środa, 19 marca 2014

"Serce Góry", fanfik autorstwa Kate, część 8.

Zanim zaczniecie czytać kolejną część, chciałabym zwrócić uwagę na jedną sprawę. Otóż fanfik, który tu zamieszczam jest autorską wizją Kate, jej spojrzeniem na Thorina, i bardzo dziękuję Kate, że dzieląc się swym wyobrażeniem sprawia nam, a przynajmniej mnie, wiele radości. Wiec proszę pozwolić autorce zachować jej spojrzenie na tą postać. Dzięki. A teraz zostawiam Was z Thorinem i Luthien.


Część siódma tutaj.

Wszyscy w obozie niepokoili się długą nieobecnością Kiliego, Luthien i Thorina, szczególnie że Fili dawno zdążył wrócić ze zwiadów. Kiedy Gandalf chciał już wysyłać grupę krasnoludów na poszukiwania, Kili z okrzykiem radości wbiegł pomiędzy nich.
- Mój wujek jest bohaterem! – krzyknął.
- To wiemy od dawna – zauważył z przekąsem Bilbo – Co tym razem zrobił?
Kili nie zdążył odpowiedzieć, bo w tym momencie nadszedł Thorin. Oczy wszystkich zwróciły się w jego stronę, patrząc jak niesie na rękach Luthien. Gandalf pytająco spojrzał na przywódcę krasnoludów, a zaraz potem na jego siostrzeńca. Thorin najdelikatniej jak tylko potrafił posadził Luthien na trawie tuż przy drzewie, by mogła się oprzeć, po czym wziął z ręki Kiliego Orkrista i uniósł go w górę.
- Drogi przyjacielu – powiedział z uśmiechem, zwracając się do Bifura – Pomściłem cię najlepiej, jak potrafiłem. Wybacz, że nie mogłeś ujrzeć tego na własne oczy. Przyprowadziłbym ci go, ale zagrażał Luthien, musiałem go unieszkodliwić.
Bifur z niedowierzaniem wbił wzrok w głowę orka sterczącą na ostrzu Orkrista. Wszędzie rozpoznałby ten wstrętny wyraz twarzy i niekompletne uzębienie. To był ork, który lata temu skrzywdził go, i którego przez lata ścigał, ogarnięty żądzą zemsty.

Nie potrafił wyrazić swoich uczuć zrozumiale dla wszystkich, ale niezmiernie cieszył się, że Thorin własnoręcznie zabił jego odwiecznego wroga. Najpierw zdjął cenne trofeum z miecza, rzucił je na ziemię i zdeptał je bezlitośnie, a następnie rzucił się Thorinowi na szyję, krzycząc coś w języku khuzdul.
- Bifur jest szczęśliwy – tłumaczył Gandalf – Choć trochę żal mu, że nie widział jego miny w chwili śmierci. Dziękuje ci, Thorinie, że to zrobiłeś, i mówi że to dla niego zaszczyt i najpiękniejszy prezent, jaki kiedykolwiek od kogoś dostał.
- Jesteś moim przyjacielem, Bifurze – Thorin uśmiechnął się szczerze – To dla mnie zaszczyt, że mogłem okazać ci w ten sposób moją wdzięczność, że jesteś tu, by mnie wspierać.
- Dobrze, ale jak do tego doszło? – Bilbo zniecierpliwił się i nudziły go już wymiany grzeczności – Co tam właściwie zaszło?
- Ja powiem! – wyrwał się Kili – Szliśmy z Luthien na zwiady, w pewnym momencie rozdzieliliśmy się, po jakimś czasie spotkałem wujka i ruszyliśmy jej szukać. Kiedy ją zobaczyłem, ten przebrzydły ork groził jej mieczem… Wtedy nadbiegł wujek i załatwił go na dobre!
- Uratowałeś ją, Kili – powiedział Thorin – To ty odepchnąłeś go od Luthien, byłeś tam pierwszy…
- Ale to ty go zabiłeś!

- Uratowałeś ją. Dziękuję – król przytulił do siebie mocno swego siostrzeńca – Poza tym, dzięki tobie i twojemu opanowaniu wiemy, że był sam i gdzie jest Azog. Zabiłbym go od razu, gdyby nie ty… Tak bardzo jestem z ciebie dumny!
- Wujku, nie trzeba… - Kili speszył się, nie co dzień przecież słyszał takie pochwały z ust Thorina.
- Kocham cię, synu – szepnął cicho i nieśmiało przywódca do swego siostrzeńca, a zaraz potem dodał głośno – Ta plugawa kreatura jest w Dol Guldur, Gandalfie. Nie wiem, co knuje, ale nie podoba mi się to.
- Dol Guldur… To nie może wróżyć nic dobrego – zadumał się Gandalf, jednak nie chciał straszyć współtowarzyszy i zmienił temat – Jak się czujesz, Luthien?
- Nadzwyczaj dobrze, nic mi nie jest.
- Co właściwie chciał od ciebie ten ork? O co pytał?
- O moich towarzyszy – odparła dziewczyna – Kłamałam, że jestem sama, i idę do Rivendell… Wtedy wyczuł ode mnie zapach krasnoludów. Wymyśliłam szybko, że spotkałam dwóch krasnoludów idących do Edoras. Nie wierzył mi, ale próbowałam go przekonać… W końcu zapytał o was. Wymienił Thorina, Kiliego, Filiego, Balina, Oina i Gloina. Znał imiona. Wiedział, że jest was piętnastu, w tym hobbit i czarodziej.
- Wiedzą wszystko – nerwowo zauważył Bilbo – Ciekawe, skąd?
- Nie wiem, ale potem wspomniał o Bifurze. Kiedy zdałam sobie sprawę, że to on wyrządził mu tę krzywdę…. Zdenerwowałam się i dałam po sobie poznać, że… - dziewczynie załamał się głos. Natychmiast podszedł do niej Thorin i uklęknął tuż obok.
- To nie jest twoja wina, nie zrobiłaś nic złego! Nie wydałaś nas, postąpiłaś bardzo odważnie, mało kto potrafiłby się tak zachować! Mimo, że wiedział że nas znasz, nie powiedziałaś mu nic więcej, Luthien co mogłaś więcej zrobić? I tak wystarczająco mocno się naraziłaś! Bałem się o ciebie…
- Nigdy bym was nie zdradziła. Nigdy – Luthien wielkimi oczami spojrzała po twarzach wszystkich zebranych, i jej wzrok utkwił na Bifurze – Zabiłabym go, gdybym miała możliwość. Naprawdę chciałam to zrobić…
- Jest ci wdzięczny – Gandalf tłumaczył niezrozumiałe pomruki krasnoluda – Mówi, że ma u ciebie dług wdzięczności za twoje dobre i odważne serce. Luthien, nie myliłem się co do ciebie, kiedy namawiałem Thorina aby zabrać cię z nami – dodał na koniec od siebie.
- Luthien jest zmęczona – przerwał dyskusję Thorin, biorąc ją za rękę i podnosząc do góry – Musi odpocząć. Bombur, daj mi jakieś jedzenie, pójdziemy trochę dalej, musi zjeść w spokoju i spać w ciszy.
Thorin chwycił Luthien za rękę, wziął od Bombura jedzenie i poszedł z Luthien w kierunku oddalonej o kilkaset kroków kępy krzewów, za którą byli całkowicie niewidoczni dla reszty. Krasnolud posadził ją na ziemi, oparł o gruby pień drzewa i usiadł obok niej. Wziął w dłoń miskę z gorącą zupą, kawałek chleba i karmił dziewczynę powoli.
- Musisz zjeść, żeby nabrać sił – przekonywał ją łagodnym głosem – Bombur bardzo dobrze gotuje, prawda? Nigdy nie jadłem lepszych zup niż te, które on przyrządza.
- Też spróbuj, nie zjadłeś ani łyżki.
- Dam sobie radę, nie jestem głodny.
- Proszę, zjedz resztę, ja już nie dam rady.
Thorin odstawił miskę na bok i ujął twarz Luthien w obie dłonie. Dłuższą chwilę patrzył jej prosto w oczy, jakby próbował ją zapamiętać, wyryć w swojej głowie portret ukochanej…
- Nigdy o nikogo się tak nie bałem – wyznał – Kiedy odeszłaś z Kilim, szalałem z zazdrości. Gandalf świadkiem, powiedziałem coś, czego żałuję, ale kiedy poszedłem was szukać i Kili powiedział mi, że jesteś sama… Wtedy oszalałem z rozpaczy. Myśl, że mogłoby cię tu nie być… - Thorin zawiesił głos i mocno zacisnął powieki. Luthien zdawało się, jakby usiłował zapobiec wypłynięciu z oczu łez. Jego usta drżały.
- Ale jestem – przypomniała mu szybko – Jestem i nigdzie się nie wybieram. Spójrz na mnie kochanie, chcę cię widzieć, chcę widzieć każdą emocję którą w sobie masz, nie ukrywaj się przede mną…
Krasnolud spełnił jej prośbę i rzeczywiście, jego oczy lśniły od łez, które próbował jeszcze przed chwilą ukryć. Luthien momentalnie poczuła nieznośny ucisk w sercu i przytuliła Thorina z całych sił. Nie mogła znieść myśli, że przejął się jej zniknięciem tak bardzo, że teraz odreagowuje to wszystko, pozwalając łzom płynąć po policzkach i nie wstydząc się tego przy niej.
- Strasznie cię przepraszam – powiedziała, sama z trudem opanowując płacz – Gdyby nie moje humory, gdyby nie to że na złość tobie poszłam z Kilim… Jestem głupia i nieodpowiedzialna. Sprawiłam ci przykrość. Kiedy myślę, że martwiłeś się o mnie…
- Luthien, martwiłem? Ja byłem przerażony wizją, że mogę cię nigdy nie zobaczyć żywej! – krzyknął donośnie – Myśl, że mogę cię nigdy nie dotknąć, nie poczuć, nie wziąć w ramiona i zapomnieć przy tobie o całym świecie… To było straszne. Nigdy się tak nie czułem.
- Nawet, kiedy… - zaczęła dziewczyna, myśląc o najbardziej tragicznej chwili z jego życia, ale Thorin wszedł jej w słowo, wiedząc, co ma na myśli:
- Nawet wtedy, uwierz. Nie wiesz, ile dla mnie znaczy to, że tu jesteś…
- Kiedy byłam tam sama, z nim – zaczęła opowiadać Luthien drżącym głosem – Jedyną osobą, o której myślałam, byłeś ty. Kiedy miałam jego ostrze przy szyi, bałam się o ciebie. Bałam się, że on ciebie znajdzie i…
- Już spokojnie, jestem z tobą.
- Miałam przed oczami wszystkie nasze wspólne chwile, myśl o twoich oczach, o twoim uśmiechu dodawała mi jakoś dziwnie sił, w głowie słyszałam twój głos, który mówił mi „Nie poddawaj się, Luthien, zaraz z tobą będę”… Ale bałam się jak nigdy. Jedyne miejsce, gdzie czuję się najbezpieczniej w świecie jest tu, w twoich silnych ramionach. Czuję się przy tobie tak mała, krucha, a jednocześnie najbezpieczniejsza na świecie.
- Ochronię cię przed wszystkim, tylko już więcej mi nie uciekaj – poprosił Thorin, patrząc na nią łagodnym wzrokiem. Dotknął palcem rany na jej policzku i delikatnie przesunął go do jej ust. Na jego twarzy wykwitł ledwo zauważalny uśmiech, a jego oczy rozbłysły niczym milion gwiazd. Słodkie, różowe, zwykle miękkie, a teraz suche usta… Uwielbiał czuć ich dotyk. Nachylił się i subtelnie obdarowywał pocałunkami jej twarz, począwszy od świeżej rany na policzku, poprzez całe czoło, drugi policzek, aż zatrzymał się na jej ustach. Przywarł do nich swoimi i zwilżył je swoim językiem. Luthien westchnęła cicho i pozwoliła mu wejść dalej, pragnęła poczuć jak dba o nią, jak mocno ją kocha… Tylko czy jest w stanie jej to powiedzieć?
- Kocham cię – zapewniła go, jednak Thorin nic nie odpowiedział. Kiedy powtórzyła to po raz drugi, milczał, zwiększając intensywność pocałunku. Kiedy spróbowała powiedzieć to po raz trzeci, jego ciało opadło na nią z głośnym westchnieniem, i nawet ona nie była w stanie już nic powiedzieć. Teraz nie potrzebowali już żadnych słów, ich ciała poruszały się własnym rytmem, grały własną muzykę, która wyrażała więcej, niż jakiekolwiek słowa…
***
THORIN
Luthien, co ty ze mną zrobiłaś… Jesteś obecna w mojej głowie cały czas, bardzo intensywnie. Przeraża mnie myśl, że zacząłem cenić cię bardziej niż dziedzictwo mego dziadka. Jesteś ważniejsza niż to wszystko. Jesteś dla mnie, dla mojej chorej duszy o wiele cenniejsza niż Arcyklejnot. Tak, teraz to widzę… Całe życie bez niego nie było tak bolesne, jak dzisiejsza chwila bez ciebie, z tą okropną myślą że możesz nie żyć… Ale nie mogę postawić ciebie ponad to wszystko. Chciałbym, żebyś zrozumiała, ale nie wiem czy będziesz w stanie mnie zrozumieć. Choć ja sam, moje serce, moja poraniona dusza potrzebują ciebie jak powietrza, tak nie mogę zawieść moich ludzi. Luthien, ja po prostu nie mogę tego zrobić… Patrzę teraz na ciebie, kiedy śpisz, i serce mi pęka na myśl, że niedługo się rozstaniemy. Jesteś dla mnie najważniejsza, ale oni na mnie liczą, przysięgałem że odbiorę to, co nasze, nie mogę tak po prostu zostawić tego i być z tobą, choć nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo bym tego pragnął… Musisz zrozumieć, że jestem zmuszony cię opuścić. Nie zaryzykuję twojego życia, wystarczająco bałem się dziś, żeby pozwolić na kolejną taką sytuację. Nie wiem, kiedy to nastąpi, dam nam jeszcze trochę czasu, jeszcze kilka chwil razem, może dwa, trzy dni… Ale jakkolwiek złamie to moje serce, nie pójdziesz za mną na pewną śmierć. Mogę umrzeć, i doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Nie chcę, żebyś to widziała, nie chcę żebyś w ogóle o tym wiedziała. Zapomnisz o mnie kiedyś, na pewno poradzisz sobie z tym. Wiem, że cię tym zranię, ale jestem odpowiedzialny za zbyt wielką sprawę, żeby sobie to odpuścić dla ciebie. Mimo tego, że… Luthien, kocham cię, kocham! Ale nigdy ci tego nie powiem… Nie powiem tego nikomu, a tobie przede wszystkim. Kocham cię, potrzebuję cię, ale oni też mnie potrzebują. Gdybym z tobą został, nigdy nie wybaczyłbym sobie, że zaniechałem zemsty, że nie pomściłem tej krzywdy, jakiej doznali moi ludzie. Mam nadzieję, że zrozumiesz. Wolałbym cię nigdy nie spotkać i nie stawiać w takiej sytuacji. Wolałbym, żeby uratował cię ktoś inny, zresztą jesteś tak mądra i silna, że sama uciekłabyś goblinom. Wierzę w ciebie, kochanie, poradzisz sobie, tak jak zawsze sobie radziłaś. Już teraz przepraszam cię za to, co będzie, ale nie potrafię zrobić nic innego. Stałaś się dla mnie zbyt ważna, żebym wystawiał cię na takie niebezpieczeństwo. Wystarczająco gryzie mnie sumienie, że zabrałem na wyprawę hobbita, który mógłby spokojnie siedzieć w swojej norce, czytać książki i nie interesować się grupą zubożałych krasnoludów bez domu. Ale tego już nie cofnę. Mogę uratować choć jedną osobę, i będziesz nią ty. Opuścisz nas i nic nie będzie ci zagrażało, a ja będę spokojny i pewien, że jesteś bezpieczna. Moja mała, słodka dziewczynko, odmieniłaś mnie, odmieniłaś moje życie i dałaś mi radość, jakiej nie znałem. Dałaś mi szczęście, które przez całe życie mylnie utożsamiałem z władzą, bogactwem… Dałaś mi miłość, której bałem się i nadal się boję. Boję się, bo to silne uczucie, które żywię do ciebie, osłabia mnie. Może kiedyś spotkamy się… Może kiedy będzie po wszystkim, jeśli przeżyję, odnajdę cię. A może spotkamy się w innym świecie… Jedno jest pewne: kocham cię, Luthien, ale moja miłość nie da ci szczęścia. Wybacz…
***
Kilka kolejnych dni kompania szła wolniej, niż zwykle. W zasadzie nikt nie rozumiał, dlaczego Thorin spowalnia wyprawę, jednak nikt nie śmiał go o to pytać. Nawet Balin. Gandalf nic nie mówił, jednak on jedyny domyślał się, co kryje się w myślach Thorina. Domyślał się, że chodzi o Luthien, aczkolwiek nie wtrącał się do niczego, wszak do Dnia Durina mieli jeszcze sporo czasu i mogli sobie pozwolić na małe opóźnienie. Dziewczyna zaś była przeszczęśliwa, widząc Thorina, który był inny niż dotąd – teraz zdawał się być beztroski i radosny. Nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo jest to dla niego trudne; musiał udawać, a tak naprawdę był tym wszystkim przytłoczony, gryzł się strasznie tym, co kołatało się w jego głowie. Kochał ją, ale musiał ją zostawić, jednocześnie musiał grać przed wszystkimi szczęśliwego. Patrzył na Luthien i tak bardzo pragnął z nią być, teraz zdawał sobie z tego doskonale sprawę. Widział jej uśmiech, który zrywał te nieznośne więzy krępujące jego serce łaknące miłości, i tak naprawdę żałował, że ją spotkał. Ta chwila szczęścia nie była warta tego, by dziewczyna do końca życia cierpiała. Ale nie mógł jej ze sobą zabrać, po prostu nie mógł… Patrzyłaby na wojnę, na śmierć, może nawet i na jego własną śmierć… Nie, to stanowczo za dużo jak na tak młodą, delikatną osobę. Musiał o nią zadbać. Teraz jego największym zmartwieniem było, jak zapewnić jej bezpieczeństwo, gdzie ją odesłać, gdzie ją ukryć…
- Zatrzymajcie się – Gandalf uważnie rozejrzał się dookoła i zarządził postój – To tu.
- Co: tu? – zdziwił się Thorin – Nic nam nie mówiłeś… Znowu jakieś plany za moimi plecami? Przypominam ci, że nie byłem już zadowolony z niespodziewanej wizyty w Rivendell.
- Która wyszła ci na dobre, przyjacielu. Nie zapominaj o tym.
- Co wymyśliłeś tym razem?
- Posłuchajcie mnie uważnie. Za chwilę znajdziemy się w domu kogoś… Jak to powiedzieć… To nietypowa osoba. Ma na imię Beorn i może być nieco niebezpieczny…
- Na brodę Thraina, prowadzisz nas w paszczę lwa!? – krzyknął Thorin.
- Nie do końca lwa, bardziej… niedźwiedzia.
- Jeszcze gorzej!
- Spokojnie, Thorinie, wysłuchaj mnie. Beorn ma dwojaką naturę. Nocą zamienia się w ogromnego, groźnego niedźwiedzia. Zresztą może się zamieniać w niego, kiedy chce. Ale nie bój się, na pewno wysłucha nas, udzieli nam pomocy. Musicie tylko uważać, co i jak mówicie. Dlatego też pozwól, że podobnie jak u Elronda, to ja będę mówił. Na pewno Beorn zgodzi się, byśmy u niego przenocowali…
- Wykluczone! – zaprotestował Thorin – Chcesz, żeby nas pozabijał!?
- Wiem co robię, zaufaj mi. Nie mamy wyjścia, musimy zasięgnąć u niego porady.
- Ja nie pozwolę, żeby jakiś ogromny niedźwiedź zjadł moich przyjaciół!
- Gandalf musi mieć rację – odezwała się cicho Luthien – Proszę, zgódź się, przynajmniej jedną noc spędzimy pod dachem, w lepszych warunkach niż dotąd… Zjesz coś porządnego, wyśpisz się i wtedy ruszymy dalej. Proszę, zgódź się. Gandalf wie, co robi, nigdy cię nie zawiódł.
- Dobrze – Thorin od razu zmienił zdanie – Niech tak będzie. Ale jeśli komuś coś się stanie…
- Nie bądź dzieckiem!
- Robię to tylko dlatego, że chcę, żeby Luthien spała w normalnych warunkach – powiedział cicho Thorin, tak, aby nikt poza Gandalfem go nie słyszał – A ty masz zadbać o bezpieczeństwo. Jeśli ten niedźwiedź ją tknie, zginie, a ty razem z nim.
- Ostre słowa, przyjacielu… Ale dobrze, niech i tak będzie. Miło widzieć, jak się o nią troszczysz.
- To gdzie idziemy? – zdenerwowany krasnolud zmienił temat.
- Widzicie tę skałę? Nazywana jest Samotną Skałą. Wyrzeźbił ją właśnie Beorn. Tuż za nią jest mały, dębowy lasek, w którym jest jego dom. Nie ma na co czekać, ruszajmy. Ale… jest jeszcze jedno.
- Co znowu? Wielki niedźwiedź mieszka ze stadem groźnych wilków? – Thorinowi wyjątkowo nie dopisywał humor.
- Nie. Po prostu nie możemy pójść tam wszyscy naraz…
- Oszalałeś, tak?
- Nie. Po prostu… To specyficzna osoba. Może wpaść w zły humor, kiedy zwalimy się naraz całą gromadą, i to jeszcze tak… nietypową – Gandalf rzucił okiem na Bombura i Bifura – Dlatego ja z Bilbem pójdziemy pierwsi. Możemy wziąć Luthien…
- Nie!
- Wiedziałem, że to powiesz – czarodziej uśmiechnął się pod nosem – Tak więc odczekacie trochę, kilka minut, i wtedy naszym śladem przyjdziesz ty z Luthien. Potem ty, Balinie, przyjdziesz z Dwalinem. Po was niech przyjdą Oin i Gloin, potem Kili z Filim. Następni będą Dori i Nori, później Ori i Bofur, a na końcu Bifur z Bomburem. Tylko proszę was o myślenie i odrobinę taktu. Bofurze, słyszałeś? Nori, żadnego brania pamiątek. Bombur… Pamiętaj, że jedzenia musi starczyć dla wszystkich. Thorinie, bez pokazywania swojej władzy i pozycji, dobrze? Aha, Bilbo… Nie wspominaj Beornowi o chusteczkach do nosa. Wcale go o to nie pytaj, rozumiesz? No, a teraz… Do zobaczenia za chwilę.
Gandalf chwycił Bilba za ramię, odwrócili się i momentalnie już ich nie było. Thorin zdołał tylko zauważyć, w którą stronę poszli. Wrócił szybko do Luthien i przytulił ją do siebie.
- Mam nadzieję, że się nie boisz? – zapytał.
- Nie, skąd. Myślę, że nie ma czego.
- Moja mała, odważna dziewczynka…
- Zwracasz się do mnie czasem, jak do dziecka – zauważyła Luthien, a Thorin pogłaskał ją z czułością po policzku.
- Może nie zauważyłaś, ale jestem od ciebie kilka lat starszy.
- Kilka… Łagodnie powiedziane.
- No, trochę ponad sto… Ale czy to w czymś przeszkadza?
- Absolutnie – Luthien pocałowała ukochanego w usta, a on odwzajemnił pocałunek bardzo żarliwie.
- Ja bardzo lubię młode, piękne dziewczęta – szepnął, gdy zdołał oderwać się od słodkich warg ukochanej.
- Mam czuć się zazdrosna? Czy moja pozycja jest zagrożona?
- Twoja pozycja jest… - Thorin uśmiechnął się w ten cudowny sposób, który Luthien kochała, a który oznaczał że jest w świetnym nastroju i ma myśli zgoła inne niż walka i niebezpieczeństwa. Spojrzał na nią i dokończył cicho – Jest niezachwiana.
- Niczym niezachwiana? – upewniła się dziewczyna, a w odpowiedzi otrzymała ten sam uśmiech:
- Nawet nie wiesz, jak bardzo niezachwiana… No, ale czas już chyba na nas, mała, odważna dziewczynko, prawda? Pani przodem…
Kiedy tak szli przed siebie, śladami Gandalfa i Bilba, serce Thorina ściskał ogromny żal, że to są prawdopodobnie ich ostatnie wspólne chwile. Luthien co chwilę odwracała się i obdarowywała go swym pięknym uśmiechem, ale on, zamiast cieszyć się, czuł coraz większy smutek. Chwilami miał ochotę zaniechać swego planu, jednak zabrać ją ze sobą w dalszą podróż, a im bliżej byli domu Beorna, tym bardziej mieszane były jego uczucia. Przestał więc o tym myśleć i skupił się na drodze. Gdy doszli do drzwi domu, słyszał jak Gandalf rozmawia z gospodarzem.
- Niewiarygodny początek opowieści – zabrzmiał niski głos Beorna – Lecz nie wiem, czy mogę ci wierzyć, czarodzieju. Jesteś tu u mnie z hobbitem niewiadomego pochodzenia…
- O przepraszam, pochodzę z Shire! – wtrącił rozzłoszczony Bilbo, ale natychmiast został uciszony przez Gandalfa kopniakiem w kostkę.
- Więc z hobbitem z Shire – kontynuował gospodarz – I wspominasz o gromadce krasnoludów, których tu nie widzę…
- Drogi Beornie, za chwilę powinien pojawić się pierwszy z nich – wyjaśnił Gandalf – O, już chyba słyszę kroki i pukanie do drzwi… Oto jest.
- Wejdź! – zagrzmiał Beorn, i po chwili w jego domu zjawił się Thorin, trzymający lekko jednak zalęknioną Luthien – Kim jesteś? I kim jest twoja towarzyszka, o której czarodziej nie wspomniał?
- Jestem Thorin, syn Thraina, z rodu Durina. Pochodzę z Ereboru – wyjaśnił dumnie krasnolud, nie bacząc na ostrzeżenia Gandalfa, który zakazał mu chwalenia się swym pochodzeniem i pozycją – A to jest Luthien, kobieta którą uratowałem z łap goblinów.
- Thorin Dębowa Tarcza… Wiele o tobie słyszałem. Musisz wiedzieć, że nie ufam krasnoludom. Nie lubię ich, delikatnie mówiąc. A panienka, jeśli wolno wiedzieć, dlaczego podąża z królem-wygnańcem i jego przyjaciółmi?
- Kocham go, idę więc wszędzie, gdzie on idzie – wyjaśniła rezolutnie dziewczyna.
- To zresztą nasza sprawa – dokończył Thorin, co zdenerwowało gospodarza:
- Odkąd wszedłeś za próg mego domu, wszystko, co mi powiesz, jest również moją sprawą! – huknął, i tak wystraszył zgromadzonych, że zdawało się im, iż Beorn urósł w jednej chwili aż do sufitu.
- Wybacz nam tę niespodziewaną wizytę i lekkie nieokrzesanie mych przyjaciół – próbował załagodzić sytuację Gandalf – Musisz wiedzieć, że jesteśmy strasznie zmęczeni. A poza tym, za chwilę powinni się zjawić kolejni…
W tym momencie rozległo się stukanie do drzwi i pojawili się Balin z Dwalinem, a następnie Oin i Gloin i cała reszta kompanii. Beorn z coraz większym zaciekawieniem słuchał opowieści Gandalfa i krasnoludów i, jako że uwielbiał dobre i trzymające w napięciu historie, dał się łatwo udobruchać. Nadal jednak nie do końca dowierzał w perypetie tej przekomicznej jego zdaniem gromady. Gdy jednak czarodziej mówił o orłach i ich pomocy, zmienił nastawienie.
- Istotnie, przypominam sobie rozmowę z Gwaihirem, przywódcą orłów… Spotkałem go kilka dni temu. Mówił, że zło powraca w te strony, rozprzestrzeniają się czarne moce, i że pomogli grupce wędrowców uciec z pułapki orków. To zgadza się z tym, co opowiadasz, czarodzieju. Słyszałem też wieści o śmierci króla goblinów. Jedno chcę wam powiedzieć. Jakkolwiek do krasnoludów nie żywię żadnych ciepłych uczuć, tak goblinów i orków szczerze nienawidzę. Pomogę wam, bo wiem, że cel waszej wyprawy jest słuszny. Możecie u mnie przenocować. Dostaniecie ode mnie również kucyki, które zawiozą was na skraj Mrocznej Puszczy. Proszę was jednak, abyście przed wejściem do lasu odesłali je do domu. W przeciwnym razie… sam je odbiorę – zakończył groźnie Beorn.
- Dziękujemy ci, przyjacielu. Bądź pewien, że jeśli tylko będziemy mogli, odwdzięczymy ci się – zapewnił Gandalf, a Thorin przytaknął:
- Jesteśmy twoimi dłużnikami.
- Postaram się wam pomóc na tyle, na ile potrafię.
Thorin zamyślił się, słysząc te słowa. A może Beorn mógłby pomóc mu bardziej, niż by się wydawało… Spojrzał ukradkiem na Luthien, po czym poprosił gospodarza o chwilę rozmowy na osobności, co zdziwiło wszystkich, ale równie szybko przestało ich to interesować, kiedy na stole zaczęło pojawiać się jedzenie. To było to, co krasnoludy kochają najbardziej – pyszne jadło, wyborne piwo i głośne śpiewy. Gandalf zwrócił uwagę na to, że rozmowa Thorina z Beornem była dość żywa, i prawdę mówiąc bał się, czy krasnolud nie powiedział czegoś, co mogłoby rozzłościć gospodarza, ale o dziwo obaj wrócili do stołu spokojni, choć Thorin nieco smutny. Luthien próbowała rozweselić ukochanego, ale jakoś wyjątkowo jej się to nie udawało. W pewnym momencie Beorn wstał od stołu.
- Na mnie już czas – oznajmił – Robi się ciemno. Gośćcie się tutaj do woli, jedzcie, pijcie, mam nadzieję że wygód wam nie zabraknie. Nie mogę zostać z wami… Ale rano się zobaczymy. I najważniejsze… Nie wychodźcie na zewnątrz, nie otwierajcie drzwi. Tak będzie lepiej. Dobrej nocy.
Kompania spojrzała na gospodarza z wdzięcznością, a kiedy ten wyszedł i zamknął ze sobą drzwi, nagle rozległ się głośny ryk. Wszyscy spojrzeli po sobie; wiedzieli, że nastąpił moment, kiedy Beorn przeistoczył się w ogromnego niedźwiedzia. Usłyszeli jednak, że zwierz opuszcza teren i idzie głośnymi krokami w kierunku lasu. To uspokoiło ich i na nowo zaczęli biesiadowanie. Krasnoludy miały niespożyte wręcz siły do zabawy, kiedy widziały przed sobą kufle pełne piwa i pierwszej klasy jedzenie. Wtedy wszystkie stawały się niezwykle muzykalne…
- Hej, pamiętacie naszą piosenkę, którą śpiewaliśmy u Bilba po kolacji? – krzyknął Kili i głośno zaintonował, wskakując na stół – Tępić noże…
- Nie nie nie, proszę mi tego NIE przypominać! – zaprotestował głośno Bilbo – Śpiewajcie coś innego, jeśli już musicie!
- Kiedy to świetna piosenka!
- Nie dla mnie, Kili, jasne? – oburzył się hobbit – Splądrowaliście mi spiżarnię, zniszczyliście kanalizację, potłukliście naczynia!
- Dajże spokój, przynajmniej było wesoło! – uznał Bofur – Chłopaki, przecież Luthien nie słyszała ani jednej naszej pieśni, jak to możliwe?
- Masz rację, nie słyszałam. Jak mogliście pozbawić mnie tej możliwości?
- Zawsze można to nadrobić, droga panno! Thorinie… Thorinie?
Przywódca kompanii stał smutny i zamyślony, opierając się o kominek, w którym trzaskały rozpalone drwa. Zdawał się nie słyszeć radosnych rozmów i śmiechów przyjaciół, jednak kiedy po raz trzeci padło jego imię, otrząsnął się i spojrzał na nich.
- Coś się stało? – zapytał.
- Zaśpiewajmy Luthien jakąś pieśń! – odparł wesoło Bofur – Nie słyszała jeszcze naszej twórczości, uważam że to poważny błąd, jako twoja narzeczona powinna poznać naszą kulturę!
- Jako… - zaczął zdezorientowany Thorin, ale nie chciał wdawać się w dyskusje i nie negował faktu, że Luthien została nazwana jego narzeczoną – Tak, masz rację, zaśpiewajmy coś.
- A co?
- Daleko za chłód Mglistych Gór – zaśpiewał niskim tonem Thorin – W głąb lochów i jaskiń dziur, musimy ruszyć, nim wstanie świt, odnaleźć… - przerwał, zaciskając pięści. Luthien zerwała się z krzesła i podeszła do niego.
- Co się stało?
- Thorinie – Gandalf spojrzał pytająco na przyjaciela – Coś nie tak?
- Nie, wszystko w porządku. Potrzebuję chwili dla siebie, wybaczcie.
Wyszedł bez słowa, ignorując zalecenie Beorna o nie otwieraniu drzwi. Kilku przyjaciół chciało go powstrzymać, ale Gandalf ruchem ręki nakazał im pozostać na miejscach. Wiedział, że Beorn w postaci niedźwiedzia odszedł dość daleko poza teren swojego gospodarstwa, więc Thorin był bezpieczny, o ile nie wypuścił się w las. Czarodziej jednak wiedział, a raczej domyślał się, co gryzie króla krasnoludów, i obawiał się, że dla jednej z osób siedzących tego wieczoru przy stole będzie to ostatni wieczór w podróży…
Tymczasem Thorin poszedł do stajni, gdzie Beorn trzymał swe kucyki. Było ich aż dwadzieścia. Krasnolud powoli krążył między nimi i podziwiał je. Był zdołowany, ale towarzystwo zwierząt wyjątkowo mu odpowiadało, przynajmniej nie musiał nikomu się tłumaczyć i z nikim rozmawiać, choć tak naprawdę doskwierała mu ogromna samotność. Pogłębiona tym bardziej, że zdał sobie sprawę, że to naprawdę jego ostatnie chwile z kobietą, którą pokochał. W tym właśnie momencie podjął ostateczną decyzję. Nie wiedział, jak to rozwiązać, jak jej to powiedzieć, czy zrobić to rano, po spędzeniu ostatniej, wspólnej, namiętnej nocy, czy teraz, co jednak groziło tym że z upojnych chwil nic by nie wyszło, a tak bardzo pragnął posmakować jej ten ostatni raz, być może ostatni raz w życiu… Przeszło mu przez myśl również, by wymknąć się po cichu nad ranem, a wyjaśnienie sprawy Luthien zostawić Beornowi, jednak porzucił tę koncepcję, przecież nie był tchórzem i musiał spojrzeć jej prosto w oczy. Musiał, jakiekolwiek miałyby być tego konsekwencje…
- Wiesz, że muszę to zrobić – powiedział, spoglądając w oczy pięknemu, czekoladowemu kucykowi i głaszcząc go po grzywie – Zabrałbyś kobietę, którą kochasz, na pewną śmierć? No właśnie, nie zrobiłbyś tego… Dlatego i ja nie mogę, rozumiesz? Chociaż bardzo chcę mieć ją przy sobie, nie mogę. I nie mogę jej okazać słabości. Nie mogę pokazać Luthien, że zostawiam ją dlatego, że ją kocham. Że boję się o nią. Rozumiesz, prawda? Najlepiej byłoby gdybym po prostu ją do siebie zniechęcił. Gdyby myślała, że jestem strasznym draniem, zapatrzonym tylko w siebie i moje złoto. Tak, muszę to przedstawić tak, żeby mnie znienawidziła. Wtedy łatwo o mnie zapomni. Wiesz, o co mi chodzi, prawda?
- Thorinie… Kto ma o tobie zapomnieć? – krasnolud usłyszał nagle za sobą głos ukochanej. Nie odwracając się, otarł z oka łzę i poklepał kucyka po grzbiecie.
- Luthien, to ty – wymamrotał niewyraźnie – Co tu robisz? Prosiłem, żebyście dali mi chwilę spokoju…
- Chwila minęła. A ja cię potrzebuję… Bardzo – dziewczyna podeszła do niego i wtuliła się w jego szerokie plecy. Objęła go w biodrach i przycisnęła mocno do siebie.
- Posłuchaj mnie – Thorin próbował zachować jasność umysłu, ale było to niesłychanie trudne, mając ją tak blisko siebie – Jest coś, o czym… Błagam, nie rób mi tego…
- Myślałam, że też tego chcesz… Nie pragniesz mnie już?
- Na Durina, pragnę jak jeszcze nigdy dotąd – westchnął krasnolud – I to jest najgorsze…
- Nie rozumiem. Chyba musimy porozmawiać?
- Tak. Musimy – Thorin odepchnął ją od siebie i zrobił krok w tył. Dziewczyna patrzyła na niego zdumiona, całkowicie w szoku.
- Stało się coś złego… Tak?
- W momencie, kiedy spotkałem cię w lochach goblinów. Luthien, to nigdy nie miało nawet cienia przyszłości. Nie pasujesz do tej układanki. Nie pasujesz do mnie…
- Co za brednie! – wybuchła dziewczyna, podchodząc szybko do Thorina i chwytając go za ramiona, on jednak nie ustępował.
- Luthien! Bądź rozsądna. To jest wojna, ja… Ja nie mogę zabrać cię na pewną śmierć, rozumiesz? Dość już przeszłaś, jesteś kruchą, słabą kobietą, nie dasz rady… Zdecydowałem…
- TY zdecydowałeś!? – głos Luthien był coraz głośniejszy, a ona sama szalała wewnątrz z wściekłości i rozczarowania – Zdecydowałeś za mnie? Że co, że usuniesz mnie tak nagle ze swojego życia, nie pytając mnie o zdanie!?
- Rozmawiałem z Beornem…
- Rozmawiałeś z Beornem!!! Wydasz mnie za niego za mąż, czy zrobisz ze mnie jego kucharkę!?
- Proszę, nie krzycz… Rozmawiałem z nim. Poprosiłem o schronienie dla ciebie. Przynajmniej na jakiś czas. Szczerze mówiąc wolałbym cię ulokować w Rivendell…
- ULOKOWAĆ!? – Luthien wrzasnęła jak oparzona – Lokujesz mnie gdzieś jak jakąś… rzecz!?
- Źle się wyraziłem – Thorin aż skulił się pod wpływem jej płonącego spojrzenia – Chcę cię chronić, Luthien. Najbezpieczniej byłoby dla ciebie w Rivendell, ale jesteśmy daleko, a Beorn zgodził się przetrzymać cię tu jakiś czas. Poza tym powiedział, że co jakiś czas wędruje tędy posłaniec z Rivendell do Mrocznej Puszczy i z powrotem, po drodze zawsze odwiedza Beorna, i on mógłby cię przetransportować do Elronda. Zrozum, to jedyne wyjście w tej chwili.
- Powiedz mi… Wyjaśnij mi, dlaczego w ogóle uratowałeś mnie wtedy w lochach goblinów – głos dziewczyny był już cichy, ale było w nim jednocześnie tyle złości, że Thorin zaczynał żałować że podjął ten temat – Po co ci to było. Żeby podnieść sobie samoocenę? Udowodnić sobie i reszcie, że jesteś bohaterem? W ogóle… po co brałeś mnie ze sobą? Nie mów tylko, że Gandalf ci kazał, bo pierwsze słyszę żeby był dla ciebie wyrocznią. Podważasz KAŻDĄ jego decyzję. Tę o zabraniu mnie też mogłeś, panie wszystkowiedzący. Trzeba było zostawić mnie tam w lesie, kiedy uciekliśmy goblinom. Po co mnie brałeś, co? Żeby mieć rozrywkę?
- Luthien, doskonale wiesz, że to nie tak…
- A jak!?
- Na Durina, przysięgam… Myślałem, że coś z tego będzie. Było mi z tobą dobrze, wiesz że masz na mnie zbawienny wpływ. Nie będę powtarzał ci tego po raz kolejny.
- To co się zmieniło… - Luthien zmiękła nieco, z oczu popłynęły jej łzy i podeszła do Thorina, chwytając jego policzki w swe dłonie – Już nie jestem potrzebna? Powiedz mi to wprost. Moje lecznicze działanie wygasło, prawda? Po prostu mi to powiedz.
- Kochanie, to wszystko nie tak… - Thorin zupełnie się pogubił i nie miał pojęcia, jak z nią rozmawiać. Znowu zaczęły targać nim wątpliwości, czy aby dobrze robi, i czy nie powinien wyznać jej szczerze swoich uczuć, ale doszedł do wniosku, że zbyt daleko zaszedł w tej rozmowie, żeby się teraz nagle wycofać – Posłuchaj mnie uważnie. Jesteś piękną, przepiękną, młodą kobietą. Jesteś cudowna, wspaniała. I moje życie nie pasuje do twojego. Nie jesteś stworzona do wojny, nie jesteś stworzona do tego, by oglądać krew, łzy i śmierć. Jesteś młoda, powinnaś biegać po ukwieconych łąkach, cieszyć się życiem, chłonąć promienie słońca, gonić motyle i powiewy wiatru, pleść wianki i puszczać je z nurtem rzeki… To jest twoje życie. Młodej, ślicznej dziewczyny, która ma wszystko przed sobą i powinna cieszyć się życiem.
- Powiedz mi, co to za życie, jeśli nie będzie w nim ciebie… Ty jesteś moim życiem.
- Tak ci się tylko wydaje… Nie chciałbym, żebyś mnie znienawidziła, jeśli za jakiś czas zrozumiałabyś, że to jednak nie to. Że chcesz jednak na nowo zachłysnąć się pięknem świata i swoją młodością. Pomyśl, o ile przeżyłbym wojnę, i zostałbym królem… Jakie to byłoby dla ciebie życie? Potrafiłabyś całe dnie siedzieć na tronie i patrzeć, jak zarządzam królestwem? To nic ekscytującego. Nudne, szare życie.
- Jednak ty pragniesz takiego życia – zauważyła Luthien, co kompletnie zbiło Thorina z tropu.
- Widzisz… To jest moje przeznaczenie i muszę je wypełnić. A twoje jest inne, nie powinnaś rezygnować z pięknej, kolorowej przyszłości. Bycie królową to same nieciekawe, oficjalne obowiązki. Zero spontaniczności. Zero radości. Zero…
- Thorinie, przestań! – Luthien zakryła ukochanemu usta dłonią – Wiem, że nie tak będzie wyglądać twoje panowanie. Ty taki nie jesteś. Ty jesteś radosny, spontaniczny, choć może sam do końca tego nie pojmujesz. Wierzę, że nasze życie byłoby inne. A ja chciałabym z tobą biegać po łąkach i gonić motyle. Bo wiem, że bycie królem to nie więzienie, i nikt nie odebrałby ci tronu tylko dlatego, że byłbyś szczęśliwy i chłonął promienie słońca, zamiast przeliczać każdy kawałek złota. Nie zaprzeczaj, bo wiem to lepiej od ciebie. Znam cię na wylot, wiem co w tobie drzemie, i co jeszcze może się w tobie obudzić. Zaopiekuję się tobą i sprawię, że nasze życie będzie jak najcudowniejsza tęcza, tylko pozwól mi na to…
- Luthien, teraz ty posłuchaj – krasnolud mocno ścisnął dłonie dziewczyny i spuścił wzrok – Nie mogę dać ci tego czego pragniesz.
- A skąd wiesz, czego ja pragnę?
- Wiem, czego mogą pragnąć kobiety.
- Wiesz? Niby skąd? Ty nie masz pojęcia o kobietach, czego mogą pragnąć, czego mogę pragnąć ja! Prawda jest taka, że cały czas pragnę tylko ciebie, ciebie w każdym momencie twojego życia, w każdej chwili smutku, zwątpienia, złości, w każdej sekundzie w której jesteś szczęśliwy, nawet kiedy będziesz stary i głuchy jak Oin, gruby jak Bombur i coś poprzestawia ci się w głowie i będziesz mówił do mnie tylko w starokrasnoludzkim! Nawet, kiedy będziesz zrzędą jak Baggins, co ja mówię, ty już jesteś większą zrzędą! A mimo to cię kocham i nie chcę niczego innego. Nawet, gdybyśmy mieli całe życie spędzić na tułaczce z całą paczką twoich lekko nieokrzesanych przyjaciół.
- Mówiłem ci już. Moje przeznaczenie jest inne. Nie mogę dać ci tego, czego pragniesz.
- Bo jesteś egoistą! – krzyknęła z wyrzutem Luthien.
- Ja jestem egoistą? – wybuchnął Thorin – Oddaję całe moje życie dla swojego narodu. Nie jestem tu na romantycznej wycieczce. Walczę o życie moich poddanych! I według ciebie jestem egoistą!
- Jesteś zaślepiony. Gubisz w tym wszystkim siebie. I w ogóle nie dostrzegasz mnie. Nie widzisz tego, że wcale nie przeszkadzam ci w osiągnięciu twojego celu, a staram się pomóc, i przy tym dać odrobinę szczęścia. No chyba, że to dla waszej wysokości zbyt mały podarunek od podrzędnej, nędznej biedaczki bez królewskiego pochodzenia!
- Nie mów tak…
- Więc to prawda? Nie zaprzeczasz, prosisz tylko żebym nie mówiła.
- Na Durina… Baby! Wszystkie jesteście takie same, wszystkie! Nieważne jakiej rasy, jesteście z tej samej gliny! Mieszacie w głowach, mącicie, osłabiacie każdego mężczyznę!
- Więc to o to chodzi… - Luthien odsunęła się od ukochanego – Czujesz się słabszy? Przeze mnie?
- Nie. Nie jesteś w stanie mnie osłabić – nieporadnie skłamał Thorin, lecz Luthien i tak rozgryzła jego tok myślenia – Ale też nie mogę sobie pozwolić na jakiekolwiek ryzyko w tej kwestii, przykro mi. Wiesz, jakie jest moje przeznaczenie, i nie mogę zawieść moich ludzi.
- Thorinie, czy ty kiedykolwiek coś do mnie poczułeś…? Cokolwiek, chociaż odrobinę sympatii. Pozytywne uczucie. Nie wymagam wiele.
- Wiesz, że tak. Inaczej by cię tu nie było.
- I dlatego nie chcesz mnie już dłużej?
- Tak będzie lepiej – Thorin udawał niewzruszonego, co było z każdą chwilą coraz trudniejsze, bo Luthien niestrudzenie drążyła temat:
- Dla kogo?
- Dla nas.
- Dla nas… Myślę, że jednak dla ciebie. Dla twojej wielkiej wizji zbawienia narodu krasnoludów!
- Nie obwiniaj mnie za to, że chcę odzyskać moją ojczyznę, zrobić to, czego pragnął mój ojciec, z powrotem odebrać to, co zostało odebrane mojemu dziadkowi. Jestem jedyną osobą, która może to zrobić. I nie zostawię ich samych dla jednej kobiety, która przypadkiem wpakowała się w moje życie! I przed tobą było trudne, a teraz podziwiam sam siebie że nadal daję radę!
- Więc teraz ja jestem największą plagą tego świata… Nie Smaug, tylko ja. Ta najgorsza, podła…
- Och zamknij się! – Thorin uniósł się, wyprowadzony z równowagi – Jesteś najgorszą plagą… mojego serca.
- A więc jednak… Kochasz mnie?
- Luthien…
- Thorinie, nigdy nie powiedziałeś mi, że mnie kochasz, podczas gdy ja powtarzam ci to co chwilę! Powiedz to w końcu…
- Jesteś taka irytująca… - westchnął krasnolud, unikając odpowiedzi, jednak Luthien była nieugięta:
- Nie proszę o wiele. Tylko, żebyś…
- A ja prosiłem: zamknij się.
Thorin ścisnął jej nadgarstki i płonącym wzrokiem przeszywał ją na wskroś. Widziała, że nawet gdyby chciała, to nie ucieknie mu, a najgorsze było to, że wcale nie chciała uciekać. Nawet, gdyby miała to być ich ostatnia wspólna noc, pragnęła tego najbardziej na świecie… Mimo tych wszystkich mocnych słów, które padły. Miała jednak nadzieję, że coś się odmieni, albo to wszystko okaże się przykrym snem i Thorin wcale nie chce, aby go teraz opuściła… Bo tak naprawdę jego oczy zdawały się przeczyć temu, co jej powiedział. To jak na nią patrzył, jak drżały jego usta i jak biło jego serce… Nie mógł chcieć rozstania. I bardzo pragnęła mu to udowodnić…



--------- 
Notka: Autorem opowiadania jest Kate. Opowieść oparta jest na postaciach z filmu "Hobbit: Niezwykła podróż” i nie ma na celu naruszenia praw autorskich. Do zilustrowania opowiadania użyto screenów i przyciętych screenów Kate z w/w filmu, natoniast screen z Beornem pochodzi z tego wideo.
---------

Aktualizacja 30/03/2014, część dziewiąta tutaj

38 komentarzy:

  1. A ja tylko chciałabym wspomnieć o wersji "rozszerzonej" - jeśli ktoś chciałby, a jeszcze do mnie nie pisał w tej sprawie, mój mail można znaleźć na moim profilu. Miłego czytania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to ja to ja chcę poproszę i już piszę na maila :)

      Usuń
  2. co w następnej części ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Kate. Normalnie jak wybija godzina 18, a jest środa to ja waruję przed kompem i czekam na Twojego fanfika. Dzisiaj miałam podły dzień, a ta częścią opowieści mnie uszczęśliwiłaś. Dzięki, dzięki po stokroć dzięki:) Wielkie buźki dla Ciebie:)
    Wzruszająco zrobiło się dziś, kiedy Thorin mówił Luthien o lęku związanym z wizją jej straty. Naprawdę oczami wyobraźni widziałam te jego wielkie niebieskie oczy, z których kręciły się powstrzymywane łzy. Czytając kolejne zdania i dochodząc do sceny w stajni Beorna, pomyślałam: szkoda mi tej dziewczyny. Daje całą siebie, a Thorin jest dla niej całym światem.Thorina też staram się jakoś zrozumieć, dąży do wypełnienia pokładanych w nim nadziei. I nie cofnie się ani na krok. Choć czasami mam wrażenie, że on kryje się za tą misją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję że poradziłaś sobie z podłością tego dnia, i cieszę się że choć trochę mogłam pomóc (choć zrobiłam to całkiem nieświadomie).
      Masz rację, Thorin jest dla niej całym światem, przecież ona nie ma nikogo oprócz niego i bandy stukniętych krasnoludów, dziwnego hobbita i arcydziwnego czarodzieja. A jednak odnalazła się wśród nich i stworzyła z nimi taką jakby rodzinę, myślę że można tak powiedzieć, są dla niej jedyną rodziną. Kili tytułuje ją nawet "ciotką". A tu nagle Thorin mówi "sorry mała, to koniec". No ale cóż, Luthien grzeczną i potulną dziewczynką nie jest, i czy Thorin rzeczywiście ją zostawi, czy jednak weźmie ze sobą (oczywiście nie zdradzę tego dzisiaj) - ona sobie poradzi :)

      Usuń
    2. Tak Kate dzięki, dałam radę:) Twój fanfik zdziałał cuda:)
      Cieszę się, że Luthien jest jaka jest. Ma siłę i jest dzielna. Czy będzie z Thorinem czy też nie, pewnie że da sobie radę, ale myślę tez, że chyba to nie będzie dla niej takie proste.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  4. No to Kili jest przeszczęśliwy. Dwa małe pytanka: po co Thorin przy niej klęka ("Natychmiast podszedł do niej Thorin i uklęknął tuż obok.") i po co ją karmi jak małe dziecko ("Wziął w dłoń miskę z gorącą zupą, kawałek chleba i karmił dziewczynę powoli."). Aż taka lękliwa Luthien nie jest, by być wciąż jeszcze w głębokim szoku po spotkaniu z orkiem. Co z wersja rozszerzoną, Kate? Kiedy będzie? I przychylam się do pytania, co w następnej części. Skręca mnie z ciekawości, czy się teraz rozstaną, czy będą razem, ale pewnie nie zdradzisz tajemnicy i będziesz nas trzymać w niepewności cały tydzień. Mam nadzieję, że Thorin pokaże znowu trochę pazura. Jest taki słodki, kiedy się złości. I brakuje mi jego uszczypliwości, humoru i sarkastycznej złośliwości co do Bilba i Luthien.
    Dzięki, Kate, że publikujesz i Aniu, że mogę to tutaj czytać.
    Lonka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja myślę że kobiety lubią kiedy facet okazuje im swoje uczucia i poddanie przez to, że przy nich klękają (nie przypadkiem najczęstszą formą oświadczyn jest właśnie przyklęknięcie), a z drugiej strony - faceci wiedzą, że kobiety to lubią. Thorin przez całe życie raczej spotykał się z tym, że to przed nim klękano (słusznie zresztą), a tu nagle zakochał się, i poczuł że tak bardzo uwielbia swoją "małą dziewczynkę", jak lubi o niej mówić, że to dla niego żadna ujma przyklęknąć i okazać jej (bez słów oczywiście, prawdziwi twardziele nie mówią o uczuciach i słabościach) jak bardzo jest jej oddany. A poza tym z tego co pamiętam, to Luthien w tym momencie akurat siedziała na ziemi, więc Thorin, by zniżyć się do jej poziomu i spojrzeć jej w oczy, musiał przyklęknąć.
      A że ją karmił? No cóż, wygląda na to że Thorin bardziej się przejął wszystkim niż Luthien. Dość jasno starałam się to opisać, podczas gdy Luthien mówi że wszystko z nią w porządku i czuje się nadzwyczaj dobrze, Thorin nadal tak bardzo drży o jej życie i zdrowie, że decyduje o tym, iż "Luthien jest zmęczona(...)Musi odpocząć". Zresztą, cóż w tym złego, karmienie się jest wyjątkowo romantycznym sposobem na skonsumowanie kolacji ;)

      Wersja rozszerzona... Cierpliwości, to będzie niespodziewana niespodzianka. A co do pytania co dalej, które i wyżej się pojawiło, no to nie mogę powiedzieć, jaki to miałoby sens gdybym teraz zdradziła? Thorin oczywiście będzie zdenerwowany i oschły, tyle mogę powiedzieć. Luthien też rzuci paroma ostrymi słowami. Bilbo też nie będzie zważał na słowa... No, trochę przegadana będzie ta część. Więcej nie powiem, bo zepsułabym zabawę wielu osobom.

      Usuń
    2. Wiesz Lonko, Twój komentarz ( „Aż taka lękliwa Luthien nie jest, by być wciąż jeszcze w głębokim szoku po spotkaniu z orkiem”) jest cudownym dowodem na to, jak postacie powołane do życia, jak również te rozbudowane przez Kate w tym fanfiku zakorzeniają się w naszych sercach i umysłach.

      Usuń
  5. Kate, Jak mogłaś zostawić nas bez odpowiedzi na podstawowe pytanie: ci będzie dalej? :))
    Już całkiem poważnie, to bardzo Ci dziękuję, za sarkazm Bilba, przemyślenia Thorina ("Mogę uratować choć jedną osobę, i będziesz nią ty" i "Najlepiej byłoby gdybym po prostu ją do siebie zniechęcił. Gdyby myślała, że jestem strasznym draniem, zapatrzonym tylko w siebie i moje złoto"), minę Thorina ("uśmiechnął się w ten cudowny sposób, który Luthien kochała, a który oznaczał że jest w świetnym nastroju i ma myśli zgoła inne niż walka i niebezpieczeństwa"), Misty Mountain i perspektywę biegania po łące. Naprawdę wzruszyłam się.
    Dodam jeszcze, że screeny są wspaniałe dobrane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eve, znasz mnie już na tyle dobrze że wiesz, jak bardzo bywam okropna (prawda?) i po prostu lubię niedopowiedzenia. Lubię, jak się męczycie, snując domysły :)
      Słowa "uśmiechnął się w ten cudowny sposób" są moimi ulubionymi w całej tej części, i wybrałam do tego najpiękniejszy uśmiech z całego filmu - oczywiście równie piękny jest ten kiedy trolle zamieniają się w kamień gdy pojawia się Gandalf, ale ten tutaj jest taki tajemniczy i... można by się tu zastanowić, jakie myśli kryją się za tym uśmiechem.
      A to bieganie po łące to jakoś tak uczepiło się mnie i nie chciało z głowy wyjść.

      Usuń
    2. Tak tak, potrafisz...:)) Ale wiesz, że mnie "cudowny sposób" w jaki uśmiecha się Thorin, wybacz proszę, kojarzy się z JM.

      Usuń
    3. Umówmy się - Tobie WSZYSTKO kojarzy się z JM. I podejrzewam, że czytając to opowiadanko, widzisz po prostu Mulligana z włosami Thorina. Nie jest tak?

      A przez Ciebie ja też już wszędzie widzę widelce...

      Usuń
    4. Kate, obiecuję poprawę dziś jest przecież wieczór króla, jedynego i słusznego władcy. Nie martw się, JM przypilnuję, żeby się już nie wychylał. :))

      Usuń
    5. Nie nie nie, nie wolno trzymać JM na smyczy. Zresztą nawet by się nie dało. Uwierz, mną też zawładnął na tyle że miesza mi się z Thorinem :)

      Usuń
    6. Kate, nie daj się! :)) Może to wzmocni Twoją motywację:)
      http://thearmitageeffect.files.wordpress.com/2013/06/thehobbit-p1_1849smile.jpg

      Usuń
    7. Ten uśmiech mówi "no dalej, nie daj się prosić, obiecuję że należycie o ciebie zadbam..."
      Dobra, kupuję to! Odkładam JM na jutro :) Ten uśmiech kojarzy mi się z tym:
      "(...)sam nie dowierzał w to, że potrafi być tak namiętny w stosunku do kobiety. Kiedy chciał, był niesamowicie delikatny i ujmująco romantyczny(...) z namaszczeniem i uwielbieniem pieścił ją i traktował jak boginię."
      I będę jak zwykle okropna - nie powiem, co to jest i skąd to jest, choć zapewne się domyślisz.

      Usuń
  6. Po ponownym przeczytaniu i namyślam stwierdzam, że fajnie te dwie rzeczy rozstrzygnęłaś, Kate. Luthien siedzi, Thorin stoi (a pamiętamy wszystkie, jak się biedaczek zawstydził, gdy już raz kiedyś Luthien całując go w rekę miała Arcyklejnot prawie na wysokości wzroku. Wstydliwy Thorin nie chce po prostu, by się taka sytuacja powtórzyła :P)
    Co do karmienia Luthien przez Thorina - ja tu widzę powód nie tylko w tym, że się krasnolud tak głęboko wystraszył, wzruszył i przejął. Bo Luthien też jakoś zbytnio nie protestowała, by traktować ją jak dziecko, nosić na rączkach i karmić i się rozczulać. O nie, ona jest cwana bestia i dobrze wie, że facet się bardzo dowartościowuje, buduje swoje samcze ego, mogąc się opiekować taką to niby słabą i przestraszoną istotką.
    Nie pytając o szczegóły, czy zdecydowałaś już jak ukatrupią smoka? Tak jak w filmie, tfu książce, czy masz własną wizję? Bo to jest bardzo skomplikowana i trudna do rozstrzygnięcia sprawa.
    Pozdrawiam, Lonka

    PS, W kwestii tego, że Rysiek mogłby zagrać wampira. Ja już wymyśliłam genialny scenariusz. Otóż Rysiek - wampir przyjeżdża do Polski, by storzyć tu swoją armię polskich wampirzyc. Film oczywiscie kręcony w Polsce. Polskie aktorki w przerwach na planie gotują mu bigos (przeciez każdy krasnolud by uwielbiał takie danie), raczą wódką chcąc upić, zdeprawować, a przede wszystkim uczą pięknej polskiej mowy na potrzeby filmu. Bajeczna wizja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tu trafiłaś w samo sedno: Luthien po prostu korzysta z tego, że Thorin się dowartościowuje, opiekując się nią. Doskonale zdaje sobie sprawę ze swoich niezaprzeczalnych argumentów i swojego wpływu na niego.

      Co do smoka, muszę przyznać że w ogóle o tym zapomniałam... Ale jak tak teraz myślę, to chciałabym to zrobić po swojemu, i nie mieszać do tego ludzi z Esgaroth. Z jednej strony kusząca jest wizja tego, że Thorin własnoręcznie ubija gadzinę w zemście za wszystko (tylko czy wtedy nie byłoby zbyt cukierkowo? Thorin bohaterem każdej sytuacji?), albo zrobiłby to któryś z jego siostrzeńców. Albo niewidzialny Bilbo. Chciałabym, żeby odbyło się to w Ereborze, albo przed Górą. Nie wiem, mam jeszcze trochę czasu do zastanowienia, ale jeśli są jakieś sugestie to bardzo proszę ;)

      Wizja wampirzego filmu strasznie mi się podoba - a w szczególności bigos :)

      Usuń
  7. Co do zabicia gadziny: Thorin może tu spróbować siły swego majestatu (nowy obrazek na stronie Majestic Thorin). A może stare dobre sposoby - Bombur robi za szewczyka Dratewkę i przygotowuje trującą owcę? Oglądając film zastanawiałam się, jak smok by zareagował na podtopienie? Duża ilość wody powinna mu wygasić ogień w cielsku na stałe. No i dlaczego wszyscy mówią, że smok ma słaby punkt, bez pancerza, tylko gdzieś pod skrzydłem. A oczy? Gdyby udało się strzelić w oczy - bez pancerza, oślepić, to juz pół problemu rozwiązane (przypomniał mi się jakiś śmieszny mem po angielsku, gdzie Kili zauważa, że smok ma cielsko bez pancerza i słaby punkt w .. dziurce na tyłku, mówiąc delikatnie).
    Lonka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten obrazek, o którym mówisz - fantastyczny, padłam ze śmiechu :)
      Pomysł z Bomburem jest wart rozpatrzenia. A tak poważnie, muszę to przemyśleć, żeby nie było to nudne i przewidywalne.

      Usuń
  8. Heyo :)
    Czy ten wstęp przed fanfikiem to było min. do mnie? ;)

    Jestem dziś usposobiona sentymentalnie.... i nie będzie trollowania... :)
    Po raz tysięczny przeczytałam rozdział "Namiestnik i król" i to przez to. Zawsze mnie wzrusza ten fragment, o wiele bardziej niż historia Ara/Arw.

    Wrażenia z fanfiku:
    1. Czy Bifur mimo wszystko nie wolałby sam unieszkodliwić tego orka, skoro go tak długo ścigał? „Ogarnięty żądzą zemsty” w dodatku....
    2. Majestic Kili ;)
    http://25.media.tumblr.com/1ea09a2bc550c0f1c4bdbdeb89890058/tumblr_mzwsncVYjh1s8r3dxo1_250.gif
    3. Luthien ty mój pieseczku najmilejszy, jedz jak pan daje ;)
    https://24.media.tumblr.com/33113f2d0e80b2b274ad72d7658767b8/tumblr_mxeyw2penT1t1f5sxo1_250.jpg
    4. Beorn raczej nie zabiłby takiej dziewczyny :) Chyba, że chodziło Thorinowi o inne manewry ;))
    5. „Jesteś kruchą, słabą kobietą, nie dasz rady” - a co to za przeszkoda, żeby poszła dalej panie Thorin? Nie wiesz co będzie... Bilbo też miał być „mięczakiem” a wiele razy ocalił ci skórę ;)
    6. W ostatnim punkcie pragnę zauważyć panno Luthien, że Arwena grzecznie siedziała w Rivendell podczas gdy Aragorn zbawiał świat... Jednak nie jestem jej wielką fanką ;)

    I jeszcze dla was- moja ulubiona para, czyli "Radosna za sprawą koni" i Captain, who is "not a king" ;)
    https://24.media.tumblr.com/534389d1084d2d2bafe25ea50fece656/tumblr_ml3xtj5XHO1s1vcabo1_500.jpg
    Śliczny jest ten art. Patrząc na niego czuję jakąś błogość...
    Wyobraźnia jednak jest nieograniczona, więc... może to być nawet i Thorin ze spiętymi włosami ;) I... happy ending. Rety co ja tu insynuuję...

    + trochę muzyki w klimacie, jeśli któraś ma ochotę "odpłynąć":
    Enya- 'Exile'- jakże wymowne ;)
    http://www.youtube.com/watch?v=d4qK5BtKh0o

    "I will wait the time to come.
    I'll find a way home.
    Who then can warm my soul?
    Who can quell my passion?';)

    I David Arkenstone ( tematyczne nazwisko;)):
    http://www.youtube.com/watch?v=9mJQU0BeLKA
    z Aragornem i Arweną w rolach głównych. Nawet ładne,
    aczkolwiek jeśli nie macie ochoty oglądać ich migdalenia się,
    to zamknijcie oczy i tylko słuchajcie.

    =============
    I jeszcze linki dla tych , którzy lubią "poanalizować" tolkienowskie charaktery:

    1. Thorin/Boromir, czyli, co mają ze sobą wspólnego? Oj bardzo dużo moim zdaniem ;))
    Żądza złota (pod różną postacią) + terroryzowanie niewinnych hobbitów (spokrewnionych zresztą) to tylko niektóre z podobieństw ;D Tekst po angielsku, ale jak by co to ze słownikiem spokojnie da się przetrawić ;) a warto, interesująca analiza.

    2. I kolejny: "In Defense of Thorin Oakenshield: A Journey from Hero to Villain, and Back Again" ;) Tytuł mówi wszystko. Także warto ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę wyjść z podziwu, że widzę Cię dziś aż tak sentymentalną :) I ani słowem nie wspomniałaś o Dwalinie!
      No to punktowo:
      1. Może i by wolał, ale skoro ktoś zrobił to za niego - przynajmniej rąk nie musi brudzić. Zresztą, jakby nie patrzeć to zaszczyt - sam król zabił jego wroga, i jeszcze mówi że to z przyjaźni.
      2. Kili jest słodki i w sumie to jest taki krasnolud typu "one man show"
      3. Luthien nie odmawia NICZEGO, co daje jej pan :)
      4. Thorin jest przewrażliwiony, jemu może chodzić o wszystko.
      5. No właśnie, w tym sęk - Thorin może mieć dość ratowania mu skóry, bo przez to czuje się słabszy. O wiele lepiej się czuje, kiedy wmawia słabość innym.
      6. Oj tam Arwena... Zresztą mimo mojej niezmiernej sympatii do Aragorna (dopóki nie powstał Jacksonowski Thorin, to Aragorn był moim ulubionym królem), to sorry, ale do charyzmy Thorina mu daleko, nie dziwię się że elfica wolała w domu siedzieć i z ojcem konwersacje prowadzić na temat "miłość/śmiertelność/dar życia/wyjazd za morze/ale tato przecież ja go kocham/siedź cicho smarkulo ja wiem lepiej/tato może jednak przekuj mu ten miecz/ech... jeśli to sprawi, że przestaniesz gadać, zrobię mu tę zabawkę". Ja na miejscu Luthien byłabym tak porwana osobowością, charyzmą i temperamentem Thorina, że do samego Mordoru bym za nim na klęczkach poszła. A na Aragorna co najwyżej bym grzecznie zaczekała.

      Usuń
    2. I w tym właśnie rzecz: na Aragorna się czeka (może i do skutku) a za Thorinem idzie się wszędzie. :)

      Usuń
    3. Jednak męczy mnie świadomość, że Thorin jest jak Mulligan - cokolwiek by nie zrobił, idziesz za nim wszędzie, bo to przecież ON.
      Miłych snów życzę, Eve - spuść JM ze smyczy, niech się chłopak wykaże :)

      Usuń
    4. Kat, nic o Dwalinie nie wspominałam, bo akurat mam fazę na Faramira ;) i zastanawiam się, czy tacy faceci w ogóle istnieją... Chociaż w sumie to właśnie facet go wymyślił, a nie kobieta, więc może jednak jest szansa ;)

      No tak, co do podążania za Thorinem, to jesteśmy zgodne...- co do samego "podążania", bo jak chodzi o charakter tego podążania to już chyba się trochę różnimy w poglądach ;) Jak już sto razy tu pisałam to dla mnie wódz za którym można w ogień skoczyć (dopóki ma trzeźwy umysł rzecz jasna), walczyć ramię w ramię i razem zginąć, albo oddać za niego życie- z miłą chęcią zresztą.
      Co do Aragorna- mam podobne odczucia i też bym za nim chętnie poszła.

      A Luthien nie powinna odpuszczać. Skoro wie czego chce, to powinna powiedzieć "spadaj" i robić swoje czyli nie wdawać się w dyskusje z Panem "Samniewiemczegochcę" i iść dalej :)

      Jeszcze tylko mały trollik- ten twój Thorin tak mi działa na nerwy że sobie nie wyobrażasz ;)) Mam ochotę porządnie nim potrząsnąć. Albo nie- najchętniej bym go ogoliła ;D


      http://25.media.tumblr.com/94715c797784025ed96ca223bd2835b9/tumblr_mzolckInhC1sou3t6o1_500.jpg

      Usuń
    5. Cha cha cha! Dla Kilego zawsze "the best!" :D :D


      http://i.imgur.com/oWcunuX.gif

      Usuń
    6. Aha, Kate- wystarczy jednak zamienić literki by "podążanie" zamieniło się w "pożądanie" i tu chyba będziemy zgodne co do joty :D

      Podsyłam coś baaardzo nieprzyzwoitego, ale prawie udławiłam się śmiechem od tego :D

      http://www.youtube.com/watch?v=IqSwPlFkb8I

      Usuń
    7. Robin, widzę, że jednak się uzależniłaś się od fanfika. Już nie możesz żyć bez środowych wieczorów. :)
      Ale chcesz golić Thorina? Nie poznaję Cię:) przecież książkowy był mocno zarośnięty.:)

      Jeśli ędziesz chciała pozbyć się Faramira proponuję oglądnąć "Top of the lake". :)

      Usuń
    8. Moja droga Robin, "pożądanie" "podążaniu" w niczym nie przeszkadza, a śmiem twierdzić, że wręcz przeciwnie. Poza tym chyba nie uważasz nas tu wszystkich za jakieś nienasycone, wyposzczone i rozerotyzowane panienki, które lecą tylko i wyłącznie na dużego Orkrista? :) To normalne, że krasnolud z twarzą RA MUSI się podobać i wywoływać takie a nie inne emocje, ale nie znaczy to, że tylko to się liczy. Gdyby nie jego charakter i ten niebezpieczny błysk w oku, jego waleczność i honor, nie kochałoby go tak wiele kobiet. A skoro Cię denerwuje mój Thorin, to poproszę Anię aby fragmenty z nim zaznaczała na czerwono - tym sposobem unikniesz czytania tego, co Ci się nie podoba :)))

      Usuń
    9. Robin, cóż mam odpowiedzieć na Twoje pytanie, skoro widzę jak inteligentna z Ciebie dziewczyna. :-)

      Usuń
    10. Dzięki Aniu, staram się jak mogę ;) Mam tylko nadzieję, że nie jestem zbyt wielkim mąciwodą na tym forum....

      Eve- możliwe, ale z drugiej strony to forum przypomniało mi stare czasy i nieskończone dyskusje "kontra", nt. LOTRa z "towarzyszami broni";)
      Książkowy Thorin też momentami działał mi na nerwy. A jak wiadomo największą karą dla krasnoluda, jest chyba właśnie pozbawienie go zarostu... wszędzie gdzie się da;))
      Interesuje mnie tylko Faramir książkowy. Jackson haniebnie spłycił tę postać w filmie.
      Kate- niech Ania nie zaznacza, bo zaznaczy cały fanfik :D
      I ciesz się, że mnie denerwuje twój Thorin- bo to znaczy, że twoja twórczość budzi skrajne emocje :) Stworzyłaś postać którą kocham i której nienawidzę zarazem :)
      Jak Heathcliffa z WW ;)
      Czy udobruchałam cię już? :)

      Usuń
    11. Ależ Robin, ja wcale nie byłam zła żeby trzeba było mnie udobruchać. Każdy ma prawo do swojej opinii.

      Usuń
  9. Sorry, zapomniałam wkleić linki:
    1. http://thorinoakenshield.net/2013/01/09/legacy-of-the-people-the-burdens-of-thorin-oakenshield-and-boromir-of-gondor/
    2. http://thorinoakenshield.net/in-defense-of-thorin-oakenshield/

    OdpowiedzUsuń
  10. No i to jest właśnie tak: czekam cały tydzień, dzień organizuję tak, żeby wieczorem mieć totalny luz, wyciszam telefon, zasiadam z filiżanką pysznej herbatki - i co? Nie napiszę słowa, które mi się na usta ciśnie - nico - bo z kartą sieciową coś nie halo, a ja durna zapomniałam, że mogę kabel podłączyć do laptopa.
    Ale to nic - oczekiwanie wzmaga apetyt i zaspokojenie podwójnie przyjemne jest:
    Tego się właśnie obawiałam - gdy Thorin sobie uświadomi, że kocha Luthien to - oczywiście dla jej dobra - da drapaka z pola boju miłością zwanego i wlezie znowu do swojej skorupy. Ale jestem pewna, że Luthien nie odpuści - jak się dorwie takiego faceta, to warto się postarać i trochę mu priorytety poprzestawiać - siebie na pierwsze miejsce a potem to już może być korona i inne pierdoły.
    Po pierwszym czytaniu mam 4 perełki:
    1."Kocham cię synu - szepnął cicho i nieśmiało" - widzę Ryśka to mówiącego i mnie ściska za gardło.
    2. Thorin karmiący Luthien - dla mnie takie właśnie sceny są najbardziej czułe, wzruszające a jednocześnie seksowne (pamiętacie jak Robert Redford mył włosy Meryl Streep w "Pożegnaniu z Afryką"? - Czysta zmysłowość).
    3. Gandalf kopiący Bilba w kostkę - gdy czytam fanfik Kate, to widzę to wszystko a sir Ian kopiący MF i mina MF przy tym - bezcenna.
    4. "A ja prosiłem: zamknij się." - w jednej chwili rozpada się na kawałki - emocje nim szargają a za chwilę twardo i zdecydowanie mówi czego chce. Oj Thorinie, Thorinie - ta "mała dziewczynka" takie pranie mózgu ci zrobiła, że trauma posmokowa to przy tym małe piwo.
    Każde kolejne czytanie to kolejne perełki - sformułowania, opisy - czytam a obrazy mi się przed oczami przesuwają.
    Kate, rączki całuję - przy spotkaniu wódkę stawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrz jakież to przeznaczenie, człowiek chce wyłączyć maszynę a tu niespodzianka - Zosia się pojawia!
      Widzę że polubiłyśmy pisanie w punktach. Powiem Ci Zosiu tak, że Luthien może i nie odpuści, ale znamy Thorina - on potrafi nie odpuścić bardziej. Więc... co się wydarzy za tydzień, za Chiny nie zdradzę. Ale oboje będą "nie odpuszczać".
      Napomknę tylko (może to jakieś zboczenie, które należy leczyć, oświeć mnie), że ja uwielbiam i niesamowicie mnie kręci, kiedy wyobrażam sobie Thorina mówiącego "zamknij się", i użyłam tego sformułowania w moim opowiadanku już kilka razy. Jest wtedy jeszcze bardziej władczy, niż bywa zwykle.

      Boże drogi zaraz żeby wódkę... Mnie wystarczy, jak się zrewanżujesz - i już Ty dobrze wiesz, czym. Mam nadzieję, że sierżant miewa się całkiem dobrze :)

      Usuń
  11. No i ja wreszcie wszystko przeczytałam, z opóźnieniem ale i RAdością wielką :)
    Kate, dzięki za wszystko co piszesz, sprawiasz nam ogromną frajdę!
    Przyznam się, że i mnie ruszają te mocne słowa w ustach Thorina. Generalnie chwilami mnie irytuje - bo stwarza sobie problemy tam, gdzie ich nie ma i zamiast łapać w garść uczucia, o które w życiu tak bardzo trudno, on z nich rezygnuje. W prawdziwym życiu nie znoszę typów "chciałbym związku/kobiety/etc, ale..." - ale tym razem chodzi o Thorina, a on miota się tylko w tej jednej kwestii, więc wycofuję zażalenia. A zatem gdy zachowuje się stanowczo, przyklaskuję mu. Nawet, jeśli ma zakląć - niech zachowa się jak facet. Podoba mi się wtedy najbardziej :)
    No cóż, w ogóle podoba mi się najbardziej, hehe ;)

    OdpowiedzUsuń

Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.