środa, 15 lipca 2015

"Czarny anioł", fanfik autorstwa Kate. Część dwudziesta.

Richard Armitage jako sir Guy w serialu BBC "Robin Hood".
Screen Kate. 

Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści na Wattpad. Prace Kate znajdziecie tutaj. Opowieść, "Czarny anioł" zainspirowana jest postacią Sir Guy'a Gisborne granego przez Richarda Armitage'a w serialu BBC " Robin Hood" i nie ma na celu naruszenia praw autorskich.


***

Poprzednia, dziewiętnasta część tutaj

Dzień ślubu zbliżał się niemiłosiernie szybko. O dziwo Guy w ogóle przestał o tym wspominać, a nawet unikał tematu, co bardzo cieszyło Anastazję. Miała nadzieję, że rycerz rozmyśli się i pojmie w końcu, że tylko z nią może być szczęśliwy, a Marian nie jest dla niego odpowiednią kobietą – pomijając już oczywisty fakt, że oszukiwała go podle i obowiązkiem Rusinki było, w jej mniemaniu, uratować go. Przygotowania toczyły się więc swoim rytmem, ale za plecami Guy’a – za wszystko odpowiadała Joan, a mężczyzna skupiał się tylko na swojej pracy i przebywaniu z Anastazją.
Alan i Isabella zbliżyli się do siebie bardzo. Połączyło ich coś niezwykłego, niesamowite porozumienie, sympatia z prędkością błyskawicy przeistoczyła się w coś poważniejszego. Spędzali ze sobą całe dnie po tym, jak Guy nakazał Alanowi pilnowanie swej siostry po ataku Arthura. Rozumieli się doskonale, dużo rozmawiali, śmiali się, z każdą godziną poznawali coraz lepiej i odkrywali, jak wiele ich łączy. Kobieta bała się za szybko wchodzić w kolejny związek, ale nie potrafiła nic poradzić na to, że to właśnie on dawał jej bezpieczeństwo, którego potrzebowała, i to przy nim czuła się dobrze.

Szeryf chodził po zamku podminowany, mając świadomość, że niedługo żmija zalęgnie się w jego siedzibie. Nie pojmował, jak Gisborne mógł być tak głupi i ślepy, by żenić się z tą kobietą! Co prawda Anastazja obiecała mu, że zrobi wszystko, by do tego nie dopuścić, a Vasey doskonale dostrzegał, że naprawdę stara się jak może, nie opuszczając rycerza na krok, to jednak nie wierzył w to, że Guy zrezygnuje z Marian. Podkochiwał się w niej już bardzo długo, i nie zwykł też odwoływać danego słowa w ostatniej chwili. Teraz ślub był bardziej kwestią honoru Guy’a, niż miłości do lady Knighton. Szeryf nie był głupi i wiedział, że jego przyjaciel jest zauroczony tylko i wyłącznie ruską służącą. Oby tylko udało jej się zmienić jego zdanie…
Robin chwilowo zawiesił działalność. Nie rzucał się w oczy, nie ruszał z kryjówki, nie pomagał biednym ani nie szkodził szeryfowi – chciał wyciszyć szum wokół siebie, by Gisborne swobodnie przygotowywał ślub, i by triumf Hooda z odbicia mu Marian spod ołtarza był jeszcze większym ciosem dla rycerza. Wszystko miał idealnie dopracowane… Nie chodziło mu już nawet tyle o Marian, najbardziej pragnął dotkliwej zemsty na Gisbornie za wszystko, co kiedykolwiek zrobił.
Marian nie pokazywała się Guy’owi na oczy. Nie odwiedzała Nottingham, a wszelkie życzenia odnośnie wesela przekazywała Joan przez posłańca. Udawała zainteresowaną ślubem, by uśpić czujność Gisborne’a, ale nie odwiedzała go, by nie musieć ciągle kłamać – a także, by znów nie zwiodła jej pokusa jego cudownych ust, które całowały tak, że kręciło jej się w głowie. A gdyby tak jednak spróbować… NIE! Jej przeznaczeniem i miłością był Robin, i tak miało pozostać.
***
Od czasu pojawienia się Arthura, Guy przesadnie wręcz dbał o Isabellę. Alan nie odstępował jej na krok, ale sam rycerz również musiał kilka razy na dzień zobaczyć siostrę i upewnić się, czy niczego jej nie brakuje. Isabellę irytowała ta nagła nadopiekuńczość, bo pojawiał się zawsze, gdy świetnie bawiła się w towarzystwie Alana. Co by było, gdyby zobaczył ich razem, kiedy ukradkiem trzymali się za ręce…!
Dzień przed ślubem Guy bardzo chciał porozmawiać z siostrą o swoich wątpliwościach. Szukał jej dość długo, kiedy w końcu usłyszał jej śmiech dochodzący z jednej z komnat. Nie tylko jej śmiech… Słyszał też Alana. Zaintrygowany, podszedł do drzwi i zajrzał przez szparę w nich. Isabella siedziała zdecydowanie zbyt blisko niego, on trzymał jej dłonie i… Nie, to niemożliwe. To jakieś koszmarne przywidzenie – wydawało mu się, że Alan bezczelnie całuje jego ukochaną siostrę! Tego już było za wiele – nie dość, że miał paskudny humor, bo nie wiedział, co sam czuje do Marian, a co do Anastazji, to jeszcze ktoś, kogo uważał za przyjaciela, zdradził go, uwodząc jego siostrę. Najpewniej chciał ją skrzywdzić!
- Isabella!!! – wrzasnął jak opętany; kobieta odskoczyła natychmiast, przerażona, widząc, jak wściekły brat z rozmachem otwiera wrota.
- Guy! Skąd wiedziałeś, że tu jesteśmy…
- Zamknij się, głupia! Wyjdź stąd – warknął – Ale już!
- Guy, co ja zrobiłam…?
- Wynoś się, albo go zabiję!!!
Cofnęła się o krok, patrząc jak jej brat powala na podłogę Alana i okłada go po twarzy, krzycząc coś wściekle i niezrozumiale. Był w jakimś przerażającym amoku. Alan próbował bronić się i odepchnąć Gisborne’a, ale ten nie pozostawiał mu szans. Isabella rzuciła się więc, by odciągnąć rozjuszonego brata.
- Guy, zostaw go! – krzyczała – Błagam, daj mi wyjaśnić!
- Nic nie będziesz wyjaśniać! – złapał ją za ramiona i odepchnął – Straż!!!
Dwóch żołnierzy wbiegło natychmiast do pomieszczenia.
- Zabierzcie ją i zamknijcie na klucz w mojej komnacie – polecił – Natychmiast!
Zdumieni mężczyźni bali się cokolwiek powiedzieć, posłusznie więc wykonali rozkaz, choć Isabella szarpała się mocno i krzyczała wniebogłosy. Krzyki zaintrygowały szeryfa, który akurat przechodził nieopodal i mocno zdziwił się, widząc lady Gisborne prowadzoną przez dwóch strażników.
- Panie, pomóż! Guy zabije Alana!
- A co mnie do tego? – uśmiechnął się paskudnie – Czymś zawinił?
- Zakochał się we mnie, a teraz… Panie, Guy go zamorduje!
Vasey wzruszył ramionami i wpadł do komnaty, gdzie Alan nadal próbował walczyć z okładającym go Guy’em. Niestety, jego szanse wyglądały marnie – rycerz był w szale bitewnym, a w tym stanie był raczej niepokonany, czego wielokrotnie już dowiódł przed szeryfem, który stanął w progu i obserwował przez chwilę.
- Wystarczy, Gisborne! – przerwał bójkę – Puść go!
- Zabiję go! – oczy Guy’a pałały żądzą zemsty, co przeraziło nawet Vasey’a.
- Puść go, czarny idioto, mówię! – wydarł się, tupiąc nogą – Kretyn! Dwaj kretyni!
Guy poderwał się na równe nogi, dysząc wściekle. Alan usiłował złapać oddech ocierając krew z rozciętego łuku brwiowego i ledwo dał radę wstać. Szeryf stanął między nimi.
- Banda smarkaczy! Tępe półgłówki! Jesteś baranem, Gisborne! A ty… Do diabła z tobą!
- Krzywdził Isabellę – syknął Guy – Dobierał się do niej!
- Sama chciała! – odparł Alan – Zakochałem się w niej! A ona we mnie!
- Miałeś ją chronić, zaufałem ci, śmieciu!
- Guy, kocham twoją siostrę! Nigdy bym jej nie skrzywdził!
- Spokój! – odezwał się spokojnie szeryf – Gisborne, kochają się jak ty z ruską, więc w czym masz problem, słońce?
- On nie ma prawa! Isabella cierpi, a on to wykorzystuje!
- Ależ Guy… - jęknął Alan.
- Dla ciebie – przerwał mu ostro – SIR Guy.
- Przestań pajacować, Gisborne. Uciekaj szukać ruskiej, bo może i ją ktoś krzywdzi za twoimi plecami. No już! – Vasey pokazał mu palcem drzwi – Nie widzę cię tu!
Wściekły, poniżony Guy wyszedł z hukiem. Szeryf wpatrywał się z zainteresowaniem w Alana, który wycierał sobie twarz rękawem.
- A więc kochasz Gisborne’ównę – westchnął – Przecież ta rodzina to jakieś stado pomyleńców! Nie mogłeś zakochać się w innej?
- Co poradzę, panie…
- Tyle kwiatu w naszej kuchni! Weźmy taką Brigitte, nie wyobrażasz sobie jak piękna i utalentowana jest to istota!
- Kocham Isabellę, i jestem gotów umrzeć, jeśli Guy sobie tego zażyczy.
- Ojojoj, rycerzyku, nie tak bohatersko. Baby nie są tego warte.
- Co on zrobi z Isabellą? – zapytał, pełen obaw.
- Nic, przecież to jego oczko w głowie. Kazał zaprowadzić ją do siebie, najpewniej teraz zrobi jej kazanie o moralności, blablabla, i puści ją wolno. A tobie, niestety, może we śnie obciąć łeb. Kochasiu, jestem wielkim zwolennikiem kwiatków, miłości, aniołków, ale…
- Co, panie?
- Gdzie ty masz rozum, żeby zabawiać się z JEGO siostrą!? – wydarł się nagle – Życie ci niemiłe!? Nie będę cię chronił. Wybij to sobie z głowy! Zjeżdżaj stąd, póki możesz, jeśli chcesz żyć. Mnie nie obchodzi to, co zrobiłeś, bo sam zabawiłbym się z Isabellą raz czy dwa, ale jeśli życie ci miłe, to wyjedź stąd jeszcze dziś.
Szeryf obrócił się na pięcie i wyszedł, pogwizdując. Alan czuł się okropnie. Nie, nie mógł uciec, wolał już żeby Guy zabił go. Nie zrobił Isabelli krzywdy, on nawet nie chciał jej pocałować, bojąc się właśnie zdemaskowania. To ona obdarowała go pocałunkiem, a on nie potrafił jej odmówić. A teraz… musiała zapewne wysłuchiwać wielu gorzkich słów z ust brata. Szkoda, że tak to się skończyło.
***
Anastazja nie pomagała w przygotowaniach do ślubu. Sam Guy oznajmił Joan, że jego kochanka nie ma obowiązku pomagać innym dziewczętom, a także w ogóle nie musi niczego robić. Nie była już zwykłą służącą, była wyłącznie jego kobietą. Rusinka jednak nie potrafiła siedzieć z założonymi rękoma. Wybrała się do Locksley, by pomóc tamtejszej służącej posprzątać dworek, który zamieszkiwała Isabella. Nie dotarła jednak na miejsce; w połowie drogi ujrzała lady Marian i… Robin Hooda. Siedzieli pod drzewem i obejmowali się czule. Rusinka zakradła się po cichu i stanęła najbliżej, jak tylko mogła, by móc cokolwiek usłyszeć. Usłyszała… aż za dużo.
- Jeszcze tylko jeden dzień, kochanie – powiedział Hood – Jutro będzie po Gisbornie. Zgniotę go w proch.
- Nie zrób nic złego, Robin!
- Spokojnie, zniszczę jego honor. Poniżymy go, Marian, tak bardzo, że nikt już nigdy mu się nie ukłoni. Będzie pośmiewiskiem.
- Nie mogę się doczekać – kobieta bezwstydnie wpiła się w usta swego towarzysza. Jak mogła!? W przeddzień ślubu z Guy’em całowała namiętnie jego największego wroga!?
- Jutro będziesz moja, Marian. Znam księdza, który udzieli nam jutro wieczorem ślubu, a potem… całym ciałem będziesz należała do mnie.
- Dopiero jutro? – udawała zmartwioną – No dobrze… zaczekam.
Ponownie zatonęli w romantycznym pocałunku. Anastazja zapłonęła ze złości. Ta fałszywa żmija planowała poniżyć Guy’a na oczach całego Nottingham! Żałowała, że wcześniej nie udało jej się zdemaskować Marian, ale Gisborne MUSI jej uwierzyć! Bezszelestnie oddaliła się i popędziła do zamku.
Guy tymczasem wpadł do swej komnaty jak burza. Zapłakana Isabella kuliła się w kącie, a jedyne, czego się obawiała, to utrata Alana. Gdyby Guy rozkazał go ściąć…
- Przestań wyć! – wrzasnął – I wyjaśnij mi, co z nim robiłaś! Ledwo odratowałem cię od jednego, ty już pchasz się w ramiona drugiego, a potem znowu wmówisz mi, że to jest moja wina!
- Zakochałam się w Alanie, Guy – wyznała, przestraszona – Nie porównuj go do Arthura. Alan jest dobry, nie chciał…
- Nie chciał, ale się na ciebie rzucił! – Gisborne szarpnął ją za ramię i podniósł – Bronisz go!
- Nie szarp mnie! Będę robiła na co mam ochotę!
- Tak? To wynocha stąd! Z dala ode mnie będziesz robiła, czego dusza zapragnie, głupia smarkulo!
Isabella zamarła. Jak mógł tak po prostu wyrzucić ją? Jej własny brat! Jak mógł nie rozumieć tego, co czuje, jak w ogóle mógł zwątpić w Alana? Patrzyła na niego i już nie widziała czułego, kochającego brata, to był obcy człowiek, wściekły i niebezpieczny. Była nim głęboko rozczarowana.
- Jak sobie życzysz, Guy – powiedziała oschle – Stracisz mnie, stracisz Alana, stracisz Anastazję. Stracisz wszystkich, dla których coś znaczysz.
- Przestań grać mi na uczuciach!
- Boli cię to, że mogę kogoś kochać? Przecież sam kochasz Anastazję, wiesz więc, jak to jest…
- NIE KOCHAM tej ruskiej dziewki! – krzyknął, zdenerwowany – Przestań mi to wciąż wmawiać! Żenię się z Marian, rozumiesz to? MARIAN! To ją kocham! A ty… nie wiesz, co to jest miłość!
Poczuła, jakby ją uderzył. Jak śmiał! Cofnęła się w stronę drzwi. Nie chciała już w ogóle na niego patrzeć. Poczuła odrazę do własnego brata.
- Nie wiem, co to miłość. Nie wiem, bo latami próbowałam pokochać potwora, który mnie katował tylko dlatego, że mój brat chciał, żebym była jego żoną. Próbowałam go pokochać dla ciebie. Żebyś był w końcu ze mnie zadowolony.
Wyszła, zostawiając go skołowanego. Zrobiło mu się strasznie głupio. Potraktował ją podle, jakby nic dla niego nie znaczyła. Ale nie mógł zdzierżyć tego, że Alan dobierał się do niej, a ona broniła go! Był przekonany, że mężczyzna nie miał nic dobrego na myśli, że chciał wykorzystać jego siostrę, a ona jak zwykle była strasznie naiwna. Dlaczego zawsze miał z nią takie problemy! Już kiedy była mała, ciągle musiał wyciągać ją z tarapatów, a im starsza była, tym kłopoty były większe.
Miał dość. Marudny szeryf na głowie, zdrada Alana, cała sytuacja z Isabellą, niepewne uczucia do Marian, jutrzejszy ślub i Anastazja – to było zdecydowanie za dużo. Nagle zapragnął powrócić do sytuacji sprzed kilku miesięcy, kiedy nie było Isabelli i Anastazji, tych dwóch kobiet, które strasznie zamieszały w jego życiu. Egzystował sobie spokojnie, codziennie miał inną nałożnicę, a wolny czas spędzał, uciskając wieśniaków i tropiąc Hooda. Wydawało mu się wtedy, że jest spełniony, choć pragnął mieć tylko więcej władzy. Niczego więcej nie potrzebował. A teraz… Wszystkiego miał aż nadto. Rodziny, uczuć… Tych wszystkich problemów. Wszystko było prostsze, dopóki nie pojawiła się Anastazja!
- Niech cię szlag, kobieto! – krzyknął, waląc pięścią w ścianę – Zaraz oszaleję!
- Guy…
Odwrócił się gwałtownie. Anastazja stała w progu, patrząc na niego z obawą i lękiem. Poznała, że jest wściekły, ale to nie mogło jej przecież powstrzymać.
- Co się stało? – zapytała.
- Czego ty chcesz, co? Nie masz się czym zająć!?
- Martwię się! Ktoś zrobił ci krzywdę? O kim mówiłeś?
- Pytałem, czy nie masz się czym zająć! – wydarł się przeraźliwie – Jak się nudzisz, idź zapytaj Joan, czy nie pomóc w przygotowaniach do wesela!
- Nie mów tak do mnie – szepnęła, zalękniona jego ostrą reakcją.
- A jak mam mówić do służby!?
Zabolało ją to, choć była służącą i zdawała sobie z tego sprawę, jednak ostatnio traktował ją inaczej. Mówił, że jest jego ukochaną, jego różą – dlaczego znowu krzyczał, że jest tylko służącą?
- Uspokój się – trzasnęła drzwiami i podeszła do niego.
- Idź do diabła! Wynoś się!
- Nie wyniosę się, Guy, bo cię kocham i nie zostawię cię samego!
- Nie proszę cię o to. Nie potrzebuję cię – syknął, odwracając się od niej plecami.
- Dobrze, Guy, nie potrzebujesz mnie. Ale musimy porozmawiać – powiedziała przejętym głosem – Daj mi chwilę, to ważne.
- Dlaczego jesteś tak uparta?
- Guy, widziałam coś…
- Powiedz w końcu, do diabła!!! – odwrócił się do niej, a w oczach miał chłód – Jestem dzień przed ślubem, a ty zawracasz mi sobą głowę, kiedy tego nie chcę!
- Przestań w końcu! – krzyknęła wreszcie, doprowadzona do granic wytrzymałości – Dlaczego mi to robisz!? Nie pozwolę ci na ten ślub, Guy, nie ożenisz się z nią!
Zdębiał. Jakim prawem mówiła do niego takie rzeczy? Co jej się stało, że nagle dostała przypływu ogromnej odwagi i postawiła mu się? Przez chwilę poczuł ulgę, bo pomyślał, że może Anastazja swoją stanowczością nakłoni go do zmiany zdania, że może z nią mógłby ułożyć sobie życie… Ale to przecież niemożliwe. Kobietą jego życia była Marian, głęboko w to wierzył. Jak śmiała zabraniać mu ślubu!?
- Kim ty jesteś, żeby tak się do mnie odzywać?
- Guy, byłam w Locksley – zaczęła opowieść, nie zważając na jego pytanie – Kiedy stamtąd wracałam, zobaczyłam lady Marian.
- Co mnie to obchodzi? Dlaczego w ogóle o niej mówisz?
- Ona cię oszukuje. Od początku, cały czas. Nigdy nie była ci wierna, rozumiesz? Cały czas knuła za twoimi plecami z twoim największym wrogiem.
- Anastazjo!!! – Gisborne ścisnął jej nadgarstek i patrzył z niebywałą wściekłością na jej pewną siebie twarz – Odwołaj to, co powiedziałaś…
- Nie! Ona spotyka się z Robinem! Siedzieli pod drzewem nieopodal wsi, Guy, oni nadal tam są! Odgrażali się, że poniżą cię i zgniotą w proch, słyszałam każde słowo! Ona go całowała, obściskiwali się…
- Dość tego!!!
- Marian cię nienawidzi! Zawsze czuła do ciebie tylko obrzydzenie i niechęć, ale byłeś dla niej łatwym dostępem do wszystkich tajemnic szeryfa! – Rusinka nie zważała już na niebezpieczeństwo, zabrnęła tak daleko że nie przejmowała się niczym – Jutro Hood uratuje ją w kościele, porwie sprzed ołtarza. Prosiła go o to. Nie mogła się doczekać, by Hood ją…
- Powiedziałem: dość!!! – wrzasnął, popychając dziewczę na podłogę – Mogłem to przewidzieć! Od początku starałaś się oddalić mnie od niej, wchodziłaś mi na głowę, żebym dostrzegał tylko ciebie. To ty chcesz tylko mojego majątku i pozycji, nie Marian! A ja… do diabła, uwierzyłem ci! Uwierzyłem, zaufałem, byłem gotów na wiele dla ciebie. Mogłem… próbowałem nawet cię pokochać!
- Błagam, Guy – załkała cicho – Uwierz mi…
- Jesteś dwulicową, podłą wywłoką, która przez moje łoże chciała się wybić! – krzyknął, klękając przy niej i chwytając ją za gardło – Powinienem cię zabić! Oczerniasz moją przyszłą żonę, jesteś taką samą manipulantką jak Vasey! Zaraz… a może działaliście razem? Może oddałaś mu się, może puszczałaś się z nim i robiłaś, co ci kazał… Jasne! Dlaczego byłem tak głupi i ślepy! Mówisz dokładnie to, co on! Boże…
Odepchnął ją z obrzydzeniem i wstał z podłogi. Nie mógł uwierzyć w to wszystko. Kobieta, która jeszcze kilka godzin temu była jego ukochaną różą, teraz okazywała się ohydną oszustką i zdrajczynią. Jego piękna Anastazja okazywała się być kochanką szeryfa… Spiskowali razem przeciwko Marian. Jak mógł tego nie dostrzec!?
- Nigdy nie dałam się dotknąć szeryfowi! – zaszlochała rozpaczliwie – To prawda, namawiał mnie, żebym oddaliła od ciebie Marian, groził mi, że jeśli nie doprowadzę do odwołania ślubu, to skończę w jego alkowie, ale ja nie robiłam tego dla Vasey’a. Zanim on sam mi to rozkazał, robiłam to już dla ciebie, Guy, dla nas. Próbowałam odsunąć cię od Marian, bo wiedziałam, że cię nie kocha. Nie ufałam jej od początku, odkąd wysłałeś mnie z nią do rodziców, a ona rozmawiała z Hoodem. Ale ty nie słuchałeś. Byłeś w nią zapatrzony. Teraz daję ci twardy dowód, a ty nazywasz mnie oszustką… Błagam, pojedź ze mną tam i przekonaj się…
- Zamknij się!!! Nie wierzę, że tak się co do ciebie pomyliłem… Brzydzę się tobą! Jesteś na straconej pozycji i chwytasz się wszystkiego, najbardziej obrzydliwych metod! Jak mogłem nie zauważyć, że dopuściłem do siebie kogoś takiego…
- Guy, kocham cię – padła przy nim na kolana i chwyciła za dłonie; wyrwał się jej i cofnął. Patrzył na nią z niedowierzaniem i rozczarowaniem.
- Straż!!!
- Guy, jeśli nie wierzysz mnie, zapytaj Isabelli i Alana – krzyknęła, wyciągając do niego ręce, ale on cofał się coraz bardziej – Alan od lat zna Marian. Potwierdzi moje słowa!
- Alan? Jest takim samym oszustem, jak ty. Próbował dziś wykorzystać moją siostrę, tak jak ty wykorzystywałaś mnie. Jesteście siebie warci! Podli karierowicze bez skrupułów!
- To Marian jest podłą oszustką!!!
- Zamilcz!!!
W tym momencie do komnaty wpadła straż. Guy wskazał im dłonią, by zabrali roztrzęsioną Rusinkę. Wpatrywali się w niego, zdumieni – co zaszło między nim a jego ulubioną kochanką, którą dotąd tak hołubił, że powodowało to ogromną zazdrość innych dziewcząt?
- Zabierzcie stąd tę ruską żmiję – wycedził przez zęby – Wyrzućcie za bramę.
- Guy, błagam…
- Ciesz się, że pozwalam ci żyć – zbliżył się do niej i szarpnął ją za włosy – Takie żmije jak ty zwykle zdeptuję i wgniatam w ziemię.
- Guy, ona nie jest tego warta… Oszukuje cię…
- Zabierzcie ją stąd. Nigdy nie chcę jej już więcej widzieć.
- Guy!!!
Jej krzyki na korytarzach było słychać jeszcze długo. Płakała i nawoływała go przez całą drogę do wyjścia. Cała służba i straże oderwały się od swoich zajęć, by zobaczyć, kto tak rozpaczliwie krzyczy. Nie posiadali się ze zdumienia, że dwóch żołnierzy brutalnie wyprowadza z zamku faworytę samego Gisborne’a. Musiała zrobić coś naprawdę okropnego. Niektóre z dziewcząt złorzeczyły jej, ciesząc się z jej upadku, niektóre patrzyły z politowaniem; Brigitte, która nadal była jej najlepszą przyjaciółką, pomimo rzadszych ostatnimi czasy kontaktów, pobiegła za nią.
- Nastya, co oni ci robią!?
- Brigitte, on mi nie wierzy… - płakała Rusinka – Marian go oszukuje, powiedziałam mu o tym…
- Zamknij się, ruska wywłoko! – wrzasnął strażnik, szarpiąc ją za ramię.
- Porozmawiam z nim, Nastya!
- Nie! Błagam, trzymaj się od niego z daleka, gotów cię skrzywdzić! Módl się za mnie, tylko tyle możesz dla mnie zrobić…
- Anastazja!
Strażnicy brutalnie wepchnęli Brigitte do środka, zatrzaskując tuż przed jej nosem wrota. Ciągnęli Rusinkę, nie zważając na ból, jaki jej sprawiają; świetnie bawili się, ciągnąc ją za sobą za warkocz i popychając między sobą. Jej płacz tylko ich rozjuszał i sprawiał, że traktowali ją jeszcze gorzej.
Guy stał w oknie i nerwowo zerkał na dziedziniec. Gniew powoli opadał, ale mimo to emocje nadal były silne. Jak śmiała tak powiedzieć…! Kto udzielił jej prawa, by wypowiadać się w TAKI sposób o Marian! Gdyby tego nie zrobiła, gdyby potrafiła trzymać język za zębami… Pewnie byłaby tu obok niego, i może wszystko ułożyłoby się… jakoś. Wychylił się; Anastazja, popychana przez dwóch tępych strażników, powoli zmierzała ku bramie. Słyszał, że płacze. Nie wzruszyło go to, choć poczuł lekkie ukłucie, ale zignorował je. Krzyknęła coś do szamoczących się z nią mężczyzn, a w odpowiedzi jeden z nich z całej siły uderzył ją w twarz. Upadła na ziemię; Guy wzdrygnął się, ale kiedy zobaczył, że ten sam bezmózgi typ kopie Anastazję i szarpie nią, by wstała, ogarnęła go furia. Jak ten śmieć może ją bić!? Chciał wybiec tam i pokazać mu, co o tym myśli, ale… duma mu nie pozwoliła. Nie! Nie poniży się przed byłą służącą, nie pokaże jej, że choć trochę mu zależy. Nie w sytuacji, kiedy przed momentem sam brutalnie wyrzucił ją za drzwi zamku, i kazał zniknąć! Ale każdy kopniak, każdy cios odczuwał, jakby był skierowany do niego. Niech on tylko dorwie tego idiotę…
- Straż! – ryknął w kierunku drzwi, ale nikt mu nie odpowiedział – Nigdy was nie ma, kiedy jesteście potrzebni, nieudacznicy! Sam to załatwię!
Zerwał się i zbiegł na dziedziniec. Anastazja znikała akurat za bramą; Guy sprężystym krokiem podszedł do strażnika, którego powalił jednym, celnym ciosem na ziemię. Przygniótł go jedną nogą do ziemi, mocno i boleśnie.
- Panie… - wychrypiał strażnik – Panie, za co…
- Nigdy więcej nie chcę widzieć, że bijesz kobietę – syknął wściekle – Powiesić go! – wrzasnął donośnie.
- Panie…
Guy kopnął go kilkakrotnie i przydusił butem.
- Powiesić go – warknął – Za pięć minut ma nie oddychać!
W oczach miał ogień, gdyby mógł, zabiłby wszystkich stojących na jego drodze i spaliłby całe Nottingham. Jak mogła go tak podle zdradzić! Jak mogła złamać mu serce! A już zaczynał myśleć, że chyba jednak ją kocha… Pomylił się. Był pewien. Był nią zauroczony, ale nie mógł kochać. Kochał Marian, i teraz utwierdził się w tym – ona jedna była szczera w stosunku do niego, i cieszył się, że pozbył się ruskiej niewolnicy ze swojego życia raz na zawsze.
- Joan!!! – ryknął, wchodząc do kuchni.
- Tak, panie – skłoniła się ze strachem – Czegoś potrzebujesz?
- Vasey nie ma prawa dowiedzieć się o tym, co się tu stało, rozumiesz? Powiedz tym wywłokom, żeby nie próbowały pisnąć choć słówka, kiedy wieczorem wróci. Każdej, która cokolwiek wyda, osobiście poderżnę gardło!
Dziewczęta skuliły się z przerażenia. Gisborne patrzył na nie z niewytłumaczalną nienawiścią i żądzą krwi. O nie, na pewno słowem nie odezwą się do szeryfa, wolały żyć, niż zadowolić się chwilą satysfakcji, że doniosą mu o upadku królowej Anastazji, jak ją złośliwie nazywały.
- Panie – Joan ściszyła głos – Mogę zapytać…
- Nie chcę słyszeć słowa o tej ruskiej żmii – warknął – Radzę ci nie pytać.
- Wybacz, panie.
- Co się tak patrzycie!? – wrzasnął – Jutro wesele, bierzcie się do roboty, albo skończycie jak…
Zawiesił głos. Wspomnienie Anastazji nie było dla niego najmilszym. Odwrócił się ze złością i poszedł zaszyć się w swej komnacie. Wszystko mu ją przypominało, ale to tylko potęgowało jego wściekłość, bo nie potrafił cieszyć się pięknymi wspomnieniami – teraz nienawidził jej z całego serca. Nalał sobie kielich wina, potem drugi, trzeci, czwarty… Byle nie myśleć. Byle zapomnieć. Udało się… zapadł w głęboki sen.
***
Nadszedł dzień ślubu. Stał przed ołtarzem, oczekując na swą ukochaną Marian. Otrząsnął się z ostatnich wydarzeń i zrozumiał, że Anastazja była dla niego nikim, tylko zabawką, tak naprawdę to Marian zawsze była jego jedyną miłością. Usłyszał jej głos i odwrócił się w kierunku drzwi kaplicy. Jego ukochana stała tam z… Robin Hoodem. W pierwszej chwili ogarnął go gniew, ale duchowny, widząc jego reakcję, powstrzymał go. Stał więc, obserwując Marian.
- To koniec, Robin – powiedziała – Odejdź. Wychodzę za Guy’a, bo to jest mężczyzna, którego potrzebuję i kocham.
- Ależ Marian… - Hood wyglądał na nieszczęśliwego – Myślałem, że my…
- Nigdy nie było nas, Robin. Wymyśliłeś to sobie. Tak naprawdę to nie byłam twoim szpiegiem w obozie szeryfa – uśmiechnęła się promiennie, odwracając się w stronę ołtarza – Szpiegowałam u ciebie dla Guy’a. Wiedział o każdym twoim kroku ode mnie.
- Marian… Nie, to nie jest prawda…
- Odejdź, Robin. Wychodzę za mąż.
Powoli wkroczyła do kaplicy, trzymając w dłoni bukiet polnych kwiatów. Marzenie Guy’a w końcu się spełniało, czuł się szczęśliwy. Pomimo, że Anastazja okazała się być podłą oszustką, koniec końców spełniła swoje zadanie: odmieniła mrocznego rycerza we wrażliwego, czułego mężczyznę, który był gotów na małżeństwo z kryształowo czystą lady Marian. W końcu nie bał się tego, i nie czuł już nienawiści do Rusinki, był jej nawet wdzięczny za te miesiące wspólnie spędzone, bo przy niej nauczył się, jak można być dobrym człowiekiem i uszczęśliwić kobietę, którą się kocha.
- Kocham cię, Guy – szepnęła Marian, podchodząc do rycerza i chwytając jego dłonie – Nareszcie mogę to głośno powiedzieć.
- Ja ciebie również, moja piękna Marian – odparł, całując z szacunkiem jej dłonie – I nigdy nie przestanę.
Spojrzeli na księdza, który z dobrotliwym uśmiechem błogosławił im i związał świętym węzłem małżeńskim, życząc im, żeby nikt nigdy ich nie rozdzielił.



Aktualizacja 22/07/2015,  następna część tutaj.

25 komentarzy:

  1. Kate, nie wierzę, że tak mogłaś zakończyć i wcale mi się nie podoba takie zakończeni. To nie w Twoim stylu kochana Kate. Guy mnie okropnie rozczarował. Zrobiłaś z niego strasznie agresywną bestię. Czekam Kate na ciąg dalszy, myślę, że bardziej spokojną i romantyczną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że to nie w moim stylu, ale... czasem można zrobić coś inaczej. Nigdy nie zdołam dogodzić wszystkim, żeby każdy był zadowolony. A przecież nie zawsze muszą być happy endy po naszej myśli - skoro Guy chce być z nią szczęśliwy...Trudno, trzeba przyjąć taki happy end.

      Usuń
    2. Kate, jeżeli już po raz czwarty czytam "Księcia z lawendowych pól" to wybacz, ale nie takiego końca się spodziewałam. Jeżeli ma tak być to się pogodzę. W prawdziwym życiu nie zawsze jest happy end.

      Usuń
    3. Wiem, że wszystko wskazywało na to, że będzie inaczej, ale cóż poradzić. Może innym razem będzie happy end.
      Jolu, przesłałam Ci wiadomość mailową.

      Usuń
    4. Kate, wyślij jeszcze raz .Nie mogę jej pobrać.

      Usuń
  2. I wykrakałam! Tak czułam, że po poprzedniej części przygotujesz nam trzęsienie ziemi. Ale coś takiego? Gdzie mój happy end, ja się pytam? Gdzie zdemaskowana Marian i pognębiony Robin?:)) Chociaż ... Robin dostał za swoje, bo Marian (wzorcowo dwulicowa) okazała się szpiegiem Guy'a. Zawsze to jakieś pocieszenie.
    Kate, to nie może być koniec. Guy nie może pozostać tym wrednym typem, którego ma się ochotę trzasnąć - nie przytulić.:) Miał być szczęśliwy, odmieniony i z Anastazją u boku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież to sen pijanego furiata.
      A.T.

      Usuń
    2. Eve, sama kiedyś mówiłaś, że nie wszystko jest takim, jakim się wydaje, i że nie ma co za szybko oceniać, prawda? "Miał być" - ale nie jest, no szkoda, co zrobić :)

      Usuń
    3. Kate, to uczepię się tej myśli, że "nie wszystko jest takim, jakim się wydaje". :)

      Usuń
  3. I to tyle Kate? Coś mi tu nie gra. To nie jest Twoje zakończenie. A co do Guy'a to chociaż życzę Mu jak najlepiej, to w tej części podniósł mi ciśnienie i najchętniej kopła bym go w d...
    Pozdrawiam Anonimowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę że wszyscy dobrze znają moje zwyczaje i upodobania co do zakończeń, widać dałam się poznać z tej lepszej strony :) Ale cieszę się że Guy wzbudził akurat takie emocje, tak miało być. Tu mój plan się spełnił w stu procentach.

      Usuń
    2. A Ty niedobra (grozi palcem) ;) Dla mnie to opowiadanie byłoby nie skończone. Ta historia NIE może się TAK skończyć ;) Czekamy z niecierpliwością na następną część. Bo będzie następna, prawda? ;)
      Anonimowa

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    5. No raczej nie, przecież to brzmi jak koniec końców, prawda? :)

      Usuń
    6. No właśnie problem w tym, że to nie brzmi jak zakończenie ;)

      Usuń
    7. A popatrz, to się pomyliłam :)

      Usuń
  4. Ej, właśnie weszłam po dłuuugiej nieobecności i przeczytałam. Nooo, jak taki byłby koniec to jestem pod wrażeniem. Kate, prawie "Tarantino" się w tobie odezwał :D Jak dla mnie może być:)
    Pozdrowionka,
    Robin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło Cię widzieć :) Aż nie wierzę w pochwałę z Twoich ust ale dzięki. Przynajmniej raz Cię nie rozczarowałam ;)

      Usuń
  5. Kate ja się nie zgadzam na taki koniec! :D Jak Wszystkie tu obecne, zresztą :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jak ja mam teraz wyjść z tej sytuacji, skoro tak się skończyło? Guy ma wnieść do szeryfa pozew o rozwód? :)

      Usuń
  6. Może to był zły sen ruskiej...
    Mi się to kupy nie trzyma. Jeśli Marian naprawdę była wierna Guyowi to czemu nie było nic o tym jak przekazuje mu jakieś informacje o leśnym ludku? A może było???
    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. albo jego..

      Usuń
    2. Rzeczywiście trafne spostrzeżenie. W tekście nic nie było o tym, ale... Moze właśnie chodziło o zaskoczenie?

      Usuń

Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.