Druga część wywiadu z panem Armitage'em na TheOneRing.net, który możecie przeczytać tutaj. I jedna wypowiedź na temat ewentualnych nowych projektów: | The second part of the interview with Mr. Armitage on TheOneRing.net, you can read here. And one quote about his possible new projects: |
You know what? I’m not ruling anything out; and I’m actually reading so much stuff at the moment. It probably won’t be music theatre, but – and I say this every time, and I think it really winds up the fans – but I have a very strong desire to get back on stage. I’ve been hunting for the right play; because it’s been a long time. I’m going to find something which I really want to do, and I’d love doing. And it will probably be something classical I think. I’m looking at quite a lot of smaller, independent movies with less special effects, as well. But yeah, I’m not ruling anything out.
co rozumiem jako:
Wiesz co? Niczego nie wykluczam, i rzeczywiście czytam wiele materiałów w tej chwili. Prawdopodobnie to nie będzie teatr muzyczny, ale- mówię to za każdym razem, i myślę, że to naprawdę nakręca fanów- ale mam bardzo silne pragnienie by wrócić na scenę. Polowałem na odpowiednią sztukę; ponieważ to był długi czas. Mam zamiar znaleźć coś co naprawdę chcę robić i kochałbym robić. I prawdopodobnie będzie to coś klasycznego, jak sądzę. Patrzę na całkiem sporo mniejszych, niezależnych filmów z mniejszymi efektami specjalnymi również. Ale tak, ja niczego nie wykluczam.
Witam zrysiowane
OdpowiedzUsuńOj rozkręca się nam się kariera Ryśka. Myślę, że może to być Czechow, kiedyś o tym mówił
w wywiadzie. Co by nie było,ale chcemy go więcej na ekranie.
Witaj Jolu :-) Cokolwiek Ryś wybierze będę ( będziemy) trzymać kciuki, aby projekt ten odniósł sukces. Tak, chcemy, oj chcemy aby było go najwięcej!
UsuńŻyczę Ryśkowi jak najlepszego wyboru - a widać, że ma w czym wybierać i przebierać. Mam nadzieję na coś ambitnego, chociaż i w największym gnocie RA potrafi wzbić się na aktorskie wyżyny, jeśli tylko ma do zagrania coś więcej niż kilka ujęć (vide: Captain America, gdzie nie miał ani miejsca, ani czasu, by się popisać).
UsuńSądzę, że właśnie to pragnienie ambitnego aktorstwa pcha go w stronę teatru. Scena jest wyzwaniem i sprawdzianem, nie wybacza pomyłek, nie ma powtórzeń ani "to się wytnie". Cieszyłabym się, gdyby zagrał w jakiejś sztuce, nawet gdyby oznaczało to, że mamy "marne szanse" (wymawiane z francuska), by go zobaczyć. Odpocząłby sobie od efektów specjalnych, całych godzin charakteryzacji i przez czas jakiś zająłby się tym, co kocha, czyli czystym aktorstwem.
Kasieńko, dokładnie tak. Mam nadzieję i bardzo Rysiowi tego życzę, żeby już nigdy więcej nie grał w miernym filmie. Niezależnie od tego jak wielkim uczuciem darzę sir Guy'a - bardzo proszę - nigdy więcej niczego RobinHoodopodobnego.
UsuńNie obraziłabym się za serial, który trzymałby poziom Spooksów.
UsuńAbsolutnie nie musiałaby to być tematyka szpiegowska - chodzi mi bardziej o emocje i o głęboką psychologię postaci. Dla odmiany może to też być jakaś szczęśliwa, radosna rola, mimo że Rysiek tak cudnie gra postaci udręczone.
Ot, sadystka się we mnie odzywa. Albo samarytanka-pocieszycielka ;-)
Macie rację, gra w teatrze to niepowtarzalna chwila i niesamowite emocje. Ryś kiedyś wypowiedział się na ten temat musiałam to poszukać w moich plikach;-) ( i wybaczcie nie mam źródła tej wypowiedzi) "Live acting is a kind of adventure sport. I don't go abseiling or snowboarding, but I sometimes think that stepping out on stage can have the same kind of adrenaline rush." ( co rozumiem jako "Gra na żywo jest pewnego rodzaju ryzykownym sportem. Nie zjeżdżam po linie lub na snowboardzie, ale czasami myślę, że bycie na scenie może mieć ten sam rodzaj przypływu adrenaliny”.) Widać, że Ryś lubi poczuć taką adrenalinę
UsuńJak rozumiem, chciałabyś, żeby ktoś inny go podręczył, żebyś Ty mogła go pocieszyć. Diablica z Ciebie. Chociaż mam podobnie i bardzo chętnie ukoiłabym wszystkie jego smutki.
UsuńOoo widzę, że tu całkiem fajny fanfik powstaje :-)
UsuńA dlaczego miałby to być ktoś inny, Zosiu? :-P Łapy precz od Lucasa, sama się nim zajmę! [śmieje się sadystycznie i zaciera ręce]
UsuńTak, kiedyś fantazja mi poszybowała w bardzo mroczne rejony i... Niezły fanfik mi się w głowie napisał, całkiem niezły. Niestety, nie przeleję go na papier ani na klawiaturę, bo straszny to będzie knot, ale w skrócie: kategoria wiekowa "M" (się rozumie), rodzaj "Hurt/Comfort", słowa kluczowe: "Syndrom sztokholmski".
Fakt, dzielić to się można chlebem i wrażeniami a nie facetem. Oj tam, zaraz mroczne rejony - z fantazją trzeba żyć, z fantazją - Rysiek do adrenaliny jest przyzwyczajony.
UsuńEch… szkoda Kasieńko, szkoda… a tak się fajnie zapowiadało ....
Usuń( a wiesz, że nie czytałam ani jednego fanficku z Lucasem )
Mało ich jest. A żeby spośród tej ilościowej mizerii wyłowić coś wartego przeczytania, to trzeba się mocno natrudzić.
UsuńKiedyś, zdaje się, czytałam całkiem niezłe opowiadanko, ale chyba było jeszcze niedokończone, więc zostałam z uczuciem niedosytu (ale pożywka dla wyobraźni była niczego sobie).
czasem lepszy taki niedosyt niż niesmak.
Usuń.
(i prawdę mówiąc fanfików z Lucasem nie szukałam ;-)
Najwięcej ich jest na http://archiveofourown.org/tags/Lucas%20North/works
UsuńMiłych poszukiwań :-)
Dzięki :*
UsuńAniu to zdjęcie przysłane ustawiłam sobie jako tapetę -jest cudo, dziękuję.
OdpowiedzUsuń
UsuńCieszę się, że Ci się podoba. Mnie zawsze zastanawia mój pokręcony umysł, który nie przepada zbytnio za Lucasem a gdy na niego patrzę najbardziej się relaksuję ( a przynajmniej ostatnio tak mam). Może to dlatego, że Lucas tu tak bardzo podobny jest do RA...
Jeśli ktoś chce mieć zdjęcie Lucasa o którym wspomniała Jola ( i myślę, że Jola nie będzie miała nic przeciw temu) może go pobrać poniżej:
Usuńhttps://www.facebook.com/photo.php?fbid=180028852193180&set=a.137567626439303.1073741828.123064421222957&type=1&theater
Zazdroszczę tej osobie, nad którą się Lucas nachyla.
UsuńA jeśli jest to jakiś przedmiot martwy, to zazdroszczę temu przedmiotowi :-)))
Lucas pochylał się nad laptopem, który domierzał czas do wybuchu bomby od której zginęła Rose. Też zazdroszczę :)
UsuńSzczęśliwy laptop ;-D Czuć na sobie wzrok Lucasa, dłonie Lucasa... Cieszyć się jego 100% uwagą...
UsuńGdyby jeszcze trzymał laptop na kolankach...
UsuńTaaak, laptop miał swoją chwilę, Kasieńko ;-)
UsuńNie Zosiu to nie ta scena, tutaj laptop stał na biurku ;-)
Nie za dobrze by było temu laptopowi? Na kolankach u Lucasa, z jego dłońmi na... obudowie. No niemalże cyberseks ;-)
UsuńNo i wreszcie rozumiem dlaczego mój laptop taki gorący ( żeby nie powiedzieć rozgrzany ;-) )
UsuńBo Lucas w nim jest? :-DDD
UsuńNo tak, odkąd poznałam Ryśka, to zapchałam tak dysk, że zaprotestował i porządki musiałam zrobić ( nagle się okazało, że wszystko co nie ma RA w nazwie nadaje się do kosza).
Usuńteż, Kasieńko, i Lucas i jego rączki, i sir Guy i kochany pan Thornton, Porter i ….i Ryś! ( czy mówiłam już, że jestem szalona ;-) )
UsuńZosiu, ja co chwila robię porządki i skończyło się na zakupie dysku przenośnego ;-)
UsuńZosiu, mam nadzieję, że plików systemowych nie powyrzucałaś ;-)
UsuńCóż, większość zdjęć, jakie mam na dysku, to też cudna postać Rysiowa we wszystkich możliwych odsłonach i przebraniach.
Aniu, jesteś najnormalniejsza pod słońcem. I w dodatku masz świetny gust, jeśli chodzi o mężczyzn. O!
Dzięki, Kasieńko :*
UsuńU mnie się skończy/ zacznie na zakupie nowego laptopa chyba, bo jakoś tak obudowa mi pękła - nie wiem doprawdy jak i kiedy. (Oglądanie zdjęć Rysia przed snem w łóżku zaowocowało spadnięciem laptopa).
UsuńAbsolutnie nie zgadzam się, że jesteś szalona - wszystkie tu to mamy - więc to normalność właśnie.
W łóżku z Rysiem... Dobrze, że tylko na pękniętej obudowie się skończyło. ;-) Ja na szczęście mam stacjonarny, więc pudłu nie grożą uszkodzenia na skutek nagłego przypływu uczuć pozytywnych a nieprzyzwoitych. Najwyżej monitor może nosić odciski ust.
UsuńOdkryłam niedawno, że wszystko mi się kojarzy. Na mieście wiszą plakaty reklamujące film animowany "Rysiek Lwie Serce". Widząc słowo "Rysiek", podświadomie szukam twarzy RA i niezmiennie się rozczarowuję. :-)
mam podobnie ze skojarzeniami, widziałam jakąś reklamę w tv w której zapewniano, że „dostanie się ( chyba) tablet z Rysiem” ( i mnie już się oczy zaświeciły) ale szybko sprostowano że „ z rysikiem” – czy jakoś tak ;-)
UsuńMoże to ten tablet, który Rysiek trzyma na zdjęciu "kanapowym" (tym, na którym siedzi w pozie niedbałej, z brodą i rozchełstaną koszulą)? Jeśli do tabletu dodają w ramach gratisu taką "podpórkę" jak na zdjęciu, to piszę się na to obiema rękami!
UsuńZ "Ryśkiem Lwie Serce" miałam to samo - amok jakiś czy co.
UsuńBardzo lubię to zdjęcie <3
UsuńA wiesz, właśnie zdałam sobie sprawę że ja nie mam tabletu ;-)
Nie, pełna jednomyślność fanek :-)
Usuń"Rysiek Lwie Serce" świetnie pasuje do naszego ulubieńca. I imię się zgadza, i znak zodiaku się zgadza, i że serducho ma wielkie - też się zgadza.
O, Aniu, poddałaś mi świetny pomysł. W takim razie podzielimy się - w razie głównej wygranej Ty weźmiesz tablet, a ja "podpórkę", co Ty na to? ;-D :-P
Usuń„Aaa taka zamiana”* ;-) że też nie obejrzałam tej reklamy uważniej, bo wydawało mi się, że to był komplet ;)
Usuń*tu zacytowała kabaret Ani Mru Mru skecz „smardze”
Mimo całej mojej OGROMNEJ sympatii, czołobitności i wdzięczności dla Ani, muszę stwierdzić Kasięńko, że Ania chce Cię wykołować.
UsuńA ja ma wrażenie, że jest wręcz przeciwnie, Zosiu ;-) :D
UsuńSkoro komplet, to trudno, nie prześlę Ci tego tabletu (nie pisałam przecież, komu wygrana przypadnie). :-D
UsuńZnając moje szczęście wiedziałam, że tak to się skończy ;-)
UsuńRzeczywiście, przepraszam, Aniu, ale wyobrażenie sobie RA (podkreślam: RA, nie Thorina) z Orcirstem w "miejscu strategicznym" totalnie zakłóca moją poczytalność.
UsuńNo dobrze, nie byłabym taka. Podzieliłabym się trochę. Mogłabyś przyjeżdżać w weekendy i cieszyć się "dodatkiem do kompletu". :)
UsuńZosiu, ale Cię zakręciło... :-D Może to i dobrze, że jest tylko jedna kopia kalendarza, bo jego opublikowanie zakłóciłoby równowagę psychomotoryczną legionów fanek.
Zresztą, jakie znowu wykołowanie? Główną nagrodę chciałam przecież oddać; skoro Ania sama twierdzi, że tabletu nie ma, to będę dobrą koleżanką [robi oczy niewiniątka].
Zakręciło to mało powiedziane.
UsuńTo nie jest kwestia tego, czego się nie ma, tylko tego, czego się absolutnie, niezbędnie, do bólu, potrzebuje, pragnie i pożąda.
Święta prawda. Tak się tylko jakoś dziwnie składa, że wszystkie tutaj obecne, jak jedna żona, absolutnie, niezbędnie, do bólu, potrzebują, pragną i pożądają tylko jednego. Jednego człowieka, konkretnie.
UsuńA Rysiek jest jeden, jedyny :-(
W weekendy? Analizując wpisy Kasieńki, myślę Aniu, że w weekendy Ryś nadawałby się tylko do rozmowy. Oczywiście, rozmowa z Rysiem to fantastyczna sprawa ale "cieszenie się" powinno obejmować coś więcej.
UsuńPrzepraszam, mój laptop nie wytrzymał i się zawiesił brrrr
UsuńDzięki Kasieńko za „te weekendy” :)
Taaak, biedny Ryś, nawet nie miałby czasu na narty skoczyć ;-)
UsuńNo to ładny obraz mojej osoby się z tych wpisów wyłania. Wampirzyce w lateksowych wdziankach wymiękają!
UsuńA po co mu skakanie na jakieś narty? Jeszcze by pojechał i nie wrócił, zdrajca. No, chyba że na tych nartach by się przeziębił, co dałoby świetny pretekst do nacierania mu plecków rozgrzewającą maścią, tudzież mocnego przytulania się, by dreszcze nim nie trzęsły.
No i kolejny temat przewodni się tworzy: "Pan Rysio był chory i leżał w łóżeczku..."
Hmmm widzisz jak ładnie zaczyna się ta opowieść Kasieńko!
UsuńOj tam, nacieranie maścią - przecież wiadomo nie od dziś, że najlepsze są okłady z młodych piersi - medycyna ludowa się nie myli.
UsuńPytanie tylko, co medycyna ludowa uznaje za "młode". Kiedyś, gdy powstawały te przepisy, młodość kończyła się już przed dwudziestką, więc raczej bym się nie załapała na tę terapię. :-(
UsuńTaaak "medycyna ludowa się nie myli', ale czy przypadkiem na przeziębienia nie serwowała baniek ;-)
UsuńDziękuję za podpowiedź, Aniu, ale pozwól, że na razie pozostaniemy przy okładach. Zobaczymy, czy nie aż tak młode piersi mają to samo działanie.
UsuńBańki, też coś! ;-DDD
Doprawdy, Aniu, czy byłabyś w stanie siniaczyć plecki Rysia? Igrać przy nim z ogniem (dosłownie)?
UsuńAnia przyjęła całkiem niezłą metodę. W razie czego może powiedzieć: "Ojejej, siniacka zrobiłam, pseplasam. Daj, pocałuję, nie będzie bolało". :-)
UsuńOch i się wydało!
Popatrz, jaka spryciula. Niewiniątko udaje, że niby nic, niech Rysiu po wyczerpującym tygodniu z Tobą na nartach wypocznie a tu masz. Chce igrać z ogniem nie tylko dosłownie.
UsuńUczę się od najlepszych :*
UsuńMimo wszystko straszne z nas sadystki.
UsuńGdyby Rysiek to przeczytał, modliłby się, by przenigdy nie dostać się w nasze śliczne rączki, inaczej bałby się, że czeka go los pisarza z thrilleru "Misery".
A my przecież tak bardzo go kochamy!
Hi hi hi biedny Ryś, ale myślę, że pod tym względem jesteśmy tu bezpieczne, Ryś tu nie zajrzy. I tak, bardzo go tu kochamy!
UsuńSkoro Ania chce narażać Ryśka na poparzenia, to trudno.
UsuńEfekt leczniczy baniek polega na podciśnieniu, powodującym miejscowe przekrwienia i pękania naczyń włosowatych. Czyli tak naprawdę wystarczą zwykłe "malinki" ustami. Jestem za! I za ogrzewaniem ciepłem ciała własnego też! I za okładami!
Teraz widzę jasno, „moje” metody przegrywają :(
UsuńKasieńko, pojechałaś po krawędzi z tymi malinkami - "obmalinkowanie" Ryśka to jest dobra fantazja na przetrwanie listopadowej niepogody - u nas zimno, pada i wieje. Ryś na każdą niepogodę. "Malinki" - oj, tak!!!!
UsuńAniu, dobra jest każda metoda, która pozwala utrzymać z Ryśkiem jakiś cielesny kontakt.
UsuńNajważniejsze, by obopólna satysfakcja z tego "leczenia" była. :)
A skąd wiesz, że nie zajrzy? Jeszcze wklepie sobie nasze dyskusje do Google Translatora i będzie robił wielkie oczy.
Jak będzie używał przyjaciela Google do tłumaczenia to dopiero mu głupoty ( kompletnie bez sensu) powychodzą i wówczas tak będzie „miał wielkie oczy” ;-)
UsuńBędzie miał oczy jak Gollum i chyba nie będzie mu do twarzy.
Usuń:-)
UsuńPodoba mi się stwierdzenie, że niczego nie wyklucza - stwarza to wiele możliwości. Może wyciągam zbyt daleko idące wnioski ale widać/słychać, że Ryś nie podejmuje decyzji pochopnie, rozważa różne opcje, przygląda się im i wybierze coś do czego będzie w 100% przekonany.
OdpowiedzUsuńJestem świeżo po obejrzeniu ostatniej dodatkowej płyty do Hobbita i jestem bardzo podbudowana tak bardzo pochlebnymi opiniami twórców filmu i kolegów z planu. I wypowiedziami Rysia też. No, i poczucie humoru to on ma - nawet dość pikantne.
Mnie też podoba się ta jego otwartość na różnego rodzaju możliwości, to że nie boi się nowych wyzwań, które muszą być stresujące. Myślę, że teraz po sukcesie jaki odniósł jego Thorin on ma więcej do „stracenia” wchodząc w nowy projekt, więc nie dziwię się, że chce aby jemu to się podobało. Poza tym, każda jego następna rola będzie porównywana z tą ostatnią więc to musi być bardzo dobry wybór.
UsuńWprawdzie nie widziałam wszystkich dodatków do TH, jakoś bardziej mnie ciągnęło do Lucasa ;) to jednak przypuszczam, że wiem o czym mówisz ( chodzi o omawianą scenę z Bilbo, czyż nie? ;-) )
Dokładnie tak. Miałyśmy rację, że Ryś specjalnie chowa się przed kamerą prasową - po prostu chce być sam, skoncentrować się, a inni to szanują i nie narzucają mu się ale chętnie witają go w towarzystwie.
Usuń"Spooks" niestety należy do moich bardzo poważnych zaległości: znam tylko fragmenty, przy "ściąganiu" (co za okropne słowo) z chomika wkradł mi się błąd i mam tylko 3 odc. 7-go sezonu - w dodatku, w swoim amoku nie zauważyłam, że są w wersji oryginalnej i bardzo się zdziwiłam po włączeniu filmu, ale przecież taki szczegół nie przeszkodził mi w oglądnięciu filmu - po prostu maksymalnie koncentrowałam się na ustach i oczach Lucasa ( co jest trudne przy tylu tak interesujących elementach jego anatomii). Wiem, że Justynka (powinna mieć przydomek: "Wspaniała") przetłumaczyła 7 sezon ale czasu brak na ogarnięcie wszystkiego. Gdyby można było wreszcie kupić wszystko z Rysiem co możliwe! Musimy wszystkie wpisać to w liście do Mikołaja.
Myślę, że po "czymś tak dużym" (Hobbit) dobrze by Rysiowi zrobiło zagranie w "czymś małym, kameralnym" - może niezależne kino europejskie? Tylko, że wtedy to mamy małe szanse na oglądnięcie tego w kinie. Bardzo bym chciała go zobaczyć w filmie, w którym najważniejsze są relacje międzyludzkie, bez efektów specjalnych.
Usuń
UsuńTak, znów okazuje się, że Peter Jackson skompletował wspaniałą ekipę utalentowanych, szanujących siebie i innych artystów.
Co do „Spooksów” to przyznam się, że pierwsze moje pliki z tym serialem mam również z tego źródła, i również ubolewam nad ich jakością. I przyznam się, że mam problem ze zrozumieniem tego szpiegowskiego języka ( a jestem totalnym beztalenciem i nie wiem jak pobrać tłumaczenie Justyny :( ), ale to absolutnie nie przeszkadza mi w oglądaniu Lucasa ;-) I jeszcze tylko powiem, że na wszystko przyjdzie czas Zosiu, i jeszcze obejrzysz sobie Lucasa czy słodkiego Harrego w świetnej jakości.
Co do Harrego, to obejrzałam cudowny montaż Justynki Wspaniałej z polskimi napisami a odcinki z Rysiem w całości w wersji oryginalnej i jakimś cudem zrozumiałam to co najważniejsze (czyli to co dotyczyło Harrego).
UsuńJeśli Ty nazywasz siebie beztalenciem (przy prowadzeniu bloga i tylu cudownych tu rzeczy cieszących oko), to ja nie wiem co mam o sobie powiedzieć. Chyba usiądę cichutko w kącie i zamilknę zawstydzona.
Przyznam się, że też cieszyłam się widokiem Harrego z polskimi napisami ( Wielkie dzięki Justyno!)
UsuńOch Zosiu, nie chciałam Cię zawstydzać. A jak tu już kiedyś stwierdziłyśmy RA jest świetnym motywatorem do wielu działań więc może damy radę opanować jeszcze parę „komputerowych” rzeczy :-)
Miłe koleżanki
UsuńNapisy wspaniałej Justynki do Spooksów są na stronie www.opensubtitles.org/pl
cała 7 seria i 8 (odcinki od 1 do 7) reszta w tłumaczeniu.
Miłego oglądania.
Szkoda, że wersję rozszerzoną mimo wszystko skrócili i nie dorzucili całości sceny z Bilbem w Rivendell. Oglądając film, zastanawiałam się, skąd u licha nagle za plecami Bilba wziął się Thorin, a tu okazuje się, że mili panowie konwersację sobie ucięli na temat dzieciństwa Thorina w Ereborze. Jakże cudowny byłby to dodatek (i kolejna okazja, by poprzyglądać się Thorinowi i powsłuchiwać w jego głos). Ciekawe, co się nie spodobało PJ-owi, że nie umieścił go w wersji rozszerzonej?
OdpowiedzUsuńJak się okazuje PJ nakręcił tyle materiału, że i na 5 części by starczyło. A może zrobi z tego krótki serial? ;-)
UsuńTeż chciałabym móc to zobaczyć Kasieńko i to bardzo.
Nadzieję można mieć, ale nie sądzę, żeby te materiały ujrzały światło dzienne. Skoro czegoś nie umieścił ani w wersji reżyserskiej, ani w dodatkach, to znaczy, że coś nie do końca zagrało. Takie "ścinki" rzadko widują światło dzienne. W przypadku "Władcy Pierścieni" było tak z Sauronem, który ukazał się przed Czarną Bramą w postaci Annatara. Do internetu wyciekły tylko pojedyncze zdjęcia, nawet nie fragment filmu, i chyba tylko dlatego, że uznano to za ciekawą wizję.
UsuńCóż, pomarzyć można...
Szkoda jednak, aby „takie ścinki” nie ujrzały światła dziennego a może, szkoda aby nasze oczy ich nie ujrzały… ale będę sobie dalej marzyć ;-)
UsuńMoże po ukazaniu się wszystkich 3 części w kinie wydadzą super extra wypasioną edycję całości obejmującą co się tylko nadało do pokazania - może coś dla wyższej kategorii wiekowej?
UsuńPowtórzę za Kasieńką „pomarzyć można...” :-)
UsuńOch, ale by się rozległ wrzask, że PJ na pieniądze łasy wszystkie "śmiecie" będzie teraz publikował, żeby jeszcze z "Hobbita" coś wyciągnąć.
UsuńNie powiem, nie narzekałabym. Rozumiem, że wyższa kategoria wiekowa obejmowałaby również sprośne dowcipy opowiadane na planie i (jako gratis) kopię kalendarza z nagimi krasnoludami?
TAK,TAK!! Kalendarz poproszę. Z tego co pamiętam, Ryś jest krasnoludem grudniowym i ma strategicznie umieszczoną dębową tarczę.
UsuńNic z tego Zosiu, Ryś powiedział, że był tylko jeden egzemplarz i trafił do rąk PJ.
UsuńA PJ zapomni, co obiecywał, i zrobi kopię. :-) Albo przynajmniej zdjęcia opublikuje.
UsuńSłyszałam dwie wersje: że Rysiek zasłania się dębową tarczą lub Orcristem. Jedno i drugie dobre. I duże.
Wiem, ale przecież Święta się zbliżają, czas magiczny, więc każde marzenie jest na miejscu. Byłam grzeczna aż do obrzydliwości w tym roku ( bo przecież fantazjowanie w RAtemacie jest bardzo grzeczne), więc jakiś frywolny prezencik by się przydał.
Usuńumiesz rozpalić wyobraźnię Kasieńko :-)
UsuńOrcristem??!!! No tak: cały czas tu się się rozpływamy nad proporcjonalnością i smukłością ciała Rysia, więc pewnie miecz jest jak najbardziej adekwatny.
UsuńBoże, co ja piszę?
W prezencie mogłabym nawet kapcie dostać, byle taki Mikołaj mi je przyniósł:
Usuńhttp://justkerryon.tumblr.com/post/67702615718/christmas-mood-the-richard-armitage-way
Całkiem ciekawie piszesz Zosiu :-)
UsuńCzy możemy uznać, że ta botaniczna ozdóbka na czapce Mikołaja to jemioła?
UsuńMogłabym się wyrzec gorzkiej czekolady ( bo tylko taką jadam) przez cały rok, aby taki prezent był mój, Kasieńko :-)
UsuńZosiu, kontynuuj swoje przemyślenia. Rzeczywiście, ciekawie się robi, kiedy pomyśli się o "the biggest sword".
UsuńTa botaniczna ozdóbka to ostrokrzew. W Anglii toto bardziej popularne, bo u nas lubi wymarzać, chociaż w tym roku u mnie na działce zakwitł i nawet ma czerwone jagódki :-)
No tak, Orcirst jest "słusznych" rozmiarów. Moje przemyślenia idą w kierunku, który może zaowocować bezsenną nocą - chociaż: nie spać z powodu TAKIEGO faceta jak Ryś, to istne marzenie, szkoda tylko, że to w sferze kreowania wirtualnej rzeczywistości. Nie wiem jak u Was ale u mnie to się chyba skończy bardzo zimnym prysznicem.
Usuńhmmm chyba dziś nie zasnę ;-)
UsuńCóż, ja miałam bardzo zimny poranek, więc teraz wieczorem przyda mi się odrobina rozgrzewki.
UsuńNo i rozgrzewam się, jak umiem.
Z zaśnięciem problemów nie będzie. Po dzisiejszej dyskusji mogę mieć tylko trudności ze zdecydowaniem, jakie marzenie wybrać za "temat przewodni" do usypiania: siedzenie na kolanach Lucasa, Lucas udręczony, miłe chwile z Ryśkiem za teatralnymi kulisami, miłe chwile z Thorinem w Rivendell, Święty Mikołaj w RA-wersji i przekonywanie go, że byłam grzeczną dziewczynką, więc teraz czas na coś niegrzecznego itp.
Całkiem niezły plan, Kasieńko i świetny sposób na rozgrzanie:-)
UsuńKasieńko, uwielbiam Cię, mamy właściwie identyczny zestaw "tematów przewodnich" do usypiania. Moim ulubionym ostatnio jest pojawienie się odpowiedniej kobiety dla sir Guy'a, który wcale ale to wcale nie ginie. OOO, stwarza to mnóstwo możliwości, scenariusze lęgną się w mojej głowie jak króliki na wiosnę a wynikiem jest szczęśliwy, spełniony sir Guy Gisborne.
UsuńWiąż myślę, że powinnyście spisywać te Wasze „tematy przewodnie do usypiania” i ich kontynuację, mogłyby z tego powstać całkiem fajne fanfiki
UsuńEch, gdyby jeszcze miało się lekkie pióro (czy raczej lekką klawiaturę)...
UsuńZa dużo gniotów się naczytałam i boję się, że z niezłych marzeń po ubraniu ich w słowa powstanie coś zupełnie niestrawnego.
Obawiam się Aniu, że kategorii wiekowej by brakło. Fantazjowanie Rysiowe nie jest bynajmniej platoniczne. A wręcz przeciwnie: jak pisała Joanna Chmielewska: " szał ciał i uprzęży" - ja ciągle z Guy'em. Aczkolwiek podczytuję znowu "N&S" i melanż mam doprawdy ekscytujący. Połączenie Johna Thortona i sir Guy'a warte jest zarwanej nocy.
UsuńZosiu, wszystko, co nie zmieściłoby się w (naprawdę bardzo pojemnej) kategorii M, wrzuciłabyś po prostu do R, która to kategoria przyjmuje naprawdę najdziksze fantazje. Dziwne by było, gdyby Ryśkowe fantazje zawierały tylko grzeczne trzymanie się za rączki (no, chyba że któraś z nas jest jeszcze niewinnym dziecięciem).
UsuńCiekawa jestem tego połączenia. Obaj mili panowie pozostają w Twojej wyobraźni rozdzieleni, czy łączą się w jedną, niezmiernie pokopaną pod względem psychologicznym postać?
I tu pozwolę się z Tobą Kasieńko nie zgodzić, z tego co czytam piszesz świetnie to raz, a dwa jak tu już kiedyś stwierdziłyśmy od czegoś trzeba zacząć. A poza tym jak gdzieś powiedział Kamil Bednarek ( i przytoczę tu sens, bo dokładnych słów nie pamiętam ) czasem trzeba zaufać sobie i zrobić o jeden krok więcej.
UsuńTak jak powiedziała Kasieńka, Zosiu można to odpowiednio oznakować i duże dziewczynki będą miały co czytać.
UsuńHa, ha - i kto to mówi!
UsuńRozumiem, że sama zrobiłaś ten krok więcej i Twój list właśnie leci do Ryśka? ;-)
A poza tym dziękuję za miłe słowa. :)
Obie wersje Kasieńko - zależnie od potrzeb mojego pokopanego umysłu w danym dniu. Wyobrażanie sobie zazwyczaj powściągliwego, opanowanego pana Thortona poza kontrolą, w szale namiętności - jest hardcorowe. Oh, zedrzeć z niego te koszule i żaboty. W przypadku sir Guy'a - odwrotnie - delikatnie, subtelnie, stopniowo. Podsumowując: Johna - zjeść dużą łyżką, Guy'a - małą łyżeczką. Oczywiście, za pierwszym razem, a potem dowolnie. A jeśli ich zmiksuję - to domyśl się sama.
UsuńWidzę, że wracamy do motywu przewodniego! Myślę, że list od Ani byłby jak najbardziej trafionym prezentem od Mikołaja/ Aniołka dla naszego Rysieńka.
UsuńDobrze rozumiesz Kasieńko, a w sprawie listu już rozmawiałyśmy.
UsuńTo z takiej postaci zmiksowanej w swojej wyobraźni zdzierasz i krawatki, i skórzane spodnie.
UsuńA psychologicznie mogłaby wyjść postać w stylu Dra Jeckylla i Mr Hyde'a. Na codzień układny wiktoriański dżentelmen pan Thornton, nocą zmienia się w okrutnego i gorącego od namiętności sir Guya. Fascynujące... :-)
No proszę Zosiu, widzę że całkiem nieźle się zaczyna to Twoje opowiadanie
UsuńChyba jesteśmy świadkami narodzin jakiegoś forum literackiego. Pamiętna chwila!
UsuńNaszło nas dzisiaj na te fanfiki, że aż warto zapamiętać te wszystkie szalone pomysły. Pisać, nie pisać - pomarzyć warto.
Aniu, wiem, że rozmawiałyśmy, wiem. Tak się tylko od czasu do czasu lubię podroczyć. ;-)
Wyobrażanie sobie ich obu kochanych i kochających jest balsamem na serce cierpiące na widok ich męczarni. Pan Thorton się doczekał nagody, ale biedny Guy niestety nie. Zauważyłyście, że właściwie nigdy nie piszemy/mówimy: John - tylko: pan Thorton?
UsuńMoże dlatego, że w serialu tylko matka i siostra zwracają się do niego po imieniu. Margaret i pozostali nigdy nie zwracają się do niego inaczej niż "Mr. Thornton". Zresztą mimo całej sympatii (mało powiedziane), jaką go darzymy, jego postać wymusza pewien dystans i szacunek.
UsuńTak masz rację Kasieńko, musimy zapamiętać tą chwilę, i poczekać aż ta myśl bardziej w Was zakiełkuje i zaowocuje fajnym opowiadaniem.
UsuńWiem, Kasieńko, wiem że lubisz się podroczyć ;-)
Co do listu: skoro rozmawiałyście,to zwijam żagle i droczyć się nie będę.
UsuńJak za jakieś 20 lat wreszcie się nauczę angielskiego, to sama napiszę.
UsuńByś może dlatego, że pan Thornton wydaje się taki surowy z tymi jego zasadami, więc darzy się go wielką estymą i kocha skrycie
Coś czuję Zosiu, że to będzie ( Twój list) znacznie wcześniej.
UsuńNo nie wiem. Zamiast się uczyć, to ja rozbieram tu Ryśka na czynniki pierwsze - przynajmniej tak- skoro inaczej nie mogę. Ale, oczywiście: wcześniej się pouczyłam (żeby nie mieć wyrzutów sumienia - Ryś mnie stalowym okiem z laptopa pilnuje). Ponadto: spisuję z bloga słówka, których nie znam. Na Mp3 już głównie słucham lekcji zamiast muzyki, ale i tak myślę, że w kwestii listu 20 lat to wariant optymistyczny.
UsuńA ja bym list do Ryśka napisała nawet tu i teraz, tylko zielonego pojęcia nie mam, jak powinnam go zredagować. Powinien przecież różnić się od wynurzeń tysięcy fanek na tyle, bym mogła mieć nadzieję na listowną odpowiedź.
UsuńNo nie mam pomysłu i tyle. Kreatywność leży i kwiczy :(
UsuńOoo nie wierzę Kasieńko w brak Twojej kreatywności! Myślę, że taki list od serce będzie się różnił od listów innych fanów ( piszących zapewne również od serca) ale ten będzie przecież od Twojego wielkiego serducha
Może wpierw powinnyśmy w punktach spisać co chciałybyśmy mu "powiedzieć"?
UsuńPotem to poddać weryfikacji, np. przez danie do przeczytania jakiemuś mądremu facetowi z zapytaniem co by sobie pomyślał o autorkach listu.
Czyli jak jedno wielkie słowo "LOVE" tak owinąć zgrabnym słowotokiem, by nikt nie domyślił się, że ono gdzieś się tam ukrywa i płonie czerwonym światłem. I jeszcze pisać mądrze, a z humorem, "yntelektualnie", ale bez zadęcia. Uff, ciężkie zadanie.
UsuńObawiam się, że każdy list, z którego między wierszami przebija uwielbienie, hipotetyczny "mądry facet" mógłby skwitować słowem "Idiotki". Wydaje mi się, że RA, który nasłuchał się już komplementów na swój temat, mógłby się okazać nieco bardziej wyrozumiały pod tym względem.
Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo, ale przecież warto spróbować. Bądź co nie bądź - jesteśmy inteligentnymi, kreatywnymi młodymi kobietami - wprawdzie po lekturze co poniektórych wpisów można w to wątpić ( nie w młodość bynajmniej -oceniając po temperaturze wpisów - to tu same 18-tki - ale w inteligencję oczywiście),ale potrafimy się zachować.
UsuńA który tu niby wpis, Zosiu, podaje w wątpliwość naszą inteligencję, hm?
UsuńZ każdego aż bije mądrość życiowa, oczytanie, poczucie humoru i bujna wyobraźnia, więc co próbujesz insynuować?
Widzę, że jesteśmy zgodne, że list do RA to wcale niełatwa sprawa. Może po prostu trzeba poczekać na odpowiedni moment, w którym dotrze do którejś z nas, że musi wziąć kartkę i napisać do niego, nie tylko po to, aby on odczuł moc uwielbienia autorki takiego listu, ale ( jak mi się wydaje) aby sama autorka poczuła, że zrobiła coś co ją uskrzydla.
UsuńI nie sądzę, aby ktoś kto nie jest w kręgu uwielbienia dla RA mógł zrozumieć taki list, więc skoro ma to być list do niego, to niech będzie tylko dla niego ( chociaż zdaję sobie sprawę, że takie listy czytają jego agenci
A ja myślę,że popularność Hobbita po 3 części osiągnie zenitu (publiczność za pośrednictwem internetu zmusi producentów do wydania chociażby DVD z dodatkami-tak jak było z NS)
OdpowiedzUsuńI oby tak się stało Jolu! Będę trzymać kciuki!
UsuńOki Dziewczyny, nawet nie zauważyłam, że się tak późno zrobiło. Więc przepraszam, ale naprawdę powinnam iść spać. Dziękuję za dzisiejsze bardzo pouczające pogaduchy.
OdpowiedzUsuńSpokojnych RAsnów Wam życzę:*
dobRAnoc Aniu, ja na luziku bo mam jutro wolne!!!
UsuńDobranoc, Aniu. Dobranoc, Zosiu.
UsuńRzeczywiście, noc już późna, a tu tyle tematów wypłynęło do "obrobienia" w wyobraźni.
Miłych snów.