środa, 12 sierpnia 2015

"Czarny anioł", fanfik autorstwa Kate. Część dwudziesta czwarta.

Richard Armitage jako sir Guy w serialu BBC "Robin Hood".
Screen Kate. 

Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści na Wattpad. Prace Kate znajdziecie tutaj. Opowieść, "Czarny anioł" zainspirowana jest postacią Sir Guy'a Gisborne granego przez Richarda Armitage'a w serialu BBC  " Robin Hood" i nie ma na celu naruszenia praw autorskich.




***

Poprzednia, dwudziesta trzecia część tutaj


- Pozwól mi wytłumaczyć, Wasilij!
Guy nerwowo próbował dogonić kupca, który opędzał się od niego jak od natrętnej muchy. W ogóle nie chciał go słuchać! Naprawdę nie widział, jak mocno zależy mu na tej rozmowie? Przecież inaczej nie przyszedłby do ich obozowiska!
- Proszę, zatrzymaj się – krzyknął w końcu – Dlaczego nie chcesz porozmawiać?
- Ja mam z tobą rozmawiać? Zniszczyłeś moją rodzinę! Ukradłeś mi dziecko! A kiedy uwierzyłem, że dajesz jej szczęście, ty wyrzuciłeś ją! Moją jedyną córkę! Jaką mam pewność, że nie zamordowałeś jej?!
- Na Boga, Wasilij! – Guy szarpnął go za ramię – Kocham twoją córkę! Jak możesz myśleć, że…
- Kochasz? Kochasz ją, Gisborne!? Kochałeś ją, kiedy czekałeś na Marian w kaplicy? Kiedy moje dziecko cierpiało, będąc wygnane?
- Ja nie wiedziałem…
- Zamknij się! – kupiec był wściekły; szczytem arogancji było to, że Guy w ogóle do niego przyszedł. Jak śmiał po tym wszystkim pokazywać mu się na oczy!
- Opamiętaj się… Posłuchaj, w pojedynkę niewiele zdziałamy. Może razem coś wymyślimy…
- Nie będę paktował z diabłem! Wykorzystałeś moje dziecko, rozkochałeś ją w sobie, raniłeś ją notorycznie, a teraz chcesz…
- Kocham ją! Nigdy w życiu tak mocno nikogo… Zrozum, że nigdy tak nie cierpiałem. To jest moja najgorsza pokuta za wszystko. Straciłem ją, a bez niej jestem nic nie wart! Wasilij, proszę, spróbuj mi wybaczyć, albo chociaż zgódź się mi pomóc. Porozmawiaj ze mną…
- Posłuchaj mnie, bo nie powtórzę. Nawet, jeśli odnajdę Nastenkę, zabronię jej patrzeć na ciebie! Zabiorę ją na koniec świata, z dala od tego piekła!
- W ogóle nie będę pytał cię o zdanie! – zdenerwował się Gisborne – Anastazja od dawna nie należy do ciebie. Jest MOJA! Jeśli będzie trzeba, to ja wyjadę z nią daleko, zamknę ją w wieży, żeby nikt nie miał do niej dostępu, tylko ja. Jest moja, rozumiesz to?
- Moja córka to nie jest przedmiot!
- Twoja córka jest moją kochanką, moją przyszłą żoną. Nie oddam jej nawet tobie, skoro tak stawiasz sprawę. Zastanów się, czy tego chcesz, czy chcesz stracić dziecko przez swój głupi upór.
- Jesteś potworem…
- Nie, Wasilij – odparł spokojniej Guy – Cierpię nie mniej niż ty. A nawet bardziej, bo to mnie nękają wyrzuty sumienia, że to właśnie przeze mnie Nastya odeszła.
- Nie odeszła, wyrzuciłeś ją!
- Tak, wyrzuciłem! I spłonę za to w piekle, jeśli jej nie odnajdę! Twoja córka włożyła całe serce w to, żeby mnie odmienić i zrobić ze mnie człowieka, którym teraz jestem. Dlaczego odtrącasz mnie, kiedy potrzebuję ciebie i twojej pomocy? Anastazja tego by właśnie chciała.
- Pozwól, że od teraz to ja będę decydował za moją córkę. Jak widzisz, jej życiowe decyzje były potwornymi błędami. Nigdy więcej.
Wasilij zostawił zrozpaczonego Guy’a na środku polany. Kiedyś to było nie do pomyślenia; przypomniałby kupcowi o swym stanowisku, zagroził, a pewnie nawet pojmał. Ba! Dawny Guy ściąłby niepokornego rozmówcę bez mrugnięcia powieką. Teraz usiadł pod drzewem i załamał się. Skoro nawet Wasilij nie chciał współpracować z nim, by odnaleźć Anastazję, to czy była jeszcze jakaś nadzieja?

***

SZEŚĆ MIESIĘCY PÓŹNIEJ…

***
Kolejne pół roku minęło, ciągnąc się niemiłosiernie. Dla Guy’a był to koszmar, cały czas miał wyrzuty sumienia, że zranił ukochaną i nawet nie wie, gdzie się teraz podziewa – mimo, że Alan wkładał wszystkie siły w odnalezienie jej. Nie widział jej już ponad rok. Nie miał pojęcia, że ma syna, który w tej chwili miał już 9 miesięcy. Nie miał pojęcia, jak wygląda jego dziecko, jak wygląda jego ukochana, jak wygląda jej życie, co robi… O niczym nie miał pojęcia. Tęsknił tylko i modlił się do Boga, jak tylko potrafił, żeby wrócił mu ukochaną. Nigdy nie robił tego, ale stracił w końcu nadzieję. Wiedział, że jeśli przez rok nie odnalazł Anastazji, tylko Bóg może mu pomóc.
Był naprawdę dobrym szeryfem, a przede wszystkim – stał się dobrym człowiekiem. Nie lubił tego okazywać, starał się być oschły i surowy, ale sprawiedliwości i uczciwości, które wpoiła mu Anastazja, nie mógł ukryć. Nadal wzbudzał strach i respekt, kiedy snuł się ponury po mieście i po zamku, ale nikt tak naprawdę nie wiedział, co w nim siedzi. Ludzie nie mieli pojęcia, co było w jego sercu i głowie. Gdyby tylko wiedzieli… Może spojrzeliby na niego inaczej. Ale nie zależało mu na tym. Jedynym jego celem było odnalezienie Anastazji. Ale co mógł poradzić, kiedy od roku nie potrafił tego zrobić? Na domiar złego zaczynano szeptać o domniemanym powrocie króla. Guy doskonale wiedział, co to dla niego oznacza: śmierć za dawny zamach na monarchę. Nie obchodziło go to wcale, był przeświadczony, że to najlepsze, co może go czekać. Jedyne, czego pragnął przed nieuniknionym wyrokiem, to spojrzeć Anastazji w oczy i po raz pierwszy i ostatni powiedzieć jej, jak bardzo ją kocha… Dlatego tak ważne było dla niego odnalezienie jej.
Tego dnia nie mógł usiedzieć na miejscu. Wszystko go denerwowało, a najbardziej marudzenie Joan, która przyszła wyżalić mu się na lenistwo służby, nad którą nie mogła zapanować.
- Poradzisz sobie, Joan – machnął ręką – Nie zawracaj mi głowy.
- Panie, pojawiła się jedna, która podburza po cichu resztę. Od kilku dni w ogóle mnie nie słuchają!
- Kto przyprowadził ją do zamku?
- Lady Isabella ulitowała się nad żebraczką i poprosiła, żebym przyjęła ją do służby.
- Dlaczego Isabella wtrąca się do spraw zamku!? – zirytował się.
- Panie, ośmielę się przypomnieć, że sam pozwoliłeś jej na to. Rok temu powiedziałeś, że nie masz do tego głowy, że twoja siostra ma pomóc ci…
- Dobrze, dobrze, pamiętam – przerwał jej – Co z tobą, Joan? Tyle lat dawałaś radę, a teraz jedna dziewka wywróciła wszystko do góry nogami?
- Wybacz, panie – pochyliła głowę – Nie wiem, co się dzieje, ale nie mogę nad nimi zapanować.
- Dlaczego nie poprosiłaś o pomoc Isabellę?
- Przecież wyjechała z sir Alanem w podróż…
- Zapomniałem. Dobrze, co to za awanturnicza dziewka, która spędza ci sen z powiek?
- Ma na imię Aleksandra, pochodzi z Rusi.
- Anastazja? – Guy poderwał się – Co ty mówisz?
- Aleksandra, panie – powtórzyła – Nie Anastazja.
- Jesteś pewna?
- Panie, poznałabym Nastyę!
- Przyprowadź mi tę dziewkę.
- Panie…
- Już!!!
Był rozdrażniony. Nie przestawał myśleć o Anastazji, wszystko przypominało mu o niej, miał wrażenie jakby wszyscy stale o niej mówili… Bywały dni, że był na nią po prostu wściekły, obwiniał ją że nie ma jej obok, że zniknęła, uciekła… Że nie wróciła do niego. Ale jak miała wrócić, skoro była przeświadczona, iż Guy ożenił się. Zniszczył wszystko, a teraz musiał pokutować – a nigdy nie pomyślałby, że taka kara będzie dla niego najdotkliwsza, brak ukochanej u boku. To bolało bardziej, niż lata upokorzeń u boku dawnego szeryfa. Ale teraz… teraz to on był szeryfem. Chociaż na chwilę. Do czasu, aż wróci król i zetnie mu głowę. Do tego jednak czasu musiał pokutować i starać się zadośćuczynić ludziom całe zło, jakie im wyrządził przez lata.
Usłyszał pukanie. Przewrócił oczami; naprawdę musiał zajmować się sprawami służby? Joan ostatnio była mniej efektywna, musiał z nią poważnie porozmawiać. Tymczasem otworzył drzwi i ujrzał młodą, śliczną dziewkę. Patrzyła na niego swoimi dużymi, niebieskimi oczami, gdy dygnęła grzecznie. Zlustrował ją z góry do dołu; była naprawdę piękna. Miała długie, złociste włosy, takie same jak Anastazja… Już wyciągał dłoń, by ich dotknąć, ale… Boże, przecież nie mógł! To nie była ona! Trzasnął drzwiami i okrążył Rusinkę dwukrotnie. Patrzyła na niego bezczelnie. Jak śmiała? Powinna stać tu ze spuszczoną głową! Tylko Anastazja miała prawo, by zachowywać się w jego obecności swobodnie. Reszta służby musiała znać swoje miejsce.
- Czy zrobiłam coś złego, panie? – zapytała pewnym głosem.
- Czy zrobiłaś coś złego… - powtórzył po niej – Czy ty wiesz, co robisz? Jesteś tak głupia czy aż tak odważna?
- Nie rozumiem…
- Nie rozumiesz. Ile masz lat?
- Dziewiętnaście, panie.
- Dziewiętnaście… Dlaczego żebrałaś w mieście?
- Nie mam pieniędzy, jestem sama. Nie wiedziałam, że to coś złego…
- Nie wiedziałaś – powtórzył po niej kolejny raz, co zbiło ją nieco z tropu – Czy może czekałaś na okazję? Doskonale wiesz, jak zarobić łatwo i szybko. Czekałaś na kogoś, kto ulituje się nad tobą i zabierze do siebie, niby na służbę, ale ty chciałaś sięgnąć dalej. Udało ci się, trafiłaś na moją siostrę. Teraz jesteś tu, w komnacie szeryfa Nottingham. Czy o to ci chodziło? Odpowiedz – zakończył łagodnie, uśmiechając się lekko.
- Mój panie – odparła, wpatrując się w niego – Jeśli mogę ci służyć, to…
- Aleksandro – zbliżył się do niej – Jak chcesz mi służyć?
- W każdy możliwy sposób. Zrobię wszystko, czego zapragniesz.
- Wszystko?
Nachylił się nad jej twarzą i patrzył uparcie. Była naprawdę przepiękna, dawno nie widział ładniejszej kobiety. Kusiła wzrokiem, wyrazem twarzy, całą sobą. I była naprawdę pewna siebie, nawet pomimo jego przenikliwego wzroku. Inna już dawno kuliłaby się, przestraszona.
- Panie… - dotknęła jego ramienia, uśmiechając się zalotnie – Dla ciebie jestem w stanie zrobić wszystko.
- Chodź więc ze mną – pogładził ją po policzku – Coś ci pokażę.
Otworzył jej drzwi i pozwolił wyjść pierwszą. Była zadowolona, bo sądziła, że osiągnęła swój cel. Chciała owinąć sobie szeryfa wokół palca, chciała być jego ulubioną kochanką. Słyszała plotki o jego niedoszłym ślubie z lady Knighton i o gorącym romansie z niejaką Anastazją, słyszała też wielokrotnie, że szeryf cierpi po stracie swej kochanki i nie dopuszcza do siebie żadnej pocieszycielki, mimo, że ponoć chętnych byłoby wiele. Aleksandra bardzo chciała wspiąć się wysoko u jego boku i wyglądało na to, że udawało jej się to.
Gisborne tymczasem prowadził ją w stronę kuchni. Kiedy otworzył drzwi, szarpnął ją za ramię i pociągnął za sobą dość brutalnie. Aleksandra krzyknęła, przestraszona, a wszystkie dziewki zamarły.
- Czy wam jest tu źle!? – warknął, ściskając Rusinkę za ramię – Czy ktoś was krzywdzi? Odpowiadać!!!
Joan stała w kącie, obserwując spokojnie całą sytuację. Wiedziała, że Guy rozwiąże problem.
- Ogłuchłyście? To może tłumaczyć, dlaczego nie słuchacie Joan! – ryknął – Jeśli jeszcze raz usłyszę choć słowo o nieposłuszeństwie którejś z was, skończy się moja dobroć. Sprezentuję was moim żołnierzom do zabawy, zobaczymy wtedy, czy odzyskacie słuch, głupie gęsi!
- Wybacz nam, panie – odezwała się jedna z dziewcząt – Byłyśmy głupie i naiwne, to Aleksandra…
- Wiem! – pchnął Rusinkę z odrazą – Będę was uważnie obserwował. Wymagam szacunku i bezwzględnego posłuszeństwa dla Joan, czy to jasne!? A ty – wskazał palcem na Aleksandrę – Musisz ponieść konsekwencje. Nigdy więcej nie próbuj mnie nawet dotknąć. Żadna z was. Nie jesteście dla mnie dość dobre, a to, że poprzedni szeryf was tolerował, o niczym nie świadczy. Widocznie był mało wymagający w alkowie.
Joan uśmiechała się pod nosem, widząc, jak stary, dobry Guy powraca. Miała dość tego, który całe dnie siedział zamknięty w komnacie i był bierny. Tęskniła za nieco porywczym, surowym Gisbornem, którym był przed objęciem funkcji szeryfa.
- Bierz swoje rzeczy i wynoś się stąd, póki jeszcze mam ochotę puścić cię bez poważniejszych konsekwencji – syknął w kierunku Aleksandry – Nigdy więcej nie chcę cię widzieć w Nottingham, inaczej będę musiał przypomnieć sobie, jak to jest powiesić kogoś z przyjemnością. Uwierz, że potrafię.
Wyszedł z kuchni z hukiem. Dziewczęta rzuciły się w stronę Joan, by przeprosić ją i przysięgać jej posłuszeństwo. Aleksandra, dość już poniżona, wyniosła się z zamku prędzej, niż do niego trafiła. W życiu nikt jej tak nie upokorzył… Zwykle udawało jej się zostać w domach możnych panów na kilka dni i albo wkupić się w ich łaski, wejść do ich łoża i wyciągnąć od nich trochę złota, albo zwyczajnie okraść swych państwa i uciec. Gisborne jednak był zbyt inteligentny na takie zagrywki, a poza tym – szaleńczo zakochany i stęskniony za swoją Anastazją.
Postanowił pojechać do Locksley. Sprawdzić, czy w domostwie siostry wszystko w porządku. Było mu żal Alana, który ciężko pracował do późna, poświęcając się odnalezieniu Anastazji, a oprócz tego musiał przecież wykonywać swoje normalne obowiązki. Guy zdawał sobie sprawę, że za bardzo wykorzystuje przyjaciela, wysłał więc oboje w podróż, by odpoczęli i odetchnęli od Nottingham. Teraz sam chciał odpocząć od zamku i pomyślał, że przenocuje w Locksley. Dokończył pracę, którą przerwała mu Joan, i udał się w drogę. W pewnym momencie usłyszał szamotaninę w krzakach. Normalnie przejechałby obok tego obojętnie, ale usłyszał rozpaczliwy krzyk, błaganie o litość. Zeskoczył z konia i podbiegł w miejsce, skąd dochodziły odgłosy.
- Oddawaj złoto! – krzyczała zakapturzona postać o kobiecym głosie. Już gdzieś go słyszał…
- Błagam o litość! – płakała starsza, ubogo ubrana kobieta – Nie mam nic, nie rób mi krzywdy…
Guy zatrzymał się. Rozpoznał w napastniku… Aleksandrę!
- Głupia starucho! – krzyknęła, przystawiając jej nóż do szyi – Zaraz się przekonamy, czy naprawdę nic nie masz!!!
Uderzyła starszą kobietę i zaczęła przeszukiwać ją. Guy wściekł się; podszedł do nich szybkim krokiem.
- Puść ją! – wrzasnął – Mało ci jeszcze!?
Szarpnął Aleksandrę i odepchnął ją na bok. Spojrzała na niego przerażona. Jak to możliwe, że znalazł się tu właśnie w tej chwili!?
- Sir Guy… - szepnęła – Ja nic…
- Jesteś zwykłą złodziejką i morderczynią! – przydusił ją do ziemi – Jak śmiesz podnosić rękę na tę kobietę!
- Sir Guy, błagam o litość! – łkała – Ja jestem biedna, nie mam nic, potrzebuję pieniędzy…
- Nie mam litości dla takich, jak ty!
Jego oczy płonęły wściekłością. Aleksandra w życiu się tak nie bała, nie miała odwagi nawet próbować uciec, kiedy Guy zostawił ją i podszedł do starszej kobiety.
- Nic ci nie jest, pani? – zapytał, podnosząc ją z ziemi – Nie zrobiła ci krzywdy?
- Nie, panie, dziękuję za uratowanie życia. To ty jesteś…
- Gisborne – mruknął niechętnie – Proszę, pozwól sobie pomóc. Jadę do mojej posiadłości w Locksley, pozwól że ugoszczę cię tam i odpoczniesz.
- Chętnie…
Kobieta zmierzyła go wzrokiem. Więc to jest TEN Gisborne… Była zaskoczona. Spodziewałaby się ujrzeć podłego drania, mordercę, a ten człowiek… uratował ją. W dodatku oferował pomoc. Może to jakiś inny Gisborne…
- Wstawaj – warknął do Aleksandry – Wracamy do Nottingham.
Wziął sznur, który miał przy siodle, i związał ją. Pomógł starszej kobiecie wsiąść na swego konia i ruszyli w stronę miasta. Na szczęście byli niedaleko. Guy prowadził zapłakaną, związaną Rusinkę, a nieznajoma jechała na jego koniu. To wywołało poruszenie, gdy wkroczyli na dziedziniec.
- Szeryf wrócił – krzyknął jeden z żołnierzy.
- Jesteś szeryfem, panie? – zapytała kobieta, mierząc Guy’a z góry do dołu.
- Niestety – westchnął – Książę Jan obdarzył mnie zbyt dużym zaufaniem i łaską – dodał z przekąsem.
- Sir Guy – strażnik skłonił się nisko – Coś się stało?
- Ta wywłoka próbowała zabić tę kobietę. Wtrącić ją do lochu.
- Co dalej?
- Nie wiem – spojrzał na Aleksandrę z obrzydzeniem – Przygotujcie na jutro szubienicę.
- Panie!!! – Rusinka padła na ziemię z głośnym szlochem – Daruj!!!
- Zabierzcie ją sprzed moich oczu!
Strażnik posłusznie spełnił rozkaz. Guy poszedł do stajni po drugiego konia i udał się z nieznajomą do Locksley. Rozkazał służącej przygotować kąpiel i kolację dla gościa, a sam zajął się pielęgnacją koni. Relaksowało go to, mógł przez chwilę o niczym nie myśleć. Poza tym sam był zdziwiony swoją reakcją – tym, że zaprosił obcą kobietę do swojego domu, zaproponował jedzenie i nocleg. Co się z nim stało? Jak mógł się tak mocno zmienić w ciągu nieco ponad roku? Jak to możliwe, że Anastazja dokonała w nim tych zmian? I dlaczego nie mogła zobaczyć, czego dokonała?
- Gdzie jesteś, kochanie? – szeptał cicho, czesząc konia – Potrzebuję cię… Boże, wróć mi moją Anastazję! Zrobię wszystko, żeby do mnie wróciła. Chcę, by była szczęśliwa u mojego boku…
Oparł się o grzbiet zwierzęcia i nie powstrzymywał łez. Pękła w nim tama, która je powstrzymywała, czuł że musi wyrzucić z siebie wszystkie emocje. Przecież gdyby zachował się, jak trzeba, Anastazja od roku byłaby jego żoną. Pewnie teraz byłaby brzemienna, a może właśnie rodziłaby jego dziecko… Zamek wypełniony byłby śmiechem i radością. On śmiałby się beztrosko… Odkąd ją poznał, wiedział, że potrafi. Przy nikim nigdy nie śmiał się beztrosko, tylko przy niej. Dlaczego wszystko zniszczył…
- Panie – usłyszał za sobą głos – Wszystko dobrze?
Otarł twarz rękawem i odwrócił się. Starsza kobieta wpatrywała się w niego z troską.
- Nic nie jest dobrze – burknął – Nie potrafię żyć, nie krzywdząc ludzi.
- Mnie nie skrzywdziłeś.
- Czekam tylko na powrót króla. Niech już zetnie mi głowę i będzie po kłopocie.
- Jakże to?
- Nawet nie jestem wart, by żyć. Całe życie byłem złym człowiekiem, za namową samego diabła zgodziłem się dokonać zamachu na jego królewską mość, wydałem siostrę za potwora, który krzywdził ją latami, a rok temu sam skrzywdziłem jedyną osobę, która mnie kochała. Jestem podły i nic nie wart…
- Jednak był jakiś powód, dla którego książę Jan wyniósł cię na stanowisko szeryfa.
- Tak. Tylko dlatego, że całe życie ślepo słuchałem tego zarozumiałego buca – westchnął – Gdyby mógł, sam udusiłby własnego brata gołymi rękoma. Boże, nienawidzę go, tak jak nienawidziłem Vasey’a. Oni dwaj to najgorsze, co mogło mi się w życiu przytrafić, a jednak lgnąłem do nich jak ślepe, naiwne dziecko, stając się u ich boku potworem. A kiedy Anastazja…
Zawiesił głos. To było zbyt trudne. Nie wiedział w ogóle, dlaczego zwierzał się tej obcej kobiecie, ale słuchała go ze zrozumieniem. Nie widział potępienia w jej oczach.
- Mów dalej – zachęcała.
Guy usiadł na podłodze i oparł się o ścianę. Kobieta podeszła do niego i przycupnęła obok.
- Anastazja zmieniła wszystko – szepnął – Kochała mnie całym sercem. A ja pomiatałem nią i wykorzystywałem, chcąc ożenić się z inną. Kiedy chciała mnie uratować przed tą decyzją, wyrzuciłem ją. Od ponad roku nie mam pojęcia, gdzie jest. A kocham ją mocno, tak mocno, że mnie to boli. Sama widzisz, pani, że niszczę wszystko, co jest mi bliskie. Jedyne, co było w moim życiu dobre, przekreśliłem. Dziękuję tylko Bogu, że dał mi Anastazję na choć na tak krótko, by miała możliwość zmienić mnie. Udało jej się to, ale niestety nie widzi efektów swoich działań… Mogę tylko tak odpokutować za wszystko, być dobrym dla innych przez ten krótki czas, póki król nie wyda wyroku. A ten dzień nadchodzi wielkimi krokami.
- Jesteś bardzo dobrym człowiekiem, sir Guy – powiedziała kobieta – Nigdy nie wątp w siebie i miej nadzieję, że uzyskasz królewskie przebaczenie.
- Niby dlaczego? Nie zamierzam błagać go o litość, chcę dostać to, na co zasłużyłem!
- A co zrobisz, jeśli dzień po egzekucji Anastazja wróci? Jeśli też nie będzie mogła bez ciebie żyć i przybędzie do Nottingham, i jedyne, co zastanie, to twoje wiszące na dziedzińcu ciało? Pomyślałeś, co jej tym zrobisz?
- Ona nie wróci. Nikt nie wróciłby po takim upokorzeniu.
- Nie znasz kobiet. Są zdolne do największych głupstw dla mężczyzn swojego życia.
Guy spojrzał na nią, zdziwiony. Nie spodziewał się takich słów, a raczej upomnień i potępienia. Czy Anastazja naprawdę mogłaby wrócić do Nottingham i pokochać go od nowa…?
- Od roku nie robię nic, tylko jej szukam – powiedział, kręcąc z rezygnacją głową.
- Ona potrzebuje czasu. Uwierz mi. Przestań się załamywać i nie myśl o egzekucji. Król Ryszard nic ci nie zrobi.
- Skąd ta pewność?
- Drogie dziecko… Mój syn nigdy mi się nie sprzeciwia – uśmiechnęła się pokrzepiająco.
Guy zerwał się jak oparzony. Nie, to niemożliwe… Przecież ta kobieta w łachmanach…
- O Chryste! – krzyknął – Wasza wysokość…
- Mów mi Eleonora – puściła mu oczko.
- Wasza wysokość – Guy padł przed królową na kolana – Wybacz mi, z całego serca błagam…
- Gisborne, otrząśnij się, synu! – poklepała go po plecach – Idź, przygotuj wina i dobrego jedzenia, mamy całą noc na omówienie kwestii twojej znajomości z pewnym… zarozumiałym bucem.
- Wybacz, pani – Guy pochylił pokornie głowę – Nie chciałem obrazić twego syna…
- Dajże spokój! Mój syn to kanalia. Ale widzę, że zmądrzałeś. Słyszałam o tobie wiele złego, uwierz, chłopcze, to, co się o tobie mówi w kraju, to po prostu nie do wiary. A co ja widzę? Słodkiego, zagubionego, przystojnego młodzieńca. Anastazja musiała mieć naprawdę dar przekonywania, że z diabła uczyniła anioła. No, a teraz opanuj się, nie chcę by ktoś wiedział, że ja to ja.
- Ależ wasza wysokość, przecież muszę powiedzieć służbie…
- Ani się waż! – uniosła palec do góry – Nie po to ubierałam te śmierdzące szmaty, żeby mnie tytułowali! Zdajesz sobie sprawę, jaki byłby wstyd, gdyby lud wiedział, że to stare babsko to ich królowa? Kompletnie straciliby szacunek do monarchii! No już, nie mazgaj się tylko chodź, mój bohaterze. Uratowałeś mi życie – dodała już poważnie i łagodnie – A ja nie zapominam i nie zostawiam takich rzeczy bez odzewu.
Guy był zaszokowany, ale bardzo wdzięczny królowej. Była naprawdę wspaniałą kobietą, ciepłą, serdeczną, pełną zrozumienia i współczucia. Ponadto bardzo krytyczną w stosunku do swoich synów. Obu – i króla, i księcia, kochała, ale zdawała sobie sprawę z ich postępków. Słowo „kanalia” w kierunku młodszego z nich było najłagodniejszym określeniem, a „bezmyślny podróżnik” – żartobliwym określeniem starszego. Była jednak pewna, że Ryszard oszczędzi Gisborne’a. Już ona się o to postara…

***

Anastazja z czułością patrzyła na śpiącego Michaiła. Był identyczny, jak jego ojciec… Te same oczy, ten sam nos. Czarne włosy i te wąskie, zaciśnięte usta… I to słodkie znamię na szyi. Pamiętała, jak często całowała to miejsce pod uchem, jak Guy mruczał rozkosznie, czując jej miłość… Pamiętała też doskonale, jak wbijał w nią twardo wzrok, wiercąc spojrzeniem na wylot. Jak jego nos dotykał jej twarzy, a usta… Przeszedł ją dreszcz. Zbyt wyraźnie widziała oczyma wyobraźni to, co Gisborne robił swoimi spragnionymi wargami…
Nie czuła już palącej złości. Czuła żal i dotkliwą tęsknotę. Kiedy jej syn zasypiał, wspomnienia powracały. Mogli być tak szczęśliwi we troje… Dlaczego wybrał ją? Nie rozumiała tego. Ale coraz częściej myślała, że chciałaby choć z daleka pokazać kiedyś Michaiłowi, jak wygląda jego ojciec.


Aktualizacja 19/08/2015, następna część tutaj



9 komentarzy:

  1. Kate, przyznaję, że dziś naprawdę żal mi Guya. Jest zrozpaczony i zrezygnowany. Pierwszy raz od dawna nie ma ochoty trzasnąć go.:) Ale zgodzę się z Joan, że porywczy Guy nie może odejść.:) Myślę, że odpokutował już jak należy i skoro Anastazja tęskni za nim, to może jednak spotkaliby się? Czy mogę mieć taka nieśmiała sugestię? :)))
    Podoba mi się też pomysł z "wykorzystaniem" królowej-matki. Bardzo byłam ciekawa jak rozwiążesz kwestię powrotu króla. Choć znając Ciebie, to wcale nie musi być tak, jak zasugerowałaś w tekście.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz? Wiedziałam, że w końcu zmiękniesz! Guy zasługuje na przytulańca, a nie na trzaśnięcie :) A co z tego, że Anastazja tęskni - on tęsknił cały rok i jakoś wytrzymywał! Sugerować zawsze możesz, ale nie wiem, czy nie odczekam kolejnego roku... ;)
      "Powrót króla", kochana, to wiesz co to jest. Powrót króla do Ereboru, względnie - do Gondoru. Tu mamy powrót niespełnionego wycieczkowicza. Dostanie od matki reprymendę, że wyjechał i nie powiedział, gdzie i na jak długo, to zrobi się malutki i tyle :)

      Usuń
    2. Tylko jemu tęsknota dobrze zrobiła i zasłużył na nią jak mało kto, a Anastazja nie!:)
      A na reprymendę wobec wycieczkowicza, któremu biuro podróży splajtowało, poczekam. I uwierzę, jak zobaczę.:) Ale zgadzam się, że "powrót króla", nie dotyczy tego akurat osobnika.:))

      Usuń
  2. Dziewczyny, wstyd się przyznać ale nie oglądałam jeszcze Robin Hood'a ;) Czy wątek królowej pojawia się w serialu? Bardzo mi się on podoba ;D Imię królowej też wspaniałe, takie godne ^^ Moemi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Królowa na chwilkę pojawia się w jednym odcinku, ale zdecydowanie inaczej przebiega. Co nie znaczy, że ja nie mogę go przeinaczyć na moją wizję :) Nie przejmuj się, że nie oglądałaś Robin Hooda - grunt, że wiesz o co chodzi z Guy'em. Reszta naprawdę nie jest Ci potrzebna :)

      Usuń
    2. E tam wstyd, wstydem to jest oglądanie tego serialiku :P
      Ta królowa jest strasznie żenującą postacią w i tak żenującej produkcji ;)

      Usuń
    3. Wstydem to jest napisanie i publikowanie tak nędznego i żenującego fanfika. Serial to przy tym arcydzieło. P.

      Usuń
    4. A hejtem jest wypisywanie takiego komentarza

      Usuń
  3. Rany, Guy, weź się chłopie w garść i przestań się mazać jak baba.

    OdpowiedzUsuń