poniedziałek, 29 grudnia 2014

Zaginione buty Thorina. Opowiadanie autorstwa Eve.

Dziś mam wielką przyjemność zaprezentować Wam opowiadanie, którego autorką jest Eve, komentatorka tego bloga. Bardzo dziękuję Eve za przesłanie tego opowiadania i za zgodę na opublikowanie go na blogu. 

***

Notka od Autorki opowiadania: Poniższy tekst NIE jest przeznaczony dla tolkienistów - mniej lub bardziej ortodoksyjnych, gdyż może wywołać szczękościsk, toczenie piany z ust, atak szału, niekontrolowane ciskanie przedmiotami codziennego użytku a w końcu palącą potrzebę obrzucenia inwektywami autorki.


Stare porzekadło mówi, że „mądrzy ludzie, żyją w brudzie”. Thorin przez wiele lat stosował się do owej „złotej” i zapewne mocno zalatującej zasady, ale pewnego dnia zażył kąpieli, co okazało się wydarzeniem brzemiennym w skutki. 

Richard Armitage jako Thorin Dębowa Tarcza. Zdjęcie promocyne do filmu "Hobbit: Niezwykła podróż". Źródło:RichardArmitageNet.com
ZAGINIONE BUTY THORINA

Zjednoczone Siły Śródziemia odniosły spektakularne zwycięstwo w Bitwie Pięciu Armii. Orkowie zostali wybici lub zepchnięci do cuchnących nor, w których przyszli na świat. Nie można było usunąć tego plugastwa z ziemi w całości, gdyż profesor Tolkien, podczas narady wojennej, postawił stanowcze veto, planując kolejną książkę o dziejach Śródziemia i paskudy były mu jeszcze potrzebne. Nasi bohaterowie nie mieli więc wyjścia – część wrogów musiała ocaleć.  Na dodatek w wyniku bitwy Śródziemie czekały poważne zmiany. Thranduil powrócił do swojego ponurego lasu bez spodziewanych łupów, a co gorsza bez Tauriel, w której podkochiwał się jego zbotoksowany synalek. Dain Żelazna Stopa, który miał chrapkę na przywództwo nad krasnoludami też musiał obejść się smakiem. Nie zdobył arcyklejnotu, jego włochaty świniak zaopatrzony w noktowizor padł na polu bitwy, a młoteczek okazał się maleńki w porównaniu z królewskim mieczem Thorina. Twardziel mógł być tylko jeden, tak, jak jedyny, prawowity król Ereboru.

- Zimno jak jasna cholera! – Thorin w pełni ubrany, ale bez butów szedł przez jeden z niezliczonych korytarzy Samotnej Góry. Kołysał się śmiesznie na boki, bo posadzka faktycznie była zimna. Bose stopy mlaskały przy każdym kroku.

- Wyglądam jak idiota! Strój tronowy, ta głupia korona i jestem boso! Niech no dorwę tego, kto za to odpowiada! Brakuje tylko, by ten dureń Thranduil znów pomylił godziny audiencji i zjawił się jak zwykle za wcześnie, bo „łoś mu się spłoszył” – dodał naśladując ton i sposób mówienia króla elfów – jasny szlag!
Władca mruczał pod nosem kolejne przekleństwa, przerywając stek wyzwisk, od czasu do czasu jękami, spowodowanymi przenikliwym chłodem.
- Czemu tu nie ma podłogowego ogrzewania?! Dziadek to jednak stara kutwa była! Nie powinien majstrować przy przetargu, pieniądze z Unii Śródziemia i tak by przepadły! Trzeba było zatwierdzić i teraz firma Convector robiłaby dobrze moim stopom! Szlag! Ale zimno!
Nagle zderzył się z jakąś niepozorną postacią.

- Stokrotnie przepraszam Wasza Wysokość – cichy, zalękniony głos dobiegał jakby zza ściany – myślałam, że Wasza Wysokość jeszcze śpi. Spóźniłam się, wybacz, panie.
Spojrzał w dół i zobaczył swoją twarz odbijającą się w zaginionych butach, które zwisały nieco bezwładnie przytrzymywane wysoko nad pochyloną głową, drobnymi, kobiecymi dłońmi. „Pewnie to jakaś stara, brodata i pomarszczona krasnoludzica! Muszę pogadać z Bardem. Trzeba tu kobiet! Normalnych! Nie owłosionych! Ludzkich kobiet! Elfki są jak koszykarki – za duże! Nie lubię ich!”
- Nareszcie! Masz pojęcie jak wyglądałbym bez butów na tronie!?
- Nie, wybacz panie – czuł, że dziewucha kuli się jeszcze bardziej. Widział teraz tylko jej włosy koloru leśnego miodu lśniące w połyskliwym świetle pochodni. Buty również lśniły … jak nigdy wcześniej.
- Wstań! – rozkazał.
Posłusznie podniosła się z kolan i stała przed nim z pochyloną głową.
- Jak ci na imię? – zapytał ostro.
- Eulalia, panie – szepnęła ledwie słyszalnie.
- Co za głupie imię! Spójrz na mnie!
Niepewnie podniosła wzrok … Nadal była przestraszona. Po Ereborze krążyły legendy o wybuchowym charakterze jego władcy. Thorina zatkało. Pierwszy raz w życiu nie wiedział, co ma zrobić. A przecież zawsze wiedział i nigdy się nie mylił! Patrzyły na niego dwa przejrzyste szmaragdy oczu, nieśmiałych i zalęknionych, lśniące loki miękko okalały twarz o delikatnych rysach, na nosie zauważył kilka piegów, które tylko dodawały jej uroku. A usta … usta były tak kuszące swoją łagodną czerwienią … I ani śladu brody! Głośno przełknął ślinę.
- Skarpety! Masz moje skarpety? Mam boso ganiać w tych buciorach? Wiesz jakie to niewygodne? Odciski potem jak nic!
- Nie panie, nie noszę ich, tylko czyszczę. A skarpety są tutaj – sięgnęła do kieszeni i podała mu zrolowaną parę w kolorze ognistej czerwieni.
Thorin usiadł na podłodze i zaczął je zakładać. Eulalia klęknęła kawałek dalej i przysiadła na piętach z nadal  pokornie pochyloną głową. Miał wrażenie, że jednak ukradkiem, bacznie przygląda mu się.
- Dlaczego siadłaś?
- Bo to się nie godzi, panie …
- Co się nie godzi? – Thorin naciągał właśnie but szarpiąc miękką cholewkę, a ponieważ coś nie za bardzo mu to szło, to przygryzał koniuszek języka.
- Żebym … żebym była nad tobą królu, gdy … gdy siedzisz i to jeszcze na podłodze.
- Zapewniam cię, że są sytuacje, w których absolutnie godzi się, żebyś była nade mną i to nawet wtedy gdy siedzę na podłodze – uśmiechnął się nieco lubieżnie widząc oczyma wyobraźni, jak Eulalia unosi się i opada miarowo na jego biodrach.
- Oczywiście, panie – wyraźnie nie zrozumiała, co miał na myśli.
Wstał, podszedł do niej i podał jej dłoń.
- Wstań, moja panno – o, tak, „moja” bardzo pasuje do sytuacji. Nie mógł zaprzeczyć, że czyścicielka królewskiego obuwia wpadła mu w oko. Było w niej coś … sam nie wiedział co, ale chciał zobaczyć ją ponownie i czuł, że jedno „ponownie”, to będzie stanowczo za mało.
Spojrzała na niego zdezorientowana, ale posłusznie wykonała polecenie, chwytając go za rękę. Cały ranek marzyła, że choć przez chwilę go zobaczy. Opowieści nie kłamały. Thorin był absolutnie wyjątkowy: postawny i barczysty jak na krasnoluda, długie, falujące włosy poprzetykane siwymi pasemkami dodawały mu dostojeństwa. Nosił krótką brodę, co nie było typowe dla krasnoludzkich władców, ale pewnie lata niewygód sprawiły, że tak było mu po prostu łatwiej. Najbardziej niezwykłe były jednak jego oczy. Cudownie błękitne, z iskierkami rozbawienia a jednocześnie pełne siły i majestatu właściwych największemu władcy w Śródziemiu.
- Świetna robota Eulalio. Chętnie zobaczę, jak radzisz sobie z czyszczeniem i polerowaniem innych powierzchni. Przyjdź do mnie wieczorem.
- Tak, panie, jak rozkażesz – Eulalia dygnęła, uśmiechnęła się niewinnie i odeszła tanecznym krokiem. Przyglądał się jej przez chwilę: kołyszącym się biodrom, falującym włosom i sukni plątającej się wokół kostek. Widział, jak wyprostowała się i mógłby przysiąc, że dziewczyna uśmiecha się do siebie od ucha do ucha.
Eulalia przez cały dzień była zajęta swoimi obowiązkami. Uśmiechała się jednak pod nosem na myśl, że wieczorem znowu zobaczy króla. Podobał jej się strasznie, ale doskonale wiedziała, że nie ma najmniejszych szans na coś więcej niż służba u niego. Nie ona – zwykła dziewczyna, bez rodziny, domu i pozycji. Dlatego zgodziła się na to, czego nikt inny nie chciał robić – na czyszczenie jego butów. Po cichu liczyła na coś takiego, co miało miejsce dzisiejszego ranka - zobaczy Thorina nie tylko z daleka stając na palcach w tłumie poddanych. A on zobaczy ją – nie jedną z twarzy – tylko ją samą. Wieczorem znów go spotka, może znów z nim porozmawia…? A jeśli nawet nie … Zabierze buty do czyszczenia i to jej wystarczy.
Thorin nie mógł skupić się na tym, co mówił Thranduil. Król elfów znów truł jak poparzony. Może zajadał te same grzybki co Radagast? A może to cuchnące wyziewy w Mirkwood są temu winne? Co mu znowu przyszło do tej utlenionej głowy? Korona go za mocno uwiera, czy co? Handel księżycowymi kamieniami i leśnymi owocami? Pogięło go? Niechże siedzi w tym swoim lesie, pasa sarny i łosie i zajada te podejrzane jagody! Albo lepiej! Niech hoduje te durne świniaki dla Daina! Mowy nie ma! To krasnoludy od wieków mają największe i najpiękniejsze klejnoty w Śródziemiu i żaden elfi blondas nie będzie miał do nich dostępu!
Thorin nie sądził, że rządzenie jest tak nudne i wyczerpujące. Thranduil, który nie wiedzieć czemu uważał się za jego najlepszego przyjaciela, pojawiał się w Ereborze regularnie. Dziś Thorin nie miał na niego ochoty. Dlatego z radością odprowadził go do stajni, by mógł wskoczyć na swego łosia i odjechać. Niestety zwierzę Thranduila znowu zapaskudziło przeznaczony dla niego boks w samym rogu. Smród niósł się daleko przed bydlęciem. Thorin ostrożnie stawiał nogi, by nie wpaść w poślizg na łosiowym łajnie. Nie chciałby pacnąć w obornik na oczach króla elfów a poza tym … nie – przede wszystkim nie chciał, by Eulalia musiała zeskrobywać łosiowe bobki z jego butów!
Ledwie udało mu się pozbyć Thranduila, jego zalatującego stęchlizną i naftaliną zwierzaka i wrócić na tron, Balin wyrósł przed nim jak spod ziemi. Thorin miał nadzieję, że to już koniec na dzisiaj. Marzył o tym, by podnieść się z niewygodnego tronu. Już wiele razy myślał, że Aegon Targaryen  za morzem ma jeszcze gorzej niż on. „Tron ze stopionych mieczy pokonanych wrogów! To dopiero musi uwierać w tyłek! Ale nad smokiem skubaniec umie panować!”
- Wasza Wysokość! – nie było dobrze. Balin zwracał się do niego w ten sposób tylko podczas oficjalnych spotkań – czy pamiętasz Brumhildę? Córkę Brona z Gór Czerwonych za Morzem?
Odsunął się na bok i Thorin ujrzał … wyjątkowo brzydką krasnoludzicę. Czarny kołtun na głowie i na brodzie, mała i bardzo korpulentna jak na swoją rasę, zezowata z haczykowatym, mięsistym nosem.
- Wasza dostojność – odezwała się chropawym, skrzeczącym głosem – to prawdziwy zaszczyt znów spotkać największego krasnoluda w Śródziemiu – oblizała usta i dygnęła dwornie. Thorin poczuł przypływ mdłości. Ropucha zdecydowanie nie była w jego typie.
- Oczywiście Balinie – skłamał, bo był pewien, że zapamiętałby taką poczwarę – Brumhildo … - skłonił lekko głowę licząc na to, że gdy ją podniesie, to koszmar zniknie. Nie będzie widział i słyszał paskudy.
- Buniu, panie … jeśli łaska. Mów mi proszę, Buniu, jak przyjaciel.
„Co ona sobie wyobraża?! Mam przyjaźnić się z tym… tym … kaszalotem? W życiu! I co to za zdrobnienie? Przejęła się ostatnim przeglądem kabaretów w mieście ludzi? Na co Bard wydaje unijne fundusze!?”
- Miło mi cię znów spotkać Brumhildo – mało nie udławił się owym „miło”. Balin uśmiechnął się zadowolony.
- Czy Wasza Wysokość zechce pokazać Buni skarbiec?
Gdyby królewski wzrok mógł zabijać, doradca leżałby właśnie na posadzce w przedśmiertnych konwulsjach. Thorin słyszał podniecone posapywanie ropuchy czekającej zapewne tylko na moment, by zostali sami.
- Przykro mi –władczy głos ociekał ironią – Kili i Tauriel dziś wyjeżdżają. Muszę dopilnować, by mój siostrzeniec podróżował jak na księcia przystało – mówiąc to energicznie podniósł się z tronu i ruszył w stronę komnat nowożeńców, nie zwracając uwagi na protesty Balina.
- Będę czekała z utęsknieniem panie … - zaskrzeczała ropucha.
„A ja nie!” – w ostatniej chwili ugryzł się w język, by nie powiedzieć tego głośno.
Resztę dnia zajęło mu unikanie Brumhildy. Paskuda miała jakiś wewnętrzny radar i pojawiała się zupełnie nieoczekiwanie na jego drodze. Była okropnie namolna. Za którymś razem Thorin, widząc jej charakterystyczną postać w korytarzu schował się w załomie, za masywnym filarem. Kaszalot dotarł wprawdzie na niebezpieczną odległość, ale wyraźnie rozczarowany tym, że go nie znalazł wydał szereg dziwnych, nieprzyjemnych dźwięków i odszedł jak niepyszny. Thorin był zły na siebie. „Odkąd to król ucieka przed jakąś babą!? Babą? Toż to byłby komplement! Balin dowie się dokładnie, co myślę  o jego pomysłach znalezienia mi żony!” Wyszedł zza filaru i zmartwiał. Kroki kaszalota ucichły. Odwrócił się i zaczął węszyć. „Czy jej dziadkiem był jakiś ork? Co na Durina?!” Wycofał się. Zdjął buty i na palcach skierował się do swych komnat.
- Cholera! Ślisko! – przystanął, zdjął skarpetki i znów pomyślał o Eulalii i jej szmaragdowych oczach. Uśmiech jednak zaraz znikł z jego twarzy, gdy poczuł przeszywający chłód, niemal parzący stopy.
- Gdybym nie pozwolił nawiać tej przerośniętej i plującej ogniem jaszczurce, miałbym teraz naturalny ciepły nawiew … Trochę ziół od Radagasta, albo kilka rad od Aegona i Smaug byłby potulny jak baranek … Tylko trzeba byłoby czymś go karmić … te paskudy, które mi Balin podsuwa … mogłyby gubić się w przepastnych korytarzach Ereboru … Nie wiem, czy jaszczur wolał dziewice … pewnie i tak nimi są – kto by takie tknął!
Wieczorem usłyszał ciche pukanie do drzwi komnaty. Nie miał jednak ochoty na wizyty i towarzystwo. Może faktycznie potrzebował żony? Nawet Dwalin i Ori o tym mówili. Jako król miał pewne „przywileje”. Chętnych kobiet wszelkich ras nigdy nie brakowało odkąd objął rządy w Ereborze. Tylko, że on nie chciał „chętnej” – chciał „swojej”. Takiej, która nie będzie w nim  widzieć króla tylko jego samego – humorzastego krasnoluda cierpiącego na przerost ego i szczycącego się swym mieczem.
- Odejdź! Nikogo nie ma w domu! – dla podkreślenie swoich słów rzucił butem w drzwi. Pukanie na chwilę ustało, ale po chwili znów je usłyszał.
- Co jest!? Brumhildo, mówiłem już …! – z rozmachem otworzył drzwi i zobaczył kulącą się postać o lśniących włosach koloru miodu. Eulalia … Cofnęła się kilka kroków, podniosła wzrok i pokornym głosem powiedziała:
- Wybacz panie, że ci przeszkadzam. Powiedziałeś, że mam przyjść, ale skoro … skoro … skoro jesteś zmęczony, to pozwól tylko, że zabiorę buty …
Pierwszy raz w życiu Eulalia była zadowolona ze swojego cokolwiek nikczemnego wzrostu. Mogła teraz stać przed Thorinem zupełnie naturalnie, nie chować głowy w ramionach, nie garbić się, nie wykręcać głupawo i patrzeć w jego cudnie błękitne oczy … W szkole wszyscy wyzywali ją od krasnoludków. Kazali jej pić polo-coctę, by zwiększyć rozmiar … Mówili, że w kingsajzie jest fajniej … Durnie! Tam nie ma takiego Thorina… Król cofnął się do komnaty, co natychmiast wykorzystała. Złapała buty, ukłoniła się, szepnęła „dobrej nocy Wasza Wysokość” i już jej nie było.
Thorin długo nie mógł zasnąć. Odkąd przestały dręczyć go koszmary, noce stały się dziwnie puste i samotne. W końcu, gdy policzył już wszystkie jeże Radagasta, po raz setny obrócił się na drugi bok, oczy same zamknęły się i ujrzał śmiejące się spojrzenie Eulalii. Wyśliznęła mu się z ramion i pobiegła przed siebie przez łąkę pełną kwiatów. Po chwili odwróciła się w jego stronę i wyciągnęła ręce. Ruszył za nią tak samo lekki i radosny. Dogonił ją bez trudu, ujął jej dłoń, przyciągnął do siebie, mocno przytulił a potem zachłannie pocałował przewracając się na pachnącą trawę.
Gwałtownie otworzył oczy. Nie było jej obok a on leżał jak zawsze sam w wielkim łożu w swojej komnacie. „Na cholerę mi takie łóżko, gdy nie mam go z kim dzielić!” Poduszka zaliczyła właśnie solidny prawy sierpowy, Thorin ze złością obrócił się na drugi bok, licząc, że gdy zamknie oczy to Eulalia powróci … „Eulalia! Głupie imię! Tylko język się plącze! … Lilly … Właśnie! Lilly! Delikatna, skromna i piękna jak kwiatuszek!”
- Lilly – mruknął – Lilly … Znów zapadł w sen. Stał teraz na niewielkiej łące w środku gęstego lasu. Słońce chyliło się ku zachodowi. Wiał lekki, przyjemny wiaterek, poruszający wysoką trawą. Przed nim błyszczało niewielkie jeziorko. Woda musiała pochodzić z ciepłego źródła, bo na powierzchni od czasu do czasu pojawiały się bąbelki pękające pod obłoczkiem pary. Nagle znów ją zobaczył. Wynurzyła się z wody. Lśniła niczym najcenniejszy klejnot. Uśmiechała się prowokacyjnie i przyzywała go gestem, by do niej dołączył. Mowy nie ma! W życiu! On się nie kąpie! Nigdy! Co najwyżej bierze prysznic w górskim wodospadzie! Lilly nadal słodko uśmiechnięta wstała powoli. Mokre włosy otuliły jej ciało, ale nie ukryły zarysu kształtnych piersi, wcięcia w talii, szczupłych ramion, jedwabistej skóry… Thorin stracił rozum. Rozebrał się błyskawicznie i wskoczył do wody rozchlapując ją na wszystkie strony. Poczuł miłe, odprężające ciepło, łagodny zapach kwiatów, wilgoć i drobne dłonie Lilly na ramionach. Zamknął oczy. Było mu … przyjemnie … Tak … kąpiel z bąbelkami i z piękną, nagą kobietą … Właśnie! To grzech siedzieć tak bezczynnie, gdy ona jest na wyciągnięcie ręki! Uśmiechnął się błogo i otworzył oczy. Lilly patrzyła na niego pożądliwie. Skąd taka odmiana w tej kobiecie? Do tej pory zawsze spłoszona i nieśmiała … a teraz? Jej oczy zdawały się mówić, że za chwilę zazna takich rozkoszy o jakich nawet nie śnił. Nagle ujrzał w jej dłoni szczotkę. „Skąd ona ją wytrzasnęła? A! Przecież czymś musi czyścić moje buty … Na Durina, to chyba nie ta sama szczota!?” Lilly bez słowa przesunęła ostrymi włoskami swojego narzędzia pracy po jego ramieniu. Thorin poczuł miłe mrowienie. Uśmiechnął się. Wyraźnie ją to zachęciło, bo powtórzyła ruch, równie subtelnie jak poprzednio i już po chwili szczotka w towarzystwie dłoni Lilly błądziły po jego ciele. Było mu bardzo, bardzo przyjemnie, czemu dawał wyraz głuchymi pomrukiwaniami. Nagle Lilly odrzuciła szczotkę, uniosła jego ramię i zaczęła myć go ostrożnie pod pachą … To … to było … niezwykłe… Zrozumiał nareszcie dlaczego faceci śpiewają podczas kąpieli, golenia i pod prysznicem. Robią to, gdy nie są sami! Wystarczy tylko odpowiednia, chętna i naga kobieta obok! Nie wiedział kiedy z gardła wyrwała mu się melodia Misty Mountain. A potem … im bardziej intensywne były ruchy Lilly, tym głośniej śpiewał.
Thorin  obudził się o pierwszym brzasku, czując, że nie jest sam w komnacie. Instynktownie sięgnął po sztylet ukryty pod poduszką i bardzo wolno uniósł się nieznacznie na łokciu, rozglądając przy tym uważnie dookoła. Eulalia krzątała się po pomieszczeniu. Słyszał cichutki szelest jej sukni. Poruszała się bardzo ostrożnie, odkładając na miejsc jego rzeczy: pas, karawasze, łuskową zbroję, pochwę miecza i … koronę! Jego durną koronę po dziadku też wyczyściła! Patrzył jak ustawia buty, a potem otwiera skrzynię, wyciąga z niej dwie pary skarpet i chowa je do kieszeni. „To dlatego zawsze masz zapasowe pod ręką …” Nagle zamarł, bo dziewczyna odwróciła się w jego stronę, suknia zawirowała i dopiero wtedy zauważył, że jest boso. „Ała! Ależ musi ci być zimno!” Przyglądała mu się przez chwilę z czułością i uwielbieniem, potem uśmiechnęła się, podniosła swoje buty i cichutko wyszła zamykając za sobą bezgłośnie drzwi. Thorin gwałtownie wyskoczył z łóżka i zaraz tego pożałował. „Cholerna zimnica! Trzeba tu jakieś skóry rozłożyć. Jak Thranduil jeszcze raz przyjedzie na tym swoim bydlęciu, to je zabiję, a skórę każę tu położyć! Nie … pewnie będzie śmierdziała gorzej niż na żywym …” Nie zważając na dojmujący chłód, energicznie podszedł do drzwi, otworzył je z rozmachem i widząc dziewczynę, krzyknął:
- Lilly! – nie zareagowała – Eulalio! – powtórzył. Stanęła od razu. Odwróciła się, włosy zawirowały wokół ramion, ukłoniła się nisko i zapytała:
- Tak, Wasza Wysokość? – na jej ustach błąkał się nieśmiały uśmiech. Do Thorina dotarło właśnie, że stoi w samych gatkach, ale niespecjalnie go to obeszło.
- Czemu tak skradałaś się?
- Nie chciałam cię budzić, panie. Wczoraj byłeś zmęczony i rozdrażniony. Pomyślałam, że sen dobrze ci zrobi – podniosła oczy. Zaczerwieniła się wyraźnie skrępowana widokiem jego nagiego, muskularnego  torsu.
- Podejdź – powiedział łagodnie. Posłusznie wykonała polecenie. Ujął ją za ręce. Rzuciła mu pytające spojrzenie, a gdy zobaczyła że Thorin nachyla się aż zesztywniała z przejęcia. Tymczasem on najdelikatniej jak potrafił ucałował jej dłonie i szepnął:
- Dziękuję …
- Ty mnie? … Panie, ty … ty … ty mnie dziękujesz? Ja … ja tylko … - jąkała się ze zdenerwowania. Chwycił jej podbródek, łagodnie przytrzymał i tonąc w tych cudnych oczach, które śniły mu się przez całą noc, powiedział z całym przekonaniem:
- Tak, dziękuję ci.
Patrzyła na niego nadal zdezorientowana. W końcu uśmiechnęła się, a motyle w brzuchu Thorina zaczęły swój szalony taniec.
- To ja dziękuję, Wasza Wysokość.
Dygnęła i odeszła sprężystym krokiem. Patrzył dopóki nie zniknęła za zakrętem. Postanowił, że ostatni raz pozwolił jej odejść.
Thorin szedł zadowolony do sali tronowej. Ori już wcześniej zawiadomił go, że płowowłosy leśniczy oczekuje tam na jego przybycie. Gdy zapytał o łosia, Ori skrzywił się wymownie zatykając nos. „Czyli wszystko jasne – bydlę znów zasmradza stajnię.” Dziś jednak nie przeszkadzało mu to. Dziś zamierzał odprawić Brumhildę, a potem zejść do pralni, odszukać Lilly i … i dalej nie miał pojęcia. Wiedział jednak, że tym razem niezawodny plan nie jest potrzebny. Wystarczy pełna improwizacja i przekonanie o tym, że nigdy się nie myli. Zatem, jeśli zrobi coś szalonego, to będzie to właściwe.
Był już prawie na miejscu, gdy poczuł silne szarpnięcie za rękaw. „Co na Durina!” Balin położył palec na ustach i skinieniem głowy dał znać, gdzie król powinien spojrzeć. To, co Thorin zobaczył było faktycznie … zaskakujące, nawet bardzo zaskakujące. Brumhilda cała w skowronkach spoczęła na stopniach wiodących do tronu. Gestykulowała żywo nieskoordynowanymi ruchami i swoim skrzekliwym głosem niemal wykrzykiwała kolejne zdania. Thranduil siedział po turecku u jej stóp z rozanielonym i nieco błędnym wzrokiem, spijając każde słowo z jej ust. „Co on znowu wziął? Jakie ziele tym razem? Ślepy jest i głuchy? W sumie … jest już taki stary, że coś może mu szwankować … A niech mnie!” Thorin stał i gapił się cokolwiek głupawo na to, co działo się przed jego oczami. Leśniczy, bowiem zdjął koronę, podał ją kaszalotowi, który chichocząc wcisnął ją na swój kołtun. Król elfów westchnął w ekstazie. „Aż tak cię to kręci? Coż … elfy zawsze były jakieś dziwne. Zakochać się w paskudzie! Ale numer!” Thorin nie posiadał się z radości. Pozbędzie się Brumhildy i leśniczego za jednym zamachem. „Gołąbeczki” będą teraz zajęte tylko sobą, dzięki czemu skończą się ciągłe wizyty w Ereborze. Uśmiechnął się, odwrócił na pięcie i pognał w głąb góry.
- Thorinie! Dokąd? – usłyszał za sobą teatralny szept Balina.
- Po żonę! Na moich – nie twoich zasadach! – rzucił przez ramię zderzając się przy tym z twardą czaszką Dwalina.
- Nareszcie – mruknął z ulgą krasnolud – cały ranek cię szukam.
- Spadaj!
- Ej! Jestem szefem twojej ochrony, chyba powinienem …
- Spadać!
- Thorinie, nie możesz wszędzie chodzić sam!
- Mylisz się Dwalinie! Mogę! I jeśli będę potrzebował twojego towarzystwa, to dam ci znać, a teraz spadaj – i nie czekając na odpowiedź popędził przed siebie.
Lilly jak zawsze zajmowała miejsce w samym rogu pralni. Inne kobiety przekrzykiwały się niczym przekupki na targu, opowiadały jakieś niestworzone historie, przechwalały, która z nich miałaby większe szanse u Thorina i jak zawsze zachwycały się nim: jego władczym spojrzeniem, atletycznym ciałem, brodą, lokami, siłą i dostojeństwem. Klepały jak najęte, co takiego zrobiłyby z nim w łóżku, albo w innym miejscu. Lilly wyłączyła się. Nuciła pod nosem ulubioną melodię, wspominała poranek i widok, jakiego nie doświadczyła żadna z roznegliżowanych praczek … królewskie usta na jej dłoniach, lekko drapiącą brodę i łaskoczące włosy, które opadły na jej przedramiona… Ona jedna w tym pomieszczeniu rozmawiała z Thorinem … Ona jedna wiedziała, jak władca wygląda gdy śpi. Ona jedna widziała go w samych gatkach … Podniosła głowę słysząc jakieś zamieszanie.
Thorin wpadł jak burza do pralni wprowadzając kobiety w absolutną konsternację. Zatrzymał się na moment a potem zaczął krążyć wśród balii nerwowo rozglądając się na boki. W końcu zobaczył to, czego szukał. Lilly stała w kącie patrząc na niego z niemym uwielbieniem. Gdy ich oczy spotkały się zmartwiała. Przypominała teraz szlachetny posąg  z … czerwonymi skarpetami w ociekających woda dłoniach. Thorin podszedł do niej zdecydowanym krokiem, wyszarpnął skarpety i cisnął je z impetem do balii, a potem ujął jej twarz w dłonie i wpił się w jej usta. Lilly nadal stała sztywna jak słup. Dopiero po chwili zarzuciła mu ramiona na szyję, a jej ciało poddało się natarczywej pieszczocie. W końcu brakło jej powietrza, więc odsunęła Thorina delikatnie od siebie. Przyglądał się jej czule, pogłaskał po policzku słysząc za plecami westchnienia innych kobiet przeszywające grobową ciszę pralni.
- Thorinie … - Lilly skuliła się chowając za nim. Chwycił ją za rękę i bez słowa pociągnął za sobą. Szedł bardzo szybko zamaszystym krokiem. Eulalia próbowała dotrzymać mu tempa. Kobiety rozstępowały się przed nimi, oszołomione niecodziennym widokiem. Po wyjściu z pralni król puścił się biegiem przed siebie nadal mocno ściskając dłoń Lilly. Nagle stanął, przyparł ją do ściany i ponownie wpił się w jej usta. Teraz nie żądał, tylko … prosił. Był wniebowzięty, gdy Lilly z pasją odwzajemniła pocałunek. Czuł jej drżące ciało, dłonie przytrzymujące twarz, ten niezwykły zapach jego kobiety. Przycisnął ją mocniej biodrami, by poczuła jak bardzo działa na niego jej bliskość i pieszczoty. Nagle poczuł bezczelne stukanie w ramię.
- A! Tu jesteś! – usłyszał głos Dwalina – Chodź, Thranduil chce z tobą rozmawiać. Nie czas na obmacywanie dziewek po kątach! Ja wiem, że masz swoje potrzeby i jakaś chętna zawsze się znajdzie, ale …
Thorin niechętnie odsunął Lilly od siebie. Uśmiechnął się do niej rozmarzony, po czym odwrócił gwałtownie i jednym ciosem powalił Dwalina na ziemię. Złapał się za nadgarstek, zgiął w pół i jęknął:
- Jasna cholera! Ale masz twardy łeb! Co ty tam masz? Kamienie?
Dwalin, nieco oszołomiony dźwigał się z podłogi patrząc gniewnie na Lilly, która trwożliwie chowała się za plecami Thorina. Otwierał już usta, by powiedzieć, co sądzi o takim traktowaniu, gdy król ryknął:
- To, że jesteś szefem BOK-u* nie znaczy, że możesz wszędzie za mną łazić i przeszkadzać mi, gdy jestem BARDZO zajęty! A jeśli jeszcze raz użyjesz określenia „dziewka” wobec mojej przyszłej żony, to tak ci nakopię, że tatuaże ci zbieleją! - Dwalin patrzył na niego z niedowierzaniem – A teraz idź i powiedz gajowemu, że zatrzymały mnie WAŻNE sprawy. GDY skończę, to do niego przyjdę.
- Jak rozkażesz – Dwalin obrażony odwrócił się i odszedł.
- Thorinie … - Lilly wyszła zza jego pleców – czy… czy ty … czy ty … - jąkała się znów ze zdenerwowania.
- Tak! Właśnie tak! Chcę, żebyś została moją żoną. Zresztą po tym przedstawieniu, jakie urządziliśmy w pralni, nie masz wyjścia.
- Urządziliśmy? – podniosła brwi ze zdumienia – urządziliśmy?! Rzuciłeś się na mnie z tymi … słodkimi ustami … - westchnęła i pocałowała go bardzo namiętnie – i mówisz, że nie mam wyjścia? – szepnęła łapiąc oddech i nadal mocno przytulając się do niego.
- Dokładnie! – wysapał Thorin – nie masz wyjścia. Szykuj się na wieczór! Nie ma potrzeby, by dłużej z tym zwlekać.
- Ale ja … ja … ja nie mam odpowiedniej sukni … nie chcę przynieść ci wstydu … bo ja … ja … wyglądam …
- Pięknie. Tak? To chciałaś powiedzieć? – bardziej stwierdził, niż zapytał – wierz mi, suknia będzie ci jedynie przeszkadzać, a tę można na szczęście szybko zdjąć, więc jest w sam raz.
Thranduil pierwszy raz wyglądał na zakłopotanego. Włochate gąsienice brwi zbiły się w jedną grubą kreskę nadając jego twarzy prawdziwie groteskowy wygląd. Thorin znowu pomyślał, że gajowy ma fatalną kosmetyczkę, bo przy tak utlenionym łbie, czarne brwi wyglądają głupawo. Brumhilda stała obok swego wybranka. Thorin z trudem powstrzymał uśmiech, bo „gołąbeczki” wyglądały jak Wielki Goblin i jego mały Toadie.**
- Thorinie – elf odezwał się melodyjnym głosem. „Znów będzie mnie czarował! Dureń! Jeszcze nie wpadł na to, że na mnie to nie działa?” – pokornie pragnę prosić cię o łaskę … i wybaczenie dla Brumhildy – spojrzał w dół i uśmiechnął promiennie – najpiękniejszej istoty, jaką w swym długim życiu widziałem. „No, stary … niezłe te grzybki, które zajadasz! Ciekawe, co będzie, gdy ci się skończą.”
- Thorinie, wybacz mi, proszę – wtrąciła się Brumhilda– nie planowałam tego, ale Duduś, znaczy Thranduil … zrozum proszę: serce nie sługa.
„Duduś?! Na Durina! Masz przekichane, kolego! Twoja wola!”
- Thranduilu, Brumhildo, nie mam prawa stawać wam na drodze. Obyście byli szczęśliwi!
- Czy to znaczy, że uczynisz nam ten zaszczyt i zostaniesz drużbą? – oczy elfa zalśniły, a gąsienice powróciły na swoje miejsce. Balin chrząknął znacząco.
- Tak – Thorin odpowiedział z ociąganiem.
- To cudownie! – Brumhilda aż podskoczyła i klasnęła w dłonie – poproszę siostrę, by towarzyszyła ci, nie jest wprawdzie tak piękna jak ja …
- To zbytek łaski, Brumhildo. Mam z kim pojawić się na waszym ślubie – mówiąc to odwrócił się i wyciągnął dłoń. W głębi korytarza pojawiła się niepozorna postać Lilly. Szła spokojnie. Dopiero, gdy wynurzyła się z cienia, Thorin zauważył, że jest zmieszana i zaczerwieniona ze wstydu. Thranduil posłał porozumiewawcze spojrzenie narzeczonej. Oboje od razu domyślili się kim jest kobieta chowająca się za ramieniem Thorina.
- Wspaniale! – krasnoludzica była naprawdę zachwycona – zrobimy wielkie, podwójne wesele: najpierw tu w Ereborze, a potem w Mirkwood u Dudusia! Będzie …
- Nie! – Thorin przerwał jej zdecydowanie – wasz ślub, to … wasza sprawa. Możecie zaprosić pół lasu, krasnoludy z Gór Czerwonych i nawet całe Westeros z Aegonem i jego smokiem! Pląsajcie do tej swojej psychodelicznej muzyki, jedzcie zieleninę, te podejrzane jagody, grzybki Radagasta i co tam jeszcze chcecie! My – spojrzał na Lilly – zrobimy to po naszemu!
- Czyli jak? – oczy kaszalota zwęziły się nadając twarzy jeszcze paskudniejszy wygląd.
- Po krasnoludzku! – odparował Thorin. Elf położył dłoń na kołtunie narzeczonej i powiedział melodyjnym głosem:
- Żabeńko, każdy ma prawo robić to tak, jak lubi i jak nakazuje tradycja – Brumhilda najwyraźniej skupiła się na niewielkiej dwuznaczności wypowiedzi, bo ożywiła się ponad miarę a w jej oczach rozbłysła żądza.
- Oczywiście Dudusiu, co tylko zechcesz … i jak zechcesz.
Późnym popołudniem Duduś z Żabeńką udali się do lasu. Thorin liczył na to, że tak dalece zajmą się sobą, iż zapomną o całym świecie. Zresztą zaprzątały go inne sprawy. Zbliżał się wieczór i noc, która miał być pierwszą z wielu dzielonych z Lilly, ale by do tego doszło musiał się ożenić.
- Fili!! Gdzieś tym razem polazł!! -  głos króla niósł się przez korytarze góry.
- Jestem wuju! – Fili wpadł do sali tronowej.
- Ile razy prosiłem, byś nie mówił do mnie „wuju”? To, że nosisz miecz nie znaczy, że jesteś Rochem Kowalskim! – prychnął Thorin.
- Oczywiście wu … Thorinie. I za dużo o tym mówiłeś …
- Istotnie. Za dużo. Ale mniejsza z tym. Gotowy?
- Jasne! – Fili rozpromienił się. Rola mistrza ceremonii spodobała mu się od razu. Thorin stwierdził bowiem, że skoro on jako kapitan okrętu HMS Erebor bierze ślub, to udzielić mu go może tylko pierwszy oficer. Fili był dumny jak paw.
- Krótka formuła. Pamiętasz?
- Oczywiście Thorinie – tym razem nie popełnił błędu – zatem zaczynajmy: Czy ty Thorinie?
- Tak!
- A czy ty Eu … Eu … Lilly?
- Tak.
- Możesz pocałować żonę wu … - jedno mordercze spojrzenie wystarczyło, by Fili przypomniał sobie o prośbie króla – Thorinie – dokończył z ulgą.
Wesele miało iście krasnoludzki charakter: dużo jadła (bez zieleniny, za to pojawiły się frytki), dużo piwa, dużo sprośnych piosenek i tyle samo wywijania hołubców na stołach. Thorin i Lilly wymknęli się szybko z tego szaleństwa, udając się do pobliskiego lasu (absolutnie NIE Mirkwood). Pan i władca już wcześniej zadbał o to, by bez trudu trafić na polanę, która przyśniła się mu poprzedniej nocy. Bilbo, zwany teraz „B”, przy pomocy agenta o kryptonimie OO7- Beorna, znalazł i odpowiednio zabezpieczył właściwe miejsce. Wystarczyło jedynie, by Thorin zaprowadził tam Lilly. Gdy stanęli na polanie, spojrzeli na siebie przeciągle, zrzucili ubrania, chwycili za ręce, rozpędzili i z głośnym pluskiem wskoczyli do jeziorka.                
… A potem … Misty Mountain śpiewane na dwa głosy niosło się po lesie aż do brzasku.




* BOK - Biuro Ochrony Króla
**Toadie - maleńki, lizusowaty ogr służący księciu Igthorn’owi, słodki niczym równie lizusowaty Mort

Uwaga! Autorka opowiadania nie bierze odpowiedzialności za ewentualny uszczerbek na zdrowiu psychicznym czytających. Po ewentualną poradę proszę kierować się do najbliższej placówki NFZ i pytać o dr hab. n. med. Radagasta, lek. Tauriel lub dr n. med. Oin’a.



132 komentarze:

  1. Nigdy sie tak nie usmialam xd super pomysl, fajnie sie czytalo. Pewnie moje zdrowie psychiczne sie pogorszylo, ale co tam xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję.:) Ciszę się, że to mimo wszystko miła lektura. Gdybyś jednak źle czuła się, to pamiętaj, że wymienieni lekarze czekają w pogotowiu.:)

      Usuń
  2. Zgadzam się z komentarzem FujiTora - super pomysł.
    Też się uśmiałam. Przytoczyłabym kilka takich najlepszych "tekstów", ale to się wlicza pod całokształt, który był genialny. Ah. Być w myślach Thorina... W tych "grzesznych" tym bardziej :D
    Nie myślałaś o założeniu bloga, albo czymś w tym rodzaju? :)
    #Sara

    OdpowiedzUsuń
  3. Saro, jak rozumiem dotrwałaś do końca w dobrym zdrowiu. Bardzo dziękuję. :) O "grzesznych" myślach Thorina, to może nie będę pisać bo jeszcze trochę do 22.00 zostało. A blog? O nie!:) Ledwie ogarniam umiejętność wpisywania komentarzy u Ani. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, no dobrze. Małe buszowanie zapewniłaś, ale to pozytywnie :D Przyjemnie jest powrócić do Ereboru. I się bardzo cieszę, że kolejna osoba coś napisała. Chociaż coś małego ;)
      [Zdrowie psychiczne to mi może popsuć patrzenie na moje komentarze z profilu. Blogger archiwizuje stare nazwy i tak, jak wdawałam się w dyskusje - co komentarz inna nazwa] Dwudziesta druga, powiadasz.
      Aaa. Rozumiem ;)

      Usuń
    2. I zapomniałam napisać z anonima :D

      Usuń
    3. To dobrze, że podróż do Ereboru była przyjemna. Takie było założenie.:) Czyżby blogger Cię śledził?:)) Może po 22.00 przestanie.:)

      Usuń
  4. Eve, to jest boskie! Popłakałam się ze śmiechu, zaprychałam laptop herbatką. Nie mogę przestać się śmiać. Thorin jest prawdziwie królewski i wie czego chce. My coś jednak mamy z tymi pokornymi, uległymi służącymi:) Thranduil w parze z kołtuniastą to idealne rozwiązanie - już widzę jak zażywają przejażdżki na łosiu, czy czymkolwiek jest to dziwne stworzenie.
    Twoja historia łagodzi ból mej duszy po piątkowym seansie. Opowiadanie jest prześmieszne, pomysłowe, błyskotliwe i pełne słownych perełek. Zasłużyłaś na porządny kufel krasnoludzkiego piwa i naprawdę sprośną piosenkę - najlepiej w wykonaniu Filiego i Balina w stroju topless:) Na pewno ułożyliby świetną choreografię. O Jezu, ale się uśmiałam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko! Mam nadzieję, że Twój laptop przeżyje jednak gwałtowny, herbaciany opad. Taaak ... coś mamy z pokornymi służącymi i skłonnościami do władczych mężczyzn o nikczemnym wzroście. Czy po kufel mam zgłosić cię do Filego czy do Balina? I czy mogliby jednak być ubrani? Jak już ma być sprośna piosenka i choreografia to wolę w wykonaniu innego krasnoluda. :)
      Takie było założenie - wariactwo na złagodzenie bólu.:) Dzięki, Zosiu!

      Usuń
    2. Policyjni analitycy mogliby się wiele z mojego laptopa dowiedzieć - lądowało już na nim wiele różnych trunków - skoro napoje wysokoprocentowe mu nie zaszkodziły, to angielska herbatka też nie powinna.
      Zauważam ponadto, że masz jakiś uraz do leśniczych:) A Twoja interpretacja, dlaczego mężczyźni śpiewają pod prysznicem... oh! Szkoda, że Rysiek tego nie przeczyta - pokładałby się ze śmiechu.
      No co ty? Topless można i tych dwóch narwańców pooglądać - szkoda, że Kili wyjechał:) A właściwą osobę w topless w wersji rozszerzonej:)

      Usuń
    3. Może Twój laptop jakiś trunkowy jest i zwyczajnie bywa spragniony: raz chlapnie coś mocniejszego - to potem go zwyczajnie suszy.:) Z leśniczymi to bardzo prosta sprawa. Dawno, dawno temu, gdzieś w mrokach angielskiego średniowiecza żył sobie pewien leśniczy. Miał swój mały łuczek, małe strzały, małą kamizeleczkę (takie bolerko) i cały był taki malutki.:) Za to jego niechęć do pewnego rycerza był bardzo wielka. Stąd też moje niechęć do gajowych. :) A! I też był blondynem - przynajmniej w tej wersji, o której mówimy. :) Śpiew pod prysznicem (i nie tylko) wymaga po prostu odpowiedniej muzy - takiej dwunożnej - nie z głośników.:)
      Fili topless może być - Balina zostawiam Tobie.:))
      A Rysiek obawiam się, że skierowałby mnie na leczenie. :) Do Radagasta.

      Usuń
    4. Jaki pan taki kram, więc to całkiem możliwe, że mój laptop od baru nie stroni:)
      Coś jednak w tym kolorze blond jest:) Zanim wszystkie panie o włosach blond poczują się urażone, dodam, że chodzi mi o połączenie koloru blond z zielenią lasu - w dodatku w wydaniu męskim i małoptaszkowym:) Thranduil zdecydowanie na takiego mi wygląda.
      Dwunożna muza jest niezbędna, żeby odpowiednią tonację złapać.
      Balinem, jak "widziałam" zajęła się już Kate - nie będziemy go obydwie czekoladkami napychać:)
      Rysiek jest nieźle pokręcony (a przynajmniej tak mi się wydaje) więc taka historyjka bardzo by mu się spodobała - on ma dość specyficzne poczucie humoru.

      Usuń
    5. Ależ nie zamierzałam Ci niczego imputować. :) Słowo!:) Nie, nie! Balin jest wolny - Kate dokarmia czekoladkami jego brata. :) Jak nie gustujesz w łysych z tatuażami, to jeszcze Fili zostaje - ja odpuszczam. Zajmę się królem.:)

      Usuń
    6. Patrzcież jaka mądra! I sprytna. Zbałamuciła nas towarzyszami Thorina, a sama już galopkiem do jego komnaty pomyka:) Miałam na myśli Dwalina oczywiście (zanim mu tatuaże zbieleją:)), ale wspomnienie Thorinowych oczu mąci mi w głowie. Balin by chyba wolał jakiś wykwintny trunek, albo dobrą lekturę - i tak właściwie, to ja się do tego nadaję:) Krasnoludy są boskie - nikt chyba w to nie wątpi, ale ja jednak będę mojego sierżanta poić i karmić:)

      Usuń
    7. Bo ja się kamufluję. Porter mnie nauczył.:) Nie martw się - jego nie bałamucę, tylko Was, żebyście drogi do królewskiej komnaty nie znalazły. :)

      Usuń
    8. Ha! Czyżbyś gwizdnęła Porterowi magiczny kapelutek? Wyobraziłam sobie jak przemykasz tymi ogromniastymi korytarzami Ereboru wystrojona prawie jak Collinson:)
      Sorry, że od tematu odbiegam, wszak to Thorin jest teraz najważniejszy. Od piątku rzewnie o nim rozmyślałam i dobrze jest się dzisiaj pośmiać i pomarzyć o żywym i szczęśliwym Thorinie. Wybacz mistrzu Tolkienie, ale wcale nie musiałeś króla i jego siostrzeńców uśmiercać -wszak to książka dla dzieci była i mogła się co nieco inaczej skończyć.

      Usuń
    9. Aż tak źle mi życzysz? Kapelutek mam zakładać? :)) Narażę się tolkienistom - a nie! Oni nie czytają ani opowiadania ani komentarzy - wszystko zgodnie z ostrzeżeniem na początku!:) To mogę w spokoju to napisać: Mistrzu, proszę o wybaczenie, ale książki dla dzieci powinny mieć dobre zakończenia - wszyscy mają żyć długo i szczęśliwie. Thorin też!:)

      Usuń
    10. Nie źle, tylko dobrze właśnie - naciągniesz mocno kapelutek na głowę i nikt się nie zorientuje, że brody i baczków nie masz:) Przemkniesz do komnaty króla niezauważona.
      Nie rozumiem dlaczego Tolkien pozwolił temu wstrętnemu Azogowi na spełnienie jego marzenia o zniszczeniu rodu Durina. To bardzo destrukcyjne jest i pozbawia dziatwę złudzeń, że dobro zawsze zwycięża. Co z tego, że ci dobrzy wygrali, skoro Trójcy Durinowej już nie ma wśród żywych? Gadki, że zginęli jak na wojowników przystało jakoś do mnie nie trafiają a szczęśliwy Thorin myty pod pachami przez Lilly zdecydowanie do mnie przemawia:) Przede wszystkim Thorin powinien żyć długo i szczęśliwie - było tam kilka jednostek bardziej nadających się do uśmiercenia. Taki Thranduil na przykład - nie mógł razem ze swym zwierzęciem zginąć śmiercią chwalebną?

      Usuń
    11. Po wnikliwej analizie stwierdzam, że kapelutek zbytnio rzucałby się w oczy. W Ereborze nikt takiego nie nosi, więc wzbudziłabym sensację, a to nie jest mi potrzebne, skoro mam przemknąć cichaczem w wiadomym kierunku. :) Natomiast zgadzam się z Tobą, że lista nadających się do uśmiercenia z pożytkiem dla przyszłych losów ras zamieszkujących Śródziemie byłaby całkiem imponująca. :)

      Usuń
    12. I przez takie zakończenia dzieci nie będą czytały książek .
      Thranduil mógłby zginąć ale zwierzę bym oszczędziła w ramach ochrony zwierzaków ,
      łoś z takim czymś na głowie może żyć długo i szczęśliwie .
      Basia

      Usuń
    13. Tak - zwierzę tylko wykąpać i wywietrzyć i niech sobie hasa po łąkach, raczej bagienkach, bo one lubią taki podmokły teren. :) A Thranduil i tak dostanie za swoje, gdy Radagast zapomni o dostawie do Mirkwood, bo obudzi się pewnego dnia i stwierdzi, że ktoś podmienił mu Żabeńkę na ropuchę. Oj, korona ze łba zleci ze zdziwienia jak nic!:)

      Usuń
    14. Masz rację Eve - w kapelutku za bardzo odstawałabyś od realiów epoki - już lepszy były kapelusik w stylu Bofura.
      Gdy zaćma spadnie Thranduilowi z oczu i ujrzy Żabeńkę w pełnej krasie, to podąży za swoim łosiem, żeby się ukryć na mokradłach.

      Usuń
    15. A tam, gdy bagno zacznie go wciągać zobacz nagle młodzieńca podającego mu długą gałąź. Będzie bardzo starał się, by jej dosięgnąć, ale I tak łapki będą za krótkie. Thranduil już zacznie zapadać się po koronę, gdy dobiegnie go głos chłopca nakazujący żerdzi rosnąć. I bach! Cud się stał! Blondi złapał badyl ( Badyl, wybacz!:)) splątany już trwale z koroną, wyskoczył z błocka, otrzepał się, spojrzał na wybawiciela, a ten skłonił się i rzekł: "Jestem Merlin, do usług".:)

      Usuń
    16. Wyobraziłam sobie "oschłą, leśną nimfę" zażywającą kąpieli błotnej i chudziutkiego, ciemnowłosego Merlina (serialowego) - widok niezapomniany. Mam nadzieję, że Thranduil przynajmniej ładnie podziękował, a nie kazał sobie dziękować, że pozwolił się uratować. W takim przypadku Merlin powinien go zostawić tam z blond-łbem wplątanym w chaszcze, żeby wrósł tam na amen (przypomina się "Katedra" Bagińskiego:)) Dla "osłody" można by Dudusiowi podesłać Żabunię - ona przecież lubi bagno (związek z Thranduilem jest tego dowodem:)) Na miejscu łosia przeniosłabym się w dziksze ostępy. Albo do Beorna.

      Usuń
    17. Łoś przeniósł się w baaardzo odległe i dzikie ostępy aż za Murem. Został tam schwytany przez niejakiego Zimnorękiego, który wraz z nowymi znajomymi - Branem Starkiem i jego kompanią ruszył na poszukiwanie trójokiej wrony. Niestety nie miał pojęcia, gdzie ma się udać, więc pozwolił bydlęciu decydować o kierunku podróży. Łoś tęsknił jednak za swoim poprzednim panem, choć nikomu o tym nie mówił. :) Dlatego instnktownie podążał w kierunku bagien, gdzie widział go po raz ostatni. Thranduil, który źle potraktował Merlina ( "dziękuję" nie przeszło mu przez elfickie gardło) nadal tkwił zaplątany w chaszcze i do złudzenia przypominał tego, którego poszukiwał Bran.:) Żabeńka dawno już go opuściła zakochując się z wzajemnością w jednym z maślanych skrzatów zamieszkujących mokradła. Thranduil przez latach przymusowej samotności (gdyby dureń zdjął koronę, byłoby po ptakach:) ucieszył się na widok zaginionego zwierzaka, udzielił Branowi niezbędnych rad, następnie udał się do podstarzałego już Merlina ( teraz to Sam Neill - nie ten serialowy wypłosz:) i w końcu mu podziękował. :)
      Jednak powinnam się leczyć. :))

      Usuń
    18. Ależ skąd! Jakie leczyć? Spisywać wszystko od ręki i publikować. Takie kolaże literackie to dowód Twego geniuszu i nieposkromionej wyobraźni. Bran Stark to niezwykły chłopiec - mam nadzieję, że Thranduil nie wyprowadził go w pole swoimi radami - jakby co, to Bran zawsze może napuścić na niego swojego wilkora Lato. Tak coś czułam, że jako bohater (he, he) filmu kinowego zlekceważy bohatera serialowego i Merlinowi nie podziękuje elficka blond-swołocz. Gdzieżby on zdjął koronę - bez rogów żyć nie może - nie dość, że stracił łosia z pięknym porożem, to jeszcze i swoje własne miałby porzucić? Podstarzały Merlin, dla utarcia nosa niewdzięcznikowi powinien go jakąś, choćby maleńką, kulą ognistą potraktować - może by mu trochę brewki przypalił?:) Idąc tym tropem można by podpowiedzieć Thorinowi, że Daenerys ma trzy smoki i może udałoby mu się coś załatwić w sprawie ogrzewania podłogowego.

      Usuń
    19. Zosiu - i na tym właśnie polega piękno Tolkiena - nie ma bieli i czerni, tylko szarości i nie zawsze dobro wygrywa, to nie bajka, tylko życie :). Swego czasu bardzo intensywnie zajmowałam się dobrem i złem w fantasy, zwłaszcza u Tolkiena. Dobra, już nie marudzę ;))
      A Thorin i Thrandi "duduś" są pod pewnymi względami baaardzo podobni ;)
      Jeannette

      Usuń
    20. Tylko, że tu pojawia się prawdziwy problem. Skoro Jego (ha!ha!:) Wysokość wspomina o Aegonie I Targaryenie, to choćbyśmy nie wiem jak zakrzywiały czasoprzestrzeń, za Chiny nie powinnyśmy dojść do Daenerys - 11 (chyba:) pokoleń różnicy.:) Ale z drugiej strony, skoro mamy już Merlina, Brana i jego towarzyszy (kocham Hodora:), wilkora, trójoką wronę, krasnoludki z Kingsajzu i Rocha Kowalskiego, to co nam szkodzi?:) Daenerys przyjeżdża w odwiedziny do pogromcy smoka - Barda. Nie lubi go ( ubił wszak zwierzątko z jej ulubionego gatunku), ale udaje miłą i przyjazną, jadą w odwiedziny do Ereboru, bo tam, podczas generalnego sprzątania, którym kierował Alfrid z pomocą Leona Zawodowca, przypadkowo natrafiono na smocze jajo. Thorin oczywiście od razu powrócił do planu ciepłego nawiewu, bo żona w ciąży i nie ma kto pilnować czystości butów tudzież skarpet, zatem biedak gania boso niczym karmelita i okrutnie marznie. Daenerys proponuje mu pomoc w wysiadywaniu (można to jakoś inaczej nazwać?) jaja - SMOCZEGO!:) Sama doskonale wie, co i jak należy zrobić a co więcej jakich błędów nie popełniać przy wychowywaniu gadziny. Dlatego mały Benek, po wykluciu się z jaja rośnie sobie ochoczo, otoczony miłością i przyjaźnią a potem odwdzięcza się swoim dobroczyńcom, dbając, by w Ereborze wszyscy mogli biegać bez butów, bez obawy, ze zapadną na jakąś paskudną infekcją górnych dróg oddechowy, lub do gorsza ... innych dróg. :) Uff! Lekarza!:))

      Usuń
    21. Jeannette, w "Hobbicie" dobro wygrało, a przynajmniej na jakiś czas. Pewnie, że sielanki być nie może, ale Thorin już wystarczająco oberwał od życia i mógł mistrz Tolkien dać mu trochę pożyć i pozwolić nacieszyć się siostrzeńcami, że już o szczęśliwej miłości tylko wspomnę:) Nie podejrzewam mistrza, że chciał dodać dramaturgii, bo historia jest już sama w sobie wystarczająco dramatyczna, ale mógł fatum odwrócić i dać Tohrinowi szansę.
      Ja Cię proszę: Nie bluźnij:) Jakie niby podobieństwa?
      Eve, cóż to jest 11 pokoleń? W dodatku przy Daenerys - przecież ta dziewczyna surowe końskie serce jadła, wykarmiła trzy smoki i różne cuda wyczyniała, więc przy niej wszystko się uda. Ciekawie by razem z Bardem wyglądali:) Hodora trudno nie kochać. No, jeśli Leon się w sprzątanie zaangażował, to wiadomo, że nie pominięto żadnego zakamarka i dzięki temu jajeczko się znalazło - powinni Benkowi dać na drugie Leon. Beorn pewnie ze dwie krowy wypożyczył, żeby dla Leona z mlekiem nastarczyli. Ja myślę, że Daenerys po części taka chętna do pomocy w wysiadywaniu i piastowaniu Benka była, bo Leon jej wpadł w oko. A może i który z krasnoludów? Dobrze, że już ciepło mają, bo jak Lilly zacznie Thorina krasnoludziątkami obdarowywać, to mogłyby brzdące sobie pupiny poodmrażać.

      Usuń
    22. Myślisz, że po Khalu Drogo i Daario Daenerys stwierdziła, że uczucie do przygruntowych mężczyzn jest bezpieczniejsze i ma większe szanse na przetrwanie? W sumie Dain jest niczego sobie: wyszczekany, nadmiernie pewny siebie, twardy, ma uroczego wierzchowca ... Tylko co będzie, gdy zazdrosny Jorah Mormont dowie się o tym? To na szczęście nie mój problem, do Matka Smoków wróci albo do siebie za morze, albo podąży za nowym wybrankiem w Góry Żelazne, a Mormonta przywita Benek i zgraja nieokrzesanych krasnoludów. Ucieknie, gdzie pieprz rośnie i nawet nie zauważy, ze Thorin przypomina mu kogoś, kim wysługiwał się dawno temu ... gdzie to było? Sam już niedokładnie pamięta? Chyba z Dakaru?:)

      Usuń
    23. Jak to jakie, Zosiu? Król pragnący złota i zapominający o znaczeniu słowa "przyjaźń", któremu zdarza się łamać obietnice - którego opisałam? Obu ;D
      Jeannette

      Usuń
    24. Mormonta to mnie żal było - zakochał się bardzo niefortunnie, ale na wspominki to niech go lepiej nie bierze. Wyobrażasz sobie ten ognisty łeb Daina przy platynie Daenerys?:) A jakież dzieci by się zrodziły z tak iskrzącego związku. Khal Drogo to bardzo by się naszym krasnoludom przydał rok temu przy próbie utopienia Smauga w złocie - wprawdzie on tylko swojego szwagra "ozłocił", ale jakąś praktykę już miał.

      Usuń
    25. Jeannette, niby teoretycznie masz rację, ale moja dusza, serce i nieco zRYSIOwany rozum zdecydowanie protestują przeciwko wsadzaniu do jednego wora boskiego Thorina (aczkolwiek szalonego przez jakiś czas) z tym... tym.... Thranduilem:) Brrr....

      Usuń
    26. Rozum swoje, a serce swoje, co Zosiu? ;))
      Tam gdzieś na samym dole pisałam Kasieńce, dlaczego lubię Thranduila, jeśli masz ochotę, możesz przeczytać ;)
      Jeannette

      Usuń
    27. orah Mormont nie miał szczęścia do kobiet i tego książkowego szczerze mi żal, ale filmowy na niestety ma twarz Vaughn'a Edwards'a i dlatego lepiej niech nie zbliża się do Samotnej Góry.:) Trzeba by rozpisać takie drzewko w myśl praw dziedziczenia Mendla i wiedziałybyśmy jaki kolor włosów i oczu mogłyby mieć dzieci Daina i Daenerys. :) Ciekawe, czy tatuś zadbałby dal synów o takie małe, rącze prosiaczki? I młoteczki. Już nie rącze a poręczne.:)
      Khal przynajmniej ozłacał skutecznie. Ja tam nic do krasnoludzkich pomysłów nie mam, ale może gdyby tak w internecie poszperali, to wiedzieliby, jak skutecznie zabrać się za trwałe ozłacanie.:)

      Usuń
    28. Internet w końcu mi wrócił, ale widzę, ze "J" na początku "Joraha" nie oddał.:)

      Usuń
    29. To dobrze, że serialu nie oglądałam, bo Mormont z tą buźką by mojej sympatii nie zyskał (ale patrz jaki ten świat jest mały:)) O Jezu! Wizja rodzinnej przejażdżki na prosiaczkach jest powalająca:) A Daenerys na smoku? Ona też pewnie by chciała mieć młoteczek i to dość spory, żeby móc Daina w razie potrzeby młoteczkiem do rozsądku przywołać.
      Krasnoludzkie zapędy jubilerskie do bani były - dmuchawy, koryta - a zdrowego pomyślunku nie za wiele. Ale se przynajmniej chłopaki pobiegały, a Bilbo to nawet i poskakał:) Khal ozłocił szwagra bardzo skutecznie - na amen:)

      Usuń
    30. Jennette, chyba większość woli postacie niejednoznaczne i skomplikowane - ja również, ale filmowego Thranduila nie trawię - mam do niego silną awersję i aż mnie wzdryga na sam jego widok - jego stylizacja zdecydowanie mi nie leży:) Ale wiesz, ja Porterowa jestem, więc "takie blondi-platyna" to nie w moim typie:)

      Usuń
    31. Nie ... mamusia powinna dopasować się do reszty pochodu, bo inaczej jej rumak mógłby - tak przez przypadek - połknąć inne ... rumaki.:) Dain wkurzyłby się jak nic! A dzieci? Gdyby popsuła taką zabawę? Dlatego dla bezpieczeństwa przejażdżki powinny odbywać się na zwierzętach tego samego gatunku: albo smoki (robiące za minibus), albo prosiaczki (dla każdego po jednym), albo muflony ( jak przy prosiaczkach). Młoteczki w dłoń i jazda!:)

      Usuń
    32. Jezu! Jak mi się to wszystko przyśni!:)
      Odczuwam silne wątpliwości, czy Daenerys chciałaby dosiąść prosiaczka bądź muflona, ale też wątpię by podobało jej się, że dosiadanie smoka przez Daina. Dzieci to co innego, bo to rodzina przecież, ale mąż to obcy człowiek:) Nawet nie powinowaty. Chyba, że na przekór wszystkiemu darzyłaby Daina silnym uczuciem, wtedy smok w roli autokaru byłby idealny.

      Usuń
    33. Ależ oczywiście, że darzyłaby go wielkim uczuciem - odwrotnie proporcjonalnym do jego wzrostu! Smok miałby na wyposażeniu drabinkę, by całość rodziny (bez względu na poziom odrośnięcia od ziemi:) miała szansę na samodzielne wspinanie się do atestowanych fotelików (przy kolizji z takim łosiem na przykład, to dzieci muszę być bezpieczne:).
      Zgadzam się z Tobą, że prosiaczek dla Daenerys to zły pomysł: nóżki wlokłaby za sobą a zwierzak mógłby zaplątać się w powiewne szaty. No chyba, że założy tradycyjny dothracki strój.:)

      Usuń
    34. Oczywiście Daenerys - nie zwierzak!:)

      Usuń
    35. Thranduil taki śliczny, To dziwne coś jest ochydne a Legolas ładny więc albo jest po ojcu albo Thranduil zdradził lub rzucił brzydule

      Usuń
    36. Nie mnie rozstrzygać po kim Legolas taki piękny, ale dziękuję za zajrzenie tutaj.

      Usuń
  5. Eve, kochana, co ja mogę - ja powtórzę tylko, że jest bosko :)))
    I co najważniejsze - swoim pisaniem potrafisz sprawić że ja, zagorzała przeciwniczka blond świń, polubiłam jedną z nich! Ale o tym też wspominałam parę dni temu, dzięki Tobie uwielbiam Thranduila! To niebywałe, choć dziś miałam ochotę mu uciąć... oj nie, nie byłoby czego :) Ważne, że Żabeńka dostrzegła w nim "to coś".
    PS. Czy mogę opatrzyć rany szefa BOK-u? Żal mi go niezmiernie, chłop to wszystko z przyjaźni uczynił :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki, Kate.:) Thranduila nie lubię i raczej nie polubię. Niech będzie szczęśliwy z Żabeńką, hasa po lesie, ale niech trzyma się z daleka od króla - tak na wszelki wypadek i dla własnego bezpieczeństwa. :) Dwalina oddaję w Twe troskliwe ręce. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj żeby za bardzo troskliwe nie były... Ale nie, z zasady tacy faceci jak Dwalin nie podobają mi się - owszem, wzbudzają ogromną sympatię, ale nic poza tym. Tak więc szef BOK-u jest w moich rękach jak u jakiej siostry miłosierdzia :)
      Dwalin po przejściach z Thorinem zasługuje na wszystko, co najlepsze. Chyba kupię mu pudełko czekoladek :)

      Usuń
    2. Tylko takie z dużymi czekoladkami - małe ciężko będzie mu wybierać tymi grubymi palcami - chyba, że znajdzie kogoś, kto mu pomoże. :) I nie koniecznie musisz to być Ty. Coś mi mówi, że wolałabyś zająć się obolałym, królewskim nadgarstkiem. :)

      Usuń
    3. O nie! Dziś jestem fanką Dwalina, będę nadziewać każdą czekoladkę na widelec i podawać mu wprost do pyszczka :))) Taka dobra będę!

      Usuń
    4. A co na to król? Będzie zgrzytał zębami!:)

      Usuń
    5. Mało ma chętnych? Niech inne go pokarmią! Zresztą odrobina zazdrości każdemu prawdziwemu mężczyźnie dodaje sporo uroku... :) A że Dwalin, jak sama doskonale wiesz, potrafi być niebywale romantyczny, to mała, zaplanowana scenka na podkręcenie ciśnienia Jego Wysokości na pewno wyjdzie nam oscarowo :)

      Usuń
    6. Taka jesteś przebiegła...:) A jak król zastosuje podobny manewr?:)

      Usuń
    7. To my się z Dwalinem bardziej wczujemy w rolę :) Albo podmienię go na Filiego! :) Ooo, to zaboli Jego Królewską Mość...

      Usuń
    8. Oj tak ... Fili chyba nawet bardziej ...:)

      Usuń
  7. Czy notka od Autorki pochodzi od autorki bloga czy opowiadania? Bo nie wiem, do kogo mam mówić ;). Rozwaliła mnie ta notka, serio :D. Ale, droga autorko, nic takiego się nie wydarzyło. I niestety ta próba powstrzymania mnie od czytania była nieudana - jak widzę coś do czytania, to czytam i wołami się mnie nie odciągnie ;)). Ale miło, że zamieściłaś ostrzeżenie :)
    Rozbawił mnie już tytuł - miałam klasyczny facepalm na twarzy po zobaczeniu go. Dalej było tylko gorzej - tzn. byłam coraz bardziej rozbawiona :D. No i tyle, dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Notka była ode mnie. :) Tak na wszelki wypadek - bardziej dla zabezpieczenia siebie, bo odpowiedzialności za ewentualne odciski dłoni na twarzy (mam nadzieję, że nie pacnęłaś się zbyt mocno:) nie ponoszę odpowiedzialności i zażaleń proszę nie zgłaszać.:)) Jakby co - lista lekarzy widnieje na końcu powiadania. :)
      Dzięki za przeczytanie. :)

      Usuń
    2. Tak myślałam, że od Ciebie - pasuje do Ciebie, nie do Ani i nie mam tu nic złego na myśli ;))
      Hihi, nie, nie uszkodziłam ani siebie ani otoczenia ;)
      A czytało się całkiem zabawnie :))
      Jeannette

      Usuń
    3. To dobrze, że zabawnie.:) I że jesteś cała.:) I otoczenie również. :) I że nie cierpisz na żadną z opisanych w ostrzeżeniu przypadłości. :) Widziałaś już III część filmu?

      Usuń
    4. Owszem, widziałam. I również jestem w żałobie, ale chyba z troszkę innego powodu niż Wy ;). To znaczy generalnie trwam w permanentnym szoku, jak można było zrobić to tak, jak zostało zrobione ;)). Ale to już chyba rozmowa na inne posiedzenie ;-). A jakie są Twoje ogólne wrażenia?
      Jeannette

      Usuń
    5. Myślę, że podzielę się nimi, ale przy innej okazji - dziś mamy bawić się i dochodzić do siebie - nawet jeśli z różnych powodów. :) Nie gniewaj się - to nic osobistego. Po prostu jeszcze układam sobie wszystko.

      Usuń
    6. Spoko, nie oczekuję obszernych relacji, nie teraz ;))
      W odpowiednim momencie wszystkie wyrazimy swoje zdanie, a my będziemy mieć okazję "pokłócić" się o Thranduila ;))
      DobRAnoc, Eve, bo muszę już uciekać - dzięki za dziś ;)
      Jeannette

      Usuń
    7. Dzięki Jeanette. DobRAnoc.:)

      Usuń
    8. A tak w ogóle to ja się nie obrażam - nigdy :)
      Jeannette

      Usuń
    9. Czyli o Thranduila możemy "kłócić się" do woli. :)

      Usuń
  8. Dołączam do grona prychających na laptop w trakcie czytania.W końcu paszcza mi się uśmiechnęła,to taki Twój pomysł na odegnanie marnego nastroju po filmie czy wcześniej się urodziło?A Smauga to nawet Aegon raczej by nie wytresował..Sprawiedliwość dziejowa jednak zapanowała,dostał Thranduil swój klejnot...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Laptop działa? Bo Zośce jestem już jeden winna.:)) Cieszę się, że uśmiechnęłaś się, mimo żałoby. Pomysł zrodził się już jakiś czas temu i nabrał ostatecznego kształtu przed obejrzeniem III części ( dopiero wtedy zorientowałam się, że zawiera spoilerek - bardzo mały, ale jednak :)). Smaug to strasznie aspołeczna jednostka. Aegon chyba nia dałby mu rady - może gdyby jaszczur porozmawiał z Balerionem ja smok ze smokiem ... Kto wie? Ale tamten też miał nieco mordercze zapędy. :) Taaak ... Thranduil pragnął przecież klejnotu z Ereboru ... :)) Dzięki Badyl!

      Usuń
    2. Laptop odporny jest na moje szczęście.Podejrzewam że z tym potworem tylko Daenerys miała by szansę sobie poradzić,ale też hodując od jajka.To jednorazowa twórczość,czy pierwszy odcinek?

      Usuń
    3. Być może, ale Daenerys też do końca nie panowała nad swoimi smokami. Może się nauczy - tzn. G.R.R. Martin jej na to pozwoli. :) Twórczość jest absolutnie jednorazowa.

      Usuń
    4. Szkoda,bo podoba mi się Twoje poczucie humoru,lecę spać bo jutro muszę zwalczyć kilka smoków w pracy,dobrych snów Wszystkim

      Usuń
    5. Dziąki Badyl. Doceniam to. DobRAnoc.:)

      Usuń
  9. Na Durina, TO JEST FANTASTYCZNE!!! W życiu się tak nie uśmiałam :D Eve masz ogromny talent i niesamowite poczucie humoru :D gratuluję :D najlepszy Thranduil i "żabciu" haha dotąd nie mogę przestać się śmiać

    OdpowiedzUsuń
  10. I fajna wzmianka z Gry o Tron :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Dragon fan.:) Talent? Raczej nagły przypływ szaleństwa - pewnie od króla zaraziłam się - najpewniej drogą kropelkową :) "Grę o tron" (książkę:) lubię i dlatego skojarzenia z królewskim siedziskiem poszły w tamtą stronę. :)

      Usuń
    2. Ale i tak super :) przypływ szaleństwa najwidoczniej wychodzi Ci na dobre :) też czytasz grę o tron? Fajnie, witaj w klubie :) Dzięki za poprawienie humoru, czekam na następny taki przypływ :D

      Usuń
    3. Czyżbyśmy miały taki podklubik? "Grę o tron" - całość serii przeczytałam już jakiś czas temu."Rycerza Siedmiu Królestw", mimo, że ma swój klimacik, nie polecam - jeśli jeszcze przed Tobą. :)
      Obawiam się, ze będziesz musiała uzbroić się w cierpliwość, by doczekać kolejnego ataku szaleństwa. No, chyba, że Ryś zafunduje nam znów jakąś obłędną rolę - a to akurat całkiem prawdopodobne. :)

      Usuń
    4. Ach, nasz mały podklubik - byłoby miło :) spokojnie poczekam na twój przypływ szaleństwa, bo naprawdę warto :) Słyszałam o tym Rycerzu Siedmiu Królestw ale jakoś mnie nie zachwyciły opinie. Aktualnie siedzę w tańcu smoka i powiem Ci że narazie przy tym zostane :)

      Usuń
    5. "Rycerz" jest po prostu inny niż cała seria - brak mu takiego rozmachu i początkowo trudno wszystko połączyć z wydarzeniami z "Gry o Tron". Która to część "Tańca za smokami?"

      Usuń
    6. No to wielki finał jeszcze przed Tobą.:) Oby tylko G.R.R. Martin dopisał resztę - chciałbym wiedzieć jak naprawdę to wszystko się skończy. :)

      Usuń
    7. Mają być jeszcze "Wichry Zimy" o ile dobrze pamiętam :)

      Usuń
    8. A zamiast tego jest "Świat lodu i ognia", co niestety nie posuwa wydarzeń ani na trochę w przód. :)

      Usuń
    9. Cóż poradzić :) Taki zamysł autora, nic nie zrobimy :)

      Usuń
    10. Niestety.:( Trzymajmy kciuki, by jednak skończył. :)

      Usuń
    11. Czekam na spektakularny koniec :) Oby tylko nie zrobił z tego "Niekończącej się Opowieści" :)

      Usuń
    12. Zależy jakby to rozegrał. Bo czasami zbyt długi cykl nie wychodzi na dobre, tak mi się wydaje.

      Usuń
    13. Tak. Historia zaczyna zjadać własny ogon.:)

      Usuń
  11. Eve wyszła Ci niezła mieszanka Tolkiena z Monty Pythonem :)
    Pisz Dziewczyno, masz talent !
    AzB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam słabość i do dzieł Profesora i do poczucia humoru panów spod znaku Monty Pythona - ciszę się, że w miarę bezboleśnie udało się to połączyć. :) I bardzo CI dziękuję za miłe słowa, ale pozwól, że powtórzę - to chwilowy przypływ szaleństwa spowodowany bliższym kontaktem z pewnym niezbyt wysokim furiatem. :)

      Usuń
  12. Eve ! Jesteś boska . Otwieram komputer po kilku dniach bez dostępu do internetu a tu taki prezent. To jest fantastyczne opowiadanie , ubawiłam się setnie . Ja o swoje zdrowie psychiczne po przeczytaniu jestem spokojna, i tak już mu wiele nie zaszkodzi ale powiedz co Ty bierzesz ,że wymyślasz takie historie .
    Mi jesteś winna pudełko szmatek do czyszczenia ekranu, bo poplułam służbowy monitor kawą .

    Basia

    OdpowiedzUsuń
  13. No to król ma problem: Jestem winna laptop Zośce, Badyl na szczęście uchroniła swój przed zniszczeniem, Tobie mam podesłać pudełko ze szmatkami ... Thorin musi oddać trochę złota. :) Dobrze, że nic Ci nie jest i że nie pogorszyło się po przeczytaniu. Co biorę? To bardzo proste - pan i władca tak na mnie działa - grzybki, jagody i inne leśne dobra nie są potrzebne!:)
    Dzięki, Basiu!

    OdpowiedzUsuń
  14. Ej- Aniu- chyba naprawdę nie masz pojęcia o gustach tolkienistów, bo inaczej nie zamieściłabyś tej notki ;))
    Eve- takie teksty kocham:) Jak bym czytała Pratchetta:D Zaraz to sobie wklejam i zostawiam na zawsze, mając nadzieję, że jeszcze coś innego cię zainspiruje i napiszesz opowiadanko w podobnym stylu. Nie ma tu nic co by mnie jako ortodoksa raziło, nic co by mnie zniesmaczyło;) wręcz przeciwnie- świetna parodia:) Takie parodie zawsze mile widziane:) Tarzałam się ze śmiechu niemalże;D
    Robin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robin, należy Ci się wyjaśnienie: notka jest ode mnie. Znam paru tolkienistów - różnej maści i wiem, że niektórzy doświadczyliby przynajmniej części opisanych w niej skutków ubocznych zatopienia się w lekturze.:))
      Przyznam, że Pratchetta dość ostrożnie traktuję - jakoś nie możemy się do siebie przyzwyczaić, ale mój syn jest znawcą. :) I cieszę się, że opowiadanie spodobało Ci się. Dobrze, że tarzałaś się "niemalże" - znaczy, że żadna z części ciała nie ucierpiała.:) Dzięki, Robin.:)

      Usuń
    2. Nic nie ucierpiało, wręcz przeciwnie;)
      Uważam, że nie- wyuzdane i nie-prostackie parodie nie zaszkodzą prozie Tolkiena. A za wszelkimi parodiami filmowych postaci Mr Petera jestem jak najbardziej "za";)
      Robin

      Usuń
    3. Wyuzdane? Stanowczo nie! Ale trochę erotyki nie zaszkodzi - dobra, lepiej nie ruszajmy tematu, bo jeszcze się okaże, że nici z postanowień noworocznych. :))
      Czy mogę założyć, że leśniczy z gąsienicami na twarzy, lubujący się w grzybkach Radagasta nie przeszkadza Ci?:)

      Usuń
    4. Parodie zawsze są w cenie ;))
      Eve, chyba rozwiązałaś problem kąpieli Thorina, o którym swego czasu dyskutowałyśmy z Anią ;)
      Robin - chyba zapomniałaś, że się zalogowałaś.Wystarczy, jak podpiszesz się raz :D
      Jeannette

      Usuń
    5. Jeanette, a ja czekałam aż ktoś zauważy nawiązanie do tamtej dyskusji i Ryśkowego wpisu na twitterze o okolicznościach śpiewania Misty Mountain pod prysznicem.:)

      Usuń
    6. No i się doczekałaś :). Zauważyłam już wczoraj, ale dzisiaj mi się przypomniało :D
      Jeannette

      Usuń
    7. Dzięki.:) Może znajdziesz inne nawiązania do Ryśkowych wypowiedzi. :)

      Usuń
    8. No cóż - chyba nie sposób nie zauważyć skarpet ;))
      A to jakiś konkurs? Może dam innym się wykazać ;D
      Jeannette

      Usuń
    9. Nie, absolutnie nie. Zwyczajna babska ciekawość. I takie "naukowe":) podejście do rzeczy - każdy zwraca uwagę na co innego. To naprawdę interesujące.:)

      Usuń
    10. Pamiętam jeszcze "nigdy się nie mylę", więcej chyba sobie nie przypomnę, musiałabym przeczytać jeszcze raz ;))
      Jeannette

      Usuń
    11. Eve- nie przeszkadza mi;D
      Jeannette- rzeczywiście!;) he he dawno się nie logowałam:)

      Usuń
    12. Kamień z serca mi spadł Robin.:) Dzięki.:)

      Usuń
    13. Ale wiesz, Eve, w tym krótkim śnie jest kilka różnych odniesień - do mojej rozmowy z Anią, do śpiewania podczas mycia się pod pachami i do preferowania przez Ryśka pryszniców, a nie kąpieli ;)
      Jeszcze "wyglądam jak idiota" mi się skojarzyło z jedną wypowiedzią Ryśka, ale nie wiem, czy to Twoje zamierzenie czy już moja interpretacja i podpowiedzi pokręconego umysłu ;))

      Usuń
    14. Jeannette jestem pod prawdziwym wrażeniem Twojej determinacji i w dowód uznania mianuję Cię niniejszym "czytaczem między wierszami" i "poszukiwaczem ukrytych znaczeń". :)) Pamiętaj, że tytuły zobowiązują, ale jednocześnie nie można się nimi zbytnio chełpić, bo to nie przystoi ich Szanownej Posiadaczce a co gorsza mogłoby wywołać niepotrzebny zamęt w naszym zacnym gronie. :)

      Usuń
    15. Nie zamierzam się niczym chełpić, ale bardzo dziękuję i jest mi niezwykle miło :))
      Jeannette

      Usuń
  15. Jako tolkienistka "mniej lub bardziej ortodoksyjna", ale zawsze tolkienistka, w zasadzie czytać tego nie powinnam, ale przeczytałam i spłakałam się ze śmiechu. Dzięki, Eve, za rozproszenie żałobnych chmur wiszących nad moją głową po wczorajszym seansie. :) Parodia filmowa pierwszej wody. Jak wiesz, filmowego Thranduila lubię i aż mi szkoda, że z taką żaBunią postanowiłaś go zeswatać. Ale cóż - miłość jest ślepa, a najważniejsze, by tę miłość w końcu znaleźć, tak więc wszystkim bohaterom zaserwowałaś solidny happy end.
    Fakt, gdyby Smaug nie zginął śmiercią tragiczną (aczkolwiek nie przedwczesną), mieliby w Ereborze fantastyczne ogrzewanie podłogowe - widać było w "dwójce", jak pięknie potrafił rozgrzewać posadzkę. Od solidnego Smaugowego podmuchu Thorin musiałby śmigać po posadzce jak baletnica - na czubkach palców 0- tak by go kamień parzył. Przypominam sobie, że jak pierwszy raz ukazały się moim oczom w H1 komnaty Ereboru, to pomyślałam sobie: "Ładnie, pięknie, ale jak oni to do licha ogrzewają?" Widzę, że to samo mniej więcej chodziło nam po głowie :-) Chyba że to taka zahartowana rasa była - a poza tym w wielkich jaskiniach temperatura zwykle jest constans.
    Eulalii można pozazdrościć... Ciągu dalszego, bo czyszczenie butów, czy tym bardziej skarpetek kogoś, kto o higienę dba w sposób... dość wybiórczy... do przyjemnych czynności się raczej nie zalicza. :-)))) Feromony - a i owszem, poproszę, ale może nie w tak skondensowanej formie i nie w takim natężeniu. ;-P
    Na dziś wieszam sobie nad łóżkiem motto:
    "To krasnoludy od wieków mają największe i najpiękniejsze klejnoty w Śródziemiu".
    No ba! Się wie! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubisz Thranduila? No jedna rozsądna :D
      Jeannette

      Usuń
    2. Dziękuję, Kasieńko. Rozumiem, że mimo bycia tolkienistką nie cierpisz na żaden z wyżej wymienionych objawów, bo nie jestem pewna czy wymienieni lekarze podpisali kontrakt NFZ na nowy rok. :) Zatem gdybyś potrzebowała pomocy, to lepiej by było to dziś, lub jutro do północy. :)
      Obawiam się, że Smaug musiałby przejść bardzo intensywne szkolenie, by zdobyć ostrogi kotłowego i nie przypalać stóp mieszkańcom Samotnej Góry. Thranduila, jak wiesz, nie lubię, więc i tak byłam łaskawa, że pozwoliłam mu na poderwanie pasku... znaczy Żabeńki przeznaczonej pierwotnie Thorinowi (oczywiście TYLKO w zamyśle Balina - NIE moim:) Cieszę się, że żałoba już mniej dotkliwa.:)

      Usuń
    3. Jeannette, Thranduila filmowego lubię za to, że jest jak żywcem przeniesiony z kart "Silmarillionu". Elu Thingol, wypisz-wymaluj :-) No, może nie licząc tych "gąsienic" zamiast brwi. A "Silmarillion" i jego bohaterów darzę wielkim i ślepym uwielbieniem.
      Ewciu, żadne objawy niepożądane ani alergiczne nie wystąpiły, a nawet gdyby wystąpiły, to obawiam się, że jednym właściwym lekarstwem byłby Thorin we własnej postaci, stosowany w formie okładów tyle razy dziennie (i nocnie), ile się da.
      Trzeba do powieści wprowadzić dodatkowy element pt. "Jak wytresować smoka".
      Wiem, że lubisz happy endy i życzliwa jesteś światu, więc i Thranduilowi-Podbipięcie (właściwie to pan Podbipięta ze swoimi trzema głowami przy sześciu głowach Thranduila wysiada) zapewnisz szczęśliwe zakończenie na miarę swojej sympatii do niego :-)

      Usuń
    4. "Silmarillion" to jedna z moich ulubionych książek, Kasieńko ;)
      A Thranduila lubię, bo lubię postacie, których nikt nie lubi :)). Od zawsze uwielbiałam postacie niejednoznaczne i czarne charaktery - w "czerwonym kapturku" kibicowałam wilkowi ;D. Bo wolę sama znaleźć dobro w kimś, kto na pozór nie zasługuje na nic, niż mieć wszystko podane na tacy i wszystko wiedzieć od początku ;)
      Jeannette

      Usuń
    5. Tresurą smoka ( Jeśli Targaryenowie odmówią) może zająć się niejaki Czkawka, syn Stoicka Ważkiego władcy osady na wyspie Berg. Czkawka ma duże doświadczenie ze smokami różnych gatunków. :) Nada się!:)

      Usuń
    6. I chyba Czkawka będzie lepszy "w te klocki", bo smoki trasowane przez Targaryenów to takie raczej machiny bojowe niż pomocnicy człowieka (bądź też krasnoluda). Smauga-niszczyciela już mieliśmy, wystarczy. Czkawka mógłby się z gadem dogadać (nieźle to zabrzmiało) i tak go przekabacić, by ten z własnej woli stał się pożytecznym i grzecznym zwierzątkiem domowym :)

      Usuń
    7. Dorabiającym jako niańka i górska kolejka dla dzieci z Ereboru - oczywiście po godzinach.:) Na umowę - zlecenie. :) Targaryenów zostawmy może lepiej - jeszcze podkręciliby niszczycielskie zapędy gadziny i całe Śródziemie poszłoby z dymem - nawet Duduś zamknięty w swoim pałacu mógłby się przysmażyć, gdyby Smaug z Balerionem poszli w tango.:)

      Usuń
    8. A propos Thranduila- bo najlepszy charakter, to ani nie ten całkiem "biały" ani nie ten całkiem "czarny";) tylko taki fifty-fifty;)
      Robin

      Usuń
    9. Dokładnie tak, Robin ;)
      Jeannette

      Usuń
    10. Pewnie, że niejednoznaczny charakter jest najlepszy, bo najciekawszy. Taki Skrzetuski może doprowadzić do szału. :) Tylko wybaczcie - na Thranduila, vel Dudusia mam prawdziwą alergię - i tego książkowego i filmowego. Nic na to nie poradzę - "to silniejsze ode mnie", że posłużę się słowami innego niejednoznacznego - Valmonta.:)

      Usuń
    11. Hehe, nie każdy każdemu pasuje, Eve ;). Ja też jestem alergiczką ;PP

      Usuń
    12. Jasne. Inaczej byłoby trochę nudno.:) Ale jak rozumiem, Thranduil nie wywołuje u Ciebie ataków alergii.:)

      Usuń
    13. Nie, Thranduila bardzo lubię :). Szkoda, że Tolkien nie poświęcił mu więcej uwagi. Ale jest wiele postaci, na które mam alergię. U Tolka akurat nikt mnie jakoś specjalnie nie drażni, choć nie przepadam za Eowiną, zwłaszcza filmową ;). Ale tak ogólnie to na pewne postacie mam uczulenie ;)
      Jeannette

      Usuń
    14. Ha- i jedno z czym się nie zgadzamy Jeannette;) Eowina to u mnie nr 1, ex aequo z Boromirem (książkowym;)) Eo filmowa mnie zadowala- szkoda tylko, że tak mało jej było i szkoda że tak mało scen z Faramirem, chociaż ten filmowy jest tak haniebnie nie-gondorski, że może to i dobrze:P Natomiast postać książkowa jest świetna pod względem psychologicznym. Aż nie do wiary, że Tolkienowi chciało się stworzyć tak wielowymiarową postać kobiecą. Jak niektórzy mogą go w ogóle nazywać szowinistą??:)
      Szczęśliwego Nowego Roku dla wszystkich:)
      Robin

      Usuń
    15. Ja też lubię Eowinę i też żałuję, że w filmie było jej tak mało - silna, waleczna, zdecydowana kobieta, wie czego chce i nie boi się tego okazać.

      Usuń
    16. Tak, ale ponadto dochodzi jeszcze druga strona- mroczniejsza- rozpacz "zamknięcia w klatce" i błędne rozpoznanie własnego "powołania", co doprowadza ją na skraj załamania psychicznego- i szukania śmierci na polu walki.
      Robin

      Usuń
    17. Wiedziałam, że zaraz tu coś naskrobiesz na ten temat, Robin ;))
      Oczywiście zgadzam się i z Tobą i z Zosią, że Eowina to wspaniale napisana, silna postać. Czyli generalnie taka, którą powinnam polubić. Ale nie lubię :). A już z penością podpadła mi tym swoim ganianiem za Aragornem ;)
      Tolkien szowinistą? A gdzie tam! On po prostu znał swoje słabości i nie robił nic na siłę :). I czasem myślę, że Peter powinien wziąć z niego przykład i nie zabierać się za coś, czego nie potrafi ;P

      Usuń
    18. Wiesz Jeannette, w którymś z numerów Aiglosa jest świetna analiza Eowiny. Może zrobię skan albo fotki i ci podeślę. Przeczytasz- mam nadzieję zrozumiesz, że to całe "ganianie za Aragornem" ma dużo głębszy sens;))
      Robin

      Usuń
    19. No może, może... Od psychologicznej strony ta postać jest naprawdę świetna, tylko... no jakoś za nią nie przepadam. Morwenę lubię ;))

      Usuń
  16. Chciałabym jeszcze raz podziękować Wam Wszystkim za przeczytanie opowiadania i tak miłe komentarze. Naprawdę to doceniam i cieszę się, że moja pisanina spodobała się Wam.
    Szczególnie jednak, chciałabym podziękować Ani i Kate za to, że namówiły mnie na to szaleństwo, za wsparcie i za wszelkie dobre rady. Dzięki, Dziewczyny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, zarumieniłam się jak świeżutki pomidorek w środku lata! :)
      Nie dziękuj - to ja dziękuję, że mogłam dzielić z Tobą nasze wspólne uczucie do Jego Wysokości i tę sympatię do pięknych, usłużnych Mu kobiet. Uwielbiam Eulalię tak samo jak moją Luthien (jak moje obie Luthien :), i szczerze mówiąc... chętnie zatrudniłabym się na jej miejscu. No ale do rzeczy: liczę na to, że to nie Twoja pierwsza randka z Jego Królewską Mością. Już my coś wymyślimy :)
      No dobra, porumieniłam się, a teraz wracam na imprezę :)

      Usuń
    2. Też uwielbiam Twoje obie Luthien i lepiej zostawię już króla w spokoju. Najważniejsze, że jest szczęśliwy.:) Baw się dobrze na imprezie!:)

      Wszystkiego dobrego w Nowym Roku, Drogie Siostry!

      Usuń
    3. I ja się rumienię Eve. Ale to dla mnie wielka radość, że zechciałaś się podzielić tym przezabawnym opowiadaniem, i że ten nerwus Thorin jest szczęśliwy :-)

      Szczęśliwego Nowego Roku!

      Usuń

Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.