sobota, 6 maja 2017

Wielodniowe RA Wyzwanie, czyli rozpalić zRYSIOwanie. #14:Ulubiony złoczyńca.



Kontynuacja z tego miejsca. Przypomnę, że pomysłodawczynią tego wyzwania jest Guylty, która prowadzi blog Guylty Pleasure.


#14:Ulubiony złoczyńca (czarny charakter). 


Mam nadzieję, że nie jest zbyt późno, aby odpowiedzieć na to pytanie. Zatem odpowiadam, że moim ulubionym złoczyńcą granym przez Richarda Armitage’a jest sir Guy z serialu „Robin Hood”. 

Richard Armitage jako Sir Guy na promocyjnym zdjęciu do serialu „Robin Hood” sezon 2. 
Źródło zdjęcia: RichardArmitageNet.com
A nawiasem dodam, że szczególnie ten z drugiego sezonu tego serialu. Czy muszę mówić dlaczego? W takim razie, niech za mnie przemówią poniższe moje screeny z serialu „Robin Hood”. 





6 komentarzy:

  1. Aniu, screeny piękne.
    Przyznaję, że cały czas staram się zrozumieć fenomen sir Guya, ale jakoś opornie mi to idzie. Gisborn zwyczajnie nie lubi mnie i już.:)
    Gdybym miała wybierać czarny charakter pod względem czystej (niezbyt zdrowej:) fascynacji musiałabym wskazać oczywiście na Johna M., który zdecydowanie jest mi najbliższy. Trudno zaliczyć go do aniołów, chyba, że do tych o mocno przybrudzonych skrzydłach.:) Jednak gdybym miała wskazać, która ze złych postaci budzi podziw dla aktorskich umiejętności pana A., to Francis Dolarhyde jest na pierwszym miejscu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że nie ma co starać się rozumieć tego fenomenu. Trzeba go poczuć. ;-) Sir Guy to jedna z nielicznych RApostaci, której dano możliwość odkupienia. Gdzieś tam czuje się, że gdyby tylko trafił w stosownym czasie na lepszych ludzi byłby on o wiele bardziej skuteczniejszym w działaniu niż serialowy Robin. A do tego cudnie wygląda. <3
      I przyznaję, że na drugim miejscu jest właśnie lubiany przez Ciebie Mulligan. Zdecydowanie cenię go ze względu na jego szczerość. Nie tylko w stosunku do Elie ale przede wszystkim za szczerość w stosunku do siebie.
      I absolutnie zgadzam się jeśli chodzi o Ryśkowego Francisa. Zagrany fenomenalnie, choć trudno umieścić go w kategorii „favourite”

      Usuń
    2. Obawiam się, że w tym rzecz. Niestety, jak mawia kolega muzyk - "nie ma feelingu" i dlatego tak mi pod górkę z Guyem. Bo to nie jest tak, że go nie lubię. Lubię, tyle, że z "ale" a wolałbym bez.:) A fakt, że wygląda cudnie, tylko sprawę utrudnia. Same kłopoty z tym facetem.:)
      Johna cenie za wiele rzeczy,między innymi za szczerość, uczciwość (jakkolwiek w jego kontekście to brzmi) i umiejętność nazywania spraw po imieniu.
      Francis jest "favourite" jako rola. Jako postać ... cóż, wolałabym go nie spotkać.

      Usuń
    3. Kłopoty muszą z nim być, wszak to Guy. :-) Skoro nie ma feelingu to nie ma się co zmuszać. Może kiedyś. ;-)
      Na plus dla Johna M. można jeszcze dodać, że ma niezwykłą umiejętność „przejrzenia” swoich ofiar. U mgnieniu oka dostrzega ich słabości i umiejętnie je wykorzystuje.

      Usuń
    4. Zgadzam się całkowicie. Guy to Guy i z nim nic na siłę nie da się.:)
      Oj, tak. John jest bardzo dobrym obserwatorem i doskonale wie z kim ma do czynienia. Wykorzystuje słabości innych bez skrupułów. Ciekawe, co stałoby się, gdyby scenarzyści postawili na jego drodze godnego przeciwnika/przeciwniczkę. Szkoda, że się tego nie dowiemy.

      Usuń
    5. Szkoda, ale to byłaby już zupełnie inna opowieść (bo ta koncentruje się wokół Ellie), acz wielce interesująca.

      Usuń

Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.