Richard Armitage jako sir Guy w serialu BBC "Robin Hood". Screen Kate. |
Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści na Wattpad. Prace Kate znajdziecie tutaj. Opowieść, "Czarny anioł" zainspirowana jest postacią Sir Guy'a Gisborne granego przez Richarda Armitage'a w serialu BBC " Robin Hood" i nie ma na celu naruszenia praw autorskich.
***
Poprzednia, dziewiętnasta część tutaj.
Dzień ślubu zbliżał się niemiłosiernie
szybko. O dziwo Guy w ogóle przestał o tym wspominać, a nawet unikał tematu, co
bardzo cieszyło Anastazję. Miała nadzieję, że rycerz rozmyśli się i pojmie w końcu,
że tylko z nią może być szczęśliwy, a Marian nie jest dla niego odpowiednią
kobietą – pomijając już oczywisty fakt, że oszukiwała go podle i obowiązkiem
Rusinki było, w jej mniemaniu, uratować go. Przygotowania toczyły się więc
swoim rytmem, ale za plecami Guy’a – za wszystko odpowiadała Joan, a mężczyzna
skupiał się tylko na swojej pracy i przebywaniu z Anastazją.
Alan i Isabella zbliżyli się do siebie
bardzo. Połączyło ich coś niezwykłego, niesamowite porozumienie, sympatia z
prędkością błyskawicy przeistoczyła się w coś poważniejszego. Spędzali ze sobą
całe dnie po tym, jak Guy nakazał Alanowi pilnowanie swej siostry po ataku
Arthura. Rozumieli się doskonale, dużo rozmawiali, śmiali się, z każdą godziną
poznawali coraz lepiej i odkrywali, jak wiele ich łączy. Kobieta bała się za
szybko wchodzić w kolejny związek, ale nie potrafiła nic poradzić na to, że to
właśnie on dawał jej bezpieczeństwo, którego potrzebowała, i to przy nim czuła
się dobrze.
Szeryf chodził po zamku podminowany, mając
świadomość, że niedługo żmija zalęgnie się w jego siedzibie. Nie pojmował, jak
Gisborne mógł być tak głupi i ślepy, by żenić się z tą kobietą! Co prawda
Anastazja obiecała mu, że zrobi wszystko, by do tego nie dopuścić, a Vasey
doskonale dostrzegał, że naprawdę stara się jak może, nie opuszczając rycerza
na krok, to jednak nie wierzył w to, że Guy zrezygnuje z Marian. Podkochiwał
się w niej już bardzo długo, i nie zwykł też odwoływać danego słowa w ostatniej
chwili. Teraz ślub był bardziej kwestią honoru Guy’a, niż miłości do lady
Knighton. Szeryf nie był głupi i wiedział, że jego przyjaciel jest zauroczony
tylko i wyłącznie ruską służącą. Oby tylko udało jej się zmienić jego zdanie…
Robin chwilowo zawiesił działalność. Nie
rzucał się w oczy, nie ruszał z kryjówki, nie pomagał biednym ani nie szkodził
szeryfowi – chciał wyciszyć szum wokół siebie, by Gisborne swobodnie
przygotowywał ślub, i by triumf Hooda z odbicia mu Marian spod ołtarza był
jeszcze większym ciosem dla rycerza. Wszystko miał idealnie dopracowane… Nie chodziło
mu już nawet tyle o Marian, najbardziej pragnął dotkliwej zemsty na Gisbornie
za wszystko, co kiedykolwiek zrobił.
Marian nie pokazywała się Guy’owi na oczy.
Nie odwiedzała Nottingham, a wszelkie życzenia odnośnie wesela przekazywała
Joan przez posłańca. Udawała zainteresowaną ślubem, by uśpić czujność
Gisborne’a, ale nie odwiedzała go, by nie musieć ciągle kłamać – a także, by
znów nie zwiodła jej pokusa jego cudownych ust, które całowały tak, że kręciło
jej się w głowie. A gdyby tak jednak spróbować… NIE! Jej przeznaczeniem i
miłością był Robin, i tak miało pozostać.
***
Od czasu pojawienia się Arthura, Guy
przesadnie wręcz dbał o Isabellę. Alan nie odstępował jej na krok, ale sam
rycerz również musiał kilka razy na dzień zobaczyć siostrę i upewnić się, czy
niczego jej nie brakuje. Isabellę irytowała ta nagła nadopiekuńczość, bo
pojawiał się zawsze, gdy świetnie bawiła się w towarzystwie Alana. Co by było,
gdyby zobaczył ich razem, kiedy ukradkiem trzymali się za ręce…!
Dzień przed ślubem Guy bardzo chciał
porozmawiać z siostrą o swoich wątpliwościach. Szukał jej dość długo, kiedy w
końcu usłyszał jej śmiech dochodzący z jednej z komnat. Nie tylko jej śmiech…
Słyszał też Alana. Zaintrygowany, podszedł do drzwi i zajrzał przez szparę w
nich. Isabella siedziała zdecydowanie zbyt blisko niego, on trzymał jej dłonie
i… Nie, to niemożliwe. To jakieś koszmarne przywidzenie – wydawało mu się, że
Alan bezczelnie całuje jego ukochaną siostrę! Tego już było za wiele – nie
dość, że miał paskudny humor, bo nie wiedział, co sam czuje do Marian, a co do
Anastazji, to jeszcze ktoś, kogo uważał za przyjaciela, zdradził go, uwodząc
jego siostrę. Najpewniej chciał ją skrzywdzić!
- Isabella!!! – wrzasnął jak opętany;
kobieta odskoczyła natychmiast, przerażona, widząc, jak wściekły brat z
rozmachem otwiera wrota.
- Guy! Skąd wiedziałeś, że tu jesteśmy…
- Zamknij się, głupia! Wyjdź stąd –
warknął – Ale już!
- Guy, co ja zrobiłam…?
- Wynoś się, albo go zabiję!!!
Cofnęła się o krok, patrząc jak jej brat
powala na podłogę Alana i okłada go po twarzy, krzycząc coś wściekle i
niezrozumiale. Był w jakimś przerażającym amoku. Alan próbował bronić się i
odepchnąć Gisborne’a, ale ten nie pozostawiał mu szans. Isabella rzuciła się więc,
by odciągnąć rozjuszonego brata.
- Guy, zostaw go! – krzyczała – Błagam,
daj mi wyjaśnić!
- Nic nie będziesz wyjaśniać! – złapał ją
za ramiona i odepchnął – Straż!!!
Dwóch żołnierzy wbiegło natychmiast do
pomieszczenia.
- Zabierzcie ją i zamknijcie na klucz w
mojej komnacie – polecił – Natychmiast!
Zdumieni mężczyźni bali się cokolwiek
powiedzieć, posłusznie więc wykonali rozkaz, choć Isabella szarpała się mocno i
krzyczała wniebogłosy. Krzyki zaintrygowały szeryfa, który akurat przechodził
nieopodal i mocno zdziwił się, widząc lady Gisborne prowadzoną przez dwóch
strażników.
- Panie, pomóż! Guy zabije Alana!
- A co mnie do tego? – uśmiechnął się
paskudnie – Czymś zawinił?
- Zakochał się we mnie, a teraz… Panie,
Guy go zamorduje!
Vasey wzruszył ramionami i wpadł do
komnaty, gdzie Alan nadal próbował walczyć z okładającym go Guy’em. Niestety,
jego szanse wyglądały marnie – rycerz był w szale bitewnym, a w tym stanie był
raczej niepokonany, czego wielokrotnie już dowiódł przed szeryfem, który stanął
w progu i obserwował przez chwilę.
- Wystarczy, Gisborne! – przerwał bójkę –
Puść go!
- Zabiję go! – oczy Guy’a pałały żądzą
zemsty, co przeraziło nawet Vasey’a.
- Puść go, czarny idioto, mówię! – wydarł
się, tupiąc nogą – Kretyn! Dwaj kretyni!
Guy poderwał się na równe nogi, dysząc
wściekle. Alan usiłował złapać oddech ocierając krew z rozciętego łuku
brwiowego i ledwo dał radę wstać. Szeryf stanął między nimi.
- Banda smarkaczy! Tępe półgłówki! Jesteś
baranem, Gisborne! A ty… Do diabła z tobą!
- Krzywdził Isabellę – syknął Guy –
Dobierał się do niej!
- Sama chciała! – odparł Alan – Zakochałem
się w niej! A ona we mnie!
- Miałeś ją chronić, zaufałem ci, śmieciu!
- Guy, kocham twoją siostrę! Nigdy bym jej
nie skrzywdził!
- Spokój! – odezwał się spokojnie szeryf –
Gisborne, kochają się jak ty z ruską, więc w czym masz problem, słońce?
- On nie ma prawa! Isabella cierpi, a on
to wykorzystuje!
- Ależ Guy… - jęknął Alan.
- Dla ciebie – przerwał mu ostro – SIR
Guy.
- Przestań pajacować, Gisborne. Uciekaj
szukać ruskiej, bo może i ją ktoś krzywdzi za twoimi plecami. No już! – Vasey pokazał
mu palcem drzwi – Nie widzę cię tu!
Wściekły, poniżony Guy wyszedł z hukiem.
Szeryf wpatrywał się z zainteresowaniem w Alana, który wycierał sobie twarz
rękawem.
- A więc kochasz Gisborne’ównę – westchnął
– Przecież ta rodzina to jakieś stado pomyleńców! Nie mogłeś zakochać się w
innej?
- Co poradzę, panie…
- Tyle kwiatu w naszej kuchni! Weźmy taką
Brigitte, nie wyobrażasz sobie jak piękna i utalentowana jest to istota!
- Kocham Isabellę, i jestem gotów umrzeć,
jeśli Guy sobie tego zażyczy.
- Ojojoj, rycerzyku, nie tak bohatersko.
Baby nie są tego warte.
- Co on zrobi z Isabellą? – zapytał, pełen
obaw.
- Nic, przecież to jego oczko w głowie.
Kazał zaprowadzić ją do siebie, najpewniej teraz zrobi jej kazanie o
moralności, blablabla, i puści ją wolno. A tobie, niestety, może we śnie obciąć
łeb. Kochasiu, jestem wielkim zwolennikiem kwiatków, miłości, aniołków, ale…
- Co, panie?
- Gdzie ty masz rozum, żeby zabawiać się z
JEGO siostrą!? – wydarł się nagle – Życie ci niemiłe!? Nie będę cię chronił.
Wybij to sobie z głowy! Zjeżdżaj stąd, póki możesz, jeśli chcesz żyć. Mnie nie
obchodzi to, co zrobiłeś, bo sam zabawiłbym się z Isabellą raz czy dwa, ale
jeśli życie ci miłe, to wyjedź stąd jeszcze dziś.
Szeryf obrócił się na pięcie i wyszedł,
pogwizdując. Alan czuł się okropnie. Nie, nie mógł uciec, wolał już żeby Guy
zabił go. Nie zrobił Isabelli krzywdy, on nawet nie chciał jej pocałować, bojąc
się właśnie zdemaskowania. To ona obdarowała go pocałunkiem, a on nie potrafił
jej odmówić. A teraz… musiała zapewne wysłuchiwać wielu gorzkich słów z ust
brata. Szkoda, że tak to się skończyło.
***
Anastazja nie pomagała w przygotowaniach
do ślubu. Sam Guy oznajmił Joan, że jego kochanka nie ma obowiązku pomagać
innym dziewczętom, a także w ogóle nie musi niczego robić. Nie była już zwykłą
służącą, była wyłącznie jego kobietą. Rusinka jednak nie potrafiła siedzieć z
założonymi rękoma. Wybrała się do Locksley, by pomóc tamtejszej służącej
posprzątać dworek, który zamieszkiwała Isabella. Nie dotarła jednak na miejsce;
w połowie drogi ujrzała lady Marian i… Robin Hooda. Siedzieli pod drzewem i
obejmowali się czule. Rusinka zakradła się po cichu i stanęła najbliżej, jak
tylko mogła, by móc cokolwiek usłyszeć. Usłyszała… aż za dużo.
- Jeszcze tylko jeden dzień, kochanie –
powiedział Hood – Jutro będzie po Gisbornie. Zgniotę go w proch.
- Nie zrób nic złego, Robin!
- Spokojnie, zniszczę jego honor. Poniżymy
go, Marian, tak bardzo, że nikt już nigdy mu się nie ukłoni. Będzie
pośmiewiskiem.
- Nie mogę się doczekać – kobieta
bezwstydnie wpiła się w usta swego towarzysza. Jak mogła!? W przeddzień ślubu z
Guy’em całowała namiętnie jego największego wroga!?
- Jutro będziesz moja, Marian. Znam
księdza, który udzieli nam jutro wieczorem ślubu, a potem… całym ciałem
będziesz należała do mnie.
- Dopiero jutro? – udawała zmartwioną – No
dobrze… zaczekam.
Ponownie zatonęli w romantycznym
pocałunku. Anastazja zapłonęła ze złości. Ta fałszywa żmija planowała poniżyć
Guy’a na oczach całego Nottingham! Żałowała, że wcześniej nie udało jej się
zdemaskować Marian, ale Gisborne MUSI jej uwierzyć! Bezszelestnie oddaliła się
i popędziła do zamku.
Guy tymczasem wpadł do swej komnaty jak
burza. Zapłakana Isabella kuliła się w kącie, a jedyne, czego się obawiała, to
utrata Alana. Gdyby Guy rozkazał go ściąć…
- Przestań wyć! – wrzasnął – I wyjaśnij
mi, co z nim robiłaś! Ledwo odratowałem cię od jednego, ty już pchasz się w
ramiona drugiego, a potem znowu wmówisz mi, że to jest moja wina!
- Zakochałam się w Alanie, Guy – wyznała,
przestraszona – Nie porównuj go do Arthura. Alan jest dobry, nie chciał…
- Nie chciał, ale się na ciebie rzucił! –
Gisborne szarpnął ją za ramię i podniósł – Bronisz go!
- Nie szarp mnie! Będę robiła na co mam
ochotę!
- Tak? To wynocha stąd! Z dala ode mnie
będziesz robiła, czego dusza zapragnie, głupia smarkulo!
Isabella zamarła. Jak mógł tak po prostu
wyrzucić ją? Jej własny brat! Jak mógł nie rozumieć tego, co czuje, jak w ogóle
mógł zwątpić w Alana? Patrzyła na niego i już nie widziała czułego, kochającego
brata, to był obcy człowiek, wściekły i niebezpieczny. Była nim głęboko
rozczarowana.
- Jak sobie życzysz, Guy – powiedziała
oschle – Stracisz mnie, stracisz Alana, stracisz Anastazję. Stracisz
wszystkich, dla których coś znaczysz.
- Przestań grać mi na uczuciach!
- Boli cię to, że mogę kogoś kochać?
Przecież sam kochasz Anastazję, wiesz więc, jak to jest…
- NIE KOCHAM tej ruskiej dziewki! –
krzyknął, zdenerwowany – Przestań mi to wciąż wmawiać! Żenię się z Marian,
rozumiesz to? MARIAN! To ją kocham! A ty… nie wiesz, co to jest miłość!
Poczuła, jakby ją uderzył. Jak śmiał!
Cofnęła się w stronę drzwi. Nie chciała już w ogóle na niego patrzeć. Poczuła
odrazę do własnego brata.
- Nie wiem, co to miłość. Nie wiem, bo
latami próbowałam pokochać potwora, który mnie katował tylko dlatego, że mój
brat chciał, żebym była jego żoną. Próbowałam go pokochać dla ciebie. Żebyś był
w końcu ze mnie zadowolony.
Wyszła, zostawiając go skołowanego.
Zrobiło mu się strasznie głupio. Potraktował ją podle, jakby nic dla niego nie
znaczyła. Ale nie mógł zdzierżyć tego, że Alan dobierał się do niej, a ona
broniła go! Był przekonany, że mężczyzna nie miał nic dobrego na myśli, że
chciał wykorzystać jego siostrę, a ona jak zwykle była strasznie naiwna.
Dlaczego zawsze miał z nią takie problemy! Już kiedy była mała, ciągle musiał
wyciągać ją z tarapatów, a im starsza była, tym kłopoty były większe.
Miał dość. Marudny szeryf na głowie,
zdrada Alana, cała sytuacja z Isabellą, niepewne uczucia do Marian, jutrzejszy
ślub i Anastazja – to było zdecydowanie za dużo. Nagle zapragnął powrócić do
sytuacji sprzed kilku miesięcy, kiedy nie było Isabelli i Anastazji, tych dwóch
kobiet, które strasznie zamieszały w jego życiu. Egzystował sobie spokojnie,
codziennie miał inną nałożnicę, a wolny czas spędzał, uciskając wieśniaków i
tropiąc Hooda. Wydawało mu się wtedy, że jest spełniony, choć pragnął mieć
tylko więcej władzy. Niczego więcej nie potrzebował. A teraz… Wszystkiego miał
aż nadto. Rodziny, uczuć… Tych wszystkich problemów. Wszystko było prostsze,
dopóki nie pojawiła się Anastazja!
- Niech cię szlag, kobieto! – krzyknął,
waląc pięścią w ścianę – Zaraz oszaleję!
- Guy…
Odwrócił się gwałtownie. Anastazja stała w
progu, patrząc na niego z obawą i lękiem. Poznała, że jest wściekły, ale to nie
mogło jej przecież powstrzymać.
- Co się stało? – zapytała.
- Czego ty chcesz, co? Nie masz się czym
zająć!?
- Martwię się! Ktoś zrobił ci krzywdę? O
kim mówiłeś?
- Pytałem, czy nie masz się czym zająć! –
wydarł się przeraźliwie – Jak się nudzisz, idź zapytaj Joan, czy nie pomóc w
przygotowaniach do wesela!
- Nie mów tak do mnie – szepnęła,
zalękniona jego ostrą reakcją.
- A jak mam mówić do służby!?
Zabolało ją to, choć była służącą i
zdawała sobie z tego sprawę, jednak ostatnio traktował ją inaczej. Mówił, że
jest jego ukochaną, jego różą – dlaczego znowu krzyczał, że jest tylko służącą?
- Uspokój się – trzasnęła drzwiami i
podeszła do niego.
- Idź do diabła! Wynoś się!
- Nie wyniosę się, Guy, bo cię kocham i
nie zostawię cię samego!
- Nie proszę cię o to. Nie potrzebuję cię
– syknął, odwracając się od niej plecami.
- Dobrze, Guy, nie potrzebujesz mnie. Ale musimy
porozmawiać – powiedziała przejętym głosem – Daj mi chwilę, to ważne.
- Dlaczego jesteś tak uparta?
- Guy, widziałam coś…
- Powiedz w końcu, do diabła!!! – odwrócił
się do niej, a w oczach miał chłód – Jestem dzień przed ślubem, a ty zawracasz
mi sobą głowę, kiedy tego nie chcę!
- Przestań w końcu! – krzyknęła wreszcie,
doprowadzona do granic wytrzymałości – Dlaczego mi to robisz!? Nie pozwolę ci
na ten ślub, Guy, nie ożenisz się z nią!
Zdębiał. Jakim prawem mówiła do niego
takie rzeczy? Co jej się stało, że nagle dostała przypływu ogromnej odwagi i
postawiła mu się? Przez chwilę poczuł ulgę, bo pomyślał, że może Anastazja
swoją stanowczością nakłoni go do zmiany zdania, że może z nią mógłby ułożyć
sobie życie… Ale to przecież niemożliwe. Kobietą jego życia była Marian,
głęboko w to wierzył. Jak śmiała zabraniać mu ślubu!?
- Kim ty jesteś, żeby tak się do mnie
odzywać?
- Guy, byłam w Locksley – zaczęła
opowieść, nie zważając na jego pytanie – Kiedy stamtąd wracałam, zobaczyłam
lady Marian.
- Co mnie to obchodzi? Dlaczego w ogóle o
niej mówisz?
- Ona cię oszukuje. Od początku, cały
czas. Nigdy nie była ci wierna, rozumiesz? Cały czas knuła za twoimi plecami z
twoim największym wrogiem.
- Anastazjo!!! – Gisborne ścisnął jej
nadgarstek i patrzył z niebywałą wściekłością na jej pewną siebie twarz –
Odwołaj to, co powiedziałaś…
- Nie! Ona spotyka się z Robinem!
Siedzieli pod drzewem nieopodal wsi, Guy, oni nadal tam są! Odgrażali się, że
poniżą cię i zgniotą w proch, słyszałam każde słowo! Ona go całowała,
obściskiwali się…
- Dość tego!!!
- Marian cię nienawidzi! Zawsze czuła do
ciebie tylko obrzydzenie i niechęć, ale byłeś dla niej łatwym dostępem do
wszystkich tajemnic szeryfa! – Rusinka nie zważała już na niebezpieczeństwo,
zabrnęła tak daleko że nie przejmowała się niczym – Jutro Hood uratuje ją w
kościele, porwie sprzed ołtarza. Prosiła go o to. Nie mogła się doczekać, by
Hood ją…
- Powiedziałem: dość!!! – wrzasnął,
popychając dziewczę na podłogę – Mogłem to przewidzieć! Od początku starałaś
się oddalić mnie od niej, wchodziłaś mi na głowę, żebym dostrzegał tylko ciebie.
To ty chcesz tylko mojego majątku i pozycji, nie Marian! A ja… do diabła,
uwierzyłem ci! Uwierzyłem, zaufałem, byłem gotów na wiele dla ciebie. Mogłem…
próbowałem nawet cię pokochać!
- Błagam, Guy – załkała cicho – Uwierz mi…
- Jesteś dwulicową, podłą wywłoką, która
przez moje łoże chciała się wybić! – krzyknął, klękając przy niej i chwytając
ją za gardło – Powinienem cię zabić! Oczerniasz moją przyszłą żonę, jesteś taką
samą manipulantką jak Vasey! Zaraz… a może działaliście razem? Może oddałaś mu
się, może puszczałaś się z nim i robiłaś, co ci kazał… Jasne! Dlaczego byłem
tak głupi i ślepy! Mówisz dokładnie to, co on! Boże…
Odepchnął ją z obrzydzeniem i wstał z
podłogi. Nie mógł uwierzyć w to wszystko. Kobieta, która jeszcze kilka godzin
temu była jego ukochaną różą, teraz okazywała się ohydną oszustką i
zdrajczynią. Jego piękna Anastazja okazywała się być kochanką szeryfa…
Spiskowali razem przeciwko Marian. Jak mógł tego nie dostrzec!?
- Nigdy nie dałam się dotknąć szeryfowi! –
zaszlochała rozpaczliwie – To prawda, namawiał mnie, żebym oddaliła od ciebie
Marian, groził mi, że jeśli nie doprowadzę do odwołania ślubu, to skończę w
jego alkowie, ale ja nie robiłam tego dla Vasey’a. Zanim on sam mi to rozkazał,
robiłam to już dla ciebie, Guy, dla nas. Próbowałam odsunąć cię od Marian, bo
wiedziałam, że cię nie kocha. Nie ufałam jej od początku, odkąd wysłałeś mnie z
nią do rodziców, a ona rozmawiała z Hoodem. Ale ty nie słuchałeś. Byłeś w nią
zapatrzony. Teraz daję ci twardy dowód, a ty nazywasz mnie oszustką… Błagam,
pojedź ze mną tam i przekonaj się…
- Zamknij się!!! Nie wierzę, że tak się co
do ciebie pomyliłem… Brzydzę się tobą! Jesteś na straconej pozycji i chwytasz
się wszystkiego, najbardziej obrzydliwych metod! Jak mogłem nie zauważyć, że
dopuściłem do siebie kogoś takiego…
- Guy, kocham cię – padła przy nim na
kolana i chwyciła za dłonie; wyrwał się jej i cofnął. Patrzył na nią z
niedowierzaniem i rozczarowaniem.
- Straż!!!
- Guy, jeśli nie wierzysz mnie, zapytaj
Isabelli i Alana – krzyknęła, wyciągając do niego ręce, ale on cofał się coraz
bardziej – Alan od lat zna Marian. Potwierdzi moje słowa!
- Alan? Jest takim samym oszustem, jak ty.
Próbował dziś wykorzystać moją siostrę, tak jak ty wykorzystywałaś mnie.
Jesteście siebie warci! Podli karierowicze bez skrupułów!
- To Marian jest podłą oszustką!!!
- Zamilcz!!!
W tym momencie do komnaty wpadła straż.
Guy wskazał im dłonią, by zabrali roztrzęsioną Rusinkę. Wpatrywali się w niego,
zdumieni – co zaszło między nim a jego ulubioną kochanką, którą dotąd tak
hołubił, że powodowało to ogromną zazdrość innych dziewcząt?
- Zabierzcie stąd tę ruską żmiję –
wycedził przez zęby – Wyrzućcie za bramę.
- Guy, błagam…
- Ciesz się, że pozwalam ci żyć – zbliżył
się do niej i szarpnął ją za włosy – Takie żmije jak ty zwykle zdeptuję i
wgniatam w ziemię.
- Guy, ona nie jest tego warta… Oszukuje
cię…
- Zabierzcie ją stąd. Nigdy nie chcę jej
już więcej widzieć.
- Guy!!!
Jej krzyki na korytarzach było słychać
jeszcze długo. Płakała i nawoływała go przez całą drogę do wyjścia. Cała służba
i straże oderwały się od swoich zajęć, by zobaczyć, kto tak rozpaczliwie
krzyczy. Nie posiadali się ze zdumienia, że dwóch żołnierzy brutalnie
wyprowadza z zamku faworytę samego Gisborne’a. Musiała zrobić coś naprawdę
okropnego. Niektóre z dziewcząt złorzeczyły jej, ciesząc się z jej upadku,
niektóre patrzyły z politowaniem; Brigitte, która nadal była jej najlepszą przyjaciółką,
pomimo rzadszych ostatnimi czasy kontaktów, pobiegła za nią.
- Nastya, co oni ci robią!?
- Brigitte, on mi nie wierzy… - płakała
Rusinka – Marian go oszukuje, powiedziałam mu o tym…
- Zamknij się, ruska wywłoko! – wrzasnął
strażnik, szarpiąc ją za ramię.
- Porozmawiam z nim, Nastya!
- Nie! Błagam, trzymaj się od niego z
daleka, gotów cię skrzywdzić! Módl się za mnie, tylko tyle możesz dla mnie
zrobić…
- Anastazja!
Strażnicy brutalnie wepchnęli Brigitte do
środka, zatrzaskując tuż przed jej nosem wrota. Ciągnęli Rusinkę, nie zważając
na ból, jaki jej sprawiają; świetnie bawili się, ciągnąc ją za sobą za warkocz
i popychając między sobą. Jej płacz tylko ich rozjuszał i sprawiał, że
traktowali ją jeszcze gorzej.
Guy stał w oknie i nerwowo zerkał
na dziedziniec. Gniew powoli opadał, ale mimo to emocje nadal były silne. Jak
śmiała tak powiedzieć…! Kto udzielił jej prawa, by wypowiadać się w TAKI sposób
o Marian! Gdyby tego nie zrobiła, gdyby potrafiła trzymać język za zębami…
Pewnie byłaby tu obok niego, i może wszystko ułożyłoby się… jakoś. Wychylił
się; Anastazja, popychana przez dwóch tępych strażników, powoli zmierzała ku
bramie. Słyszał, że płacze. Nie wzruszyło go to, choć poczuł lekkie ukłucie,
ale zignorował je. Krzyknęła coś do szamoczących się z nią mężczyzn, a w
odpowiedzi jeden z nich z całej siły uderzył ją w twarz. Upadła na ziemię; Guy
wzdrygnął się, ale kiedy zobaczył, że ten sam bezmózgi typ kopie Anastazję i
szarpie nią, by wstała, ogarnęła go furia. Jak ten śmieć może ją bić!? Chciał
wybiec tam i pokazać mu, co o tym myśli, ale… duma mu nie pozwoliła. Nie! Nie
poniży się przed byłą służącą, nie pokaże jej, że choć trochę mu zależy. Nie w
sytuacji, kiedy przed momentem sam brutalnie wyrzucił ją za drzwi zamku, i
kazał zniknąć! Ale każdy kopniak, każdy cios odczuwał, jakby był skierowany do
niego. Niech on tylko dorwie tego idiotę…
-
Straż! – ryknął w kierunku drzwi, ale nikt mu nie odpowiedział – Nigdy was nie
ma, kiedy jesteście potrzebni, nieudacznicy! Sam to załatwię!
Zerwał
się i zbiegł na dziedziniec. Anastazja znikała akurat za bramą; Guy sprężystym
krokiem podszedł do strażnika, którego powalił jednym, celnym ciosem na ziemię.
Przygniótł go jedną nogą do ziemi, mocno i boleśnie.
-
Panie… - wychrypiał strażnik – Panie, za co…
-
Nigdy więcej nie chcę widzieć, że bijesz kobietę – syknął wściekle – Powiesić
go! – wrzasnął donośnie.
-
Panie…
Guy
kopnął go kilkakrotnie i przydusił butem.
-
Powiesić go – warknął – Za pięć minut ma nie oddychać!
W
oczach miał ogień, gdyby mógł, zabiłby wszystkich stojących na jego drodze i
spaliłby całe Nottingham. Jak mogła go tak podle zdradzić! Jak mogła złamać mu
serce! A już zaczynał myśleć, że chyba jednak ją kocha… Pomylił się. Był
pewien. Był nią zauroczony, ale nie mógł kochać. Kochał Marian, i teraz
utwierdził się w tym – ona jedna była szczera w stosunku do niego, i cieszył
się, że pozbył się ruskiej niewolnicy ze swojego życia raz na zawsze.
-
Joan!!! – ryknął, wchodząc do kuchni.
-
Tak, panie – skłoniła się ze strachem – Czegoś potrzebujesz?
-
Vasey nie ma prawa dowiedzieć się o tym, co się tu stało, rozumiesz? Powiedz
tym wywłokom, żeby nie próbowały pisnąć choć słówka, kiedy wieczorem wróci.
Każdej, która cokolwiek wyda, osobiście poderżnę gardło!
Dziewczęta
skuliły się z przerażenia. Gisborne patrzył na nie z niewytłumaczalną
nienawiścią i żądzą krwi. O nie, na pewno słowem nie odezwą się do szeryfa,
wolały żyć, niż zadowolić się chwilą satysfakcji, że doniosą mu o upadku
królowej Anastazji, jak ją złośliwie nazywały.
-
Panie – Joan ściszyła głos – Mogę zapytać…
-
Nie chcę słyszeć słowa o tej ruskiej żmii – warknął – Radzę ci nie pytać.
-
Wybacz, panie.
- Co
się tak patrzycie!? – wrzasnął – Jutro wesele, bierzcie się do roboty, albo
skończycie jak…
Zawiesił
głos. Wspomnienie Anastazji nie było dla niego najmilszym. Odwrócił się ze
złością i poszedł zaszyć się w swej komnacie. Wszystko mu ją przypominało, ale
to tylko potęgowało jego wściekłość, bo nie potrafił cieszyć się pięknymi
wspomnieniami – teraz nienawidził jej z całego serca. Nalał sobie kielich wina,
potem drugi, trzeci, czwarty… Byle nie myśleć. Byle zapomnieć. Udało się…
zapadł w głęboki sen.
***
Nadszedł
dzień ślubu. Stał przed ołtarzem, oczekując na swą ukochaną Marian. Otrząsnął
się z ostatnich wydarzeń i zrozumiał, że Anastazja była dla niego nikim, tylko
zabawką, tak naprawdę to Marian zawsze była jego jedyną miłością. Usłyszał jej
głos i odwrócił się w kierunku drzwi kaplicy. Jego ukochana stała tam z… Robin
Hoodem. W pierwszej chwili ogarnął go gniew, ale duchowny, widząc jego reakcję,
powstrzymał go. Stał więc, obserwując Marian.
- To
koniec, Robin – powiedziała – Odejdź. Wychodzę za Guy’a, bo to jest mężczyzna,
którego potrzebuję i kocham.
-
Ależ Marian… - Hood wyglądał na nieszczęśliwego – Myślałem, że my…
-
Nigdy nie było nas, Robin. Wymyśliłeś to sobie. Tak naprawdę to nie byłam twoim
szpiegiem w obozie szeryfa – uśmiechnęła się promiennie, odwracając się w
stronę ołtarza – Szpiegowałam u ciebie dla Guy’a. Wiedział o każdym twoim kroku
ode mnie.
-
Marian… Nie, to nie jest prawda…
-
Odejdź, Robin. Wychodzę za mąż.
Powoli
wkroczyła do kaplicy, trzymając w dłoni bukiet polnych kwiatów. Marzenie Guy’a
w końcu się spełniało, czuł się szczęśliwy. Pomimo, że Anastazja okazała się
być podłą oszustką, koniec końców spełniła swoje zadanie: odmieniła mrocznego
rycerza we wrażliwego, czułego mężczyznę, który był gotów na małżeństwo z
kryształowo czystą lady Marian. W końcu nie bał się tego, i nie czuł już
nienawiści do Rusinki, był jej nawet wdzięczny za te miesiące wspólnie
spędzone, bo przy niej nauczył się, jak można być dobrym człowiekiem i
uszczęśliwić kobietę, którą się kocha.
-
Kocham cię, Guy – szepnęła Marian, podchodząc do rycerza i chwytając jego
dłonie – Nareszcie mogę to głośno powiedzieć.
- Ja
ciebie również, moja piękna Marian – odparł, całując z szacunkiem jej dłonie –
I nigdy nie przestanę.
Spojrzeli
na księdza, który z dobrotliwym uśmiechem błogosławił im i związał świętym
węzłem małżeńskim, życząc im, żeby nikt nigdy ich nie rozdzielił.
Aktualizacja 22/07/2015, następna część tutaj.
Kate, nie wierzę, że tak mogłaś zakończyć i wcale mi się nie podoba takie zakończeni. To nie w Twoim stylu kochana Kate. Guy mnie okropnie rozczarował. Zrobiłaś z niego strasznie agresywną bestię. Czekam Kate na ciąg dalszy, myślę, że bardziej spokojną i romantyczną.
OdpowiedzUsuńWiem, że to nie w moim stylu, ale... czasem można zrobić coś inaczej. Nigdy nie zdołam dogodzić wszystkim, żeby każdy był zadowolony. A przecież nie zawsze muszą być happy endy po naszej myśli - skoro Guy chce być z nią szczęśliwy...Trudno, trzeba przyjąć taki happy end.
UsuńKate, jeżeli już po raz czwarty czytam "Księcia z lawendowych pól" to wybacz, ale nie takiego końca się spodziewałam. Jeżeli ma tak być to się pogodzę. W prawdziwym życiu nie zawsze jest happy end.
UsuńWiem, że wszystko wskazywało na to, że będzie inaczej, ale cóż poradzić. Może innym razem będzie happy end.
UsuńJolu, przesłałam Ci wiadomość mailową.
Kate, wyślij jeszcze raz .Nie mogę jej pobrać.
UsuńI wykrakałam! Tak czułam, że po poprzedniej części przygotujesz nam trzęsienie ziemi. Ale coś takiego? Gdzie mój happy end, ja się pytam? Gdzie zdemaskowana Marian i pognębiony Robin?:)) Chociaż ... Robin dostał za swoje, bo Marian (wzorcowo dwulicowa) okazała się szpiegiem Guy'a. Zawsze to jakieś pocieszenie.
OdpowiedzUsuńKate, to nie może być koniec. Guy nie może pozostać tym wrednym typem, którego ma się ochotę trzasnąć - nie przytulić.:) Miał być szczęśliwy, odmieniony i z Anastazją u boku!
Przecież to sen pijanego furiata.
UsuńA.T.
Eve, sama kiedyś mówiłaś, że nie wszystko jest takim, jakim się wydaje, i że nie ma co za szybko oceniać, prawda? "Miał być" - ale nie jest, no szkoda, co zrobić :)
UsuńKate, to uczepię się tej myśli, że "nie wszystko jest takim, jakim się wydaje". :)
UsuńMoże A.T.
UsuńI to tyle Kate? Coś mi tu nie gra. To nie jest Twoje zakończenie. A co do Guy'a to chociaż życzę Mu jak najlepiej, to w tej części podniósł mi ciśnienie i najchętniej kopła bym go w d...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Anonimowa
Widzę że wszyscy dobrze znają moje zwyczaje i upodobania co do zakończeń, widać dałam się poznać z tej lepszej strony :) Ale cieszę się że Guy wzbudził akurat takie emocje, tak miało być. Tu mój plan się spełnił w stu procentach.
UsuńA Ty niedobra (grozi palcem) ;) Dla mnie to opowiadanie byłoby nie skończone. Ta historia NIE może się TAK skończyć ;) Czekamy z niecierpliwością na następną część. Bo będzie następna, prawda? ;)
UsuńAnonimowa
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNo raczej nie, przecież to brzmi jak koniec końców, prawda? :)
UsuńNo właśnie problem w tym, że to nie brzmi jak zakończenie ;)
UsuńA popatrz, to się pomyliłam :)
UsuńEj, właśnie weszłam po dłuuugiej nieobecności i przeczytałam. Nooo, jak taki byłby koniec to jestem pod wrażeniem. Kate, prawie "Tarantino" się w tobie odezwał :D Jak dla mnie może być:)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka,
Robin
Jak miło Cię widzieć :) Aż nie wierzę w pochwałę z Twoich ust ale dzięki. Przynajmniej raz Cię nie rozczarowałam ;)
UsuńKate ja się nie zgadzam na taki koniec! :D Jak Wszystkie tu obecne, zresztą :D
OdpowiedzUsuńAle jak ja mam teraz wyjść z tej sytuacji, skoro tak się skończyło? Guy ma wnieść do szeryfa pozew o rozwód? :)
UsuńMoże to był zły sen ruskiej...
OdpowiedzUsuńMi się to kupy nie trzyma. Jeśli Marian naprawdę była wierna Guyowi to czemu nie było nic o tym jak przekazuje mu jakieś informacje o leśnym ludku? A może było???
Agata
albo jego..
UsuńRzeczywiście trafne spostrzeżenie. W tekście nic nie było o tym, ale... Moze właśnie chodziło o zaskoczenie?
Usuń