sobota, 19 października 2013

Nowy wywiad Richarda Armitage'a o pierwszej części "Strike Back". / An interview with Richard Armitage about the first series "Strike Back".

Przypuszczam, że widzieliście już najnowszy wywiad z panem Armitage’em dotyczący pierwszej części serialu "Strike Back" ( u nas znany jako "Kontra"). Jeśli nie, to możecie zobaczyć go tutaj lub poniżej.
I think you've seen the latest interview with Mr. Armitage about the first series of "Strike Back". If you have not seen it, you can watch it here or below.
Wideo udostępnione przez RACentral/ Video by RACentral.
I przyznam, że bardzo lubię kiedy RA tak chichocze. :-)  
I must admit, I really like when RA giggles. :-)
Mój screen+edycja. / My screencap+edit

Mój screen+edycja. / My screencap+edit
Aha, i pan Armitage dał mi jeszcze jeden powód aby bardziej lubić Andrewu Lincolna, którego pierwszy raz widziałam jako Roberta Bridge’a z serialu „Życie po życiu”.

Oh, and Mr. Armitage gave me one more reason to love Andrew Lincoln that the first time I saw as Robert Bridge in the TV series "Afterlife".

100 komentarzy:

  1. coraz bardziej przekonuje sie do dłuższyc włosów, jaki on tu wyluzowany, roześmiany (jaki ona ma przepiekny uśmiech!) i fajna marynarka, taka nie wystudiowana elegancja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że mi też coraz mniej „przeszkadzają” te jego dłuższe włosy. I również podoba mi się w tej marynarce. Pasuje mu taki styl.

      Usuń
  2. Piękny usmiech, piękne włosy, piękny głos, piękna marynarka ;-) i chyba piękny charakter, za dużo doskonałości jak na jednego człowieka ;-) nawet jego zmarszczki są piękne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, jego zmarszczki są piękne. Ale patrząc na ten wywiad mam wrażenie, że Ryś wygląda tu na troszkę zmęczonego.

      Usuń
    2. This was the same day or the day after the "Dog/Cat" interview- where we know he was tired.

      Usuń
    3. Oh yes, you're right. Even when he is tired, he looks very sexy.

      Thanks for visiting and commenting, armitageagonistes :-)

      Usuń
  3. Przepraszam, ale Wasze ( a może Twoje (?)) komentarze trafiły do spamu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha myślałam że coś pomieszałam z tym pierwszym komentarzem i dlatego znikł więc napisałam drugi ;) ale ostatecznie wychwalania Rysia nigdy za wiele.

      Usuń
    2. Niestety tak Blogger czasem „traktuje” anonimowe komentarze, wpadają do spamu….
      A zachwyt dla Rysia zawsze wskazany ;-)

      Usuń
  4. Zauważyłyście dziewczyny, że te dłuższe włosy opadają mu na uszy w taki sposób, że wydają się jeszcze bardziej spiczaste, niż zwykle?
    Jeśli RA rzeczywiście krąży między Anglią a Stanami, to nic dziwnego, że wygląda na zmęczonego - każdemu organizm by się rozregulował. Albo po prostu zabalował poprzedniego wieczora nasz ulubieniec (lubi to przecież, a skoro jest wciąż stanu wolnego, to może sobie pozwolić) i formę ma trochę "wczorajszą". :)
    Chyba Ryśkowi spodobało się Thorinowe mruczando, bo odnoszę wrażenie, że od czasów "Hobbita" mówi trochę niższym głosem. Rzecz jasna, nie zamierzam narzekać z tego powodu, wprost przeciwnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak masz rację z tymi uszami Kasieńko, wydają się jakby większe. Gdzieś kiedyś czytałam, że nos i uszy rosną przez całe życie. :-)
      Masz rację, że Ryś ma prawo być zmęczony krążąc po całym świecie, ja tylko chciałam powiedzieć, że tutaj to po prostu widać, co nie zmienia faktu, że pomimo tego wygląda szalenie seksownie.
      Co do jego głosu, hmmm też mi to nie przeszkadza <3

      Usuń
    2. Ciekawe, czy RA byłby szczęśliwy, wiedząc, że jego "największa twarzy ozdoba" jeszcze bardziej się rozrośnie :-)))
      Aniu, nie wiem, co musiałby ze sobą zrobić, żeby seksownie NIE wyglądać. W jego przypadku to chyba po prostu niemożliwe.

      Usuń
    3. Masz rację, nic nie jest wstanie wpłynąć negatywnie na jego seksowny wygląd ( w każdym bądź razie w moich „obiektywnych” oczach;-) )
      Co do nosa, to myślę, że on już się z nim „pogodził”.;-)

      Usuń
  5. Witam moje zrysiowane.
    Ten wywiad był przeprowadzony 2.10. Wiemy,ze krąży między Stanami a Londynem.Przestawienie się z różnych stref czasowych jest bardzo trudne, może dlatego jest bardzo zmęczony.Ten film był robiony 3 lata temu a więc zupełnie niedawno. Porównajcie jego twarz w tym filmie a teraz, jakby mu przybyło przynajmniej 10 lat. Nasz Ryś zdecydowanie za dużo pracuje.Przecież po Hobbicie nie słyszałam aby gdzieś był na nartach.Ja nie mogę się przyzwyczaić do długich włosów.Może dlatego ze jestem na etapie Spooksów tam jego włosy mi się najbardziej podobały.Do szóstego odcinka 8 serii nasza Justynka już zrobiła napisy.
    JolaW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też mnie naszła myśl jak to oglądałam, że ostatnie 3 lata w stosunku do serialu "dały mu w kość" ale a tymi 10 latami to bym nie przesadzała.

      Usuń
    2. Zgadzam się co do negatywnego wpływu zmian stref czasowych, JoluW. I faktycznie widać było różnicę patrząc na obecnego RA i Portera. Myślę, że ta różnica może wynikać z faktu, że jako Porter RA miał charakteryzację, więcej słońca na twarzy … Co do jego wypoczynku, to wydaje mi się, że jeśli nie wiemy czy był na nartach to wcale nie oznacza, że na nich nie był. Wiemy, że w Sydney się nie nudził, że tak to ujmę.
      I przyznam się, że również „wolę” go w krótkich włosach w stylu Lucasa czy Portera, ale z nim jest tak, że przez niego zmieniam zdanie na pewne sprawy ( i bardzo to lubię ;) ) więc zaczynam dostrzegać pewne plusy tej fryzury.

      Usuń
    3. Krótkie włosy odmładzają czy to kobietę czy faceta. Ale wydaje mi się że RA kręci jakiś film stąd te włosy. Cieszę się że w końcu Ameryka go pozna nie tylko z Hobbita.
      Kariera naszego Ryśka szybko się rozkręci. Jeżeli aktor zrobi karierę w Ameryce to będzie znany na całym świecie. Nasz Ryś jest rozsądnym facetem i wie co robi.
      JolaW

      Usuń
    4. Tak, JoluW to jest to co wciąż powtarzam, RA to mądry facet ( który „nigdy się nie myli” :-) ) i wie co robi. Zapragnął kariery w Ameryce i proszę już tam go kochają ( i wcale się im nie dziwię).

      Usuń
    5. Miła Aniu zanim powiemy sobie zrysiowanych snów powiedz co mówił o Lincolnie, że bardziej go lubisz.Niepokoją mnie jego ostatnio czerwone i oczy i wory pod nimi, pewnie za dużo czyta książek które tak lubi. Ale uśmiech to on ma tak uroczy i zaraźliwy , że jak się uśmiecha to ja razem z nim. Jolka W

      Usuń
    6. W skrócie Andrew L. uratował mu życie ;-). Kiedy filmowali będąc w helikopterze, Ryś myślał że jest przypięty a nie był i AL złapał go, aby nie wypadł z helikoptera ( przynajmniej tak to zrozumiałam)

      Usuń
    7. Dzięki. Justynka obiecała mi, że jak skończy Spooksów 8 serię to zrobi napisy do wywiadu o który ją prosiłam na Youtubie. Jestem taka szczęśliwa, że są jeszcze tacy życzliwi i wspaniali ludzie.Dziękuję, za wieczorne pogaduchy i mówię wszystkim zrysiewanych snów. JolaW.

      Usuń
    8. Och tak, to co robi Justyna zasługuje na wielkie uznanie. <3
      Spokojnych RAsnów Tobie Jolu i pozostałym.:*

      Usuń
    9. Poniżej zdjęcie, wreszcie w doskonałej jakości, które udostępniło RACentral, a potwierdzające, że RA świetnie się bawił w Sydney.

      http://richardarmitagecentral.co.uk/main.php?g2_itemId=347171

      Usuń
    10. Rysiek wygląda jak król świata! Taka wspinaczka na most to jednak emocjonujące zajęcie, zwłaszcza że na pewno tam solidnie wieje, a konstrukcja mostu, mimo że mocna, to z natury jest dość ażurowa. Co prawda nie mam zbyt dużego lęku wysokości, ale chyba by mi się kolana w galaretę zmieniły.

      Usuń


    11. TAK! Kasieńko prawdziwy z niego król świata. Z tego co czytałam taka wspinaczka trwa od 3-3,5 godz.I przyznam się, że wejść to ( chyba ;-) ) bym weszła, natomiast miałabym problemy z zejściem. Mnie natomiast jak zwykle zachwyciły jego dłonie, tu troszkę brudne ale cudne! :-)

      Usuń
    12. Domyślam się, że załączyłaś link do tego zdjęcia m.in. ze względu na jego dłonie. Zachwyt taki, że aż Ci się zrymowało :-D
      RA na pewno przytrzymywał się poręczy, czy innych metalowych elementów, podczas wspinaczki i stąd te smugi. Szczerze mówiąc, zauważyłam je dopiero wtedy, kiedy zwróciłaś na nie uwagę.
      Na zdjęciach w internecie widać, że na most wpuszczają całe grupy, a nie pojedyncze osoby. Ciekawa jestem, kto miał szczęście wspinać się z Ryśkiem (już zazdroszczę). W takim towarzystwie nie strach by było wchodzić ani schodzić, bo zawsze (zupełnym przypadkiem oczywiście :-P) można by było go złapać za rękę, gdyby się w głowie zakręciło (inna sprawa, że chyba zakręciłoby się nie raz i to wcale nie od wysokości).

      Usuń

    13. Sam fakt, że można by było przebywać z nim ok.3-ch godzin już wprawia mnie w lekkie drżenie serca :-) I przyznam, że też się zastanawiałam nad tym, kto jeszcze był w tej grupie, czy byli to jego najbliżsi , czy hobbitowa obsada, a może zupełnie przypadkowi turyści z Japonii ;-)

      Usuń
    14. Lub ktoś z ekipy organizującej jego pobyt w Australii - wikt, opierunek i rozrywki.
      Oczami wyobraźni zobaczyłam Ryśka w grupce japońskich turystów - przy swoim wzroście z daleka wyglądałby jak pani przedszkolanka prowadząca gromadkę dzieci.
      Pytanie: czy Japończycy, gdyby wiedzieli, kto wśród nich się znajduje, fotografowaliby panoramę z mostu czy raczej RA.

      Usuń

    15. Oj, właśnie też to sobie wyobraziłam :D przynajmniej ci z dołu mieli świetne widoki :-) Znając „renomę” japońskich turystów jestem pewna, że mają pełno Ryśkowych zdjęć ;-)

      Usuń
  6. Witam miłe Panie Rysiowe:-)
    Moimi oczami widzę to tak:
    Czy na krótko czy na długo, RA we wszystkim jest nieprzyzwoicie znakomicie!.
    Bestia jedna ma to coś i już!
    Teoretycznie wolę u mężczyzn włosy krótkie, tylko Jemu wszystko uchodzi na Sucho;-)
    KE.P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkowicie się z Tobą zgadzam, KE.P :-) On zdecydowanie ma to COŚ <3

      Usuń
  7. Zgadzam się w 100% - Rysiowi wszystko uchodzi na sucho. Przepraszam, powinnam się przedstawić: nazywam się Zośka i jestem RYSIOholiczką i nie mam zamiaru się leczyć a nawet wręcz przeciwnie. Jak każde uzależnienie, zaczęło się niewinnie-od spotkania z Johnem Porterem, po którym przeprowadziłam błyskawiczne rozpoznanie w temacie P. Armitage. I wtedy w moim życiu pojawił się John Thorton i nic już nie było takie same jak dawniej. Gdy po raz trzeci w ciągu trzech dni oglądałam "Północ i Południe" to się nieco zaniepokoiłam czy aby wszystko ze mną w porządku ale na szczęście znalazłam wtedy "Zrysiowaną". Dziękuję, że jesteście - Wasze wpisy to również moje przemyślenia i spostrzeżenia co do Pana RA. Od lat czytam różne fora i blogi ale po raz pierwszy zabieram głos - te niebieskie oczy robią z człowiekiem co chcą. Z góry przepraszam jeśli robię coś nie tak - mam nadzieję, że mnie zweryfikujecie i pomożecie zafunkcjonować w świecie "Zrysiowanej". Pozdrawiam. Zośka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Zośko! Cieszę się, że zdecydowałaś się odezwać :-) I całkowicie Cię rozumiem, bo u mnie też wszystko zmieniło się po spotkaniu z Johnem Thorntonem.
      Również gorąco pozdrawiam:*

      Usuń
    2. witam zrysiowane. Jest coraz więcej osób zauroczonych naszym Ryśkiem a będzie jeszcze więcej jak dołączymy obie Ameryki.

      Usuń
    3. Pierwszy raz Aniu udało mi swoim linkiem a nie jako anonimowa - pozdrawiam wszystkie dziewczyny

      Usuń
    4. Zosiu:-)
      Jak widać nie jesteś osamotniona w jak to nazywasz Rysioholiczką. Ja to nazywam Morbus Armitagias.
      Nie martw się że oglądasz w kółko ten sam film któryś dzień z rzędu. Ja mam maratony z RA, i najważniejsze że mnie jest z tym dobrze.
      Po prostu upajam się RA.
      Co prawda to tu na blogu któraś z Rysiowych zwróciła moją uwagę na bliznę po ospie, inna na inny drobiazg, i tak to się kręci.
      Zatem wiele jest przede mną przygód z RA i Jego filmografią.
      Pozdrawiam:-)
      KE.P
      ps.
      A gospodyni blogu mimo, że odkryłam blog dopiero co, jest nadzwyczaj miłą osobą.
      Miłego wieczoru życzę drogim Rysiowym Paniom.
      KE.P

      Usuń
    5. Brawo Jolu! Wiedziałam, że w końcu Ci się przestać być „anonimową” ;-) i bardzo podoba mi się Twój awatarek :-)
      Co do zwiększenia liczy zauroczonych RA: bardzo się cieszę, że RA ma coraz więcej fanów i jestem przekonana, że i w obu Amerykach jest ich całkiem sporo ( a wnioskuję to przeglądając statystyki bloga).

      Usuń

    6. @ KE.P…bo jego blizna po ospie jest bardzo pociągająca :-)
      p.s.
      Dzięki za miłe słowa:-)

      Usuń
    7. Proszę bardzo:-)
      Miłych słów nigdy dość, tym z większą przyjemnością je wpisuję bo tak myślę :-)
      KE.P

      Usuń
  8. To zdjęcie Aniu to z pewnością z porannych biegów.Piękne są te zdjęcia z porami roku.
    Moje zauroczenie Zosiu RA trwa już 3 lata,więc wszystko przed Tobą, coraz bardziej jestem nim zauroczona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu to zdjęcie nie jest z porannych biegów lecz ze wspinaczki na most. Jeśli chcesz zobaczyć jak to wygląda polecam poniższe dwa linki:
      http://www.youtube.com/watch?v=7Vf6m8UOW5s
      http://pl.tripadvisor.com/Attraction_Review-g255060-d258555-Reviews-BridgeClimb-Sydney_New_South_Wales.html

      Usuń
    2. Aha, Jola wspomniała o zdjęciu z „porami roku”, które umieściłam na moim zrysiowanym facebookowym profilu ( ikonka na pasku bocznym)

      Usuń
  9. Zosiu od momentu jak trafiłam na ten bl og, jestem szczęśliwa, że spotkałam swoje bratnie dusze i nikt się nie śmieje że na stare lata jestem zauroczona aktorem. Nawet jako nastolatka nie interesowałam się aktorami, aż tu fluidy Ryśka we mnie trafiły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Rysiek tak ma, że działa na kobiety bez względu na wiek ;-)

      Usuń
  10. Chciałam na skróty i awaterk się ukrył, wracam do swojego konta google.

    OdpowiedzUsuń
  11. Miła Aniu ten nasz Ryś jest niesamowity w Australii nie próżnował.
    Na pewno miał przy tym świetną zabawę i niezapomniane wrażenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, widać to po jego uśmiechu na twarzy. Poza tym każdy potrzebuje odskoczni od codziennych obowiązków:-)

      Usuń
  12. Wydaje mi się, że Ryś kocha wszystko co robi; dlatego sprawia to mu wielką przyjemność.
    Kocha grać w filmie, w teatrze (niesamowity jest w kotach),rozdawać autografy, udzielać wywiadów, nie widać po nim aby złościł się, jak niektórzy zadają wciąż te same pytania albo wręcz głupie (Wendzikowska - cyrk).Za to wszystko jest i będzie kochany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasieńka miała rację nazywając go królem świata, zrealizuje swoje marzenia, robi to co lubi i jeszcze mu za to płacą… zastanawiam się co go motywuje gdy dopadaną go ( jeśli w ogóle dopadają) cięższe dni…

      Usuń
    2. To jedno z pytań, na które raczej nigdy nie uzyskamy odpowiedzi, chyba że jakiś dziennikarz byłby na tyle wścibski, żeby Ryśkowi je zadać (ale wtedy RA nie musiałby na nie odpowiadać i byłby w moich oczach absolutnie usprawiedliwiony).
      Na pewno cięższe dni go dopadają - jak każdego człowieka. Co wtedy? Ja bym rozważała trzy opcje:
      a) rzuca krzesłem przez okno i zły humor mu przechodzi;
      b) otwiera butelkę ulubionego rocznika i przepędza smutki;
      c) bierze się za intensywne przygotowania do roli jakiejś chmurnej i ponurej postaci, w której będzie mógł wykorzystać doświadczenia "cięższych dni".

      Usuń
    3. No tak, masz rację takie pytanie byłoby dość wścibskim pytankiem ;-) Podobają mi się Twoje propozycje. O rzucaniu krzesłem kiedyś już rozmawiałyśmy ;-) i chyba najbardziej mi „pasuje” do niego propozycja „c”

      Usuń
    4. ja też uważam, że tylko "C"

      Usuń
    5. No wiecie co - taką najgrzeczniejszą opcję wybieracie? :-D
      A ja bym chciała kiedyś zobaczyć wylatujące krzesło i przy tym wyraz Ryśkowej twarzy. Padłabym chyba, a później się rozpłynęła. Taki sir Guy w swoim żywiole, tylko że na żywo.

      Usuń
    6. Taką opcję wybrałam, bo Ryś sam stwierdził, że wybiera role, które są dalekie od jego osobowości, więc jakoś trudno mi było wyobrazić sobie RA rzucającego krzesłem tak dla odstresowania, prędzej widzę go tańczącego do upadłego lub śpiewającego karaoke. ;-)

      Usuń
  13. On jest "KRÓLEM ŚWIATA".Gdy mnie dopadają cięższe dni, raczę się muzyką (a właściwie klipami z Ryśkiem).Kiedyś czytałam, że Ryś aby się wyciszyć gra na swojej wiolonczeli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. No właśnie, ciekawe czy jeszcze to robi. I przyznam się, że mnie też Ryśkowe zdjęcia i audiobook niejeden raz poprawił mi nastój.

      Usuń
    2. Nie pamiętam, w którym wywiadzie to mówił, ale mówił na pewno, że aby teraz wydobyć z wiolonczeli jakieś cywilizowane dźwięki, musiałby sporo poćwiczyć, inaczej brzmiałoby to okropnie. :-) Zresztą wiolonczeli raczej ze sobą po świecie nie wozi, więc trudno mu zastosować taki "środek wyciszający", gdy kręci film gdzieś na drugiej półkuli.

      Usuń
    3. Tak powiedział to przy akcji charytatywnej ( rise up Christchurch) po trzęsieniu ziemi w Nowej Zelandii , czyli wiolonczela odpada. :-)

      Usuń
    4. Moje zrysiowane, będę się już żegnać, jutro zaczyna się nowy dosyć stresujący przynajmniej dla mnie tydzień. Oczywiście przed wyjściem z domu obejrzę naszego cukiereczka. richard armitage you take my breatch away oraz i lay my love on you.

      Usuń
    5. Mam nadzieję, że mimo wszystko nie będzie to zbyt ciężki tydzień dla Ciebie Jolu. Trzymaj się. :*

      Usuń
    6. Oczywiście na Youtubie. Zrysiowanych snów, wiolonczelę z pewnością każda fanka mu by pożyczyła. Buziaczki i pozdrawiam.

      Usuń
  14. Dziękuję bardzo Rysiowym Dziewczynom za powitanie. Moje przyjaciółki nie potrafią zrozumieć jak można się fascynować oczami, głosem, śmiechem, sposobem poruszania się jakiegoś aktora. Fakt, że można mieć zły dzień ponieważ nasza ukochana postać filmowa została totalnie sponiewierana nie mieści im się w głowie. Dlatego, dzięki Ci Boże za internet.
    Czy nie macie wrażenia, że mimo pozornie tak wielu informacji o Rysiu tak mało o nim wiemy?
    Co do jego potencjalnych złych dni, to myślę, że najlepiej by Mu zrobiło czytanie tego bloga.
    Pozdrawiam. Zośka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli nie potrafią zrozumieć, to ich strata. Tyle pięknych przeżyć je przez to omija - chyba że na nie też kiedyś spadnie zauroczenie, jak grom z jasnego nieba (chociaż niekoniecznie w RA), i wtedy dopiero Cię zrozumieją.
      Wiemy mało - i dobrze, i niech tak zostanie. Jeśli Rysiek zechce się z nami podzielić jakąś ciekawostką ze swojego życia, będę się bardzo cieszyć, jeśli nie - należy jego prywatność uszanować. Nie chciałabym, żeby dziennikarze różnych brukowców grzebali w jego koszu na śmieci, bo "fanki chcą wiedzieć". Poza tym ta niewiedza otwiera pole do różnych fantazji i "gdybologii stosowanej", która całkiem nieźle nam wychodzi :-D
      O tak, blog Ani z pewnością byłby dla niego niezłym poprawiaczem nastroju, pod warunkiem, że RA nie używałby Google Translatora, bo wychodzą z niego takie kwiatki, że można się wystraszyć :D

      Usuń
    2. Wiesz Zosiu, moje otoczenie też tego mojego zachwytu nie podziela ( chociaż moja najbliższa przyjaciółka rozumie moje zrysiowanie) a i jedną koleżankę udało mi się „zarazić” panem Thorntonem.

      Ja ciągle czuję głód informacji o RA ( czasem sobie wyrzucam, że przekraczam granicę wścibstwa). Ale RA bardzo chroni swoją prywatność za co bardzo go podziwiam, i cieszę się każdą informacją o sobie samym jaką zechce się z nami podzielić.

      Gdyby RA tu zajrzał pewnie dostałoby mi się, że pozwalam sobie nazywać go Rysiem, i za jeszcze parę innych rzeczy ;-)

      Usuń
    3. Tak, „gdybologia stosowana” bardzo dobrze mam wychodzi ;-)

      Usuń
    4. A dlaczego miałoby Ci się za to oberwać, Aniu? Co złego jest w "Rysiu"? Może by mu się spodobało, zwłaszcza że polskie "Ryś" budzi zupełnie inne skojarzenia niż angielskie "Dick". ;-)))
      Nie sądzę, żeby RA miał coś przeciwko Twoim wpisom - nic w nich obraźliwego przecież nie ma, a wprost przeciwnie.

      Usuń
    5. Dziękuję Kasieńko, ale wiesz, raczej powinnam używać bardziej formalnej formy czyli „ pan Armitage” niż „Ryś”…

      Usuń
    6. Mnie się zdaje Aniu, nie przepraszam: jestem pewna, że Ryś wolałby "Rysia" niż pana Armitage.
      Zośka

      Usuń
    7. Wtedy Twoje wpisy brzmiałyby, jakbyś była jego rzecznikiem prasowym (całkiem kusząca praca): "Pan Armitage dnia tego-i-tego wspiął się był na most w Sydney". Jeżeli się myśli o kimś całymi dniami, słucha jego głosu przed zaśnięciem i zna na pamięć każdą zmarszczkę w kącikach oczu, to trudno nie pozwolić sobie na pewną poufałość.
      Zresztą jest jedno rozwiązanie tego dylematu: napisz do niego, czy nie ma nic przeciwko :-) Co Ty na to?

      Usuń
    8. Mam nadzieję, że właśnie tak by wolał, Zosiu :-)

      Usuń
    9. Och Kasieńko, gdyby tylko moje umiejętności lingwistyczne byłyby lepsze to może pokusiłabym się o napisanie do niego, ale jak na razie nie czuję się na siłach aby to zrobić.

      Usuń
    10. Przecież prowadzisz bloga w dwóch językach, a napisanie listu nie wymaga większych umiejętności niż zredagowanie wpisu. Na wszelki wypadek i tak możesz podsunąć ten list komuś do sprawdzenia. Zresztą Anglicy są przyzwyczajeni do tego, że ich język jest maltretowany na wszelkie możliwe sposoby, więc jeden czy dwa ewentualne błędy nie są dla nich niczym nadzwyczajnym ani kompromitującym.
      A plus byłby taki, że Rysiek dowiedziałby się o naszym małym gronie i może rzeczywiście wpadałby tutaj na odstresowującą lekturę.

      Ale się bawię w diablicę-kucicielkę... :->

      Usuń
    11. Oj, faktycznie kusisz, kusisz! (…) ( 4razy edytowałam ten wpis ;-) )

      Usuń
    12. Zatem kuszenia ciąg dalszy:

      A może byś dostała ładne zdjęcie z autografem...

      I liścik osobiście nabazgrany...

      Usuń
    13. Posiadać jego zdjęcie podpisane przez niego ( nie z jakimś nadrukiem) to jest moje marzenie, ale takie z najwyższej półki ( jeśli chodzi o RA) , wiesz takie o którym się marzy a jak się spełni to zastanawiasz się „i co dalej”…

      Usuń
    14. Nasze marzenia związane z RA nie są niczym ograniczone i wybiegają w rejony najbardziej nieprawdopodobnych fantazji, więc zawsze będzie o czym marzyć, nawet jeśli te pomniejsze i bardziej realistyczne (np. zdjęcie z osobistym autografem i/lub dedykacją) jakimś cudem zostaną spełnione.
      Z doświadczenia nie tylko swojego wiem, że jeśli dąży się choćby do drobnej, najskromniejszej realizacji swojego marzenia, dostaje się czasem więcej.

      Usuń
    15. Tak i tu się zgadzam, że warto marzyć i starać się zrealizować swoje marzenia. Tylko u mnie tak jest, że jeśli na czymś bardzo ale to bardzo zależy, to niesamowicie mnożą się przeszkody…

      Usuń
    16. To co, mam pisać w Twoim imieniu? ;-)
      Tylko żebym mu w liście nie wysłała (jako przykładowe) takich wpisów, które zaliczają się do "paru rzeczy", za które, Twoim zdaniem, mogłabyś ewentualnie oberwać. :-))))

      Usuń

    17. No teraz to naprawdę mocno mi zadrżało serce;-) Wiedziałam, że kiedyś przyjdzie mi „zapłacić” za moje zrysiowane „parę rzeczy” ;-)

      Usuń
    18. Cały czas się zastanawiam, jakie to "parę rzeczy" masz na myśli. W porównaniu z niektórymi blogami Twój jest naprawdę bardzo kulturalny i stonowany, jeśli chodzi o RA-fantazje, więc nie widzę nic, co by mogło Cię w oczach Ryśka skompromitować.

      Usuń
    19. Och, chociażby moje wścibstwo, ta dziwna chęć poznania jego myśli ( i to nie zawsze dotyczących jego pracy),i to wszystko co powoduje, że przekraczam granice raz sobie narzucone.
      I bardzo dziękuję za miłe słowa o tym miejscu. :*

      Usuń
    20. To ja też coś tam napiszę:
      Cudowna jest ta Jego powściągliwość. Tajemniczość, Pobudza wyobraźnię, daje asumpt do tego byśmy My mogły sobie dać upust w rozmarzaniu się, a co mi tam, rozmarzyć się można i puścić wodze fantazji.
      Czego i ja Wam moje miłe Panie życzę na dobranoc.
      Spotkamy się jutro:-)
      Pa RAdosnych snów!
      KE.P

      Usuń
    21. Każda fanka winna jest takich "grzechów". A co do poznania jego myśli... RA ma tak wyraziste oczyska, jednym spojrzeniem tyle przekazuje, że chciałoby się zweryfikować, czy na pewno jest tak, jak mi się wydaje, czy tylko tak sobie spojrzał.
      Zresztą gdyby nie to "wścibstwo" fanów nie dowiedziałybyśmy się, że RA jest psiarzem, że lubi lody czekoladowe i ma jeden jedyny zegarek. Widać, że Rysiek odpowiada na takie pytania całkiem chętnie, wyczerpująco i dowcipnie, więc nie sądzę, by był zbulwersowany Twoją ciekawością.

      Usuń
    22. Tobie również wspaniałych RAsnów życzę KE.P :*

      Usuń
    23. Tak, masz rację Kasieńko, on nauczył nas czytać z jego oczu i twarzy i chyba to jest jego swoisty znak firmowy.
      I mam nadzieję, że nie przeraziłaby go moja jego ciekawość ;-)

      Usuń
  15. No jak to: "i co dalej?" Dalej to Ryś odnajduje Twój blog Aniu, jest nim oczarowany i pozdrawia Cię w najbliższym udzielanym wywiadzie (byle nie p.Wendzikowskiej, bo jakoś za nią nie przepadam).
    Wcale nie żartuję: Twój blog jest świetny: błyskotliwy i dowcipny, a Rysia przecież cenimy nie tylko za piękne oczy ale również za inteligencję i poczucie humoru.
    Zośka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Mój Boże, Zosiu, aż nie wiem co powiedzieć, więc powiem dziękuję :* Ale aż tak daleko w moich marzeniach się nie posuwam.

      I masz absolutną rację, jego intelekt i poczucie jest bardzo inspirujące <3

      Usuń
    2. Dziękuję Ci, Zosiu, za wsparcie w kuszeniu Ani. ;-)
      Taki scenariusz wcale nie wydaje mi się mało prawdopodobny. Być może Ryś nie przekazałby imiennych pozdrowień (by nie urazić innych bloggerek), ale mógłby wspomnieć o świetnym blogu polskiej fanki i nawiązać do jakiejś dyskusji, która się tu rozwijała. Czemu nie?

      Usuń
    3. on wydaje sie tak niesmiały i skromny że nawiązanie do przeważającej większości dyskusji tutaj się toczących przez gardło by mu nie przeszło, na śmierć by się zaczerwienił ;-)

      Usuń
    4. Mam tylko nadzieję, że nie zareagowałby, jak swego czasu podczas wywiadu w kanadyjskie tv, na pokazane mu fanvideo:-)

      Usuń
    5. No, tamten filmik był dość... bezpośredni w swoim wyrazie. Wcale się nie dziwię jego reakcji :-)))
      Dlatego trzeba by starannie wyselekcjonować poruszane tutaj wątki, których tłumaczenie ew. przesłałoby się Ryśkowi. Niech naiwnie myśli, że jego polskie fanki to wyłącznie światłe i kulturalne intelektualistki, a nie horda szalonych kobiet wzdychających do różnych części jego ciała (my i tak wiemy, że jedno drugiego absolutnie nie wyklucza). :-))))

      Usuń
    6. Absolutnie jedno drugiego nie wyklucza, Kasieńko :D :D :D

      Usuń
  16. Otóż to! Dowody, że to co robi, jego praca - dają innym radość, dobry początek dnia (wstanie prawą nogą), piękne sny, motywację ( ja ponownie wzięłam się za naukę języka angielskiego - zaliczam się do "wiecznie początkujących"- jeśli Ryś nie pomoże to już nie mam szans przejścia na następny etap) są mu potrzebne. Ryś sprawia wrażenie człowieka ciepłego i serdecznego i myślę, że jego paliwem jest właśnie taka zwykła ludzka życzliwość, sympatia i uznanie.
    Zośka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, on jest niesamowitym katalizatorem do różnych rzeczy. Życzę powodzenia w kolejnych etapach poznawania języka, a z jego akcentem to będzie prawdziwa przyjemność. I masz rację Zosiu, że uznanie – docenienie jego pracy działa bardzo motywująco, ale ja ( czasami) zachłanna jestem i chciałabym wiedzieć co w życiu prywatnym go motywuje, przecież nawet on samą pracą nie żyje ;-)

      Usuń
    2. O, pięknie to napisałaś, Zosiu. Komplement w stylu: "Aleś ty piękny, aleś ty seksowny!" jest tak naprawdę strasznie płytki i usłyszany po raz n-ty może nawet trochę irytować - tak jakby nie liczyło się nic poza atrakcyjnym opakowaniem. Rysiek naprawdę bardzo się stara, by swoją grą przekazać jak najwięcej, więcej nawet, niż to scenariusz przewiduje, i dobrze by było, gdyby się dowiedział, jak pozytywnie go odbieramy i jaki wpływ ma na nasze życie. Pewnie jak zwykle uroczo by się zawstydził, ale byłoby mu miło, więc czemu mu odmawiać tego dowodu uznania?

      Usuń

    3. Kusisz Kasieńko, kusisz…. :D

      Usuń
    4. Na pewno, mam głód Rysiowy podobnie jak Ty, ale zgadzam się z Kasienką, że powinnyśmy cieszyć się z tego, czym chce się podzielić. A wyobrażanie sobie Rysia prywatnie aktywuje motyle w brzuchu i wymaga zimnego prysznica.
      Zośka

      Usuń
    5. Łamiesz się, Aniu, łamiesz??? :-)

      No cóż, pomaleńku ziewać zaczynam, a jutro poniedziałek, więc dziękuję Wam, dziewczyny, za emocjonującą dyskusję. Życzę Wam bARdzo kolorowych snów.
      Aniu, pomyśl o tym...

      Usuń
  17. Dziewczyny, ja będę uciekać, jutro czeka mnie dość ciężki dzień, a wizyta u dentysty jest najłagodniejszym punktem dnia.
    Pozdrawiam Was serdecznie, i bardzo dziękuje za dzisiejsze RApogaduchy.
    Spokojnych RAsnów:*

    OdpowiedzUsuń

Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.