środa, 26 sierpnia 2015

"Czarny anioł", fanfik autorstwa Kate. Część dwudziesta szósta.

Richard Armitage jako sir Guy w serialu BBC "Robin Hood".
Screem Kate.

Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści na Wattpad. Prace Kate znajdziecietutaj. Opowieść, "Czarny anioł" zainspirowana jest postacią Sir Guy'a Gisborne granego przez Richarda Armitage'a w serialu BBC " Robin Hood" i nie ma na celu naruszenia praw autorskich.

***


Poprzednia, dwudziesta piąta część tutaj.


Z łatwością udało jej się umknąć przed żołnierzami Gisborne’a. Nigdy nie byli zbyt bystrzy i szybcy, wystarczyła chwila, by ich zgubić. Biegła teraz przed siebie, błagając w duchu, by Guy nie dogonił jej. Nie teraz, nie tego dnia… Nie była gotowa. Zbyt dużym szokiem było już ujrzenie go teraz. Gdyby zobaczyła go tylko z daleka, wszystko byłoby dobrze. Ale on poznał ją… Spotkali się twarzą w twarz.
Zatrzymała się i usiadła pod drzewem. Musiała to wszystko na spokojnie przemyśleć, przełknąć… Guy zmienił się z wyglądu, ale wyglądał teraz jeszcze lepiej, niż rok wcześniej. Jego obraz uparcie tkwił przed jej oczami. Nie mogła znieść wspomnienia jego przeraźliwie smutnych, błękitnych oczu. Dlaczego tak bardzo na nią działał, dlaczego pozwoliła sobie na taką głupią słabość!? Dlaczego zakochała się akurat w nim?

Wstała i powoli ruszyła przed siebie. Do domu. Do ojca i matki. Nie miała wprawdzie pewności, jak ją przyjmą z dzieckiem z nieprawego łoża, co prawda z ojcem nie rozmawiała zbyt długo i tak naprawdę nie mogła wiedzieć, co powie jej po przemyśleniu wszystkiego, na spokojnie. Z drżeniem serca szła więc do obozowiska, spodziewając się najgorszego. Matka jednak czekała na nią ze łzami w oczach i otwartymi ramionami. Anastazja podbiegła do niej, wzruszona.
- Mamo…
- Nastenko! Moje dziecko!
Kobiety padły sobie w ramiona, płacząc ze szczęścia. Wasilij powoli podszedł do nich, niosąc na rękach swego wnuka. Cała rodzina w końcu była razem… Po długich miesiącach rozłąki znowu się widzieli.
- Nie oddam was temu diabłu – powiedział kupiec, obejmując córkę – Już na zawsze zostaniecie z nami.
- Nawet o tym nie pomyślałam, tatku. Kocham was i tak bardzo mi was brakowało…
- Tyle czasu! – załkała jej matka – Czasem myślałam, że już nie pamiętam jak wyglądasz, córeczko…
- Już jestem i zostanę blisko was.
- Masz syna… To dziecko tego…
- Tak, mamo. To mały Gisborne, nie ucieknę od tego. Proszę was, byście nie mówili źle o Guy’u przy Michaile, nie chcę, by myślał, że jego ojciec jest zły.
- Ale jest!
- Nie wracajmy do tego. Kochałam go i chcę, żebyście to uszanowali. Moje dziecko też ma kochać swojego ojca, mimo że… może go nigdy nie poznać.
- Oby go nigdy nie poznał! Kochanie, opowiedz nam w końcu, co się z tobą działo tyle czasu!
Rozmowom nie było końca. Anastazja koniecznie chciała wiedzieć o wszystkim, co działo się u jej rodziców, jak również oni wypytywali o każdy szczegół pracy u lady Courtenay. Co prawda o byłej pracodawczyni mówiła niechętnie, ale Wasilij przekonywał ją, że kobieta robiła wszystko dla jej dobra. Rusinkę denerwowały pouczenia i mądrości, którymi raczyli ją rodzice. Uparcie twierdzili, że Gisborne jest szatanem, który nie zasługuje ani na nią, ani tym bardziej na Michaiła, a im bardziej naciskali, tym gorszy był skutek. Na koniec Rusinka tak się zacietrzewiła, że odeszła od obozowiska. Nie mogła znieść tych wszystkich złych słów w kierunku Guy’a. Przecież dziś widziała, jak bardzo cierpi… Widziała jego oczy. Pamiętał ją i… naprawdę czuła, że pamiętał nie tylko za wspólnie spędzone noce. To, jak na nią patrzył, jakim głosem wypowiadał słowo „kochanie”…
- Guy… Guy, co ja mam robić? – westchnęła, patrząc w rozgwieżdżone niebo – Jak mam cię nadal kochać? Jak ja i mój syn mamy uwierzyć, że nie skrzywdzisz nas?
Anastazja doskonale wiedziała, że gdyby teraz wróciła do Nottingham, Guy zechciałby zatrzymać ją przy sobie. Czuła to bardzo mocno. Długi czas rozłąki sprawił jednak, że była w stosunku do niego nieufna, choć kochała go nie mniej, niż dawniej. Zmieniła się jednak, stając się kobietą bardziej pewną siebie i zdecydowaną chronić siebie i swoje dziecko przed jakąkolwiek krzywdą. Jeśli miałaby wrócić do Guy’a, najpierw musiałaby sprawdzić, czy rycerz zasługuje na nią i ich syna. Nie była już tą samą, zalęknioną i gotową na każde upokorzenie ze strony swego pana niewolnicą.
- Chcę cię zobaczyć jeszcze raz – szepnęła, uśmiechając się w stronę księżyca – Ale nie wiem, co z tego będzie. Nie wiem, czy znowu chcę przeżywać to samo, bać się o jutro… Nie wiem, czy na nas zasługujesz, Guy. Ale kocham cię cały czas.
Podjęła decyzję. Zaczekała, aż wszyscy zasną, wzięła Michaiła w ramiona i wyruszyła do Nottingham.
***
Gisborne szalał z wściekłości. Alanowi ledwo udało się zmusić szeryfa, by późną nocą zrobić przerwę w poszukiwaniach. Prawdę mówiąc nie wierzył, że znajdą Anastazję w mieście, przecież nie była głupia – skoro uciekła, nie schroniłaby się w okolicy, musiała pójść gdzieś dalej. Ale Guy był głuchy na tłumaczenia, uparł się, że wczesnym rankiem poszukiwania mają zostać wznowione. Isabella martwiła się stanem brata, który był jak w amoku, nie słuchał i nie rozumiał niczego, co się do niego mówiło.
- Alan, musimy coś zrobić! – powiedziała, gdy mąż ledwo żywy wstawał o świcie, by ruszyć na poszukiwania – Choćby nie wiem co, Anastazja musi zostać odnaleziona.
- Uwierz mi, kochanie, że robię wszystko, a nawet więcej, i to nie od wczoraj, ale od przeklętego 1,5 roku! I nic!
- Wiem, jak cię to wyczerpuje, ale ona jest gdzieś blisko, wiem to. I myślę, że skoro przyszła tu raz, to nie odpuści sobie okazji, by spojrzeć na Guy’a po raz kolejny.
- Zwariowałaś? Przecież ten człowiek zniszczył jej życie! Na pewno zaplątała się tu przypadkiem i teraz uciekła, gdzie pieprz rośnie, ot co. Stawiam cały mój majątek, że już jej nie zobaczymy.
- Alan! Nie rozumiesz tego! To zakochana do szaleństwa kobieta, dla niej nie ma znaczenia, co Guy zrobił, ale to, co robi teraz, rozumiesz?
- No właśnie nie…
- I nie zrozumiesz, bo jesteś mężczyzną! Niech mnie diabli wezmą, jeśli Anastazja nie wróci w ciągu kilku dni do Nottingham. Zapamiętaj to sobie!
- Dobrze, moja ukochana, nie denerwuj się – Alan pocałował żonę w czoło – Obyś miała rację.
Guy już pukał do ich drzwi. Niecierpliwił się bardzo, nie zmrużył oka ani na chwilę. Cały czas przywoływał w wyobraźni to niespodziewane spotkanie. Boże, jaka ona była piękna… Wydawało mu się, jakby jeszcze nigdy nie widział jej aż tak olśniewającej. Było w jej spojrzeniu coś niesamowitego, coś, czego nie potrafił nazwać. Dlaczego znowu uciekła? Dlaczego opuściła go po raz kolejny, wtedy, kiedy był gotów na oczach całego Nottingham paść przed nią na kolana i błagać o wybaczenie? Czy nie widziała w jego oczach determinacji i bólu? Zawsze czytała z nich jak z otwartej księgi, a teraz… uciekła. Nie wiedział, czy bardziej cieszy się, że ją zobaczył, że żyje i jest zdrowa, czy bardziej jest na nią wściekły. Szukał jej kilkanaście miesięcy, a teraz uciekła!
- Alan! – wrzasnął w końcu, kiedy przyjaciel długo nie wychodził – Jeśli nie znajdziesz jej do wieczora, powieszę cię!
- Sam się powieś! – usłyszał z okna – To wszystko twoja wina! Gdybyś wtedy…
- Zamknij się! – Gisborne rzucił kamieniem drzwi – Wychodź w końcu, bo nie ręczę za siebie!
Alan kopnął stojące w izbie krzesło. Był zły, bo choć rozumiał emocje jakie targały Guy’em, to jednak uważał że nie zasłużył sobie na takie traktowanie. Isabella uśmiechnęła się krzepiąco i przytuliła męża.
- Przynajmniej wrócił stary, dobry Gisborne w formie – powiedziała – Lepsze to niż gdyby miał płakać po kątach.
- Rozszarpię go dziś, uprzedzam. Nie zdziw się.
- A ty się nie zdziw, jeśli ją dziś znajdziecie. Zapamiętaj moje słowa.
Alan roześmiał się tylko, ani trochę nie wierząc w jej przewidywania. To niemożliwe. Anastazja przepadła jak kamień w wodę.
***
Było jeszcze ciemno, gdy Rusinka dotarła do miasta. Nie bardzo wiedziała, gdzie się podziać. Co ją podkusiło, żeby tu przychodzić? I to jeszcze z dzieckiem! Gdzie się podzieje? Przecież nie będzie siedziała na środku miasta. Michaił zaczął niespokojnie poruszać się w jej ramionach i płakać. Chyba było mu zimno.
- Synku, przepraszam – Anastazja owinęła dziecko chustą zdjętą ze swych ramion – Zaraz coś wymyślę. Nie płacz, kochanie.
Patrzył na nią dużymi, błękitnymi oczami i poczuła, jakby to Guy obserwował ją. Byli tak podobni do siebie… Ale czy Gisborne byłby szczęśliwy, wiedząc o dziecku? Czy to zmieniłoby coś w nim? To wszystko było zbyt trudne. Miała kompletny mętlik w głowie i wcale nie była przekonana, czy dobrze robi, będąc w Nottingham.
Przypomniała sobie, że niedaleko bram miasta jest malutka chatka. Kiedy Anastazja służyła na zamku, ówczesny szeryf skazał mieszkającego tam człowieka, rzekomo za kradzież złota ze skarbca, której dopuścił się oczywiście Robin Hood. Kiedy biedny człowiek miał zostać powieszony, grupa banitów uratowała mężczyznę, który już nigdy nie wrócił do Nottingham. Chata odtąd stała pusta, uznana przez szeryfa jako jego własność. Rusinka miała nadzieję, że tam będzie mogła się zatrzymać.
Pospieszyła tam niezwłocznie. Odetchnęła z ulgą, kiedy weszła do środka i okazało się, że jest tam pusto.
- Mówiłam ci, że coś wymyślę – posadziła Michaiła na podłodze – Zaraz rozpalę w kominku i będzie ci ciepło, synku.
Chłopiec z zaciekawieniem obserwował swą matkę. Śmiał się i gaworzył, ciągnąc ją za skraj sukni. W końcu, kiedy rozpaliła ogień, wzięła syna w ramiona i spokojnie zasnęli.
***
Guy wparował wściekły do jednej z chat. Gospodyni wystraszyła się, kiedy nagle z hukiem wpadło do niej wojsko z szeryfem na czele.
- Przeszukać każdy kąt – warknął do żołnierzy, po czym zwrócił się do kobiety – Jest tu?
- Kto, panie? – cofnęła się, przerażona.
- Ukrywasz tu kogoś?
- Nigdy, panie! Nikogo tu nie ma, prócz mnie i moich dzieci…
Dwie małe dziewczynki kuliły się ze strachu w kącie. Guy otrząsnął się; biedactwa nie wiedziały, co się dzieje, były zalęknione i miały łzy w oczach. Serce mu zmiękło, gdy na nie patrzył. Podszedł do nich, a one jeszcze bardziej skuliły się i przyległy do siebie.
- Nic wam nie zrobię – powiedział, głaszcząc je po głowach – Nie bójcie się.
- Dlaczego krzyczysz? – zapytała jedna z nich, obserwując go uważnie.
- Nie chciałem, przepraszam.
Wstał i podszedł do ich matki. Była zszokowana jego zachowaniem, nie takiego szeryfa znała.
- Proszę mi wybaczyć. Szukam kogoś i…
- Wiem, panie. To znaczy… Całe miasto huczy.
Guy spuścił głowę. Wszyscy o tym plotkowali… No tak, to było nieuniknione, przecież nie robił tajemnicy z poszukiwań, a wręcz przeciwnie. Mógł być bardziej dyskretny.
- Czy niczego nie potrzebujecie? – zmienił temat, patrząc na dzieci – Macie za co żyć?
- Tak, panie. Pod twoimi rządami żyje nam się dobrze. Skromnie, ale wystarcza na wszystko, czego nam potrzeba.
- Jesteście same?
- Nie, panie, mąż pracuje. Powinien wrócić popołudniu.
- Jeśli będzie wam czegoś potrzeba, wiesz gdzie mnie szukać. I jeszcze raz przepraszam, że przestraszyliśmy dzieci.
Zwołał wojsko i wyszli z chaty. Był załamany i powoli tracił nadzieję. Mimo, że zbliżało się dopiero południe, był bliski tego, by rozkazać żołnierzom powrót do zamku. Nie widział sensu w dalszych poszukiwaniach w mieście. Nagle pojawił się Alan i widząc zrezygnowanie przyjaciela, nakazał wojsku poszukiwanie poza murami zamku, a w szczególności – w Sherwood. Guy skorzystał z tego, że Alan zajął się żołnierzami i oddalił się, by w samotności pospacerować. Chodził po mieście bez celu, kiedy nagle ujrzał starą, opuszczoną chatę. „Ciekawe, czy ta stara kanalia schowała tam coś cennego”, pomyślał. Wszedł tam bez namysłu.
Anastazja przygotowywała właśnie posiłek. Nie miała przy sobie pieniędzy, wyprosiła na targu kilka warzyw, by ugotować je chociaż dla samego Michaiła. Ona nie musiała jeść, byle tylko jej syn nie płakał z głodu. W izbie obok rozpaliła ogień i zaczęła przygotowywać jedzenie. Michaił bawił się w pomieszczeniu obok kilkoma glinianymi figurkami, znalezionymi w starym kufrze. Rusinka co chwilę zaglądała do niego, by mieć pewność, że grzecznie się bawi. Było spokojnie… ZA spokojnie.
Guy otworzył drzwi do chaty. Miał niejasne przeczucie, że ktoś tu był, i to całkiem niedawno. Powoli przekroczył próg i… zamarł. Patrzył prosto w duże, niebieskie oczy. Patrzył na… siebie! Mały chłopiec siedział na środku izby i wpatrywał się w niego, przekrzywiając głowę. Chryste, jak to możliwe… Czy już do reszty oszalał? Miał przywidzenia? Przecież to dziecko wyglądało identycznie jak on! Te same rysy twarzy, identyczne oczy, ten sam nos i zaciśnięte, wąskie usta. Patrzyła na niego mała kopia jego samego. Jak to możliwe!?
Zrobił krok do przodu. Z niedowierzaniem wpatrywał się w chłopca, który uśmiechnął się i machnął rączką w jego kierunku. Przyklęknął tuż przed dzieckiem, które chwyciło jego palec swoją malutką rączką. Michaił roześmiał się i przysunął bliżej do Guy’a. Mężczyzna poczuł się bardzo dziwnie. Co to za dziecko, i dlaczego jest tak podobne?
Anastazja usłyszała śmiech swojego syna. Uśmiechnęła się pod nosem; figurki musiały przypaść mu do gustu, skoro tak dobrze się nimi bawił. Zdjęła garnek z ognia i weszła do izby, w której był Michaił. Stanęła w progu jak sparaliżowana, kiedy jej wzrok spotkał się ze spojrzeniem Guy’a. Nie, to niemożliwe… Skąd wiedział? Jak się tu znalazł? Oparła się o ścianę i próbowała złapać oddech.
Rycerz nie wierzył w to, co widzi. Czyżby wreszcie jego największe marzenie się spełniało…? Czy to mu się śniło? Nie, to nie sen, przecież miał przed sobą Anastazję. Patrzyła na niego jak na ducha. Nawet nie drżała. Patrzyła tylko prosto w jego oczy. Guy delikatnie wysunął palec z zaciśniętej piąstki Michaiła. Kiedy wstawał z podłogi, Rusinka zrobiła krok w tył.
- Anastazja – szepnął, uśmiechając się z niedowierzaniem – To naprawdę ty…
- Guy…
- Nastya – podszedł do niej szybkim krokiem i chwycił ją w pasie – Moje słońce, wróciłaś…
- Zostaw mnie, Guy!
- Myślałem, że nigdy cię już nie zobaczę…
Przysunął ją do siebie i delikatnie, czule pocałował jej usta. Próbowała wyszarpnąć się, ale on ścisnął jej ramiona i nie pozwolił odsunąć się od siebie. Odwróciła twarz, nie pozwalając na kolejny pocałunek, choć pragnęła tego równie mocno. Teraz jednak nie chciała ulegać uczuciom i pragnieniu. Gisborne ze zdziwieniem patrzył na nią, nie rozumiejąc jej zachowania. Przecież kochała go! Dlaczego więc nie chciała, by jej dotykał, całował, nie chciała na niego patrzeć?
- Nastenko…
- Zostaw – syknęła, patrząc na Michaiła – Zostaw nas.
- Dlaczego mi to robisz?
Udało jej się wyrwać z jego uścisku. Podeszła do syna i wzięła go w ramiona, a chłopiec z zaciekawieniem patrzył na przybysza. Uśmiechał się i wyciągał do niego rączkę. Gisborne podszedł do nich powoli i niepewnie dotknął dłoni Michaiła.
- Anastazjo… Kto to jest? – zapytał.
- Nic ci do tego!
- Przecież widzę… On wygląda zupełnie, jak ja. Nastya, czy to… mój syn?
Nie odpowiedziała. Przycisnęła Michaiła jeszcze mocniej, bojąc się odpowiedzieć. A do Guy’a zaczynało docierać, że to jego dziecko. Jego krew. Patrzył na chłopca i zaczynał wszystko rozumieć.
- Boże, to mój syn – szepnął – Byłaś brzemienna, kiedy… Kiedy odeszłaś…
- Kiedy mnie wyrzuciłeś! – krzyknęła z żalem.
- Nastenko, wybacz mi! Nie wiedziałem, co robię. Gdybyś mi powiedziała, że jesteś w ciąży…
- Ale nie byłam, Guy!
Patrzył na nią i nie rozumiał. Jak to możliwe? Przecież chłopiec mógł mieć około roku, więc Anastazja musiała być w ciąży, opuszczając Nottingham! Dlaczego mówiła inaczej?
- Nie pogrywaj tak ze mną – powiedział poważnie – Dlaczego nie chcesz powiedzieć, że to mój syn? Przecież wygląda jak ja!
- To nie jest twoje dziecko.
- Anastazjo! – krzyknął, zdenerwowany – Jak może nie być moje, skoro widzę w nim moje oczy, nos… Kogo ty chcesz oszukać? Masz mnie za idiotę!?
- Myślisz, że jesteś jedyny na świecie! Że tylko z tobą mogłam być!
- Zdradziłaś mnie!?
- Zdradziłam! Oczywiście! Bo ty z Marian…
- Uważaj, bo…
- Bo co!? Słuchałam codziennie o tym, jak mocno ją kochasz! Patrzyłam, jak ją całujesz i błagasz, by za ciebie wyszła! Musiałam znosić to, jak płaszczyłeś się przed nią, a potem… korzystałeś sobie ze mnie jak z przedmiotu! Byłam twoją niewolnicą, Guy, ale to nie znaczy, że musiałam znosić wszystko! Chciałam, żeby ktoś mnie kochał i szanował.
- I co, znalazłaś kogoś takiego!?
Zacisnęła usta. Dawno nie była tak wściekła. Michaił zaczynał poruszać się niespokojnie, pewnie bał się ich podniesionych głosów. Przytuliła go troskliwie.
- Naprawdę byłeś tak ślepy? – zapytała odważnie – Nie zauważałeś, jak wielu strażników próbowało mnie… zdobyć? Poza tym sam wepchnąłeś mnie raz do komnaty szeryfa. Masz pewność, że nie poszłam tam ponownie z własnej woli? I ty pytasz, czy to jest twój syn!?
Gisborne oniemiał. Co też ona opowiadała!? Naprawdę miała nadzieję, że uwierzy w bajeczkę o tym, że oddawała się wszystkim w Nottingham? Musiała być naprawdę rozżalona i wściekła, że nie hamowała się w ogóle. Zawsze była odważna, ale teraz nie poznawał jej…
- To jest MOJE dziecko – powiedział spokojnie i powoli, opanowując emocje – Wiem, że jesteś zła i masz prawo, ale nie zrobiłabyś mi tego. To jest moje dziecko.
- Zrozum, nie jest twoje! – rozpłakała się nerwowo – Codziennie opowiadałam mu o ojcu, który jest dobry, troskliwy, szlachetny, kocha go, rozumiesz? Taki jest jego ojciec i chcę, żeby tak o nim myślał!
- Nastenko… Więc musiałaś cały ten czas mnie kochać mimo wszystko…
- Nie – otarła łzy – Wybiłam sobie ciebie z głowy dawno temu.
Guy odwrócił się, słysząc hałas za oknem. Obok właśnie przechodziło jego wojsko z Alanem na czele.
- Zaraz zobaczymy, czy skutecznie – warknął, otwierając drzwi – Straż!!!
Alan był zdziwiony, widząc Gisborne’a w starej, opuszczonej chacie, a jeszcze mocniej zdumiał go widok Rusinki z… dzieckiem? Stanął w progu i przetarł oczy.
- Anastazjo… Wróciłaś? – rozweselił się – Nie chcę być zabawny, ale szukam cię od 1,5 roku! Nie wierzę!
- Nie wróciłam, Alan. Jestem tu przypadkiem.
- Straż! – krzyknął ponownie Gisborne – Zaprowadzić lady Anastazję do zamku.
- Nie!
- Rozkażcie, by Joan przygotowała dla niej moją dawną komnatę. Mają ich natychmiast nakarmić do syta!
- Nigdzie nie idę, Guy!
- A ja nie pytam cię o zdanie – wycedził powoli – Jeśli któryś z was zrobi mojej narzeczonej albo mojemu synowi krzywdę, zawiśniecie na środku dziedzińca, czy to jasne!?
- Ale…
- I nie próbuj wmawiać mi, że to nie mój syn – powiedział cicho, chwytając jej podbródek – Należycie do mnie.
- Dlaczego mi to robisz?
- Robię to dla twojego dobra.
- Dobra!? Znowu porywasz mnie wbrew mojej woli! Moi rodzice będą zrozpaczeni, jeśli nie wrócę!
- Nie martw się, kochanie. Dostaną zaproszenie na ślub. Jeszcze dziś Alan przekaże im, że wróciłaś tam, gdzie twoje miejsce. Straż!!!
Odsunął się od niej, pozwalając, by żołnierze zaprowadzili ją do zamku. Nie patrzył na nią, gdy odchodziła. Kiedy został w chacie sam z Alanem, potrząsnął głową, rozczarowany samym sobą.
- Nie chciałem być taki – powiedział – Ale nie dawała mi wyboru. Jest za twarda. A ja nie mogłem pozwolić jej uciec.
- Guy, nie chcę być zabawny, ale nie zrobiłeś nic, co mogłoby mnie zaskoczyć. Człowieku, znalazłeś ją i masz syna!
- Z czego tu się cieszyć… Zraniłem ją tak mocno, że próbowała wmówić mi, że dziecko nie jest moje. Ja nawet nie wiem, czy ona nadal mnie kocha…
- Uwierz, że gdyby nie kochała, nie byłoby jej tu. Nie pojawiła się tu przypadkowo.
- Tak sądzisz…?
- Daj jej czas. Bądź cierpliwy. Odczekaj do wieczora i idź z nią porozmawiać. Jeśli nie zechce, próbuj jutro. Isabella na pewno też będzie chciała się z nią zobaczyć, może taka babska rozmowa coś da. Guy, masz syna, ciesz się!
- Śliczny, prawda? – rozpromienił się rycerz – Jest taki sam, jak ja! Ma nawet taki sam nos!
- Z tego bym się tak nie cieszył – mruknął Alan – Dobrze, ja jadę przekazać Isabelli dobre wieści i poszukać kupca.
- Powiedz mu, że ślub za tydzień w niedzielę. I niech nie próbuje jej uprowadzić. Pod jej drzwiami będzie stało całe wojsko.
Kiedy Alan udał się do lasu, Guy usiadł na podłodze i wziął w rękę figurki, którymi bawił się jego syn. Miał mieszane uczucia, prawdę mówiąc nie tego się spodziewał. Tracił wiarę, że odzyska ukochaną, a teraz okazuje się, że Bóg obdarował go jeszcze synem. To było naprawdę dziwne. Przypomniał sobie moment, w którym dowiedział się, że Annie jest w ciąży. Dzień, w którym urodziła Setha. Kiedy go poznał. Nie potrafił go pokochać, mimo tego że to dziecko w niczym nie zawiniło. Traktował jego obecność jako przykry obowiązek. Dopiero, gdy Seth umarł, poczuł ukłucie żalu, ale nawet jeszcze wtedy nie potrafił zrozumieć, czym jest miłość do własnego dziecka. Teraz, gdy zobaczył Michaiła, poczuł się wspaniale. Poczuł niesamowite przywiązanie do tej małej, kruchej istotki, która była przecież częścią jego samego. Jednocześnie miał wyrzuty sumienia, że pokochał go od razu, podczas gdy nie potrafił obdarować Setha tym samym. Siedział w pustej chacie i zastanawiał się, czy naprawdę jest takim potworem? Czy to naprawdę jego wina, że kiedyś nie umiał kochać?
***
W głowie Anastazji był ogromny bałagan. Z jednej strony była wściekła, że Guy znowu to zrobił, znowu uznał ją za swoją własność i wbrew jej woli porwał – na dodatek nie osobiście, tylko zlecił to swoim żołnierzom. Z drugiej strony była gdzieś tam w głębi niezmiernie szczęśliwa. Karciła się za to w myślach, ale nie potrafiła inaczej. Przecież kochała go do szaleństwa! Tu jej rozum przestawał działać tak, jak powinien. Wracała na ziemię, kiedy przypominała sobie, że właśnie jest prowadzona siłą do zamku niczym jakaś niewolnica. Uniosła jednak głowę z godnością i szła przed siebie.
Widok zamku od środka przywołał wszystkie wspomnienia. Każde miejsce pamiętała doskonale. Jeden z żołnierzy wyszedł przed szereg i zawołał Joan, która mało co nie omdlała, widząc Anastazję.
- O Chryste! – zawołała – Nastya, moje dziecko!
- Witaj, pani – uśmiechnęła się nieznacznie Rusinka.
- Sir Gisborne rozkazał natychmiast przygotować posiłek dla lady Anastazji i jej syna, a także polecił zaprowadzić ją do jego dawnej komnaty.
- Nastya…
- Lady Anastazja – poprawił ją żołnierz.
- Lady Anastazjo…
- Pani, kimże ja jestem, byś mnie tak tytułowała? – speszyła się Rusinka – Nie ma powodów. Jestem taka sama, jaką byłam dawniej.
- Lady jest narzeczoną szeryfa – burknął strażnik – Należy traktować ją z szacunkiem.
- Co się z tobą działo, dziecko? – Joan nie zwracała już uwagi na żołnierzy – I skąd się tu wzięłaś?
- To długa historia, opowiem ci innym razem, pani.
- A to dziecko? To… syn Gisborne’a?
Rusinka kiwnęła głową. Joan nie miała wątpliwości, miała wrażenie że patrzy na malutkiego Guy’a. Chłopiec zdawał się być zagubiony i nieco przestraszony, wtulił się mocniej w matkę. Joan wróciła do kuchni, by czym prędzej przygotować pożywny posiłek, a straż zaprowadziła Anastazję do komnaty. Kiedy zamknęli za nią wrota, wszystko w niej pękło – emocje dobre i złe, wspomnienia… Patrzyła na łoże, w którym pierwszy raz zbliżyła się do Guy’a, w którym co noc spędzali cudowne chwile. Wszystko wróciło. Usiadła na skraju łoża i rozpłakała się.
- Boże, co robić? – łkała, tuląc syna – To wszystko jest tak trudne… Za dużo się wydarzyło. Daj mi siłę, żebym potrafiła chronić moje dziecko. Kocham Guy’a najmocniej na świecie, ale boję się o naszego syna. Nie chcę, żeby cierpiał tak jak ja.
Michaił swoją malutką rączką wytarł łzę z jej policzka. To sprawiło, że otrząsnęła się – nie mogła siedzieć i płakać. Musiała walczyć o szczęście swoje i jego, ale jednocześnie chciała, by i Guy spróbował choć trochę zawalczyć, by przestał ukrywać się za skorupą twardego, nieporuszonego cynika i w końcu pokazał jej swoje uczucia od początku do końca.
Kiedy Joan przyniosła im do komnaty posiłek, nie opuściła komnaty dopóki nie upewniła się, że Anastazja i Michaił wszystko zjedli, a poza tym musiała dowiedzieć się wszystkiego, co Rusinka miała jej do powiedzenia. Prawdę mówiąc obecność Joan zaczęła nieco drażnić Anastazję, która czekała z niecierpliwością na pojawienie się Guy’a. W końcu zarządczyni wyszła, zostawiając ich samych w komnacie. Zmierzchało, Anastazja postanowiła więc nakarmić syna i uśpić go. Usiadła wygodnie na łożu i przystawiła Michaiła do piersi. Nagle wrota otworzyły się i do komnaty wszedł powolnym krokiem sam Guy. Przystanął i obserwował ze zdumieniem ten niecodzienny, ale jakże piękny obraz. Jego ukochana karmiła piersią jego syna… Poczuł ścisk wzruszenia w gardle. Zaryglował wrota i podszedł do Anastazji, siadając obok niej.
- Nie patrz – mruknęła, speszona – To nie twoja sprawa.
- To mój syn…
- Ale ja nie jestem twoja!
- Rozbierałaś się przede mną cała, a teraz wstydzisz się pokazać pierś, którą karmisz mojego syna?
Odwróciła wzrok. On jednak stanowczym ruchem przekręcił jej głowę tak, że musiała na niego spojrzeć. Guy nachylił się i najdelikatniej jak potrafił ucałował swego syna w policzek.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem szczęśliwy – powiedział, głaszcząc Michaiła po głowie – Nie potrafię tego powiedzieć słowami. Może nawet nie okazuję tego należycie, ale uwierz mi, że nigdy nie przepełniało mnie szczęście tak, jak dziś.
Milczała. Patrzyła na jego łagodną twarz, na której malował się delikatny uśmiech. Tyle czułości i troski w jego błękitnych oczach…
- Mam przy sobie moją ukochaną kobietę, mam syna… Nie sądziłem, że tak się stanie. Jeszcze kilka dni temu czekałem tylko na śmierć z rąk króla. Nigdy bym cię już nie zobaczył… Ciebie i naszego dziecka.
Anastazja nie wiedziała, co odpowiedzieć. Pierwszy raz kompletnie straciła mowę. Chciała go przytulić, pocałować, ale jednocześnie coś ją nadal powstrzymywało. Sama nie wiedziała, co. Wstała, by nie musieć patrzeć na Guy’a, i delikatnie ułożyła syna na środku wielkiego łoża. Gisborne podszedł do niej i patrzył na śpiące dziecko.
- Jest śliczny – szepnął radośnie – Wygląda jak mały ja.
- Przestań.
- Dlaczego nie chcesz przyznać, że to nasze dziecko? Dlaczego nadal chcesz mnie karać i sprawiać ból? Nigdy nie uwierzę, że nie jest mój. Nie zdradziłabyś mnie. Jesteś czysta jak anioł, jak kryształ, jesteś najszczerszą i najuczciwszą osobą, jaką znam. Choćby przypalali cię rozgrzanym żelazem, nie zdradziłabyś mnie.
- Miałam prawo ułożyć sobie życie bez ciebie po twoim… ślubie!
- Nie zrobiłabyś tego. Obiecywałaś mi, że…
- Że po ślubie z Marian będę twoją kochanką! – wyrzuciła z siebie, rozżalona – Nikt nigdy nie proponował mi niczego bardziej upokarzającego! Ale zgodziłam się, bo kocham cię… kochałam cię jak obłąkana! Wstyd mi za wszystko, co robiłam i na co się godziłam. Nikt mnie tak nie upodlił, jak ty, Guy.
- Wiem! Myślisz, że mnie jest z tą myślą łatwo? Że nie wstydzę się wszystkiego, co zrobiłem? Kiedy teraz o tym myślę, ten palący wstyd jest najgorszą pokutą, jaką mogłem otrzymać. Ten ból, jaki czułem codziennie przez ostatnich kilkanaście miesięcy… Anastazjo, ja umarłem 1,5 roku temu. Od dnia, kiedy wyrzuciłem cię, nie żyłem. To było piekło, jakiego nie chcę przechodzić już nigdy, to tak jakbym umarł. Wiesz, jaką katorgą jest każdy dzień bez ciebie?
- Myślisz, że mnie było łatwo oddychać i uśmiechać się bez ciebie? A kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, oczekiwałam cię. Każdego dnia wyglądałam przez okno, by zobaczyć, czy do mnie wracasz. Ale Brigitte i lady Courtenay… oszukały mnie. Moja pani obiecała, że wyśle do ciebie wiadomość, ale tego nie zrobiła. Okłamywały mnie przez ponad rok, że wiesz o dziecku, ale nie chcesz nas. Próbowały wzbudzić we mnie nienawiść do ciebie. Gdyby nie to, że podsłuchałam ich rozmowę, nie byłoby mnie tu. Kilka dni temu usłyszałam, jak rozmawiały o tobie, mówiły że król wraca i zemści się…
- Przyjechałaś tu specjalnie – rycerz chwycił ją za dłonie – Bałaś się o mnie… Kochasz mnie cały czas?
- Chciałam, żeby mój syn zobaczył ojca, zanim ten zginie – odparła twardo – Nie obchodzi mnie, co się z tobą dzieje.
- Tylko tak mówisz – uśmiechnął się lekko, odgarniając włosy z jej twarzy – Anastazjo, kochasz mnie tak samo, jak i ja ciebie. Nie możesz żyć beze mnie, dlatego tu jesteś.
- Jestem tu, bo nas porwałeś.
- Jak mógłbym porwać własne dziecko? – spojrzał na chłopca z rozczuleniem – Przyprowadziłem was do domu, Nastenko. Tu jest wasze miejsce. Przy mnie. Kochanie, nie powiedziałaś mi jeszcze, jak mój syn ma na imię.
- Michaił – odparła oschle po chwili wahania.
Guy spojrzał na nią, zdziwiony. Uniósł kącik ust w ironicznym uśmiechu.
- Nawet nie myśl o tym, że zmienię mu imię – wyrwała swe dłonie z jego rąk – Jest wnukiem ruskiego kupca, synem ruskiej niewolnicy i będzie miał ruskie imię.
- Kochanie… Michaił to przepiękne imię. Dlaczego myślisz, że chciałbym je zmienić?
- Może tak prostackie, ruskie imię nie pasuje do syna szlachcica? Do syna wielkiego szeryfa z Nottingham?
- W końcu przyznałaś, że jest mój!
- Tylko po to, żebyś dał mi spokój.
- Nie mów tak. Dlaczego tak mnie traktujesz? Zawsze powtarzałaś mi, że jestem dobry, że mogę być uczciwym człowiekiem, a teraz traktujesz mnie jak odrażającego potwora. Poświęciłaś tyle czasu, by mnie zmienić, a kiedy to się stało, ty jesteś obca i odległa. Anastazjo, kiedy dotrze do ciebie, że do szaleństwa cię kocham, a nasze dziecko to dla mnie dar od Boga? Kiedy pozwolisz mi znowu być blisko ciebie?
Zobaczył łzy w jej oczach. Przytulił ją bez namysłu i trzymał mocno w ramionach. Cokolwiek by mu nie powiedziała, był gotów czekać. Ważne, że miał ją znowu przy sobie. Był nawet gotów na chłód z jej strony, nie przerażało go to wcale. Wszystko było niczym w porównaniu z męką, jaką przechodził kilkanaście miesięcy, gdy jej nie było.
- Kocham cię, Nastenko. Spójrz mi w oczy i zrozum, że cię kocham – wyszeptał łagodnie.
- Nie wiem, czy mogę ci ufać, Guy.
- Mówię, że cię kocham! – podniósł głos – Czekałaś na to tyle czasu, a teraz…
- Daj mi spokój. Za dużo się wydarzyło, ja się zmieniłam, wszystko jest inne. Nie zmuszaj mnie do niczego.
- Nie zamierzam – puścił ją i cofnął się – Nigdy cię do niczego nie zmuszałem. Kiedy kochałaś się ze mną pierwszy raz, nie zmuszałem cię. Pozwoliłem ci decydować, czy tego chcesz. Nigdy nie zrobiłem niczego wbrew twojej woli, szanowałem cię bardzo. Teraz znowu jestem gotów czekać, aż mnie zechcesz. Ślub jest w niedzielę, ale ja nie dotknę cię, dopóki mi na to nie pozwolisz. Będę prosił tak długo, aż przekonam cię, jak silne jest moje uczucie i jak bardzo potrzebuję cię… a raczej was do szczęścia.
Pocałował ją w dłoń i wyszedł po cichu, by nie zbudzić Michaiła. Nie mógł powiedzieć więcej tego wieczoru, nie chciał jej przytłaczać. Ale powiedział wystarczająco, by zrobiło mu się lżej na sercu. Wierzył, że Anastazja będzie w stanie pokochać go na nowo.


Aktualizacja 02/09/2015, następna część tutaj.

22 komentarze:

  1. Kate, właśnie to lubię.:) Gdy wydaje się, że już wiadomo kto kim jest i na co kogo stać, nagle okazuje się, że nie znamy bohaterów do końca. Zatem jest nowa Anastazja i nowy Guy (ok, jest też stary, porywczy, uparty i bezwzględny Gisborn i BARDZO dobrze:). Anastazja okazuje się nieco mściwą osóbką, kierującą się urażoną dumą. Ciekawe czy wie, że wbrew temu, co sama sądzi, stąpa jednak po kruchym lodzie. Guy'a nie należy drażnić, bo coś mi mówi, że i tak postawi na swoim. Po co to przeciąganie liny?:) Nie mogliby dogadać się?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam zaraz mściwa - po prostu zraniona i nieufna. Nie zapominajmy, co Guy jej zrobił. Teraz ma dziecko, więc siłą rzeczy musi być o wiele bardziej zdeterminowana i waleczna, niż dotąd, tu już nie chodzi tylko o nią, a o syna. Nie ma pewności, że Michaił nie będzie cierpiał tak jak niedawno ona. I myślę, że ona bardzo dobrze wie że stąpa po kruchym lodzie - ale lubi dziewczyna ryzyko, zawsze lubiła :))) A tak poważnie, to właśnie teraz się dogadują. Tak bardzo, że aż iskrzy :)

      I ulżyło mi - myślałam, że mnie zjedziesz z góry do dołu. Och, przepraszam - nie mnie osobiście, tylko całkiem obiektywnie i bez wycieczek osobistych zjedziesz fanfik i bohaterów :))) Przestraszyłam się po ostatnich wydarzeniach :)

      Usuń
    2. Ha! Udało mi się zaskoczyć Cię! Nie dość, że w końcu napisałam coś niepochlebnego o Anastazji, to jeszcze nie napisałam, że fanfik jest do kitu (tak miało być?:):))) Punkt dla mnie!:)
      A na poważnie, to naprawdę lubię to, jak nas zaskakujesz, nie tylko wydarzeniami, ale też tym, że możemy odrywać nowe cechy postaci.
      Anastazja może być nieufna, zraniona, może myśleć przede wszystkim o dobru Michaliła - to wszystko jest zrozumiałe. Zrozumiałe jest nawet to, że nie ulega Guy'owi, by określić swoją pozycję w związku. Tylko nie podobają się mi jej metody, bo wygląda na to, że chce mu odpłacić pięknym za nadobne.:)

      Usuń
    3. Wiesz, ja już nawet zapomniałam, że można skrytykować coś, ale tak, że aż miło to przeczytać. Widzisz, jak wiele zmieniasz w moim życiu? :))) Czyli jak rozumiem, fanfik NIE jest do kitu, ja też na razie nie, ale Anastazja mogłaby się kopnąć w zadek? Rozumiem :)
      A poważnie, to nie powiedziałabym, że chce mu się odpłacić pięknym za nadobne. Ja to raczej postrzegam tak, że się strasznie pogubiła i miota się, nie wie, co robić i jak robić, żeby było dobrze. Ona chce go trochę przetrzymać, owszem, trochę pokazać mu że nie da się tak traktować jak dotąd (i myślę że to jest jak najbardziej w porządku), ale trochę czasem ją ponosi. Ale co ja mogę powiedzieć - z kim przestajesz, takim się stajesz. Miesiące u boku tego furiata zrobiły swoje :)

      Usuń
    4. Dokładnie.:)) Fanfik NIE jest do kitu. Ty tym bardziej - zresztą wiesz, że piszę o opowiadaniu, bo o to tu chodzi. Anastazja może kopnąć się w zadek. Albo niech poprosi o pomoc Izabellę - samej może być jej ciężko dokonać takie ewolucji.:))
      A na poważnie, to rozumiem, że Anastazja miota się, na dodatek nie jest już odpowiedzialna wyłącznie za siebie i czuje, że musi podjąć właściwa decyzję - nie ma już marginesu na błąd. Rozumiem też, że chce pokazać Guy'owi, że nie pozwoli mu traktować się, jak kiedyś. I dobrze, bo to oznacza, że też dojrzała. Zatem niech siądą przy stole i porozmawiają, jak dwoje dorosłych ludzi.:)

      Usuń
    5. Eve, ja myślę że to chyba nie Anastazja powinna się kopnąć w zadek. I mam nadzieję, że wiesz, o czym konkretnie mówię :))) Ale na niektóre sprawy to już nie kopnięcie, a chyba tylko egzorcyzmy pomogą :)

      Myślę, że stół niekoniecznie. Może być jakieś inne miejsce. Takie, by nikt nie podsłuchiwał :) Ciotka Isabella zabierze Michaiła na weekend do Locksley, to rodzice będą mieli czas na... rozmowę :)))

      Usuń
    6. Może stwórzmy listę tych postaci, którym wystarczy kopnięcie i tych, które wymagają kąpieli w wodzie święconej.:))
      To poczekam sobie grzecznie na to ... miejsce do ... dyskusji podczas nieobecności Michaiła. Po co biedactwo ma słuchać, jak rodzice ... dochodzą do porozumienia.:)))

      Usuń
    7. Może darujmy sobie tę listę, bo jeszcze wykroczymy poza zakres postaci fikcyjnych i nie daj Boże znajdą się na niej postacie jak najbardziej realne... Pozostańmy przy kopnięciu Anastazji, i Guy'owi też by się należało za całokształt :)

      Usuń
    8. Ok. Kopiesz Anastazję, czy wolisz Guy'a spryskać wodą święconą?:)

      Usuń
    9. Ty się gniewasz na Anastazję, to ja wykąpię rycerza :)

      Usuń
    10. Chyba nie przemyślałam dobrze swojej propozycji. :) Powinnam napisać: TY kopiesz Anastazję, a ja zajmę się Guy'em.:) Następnym razem będę ostrożniejsza.:))

      Usuń
  2. Bomba! Dogadają się w końcu ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślisz, że się dogadają? Taka jesteś pewna? :)

      Usuń
  3. Eve, nie dziwię się zachowaniu Anastazji. Ona bardzo przez Guya była skrzywdzona, potem "wodę z mózgu" robiły jej dwie osoby z którymi przebywała przez tak długi czas, niszcząc jej uczucie do Guya.
    Jestem przekonana, że Guy znajdzie sposób by podbić serce Anastazji, przecież oboje nie potrafią bez siebie żyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu, w zasadzie ją rozumiem, tylko nie podoba mi się, ze za wszelką cenę chce pokazać Guy'owi, kto tu rozdaje karty. Zupełnie, jakby odgrywała się na nim. Ale tez mocno wierzę, że Gisborn znajdzie sposób, by do niej dotrzeć.:)

      Usuń
    2. O widzisz, Jolu, dziękuję Ci że zwróciłaś na to uwagę, że przez długi czas lady Courtenay i Brigitte właściwie krzywdziły Anastazję, bo zupełnie inaczej byłoby, gdyby miała świadomość tego, że Guy nie wie o dziecku. Najpewniej wtedy spróbowałaby się jakoś dowiedzieć, co się w jego życiu dzieje, czy jest jakaś kobieta, a jeśli by nie było, to wtedy pewnie odważyłaby się pójść do niego. A w tej sytuacji, kiedy przez 1,5 roku dwie najbliższe osoby hodowały w niej nienawiść do Guy'a, dziewczyna ma prawo się pogubić. Umówmy się - trochę przeszła w tak krótkim czasie, więc to ma prawo odbić się na jej psychice.

      Eve, a może Guy nie zdąży znaleźć sposobu, a ona odnajdzie drogę do... komnaty szeryfa? :)

      Usuń
    3. Znaczy Guy'a, bo to on jest szeryfem.:) O chęć spotkania ducha Vasey'a nie podejrzewam Anastazji.:)

      Usuń
    4. Nigdy nie wiadomo - przecież utrzymywała, że odwiedzała dziada z własnej woli :) No tak, tylko że Guy jej nie uwierzył :)

      Usuń
    5. Bo to błyskotliwy facet jest.:) Znaczy Guy - nie Vasey. Choć, gdyby się nad tym zastanowić ... :)

      Usuń
    6. W zasadzie to żałuję, że Vasey'a już nie ma i nie widzi tego, co się dzieje na jego zamku. Oj, działoby się :) Ale furtkę mam otwartą. Przecież w serialu też... zmartwychwstał!

      Usuń
    7. Mogę się mylić, bo serial oglądałam od właściwej sceny do właściwej.:) Jednak wydaje mi się, że Vasey umarł nie "na śmierć".:) Ty, za to, uśmierciłaś go na amen.:)

      Usuń
  4. Typowa gówniara z tej Anastazji - rodziców nie słucha, bo po co, przecież sama wie wszystko najlepiej. Ale jak się pojawi jakiś problem, to szybko drogę do mamusi i tatusia znajduje. Po czym znowu robi swoje, bo przecież starzy nie są od tego, żeby ich słuchać. Zero pokory. W ogóle jak ona ich potraktowała? Nie zastanowiła się nawet, że będą się martwić. A sama jest matką, więc powinna wiedzieć co znaczy bać się o własne dziecko. Zresztą lady potraktowała tak samo. Ni krzty wdzięczności za pracę, za dach nad głową, za zapewnienie dziecku odpowiednich warunków. Nic.
    I czego Anastazja oczekiwała? Była służącą i nałożnicą, nikim więcej, jak mogła być tak głupia, by myśleć, że będzie szanowana, że jej pan zostawi dla niej swoją narzeczoną? Czego innego się spodziewała, jeśli nie roli kochanki? To i tak dużo i powinna się z tego cieszyć. I właśnie widać, jak on ją szanuje. Wziął ją sobie jak swoją własność. I w sumie ciężko mu się dziwić, za to dziwię się jej, że oczekuje jakiegokolwiek szacunku i że nie widzi, że niczego takiego od niego nie otrzymuje. Zrobił, co chciał, a ona i jej zdanie kompletnie go nie obchodziły.
    Ruska to powinna usiąść i się porządnie zastanowić, czego chce. Ma dziecko i jest za nie odpowiedzialna. A tymczasem ona zachowuje się jak rozkapryszona nastolatka, a nie matka. Naraża swoje dziecko, plącze się w nocy po lesie i sama nie wie, po co tak naprawdę to robi. Chciała, żeby dzieciak miał ojca? To trzeba było iść do szanownego tatusia i pogadać. Nie chciała? To trzeba było siedzieć u rodziców albo chlebodawczyni. A nie ciągać za sobą dzieciaka, a jak przyszło co do czego, to wmawiać Guy'owi, że to nie jego. I po co? Z zemsty? A czy teraz jej zemsta lub urażona duma są najważniejsze? Czy może jej syn? Trzeba się na coś zdecydować. Bo jeśli polazła do Guy'a tylko po to, żeby z nim koty drzeć, to współczuję dzieciakowi rodziców. Niestety wielu ludzi przedkłada swoje chore zachcianki, żale i chęć dokopania partnerowi nad dobro dziecka. A to chyba nie tak powinno wyglądać, nie tak powinni zachowywać się rodzice. Bez względu na wszystko to dziecko zawsze powinno być priorytetem dla rodziców. Niestety bardzo często jest inaczej.

    OdpowiedzUsuń

Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.