też inne wiersze… Ale nie mam talentu, jak słyszysz.
- Nie mówiłeś, że piszesz poezję!
- Nie ma o czym mówić, Nastenko. Nie płacz – zdjął skórzaną rękawicę i otarł palcem łzy płynące po jej policzku.
- Guy, co ty właściwie do mnie czujesz? – zapytała – Czy to jest coś ważnego? Coś wielkiego? Czy mogę mieć nadzieję, że kiedyś odwzajemnisz moją miłość?
- Przestań, nie pytaj…
- Czuję, że mnie kochasz, Guy! Wybacz, że się ośmielam tak mówić, ale wszystko, co robisz, o tym świadczy.
- Ruszajmy, moja piękna.
Pocałował ją lekko i odwrócił od siebie. Nie chciał odpowiadać na jej pytania, bo były za trudne. Nie umiał zrezygnować z Marian, tak jak i z niej. Były momenty, gdzie pragnął życia tylko z Anastazją – i to był jeden z nich. Kiedy siedział za nią na koniu, przylegał do niej ściśle, a twarz ukrył w jej włosach. Jadąc, rozplątał jej jasny warkocz – tak jak zawsze to robił w swej alkowie, rozpuszczając je i pozwalając, by rozwiewał je ciepły wiatr. Wdychał jej zapach zachłannie, rozkoszując się nim. Gdyby Anastazja porwała go teraz na koniec świata, nie protestowałby w ogóle. Tego chciał w tej chwili – chciał swojej słodkiej niewolnicy tylko dla siebie w odosobnieniu, i im bliżej byli celu, tym bardziej pragnął wyrwać jej lejce i poprowadzić konia gdzieś daleko. Zniknąć z nią i nigdy nie wracać.
***
Plan Anastazji rozpoczął się. Isabella zmierzała do dworku w Knighton, a Alan – do Sherwood. Obawiał się chłodnego przyjęcia przez banitów, ale musiał spróbować. Obiecał to Anastazji, a poza tym naprawdę wolał uchronić Guy’a przed tym małżeństwem i wszelkimi jego następstwami, jak donoszenie Robinowi o każdym kroku Gisborne’a. To mogło oznaczać zarówno koniec Guy’a, jak i Alana.
Kiedy był już blisko kryjówki banitów, strzała przeleciała mu tuż obok ucha. Pokręcił głową z niesmakiem.
- To już nudne, Robin – zawołał – Wymyśl coś lepszego!
- Dla zdrajców nie będę niczego wymyślał! – usłyszał w odpowiedzi – Czego chcesz?
- Opanuj się i posłuchaj, przyszedłem pokojowo. Mam wiadomość od Marian.
Hood wyszedł zza krzaka i przypatrywał się Alanowi z zaciekawieniem. Za grosz mu nie wierzył. Nie ufał zdrajcom.
- Jak śmiesz przychodzić tu i kłamać! – krzyknął, rozzłoszczony – Jak śmiesz powoływać się na Marian!
- Robin, możesz mnie posądzać o wszystko, ale na pewno nie o działanie na jej szkodę. Przecież gdybym chciał, już dawno powiedziałbym Gisborne’owi o waszych bliskich kontaktach. Mogłem zniszczyć Marian jednym ruchem, Robin. Ale chcę ją chronić mimo wszystko, bo lubię ją. Nie chciałem tu przychodzić, ale poprosiła mnie o to, rozumiesz? Nie mogłem odmówić.
- Skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę?
- Rób co chcesz, nie będę cię przekonywał – Alan wzruszył ramionami – Powiem jej, że nie chciałeś się spotkać.
- Czekaj!
Przez chwilę bił się z myślami, czy powinien mu uwierzyć, ale w końcu powoływał się na Marian – koniecznie trzeba było to sprawdzić, mogło chodzić o jej życie. Podszedł do Alana i zmierzył go wzrokiem.
- Gdzie i kiedy?
***
- Cieszę się, że zgodziłaś się pojechać ze mną na przejażdżkę – Isabella uśmiechnęła się ciepło do Marian – Musimy lepiej się poznać, skoro masz zostać moją bratową.
- Też się cieszę. Może opowiesz mi trochę o Guy’u, bo nie wiem właściwie nic o jego przeszłości, dzieciństwie…
- Nie wiesz? – zdziwiła się siostra Gisborne’a – Myślałam, że ci opowiadał.
- Nie, Guy nie mówi nikomu o takich rzeczach.
„Anastazji jakoś powiedział” – z satysfakcją pomyślała Isabella. To był kolejny dowód na to, że to nie Marian Guy traktuje poważnie, a Rusinkę. Problem tylko, żeby w końcu zaczął to dostrzegać. Ale już niedługo, już za kilka godzin będzie po wszystkim, a Guy zrozumie, że lady Knighton bawiła się nim i jego uczuciami przez cały czas.
- To dziwne, byłam przekonana, że zwierzał ci się, w końcu cię kocha.
- Może to dla niego bolesne albo poniżające?
„Poniżające będzie małżeństwo z tobą”. Bezczelna! Jak mogła mówić tak o przeszłości jej brata!?
- Po prostu bardzo intymne – oschle odparła Isabella – Myślę, że Guy musi mieć naprawdę ogromne zaufanie, by komukolwiek o tym powiedzieć.
Skręcało ją na samą myśl, że spędzi z tą kobietą następne kilka godzin, ale przecież nie robiła tego dla przyjemności. Gdyby miało być przyjemnie, pojechałaby z Alanem – przynajmniej porozmawiałaby z kimś na poziomie, pośmiałaby się i zrelaksowała. Intrygowanie nie do końca było w kręgu jej zainteresowań, ale sytuacja zmusiła ją do tego. Jeśli to miało pomóc jej bratu, to była gotowa zawiązać pakt nawet z samym diabłem – a musiała przyznać, że spiskowanie z Anastazją i Alanem to była czysta przyjemność.
- Dokąd jedziemy? – zapytała Marian.
Isabella uśmiechnęła się. Nie mogła się już doczekać spotkania i konfrontacji.
***
Guy rozciągnął się na świeżej trawie pod drzewem. Patrzył z rozczuleniem, jak szczęśliwa, rozpromieniona Anastazja podchodzi do niego i siada obok. Pocałowała go nieśmiało w usta.
- Dlaczego tak lekko? – zapytał, przyciągając ją do siebie.
- Nie wiem, jak ci dziękować za to wszystko – odparła – Przyjechałeś tu ze mną, jesteś dobry dla mnie i dla moich bliskich, dałeś im pieniądze…
- Nastenko, wystarczy. Nie zrobiłem niczego wyjątkowego.
- Ależ Guy…
- Wystarczy – położył jej palec na ustach – Na co masz teraz ochotę?
- Tylko na to, by z tobą być.
- Oto jestem – otworzył szeroko ramiona – Chodź do mnie.
Przywarła do niego. Leżeli w milczeniu, nie chcąc zakłócać tej cudownej chwili; nad nimi ćwierkały ptaki, słońce próbowało przedrzeć się do nich przez gęstą koronę drzewa. Nagle na policzku Guy’a usiadł motyl, a mężczyzna uśmiechnął się.
- Motyle poznają dobrych ludzi – Anastazja uniosła się na łokciu i obserwowała ten piękny, niecodzienny widok – Przyleciał do ciebie, bo zobaczył światło.
- To znaczy słońce?
- Światło w tobie. Przebija przez twój czarny strój i nie zmienisz tego. Ten motyl patrzył z wysoka i zobaczył twoje oczy. Musiał zlecieć i popatrzeć z bliska, zupełnie jak…
- Jak ty? – podniósł się i oparł o pień drzewa – Też jesteś jak ten motyl. Piękna, delikatna, niewinna…
- Już nie jestem niewinna – spuściła wzrok.
Guy palcem uniósł jej podbródek.
- Dla mnie jesteś i zawsze będziesz – powiedział – Twoje oddanie, a zarazem niewinność poczyniły we mnie wielkie zmiany. Nie myśl, że tego nie doceniam. Czasem mogę mówić okropne rzeczy, ale tak naprawdę widzę w tobie nadal tę niewinność, którą podarowałaś mi miesiące temu. Masz ją w sobie, w oczach, i to ona fascynuje mnie tak bardzo i odciąga od zła. Anastazjo, ja od dawna nie czułem się tak, jak teraz. Zmieniłem się przez ciebie… Nie chcę zabijać, nie chcę być okrutnym. Przez rozmowy z tobą zrozumiałem, że można inaczej. Co prawda szeryfa nadal mam ochotę powiesić…
- Och tak – mruknęła.
- Co się stało? – Gisborne zauważył, że coś było nie tak – Coś ci zrobił?
- Nie…
- Nastya!!!
Przestraszyła się jego srogiego wzroku. Musiała coś powiedzieć.
- Nic wielkiego, złośliwie groził mi, że będę musiała iść do jego alkowy. Nie martw się, Guy, nie przejęłam się. To nic dla mnie nie znaczy. Prędzej poderżnę mu gardło niż pozwolę, by mnie wziął, przecież należę do ciebie…
- Anastazjo – Guy patrzył jej w oczy, zastanawiając się nad jej słowami – Byłabyś w stanie dla mnie… zabić?
Zmieszała się. Nie do końca to miała na myśli, ale… Boże, przeraziła ją myśl, że tak naprawdę nie potrafi zaprzeczyć. Czy naprawdę była zdolna do morderstwa, nawet w imię miłości?
- Nie wiem, Guy. Gdybyś był w niebezpieczeństwie pewnie bym się nie wahała…
Nie dowierzał w to, co słyszy. Nigdy w życiu nikt nie wyznał mu w ten sposób miłości. Zabiłaby dla niego…
- Ja dla ciebie też mógłbym bez zastanowienia pozbawić kogoś życia – powiedział z pełnym przekonaniem – A uwierz, że nie jest mi łatwo to mówić, bo odwykłem od zabijania. Nie sprawia mi to już przyjemności, a wręcz przeciwnie. Ale dla ciebie mógłbym wymordować całe Nottingham…
Kochał ją. Była o tym święcie przekonana. Gdyby tak nie było, nie czyniłby takich pięknych wyznań! Może jednak odwiedzie go od ślubu… Może uda jej się sprawić, by tylko z nią pragnął spędzić życie! Była już tak blisko…
- Co jeszcze mógłbyś dla mnie zrobić? – uśmiechnęła się słodko – Porzuciłbyś wszystko, co masz, i wyjechał ze mną?
- Oczywiście, co to za pytanie!
- Więc dlaczego nie chcesz tego zrobić?
Nie był zadowolony z tego, że jest tak dociekliwa. Miał wrażenie, że z każdym dniem czuje do niej coraz więcej, ale przecież nie mógł. Przecież miał Marian, którą kochał od lat. Jakże mógłby teraz ją porzucić? To niemożliwe. Ale dlaczego musiało być tak trudne?
- Nastenko, udam, że nie słyszałem tego pytania – powiedział poważnie – I proszę, żebyś nie drążyła tego tematu.
- Dobrze, wybacz – zwiesiła głowę – Gniewasz się na mnie?
- Uspokój się. Proszę, nie psuj tego.
Miał ochotę odsunąć ją od siebie, bo jego serce zaczynało słabnąć. Nie chciał być słaby. Chciał dominować, chciał mieć nad wszystkim kontrolę, rządzić, być silnym – a przy niej stawał się mały, słaby, nie panował nad swoimi uczuciami. Z Marian było inaczej – to on trzymał wszystko na wodzy, to on był inicjatorem tego, co się między nimi działo, on trzymał wszystko w garści i kontrolował. Czuł się panem sytuacji, bo Marian uległa jego uczuciom – Anastazja zaś walczyła o niego, co z jednej strony niesamowicie go podniecało i łechtało jego męskie ego, a z drugiej – uwierało go to, że kobieta jest w stanie tak bardzo na niego wpływać. Bał się tego, całe życie dążył do władzy, a teraz okazało się, że jest ktoś, kto… całkiem dosłownie ma władzę nad nim. Nie mógł na to pozwolić.
- Wracamy do Nottingham – poderwał się, otrzepując z trawy – Rusz się.
- Guy, mieliśmy spędzić tu cały dzień…
- Mam wiele spraw do załatwienia przed ślubem – podkreślił.
Wstała i bez słowa podeszła do konia. Trzymając go za uzdę, głaskała po pysku i przeczesywała jego grzywę. Kiedy Guy usiadł na wierzchowcu, usadowiła się za nim. Ruszyli. Milczeli cały czas, jakby oboje bali się, że słowa zniszczą coś między nimi, że coś się skończy… Gisborne jednak miał coraz większy mętlik w głowie, a kiedy czuł, jak uda Anastazji ciasno przywierają do jego bioder, jak jej podbrzusze dotyka go w nieznośnie rozkoszny sposób, przegrał sam ze sobą. Zatrzymał konia i zeskoczył z niego, po czym wziął Anastazję na ręce i położył na mchu. Przyległ do niej i szaleńczo zaczął całować, zdejmując z niej suknię. Nie dbał o to, że są w lesie, że ktoś może nadjechać, zobaczyć… Pragnął jej, tak jakby to miały być ich ostatnie, wspólne chwile. Nie wiedział, co przyniesie los, i choć bardzo chciał mieć Anastazję blisko, to w głębi duszy coś mu mówiło, że może to nie być takie łatwe…
- Guy, kochany, zostaw ją – odważyła się powiedzieć, gdy poczuła go w sobie, a jego usta pieściły jej ramiona – Błagam, zostaw ją i kochaj tylko mnie…
- Nie mów tak – odparł błagalnie, pomiędzy pocałunkami – Krzywdzisz mnie tym…
- Chcę twojego szczęścia, a ze mną je znajdziesz – szepnęła, a zaraz po tym mężczyzna zamknął jej usta gorącym pocałunkiem.
- Nie dam ci tego, czego oczekujesz – jęknął z żalem – Proszę, wybacz mi…
Kochał się z nią i wiedział, że może nie być następnego razu. Pochłaniał ją całym sobą, doprowadzając ją do bram raju, którego nie znała przed spotkaniem go. Dla niego też dopiero Anastazja była punktem zwrotnym, była kobietą, która odmieniła wszystko – począwszy od jego uczuć, wrażliwości, po jego zachowanie w alkowie. Kiedyś brał to, co mu się według jego mniemania należało, i wyrzucał zużytą „rzecz” za drzwi. Teraz Guy dawał wszystko, co potrafił i co miał, by jego kobieta była spełniona. Nie współżył już machinalnie, dla swoich egoistycznych pobudek – on prawdziwie kochał się z pasją i uczuciem. To wszystko odmieniła ona – niepozorna niewolnica z Rusi, której imię teraz wykrzykiwał tak głośno, że niosło się echem daleko. Imię rycerza również rozbrzmiało, i tak, jak Anastazja i Guy byli połączeni na ziemi, tak dźwięk ich imion połączył się ze sobą w powietrzu.
Gisborne spojrzał na swą kochankę z miłością w oczach. Pierwszy raz go takim widziała… Jego szaroniebieskie oczy lśniły niezwykłym blaskiem, a w ich odbiciu widziała siebie. Zrozumiała, że to ona jest jego ukochaną.
- Guy, kocham cię – wyznała, tuląc się do niego.
- Wiem – szepnął – I to najbardziej boli…
***
Marian zatrzymała się. Dostrzegła wybiegającego z gęstwin naprzeciw Robina. Isabella wycofała się, niezauważona, obawiając się ich reakcji, i oczekując na to, co niechybnie musiało się wydarzyć. Czy Guy zdąży, by ujrzeć, jak jego kryształowa ukochana spiskuje z jego największym wrogiem?


Aktualizacja, 08/07/2015, następna część tutaj.

53 komentarze:

  1. Guy, ten jeden raz w życiu, powinien posłuchać szeryfa. Vasey nareszcie mówi z sensem: nasz drogi rycerz strasznie pogubił się. I chwała Anastazji, że ma do niego cierpliwość.:)
    Poza tym chciałam złożyć "zażalenie":)), bo dalej nie mogę pozbyć się przeczucia, że precyzyjny plan "spiskowców" nie wypali. Ok. O nic nie pytam.:) Poczekam sobie przez cały tydzień ... spokojnie.:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Też uważam, że szeryf wybitnie troszczy się o swojego ulubionego rycerza. Tym razem wyjątkowo powinien zostać wysłuchany. Zasłużył na to :) A Anastazję jeszcze naprawdę wiele czeka. Biedaczka. W sumie wszystko ma na własne życzenie, ale i tak mi jej szkoda.
      Zażaleń nie przyjmuję. Czekajcie, a będzie Wam dane! :)

      Usuń
    2. Anastazja ma niespotykane pokłady cierpliwości. Oby Guy to docenił!:) I czekam "spokojnie".:))

      Usuń
  2. Ooo nieee, już koniec? Pochłonęłam tę część jednym wdechem i kiedy się rozkręciłam-urwało się :] Kate jesteś mistrzynią trzymania w napięciu :D Nie wiem czy wytrzymam do przyszłej środy. Kate, uchyl rąbka tajemnicy i powiedz tylko czy Guy zobaczy Marian z Robinem? Tylko to, proooszę ;) To pozwoli mi wytrwać do przyszłego tygodnia :D Moemi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Mistrzyni" to za dużo powiedziane, ale dziękuję :)
      Czy Guy ich zobaczy... A chciałabyś, żeby ich zobaczył?

      Usuń
    2. To trudne pytanie. Z jednej strony dobrze gdyby na własne oczy zobaczył jak jego przyszła żona zdradza go z największym wrogiem, a z drugiej strony mam przeczucie, że chyba się jeszcze to nie wydarzy skoro zabawiają się właśnie na polance ;] Moemi

      Usuń
    3. Wybacz, ale nie odpowiem Ci na nic wprost - poczekaj jeszcze trochę :) Obiecuję, że będzie interesująco :)

      Usuń
    4. Kate, nie musisz nic obiecywać. Zawsze jest interesująco :)) Moemi

      Usuń
  3. Kate! Jak mogłaś przerywać w takim momencie?! No jak.
    Coś tak czuję, że będą jakieś komplikacje i Guy pewnie znów wścieknie się na Anastazję, no ale przecież na 99, 9 % procenta im się nie uda, bo opowiadanie MUSI być dalej pisane, bo nie wytrzymam kolejnych tygodni bez Twojego kolejnego opowiadania... Bo będzie jeszcze jakieś, prawda? :D Robin to skończony Dupek za przeproszeniem :D
    ~ Sara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To najbardziej naciągane zakończenie, jakie kiedykolwiek napisałam, ale podoba mi się Wasza reakcja na nie. Interesujące :)
      Komplikacje muszą być, bo tym się charakteryzuje każdy porządny... harlequin :))) A ja nie ukrywam, że moje opowiadania są dalekie temu gatunkowi. Zawierają w sobie wszystko, co dobry harlequin mieć powinien :)
      Co do Robina - zgadzam się i dziękuję za te słowa :)

      Usuń
  4. Miła Kate, twoje pióro jest niesamowite. Potrafisz trzymać napięcie. Dzięki za popołudniowe środy z Guyem i Anastazją. Wydaje mi się, że czas wyznania miłości Rusińce już nie długi.
    Ciekawi mnie w jaki sposób Guy przekona się do nielojalności Marion i swojej wielkiej miłości do Rusinki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu, ja Tobie też dziękuję za wytrwałe czytanie.
      Nie wiem, czy Guy tak szybko wyzna jej miłość... To bystry chłopak, ale trochę ciężko mu myśleć jeśli chodzi o uczucia. Co raz sobie wbije do głowy (tak jak tą swoją pseudomiłość do leśnej panny), to się tego trzyma choćby wszystko miało temu przeczyć. Nie będzie łatwo ale... mam nadzieję, że mu się uda.

      Usuń
  5. Ech, wiedziałam, że dobre dni Guy'a szybko się skończą ;)
    Dlaczego niby Robin miałby zmieniać strategię? Miałby wylecieć z mieczem na przeciwnika? Bez sensu i nielogiczne, straciłby swoją przewagę. Strzelanie z odległości jest najlepszym sposobem, bo przeciwnik nie może go sięgnąć. Robin postępuje racjonalnie, nie rozumiem, czego Alan chce.
    Heh, świetna sytuacja - Marian spotyka Robina, gdy w tym samym czasie w tym samym lesie Guy kocha się ze służącą. Jedno zdradza na jednej polance, drugie na drugiej :)). A Isabella i Alan chcą pomóc Anastazji, przy okazji wyświadczając ogromną przysługę Marian, która przecież nie zamierza wychodzić za Guy'a :). Anastazja i Marian też są siebie warte - jedna knuje przeciwko Guy'owi, a druga przeciwko tej pierwszej. Tylko o ile Marian robi to dla dobra ojczyzny i ogółu, o tyle Anastazja chce tylko ugrać coś dla siebie.
    Mam pewną wersję tego, co wydarzy się w lesie :). I sądzę, że do tego ślubu jednak dojdzie, tzn. dojdzie do spotkania w kościele ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marian... dla dobra ojczyzny? Hmmm, może jej się tak wydawać. Jej się dużo wydaje. Ale jeśli porównujesz to, że Marian jest tchórzliwa i woli oszukiwać Guy'a w żywe oczy zamiast odważnie przyłączyć się otwarcie do ukochanych banitów, do tego, że Anastazja chce uwolnić go od fałszywej narzeczonej i odwieść od szeryfa i całego zła, które razem czynią, no to wybacz, ale... no dobrze, poprzestanę na tym że mam diametralnie inne zdanie.

      Usuń
    2. Marian miała 2 wyjścia - przyłączyć się do banitów albo zostać i pomagać im w inny sposób. Nie sądzę, aby okazała się ona pomocna w lesie, poza tym nie było na zamku wielu osób, które miały takie dojścia, jak ona, tylko ona mogła zdobyć różne informacje. Podjęła więc racjonalną decyzję.
      A Anastazja to niby taka odważna jest? Co się Guy krzywo nie spojrzy, to ona już jest przestraszona, szeryf wyjdzie zza rogu, ona się boi, ciągle czegoś się boi. A Marian od dawna przebywała w towarzystwie Guy'a i szeryfa i jakoś to znosiła i znosi.

      Usuń
  6. A jak inaczej ocenić działania Marian, jeśli nie jako służenie ojczyźnie i pomaganie człowiekowi, którego kocha? Przecież szeryf i jego ekipa (w tym Guy) to zbiry, które terroryzują ludność podczas nieobecności króla, prawowitego władcy. Okradają, pozbawiają środków do życia, mordują, organizują "łapanki" kobiet, z których robią seksualne niewolnice, które gwałcą i poniżają. To odrażający ludzie. Marian, by pokrzyżować im plany, decyduje się na spełnianie roli szpiega - bardzo niebezpiecznej, dużo trudniejszej niż ucieczka do lasu. Dziewczyna, znając tych zbirów - Guya i szeryfa - wie na pewno, że jeśli zostałaby zdemaskowana, to niechybnie by ją zamordowali (i jej ojca także). Zresztą gdyby uciekła do lasu, to ojca też mogliby zamordować. Co ma zrobić? Jest odważna i podejmuje niebezpieczną grę. Pamiętajmy też, że przecież nie uwodziła Guya, to nie jej wina, że ten seksoholik i morderca ma na jej punkcie obsesję. A ta obsesja wystawia Marian na jeszcze większe niebezpieczeństwo, bo przecież kiedyś będzie musiała mu odmówić, a wtedy ten niezrównoważony zbir ją zabije.
    Anastazja natomiast kieruje się tylko własną wygodą i chucią.
    Nie zapominajmy też, że Guy perfidnie oszukuje Marian - sypia z inną, zdradza narzeczoną, okłamuje, że jest jedyna - i ma zamiar ukryć to do dnia ślubu, a po weselu, kiedy biedna Marion już nie będzie mogła się wycofać z tego związku, zamierza jawnie poniżać ją, żyjąc u boku żony z kochanką. Tak bardzo obrzydliwe.
    A.T.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetne! Tylko widzisz, musisz zapamiętać, że na tym blogu dla niektórych każda postać RA jest święta, a każda kobieta, która nie uszczęśliwiła tej postaci, to wredna małpa :)
      A wtedy nie było chyba mężczyzny, który nie miałby kochanek (mówię oczywiście o wyższych warstwach, nie chłopach), także Marian nie byłaby jakimś wyjątkiem ;)

      Usuń
    2. Odpowiedziałabym, ale widzę że Jeannette pospieszyła już z wyjaśnieniem, więc nic tu po mnie :)

      Usuń
    3. Cały czas nie mam pewności o ktorej Marian mówimy.:) Serialowa lady Knighton ma swoją misję i tak naprawdę nie jest jej potrzebny chyba ani Guy (może po to, by wyciągnąć z niego informacje) ani Robin (bo to ona w tym "stadle" nosi spodnie:). Dla mnie (podkreślam, że to subiektywna ocena) serialowa Marian to niezdecydowane dziewczątko, które na dodatek jest dwulicowe. I nie chodzi tu tylko o jej stosunek do Gisborna i o to, że to jego tu usprawiedliwiamy.:)
      Fanfikowa Marian może i jest odważną kobietą, choć jej "odwaga" wynika bardziej z przekonania o tym, że Guy zawsze stanie po jej stronie i nie uwierzy w nic, co stawiałoby ją w złym świetle. I nie jest tak kryształowa, jakby się wydawało. Kocha Robina? To dlaczego jeszcze niedawno nie miałaby nic przeciwko (ujmijmy to delikatnie:) mocnemu zacieśnieniu znajomości z Gisbornem?
      Ocenę słuszności poczynań Robina i jego kompanii pominę milczeniem, bo to nie forum historyczne.

      Usuń
    4. Hehe, tak najłatwiej, kiedy brakuje argumentów, co, Kate?
      I jakoś nie kojarzę, żeby istniał zakaz odpowiadania na komentarze zanim Ty to zrobisz. Szkoda, że nie stać Cię na szacunek do swojej czytelniczki i udzielenie odpowiedzi na jej komentarz. A swoją drogą nie sądziłam, że jestem aż tak ważna, że swoje komentarze uzależniasz od tego, co ja napiszę :)

      Eve - serialowa Marian jest bardzo zdecydowana. Dwulicowa? W którym miejscu? A co do ff - chyba nie wiesz, jak to jest w miłości. Panny młode przed ślubem często dopadają wątpliwości - czy to znaczy, że nie kochają swoich narzeczonych? Nie. Chwile słabości nie oznaczają, że nie kocha się swojego partnera. A tak w ogóle to o której sytuacji konkretnie mówisz? Możesz podać numer odcinka? Pytam poważnie, bo przypominam sobie tylko jedną, a może było więcej ;)

      Usuń
    5. Jaennette, Wyraźnie zaznaczyłam, że opinia na temat serialowej Maran jest subiektywna. Tak ją widzę. Podobnie jak Robina, który jest dla mnie kompletnie nijaki. Gdybym miała wybierać, to najciekawszą postacią w serialu jest Vasey. Tak, nie Guy.
      Fanfikowa Marian, która kocha Robina, może mieć swoje wątpliwości, skoro tak uważasz, ale jeśli je ma, to nie powinna ich rozstrzygać w ramionach Gisborna, a jedyne we własnej głowie, bądź w rozmowie z Robinem.
      Wreszcie, myślę, że moja wiedza na temat miłości i związków nie jest przedmiotem rozważań na blogu.

      Usuń
    6. Ależ Eve, nie chciałam się spierać, tylko zapytałam, dlaczego wg Ciebie jest dwulicowa, bo jestem ciekawa. Jestem ciekawa tej Twojej subiektywnej opinii :)
      Też uważam, że Vasey jest najciekawszy ;)
      Nie odpowiedziałaś mi wprawdzie, o którą sytuację Ci chodzi, ale nie przypominam sobie, żeby Marian oddała się Guy'owi, więc niczego w jego ramionach nie rozstrzygała. A jakieś tam pocałunki, które oddawała mu z przymusu, a które przypadkiem jej się spodobały, niewiele znaczą. To tylko docenienie czyjegoś kunsztu ;)

      Usuń
    7. Jeannette, ustalmy na początek, że nie mówimy o średniowiecznych realiach. Serial zawiera ich tyle co kot napłakał i nawet przeciętnego znawcę XII wieku może przyprawić o ból zębów. Zatem też nie w tym kontekście mówimy o Marian. Serialowej Marian nie lubię, bo nie może zdecydować się kim chce być: przykładną córką opiekującą się ojcem, obrończynią uciśnionych, "narzeczoną" Guy'a, szpiegiem, spiskowcem, "agentką" króla czy ukochaną Robina. Nie potrafię też zaakceptować tego jak pogrywa z Gisbornem wykorzystując go dla swoich celów, jak go zwodzi i daje mu złudną nadzieję. To jest nieuczciwe i podkreślam jeszcze raz, że nie ma znaczenia, że jej zachowanie dotyka Guy'a. Co ciekawsze, jest coś podobnego w sposobie, w jaki traktuje Robina. Też nie jest "cała" (nie w fizycznym znaczeniu!:) jego.
      Vasey jest ciekawszy i gdyby nie on serialu nie dałoby się oglądać. Bo Guy ... ujmę to tak: łączy nas bardzo trudny "związek".:)
      Fanfikowa Marian, kilka odcinków w temu całowała się na zamkowym korytarzu z Guyem. Z tego, co pamiętam nie z przymusu a z ochotą. I dlatego (wybacz) dostrzegam pewną niekonsekwencję w tym co piszesz. Twierdzisz, że Anastazja postępuje niewłaściwie sypiając z Guy'em. A drugiej strony mówisz, że "jakieś tam pocałunki, które oddawała mu z przymusu, a które przypadkiem jej się spodobały, niewiele znaczą. To tylko docenienie czyjegoś kunsztu ;)". Czy jest coś, co różni te sytuacje? Anastazja nie może sypiać z mężczyzną, którego kocha ( pomijamy kwestie moralne) a Marian może całować się z Guy'em, którego nie kocha, bo ma wątpliwości co do siebie i Robina? Co więcej - nie robi tego "z przymusu" a z ochotą ( bo tak tamta sytuacja wyglądała).

      Usuń
    8. Dziękuję za odpowiedź :)
      Jeśli chodzi o Anastazję i Marian - no różnica jest właśnie taka, że Marian jest niejako pod przymusem, jeśli nie chce zostać zdemaskowaną, a Anastazja sypia z Guy'em z własnej woli. Dla mnie to ogromna różnica.

      Usuń
    9. Eve - przecież te wszystkie aspekty, które wymieniłaś, pisząc o serialowej Marian ("przykładną córką opiekującą się ojcem, obrończynią uciśnionych, "narzeczoną" Guy'a, szpiegiem, spiskowcem, "agentką" króla czy ukochaną Robina"), sprawiają, że ta postać jest właśnie bardziej ludzka i prawdziwa. To naturalne, że człowiek jest wielowymiarowy i przyjmuje w swoim życiu różne role. Opiekowanie się ojcem nie wyklucza wcale bronienia uciśnionych czy bycia czyjąś ukochaną. To naturalne, że te różne aspekty współistnieją i się przenikają.

      Usuń
    10. No tak, pamiętam tę deklarację autorki fanfika, jednak jej odpowiedź na mój post pod Twoim komentarzem brzmiała tak, jakby i ona popierała Twój argument (zdradzanie żon w średniowieczu było powszechne, więc wina Guya mniejsza) i posłużyła się nim do polemiki ;)
      Tak na marginesie - myślę, że żadna z nas nie ma specjalistycznej wiedzy średniowieczu, na tyle pewnej, byśmy mogły merytorycznie się odwoływać do realiów wieków średnich.
      A.T.

      Usuń
    11. Nie twierdzę i nie twierdziłam, że serialowa Marian nie jest ludzka, czy nieprawdziwa. Rozumiem też, że życie nie zawsze była czarno-białe. Ale serial przedstawia świat właśnie w takich kategoriach: są "dobrzy" i są "źli" i jest jeszcze Guy, który zmienia się w ciągu trzech sezonów. Wracając do Marian, nie lubię jej za brak zdecydowania, który pachnie mi (może dlatego, że sama jestem "trochę" starsza od serialowej postaci:) niedojrzałością, momentami donkiszoterią i swego rodzaju naiwnością. Być może Marian w jakiś sposób "rozdarta" między Guy'a i Robina szuka swojej drogi, ale nie potrafię przyjąć metod jej działania. Grani na uczuciach Gisborna, których jest świadoma jest nieuczciwe i wobec niego i wobec Robina.

      Usuń
    12. Tak, jak pisałam wcześniej, to nie jest forum mediewistyczne i skoro sama Autorka fanfika zaznaczyła, że nie o prawdę historyczną tu chodzi, to zostawmy lepiej ten temat.:) Mogłybyśmy dojść do dość zaskakujących wniosków, po zagłębieniu się w realia XII-wiecznej Anglii.

      Usuń
    13. Jeannette, Marian nie jest "pod przymusem". Podoba się jej, gdy Guy jej dotyka i całuje ją. I (wybacz, znów:) ale jak może "doceniać czyjś kunszt" podczas, gdy kocha innego? Dlaczego to jest w porządku a fakt, że Anastazja sypia z Guy'em nie? Czy to, że Marian kieruje się innymi pobudkami usprawiedliwia ją?

      Usuń
    14. Jest pod przymusem, bo ryzykuje tym, że straci zaufanie Guy'a i tym samym dostęp do informacji. Nie ma wyjścia, jeśli chce być szpiegiem na zamku, to musi mieć Guy'a.
      No może doceniać czyjeś umiejętności, czemu nie? Jeśli kocham jednego faceta, to nie może mi się podobać klata innego? Przecież fizyczność niekoniecznie łączy się z miłością.
      Sypianie z kimś to co innego niż całowanie się. Anastazja mogła się nie oddawać i gdyby wziął ją siłą, to nie miałabym żadnych zastrzeżeń.

      Usuń
    15. Sprostuj, jeśli źle zrozumiałam. Marian może całować się z innym mężczyzną, bo Anglia, król, biedacy, "misja" i może robić to nawet z ochotą i chcieć więcej, a Anastazja może sypiać z Guy'em tylko pod przymusem. I dopiero wtedy wszystko jest w porządku.Dobrze zrozumiałam?
      Sądzę, że jest duża różnica między "podobaniem się klaty innego" (jak to określiłaś) a dotykaniem tejże klaty z jakichkolwiek pobudek (nawet niezwiązanych z uczuciem), gdy kocha się innego.

      Usuń
    16. No mniej więcej dobrze :)
      Weźmy takiego aktora: gra sobie w serialu przez lata i codziennie na planie całuje się z partnerką po fachu. Aktorka ładna i dobrze całuje, więc aktorowi jest przyjemnie. Czy to znaczy, że nie kocha on swojej żony albo że ją zdradza? No nie, przecież to tylko fizyczne doznania, podoba mu się całowanie z serialową żoną, ale to wszystko, nie ma w tym uczucia. Jak przestanie grać w serialu, to przestanie się z nią całować, no i tyle. A Marian jest trochę jak aktorka, gra przed Guy'em. Nie ma co porównywać Marian do Anastazji, bo one mają inne role. Anastazję można porównać do Brigitte. I od razu widać, jak zachowała się jedna, a jak druga. Zresztą o czym my mówimy, skoro w przypadku Marian chodzi póki co tylko o całowanie, a w przypadku Anastazji o seks. Całują to się nawet dzieci w przedszkolu. A seks to już zupełnie co innego. Ja wiem, że dzisiejszy świat stoi na głowie, no ale chyba nie aż tak, żeby traktować seks na równi z całowaniem czy nawet obściskiwaniem się.
      Może tylko dodam, że gdyby to się działo w dzisiejszych czasach, to nie przeszkadzałoby mi tak bardzo, że Anastazja sypia z Guy'em. Chociaż iść do łóżka z facetem po kilku dniach znajomości to trochę przegięcie ;)

      Usuń
    17. Sytuacja, o której piszesz dotyczy dwojga ludzi, z których każde wie, że sytuacja w jakiej się znaleźli nie jest "prawdziwa". Dlatego nie ma porównania z tym, jak Marian postępowała wobec Guy'a. Dla niego to nie było udawanie i "granie" dla dobra "sprawy". To jest nie w porządku. Poza tym, w moim odczuciu, Marian jedynie oszukuje się, że całuje Guy'a, by mieć dostęp do informacji. Skoro kocha Robina i jest tak cnotliwa za jaką wszyscy ją mają, to nie powinna pozwolić innemu mężczyźnie dotykać się. Nie ma znaczenia w jaki sposób. Takich rzeczy po prostu nie robi się.

      Usuń
    18. Ale ja nie piszę o Guy'u, tylko o Marian. A jakie ona ma teraz wyjście? Nie może mu się przyznać, że go nie kocha, bo nie wiadomo, co on zrobi. Może tylko grać dalej i czekać Bóg wie na co. Odpycha go jak może, ale czasem musi go do siebie dopuścić. A jeśli w dzisiejszych czasach jakiś tajny agent przestałby się z kimś dla dobra ojczyzny, to też byś jej powiedziała, że jak kocha innego, to nie powinna dać się dotknąć? Wtedy było inaczej, toteż Marian gra cnotliwą i z Guy'em nie sypia, ale sytuacja jest podobna jak w przypadku agentów specjalnych. Marian nie ma już wyjścia, musi udawać. W przeciwnym razie pozostaje jej tylko ucieczka, ale ona tego nie chce, bo kocha swój kraj. Chce zostać i ratować to, co szeryf rozwala.

      Usuń
    19. Nadal nie rozumiemy się. Cały czas chodzi o to samo: Marian gra na uczuciach Guy'a. Świadomie i bezwzględnie wykorzystuje je dla korzyści: nieważne czy własnej czy szerzej rozumianej. Co więcej całowanie z Guy'em spodobało się jej już za pierwszym razem, potem nie odmówiła, wmawiając sobie, że to dla "dobra sprawy". W istocie zasmakowała czegoś ekscytującego. Idźmy dalej: Marian (która ponoć jest cnotliwa) nie skonsumowała związku z Robinem przed ślubem tylko dlatego, że przeszkodziła w tym niespodziewana wizyta Guy'a. W czym zatem Marian jest lepsza od Anastazji? W tym, że ma na ustach hasła, które "usprawiedliwiają" jej postępowanie?

      Usuń
    20. Jak to nieważne, dlaczego? To jest właśnie najważniejsze. Marian nie jest ideałem, bo nikt nim nie jest, ale stara się coś robić dla dobra innych. To jest bardzo ważne.
      Nie skonsumowała związku z Robinem. I nie wiemy, co by było, gdyby Guy nie wszedł. Być może i tak by się nie przespali, nie wiemy tego. Nie skonsumowali związku. I tutaj stawiamy kropeczkę. Oczywiście wszyscy już wiemy, co się wydarzy dalej, ale udawajmy, że nie wiemy ;)

      Usuń
    21. Wybacz, ale nie mogę udawać.:) Nie polubię Marian - nie tej MariAn. Każda inna MariOn (filmowa, czy literacka) jest w porządku. Ta konkretna nie i nie zmienię zdania na jej temat.:)

      Usuń
    22. A ja nie każę Ci udawać, że ją lubisz, a nie lub sobie, co mnie to tam :). Sens ostatniego zdania jest zgoła inny.

      Usuń
    23. Ale tym razem (niespodzianka?:) zrozumiałam za pierwszym razem, co miałaś na myśli. Sens mojego pierwszego zdania też jest nieco inny.:)

      Usuń
    24. To nie rozumiem, dlaczego nie możesz udawać, bo jak na razie idzie Ci to całkiem całkiem :)

      Usuń
    25. A tym razem nie rozumiem.:) Co udaję?:)

      Usuń
    26. A o czym ja pisałam? O tym, że wiemy, co będzie dalej, ale udawajmy, że nie wiemy. Takie udawanie :)

      Usuń
    27. Nie wiem co będzie dalej. To tajemnica Kate. Ja tylko domyślam się.:)

      Usuń
    28. Tak, tak, rozumiem :). Dzięki za wymianę myśli :)

      Usuń
  7. Jeannette - w przypadku tego fanfiku powoływanie się na obyczajowość średniowieczną jako argument usprawiedliwiający działania postaci (w tym przypadku plan Guya, by wziąć sobie kochankę po ślubie) uważam jednak za naciąganą ;). A to dlatego, że - jak już pisałam pod wcześniejszym postem - fanfik ma ze średniowieczem tylko tyle wspólnego, że odwołuje się do opowieści o Robin Hoodzie, której akcja dzieje się w tej epoce, i wcale nie dba o zachowanie realiów, skupiając się tylko na sferze seksualno-emocjonalnej. Relacje między postaciami, ich sposób myślenia, zachowania, wypowiadania się itd. ze średniowieczem niewiele mają wspólnego, co dodatkowo podkreśla niedbały, potoczny język fanfiku, przypominający nader często rozmowy nastolatków. Skoro więc nie ma tu konsekwencji w odwoływaniu się do epoki, to dlaczego akurat to jedno konkretne działanie Guya miałoby być nagle usprawiedliwione tym, że rzekomo „w średniowieczu wszyscy…”. Poza tym szczerze wątpię, by wszyscy mieli wówczas kochanki :). Co to, jakiś dekret królewski czy papieski wprowadzono w wiekach średnich, nakazujący posiadanie nałożnic? Nie, wręcz przeciwnie - ludzie jeszcze wtedy pozostawali pod silnym wpływem nauczania Kościoła, według którego każdy akt seksualny poza małżeństwem był cudzołóstwem i kwalifikował się jako grzech ciężki. Religia była bardzo ważna i kształtowała postrzeganie całego świata, wszystkich sfer ludzkiego życia. Oczywiście nie twierdzę, że takich przypadków zdrad nie było - były zawsze.
    Odnieśmy się więc tylko do specyfiki świata przedstawionego, który wykreowany został w fanfiku i w którym:
    a) Guy jeszcze przed ślubem przekonuje Marian, że jest jej wierny, więc widocznie jednak jest to - ta wierność - coś istotnego, oczekiwanego i pożądanego w tym świecie, coś czego narzeczona (a zatem tym bardziej żona) ma pełne prawo oczekiwać od narzeczonego (męża)
    b) sama Anastazja wspomina, że będzie to poniżenie dla Marian, więc ergo: kochanka nie jest czymś naturalnym, co młoda małżonka bierze sobie w pakiecie wraz z mężem, stając przed ołtarzem; zdrada nie jest czymś, czego się powinna spodziewać, bo „tak już u nas w średniowieczu jest”

    Na blog zaglądam już prawie od dwóch lat, początkowo ujął mnie właśnie fajnym poczuciem humoru, sporym dystansem rozmówczyń, ich serdecznością. Owszem, widzę, że - jak piszesz - „dla niektórych każda postać RA jest święta, a każda kobieta, która nie uszczęśliwiła tej postaci, to wredna małpa”, ale nie sądziłam, że sympatia dla Ryszarda może pozbawiać obiektywnego osądu i zdolności do spojrzenia na różne kwestie z dystansu… Poza tym fanfikowy Guy nie jest dla mnie RA postacią. I biorąc pod uwagę osobowość Ryszarda, w której - jak mi się wydaje - dużo miejsca zajmuje jakaś szlachetność i powściągliwość, wątpię, czy zgodziłby się zagrać coś takiego. Zresztą za dużo tu scen łóżkowych, a on chyba się do takich nie pali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym na wstępie zaznaczyć, że to tylko ja tak sobie odnoszę pewne kwestie do średniowiecza, bo Kate na początku mówiła, że nie zamierza się trzymać realiów epoki. I ja się nie czepiam, że coś się zgadza czy nie, tak sobie tylko czasem wspominam o epoce ;). No zgadzam się, jest to naciągane :)). Ale nie tylko to jedno działanie odnosiłam do średniowiecza ;)
      Co do zdrad - pewnie nie wszyscy mieli nałożnice, ale byli też i tacy królowie, co to do jednej kochanki przechodzili przez pokoje innych ;P. Ale nie będę się sprzeczać, bo nie wiem na 100% ilu miało kochanki, a na ilu miał wpływ Kościół ;). Bo oczywiście wiem i zgadzam się, że Kościół miał wtedy ogromne wpływy :)
      Żadna z fanfikowych postaci nie jest RA postacią ;)
      Mogłabyś częściej komentować, fajnie piszesz :)

      Usuń
    2. No tak, pamiętam tę deklarację autorki fanfika, jednak jej odpowiedź na mój post pod Twoim komentarzem brzmiała tak, jakby i ona popierała Twój argument (zdradzanie żon w średniowieczu było powszechne, więc wina Guya mniejsza) i posłużyła się nim do polemiki ;)
      Tak na marginesie - myślę, że żadna z nas nie ma specjalistycznej wiedzy średniowieczu, na tyle pewnej, byśmy mogły merytorycznie się odwoływać do realiów wieków średnich.
      A.T.

      Usuń
    3. Dopiero teraz przeczytałam tamten Twój komentarz i nawet odpisałam ;)

      Usuń
  8. Jeannette, wybacz ale jesteś ostatnią osobą, która mogłaby tu oceniać mój szacunek do kogokolwiek, a jeśli już chcesz to robić, to proszę o to samo w stosunku do mnie. Bo tego mi niestety brakuje. Jasne, możesz pisać co i do kogo chcesz, ale jeśli MOJA czytelniczka ma DO MNIE zastrzeżenia, jak sama mówisz, to dlaczego musisz odpowiedzieć jej przede mną? Czy w dobrym tonie nie jest raczej pozostawienie mnie tego przywileju? To nie pierwszy raz, kiedy odpowiadasz za kogoś, inaczej w ogóle by mnie to nie ruszyło, ale ileż można? Wszyscy doskonale na pamięć znamy Twoje podejście do wielu spraw (które byłaś łaskawa wielokrotnie przypominać przy wielu okazjach), uwierz że nie ma tu osoby która by czegoś o Twoim światopoglądzie nie wiedziała. Poza tym ja też chciałabym czasem komuś odpowiedzieć, nie będąc przez kogoś uprzedzoną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co za różnica, w jakiej kolejności się pisze??? Przecież każdy pisze za siebie. Jakoś nigdy nie miałaś pretensji, że odpisałam komuś innemu przed Tobą. Wiesz, jak to wygląda? Wygląda to tak, jakbyś z braku pomysłu, co odpisać A.T. postanowiła doczepić się do mnie.
      A swoje zdanie będę prezentować tyle razy, ile chcę. Bo tak się składa, że nie ma tu osoby, która by się nie powtarzała. Skoro wolno wszystkim, to wolno wszystkim.

      Usuń
    2. Pozwól Kate, że ja wytłumaczę Jeannette jakie znaczenie ma kolejność opowiadania na komentarze. Otóż Kate jest na tyle miła, że zechciała podzielić się swoim talentem na moim blogu. Za co serdecznie jej dziękuję. Dla mnie środy to JEJ DZIEŃ. Sama nie wchodzę ze swoimi komentarzami, aby to ona mogła być tu gospodynią. A skoro o gospodyni mowa, to czy będąc u kogoś w gościach biegniesz przed panią domu witać gości? ( to jest pytanie retoryczne) Jeśli tak robisz Jeannette, to powiem Ci, że to bardzo niekulturalne. Poprzez ten przykład chcę Ci dać do zrozumienia, że jeśli ktoś zdecyduje się na skomentowanie tego co napisała Kate, to ONA powinna w pierwszej kolejności odpowiedzieć na komentarz, to ONA wie najlepiej czym kierowała się pisząc tak a nie inaczej swoje opowiadanie.

      I jeszcze jedno, tak gwoli ścisłości, nie każda RApostać na moim blogu jest świętą.

      Usuń