Richard Armitage jako sir Guy w serialu BBC "Robin Hood". Źródło zdjęcia |
Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści na Wattpad. Prace Kate znajdziecie tutaj. Opowieść, "Czarny anioł" zainspirowana jest postacią Sir Guy'a Gisborne granego przez Richarda Armitage'a w serialu BBC " Robin Hood" i nie ma na celu naruszenia praw autorskich.
***
Poprzednia, szesnasta część tutaj.
Guy wpadł do zamku niczym burza. Dawno nie
był już tak szczęśliwy. Marian w końcu uległa mu i zgodziła się na ślub, nie
czekając na powrót króla! Coś w niej pękło i w końcu musiała przyznać, że kocha
go i nie potrafi bez niego żyć. Jej oczy… widział, że bała się, ale nie
oczekiwał innej reakcji – wszak była cnotliwą panienką i miała prawo obawiać
się małżeństwa i pierwszej wspólnej nocy. Zaślepiony euforią nie dostrzegał w
niej odrazy, buntu, fałszu, z którym wymawiała te piękne słowa…
- Kocham cię – szepnął, przypominając
sobie jej wyznanie – Moja Marian…
Od razu poszedł do Joan. Przecież tak
ważna sprawa, jak wesele, nie mogła czekać! Mieli tylko tydzień, musieli już
zacząć przygotowania!
- Joan! – krzyknął radośnie – Joan, gdzie
jesteś?
- Witaj, panie – kobieta wyłoniła się z
zacienionego rogu kuchni – Czym mogę służyć?
- Joan, żenię się! – chwycił ją za ramiona
– Zaczynaj przygotowania!
Służki zwróciły się w jego stronę, uważnie
obserwując i nasłuchując. Jak to? Sir Guy żeni się tak nagle? Po kuchni
przeszedł szept zdziwienia.
- Mój panie, to wspaniała wiadomość! Lady
Marian zgodziła się?
- Joan, ślub odbędzie się za tydzień.
- To cudownie! – ucieszyła się kobieta,
jednak kątem oka dostrzegła kogoś, kto wydawał się być niezbyt zadowolony z
nowiny.
- Niech wszyscy wiedzą – zarządził Guy –
Ogłoś to wszystkim! Za tydzień lady Marian w końcu zostanie lady Gisborne!
Joan nie słuchała rycerza; zerkała na
Anastazję, która stała tuż za nim z otwartymi w niedowierzaniu ustami, kręciła
głową, jakby nie wierzyła. W sekundzie z jej oczu popłynęły łzy.
- Panie… - szepnęła Joan, delikatnie
wskazując głową na postać stojącą z tyłu.
Kiedy Guy obrócił się, Anastazja wybiegała
właśnie z kuchni. Biegła korytarzem, nie mogąc złapać tchu. Niemal nic nie
widziała… Łzy i żal przesłoniły jej wszystko. Prawdę mówiąc pogubiła się już w
rozległych korytarzach i nie wiedziała, gdzie jest. Wpadła na kogoś.
- Hej, co robisz?
To był Alan. Trzymał ją i patrzył na nią,
zmartwiony.
- Anastazja, dlaczego płaczesz?
- Alan, zrób coś – łkała – Guy żeni się…
- Nie chcę być zabawny, ale żeni się
dopiero kiedy wróci król. Nie spodziewałbym się, że zobaczymy go prędzej niż za
pół roku…
- On żeni się za tydzień.
- Co ty mówisz!? Przecież Marian…
- Podobno ta kłamliwa żmija zgodziła się!
Alan, musimy zrobić wszystko, żeby do tego nie dopuścić… Błagam, pomóż!
- Spokojnie – pogłaskał ją po głowie – Nie
płacz. Marian nie zgodziłaby się ot tak. Robin na pewno ma jakiś plan…
- A jeśli nie ma? – wyrwała mu się ze
złością – Albo jeśli zawiedzie i nie zdąży na czas, a Guy poślubi tą…
- Zrobię, co w mojej mocy. Isabella
zresztą też nie chce dopuścić do tego małżeństwa.
- Isabella…? – Rusinka spojrzała na Alana z
nadzieją.
- Tak. Gdyby szeryf miał ochotę, też na
pewno odwiódłby go od tego związku… Podobno od dawna próbuje odsunąć Marian od
Guy’a, ale bezskutecznie. Ale w zniszczenie im ślubu nie będzie chciał się
bawić. To podła kanalia, będzie brylował na weselu, a potem zatruje Gisborne’om
życie.
- Co robić, Alan? Przecież to największy
błąd jego życia… On nie wie, w co się pakuje!
- A najgorsze jest to, że nie chce słyszeć
ni słowa o jakiejkolwiek wadzie Marian. Jest kompletnie zaślepiony. Ale uspokój
się, nie płacz. Mamy cały tydzień na opracowanie planu. Pójdę do Isabelli, a ty
wróć do swoich zajęć.
Guy wyszedł z kuchni, rozglądając się.
Nigdzie nie widział Anastazji… Co za głupia dziewka! Jak śmiała wybuchnąć
płaczem przy wszystkich na wieść o jego ślubie! Przecież dobrze wiedziała, że
to nastąpi. Przygotowywał ją na to i podkreślał, że to Marian jest miłością
jego życia. Dlaczego tego nie rozumiała? Nie wystarczało jej, że była jedyną w
jego alkowie? Że tylko z nią przebywał, rozmawiał, troszczył się, prawił
komplementy i…
- O nie… co ja narobiłem!
Poczuł wyrzuty sumienia. Zrozumiał, że sam
doprowadził do tego, że Anastazja przywiązała się do niego, zakochała i miała
prawo czuć się źle z informacją o ślubie. Ale przecież obiecywał jej, że będzie
służyć mu w Locksley, że nie przestanie być jego kochanką… Dlaczego jej to nie
wystarczało? Czego chciała, czy naprawdę myślała że on – możny szlachcic,
pułkownik w służbie szeryfa z Nottingham, ożeni się z nią – ruską niewolnicą?
Że zostawi Marian – najcudowniejszą, najuczciwszą osobę pod słońcem, dla
służącej?
- Do diabła! Co za głupia gęś! Jak nie
Annie, to Anastazja!
Zobaczył ją, jak powoli idzie w jego
stronę. Ulżyło mu, choć jednocześnie był na nią zły. Nie wiedział, jak się
zachować – choć powinien dla przykładu wtrącić ją do lochu, by przestała mieć o
sobie tak wysokie mniemanie. Z drugiej strony jednak był świadom tego, że sam
do tego doprowadził. Gdyby jej nie faworyzował i nie hołubił, nie doszłoby do
tego.
- Panie – skłoniła się pokornie – Masz
jakieś życzenia?
- Anastazjo, co ty wyprawiasz? – zapytał
oschle, splatając ręce za plecami – Za kogo ty się masz?
- Za twoją sługę, panie, nic więcej –
odparła – Jestem tu, by służyć ci i zadowalać cię, mój panie.
- Dobrze, bo od tego jesteś. Jutro
zastanowię się, co zrobić z tobą po ślubie.
- Jak to… - spojrzała na niego pytająco.
Guy uśmiechnął się złośliwie.
- Nie chciałbym, żebyś była tak zaborcza i
kłuła moją ukochaną żonę w oczy swoją zazdrością i płaczem. Więc albo zobaczę,
że nareszcie znasz swoje miejsce, albo wydam cię bez mrugnięcia okiem za
jakiegoś starego wdowca. Rozumiesz, moja piękna?
- Panie, obiecywałeś mi…
- A ty twierdziłaś, że znasz swoje miejsce
i wiesz, że jesteś TYLKO nałożnicą, jakich mógłbym mieć wiele. Nie uprzedzałaś,
że zamierzasz wybuchnąć histerią po usłyszeniu, że za tydzień się żenię.
- Wybacz mi, panie, nie wiem, dlaczego to
zrobiłam…
- Posunęłaś się za daleko – wycedził
powoli – Teraz cała służba plotkuje, że dałem ci palec, a ty zabrałaś mi całą
rękę! Że owinęłaś mnie sobie wokół palca!
- Nie zrobiłam niczego, na co byś nie
pozwalał, panie!
Przyszpilił ją do ściany i zacisnął lekko
dłoń na jej szyi. Patrzył na nią ze złością, a jednocześnie niesamowitym
pożądaniem. Był wściekły na siebie, że pozwolił, by zwykła nałożnica tak na
niego działała! Przeklinał dzień, w którym zamienił Mary na Anastazję…
- Powinienem już dawno cię wyrzucić, ale…
- Sir Guy, to boli… - załkała cicho.
Puścił ją. Osunęła się na podłogę. Patrzył
w jej zapłakane, przerażone oczy i… sam był przerażony tym, jak ją potraktował.
Przecież czuł się przy niej tak dobrze, swobodnie, ktoś w końcu go rozumiał i
kochał bezwarunkowo – to nie zdarzyło się od czasu, gdy stracił matkę! A teraz
odpłacał jej w ten sposób…
- Anastazjo, wstań – podał jej dłoń –
Chodź ze mną.
- Nie chcę od ciebie niczego, panie – nie
zważała na jego słowa – Chcę tylko, by…
- Chodź ze mną – powtórzył.
Pociągnął ją za sobą do swojej komnaty.
Dokładnie zamknął wrota, by nikt nie mógł wejść do środka. Posadził Rusinkę na
swym łożu, sam zajmując miejsce tuż przy niej i patrzył na nią łagodnym
wzrokiem, gładząc jej policzek.
- Nastya, spójrz na mnie – poprosił –
Posłuchaj mnie. Gdyby nie ty, do tego ślubu może by nie doszło. Dzięki tobie
zmieniłem się, jestem inny, wiem, co to troskliwość, czułość, wiem, co to
rozmowa, co to oddanie, otwartość… Nigdy nie łączyła mnie z nikim taka relacja,
jak z tobą. Stałaś się moim powiernikiem, odskocznią od tego wszystkiego, od
tego burdelu, w który codziennie wpycha mnie Vasey. Jesteś moja, i nie
wyobrażam sobie dalszego życia bez ciebie.
- Nie wyobrażasz sobie życia bez lady
Marian, panie – odparła – To z nią się żenisz.
- Nastenko, to coś innego. To miłość.
Kocham Marian i nie poradzę nic na to. Ale ty jesteś dla mnie kimś wyjątkowym.
Sprawiasz, że z jednej strony miotają mną sprzeczne emocje, ale z drugiej…
koisz mnie, jak tylko ty potrafisz, i jak robiła to kiedyś moja matka.
- Sir Guy…
- Poczekaj – położył jej palec na ustach –
Moja matka zwykła mówić, że jeśli zrobiło się komuś krzywdę lub zmartwiło go,
należy schować dumę i zaoferować mu przyjaźń. Jeśli ten ktoś odrzuci ją, należy
zaoferować drugi i trzeci raz, dopóki jej nie przyjmie. I tak właśnie będę
czynił z tobą.
Obserwował ją wyczekującym wzrokiem, ona
zaś nie miała pojęcia, dlaczego jej to mówi. Miała już dość. W jednej chwili
pomiata nią na korytarzu, w drugiej – jest tak czuły i delikatny, jakby nigdy
nic się między nimi złego nie stało… Teraz nagle chciał, by była jego
przyjaciółką? Czy w ogóle był świadom tego, co mówił? Miała mętlik w głowie.
Chciała wyjść, zaczerpnąć świeżego powietrza, odsunąć się od niego…
- Anastazjo – zwrócił jej twarz w swoim
kierunku – Co ci jest?
- Nic, nie rozumiem tego, co do mnie
mówisz, panie. Jak możesz chcieć, bym była twoją przyjaciółką? Ja, zwykła sługa
i nałożnica, gorszy rodzaj człowieka. Nie jestem w stanie spełnić twego
życzenia.
- Jesteś moją przyjaciółką, odkąd się
pojawiłaś. Nie mówię ci tego nigdy, bo… nie chciałem, żebyś za mocno się
przywiązała.
- Wiesz, że i tak przywiązałam się za
mocno – przymknęła oczy, czując na policzku jego delikatny dotyk – Nie wiem, co
bez ciebie zrobię.
- Nic nie będziesz musiała robić. Nie
zostawię cię.
- Guy, żenisz się, nie mydl mi oczu…
- Żenię się, ale to nie znaczy, że nie
będę potrzebował przyjacielskiego wsparcia… Jesteś dla mnie ważna, dobrze o tym
wiesz, choć ci o tym nie mówię. Pomyśl, gdybyś była mi obojętna, czy trzymałbym
cię tak blisko siebie przez tak długi czas? Nadal cię potrzebuję.
- Jestem twoją służącą, nie mogę ci
odmówić – uśmiechnęła się blado, jakby z przymusu.
Guy nie poznawał jej. Zawsze była inna,
radosna… Zaczynał mieć poważne wyrzuty sumienia – co irytowało go niezmiernie,
bo przecież nigdy ich nie miewał!
- Gdzie moje iskierki w oczach? – zapytał,
sunąc kciukiem po jej ustach – Gdzie moja roześmiana róża?
- Może już zwiędła…?
Gdyby to był ktoś inny, dawno już
wyrzuciłby ją za drzwi, tracąc cierpliwość. Ale to była Anastazja, nie mógł
zrobić niczego takiego, nie mógł się gniewać. Lekko pchnął ją, by położyła się
na plecach, i powoli, subtelnie całował jej rumiane policzki, a ona z każdą
chwilą rozluźniała się. Guy bez pośpiechu zdejmował z niej suknię i podziwiał
jej ciało, które tak uwielbiał… Uśmiechnął się szeroko, patrząc na nią.
- Chyba ktoś ma zwiększony apetyt –
pocałował jej brzuch – Widzę, że Joan nieźle karmi was w tej kuchni!
- Większość posiłków jadam z tobą, panie –
odparła, nieco rozbawiona – Więc to twoja wina.
- Anastazjo, a widzisz, żebym i ja
przytył?
- Masz więcej ruchu niż ja, dlatego nie
tyjesz!
- Moja kochana… Widzisz? Już się śmiejesz!
Roześmiali się oboje. Guy przytulił
Anastazję, czule całując ją w nos.
- Będziesz mi się podobała nawet gruba.
Jedz do woli.
Udało mu się do niej znowu trafić.
Zadziwiające dla niego samego było to, że tak bardzo przejmował się nią – ale
przecież sam przed chwilą przyznał, że nie jest dla niego tylko kochanką, że
jest przyjaciółką, a to znaczyło wiele. Nie chciał jej ranić, bo czuł do niej
ogromną wdzięczność – przede wszystkim za to, że swoją nie nachalną obecnością
poczyniła tak wielkie zmiany w jego życiu i charakterze. Początkowo myślał, że
kiedy Anastazja przestanie być mu potrzebna, czyli po ślubie, wyrzuci ją z
zamku i będzie po sprawie. Teraz nie wyobrażał sobie już niczego bez niej.
Wprawdzie kochał Marian, ale Anastazja była niesamowitą, czułą kochanką, która
przywracała w nim uczucia, dobre cechy – dotąd uśpione, i dawała mu poczucie
stabilizacji i bezpieczeństwa. Co prawda Marian też mogła mu to ofiarować, ale…
Za bardzo przyzwyczaił się do obecności Anastazji. Jego ukochana wcale nie musi
wiedzieć, że zdarza mu się sypiać ze służącą! A z tego Guy nie potrafił
zrezygnować. Uważał zresztą to za normalne i ani myślał się komukolwiek z tego
tłumaczyć – kochanka jest dla mężczyzny sprawą naturalną i każda żona to
akceptuje. Był o tym przekonany.
- Nastenko – szepnął, czule całując jej
pachnące włosy – Alan pojedzie jutro z tobą do rodziców.
- Naprawdę? – ucieszyła się; przytuliła go
i całym swoim nagim ciałem przywarła do niego, chcąc czuć go każdym milimetrem
skóry – Ale… Guy, chciałabym pojechać z tobą.
- To niemożliwe. Mam dużo pracy.
- Guy, błagam… Nie czuję się bezpieczna
przy nikim, oprócz ciebie.
- Nastya, ufam Alanowi. Nic ci się nie
stanie. Muszę zacząć przygotowania do ślubu.
- Ucieknę Alanowi – odparła poważnie – Nie
poradzi sobie ze mną.
- Anastazjo! – Gisborne zmarszczył brwi i
spojrzał na nią z góry – Jak śmiesz mi grozić?
- Naprawdę znaczę dla ciebie tak mało, że
nie jesteś w stanie podarować mi zaledwie jednego dnia? Nie możesz pojechać ze
mną i spędzić ze mną choć kilku godzin sam na sam, w lesie, z daleka od tego
wszystkiego? Zatrzymalibyśmy się gdzieś na słonecznej polanie i…
- I co? – świdrował ją wzrokiem;
uwielbiał, kiedy składała mu słodkie, nie do końca powiedziane obietnice, kiedy
czuł, że ma na myśli coś zdrożnego, patrząc na niego swoimi niewinnymi oczętami.
- Przysięgam, że nie będziesz żałował,
kochanie – pocałowała go gorąco, sprawnymi dłońmi zsuwając mu spodnie – Po
ślubie takie wspólne wyjazdy nie będą możliwe…
- Będziesz w izbie obok, Anastazjo. Będę
przychodził, kiedy tylko będę miał ochotę.
- A może przestaniesz mieć ochotę? Może
twoja żona wystarczy ci za wszystko?
- Może… Nastenko, to ja jestem mężczyzną i
ja rządzę w domu, jeśli będę miał na to ochotę, mogę cię nawet zabierać na
przejażdżki konne. Nic nikomu do tego.
- Tak? I co powiedzą ludzie, kiedy będą
widzieć cię, prowadzącego się ze służbą, podczas gdy twoja żona będzie czekała
w domu? Pomyślałeś, jak ją tym poniżysz?
Gisborne zawsze cenił w Rusince szczerość,
ale teraz, gdy dotykała bezpośrednio Marian, coś się w nim buntowało.
Zdenerwował się, bo czuł, że Anastazja go szantażuje, że każe mu wybierać
między nią a Marian.
- Posłuchaj mnie, głupia – warknął,
ściskając jej nadgarstki nad jej głową – Jeśli będę musiał wybierać między tobą
a Marian, nie będę się wahał. Przestań więc podpuszczać mnie i prowokować, bo
źle to się dla ciebie skończy. Myślisz, że bez ciebie nie ma dla mnie życia? Za
tydzień będę miał żonę, która chętnie będzie oddawała mi się co noc, a oprócz
niej mogę mieć zastęp służących, wśród których nie będzie ciebie, jeśli za chwilę
nie zamkniesz się i nie przestaniesz mącić, bezczelna!
- Guy…
- Szeryf miał rację, że takich ruskich jak
ty jest pełno – dodał lodowatym tonem, co mocno zabolało Anastazję – Nie jesteś
mi potrzebna.
- Dlaczego kłamiesz? Dlaczego przed chwilą
mówiłeś, że nie wyobrażasz sobie beze mnie życia i że jestem twoją
przyjaciółką!? Guy, co ty mi robisz, dlaczego tak bardzo chcesz mnie zranić?
Patrzyli na siebie w napięciu. On –
wściekły, ona – rozczarowana. Z jednej strony żadne z nich nie chciało oddalać
się od siebie, a z drugiej – byli w takim stanie, że najchętniej wyszliby,
uciekli od tej drugiej osoby. Bolesne sprzeczności targały nimi w środku, a na
twarzach obu była zaciętość – tego Guy jeszcze nie widział. Patrzył na nią i
czuł, że pożąda jej mocniej niż dotąd. Jej nagie, bezbronne ciało tuż pod nim
tylko czekało na jego ruch. Zetknęli się lekko podbrzuszami, Anastazja jęknęła,
rozchylając uda. Kiedy czuła go na sobie, traciła rozum, zapominała o
poniżeniu, o przykrych słowach – pragnęła go całym ciałem i umysłem. Wyrwała mu
nadgarstek z silnego uścisku i gwałtownie przyciągnęła do siebie jego głowę,
namiętnie całując jego suche usta. Guy przez moment jakby próbował stawiać
opór, ale uległ jej całkowicie. Anastazja pchnęła go na łoże, górując teraz nad
nim. Tym razem to ona trzymała jego nadgarstki nad jego głową, a on był jej
całkowicie poddany. Kiedy poczuł ją na sobie, stracił głowę i pozwolił jej na
wszystko. Patrzył na nią z dołu i marzył tylko o tym, by ta chwila nigdy się
nie kończyła. By jego cudowna kochanka już zawsze była z nim… Pomyślał też, co
niezmiernie go zdumiało, że nie chciałby chyba widzieć Marian w takiej
sytuacji. Chciałby zawsze widzieć ją czystą, nieskalaną, i nie potrafiłby chyba
jej wykorzystać. Mogła być jego żoną, ale… tylko żoną – troskliwą, kochającą,
oddaną, mógłby patrzeć na nią godzinami i dziękować Bogu, że zesłał mu anioła.
Anioła, którego nie poważyłby się skalać. Od tego była, jakkolwiek brutalnie to
dla niego samego zabrzmiało, Anastazja. Zrozumiał teraz, że nigdy nie będzie
pożądał Marian tak mocno, jak Anastazji. Marian była od kochania i dbania o
nią, a Anastazja – od cielesnego spełnienia. Nie mógłby się nigdy zdecydować na
jedną z nich. Potrzebował obu.
- Anastazjo!
Opadła na niego, ciężko oddychając. Nie
chciała rozdzielać ich złączonych ciał, pragnęła by tak mogło być zawsze.
Przynajmniej ocaliłaby go od Marian. Gdyby mogła go porwać, wywieźć w nieznane
mu miejsce i tam bardzo dokładnie wytłumaczyć, że tylko ona jest mu potrzebna
do życia, że tylko ona jest jego powietrzem…
- Kocham cię, Guy – delikatnie ssała jego
wargę, puszczając jego dłonie, by mogły swobodnie wędrować po jej drżącym ciele
– Pragnę tylko twojego szczęścia.
- Więc pozwól mi się ożenić – pocałunek
przybrał na intensywności, Guy rzucał pojedynczymi wyrazami tylko w krótkich
przerwach na oddech – To mnie uszczęśliwi. Ona i… ty.
- To nie jest normalne, Guy – powiedziała
Rusinka. Nie rozumiała go kompletnie.
- Nie pytaj o nic i nie protestuj. Może
kiedyś zrozumiesz.
Najbardziej na świecie bała się go stracić.
Gdyby jeszcze chciał żenić się z porządną panną, ale on pchał się w związek z
dwulicową żmiją! I najgorsze było to, że miał fałszywy obraz Marian w głowie.
Był głuchy i ślepy na wszystko. Gdyby tylko zechciał z nią jechać do rodziców…
Mogłaby zadbać o to, by po drodze „przypadkiem” ujrzał coś, co zniszczyłoby
jego ślepą wiarę w uczciwość panny Knighton… Jej plan był bardzo dobry,
potrzebowała tylko jego chęci do realizacji. Byle tylko zechciał…
- Będzie, jak sobie życzysz – odezwał się
Gisborne po dłuższej ciszy – Pojadę z tobą do rodziców. Przynajmniej zobaczę
osobiście, czy niczego im nie brakuje.
Rusinka nie posiadała się ze szczęścia.
Przytuliła rycerza z całych sił, ciesząc się, że być może jutro o tej porze
lady Marian nie będzie już w jego życiu…
***
Alan krążył nerwowo po komnacie. Isabella
intensywnie zastanawiała się nad tym, co robić, ale jego irytujące tupanie
absolutnie jej nie pomagało.
- Możesz przestać i usiąść? – syknęła.
- Nie mogę! Jestem zdenerwowany!
- Ja też – chwyciła go za rękę i patrzyła
na niego łagodnie – Usiądź. Musimy ustalić, co robimy.
- Ale co!? – Alan opadł na fotel obok –
Nie da się go zawrócić z tej drogi.
- Musimy zdemaskować Marian. Tylko ty
możesz pomóc, znasz ją najlepiej…
- Znam też możliwości Guy’a, gdy jest wściekły.
Isabella, ja jestem za młody, żeby zawisnąć!
- Przestań!
Usłyszeli pukanie, a po chwili do komnaty
zajrzała Anastazja. Wyglądała na przejętą. Miała włosy w nieładzie i niedbale
założone ubranie.
- Mogę?
- Wchodź! – Isabella ucieszyła się na jej
widok – Coś się stało?
- Mam tylko chwilę, Guy śpi, ale wolałabym
wrócić do niego… Kiedy ostatnio wyszłam z jego komnaty, gdy spał, zrobił mi
straszną awanturę.
- Drań!
- Posłuchajcie, udało mi się. Ubłagałam
go, żeby pojechał ze mną do rodziców i spędził ze mną dzień na polanie, z
daleka od wszystkiego. To nasza jedyna szansa.
- Co masz na myśli?
- Alan, wiem, że Robin ci nie ufa, ale
jeśli powołasz się na Marian, powinien posłuchać. Powiesz mu, że o umówionej
godzinie będzie czekała na niego. Isabella, ty zajmiesz się Marian, udasz że
chcesz się z nią zaprzyjaźnić, że chcesz ją lepiej poznać. Zabierzesz ją na
przejażdżkę konną. W pewnym momencie wy dwie spotkacie się z czekającym na nią
Robinem… Powoli się wycofasz i zostawisz ich samych. Wtedy, gdy będą sobie
gruchać, nadejdzie Guy…
- Poczekaj – przerwała Isabella – Plan sam
w sobie jest świetny, ale Hood nigdy nie uwierzy w moje czyste intencje.
- Dlaczego? Przecież nie wie o twoim
pogodzeniu się z Guy’em. Poza tym… posłuchajcie, okazja jest idealna i możemy
ryzykować. Będziesz konno, kiedy spotkacie się z Robinem, po prostu szybko
uciekniesz. Albo udasz wroga Guy’a, wmówisz Hoodowi że chcesz się z nim
sprzymierzyć, by zemścić się na bracie. On wierzy we wszystko, co jest
wymierzone przeciw Guy’owi. Błagam was, zgódźcie się i pomóżcie mi!
Nastała cisza. Alan niepewnie zerkał na
Isabellę, która tylko kiwnęła głową. Tak… zgodzili się. Anastazja uśmiechnęła
się z wdzięcznością i wróciła do ukochanego, który słodko spał.
- Będzie dobrze, kochanie – przytuliła się
do niego – Jutro uwolnię cię od niej raz na zawsze.
Guy to prawdziwy "łaskawca". Czy on przypadkiem nie pobierał nauk u Paula Vitti? On też, jak na "przyzwoitego" mafioso przystało wielbił żonę, która dała mu dzieci, a wolny czas spędzał "przyjemnie" w towarzystwie chętnych pań.:) Dziś Guy'a nie lubię. I chętnie zdzieliłabym go nie tylko w głowę i nie tylko ścierką Joan. Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto mnie wyręczy. Plan Anastazji jest dobry, tylko dlaczego mam przeczucie, ze coś pójdzie nie tak?:)
OdpowiedzUsuńNie lubisz Guy'a? Oj jaka szkoda. Przecież na koniec się poprawił :) Dobra dobra, nie prowokuję bo jeszcze napiszesz wprost co sądzisz :)
UsuńOwszem, znajdzie się ktoś, kto Cię wyręczy. Tylko nie za tydzień i nie siłą - zrobi Guy'owi takie kuku, że się chłop miesiącami nie pozbiera :)
Poprawił? Drań jeden (o, to przesada, bo ten zaszczytny tytuł przysługuje innej RApostaci :), zatem ... łajdak jeden próbuje uspokoić swoje sumienie (całe szczęście, że je ma:) i zmanipulować Anastazję. I TO ma być "poprawa"?:) Może lepiej więcej nie nie napiszę, bo Ania wystawi mi czerwoną kartkę za język, inwektywy i brak odpowiedzialności za tych, którzy tu zaglądają.:)
UsuńKtoś mnie wyręczy? To BARDZO dobrze. Guy'owi należy się porządny kopniak w ... kostkę. I skoro to będzie spektakularne "kuku", to sobie spokojnie poczekam.:) Mówisz, że miesiącami nie będzie mógł się pozbierać? Hmm ... interesujące ...:)
A to o miesiącach to tak sobie tylko powiedziałam. Ja po takim kuku, jakie planuję dla Guy'a, zbierałabym się z pół roku, ale kto go tam wie - może on otrząśnie się po tygodniu :)
UsuńA dbałość o język i kulturę oraz odpowiedzialność bardzo Ci się chwali. Oby inni brali z Ciebie przykład :)
W sumie po Guy'u, można spodziewać się wszystkiego.:) Ale za dzisiejsze pomysły należy mu się porządna nauczka..:) I aż zarumieniłam się.:)
UsuńOj coś mi się wydaje, że ten brzuszek to nie od jedzenia. Intryga obu pań może się powieść.
OdpowiedzUsuńDzięki Kate za uprzyjemnienie wieczoru.
Guy nie jest wcale zły tylko zagubiony.
Oj tam, zaraz że nie od jedzenia, Anastazja przy Guy'u zwyczajnie rozkwitła, wyluzowała sięi pofolgowała, to całkiem normalne. Nie dostała nagle wielkiego brzucha, Guy po prostu zauważył że zaokrągliła się, co mu się spodobało. Przynajmniej zauważa jakiekolwiek zmiany w wyglądzie kobiety, bo niektórzy faceci nie widzą nic :)
UsuńCzy intryga się powiedzie tego nie zdradzę, ale może być ciekawie.
Ciekawe czy intryga się uda ;) Coś mi się wydaje, że Kate za jakiś czas zafunduje nam wielki przewrót i zwrot akcji. Będzie się duuużo działo, prawda Kate? :D Lubie taką cisze przed burzą ;] Moemi
OdpowiedzUsuńJak Ty mnie dobrze znasz :) Oczywiście, że będzie się działo. I przewrót istotnie będzie spory :) Poczekaj tylko jeszcze troszkę na burzę.
UsuńW końcu Guy zaczął traktować Anastazję jak należy. Ma swoje dni :). Powinien cały czas ją tak traktować, to teraz nie miałby problemu. Swoją drogą jego uczucie do Marian to mogłoby być coś pięknego. On widzi w niej swoją przyszłą żonę, a nie obiekt do zaspokajania się. To wspaniałe, jak ją postrzega i jak o niej myśli, każdy mężczyzna powinien tak właśnie patrzeć na kobietę, swoją miłość. Szkoda, że jej serce wybrało innego, byliby z Guy'em świetną parą.
OdpowiedzUsuńMówimy o tej samej Marian?
UsuńA ile jest Marian w tym fanfiku?
UsuńCha cha! :D
UsuńRobin
Chyba jednak mówisz o innej, a nie o tej, którą ja opisuję.
UsuńWłaściwie najsamprzód należałoby zauważyć, że pisałam o Guy'u; o tym, jak Guy postrzega Marian, a nie o tym, jaka jest Marian. Taka subtelna różnica ;)
UsuńAle skoro już o Marian mowa, to powiem Ci, że Twoją Marian lubię nawet ciut bardziej niż tą serialową :). I w zasadzie to chyba lubię ją najbardziej z postaci kobiecych w tym fanfiku :). Oczywiście wiem, że ona prześpi się z Robinem, ale to nawet nie o to chodzi, że lubię ją, bo jest czysta, nieskalana czy inne takie ;)
Chciałabym usłyszeć jak by to opowiadanie skomentował Cejrowski, he he.
OdpowiedzUsuńJak to "tylko żoną- czystą i nieskalaną"?? No przecież żona jest właśnie po to by chodzić z nią do łóżka :DDD
Robin