Richard Armitage jako sir Guy w serialu BBC "Robin Hood". Screen Kate. |
Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści na Wattpad. Prace Kate znajdziecie tutaj. Opowieść, "Czarny anioł" zainspirowana jest postacią Sir Guy'a Gisborne granego przez Richarda Armitage'a w serialu BBC " Robin Hood" i nie ma na celu naruszenia praw autorskich.
***
Poprzednia, dwudziesta trzecia część tutaj.
-
Pozwól mi wytłumaczyć, Wasilij!
Guy
nerwowo próbował dogonić kupca, który opędzał się od niego jak od natrętnej
muchy. W ogóle nie chciał go słuchać! Naprawdę nie widział, jak mocno zależy mu
na tej rozmowie? Przecież inaczej nie przyszedłby do ich obozowiska!
-
Proszę, zatrzymaj się – krzyknął w końcu – Dlaczego nie chcesz porozmawiać?
- Ja
mam z tobą rozmawiać? Zniszczyłeś moją rodzinę! Ukradłeś mi dziecko! A kiedy
uwierzyłem, że dajesz jej szczęście, ty wyrzuciłeś ją! Moją jedyną córkę! Jaką
mam pewność, że nie zamordowałeś jej?!
- Na
Boga, Wasilij! – Guy szarpnął go za ramię – Kocham twoją córkę! Jak możesz
myśleć, że…
-
Kochasz? Kochasz ją, Gisborne!? Kochałeś ją, kiedy czekałeś na Marian w
kaplicy? Kiedy moje dziecko cierpiało, będąc wygnane?
- Ja
nie wiedziałem…
-
Zamknij się! – kupiec był wściekły; szczytem arogancji było to, że Guy w ogóle
do niego przyszedł. Jak śmiał po tym wszystkim pokazywać mu się na oczy!
-
Opamiętaj się… Posłuchaj, w pojedynkę niewiele zdziałamy. Może razem coś
wymyślimy…
-
Nie będę paktował z diabłem! Wykorzystałeś moje dziecko, rozkochałeś ją w
sobie, raniłeś ją notorycznie, a teraz chcesz…
-
Kocham ją! Nigdy w życiu tak mocno nikogo… Zrozum, że nigdy tak nie cierpiałem.
To jest moja najgorsza pokuta za wszystko. Straciłem ją, a bez niej jestem nic
nie wart! Wasilij, proszę, spróbuj mi wybaczyć, albo chociaż zgódź się mi
pomóc. Porozmawiaj ze mną…
-
Posłuchaj mnie, bo nie powtórzę. Nawet, jeśli odnajdę Nastenkę, zabronię jej
patrzeć na ciebie! Zabiorę ją na koniec świata, z dala od tego piekła!
- W
ogóle nie będę pytał cię o zdanie! – zdenerwował się Gisborne – Anastazja od
dawna nie należy do ciebie. Jest MOJA! Jeśli będzie trzeba, to ja wyjadę z nią
daleko, zamknę ją w wieży, żeby nikt nie miał do niej dostępu, tylko ja. Jest
moja, rozumiesz to?
-
Moja córka to nie jest przedmiot!
-
Twoja córka jest moją kochanką, moją przyszłą żoną. Nie oddam jej nawet tobie,
skoro tak stawiasz sprawę. Zastanów się, czy tego chcesz, czy chcesz stracić
dziecko przez swój głupi upór.
-
Jesteś potworem…
-
Nie, Wasilij – odparł spokojniej Guy – Cierpię nie mniej niż ty. A nawet
bardziej, bo to mnie nękają wyrzuty sumienia, że to właśnie przeze mnie Nastya
odeszła.
-
Nie odeszła, wyrzuciłeś ją!
-
Tak, wyrzuciłem! I spłonę za to w piekle, jeśli jej nie odnajdę! Twoja córka
włożyła całe serce w to, żeby mnie odmienić i zrobić ze mnie człowieka, którym
teraz jestem. Dlaczego odtrącasz mnie, kiedy potrzebuję ciebie i twojej pomocy?
Anastazja tego by właśnie chciała.
-
Pozwól, że od teraz to ja będę decydował za moją córkę. Jak widzisz, jej
życiowe decyzje były potwornymi błędami. Nigdy więcej.
Wasilij
zostawił zrozpaczonego Guy’a na środku polany. Kiedyś to było nie do
pomyślenia; przypomniałby kupcowi o swym stanowisku, zagroził, a pewnie nawet
pojmał. Ba! Dawny Guy ściąłby niepokornego rozmówcę bez mrugnięcia powieką.
Teraz usiadł pod drzewem i załamał się. Skoro nawet Wasilij nie chciał
współpracować z nim, by odnaleźć Anastazję, to czy była jeszcze jakaś nadzieja?
***
SZEŚĆ MIESIĘCY
PÓŹNIEJ…
***
Kolejne
pół roku minęło, ciągnąc się niemiłosiernie. Dla Guy’a był to koszmar, cały
czas miał wyrzuty sumienia, że zranił ukochaną i nawet nie wie, gdzie się teraz
podziewa – mimo, że Alan wkładał wszystkie siły w odnalezienie jej. Nie widział
jej już ponad rok. Nie miał pojęcia, że ma syna, który w tej chwili miał już 9
miesięcy. Nie miał pojęcia, jak wygląda jego dziecko, jak wygląda jego
ukochana, jak wygląda jej życie, co robi… O niczym nie miał pojęcia. Tęsknił
tylko i modlił się do Boga, jak tylko potrafił, żeby wrócił mu ukochaną. Nigdy
nie robił tego, ale stracił w końcu nadzieję. Wiedział, że jeśli przez rok nie
odnalazł Anastazji, tylko Bóg może mu pomóc.
Był
naprawdę dobrym szeryfem, a przede wszystkim – stał się dobrym człowiekiem. Nie
lubił tego okazywać, starał się być oschły i surowy, ale sprawiedliwości i
uczciwości, które wpoiła mu Anastazja, nie mógł ukryć. Nadal wzbudzał strach i
respekt, kiedy snuł się ponury po mieście i po zamku, ale nikt tak naprawdę nie
wiedział, co w nim siedzi. Ludzie nie mieli pojęcia, co było w jego sercu i
głowie. Gdyby tylko wiedzieli… Może spojrzeliby na niego inaczej. Ale nie
zależało mu na tym. Jedynym jego celem było odnalezienie Anastazji. Ale co mógł
poradzić, kiedy od roku nie potrafił tego zrobić? Na domiar złego zaczynano
szeptać o domniemanym powrocie króla. Guy doskonale wiedział, co to dla niego
oznacza: śmierć za dawny zamach na monarchę. Nie obchodziło go to wcale, był
przeświadczony, że to najlepsze, co może go czekać. Jedyne, czego pragnął przed
nieuniknionym wyrokiem, to spojrzeć Anastazji w oczy i po raz pierwszy i
ostatni powiedzieć jej, jak bardzo ją kocha… Dlatego tak ważne było dla niego
odnalezienie jej.
Tego
dnia nie mógł usiedzieć na miejscu. Wszystko go denerwowało, a najbardziej
marudzenie Joan, która przyszła wyżalić mu się na lenistwo służby, nad którą
nie mogła zapanować.
-
Poradzisz sobie, Joan – machnął ręką – Nie zawracaj mi głowy.
-
Panie, pojawiła się jedna, która podburza po cichu resztę. Od kilku dni w ogóle
mnie nie słuchają!
-
Kto przyprowadził ją do zamku?
-
Lady Isabella ulitowała się nad żebraczką i poprosiła, żebym przyjęła ją do
służby.
-
Dlaczego Isabella wtrąca się do spraw zamku!? – zirytował się.
-
Panie, ośmielę się przypomnieć, że sam pozwoliłeś jej na to. Rok temu
powiedziałeś, że nie masz do tego głowy, że twoja siostra ma pomóc ci…
-
Dobrze, dobrze, pamiętam – przerwał jej – Co z tobą, Joan? Tyle lat dawałaś
radę, a teraz jedna dziewka wywróciła wszystko do góry nogami?
-
Wybacz, panie – pochyliła głowę – Nie wiem, co się dzieje, ale nie mogę nad
nimi zapanować.
-
Dlaczego nie poprosiłaś o pomoc Isabellę?
-
Przecież wyjechała z sir Alanem w podróż…
-
Zapomniałem. Dobrze, co to za awanturnicza dziewka, która spędza ci sen z
powiek?
- Ma
na imię Aleksandra, pochodzi z Rusi.
-
Anastazja? – Guy poderwał się – Co ty mówisz?
-
Aleksandra, panie – powtórzyła – Nie Anastazja.
-
Jesteś pewna?
-
Panie, poznałabym Nastyę!
-
Przyprowadź mi tę dziewkę.
-
Panie…
-
Już!!!
Był rozdrażniony.
Nie przestawał myśleć o Anastazji, wszystko przypominało mu o niej, miał
wrażenie jakby wszyscy stale o niej mówili… Bywały dni, że był na nią po prostu
wściekły, obwiniał ją że nie ma jej obok, że zniknęła, uciekła… Że nie wróciła
do niego. Ale jak miała wrócić, skoro była przeświadczona, iż Guy ożenił się.
Zniszczył wszystko, a teraz musiał pokutować – a nigdy nie pomyślałby, że taka
kara będzie dla niego najdotkliwsza, brak ukochanej u boku. To bolało bardziej,
niż lata upokorzeń u boku dawnego szeryfa. Ale teraz… teraz to on był szeryfem.
Chociaż na chwilę. Do czasu, aż wróci król i zetnie mu głowę. Do tego jednak
czasu musiał pokutować i starać się zadośćuczynić ludziom całe zło, jakie im
wyrządził przez lata.
Usłyszał
pukanie. Przewrócił oczami; naprawdę musiał zajmować się sprawami służby? Joan
ostatnio była mniej efektywna, musiał z nią poważnie porozmawiać. Tymczasem
otworzył drzwi i ujrzał młodą, śliczną dziewkę. Patrzyła na niego swoimi
dużymi, niebieskimi oczami, gdy dygnęła grzecznie. Zlustrował ją z góry do
dołu; była naprawdę piękna. Miała długie, złociste włosy, takie same jak
Anastazja… Już wyciągał dłoń, by ich dotknąć, ale… Boże, przecież nie mógł! To
nie była ona! Trzasnął drzwiami i okrążył Rusinkę dwukrotnie. Patrzyła na niego
bezczelnie. Jak śmiała? Powinna stać tu ze spuszczoną głową! Tylko Anastazja
miała prawo, by zachowywać się w jego obecności swobodnie. Reszta służby
musiała znać swoje miejsce.
-
Czy zrobiłam coś złego, panie? – zapytała pewnym głosem.
-
Czy zrobiłaś coś złego… - powtórzył po niej – Czy ty wiesz, co robisz? Jesteś
tak głupia czy aż tak odważna?
-
Nie rozumiem…
-
Nie rozumiesz. Ile masz lat?
-
Dziewiętnaście, panie.
-
Dziewiętnaście… Dlaczego żebrałaś w mieście?
-
Nie mam pieniędzy, jestem sama. Nie wiedziałam, że to coś złego…
-
Nie wiedziałaś – powtórzył po niej kolejny raz, co zbiło ją nieco z tropu – Czy
może czekałaś na okazję? Doskonale wiesz, jak zarobić łatwo i szybko. Czekałaś
na kogoś, kto ulituje się nad tobą i zabierze do siebie, niby na służbę, ale ty
chciałaś sięgnąć dalej. Udało ci się, trafiłaś na moją siostrę. Teraz jesteś
tu, w komnacie szeryfa Nottingham. Czy o to ci chodziło? Odpowiedz – zakończył
łagodnie, uśmiechając się lekko.
-
Mój panie – odparła, wpatrując się w niego – Jeśli mogę ci służyć, to…
-
Aleksandro – zbliżył się do niej – Jak chcesz mi służyć?
- W
każdy możliwy sposób. Zrobię wszystko, czego zapragniesz.
-
Wszystko?
Nachylił
się nad jej twarzą i patrzył uparcie. Była naprawdę przepiękna, dawno nie
widział ładniejszej kobiety. Kusiła wzrokiem, wyrazem twarzy, całą sobą. I była
naprawdę pewna siebie, nawet pomimo jego przenikliwego wzroku. Inna już dawno
kuliłaby się, przestraszona.
-
Panie… - dotknęła jego ramienia, uśmiechając się zalotnie – Dla ciebie jestem w
stanie zrobić wszystko.
-
Chodź więc ze mną – pogładził ją po policzku – Coś ci pokażę.
Otworzył
jej drzwi i pozwolił wyjść pierwszą. Była zadowolona, bo sądziła, że osiągnęła
swój cel. Chciała owinąć sobie szeryfa wokół palca, chciała być jego ulubioną
kochanką. Słyszała plotki o jego niedoszłym ślubie z lady Knighton i o gorącym
romansie z niejaką Anastazją, słyszała też wielokrotnie, że szeryf cierpi po
stracie swej kochanki i nie dopuszcza do siebie żadnej pocieszycielki, mimo, że
ponoć chętnych byłoby wiele. Aleksandra bardzo chciała wspiąć się wysoko u jego
boku i wyglądało na to, że udawało jej się to.
Gisborne
tymczasem prowadził ją w stronę kuchni. Kiedy otworzył drzwi, szarpnął ją za
ramię i pociągnął za sobą dość brutalnie. Aleksandra krzyknęła, przestraszona,
a wszystkie dziewki zamarły.
-
Czy wam jest tu źle!? – warknął, ściskając Rusinkę za ramię – Czy ktoś was
krzywdzi? Odpowiadać!!!
Joan
stała w kącie, obserwując spokojnie całą sytuację. Wiedziała, że Guy rozwiąże
problem.
-
Ogłuchłyście? To może tłumaczyć, dlaczego nie słuchacie Joan! – ryknął – Jeśli
jeszcze raz usłyszę choć słowo o nieposłuszeństwie którejś z was, skończy się
moja dobroć. Sprezentuję was moim żołnierzom do zabawy, zobaczymy wtedy, czy
odzyskacie słuch, głupie gęsi!
-
Wybacz nam, panie – odezwała się jedna z dziewcząt – Byłyśmy głupie i naiwne,
to Aleksandra…
-
Wiem! – pchnął Rusinkę z odrazą – Będę was uważnie obserwował. Wymagam szacunku
i bezwzględnego posłuszeństwa dla Joan, czy to jasne!? A ty – wskazał palcem na
Aleksandrę – Musisz ponieść konsekwencje. Nigdy więcej nie próbuj mnie nawet
dotknąć. Żadna z was. Nie jesteście dla mnie dość dobre, a to, że poprzedni
szeryf was tolerował, o niczym nie świadczy. Widocznie był mało wymagający w
alkowie.
Joan
uśmiechała się pod nosem, widząc, jak stary, dobry Guy powraca. Miała dość
tego, który całe dnie siedział zamknięty w komnacie i był bierny. Tęskniła za
nieco porywczym, surowym Gisbornem, którym był przed objęciem funkcji szeryfa.
-
Bierz swoje rzeczy i wynoś się stąd, póki jeszcze mam ochotę puścić cię bez
poważniejszych konsekwencji – syknął w kierunku Aleksandry – Nigdy więcej nie
chcę cię widzieć w Nottingham, inaczej będę musiał przypomnieć sobie, jak to
jest powiesić kogoś z przyjemnością. Uwierz, że potrafię.
Wyszedł
z kuchni z hukiem. Dziewczęta rzuciły się w stronę Joan, by przeprosić ją i
przysięgać jej posłuszeństwo. Aleksandra, dość już poniżona, wyniosła się z
zamku prędzej, niż do niego trafiła. W życiu nikt jej tak nie upokorzył… Zwykle
udawało jej się zostać w domach możnych panów na kilka dni i albo wkupić się w
ich łaski, wejść do ich łoża i wyciągnąć od nich trochę złota, albo zwyczajnie
okraść swych państwa i uciec. Gisborne jednak był zbyt inteligentny na takie
zagrywki, a poza tym – szaleńczo zakochany i stęskniony za swoją Anastazją.
Postanowił
pojechać do Locksley. Sprawdzić, czy w domostwie siostry wszystko w porządku.
Było mu żal Alana, który ciężko pracował do późna, poświęcając się odnalezieniu
Anastazji, a oprócz tego musiał przecież wykonywać swoje normalne obowiązki.
Guy zdawał sobie sprawę, że za bardzo wykorzystuje przyjaciela, wysłał więc
oboje w podróż, by odpoczęli i odetchnęli od Nottingham. Teraz sam chciał
odpocząć od zamku i pomyślał, że przenocuje w Locksley. Dokończył pracę, którą
przerwała mu Joan, i udał się w drogę. W pewnym momencie usłyszał szamotaninę w
krzakach. Normalnie przejechałby obok tego obojętnie, ale usłyszał rozpaczliwy
krzyk, błaganie o litość. Zeskoczył z konia i podbiegł w miejsce, skąd
dochodziły odgłosy.
- Oddawaj
złoto! – krzyczała zakapturzona postać o kobiecym głosie. Już gdzieś go
słyszał…
-
Błagam o litość! – płakała starsza, ubogo ubrana kobieta – Nie mam nic, nie rób
mi krzywdy…
Guy
zatrzymał się. Rozpoznał w napastniku… Aleksandrę!
-
Głupia starucho! – krzyknęła, przystawiając jej nóż do szyi – Zaraz się
przekonamy, czy naprawdę nic nie masz!!!
Uderzyła
starszą kobietę i zaczęła przeszukiwać ją. Guy wściekł się; podszedł do nich
szybkim krokiem.
-
Puść ją! – wrzasnął – Mało ci jeszcze!?
Szarpnął
Aleksandrę i odepchnął ją na bok. Spojrzała na niego przerażona. Jak to
możliwe, że znalazł się tu właśnie w tej chwili!?
-
Sir Guy… - szepnęła – Ja nic…
-
Jesteś zwykłą złodziejką i morderczynią! – przydusił ją do ziemi – Jak śmiesz
podnosić rękę na tę kobietę!
-
Sir Guy, błagam o litość! – łkała – Ja jestem biedna, nie mam nic, potrzebuję
pieniędzy…
-
Nie mam litości dla takich, jak ty!
Jego
oczy płonęły wściekłością. Aleksandra w życiu się tak nie bała, nie miała
odwagi nawet próbować uciec, kiedy Guy zostawił ją i podszedł do starszej
kobiety.
-
Nic ci nie jest, pani? – zapytał, podnosząc ją z ziemi – Nie zrobiła ci
krzywdy?
-
Nie, panie, dziękuję za uratowanie życia. To ty jesteś…
-
Gisborne – mruknął niechętnie – Proszę, pozwól sobie pomóc. Jadę do mojej posiadłości
w Locksley, pozwól że ugoszczę cię tam i odpoczniesz.
-
Chętnie…
Kobieta
zmierzyła go wzrokiem. Więc to jest TEN Gisborne… Była zaskoczona.
Spodziewałaby się ujrzeć podłego drania, mordercę, a ten człowiek… uratował ją.
W dodatku oferował pomoc. Może to jakiś inny Gisborne…
- Wstawaj
– warknął do Aleksandry – Wracamy do Nottingham.
Wziął
sznur, który miał przy siodle, i związał ją. Pomógł starszej kobiecie wsiąść na
swego konia i ruszyli w stronę miasta. Na szczęście byli niedaleko. Guy
prowadził zapłakaną, związaną Rusinkę, a nieznajoma jechała na jego koniu. To
wywołało poruszenie, gdy wkroczyli na dziedziniec.
-
Szeryf wrócił – krzyknął jeden z żołnierzy.
-
Jesteś szeryfem, panie? – zapytała kobieta, mierząc Guy’a z góry do dołu.
-
Niestety – westchnął – Książę Jan obdarzył mnie zbyt dużym zaufaniem i łaską –
dodał z przekąsem.
-
Sir Guy – strażnik skłonił się nisko – Coś się stało?
- Ta
wywłoka próbowała zabić tę kobietę. Wtrącić ją do lochu.
- Co
dalej?
-
Nie wiem – spojrzał na Aleksandrę z obrzydzeniem – Przygotujcie na jutro
szubienicę.
-
Panie!!! – Rusinka padła na ziemię z głośnym szlochem – Daruj!!!
-
Zabierzcie ją sprzed moich oczu!
Strażnik
posłusznie spełnił rozkaz. Guy poszedł do stajni po drugiego konia i udał się z
nieznajomą do Locksley. Rozkazał służącej przygotować kąpiel i kolację dla
gościa, a sam zajął się pielęgnacją koni. Relaksowało go to, mógł przez chwilę
o niczym nie myśleć. Poza tym sam był zdziwiony swoją reakcją – tym, że
zaprosił obcą kobietę do swojego domu, zaproponował jedzenie i nocleg. Co się z
nim stało? Jak mógł się tak mocno zmienić w ciągu nieco ponad roku? Jak to
możliwe, że Anastazja dokonała w nim tych zmian? I dlaczego nie mogła zobaczyć,
czego dokonała?
-
Gdzie jesteś, kochanie? – szeptał cicho, czesząc konia – Potrzebuję cię… Boże,
wróć mi moją Anastazję! Zrobię wszystko, żeby do mnie wróciła. Chcę, by była
szczęśliwa u mojego boku…
Oparł
się o grzbiet zwierzęcia i nie powstrzymywał łez. Pękła w nim tama, która je
powstrzymywała, czuł że musi wyrzucić z siebie wszystkie emocje. Przecież gdyby
zachował się, jak trzeba, Anastazja od roku byłaby jego żoną. Pewnie teraz
byłaby brzemienna, a może właśnie rodziłaby jego dziecko… Zamek wypełniony
byłby śmiechem i radością. On śmiałby się beztrosko… Odkąd ją poznał, wiedział,
że potrafi. Przy nikim nigdy nie śmiał się beztrosko, tylko przy niej. Dlaczego
wszystko zniszczył…
-
Panie – usłyszał za sobą głos – Wszystko dobrze?
Otarł
twarz rękawem i odwrócił się. Starsza kobieta wpatrywała się w niego z troską.
- Nic
nie jest dobrze – burknął – Nie potrafię żyć, nie krzywdząc ludzi.
-
Mnie nie skrzywdziłeś.
-
Czekam tylko na powrót króla. Niech już zetnie mi głowę i będzie po kłopocie.
-
Jakże to?
-
Nawet nie jestem wart, by żyć. Całe życie byłem złym człowiekiem, za namową
samego diabła zgodziłem się dokonać zamachu na jego królewską mość, wydałem
siostrę za potwora, który krzywdził ją latami, a rok temu sam skrzywdziłem
jedyną osobę, która mnie kochała. Jestem podły i nic nie wart…
-
Jednak był jakiś powód, dla którego książę Jan wyniósł cię na stanowisko
szeryfa.
-
Tak. Tylko dlatego, że całe życie ślepo słuchałem tego zarozumiałego buca –
westchnął – Gdyby mógł, sam udusiłby własnego brata gołymi rękoma. Boże,
nienawidzę go, tak jak nienawidziłem Vasey’a. Oni dwaj to najgorsze, co mogło
mi się w życiu przytrafić, a jednak lgnąłem do nich jak ślepe, naiwne dziecko,
stając się u ich boku potworem. A kiedy Anastazja…
Zawiesił
głos. To było zbyt trudne. Nie wiedział w ogóle, dlaczego zwierzał się tej
obcej kobiecie, ale słuchała go ze zrozumieniem. Nie widział potępienia w jej
oczach.
-
Mów dalej – zachęcała.
Guy
usiadł na podłodze i oparł się o ścianę. Kobieta podeszła do niego i
przycupnęła obok.
-
Anastazja zmieniła wszystko – szepnął – Kochała mnie całym sercem. A ja
pomiatałem nią i wykorzystywałem, chcąc ożenić się z inną. Kiedy chciała mnie
uratować przed tą decyzją, wyrzuciłem ją. Od ponad roku nie mam pojęcia, gdzie
jest. A kocham ją mocno, tak mocno, że mnie to boli. Sama widzisz, pani, że
niszczę wszystko, co jest mi bliskie. Jedyne, co było w moim życiu dobre,
przekreśliłem. Dziękuję tylko Bogu, że dał mi Anastazję na choć na tak krótko,
by miała możliwość zmienić mnie. Udało jej się to, ale niestety nie widzi
efektów swoich działań… Mogę tylko tak odpokutować za wszystko, być dobrym dla
innych przez ten krótki czas, póki król nie wyda wyroku. A ten dzień nadchodzi
wielkimi krokami.
-
Jesteś bardzo dobrym człowiekiem, sir Guy – powiedziała kobieta – Nigdy nie
wątp w siebie i miej nadzieję, że uzyskasz królewskie przebaczenie.
-
Niby dlaczego? Nie zamierzam błagać go o litość, chcę dostać to, na co
zasłużyłem!
- A
co zrobisz, jeśli dzień po egzekucji Anastazja wróci? Jeśli też nie będzie
mogła bez ciebie żyć i przybędzie do Nottingham, i jedyne, co zastanie, to twoje
wiszące na dziedzińcu ciało? Pomyślałeś, co jej tym zrobisz?
-
Ona nie wróci. Nikt nie wróciłby po takim upokorzeniu.
-
Nie znasz kobiet. Są zdolne do największych głupstw dla mężczyzn swojego życia.
Guy spojrzał na nią, zdziwiony. Nie spodziewał się takich słów, a raczej upomnień i
potępienia. Czy Anastazja naprawdę mogłaby wrócić do Nottingham i pokochać go
od nowa…?
- Od
roku nie robię nic, tylko jej szukam – powiedział, kręcąc z rezygnacją głową.
-
Ona potrzebuje czasu. Uwierz mi. Przestań się załamywać i nie myśl o egzekucji.
Król Ryszard nic ci nie zrobi.
-
Skąd ta pewność?
-
Drogie dziecko… Mój syn nigdy mi się nie sprzeciwia – uśmiechnęła się
pokrzepiająco.
Guy
zerwał się jak oparzony. Nie, to niemożliwe… Przecież ta kobieta w łachmanach…
- O Chryste!
– krzyknął – Wasza wysokość…
-
Mów mi Eleonora – puściła mu oczko.
-
Wasza wysokość – Guy padł przed królową na kolana – Wybacz mi, z całego serca
błagam…
-
Gisborne, otrząśnij się, synu! – poklepała go po plecach – Idź, przygotuj wina
i dobrego jedzenia, mamy całą noc na omówienie kwestii twojej znajomości z
pewnym… zarozumiałym bucem.
-
Wybacz, pani – Guy pochylił pokornie głowę – Nie chciałem obrazić twego syna…
-
Dajże spokój! Mój syn to kanalia. Ale widzę, że zmądrzałeś. Słyszałam o tobie
wiele złego, uwierz, chłopcze, to, co się o tobie mówi w kraju, to po prostu
nie do wiary. A co ja widzę? Słodkiego, zagubionego, przystojnego młodzieńca.
Anastazja musiała mieć naprawdę dar przekonywania, że z diabła uczyniła anioła.
No, a teraz opanuj się, nie chcę by ktoś wiedział, że ja to ja.
-
Ależ wasza wysokość, przecież muszę powiedzieć służbie…
-
Ani się waż! – uniosła palec do góry – Nie po to ubierałam te śmierdzące
szmaty, żeby mnie tytułowali! Zdajesz sobie sprawę, jaki byłby wstyd, gdyby lud
wiedział, że to stare babsko to ich królowa? Kompletnie straciliby szacunek do
monarchii! No już, nie mazgaj się tylko chodź, mój bohaterze. Uratowałeś mi
życie – dodała już poważnie i łagodnie – A ja nie zapominam i nie zostawiam
takich rzeczy bez odzewu.
Guy
był zaszokowany, ale bardzo wdzięczny królowej. Była naprawdę wspaniałą
kobietą, ciepłą, serdeczną, pełną zrozumienia i współczucia. Ponadto bardzo
krytyczną w stosunku do swoich synów. Obu – i króla, i księcia, kochała, ale
zdawała sobie sprawę z ich postępków. Słowo „kanalia” w kierunku młodszego z
nich było najłagodniejszym określeniem, a „bezmyślny podróżnik” – żartobliwym
określeniem starszego. Była jednak pewna, że Ryszard oszczędzi Gisborne’a. Już
ona się o to postara…
***
Anastazja
z czułością patrzyła na śpiącego Michaiła. Był identyczny, jak jego ojciec… Te
same oczy, ten sam nos. Czarne włosy i te wąskie, zaciśnięte usta… I to słodkie
znamię na szyi. Pamiętała, jak często całowała to miejsce pod uchem, jak Guy
mruczał rozkosznie, czując jej miłość… Pamiętała też doskonale, jak wbijał w
nią twardo wzrok, wiercąc spojrzeniem na wylot. Jak jego nos dotykał jej
twarzy, a usta… Przeszedł ją dreszcz. Zbyt wyraźnie widziała oczyma wyobraźni
to, co Gisborne robił swoimi spragnionymi wargami…
Nie
czuła już palącej złości. Czuła żal i dotkliwą tęsknotę. Kiedy jej syn
zasypiał, wspomnienia powracały. Mogli być tak szczęśliwi we troje… Dlaczego
wybrał ją? Nie rozumiała tego. Ale coraz częściej myślała, że chciałaby choć z
daleka pokazać kiedyś Michaiłowi, jak wygląda jego ojciec.
Aktualizacja 19/08/2015, następna część tutaj.
Aktualizacja 19/08/2015, następna część tutaj.
Kate, przyznaję, że dziś naprawdę żal mi Guya. Jest zrozpaczony i zrezygnowany. Pierwszy raz od dawna nie ma ochoty trzasnąć go.:) Ale zgodzę się z Joan, że porywczy Guy nie może odejść.:) Myślę, że odpokutował już jak należy i skoro Anastazja tęskni za nim, to może jednak spotkaliby się? Czy mogę mieć taka nieśmiała sugestię? :)))
OdpowiedzUsuńPodoba mi się też pomysł z "wykorzystaniem" królowej-matki. Bardzo byłam ciekawa jak rozwiążesz kwestię powrotu króla. Choć znając Ciebie, to wcale nie musi być tak, jak zasugerowałaś w tekście.:)
A widzisz? Wiedziałam, że w końcu zmiękniesz! Guy zasługuje na przytulańca, a nie na trzaśnięcie :) A co z tego, że Anastazja tęskni - on tęsknił cały rok i jakoś wytrzymywał! Sugerować zawsze możesz, ale nie wiem, czy nie odczekam kolejnego roku... ;)
Usuń"Powrót króla", kochana, to wiesz co to jest. Powrót króla do Ereboru, względnie - do Gondoru. Tu mamy powrót niespełnionego wycieczkowicza. Dostanie od matki reprymendę, że wyjechał i nie powiedział, gdzie i na jak długo, to zrobi się malutki i tyle :)
Tylko jemu tęsknota dobrze zrobiła i zasłużył na nią jak mało kto, a Anastazja nie!:)
UsuńA na reprymendę wobec wycieczkowicza, któremu biuro podróży splajtowało, poczekam. I uwierzę, jak zobaczę.:) Ale zgadzam się, że "powrót króla", nie dotyczy tego akurat osobnika.:))
Dziewczyny, wstyd się przyznać ale nie oglądałam jeszcze Robin Hood'a ;) Czy wątek królowej pojawia się w serialu? Bardzo mi się on podoba ;D Imię królowej też wspaniałe, takie godne ^^ Moemi
OdpowiedzUsuńKrólowa na chwilkę pojawia się w jednym odcinku, ale zdecydowanie inaczej przebiega. Co nie znaczy, że ja nie mogę go przeinaczyć na moją wizję :) Nie przejmuj się, że nie oglądałaś Robin Hooda - grunt, że wiesz o co chodzi z Guy'em. Reszta naprawdę nie jest Ci potrzebna :)
UsuńE tam wstyd, wstydem to jest oglądanie tego serialiku :P
UsuńTa królowa jest strasznie żenującą postacią w i tak żenującej produkcji ;)
Wstydem to jest napisanie i publikowanie tak nędznego i żenującego fanfika. Serial to przy tym arcydzieło. P.
UsuńA hejtem jest wypisywanie takiego komentarza
UsuńRany, Guy, weź się chłopie w garść i przestań się mazać jak baba.
OdpowiedzUsuń