Richard Armitage jako sir Guy w serialu BBC "Robin Hood". Screem Kate. |
Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści na Wattpad. Prace Kate znajdziecietutaj. Opowieść, "Czarny anioł" zainspirowana jest postacią Sir Guy'a Gisborne granego przez Richarda Armitage'a w serialu BBC " Robin Hood" i nie ma na celu naruszenia praw autorskich.
***
Poprzednia, dwudziesta piąta część tutaj.
Z
łatwością udało jej się umknąć przed żołnierzami Gisborne’a. Nigdy nie byli
zbyt bystrzy i szybcy, wystarczyła chwila, by ich zgubić. Biegła teraz przed
siebie, błagając w duchu, by Guy nie dogonił jej. Nie teraz, nie tego dnia… Nie
była gotowa. Zbyt dużym szokiem było już ujrzenie go teraz. Gdyby zobaczyła go
tylko z daleka, wszystko byłoby dobrze. Ale on poznał ją… Spotkali się twarzą w
twarz.
Zatrzymała
się i usiadła pod drzewem. Musiała to wszystko na spokojnie przemyśleć,
przełknąć… Guy zmienił się z wyglądu, ale wyglądał teraz jeszcze lepiej, niż
rok wcześniej. Jego obraz uparcie tkwił przed jej oczami. Nie mogła znieść
wspomnienia jego przeraźliwie smutnych, błękitnych oczu. Dlaczego tak bardzo na
nią działał, dlaczego pozwoliła sobie na taką głupią słabość!? Dlaczego
zakochała się akurat w nim?
Wstała
i powoli ruszyła przed siebie. Do domu. Do ojca i matki. Nie miała wprawdzie
pewności, jak ją przyjmą z dzieckiem z nieprawego łoża, co prawda z ojcem nie
rozmawiała zbyt długo i tak naprawdę nie mogła wiedzieć, co powie jej po
przemyśleniu wszystkiego, na spokojnie. Z drżeniem serca szła więc do
obozowiska, spodziewając się najgorszego. Matka jednak czekała na nią ze łzami
w oczach i otwartymi ramionami. Anastazja podbiegła do niej, wzruszona.
-
Mamo…
-
Nastenko! Moje dziecko!
Kobiety
padły sobie w ramiona, płacząc ze szczęścia. Wasilij powoli podszedł do nich,
niosąc na rękach swego wnuka. Cała rodzina w końcu była razem… Po długich
miesiącach rozłąki znowu się widzieli.
-
Nie oddam was temu diabłu – powiedział kupiec, obejmując córkę – Już na zawsze
zostaniecie z nami.
-
Nawet o tym nie pomyślałam, tatku. Kocham was i tak bardzo mi was brakowało…
-
Tyle czasu! – załkała jej matka – Czasem myślałam, że już nie pamiętam jak
wyglądasz, córeczko…
-
Już jestem i zostanę blisko was.
-
Masz syna… To dziecko tego…
-
Tak, mamo. To mały Gisborne, nie ucieknę od tego. Proszę was, byście nie mówili
źle o Guy’u przy Michaile, nie chcę, by myślał, że jego ojciec jest zły.
-
Ale jest!
-
Nie wracajmy do tego. Kochałam go i chcę, żebyście to uszanowali. Moje dziecko
też ma kochać swojego ojca, mimo że… może go nigdy nie poznać.
-
Oby go nigdy nie poznał! Kochanie, opowiedz nam w końcu, co się z tobą działo
tyle czasu!
Rozmowom
nie było końca. Anastazja koniecznie chciała wiedzieć o wszystkim, co działo
się u jej rodziców, jak również oni wypytywali o każdy szczegół pracy u lady
Courtenay. Co prawda o byłej pracodawczyni mówiła niechętnie, ale Wasilij
przekonywał ją, że kobieta robiła wszystko dla jej dobra. Rusinkę denerwowały
pouczenia i mądrości, którymi raczyli ją rodzice. Uparcie twierdzili, że
Gisborne jest szatanem, który nie zasługuje ani na nią, ani tym bardziej na
Michaiła, a im bardziej naciskali, tym gorszy był skutek. Na koniec Rusinka tak
się zacietrzewiła, że odeszła od obozowiska. Nie mogła znieść tych wszystkich
złych słów w kierunku Guy’a. Przecież dziś widziała, jak bardzo cierpi…
Widziała jego oczy. Pamiętał ją i… naprawdę czuła, że pamiętał nie tylko za
wspólnie spędzone noce. To, jak na nią patrzył, jakim głosem wypowiadał słowo
„kochanie”…
-
Guy… Guy, co ja mam robić? – westchnęła, patrząc w rozgwieżdżone niebo – Jak
mam cię nadal kochać? Jak ja i mój syn mamy uwierzyć, że nie skrzywdzisz nas?
Anastazja
doskonale wiedziała, że gdyby teraz wróciła do Nottingham, Guy zechciałby
zatrzymać ją przy sobie. Czuła to bardzo mocno. Długi czas rozłąki sprawił
jednak, że była w stosunku do niego nieufna, choć kochała go nie mniej, niż
dawniej. Zmieniła się jednak, stając się kobietą bardziej pewną siebie i
zdecydowaną chronić siebie i swoje dziecko przed jakąkolwiek krzywdą. Jeśli
miałaby wrócić do Guy’a, najpierw musiałaby sprawdzić, czy rycerz zasługuje na
nią i ich syna. Nie była już tą samą, zalęknioną i gotową na każde upokorzenie
ze strony swego pana niewolnicą.
-
Chcę cię zobaczyć jeszcze raz – szepnęła, uśmiechając się w stronę księżyca –
Ale nie wiem, co z tego będzie. Nie wiem, czy znowu chcę przeżywać to samo, bać
się o jutro… Nie wiem, czy na nas zasługujesz, Guy. Ale kocham cię cały czas.
Podjęła
decyzję. Zaczekała, aż wszyscy zasną, wzięła Michaiła w ramiona i wyruszyła do
Nottingham.
***
Gisborne
szalał z wściekłości. Alanowi ledwo udało się zmusić szeryfa, by późną nocą
zrobić przerwę w poszukiwaniach. Prawdę mówiąc nie wierzył, że znajdą Anastazję
w mieście, przecież nie była głupia – skoro uciekła, nie schroniłaby się w
okolicy, musiała pójść gdzieś dalej. Ale Guy był głuchy na tłumaczenia, uparł
się, że wczesnym rankiem poszukiwania mają zostać wznowione. Isabella martwiła
się stanem brata, który był jak w amoku, nie słuchał i nie rozumiał niczego, co
się do niego mówiło.
-
Alan, musimy coś zrobić! – powiedziała, gdy mąż ledwo żywy wstawał o świcie, by
ruszyć na poszukiwania – Choćby nie wiem co, Anastazja musi zostać odnaleziona.
-
Uwierz mi, kochanie, że robię wszystko, a nawet więcej, i to nie od wczoraj,
ale od przeklętego 1,5 roku! I nic!
- Wiem,
jak cię to wyczerpuje, ale ona jest gdzieś blisko, wiem to. I myślę, że skoro
przyszła tu raz, to nie odpuści sobie okazji, by spojrzeć na Guy’a po raz
kolejny.
-
Zwariowałaś? Przecież ten człowiek zniszczył jej życie! Na pewno zaplątała się
tu przypadkiem i teraz uciekła, gdzie pieprz rośnie, ot co. Stawiam cały mój
majątek, że już jej nie zobaczymy.
-
Alan! Nie rozumiesz tego! To zakochana do szaleństwa kobieta, dla niej nie ma
znaczenia, co Guy zrobił, ale to, co robi teraz, rozumiesz?
- No
właśnie nie…
- I
nie zrozumiesz, bo jesteś mężczyzną! Niech mnie diabli wezmą, jeśli Anastazja
nie wróci w ciągu kilku dni do Nottingham. Zapamiętaj to sobie!
-
Dobrze, moja ukochana, nie denerwuj się – Alan pocałował żonę w czoło – Obyś
miała rację.
Guy
już pukał do ich drzwi. Niecierpliwił się bardzo, nie zmrużył oka ani na
chwilę. Cały czas przywoływał w wyobraźni to niespodziewane spotkanie. Boże,
jaka ona była piękna… Wydawało mu się, jakby jeszcze nigdy nie widział jej aż
tak olśniewającej. Było w jej spojrzeniu coś niesamowitego, coś, czego nie
potrafił nazwać. Dlaczego znowu uciekła? Dlaczego opuściła go po raz kolejny,
wtedy, kiedy był gotów na oczach całego Nottingham paść przed nią na kolana i
błagać o wybaczenie? Czy nie widziała w jego oczach determinacji i bólu? Zawsze
czytała z nich jak z otwartej księgi, a teraz… uciekła. Nie wiedział, czy
bardziej cieszy się, że ją zobaczył, że żyje i jest zdrowa, czy bardziej jest
na nią wściekły. Szukał jej kilkanaście miesięcy, a teraz uciekła!
-
Alan! – wrzasnął w końcu, kiedy przyjaciel długo nie wychodził – Jeśli nie
znajdziesz jej do wieczora, powieszę cię!
-
Sam się powieś! – usłyszał z okna – To wszystko twoja wina! Gdybyś wtedy…
-
Zamknij się! – Gisborne rzucił kamieniem drzwi – Wychodź w końcu, bo nie ręczę
za siebie!
Alan
kopnął stojące w izbie krzesło. Był zły, bo choć rozumiał emocje jakie targały
Guy’em, to jednak uważał że nie zasłużył sobie na takie traktowanie. Isabella
uśmiechnęła się krzepiąco i przytuliła męża.
-
Przynajmniej wrócił stary, dobry Gisborne w formie – powiedziała – Lepsze to
niż gdyby miał płakać po kątach.
-
Rozszarpię go dziś, uprzedzam. Nie zdziw się.
- A
ty się nie zdziw, jeśli ją dziś znajdziecie. Zapamiętaj moje słowa.
Alan
roześmiał się tylko, ani trochę nie wierząc w jej przewidywania. To niemożliwe.
Anastazja przepadła jak kamień w wodę.
***
Było
jeszcze ciemno, gdy Rusinka dotarła do miasta. Nie bardzo wiedziała, gdzie się
podziać. Co ją podkusiło, żeby tu przychodzić? I to jeszcze z dzieckiem! Gdzie
się podzieje? Przecież nie będzie siedziała na środku miasta. Michaił zaczął
niespokojnie poruszać się w jej ramionach i płakać. Chyba było mu zimno.
-
Synku, przepraszam – Anastazja owinęła dziecko chustą zdjętą ze swych ramion –
Zaraz coś wymyślę. Nie płacz, kochanie.
Patrzył
na nią dużymi, błękitnymi oczami i poczuła, jakby to Guy obserwował ją. Byli
tak podobni do siebie… Ale czy Gisborne byłby szczęśliwy, wiedząc o dziecku?
Czy to zmieniłoby coś w nim? To wszystko było zbyt trudne. Miała kompletny
mętlik w głowie i wcale nie była przekonana, czy dobrze robi, będąc w
Nottingham.
Przypomniała
sobie, że niedaleko bram miasta jest malutka chatka. Kiedy Anastazja służyła na
zamku, ówczesny szeryf skazał mieszkającego tam człowieka, rzekomo za kradzież
złota ze skarbca, której dopuścił się oczywiście Robin Hood. Kiedy biedny
człowiek miał zostać powieszony, grupa banitów uratowała mężczyznę, który już
nigdy nie wrócił do Nottingham. Chata odtąd stała pusta, uznana przez szeryfa
jako jego własność. Rusinka miała nadzieję, że tam będzie mogła się zatrzymać.
Pospieszyła
tam niezwłocznie. Odetchnęła z ulgą, kiedy weszła do środka i okazało się, że
jest tam pusto.
-
Mówiłam ci, że coś wymyślę – posadziła Michaiła na podłodze – Zaraz rozpalę w
kominku i będzie ci ciepło, synku.
Chłopiec
z zaciekawieniem obserwował swą matkę. Śmiał się i gaworzył, ciągnąc ją za
skraj sukni. W końcu, kiedy rozpaliła ogień, wzięła syna w ramiona i spokojnie
zasnęli.
***
Guy
wparował wściekły do jednej z chat. Gospodyni wystraszyła się, kiedy nagle z
hukiem wpadło do niej wojsko z szeryfem na czele.
-
Przeszukać każdy kąt – warknął do żołnierzy, po czym zwrócił się do kobiety –
Jest tu?
-
Kto, panie? – cofnęła się, przerażona.
-
Ukrywasz tu kogoś?
-
Nigdy, panie! Nikogo tu nie ma, prócz mnie i moich dzieci…
Dwie
małe dziewczynki kuliły się ze strachu w kącie. Guy otrząsnął się; biedactwa
nie wiedziały, co się dzieje, były zalęknione i miały łzy w oczach. Serce mu
zmiękło, gdy na nie patrzył. Podszedł do nich, a one jeszcze bardziej skuliły
się i przyległy do siebie.
-
Nic wam nie zrobię – powiedział, głaszcząc je po głowach – Nie bójcie się.
-
Dlaczego krzyczysz? – zapytała jedna z nich, obserwując go uważnie.
-
Nie chciałem, przepraszam.
Wstał
i podszedł do ich matki. Była zszokowana jego zachowaniem, nie takiego szeryfa
znała.
-
Proszę mi wybaczyć. Szukam kogoś i…
-
Wiem, panie. To znaczy… Całe miasto huczy.
Guy
spuścił głowę. Wszyscy o tym plotkowali… No tak, to było nieuniknione, przecież
nie robił tajemnicy z poszukiwań, a wręcz przeciwnie. Mógł być bardziej
dyskretny.
- Czy
niczego nie potrzebujecie? – zmienił temat, patrząc na dzieci – Macie za co
żyć?
-
Tak, panie. Pod twoimi rządami żyje nam się dobrze. Skromnie, ale wystarcza na
wszystko, czego nam potrzeba.
-
Jesteście same?
-
Nie, panie, mąż pracuje. Powinien wrócić popołudniu.
-
Jeśli będzie wam czegoś potrzeba, wiesz gdzie mnie szukać. I jeszcze raz
przepraszam, że przestraszyliśmy dzieci.
Zwołał
wojsko i wyszli z chaty. Był załamany i powoli tracił nadzieję. Mimo, że
zbliżało się dopiero południe, był bliski tego, by rozkazać żołnierzom powrót
do zamku. Nie widział sensu w dalszych poszukiwaniach w mieście. Nagle pojawił
się Alan i widząc zrezygnowanie przyjaciela, nakazał wojsku poszukiwanie poza
murami zamku, a w szczególności – w Sherwood. Guy skorzystał z tego, że Alan
zajął się żołnierzami i oddalił się, by w samotności pospacerować. Chodził po
mieście bez celu, kiedy nagle ujrzał starą, opuszczoną chatę. „Ciekawe, czy ta
stara kanalia schowała tam coś cennego”, pomyślał. Wszedł tam bez namysłu.
Anastazja
przygotowywała właśnie posiłek. Nie miała przy sobie pieniędzy, wyprosiła na
targu kilka warzyw, by ugotować je chociaż dla samego Michaiła. Ona nie musiała
jeść, byle tylko jej syn nie płakał z głodu. W izbie obok rozpaliła ogień i
zaczęła przygotowywać jedzenie. Michaił bawił się w pomieszczeniu obok kilkoma glinianymi
figurkami, znalezionymi w starym kufrze. Rusinka co chwilę zaglądała do niego,
by mieć pewność, że grzecznie się bawi. Było spokojnie… ZA spokojnie.
Guy otworzył
drzwi do chaty. Miał niejasne przeczucie, że ktoś tu był, i to całkiem
niedawno. Powoli przekroczył próg i… zamarł. Patrzył prosto w duże, niebieskie
oczy. Patrzył na… siebie! Mały chłopiec siedział na środku izby i wpatrywał się
w niego, przekrzywiając głowę. Chryste, jak to możliwe… Czy już do reszty
oszalał? Miał przywidzenia? Przecież to dziecko wyglądało identycznie jak on!
Te same rysy twarzy, identyczne oczy, ten sam nos i zaciśnięte, wąskie usta.
Patrzyła na niego mała kopia jego samego. Jak to możliwe!?
Zrobił
krok do przodu. Z niedowierzaniem wpatrywał się w chłopca, który uśmiechnął się
i machnął rączką w jego kierunku. Przyklęknął tuż przed dzieckiem, które
chwyciło jego palec swoją malutką rączką. Michaił roześmiał się i przysunął
bliżej do Guy’a. Mężczyzna poczuł się bardzo dziwnie. Co to za dziecko, i
dlaczego jest tak podobne?
Anastazja
usłyszała śmiech swojego syna. Uśmiechnęła się pod nosem; figurki musiały
przypaść mu do gustu, skoro tak dobrze się nimi bawił. Zdjęła garnek z ognia i
weszła do izby, w której był Michaił. Stanęła w progu jak sparaliżowana, kiedy
jej wzrok spotkał się ze spojrzeniem Guy’a. Nie, to niemożliwe… Skąd wiedział?
Jak się tu znalazł? Oparła się o ścianę i próbowała złapać oddech.
Rycerz
nie wierzył w to, co widzi. Czyżby wreszcie jego największe marzenie się
spełniało…? Czy to mu się śniło? Nie, to nie sen, przecież miał przed sobą
Anastazję. Patrzyła na niego jak na ducha. Nawet nie drżała. Patrzyła tylko
prosto w jego oczy. Guy delikatnie wysunął palec z zaciśniętej piąstki
Michaiła. Kiedy wstawał z podłogi, Rusinka zrobiła krok w tył.
-
Anastazja – szepnął, uśmiechając się z niedowierzaniem – To naprawdę ty…
-
Guy…
-
Nastya – podszedł do niej szybkim krokiem i chwycił ją w pasie – Moje słońce,
wróciłaś…
-
Zostaw mnie, Guy!
-
Myślałem, że nigdy cię już nie zobaczę…
Przysunął
ją do siebie i delikatnie, czule pocałował jej usta. Próbowała wyszarpnąć się,
ale on ścisnął jej ramiona i nie pozwolił odsunąć się od siebie. Odwróciła
twarz, nie pozwalając na kolejny pocałunek, choć pragnęła tego równie mocno.
Teraz jednak nie chciała ulegać uczuciom i pragnieniu. Gisborne ze zdziwieniem
patrzył na nią, nie rozumiejąc jej zachowania. Przecież kochała go! Dlaczego
więc nie chciała, by jej dotykał, całował, nie chciała na niego patrzeć?
-
Nastenko…
-
Zostaw – syknęła, patrząc na Michaiła – Zostaw nas.
-
Dlaczego mi to robisz?
Udało
jej się wyrwać z jego uścisku. Podeszła do syna i wzięła go w ramiona, a
chłopiec z zaciekawieniem patrzył na przybysza. Uśmiechał się i wyciągał do
niego rączkę. Gisborne podszedł do nich powoli i niepewnie dotknął dłoni
Michaiła.
-
Anastazjo… Kto to jest? – zapytał.
-
Nic ci do tego!
- Przecież
widzę… On wygląda zupełnie, jak ja. Nastya, czy to… mój syn?
Nie
odpowiedziała. Przycisnęła Michaiła jeszcze mocniej, bojąc się odpowiedzieć. A
do Guy’a zaczynało docierać, że to jego dziecko. Jego krew. Patrzył na chłopca
i zaczynał wszystko rozumieć.
-
Boże, to mój syn – szepnął – Byłaś brzemienna, kiedy… Kiedy odeszłaś…
-
Kiedy mnie wyrzuciłeś! – krzyknęła z żalem.
-
Nastenko, wybacz mi! Nie wiedziałem, co robię. Gdybyś mi powiedziała, że jesteś
w ciąży…
-
Ale nie byłam, Guy!
Patrzył
na nią i nie rozumiał. Jak to możliwe? Przecież chłopiec mógł mieć około roku,
więc Anastazja musiała być w ciąży, opuszczając Nottingham! Dlaczego mówiła
inaczej?
-
Nie pogrywaj tak ze mną – powiedział poważnie – Dlaczego nie chcesz powiedzieć,
że to mój syn? Przecież wygląda jak ja!
- To
nie jest twoje dziecko.
-
Anastazjo! – krzyknął, zdenerwowany – Jak może nie być moje, skoro widzę w nim
moje oczy, nos… Kogo ty chcesz oszukać? Masz mnie za idiotę!?
-
Myślisz, że jesteś jedyny na świecie! Że tylko z tobą mogłam być!
-
Zdradziłaś mnie!?
-
Zdradziłam! Oczywiście! Bo ty z Marian…
-
Uważaj, bo…
- Bo
co!? Słuchałam codziennie o tym, jak mocno ją kochasz! Patrzyłam, jak ją
całujesz i błagasz, by za ciebie wyszła! Musiałam znosić to, jak płaszczyłeś
się przed nią, a potem… korzystałeś sobie ze mnie jak z przedmiotu! Byłam twoją
niewolnicą, Guy, ale to nie znaczy, że musiałam znosić wszystko! Chciałam, żeby
ktoś mnie kochał i szanował.
- I
co, znalazłaś kogoś takiego!?
Zacisnęła
usta. Dawno nie była tak wściekła. Michaił zaczynał poruszać się niespokojnie,
pewnie bał się ich podniesionych głosów. Przytuliła go troskliwie.
-
Naprawdę byłeś tak ślepy? – zapytała odważnie – Nie zauważałeś, jak wielu
strażników próbowało mnie… zdobyć? Poza tym sam wepchnąłeś mnie raz do komnaty
szeryfa. Masz pewność, że nie poszłam tam ponownie z własnej woli? I ty pytasz,
czy to jest twój syn!?
Gisborne
oniemiał. Co też ona opowiadała!? Naprawdę miała nadzieję, że uwierzy w
bajeczkę o tym, że oddawała się wszystkim w Nottingham? Musiała być naprawdę
rozżalona i wściekła, że nie hamowała się w ogóle. Zawsze była odważna, ale
teraz nie poznawał jej…
- To
jest MOJE dziecko – powiedział spokojnie i powoli, opanowując emocje – Wiem, że
jesteś zła i masz prawo, ale nie zrobiłabyś mi tego. To jest moje dziecko.
-
Zrozum, nie jest twoje! – rozpłakała się nerwowo – Codziennie opowiadałam mu o
ojcu, który jest dobry, troskliwy, szlachetny, kocha go, rozumiesz? Taki jest
jego ojciec i chcę, żeby tak o nim myślał!
-
Nastenko… Więc musiałaś cały ten czas mnie kochać mimo wszystko…
- Nie
– otarła łzy – Wybiłam sobie ciebie z głowy dawno temu.
Guy
odwrócił się, słysząc hałas za oknem. Obok właśnie przechodziło jego wojsko z
Alanem na czele.
- Zaraz
zobaczymy, czy skutecznie – warknął, otwierając drzwi – Straż!!!
Alan
był zdziwiony, widząc Gisborne’a w starej, opuszczonej chacie, a jeszcze
mocniej zdumiał go widok Rusinki z… dzieckiem? Stanął w progu i przetarł oczy.
-
Anastazjo… Wróciłaś? – rozweselił się – Nie chcę być zabawny, ale szukam cię od
1,5 roku! Nie wierzę!
-
Nie wróciłam, Alan. Jestem tu przypadkiem.
-
Straż! – krzyknął ponownie Gisborne – Zaprowadzić lady Anastazję do zamku.
-
Nie!
-
Rozkażcie, by Joan przygotowała dla niej moją dawną komnatę. Mają ich
natychmiast nakarmić do syta!
-
Nigdzie nie idę, Guy!
- A
ja nie pytam cię o zdanie – wycedził powoli – Jeśli któryś z was zrobi mojej
narzeczonej albo mojemu synowi krzywdę, zawiśniecie na środku dziedzińca, czy
to jasne!?
-
Ale…
- I
nie próbuj wmawiać mi, że to nie mój syn – powiedział cicho, chwytając jej
podbródek – Należycie do mnie.
-
Dlaczego mi to robisz?
-
Robię to dla twojego dobra.
-
Dobra!? Znowu porywasz mnie wbrew mojej woli! Moi rodzice będą zrozpaczeni,
jeśli nie wrócę!
-
Nie martw się, kochanie. Dostaną zaproszenie na ślub. Jeszcze dziś Alan
przekaże im, że wróciłaś tam, gdzie twoje miejsce. Straż!!!
Odsunął
się od niej, pozwalając, by żołnierze zaprowadzili ją do zamku. Nie patrzył na
nią, gdy odchodziła. Kiedy został w chacie sam z Alanem, potrząsnął głową,
rozczarowany samym sobą.
-
Nie chciałem być taki – powiedział – Ale nie dawała mi wyboru. Jest za twarda.
A ja nie mogłem pozwolić jej uciec.
-
Guy, nie chcę być zabawny, ale nie zrobiłeś nic, co mogłoby mnie zaskoczyć.
Człowieku, znalazłeś ją i masz syna!
- Z
czego tu się cieszyć… Zraniłem ją tak mocno, że próbowała wmówić mi, że dziecko
nie jest moje. Ja nawet nie wiem, czy ona nadal mnie kocha…
-
Uwierz, że gdyby nie kochała, nie byłoby jej tu. Nie pojawiła się tu
przypadkowo.
-
Tak sądzisz…?
-
Daj jej czas. Bądź cierpliwy. Odczekaj do wieczora i idź z nią porozmawiać.
Jeśli nie zechce, próbuj jutro. Isabella na pewno też będzie chciała się z nią
zobaczyć, może taka babska rozmowa coś da. Guy, masz syna, ciesz się!
-
Śliczny, prawda? – rozpromienił się rycerz – Jest taki sam, jak ja! Ma nawet
taki sam nos!
- Z tego
bym się tak nie cieszył – mruknął Alan – Dobrze, ja jadę przekazać Isabelli
dobre wieści i poszukać kupca.
-
Powiedz mu, że ślub za tydzień w niedzielę. I niech nie próbuje jej uprowadzić.
Pod jej drzwiami będzie stało całe wojsko.
Kiedy
Alan udał się do lasu, Guy usiadł na podłodze i wziął w rękę figurki, którymi
bawił się jego syn. Miał mieszane uczucia, prawdę mówiąc nie tego się
spodziewał. Tracił wiarę, że odzyska ukochaną, a teraz okazuje się, że Bóg
obdarował go jeszcze synem. To było naprawdę dziwne. Przypomniał sobie moment,
w którym dowiedział się, że Annie jest w ciąży. Dzień, w którym urodziła Setha.
Kiedy go poznał. Nie potrafił go pokochać, mimo tego że to dziecko w niczym nie
zawiniło. Traktował jego obecność jako przykry obowiązek. Dopiero, gdy Seth
umarł, poczuł ukłucie żalu, ale nawet jeszcze wtedy nie potrafił zrozumieć,
czym jest miłość do własnego dziecka. Teraz, gdy zobaczył Michaiła, poczuł się
wspaniale. Poczuł niesamowite przywiązanie do tej małej, kruchej istotki, która
była przecież częścią jego samego. Jednocześnie miał wyrzuty sumienia, że
pokochał go od razu, podczas gdy nie potrafił obdarować Setha tym samym.
Siedział w pustej chacie i zastanawiał się, czy naprawdę jest takim potworem?
Czy to naprawdę jego wina, że kiedyś nie umiał kochać?
***
W
głowie Anastazji był ogromny bałagan. Z jednej strony była wściekła, że Guy
znowu to zrobił, znowu uznał ją za swoją własność i wbrew jej woli porwał – na
dodatek nie osobiście, tylko zlecił to swoim żołnierzom. Z drugiej strony była gdzieś
tam w głębi niezmiernie szczęśliwa. Karciła się za to w myślach, ale nie
potrafiła inaczej. Przecież kochała go do szaleństwa! Tu jej rozum przestawał
działać tak, jak powinien. Wracała na ziemię, kiedy przypominała sobie, że
właśnie jest prowadzona siłą do zamku niczym jakaś niewolnica. Uniosła jednak
głowę z godnością i szła przed siebie.
Widok
zamku od środka przywołał wszystkie wspomnienia. Każde miejsce pamiętała
doskonale. Jeden z żołnierzy wyszedł przed szereg i zawołał Joan, która mało co
nie omdlała, widząc Anastazję.
- O
Chryste! – zawołała – Nastya, moje dziecko!
-
Witaj, pani – uśmiechnęła się nieznacznie Rusinka.
-
Sir Gisborne rozkazał natychmiast przygotować posiłek dla lady Anastazji i jej
syna, a także polecił zaprowadzić ją do jego dawnej komnaty.
-
Nastya…
-
Lady Anastazja – poprawił ją żołnierz.
-
Lady Anastazjo…
-
Pani, kimże ja jestem, byś mnie tak tytułowała? – speszyła się Rusinka – Nie ma
powodów. Jestem taka sama, jaką byłam dawniej.
-
Lady jest narzeczoną szeryfa – burknął strażnik – Należy traktować ją z
szacunkiem.
- Co
się z tobą działo, dziecko? – Joan nie zwracała już uwagi na żołnierzy – I skąd
się tu wzięłaś?
- To
długa historia, opowiem ci innym razem, pani.
- A
to dziecko? To… syn Gisborne’a?
Rusinka
kiwnęła głową. Joan nie miała wątpliwości, miała wrażenie że patrzy na
malutkiego Guy’a. Chłopiec zdawał się być zagubiony i nieco przestraszony,
wtulił się mocniej w matkę. Joan wróciła do kuchni, by czym prędzej przygotować
pożywny posiłek, a straż zaprowadziła Anastazję do komnaty. Kiedy zamknęli za
nią wrota, wszystko w niej pękło – emocje dobre i złe, wspomnienia… Patrzyła na
łoże, w którym pierwszy raz zbliżyła się do Guy’a, w którym co noc spędzali
cudowne chwile. Wszystko wróciło. Usiadła na skraju łoża i rozpłakała się.
-
Boże, co robić? – łkała, tuląc syna – To wszystko jest tak trudne… Za dużo się
wydarzyło. Daj mi siłę, żebym potrafiła chronić moje dziecko. Kocham Guy’a
najmocniej na świecie, ale boję się o naszego syna. Nie chcę, żeby cierpiał tak
jak ja.
Michaił
swoją malutką rączką wytarł łzę z jej policzka. To sprawiło, że otrząsnęła się
– nie mogła siedzieć i płakać. Musiała walczyć o szczęście swoje i jego, ale
jednocześnie chciała, by i Guy spróbował choć trochę zawalczyć, by przestał
ukrywać się za skorupą twardego, nieporuszonego cynika i w końcu pokazał jej
swoje uczucia od początku do końca.
Kiedy
Joan przyniosła im do komnaty posiłek, nie opuściła komnaty dopóki nie upewniła
się, że Anastazja i Michaił wszystko zjedli, a poza tym musiała dowiedzieć się
wszystkiego, co Rusinka miała jej do powiedzenia. Prawdę mówiąc obecność Joan
zaczęła nieco drażnić Anastazję, która czekała z niecierpliwością na pojawienie
się Guy’a. W końcu zarządczyni wyszła, zostawiając ich samych w komnacie.
Zmierzchało, Anastazja postanowiła więc nakarmić syna i uśpić go. Usiadła
wygodnie na łożu i przystawiła Michaiła do piersi. Nagle wrota otworzyły się i
do komnaty wszedł powolnym krokiem sam Guy. Przystanął i obserwował ze
zdumieniem ten niecodzienny, ale jakże piękny obraz. Jego ukochana karmiła
piersią jego syna… Poczuł ścisk wzruszenia w gardle. Zaryglował wrota i
podszedł do Anastazji, siadając obok niej.
-
Nie patrz – mruknęła, speszona – To nie twoja sprawa.
- To
mój syn…
-
Ale ja nie jestem twoja!
-
Rozbierałaś się przede mną cała, a teraz wstydzisz się pokazać pierś, którą
karmisz mojego syna?
Odwróciła
wzrok. On jednak stanowczym ruchem przekręcił jej głowę tak, że musiała na
niego spojrzeć. Guy nachylił się i najdelikatniej jak potrafił ucałował swego
syna w policzek.
-
Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem szczęśliwy – powiedział, głaszcząc Michaiła
po głowie – Nie potrafię tego powiedzieć słowami. Może nawet nie okazuję tego
należycie, ale uwierz mi, że nigdy nie przepełniało mnie szczęście tak, jak
dziś.
Milczała.
Patrzyła na jego łagodną twarz, na której malował się delikatny uśmiech. Tyle
czułości i troski w jego błękitnych oczach…
-
Mam przy sobie moją ukochaną kobietę, mam syna… Nie sądziłem, że tak się
stanie. Jeszcze kilka dni temu czekałem tylko na śmierć z rąk króla. Nigdy bym
cię już nie zobaczył… Ciebie i naszego dziecka.
Anastazja
nie wiedziała, co odpowiedzieć. Pierwszy raz kompletnie straciła mowę. Chciała
go przytulić, pocałować, ale jednocześnie coś ją nadal powstrzymywało. Sama nie
wiedziała, co. Wstała, by nie musieć patrzeć na Guy’a, i delikatnie ułożyła
syna na środku wielkiego łoża. Gisborne podszedł do niej i patrzył na śpiące
dziecko.
-
Jest śliczny – szepnął radośnie – Wygląda jak mały ja.
-
Przestań.
-
Dlaczego nie chcesz przyznać, że to nasze dziecko? Dlaczego nadal chcesz mnie
karać i sprawiać ból? Nigdy nie uwierzę, że nie jest mój. Nie zdradziłabyś
mnie. Jesteś czysta jak anioł, jak kryształ, jesteś najszczerszą i najuczciwszą
osobą, jaką znam. Choćby przypalali cię rozgrzanym żelazem, nie zdradziłabyś
mnie.
-
Miałam prawo ułożyć sobie życie bez ciebie po twoim… ślubie!
-
Nie zrobiłabyś tego. Obiecywałaś mi, że…
- Że
po ślubie z Marian będę twoją kochanką! – wyrzuciła z siebie, rozżalona – Nikt
nigdy nie proponował mi niczego bardziej upokarzającego! Ale zgodziłam się, bo
kocham cię… kochałam cię jak obłąkana! Wstyd mi za wszystko, co robiłam i na co
się godziłam. Nikt mnie tak nie upodlił, jak ty, Guy.
-
Wiem! Myślisz, że mnie jest z tą myślą łatwo? Że nie wstydzę się wszystkiego,
co zrobiłem? Kiedy teraz o tym myślę, ten palący wstyd jest najgorszą pokutą,
jaką mogłem otrzymać. Ten ból, jaki czułem codziennie przez ostatnich
kilkanaście miesięcy… Anastazjo, ja umarłem 1,5 roku temu. Od dnia, kiedy
wyrzuciłem cię, nie żyłem. To było piekło, jakiego nie chcę przechodzić już
nigdy, to tak jakbym umarł. Wiesz, jaką katorgą jest każdy dzień bez ciebie?
-
Myślisz, że mnie było łatwo oddychać i uśmiechać się bez ciebie? A kiedy
dowiedziałam się, że jestem w ciąży, oczekiwałam cię. Każdego dnia wyglądałam
przez okno, by zobaczyć, czy do mnie wracasz. Ale Brigitte i lady Courtenay…
oszukały mnie. Moja pani obiecała, że wyśle do ciebie wiadomość, ale tego nie
zrobiła. Okłamywały mnie przez ponad rok, że wiesz o dziecku, ale nie chcesz
nas. Próbowały wzbudzić we mnie nienawiść do ciebie. Gdyby nie to, że
podsłuchałam ich rozmowę, nie byłoby mnie tu. Kilka dni temu usłyszałam, jak
rozmawiały o tobie, mówiły że król wraca i zemści się…
-
Przyjechałaś tu specjalnie – rycerz chwycił ją za dłonie – Bałaś się o mnie…
Kochasz mnie cały czas?
-
Chciałam, żeby mój syn zobaczył ojca, zanim ten zginie – odparła twardo – Nie
obchodzi mnie, co się z tobą dzieje.
- Tylko
tak mówisz – uśmiechnął się lekko, odgarniając włosy z jej twarzy – Anastazjo,
kochasz mnie tak samo, jak i ja ciebie. Nie możesz żyć beze mnie, dlatego tu
jesteś.
-
Jestem tu, bo nas porwałeś.
-
Jak mógłbym porwać własne dziecko? – spojrzał na chłopca z rozczuleniem –
Przyprowadziłem was do domu, Nastenko. Tu jest wasze miejsce. Przy mnie.
Kochanie, nie powiedziałaś mi jeszcze, jak mój syn ma na imię.
-
Michaił – odparła oschle po chwili wahania.
Guy
spojrzał na nią, zdziwiony. Uniósł kącik ust w ironicznym uśmiechu.
-
Nawet nie myśl o tym, że zmienię mu imię – wyrwała swe dłonie z jego rąk – Jest
wnukiem ruskiego kupca, synem ruskiej niewolnicy i będzie miał ruskie imię.
-
Kochanie… Michaił to przepiękne imię. Dlaczego myślisz, że chciałbym je
zmienić?
-
Może tak prostackie, ruskie imię nie pasuje do syna szlachcica? Do syna
wielkiego szeryfa z Nottingham?
- W
końcu przyznałaś, że jest mój!
-
Tylko po to, żebyś dał mi spokój.
-
Nie mów tak. Dlaczego tak mnie traktujesz? Zawsze powtarzałaś mi, że jestem dobry,
że mogę być uczciwym człowiekiem, a teraz traktujesz mnie jak odrażającego
potwora. Poświęciłaś tyle czasu, by mnie zmienić, a kiedy to się stało, ty
jesteś obca i odległa. Anastazjo, kiedy dotrze do ciebie, że do szaleństwa cię
kocham, a nasze dziecko to dla mnie dar od Boga? Kiedy pozwolisz mi znowu być
blisko ciebie?
Zobaczył
łzy w jej oczach. Przytulił ją bez namysłu i trzymał mocno w ramionach.
Cokolwiek by mu nie powiedziała, był gotów czekać. Ważne, że miał ją znowu przy
sobie. Był nawet gotów na chłód z jej strony, nie przerażało go to wcale.
Wszystko było niczym w porównaniu z męką, jaką przechodził kilkanaście
miesięcy, gdy jej nie było.
-
Kocham cię, Nastenko. Spójrz mi w oczy i zrozum, że cię kocham – wyszeptał
łagodnie.
-
Nie wiem, czy mogę ci ufać, Guy.
-
Mówię, że cię kocham! – podniósł głos – Czekałaś na to tyle czasu, a teraz…
-
Daj mi spokój. Za dużo się wydarzyło, ja się zmieniłam, wszystko jest inne. Nie
zmuszaj mnie do niczego.
-
Nie zamierzam – puścił ją i cofnął się – Nigdy cię do niczego nie zmuszałem.
Kiedy kochałaś się ze mną pierwszy raz, nie zmuszałem cię. Pozwoliłem ci
decydować, czy tego chcesz. Nigdy nie zrobiłem niczego wbrew twojej woli,
szanowałem cię bardzo. Teraz znowu jestem gotów czekać, aż mnie zechcesz. Ślub
jest w niedzielę, ale ja nie dotknę cię, dopóki mi na to nie pozwolisz. Będę
prosił tak długo, aż przekonam cię, jak silne jest moje uczucie i jak bardzo
potrzebuję cię… a raczej was do szczęścia.
Pocałował
ją w dłoń i wyszedł po cichu, by nie zbudzić Michaiła. Nie mógł powiedzieć
więcej tego wieczoru, nie chciał jej przytłaczać. Ale powiedział wystarczająco,
by zrobiło mu się lżej na sercu. Wierzył, że Anastazja będzie w stanie pokochać
go na nowo.
Aktualizacja 02/09/2015, następna część tutaj.
Aktualizacja 02/09/2015, następna część tutaj.
Kate, właśnie to lubię.:) Gdy wydaje się, że już wiadomo kto kim jest i na co kogo stać, nagle okazuje się, że nie znamy bohaterów do końca. Zatem jest nowa Anastazja i nowy Guy (ok, jest też stary, porywczy, uparty i bezwzględny Gisborn i BARDZO dobrze:). Anastazja okazuje się nieco mściwą osóbką, kierującą się urażoną dumą. Ciekawe czy wie, że wbrew temu, co sama sądzi, stąpa jednak po kruchym lodzie. Guy'a nie należy drażnić, bo coś mi mówi, że i tak postawi na swoim. Po co to przeciąganie liny?:) Nie mogliby dogadać się?:)
OdpowiedzUsuńOj tam zaraz mściwa - po prostu zraniona i nieufna. Nie zapominajmy, co Guy jej zrobił. Teraz ma dziecko, więc siłą rzeczy musi być o wiele bardziej zdeterminowana i waleczna, niż dotąd, tu już nie chodzi tylko o nią, a o syna. Nie ma pewności, że Michaił nie będzie cierpiał tak jak niedawno ona. I myślę, że ona bardzo dobrze wie że stąpa po kruchym lodzie - ale lubi dziewczyna ryzyko, zawsze lubiła :))) A tak poważnie, to właśnie teraz się dogadują. Tak bardzo, że aż iskrzy :)
UsuńI ulżyło mi - myślałam, że mnie zjedziesz z góry do dołu. Och, przepraszam - nie mnie osobiście, tylko całkiem obiektywnie i bez wycieczek osobistych zjedziesz fanfik i bohaterów :))) Przestraszyłam się po ostatnich wydarzeniach :)
Ha! Udało mi się zaskoczyć Cię! Nie dość, że w końcu napisałam coś niepochlebnego o Anastazji, to jeszcze nie napisałam, że fanfik jest do kitu (tak miało być?:):))) Punkt dla mnie!:)
UsuńA na poważnie, to naprawdę lubię to, jak nas zaskakujesz, nie tylko wydarzeniami, ale też tym, że możemy odrywać nowe cechy postaci.
Anastazja może być nieufna, zraniona, może myśleć przede wszystkim o dobru Michaliła - to wszystko jest zrozumiałe. Zrozumiałe jest nawet to, że nie ulega Guy'owi, by określić swoją pozycję w związku. Tylko nie podobają się mi jej metody, bo wygląda na to, że chce mu odpłacić pięknym za nadobne.:)
Wiesz, ja już nawet zapomniałam, że można skrytykować coś, ale tak, że aż miło to przeczytać. Widzisz, jak wiele zmieniasz w moim życiu? :))) Czyli jak rozumiem, fanfik NIE jest do kitu, ja też na razie nie, ale Anastazja mogłaby się kopnąć w zadek? Rozumiem :)
UsuńA poważnie, to nie powiedziałabym, że chce mu się odpłacić pięknym za nadobne. Ja to raczej postrzegam tak, że się strasznie pogubiła i miota się, nie wie, co robić i jak robić, żeby było dobrze. Ona chce go trochę przetrzymać, owszem, trochę pokazać mu że nie da się tak traktować jak dotąd (i myślę że to jest jak najbardziej w porządku), ale trochę czasem ją ponosi. Ale co ja mogę powiedzieć - z kim przestajesz, takim się stajesz. Miesiące u boku tego furiata zrobiły swoje :)
Dokładnie.:)) Fanfik NIE jest do kitu. Ty tym bardziej - zresztą wiesz, że piszę o opowiadaniu, bo o to tu chodzi. Anastazja może kopnąć się w zadek. Albo niech poprosi o pomoc Izabellę - samej może być jej ciężko dokonać takie ewolucji.:))
UsuńA na poważnie, to rozumiem, że Anastazja miota się, na dodatek nie jest już odpowiedzialna wyłącznie za siebie i czuje, że musi podjąć właściwa decyzję - nie ma już marginesu na błąd. Rozumiem też, że chce pokazać Guy'owi, że nie pozwoli mu traktować się, jak kiedyś. I dobrze, bo to oznacza, że też dojrzała. Zatem niech siądą przy stole i porozmawiają, jak dwoje dorosłych ludzi.:)
Eve, ja myślę że to chyba nie Anastazja powinna się kopnąć w zadek. I mam nadzieję, że wiesz, o czym konkretnie mówię :))) Ale na niektóre sprawy to już nie kopnięcie, a chyba tylko egzorcyzmy pomogą :)
UsuńMyślę, że stół niekoniecznie. Może być jakieś inne miejsce. Takie, by nikt nie podsłuchiwał :) Ciotka Isabella zabierze Michaiła na weekend do Locksley, to rodzice będą mieli czas na... rozmowę :)))
Może stwórzmy listę tych postaci, którym wystarczy kopnięcie i tych, które wymagają kąpieli w wodzie święconej.:))
UsuńTo poczekam sobie grzecznie na to ... miejsce do ... dyskusji podczas nieobecności Michaiła. Po co biedactwo ma słuchać, jak rodzice ... dochodzą do porozumienia.:)))
Może darujmy sobie tę listę, bo jeszcze wykroczymy poza zakres postaci fikcyjnych i nie daj Boże znajdą się na niej postacie jak najbardziej realne... Pozostańmy przy kopnięciu Anastazji, i Guy'owi też by się należało za całokształt :)
UsuńOk. Kopiesz Anastazję, czy wolisz Guy'a spryskać wodą święconą?:)
UsuńTy się gniewasz na Anastazję, to ja wykąpię rycerza :)
UsuńChyba nie przemyślałam dobrze swojej propozycji. :) Powinnam napisać: TY kopiesz Anastazję, a ja zajmę się Guy'em.:) Następnym razem będę ostrożniejsza.:))
UsuńBomba! Dogadają się w końcu ;P
OdpowiedzUsuńMyślisz, że się dogadają? Taka jesteś pewna? :)
UsuńEve, nie dziwię się zachowaniu Anastazji. Ona bardzo przez Guya była skrzywdzona, potem "wodę z mózgu" robiły jej dwie osoby z którymi przebywała przez tak długi czas, niszcząc jej uczucie do Guya.
OdpowiedzUsuńJestem przekonana, że Guy znajdzie sposób by podbić serce Anastazji, przecież oboje nie potrafią bez siebie żyć.
Jolu, w zasadzie ją rozumiem, tylko nie podoba mi się, ze za wszelką cenę chce pokazać Guy'owi, kto tu rozdaje karty. Zupełnie, jakby odgrywała się na nim. Ale tez mocno wierzę, że Gisborn znajdzie sposób, by do niej dotrzeć.:)
UsuńO widzisz, Jolu, dziękuję Ci że zwróciłaś na to uwagę, że przez długi czas lady Courtenay i Brigitte właściwie krzywdziły Anastazję, bo zupełnie inaczej byłoby, gdyby miała świadomość tego, że Guy nie wie o dziecku. Najpewniej wtedy spróbowałaby się jakoś dowiedzieć, co się w jego życiu dzieje, czy jest jakaś kobieta, a jeśli by nie było, to wtedy pewnie odważyłaby się pójść do niego. A w tej sytuacji, kiedy przez 1,5 roku dwie najbliższe osoby hodowały w niej nienawiść do Guy'a, dziewczyna ma prawo się pogubić. Umówmy się - trochę przeszła w tak krótkim czasie, więc to ma prawo odbić się na jej psychice.
UsuńEve, a może Guy nie zdąży znaleźć sposobu, a ona odnajdzie drogę do... komnaty szeryfa? :)
Znaczy Guy'a, bo to on jest szeryfem.:) O chęć spotkania ducha Vasey'a nie podejrzewam Anastazji.:)
UsuńNigdy nie wiadomo - przecież utrzymywała, że odwiedzała dziada z własnej woli :) No tak, tylko że Guy jej nie uwierzył :)
UsuńBo to błyskotliwy facet jest.:) Znaczy Guy - nie Vasey. Choć, gdyby się nad tym zastanowić ... :)
UsuńW zasadzie to żałuję, że Vasey'a już nie ma i nie widzi tego, co się dzieje na jego zamku. Oj, działoby się :) Ale furtkę mam otwartą. Przecież w serialu też... zmartwychwstał!
UsuńMogę się mylić, bo serial oglądałam od właściwej sceny do właściwej.:) Jednak wydaje mi się, że Vasey umarł nie "na śmierć".:) Ty, za to, uśmierciłaś go na amen.:)
UsuńTypowa gówniara z tej Anastazji - rodziców nie słucha, bo po co, przecież sama wie wszystko najlepiej. Ale jak się pojawi jakiś problem, to szybko drogę do mamusi i tatusia znajduje. Po czym znowu robi swoje, bo przecież starzy nie są od tego, żeby ich słuchać. Zero pokory. W ogóle jak ona ich potraktowała? Nie zastanowiła się nawet, że będą się martwić. A sama jest matką, więc powinna wiedzieć co znaczy bać się o własne dziecko. Zresztą lady potraktowała tak samo. Ni krzty wdzięczności za pracę, za dach nad głową, za zapewnienie dziecku odpowiednich warunków. Nic.
OdpowiedzUsuńI czego Anastazja oczekiwała? Była służącą i nałożnicą, nikim więcej, jak mogła być tak głupia, by myśleć, że będzie szanowana, że jej pan zostawi dla niej swoją narzeczoną? Czego innego się spodziewała, jeśli nie roli kochanki? To i tak dużo i powinna się z tego cieszyć. I właśnie widać, jak on ją szanuje. Wziął ją sobie jak swoją własność. I w sumie ciężko mu się dziwić, za to dziwię się jej, że oczekuje jakiegokolwiek szacunku i że nie widzi, że niczego takiego od niego nie otrzymuje. Zrobił, co chciał, a ona i jej zdanie kompletnie go nie obchodziły.
Ruska to powinna usiąść i się porządnie zastanowić, czego chce. Ma dziecko i jest za nie odpowiedzialna. A tymczasem ona zachowuje się jak rozkapryszona nastolatka, a nie matka. Naraża swoje dziecko, plącze się w nocy po lesie i sama nie wie, po co tak naprawdę to robi. Chciała, żeby dzieciak miał ojca? To trzeba było iść do szanownego tatusia i pogadać. Nie chciała? To trzeba było siedzieć u rodziców albo chlebodawczyni. A nie ciągać za sobą dzieciaka, a jak przyszło co do czego, to wmawiać Guy'owi, że to nie jego. I po co? Z zemsty? A czy teraz jej zemsta lub urażona duma są najważniejsze? Czy może jej syn? Trzeba się na coś zdecydować. Bo jeśli polazła do Guy'a tylko po to, żeby z nim koty drzeć, to współczuję dzieciakowi rodziców. Niestety wielu ludzi przedkłada swoje chore zachcianki, żale i chęć dokopania partnerowi nad dobro dziecka. A to chyba nie tak powinno wyglądać, nie tak powinni zachowywać się rodzice. Bez względu na wszystko to dziecko zawsze powinno być priorytetem dla rodziców. Niestety bardzo często jest inaczej.